To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Z życia tłumoka, ooops, tłumacza

Zgaga - 16 Stycznia 2010, 10:39

nureczka napisał/a
Zgaga, to jest odwieczny dylemat tłumacza i najtrudniejsza decyzja jaką trzeba podjąć przed rozpoczęciem pracy.

I niestety doskonale zdaję sobie z tego sprawę.

nureczka - 16 Stycznia 2010, 10:51

magda2em napisał/a
Chyba że nie udało się wymusić na redaktorze, żeby przysłał tekst do akceptacji zmian przed oddaniem do druku...

Inaczej sobie nie wyobrażam.
Z redakcją to trochę żarcik. Zauważyłam, że wielu tłumaczy/autorów tak ma: co dobre to ja, co złe to wina redakcji.

magda2em - 16 Stycznia 2010, 11:10

nureczka napisał/a
magda2em napisał/a
Chyba że nie udało się wymusić na redaktorze, żeby przysłał tekst do akceptacji zmian przed oddaniem do druku...

Inaczej sobie nie wyobrażam.

Znajoma tłumaczka literacka zmieniała redaktora i ponoć pani z wielkim zdziwieniem przyjęła informację, że prosi o podesłanie tekstu do akceptacji zmian, zgodziła się z wielką łaską, więc to chyba nie jest jednak standard (a szkoda).
Wiesz, czasem jak biorę do ręki książkę tłumaczoną, to wręcz się zastanawiam, czy redaktor w ogóle miał książkę w łapkach, bo błędy ewidentnie typu takiego, że jedno uważne przeczytanie i by ich nie było. Tłumacz nieomylny nie jest, redaktor takoż, ale już we dwójkę powinni sporą część niedoróbek wyłapać. Ale też ja chyba zauważam więcej, niż taki standardowy czytelnik, który nie liznął nigdy tłumaczenia od kuchni. I potem mażę po książkach ołówkiem i podkreślam, poprawiam, dopisuję własne komentarze na marginesach, jak już nie zdzierżę...
Cytat
Z redakcją to trochę żarcik. Zauważyłam, że wielu tłumaczy/autorów tak ma: co dobre to ja, co złe to wina redakcji.

Hm, dziwne trochę. Znaczy to pewnie zależy od relacji między redaktorem a tłumaczem/autorem. Do tej pory sama miałam do czynienia głównie z przyjacielską redakcją, lub też korektą w biurach, więc to też trochę inaczej, ale dla mnie taki redaktor/korektor to taka trochę dobra dusza, która pilnuje, żebym nie walnęła jakichś byków i totalnych bzdur. I może też dlatego, że ja trochę świeżynka w branży wciąż, ale jednak dość dobre opinie o redaktorach słyszałam do tej pory. Sporo jeszcze przede mną...
Co nie zmienia faktu, że to irytuje, jak ktoś na przykład stwierdzi, że wypieszczony fragment tekstu to o kant zadka potłuc jest ;)

Anonymous - 16 Stycznia 2010, 11:23

No, ja sam z ciekawości bym wiedział, czy jako redaktor mam poprawiać wszystkie byki, jak leci, czyli nie tylko błędy tłumacza ( Magda, pamiętasz akcję z G.I.Joe?:D), ale także autora. A dochodzi jeszcze kwestia czysto językowa. Przykładowo: widzę w opowiadaniu Doctorowa mnóstwo zdań opartych na zaimkach. W języku angielskim zaimki osobowe są oczywistą oczywistością, ale wydaje mi się, że wypadałoby w polskim przekładzie pogłówkować tak, by zaimków się pozbyć. Toteż się spytam bardziej doświadczonych redaktorów: jak głęboko redaktor/korektor może ingerować w tekst?:)
nureczka - 16 Stycznia 2010, 11:24

magda2em napisał/a

Znajoma tłumaczka literacka zmieniała redaktora i ponoć pani z wielkim zdziwieniem przyjęła informację, że prosi o podesłanie tekstu do akceptacji zmian, zgodziła się z wielką łaską, więc to chyba nie jest jednak standard (a szkoda).

