Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni
hijo - 20 Października 2011, 14:09
i to tak przy drodze zagrożenie dla kierowców
ilcattivo13 - 20 Października 2011, 15:47
Ziuta - w zeszłym roku mieszkaliśmy na parterze
shenra - już chyba rozwiałem Twoje wątpliwości
Martva - 20 Października 2011, 21:57
Bleh, czuję się spuchnięta, nabrzmiała, rozpulchniona i w ogóle jakbym obrosła od środka nową bolesną tkanką. Kretyńskie, strasznie niefajne uczucie. Silnie wierzę że od jutra mi zacznie przechodzić na moich starych - nowych tableteczkach.
I muszę się rozejrzeć za jakąś pobieralnią i analizatornią krwi, rozszyfrowałam część zleconych badań i wyszło że są wątrobowe i tarczycowe. Aż się boję ile to będzie kosztowało, ehh.
Takie TSH miałam badane w zeszłym roku, pamiętam. Wyszło w normie, ale sobie powtórzę na wszelki wypadek, zwłaszcza że mi pan doktor na słowo pewnie nie uwierzy
ilcattivo13 - 20 Października 2011, 22:09
| Martva napisał/a | | Aż się boję ile to będzie kosztowało, ehh. |
nie da się tego zrobić w ramach funduszu?
Martva - 20 Października 2011, 22:19
Karteczki od prywaciarza bez kontraktu z NFZ? No raczej ni.
EDIT: jaaaa, ale mam czadowe zawroty głowy, normalnie jakbym była mało trzeźwa
Iscariote - 20 Października 2011, 22:47
| Martva napisał/a | | jaaaa, ale mam czadowe zawroty głowy, normalnie jakbym była mało trzeźwa | tak samo z siebie? A ponoć mistrzowie z Tybetu są w stanie upić swoje ciało siłą woli. Ehh.. ile ekonomiczniej by to było.
ilcattivo13 - 20 Października 2011, 23:00
| Martva napisał/a | | Karteczki od prywaciarza bez kontraktu z NFZ? No raczej ni. |
a nie możesz poprosić rodzinnego o skierowania?
| Martva napisał/a | EDIT: jaaaa, ale mam czadowe zawroty głowy, normalnie jakbym była mało trzeźwa |
tylko w razie co - nie idź w stronę światła! Nawet, a raczej szczególnie wtedy, gdy zobaczysz babcię i Elvisa. Oki?
Kiedyś miałem zawroty głowy i traktowałem je jako coś normalnego, związanego z zatokami. Ale raz wspomniałem o nich na wizycie kontrolnej w prywatnym gabinecie pani ordynator laryngologii (i to dopiero wtedy, kiedy ona się mnie spytała, czy mam jakieś zawroty) i już na drugi dzień byłem w szpitalu. Cały dzień nie dawali mi jeść, a na drugi dzień, na czczo (cholerni sadyści!), wzięli mnie w obroty. Oglądanie pulpitów sterowniczych ufo nie było tragiczne, badanie słuchu pokazało, że mam taki czuły słuch, że się skala w aparacie skończyła, ale topienie uszu, to już było kaka-be Żebym przed nim wypił choć z łyżkę wody, to bym panią, która mi to badanie robiła, tą łyżką wody obrzygał od stóp do głów Enyłej, nic nie znaleźli, puścili mnie do domu, a zawroty głowy przeszły, nawet nie wiem kiedy. A jeśli tylko się pojawiają (np. gdy się szybko z łóżka zerwę), to wystarczy, że sobie przypomnę tamten pobyt w szpitalu i te "wspaniałe" szpitalne jajka na zimno i twardo i od razu mi przechodzą
Kasiek - 21 Października 2011, 08:53
| Cytat | | Karteczki od prywaciarza bez kontraktu z NFZ? No raczej ni. |
Rodzinny może przepisać skierowanie i wtedy jest darmowo.
Martva, a nie opłacałoby Ci się bardziej wykupić abonament w LuxMedzie czy innym takim? Ja mam z pracy, ale Marcin wziął sobie za 56 zł/mc i ma darmowe wizyty u lekarzy specjalistów, mnóstwo badań, prześwietleń i rehabilitację... Może bardziej by się to opłacało niż chodzenie do prywaciarza i płacenie za każdą wizytę?
Martva - 21 Października 2011, 10:17
Kasiek, akurat do lekarza chodzę prywatnie, czysto prywatnie, w sensie po znajomości, płacę tylko za badania typu cytologia i USG (odmawia przyjmowania pieniędzy za wizytę jako taką, zresztą na ogół wpadam na parę minut i tylko rozmawiamy), lekarzowi ufam i zmieniać go nie chcę. A te badania krwi pewnie mnie trzepną w kieszeń, ale myślę że są raczej jednorazowe. Nie, póki co mi się nie opłaca abonament, ale jak się sypnę jeszcze bardziej to się zastanowię.
| Iscariote napisał/a | | tak samo z siebie? |
Samo z siebie, ale za to jak bardzo
| ilcattivo13 napisał/a | | Kiedyś miałem zawroty głowy(...) |
OMG, chyba się nikomu nie przyznam ale to jednorazowe było. Bałam się że stracę równowagę pod prysznicem i walnę w coś głową, a potem jak czytałam książkę to było dość... oryginalnie, ale przeszło i dziś jest już OK.