Widocznie mam szczęście do wydawnictw (w "moich"wydawnictwach jest to standardem).

magda2em napisał/a

Do tej pory sama miałam do czynienia głównie z przyjacielską redakcją, lub też korektą.
[...]
Co nie zmienia faktu, że to irytuje, jak ktoś na przykład stwierdzi, że wypieszczony fragment tekstu to o kant zadka potłuc jest ;)

Ja niestety kilkakrotnie miałam ostre starcia z redakcją. Nie na tle językowym - tu jestem pełna pokory, bo wiem, że po kilku tygodniach pracy języki zaczynają się w głowie mieszać - ale na tle merytorycznym. Zdarzało mi się, że redakcja zmieniał sens zdania/akapitu, motywując "nie zgadzam się z poglądami autora".
Kiedyś <mode wstydzi się>napisałam nawet donos do autora<mode wstydzi się off>, gdy redakcja zmieniła mi "zapobieganie ciąży" na "świadome macierzyństwo" motywując, że zapobieganie ciąży jest niezgodne ze światopoglądem wydawnictwa!

magda2em - 16 Stycznia 2010, 11:57

Żerań, G.I.Joe to moje niedopatrzenie było, przyznaję x) *wstydzi się*
Polski ma inną stylistykę, u nas powtórzenia, zaimkoza, bylizm i tym podobne rzeczy nie są dopuszczalne na poziomie języka, niezależnie czy w przekładzie, czy w tekście pisanym po polsku. Chyba że te powtórzenia mają jakiś głębszy sens, no ale to zależy od danego tekstu.

nureczko, O_o Khm, autor, to autor, jego światopogląd, jego zabawki, jego tekst. Trzeba było takiego tekstu nie przyjmować do wydania, a nie mieć pretensje do tłumacza, że przetłumaczył tak, jak należało. Dostosowywanie autora pod linię wydawniczą jest... khm... moim zdaniem nieetyczne. Gdzie zapobieganie ciąży, a gdzie świadome macierzyństwo O_o

nureczka - 16 Stycznia 2010, 12:02

Żerań napisał/a
Przykładowo: widzę w opowiadaniu Doctorowa mnóstwo zdań opartych na zaimkach. W języku angielskim zaimki osobowe są oczywistą oczywistością, ale wydaje mi się, że wypadałoby w polskim przekładzie pogłówkować tak, by zaimków się pozbyć.

Odpowiadam w oparciu o wieloletnie doświadczenie i długie rozmowy z polonistami wydawcami i czytelnikami oraz wiedzę teoretyczną.
Oczywiście, że wywalić zaimki. Tak samo jak stosować polską składnię, a nie angielską.

NURS - 16 Stycznia 2010, 12:02

Boże, z kim ty pracujesz, nureczko! :shock:
Żerań - powinieneś poprawiac wszystkie błędy, jakie wychwycisz. Autor tez człowiek i może cuda wianki powypisywac, a czytelnik znajdując je bedzie mial głównie ciebie za głupka, no i tłumacza, który to poprzepuszczał.

dalambert - 16 Stycznia 2010, 12:04

NURS napisał/a
Boże, z kim ty pracujesz, nureczko!

Z tym kto płaci :P :!:

NURS - 16 Stycznia 2010, 12:07

Ale to jakaś paranoja, skoro zapobieganie ciąży nie jest po linii wydawnictwa, po jaką cholerę bierze książki, w których o tym mowa?
dalambert - 16 Stycznia 2010, 12:08

NURS,
Kasa :!:

nureczka - 16 Stycznia 2010, 12:11

Kasa kasą, ale nie wolno wkładać autorowi w usta czegoś, czego tam nigdy nie było :)
dalambert - 16 Stycznia 2010, 12:12

nureczka, z Twego opowiadania wynika, ze te typy chciały by i zjeść ciastko i mieć.
Coż bywa często :wink:

Kruk Siwy - 16 Stycznia 2010, 12:16

A może to tylko jedna oszalała redaktorka? Po co dorabiać gębę całemu, bardzo solidnemu wydawnictwu, które płaci bez łachy i nie szuka nowych (czytaj tańszych) specjalistów tłumaczy, redaktorów i kogo tam jeszcze?
nureczka - 16 Stycznia 2010, 12:18

Kruk Siwy, dlatego nie podaję nazwy wydawnictwa.
Fidel-F2 - 21 Stycznia 2010, 07:28

Uczta Wyobraźni obrywa za ciężki styl. Czy ktoś może ma opinię na temat tłumaczy odpowiedzialnych za te wydawnictwa?
Fidel-F2 - 22 Stycznia 2010, 15:00

nikt? nic?
dalambert - 22 Stycznia 2010, 15:14

Fidel-F2, a może raczej :Wydawnictw dopowiedzialnych za tych tłumaczy :mrgreen: :?:
nureczka - 25 Stycznia 2010, 12:34

Zaglądam ci ja do słownika, coby sprawdzić znaczenie słowa, a tam dają mi do wyboru:
- chorąży,
- podchorąży,
- podporucznik.

Co ja, wróżka jestem? :evil:

dalambert - 25 Stycznia 2010, 12:40

nureczka, Kontekst :D
- chorąży pierwszy stopien oficerski / praporszczyk izwiestno u cara batiuszki/
- podchorąży "przed oficer' z cenzusem w szkole oficerskiej / jeno w Polsce /
- podporucznik / mladszyj lejtnant,/ pierwszy pełny stpień oficerski, ale u niemiaszków nie było unter leutnanta, ale za to byl oberleutnant / pamiętny nadporucznik Lukas/
Czyli znowu KONTEKST :P

Kruk Siwy - 25 Stycznia 2010, 12:41

*beep*. W tym przypadku.
dalambert - 25 Stycznia 2010, 12:42

Kruk Siwy napisał/a
*beep*. W tym przypadku.

znaczy jakim ?

Kruk Siwy - 25 Stycznia 2010, 12:42

Brak kontekstu wyjaśniającego funkcję omawianego wojaka.
nureczka - 25 Stycznia 2010, 12:43

dalambert, jak zauważył Kruk, *beep*.
Kontekst jest następujący.
"Oto nasz dzielny dowódca statku kosmicznego i jego kumpel-pies, który nijak nie może dosłużyć się stopnia wyższego niż <i tu *beep*>"

Jaki stopień może mieć pies kapitana?!

Kruk Siwy - 25 Stycznia 2010, 12:44

Generał major pierwszego połka psiej lejbgwardii cara wysokości.
dalambert - 25 Stycznia 2010, 12:44

A moze to " midshipmen " ? czyli właśnie na nasze podchorąży marynarki wojennej, a zreszta co ja będę zgadywal ! Męczta się sami ;P:
nureczka - 25 Stycznia 2010, 12:47

A to mi przypomniało moją super-wpadkę z generałem-lejtnatem :oops:
dalambert - 25 Stycznia 2010, 13:22

nureczka, opowiedz, bo tłumaczenie stopni wojskowych wcale takie proste nie jest, ot chocby u nienców generalmajor to mnirj niż generalleutnant , a jak jeszcze wpadasz w stpnie SS i waffenSS to już zupełna poruta .
nureczka - 25 Stycznia 2010, 13:39

dalambert, robię to tylko dla ciebie, bo wstyd był okropny.
Tłumaczyłam na żywo spotkanie z weteranem II wojny światowej. Wpadłam w ostatniej chwili, zdyszana byłam nieco i rozkojarzona. Po kolejnym pytaniu z mojej strony, zaczynającym się od słów:
- Tawariszcz lejtienant, skażytie...
Z sali odezwał się grobowy głos
- Tawariszcz genierł-lejetienant

Agi - 25 Stycznia 2010, 13:41

nureczka, teraz to fajna anegdota, a wtedy jak z tego wybrnęłaś?


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group