I słońce świeci. Joooj. Aż może mi się zachce coś zrobić. Na przykład zreorganizować szafę i przełożyć jesienne ciuchy do bardziej dostępnej części.
Martva - 21 Października 2011, 11:21
Tata zapytał w swoim miejscu pracy, gdzie kłują i wysyłają kreff do jakiegoś laboratorium i luzik, nawet jak sobie dołożę morfologię (gdyż albowiem mam fioła na punkcie morfologii i jak już się kłuć, to na wszystko) to zmieszczę się w 50 zeta. Bałam się że będzie tak ze cztery razy gorzej
Kyle Katarn - 21 Października 2011, 11:33
Brrrr, badanie krwi... współczuję. Mam nadzieję, że boisz się igieł mniej niż ja.
Martva - 21 Października 2011, 11:52
Igieł? Igły to pikuś. O, taki malutki.
Kyle Katarn - 21 Października 2011, 12:02
No fakt, malutki. Ale nieprzyjemny.
W ogóle nieprzyjemna jest świadomość, że trzeba się czemuś poddać - choćby ukłuciu. Już wolę ryzyko odniesienia poważniejszych obrażeń, jeśli jest to tylko ryzyko, które w dużej mierze i tak zależy ode mnie, niż uznanie za konieczność dania się pokłuć. Ale cóż, czasem trzeba.
Lis Rudy - 21 Października 2011, 12:12
| Kyle Katarn napisał/a | | uznanie za konieczność dania się pokłuć |
No nie dramatyzuj, przecież przy pobieraniu krwi czu zastrzyku "kujną" cię raz i po krzyku. To nie filipińska operacja że Ci dłonie na żywca do brzucha wkładają
Iscariote - 21 Października 2011, 12:28
Igły, bleh. Integralność mojej skóry naruszona przez metalowe cuś, nieznanego pochodzenia i mam ufać takiej pielęgniarce lat 60 parę, że wszystko jest ok, czyściutkie itp. Nie ufam i nie zaufam, dlatego nigdy nie oddawałem krwi i nie oddam. No chyba, że juz naprawdę muszę zrobic jakieś badanie, ale to raz w życiu może zdarzyło się. I dlatego też nie choruję. Myśl o wizycie w szpitalu mnie przeraża. Cudze ciało rozcinać? Proszę bardzo, moje siłą by musieli brać.
Martva - 21 Października 2011, 12:34
Ehh, chłopcy, miesiąc z endometriozą i na widok tych strasznych igieł tylko wzruszalibyście ramionami
Ale w sumie kłucia nie bałam się nigdy, wystarczyło że odwracałam głowę. Honorowe oddawanie krwi jest bardzo sympatycznym doświadczeniem, a takie do badań, pfff, minutka i z głowy.
Godzilla - 21 Października 2011, 13:13
Koraliki:
https://picasaweb.google.com/cacharuco8 - dużo albumów do przejrzenia.
http://forum.hobbyportal.ru/viewtopic.php?t=3820 - a to żeby zobaczyć i umrzeć Frywolitka, technika Ankars, przez której zasady przedarłam się w rosyjskiej książce i padłam.
Frywolitka i duuużo koralików.
merula - 21 Października 2011, 13:18
ja mam trochę jak Iscariote, krew i ból mi nie przeszkadzają, ale zimno mi sie robi jak widzę wbijającą sie w moje ciało igłę. nie jestem dobrym materiałem na narkomana
Martva - 21 Października 2011, 13:23
Godzilla, dzięki. Próbowałam ostatnio czegoś szukać na Picasie i mi się nigdy nic nie znajduje, jesteś niesamowita
merula, właśnie dlatego nie patrzę. Odwracam głowę albo zamykam oczy, a potem nagle bach, okazuje się że to już. Najbardziej się uśmiałam jak pierwszy raz oddawałam krew honorowo, półleżę sobie i zaciskam palce na jakiejś poduszeczce, podchodzi do mnie pielęgniarka, myślę - pewnie chce sprawdzić czy wszystko OK, a ona mi mówi że kończymy, patrzę - ten woreczek jest juz totalnie pełny, wow ^^
Iscariote - 21 Października 2011, 13:25
Martva, czucia w ręku nie masz i tyle Jak to na kogoś Martvego przystało.
Martva - 21 Października 2011, 13:27
Iscariote, nie, mam skalę porównawczą
hijo - 21 Października 2011, 13:29
Martva, ma rację. Wielkie halo robicie z tych igieł W ramiona nie wiem czy jeszcze da mi się coś wbić po wieluuu latach odczulania. Tylko na wenflon raz zareagowałem dziwnym odczynem. A cięty już byłem na wpół żywo i w ogólnym - nie ma strachu . dzięki temu wiem jak to jest jak leżysz półprzytomny od leków, a z ust kapie jucha i nic nie możesz zrobić Zupełnie jak na filmie
Lis Rudy - 21 Października 2011, 14:05
| Martva napisał/a | | Ehh, chłopcy, miesiąc z endometriozą i na widok tych strasznych igieł tylko wzruszalibyście ramionami |
Martva,Iscariote, 16 lat bywania w Instucie Hematologii, na początku nawet raz w tygodniu, teraz raz w miesiącu, i igły stają się Twoimi przyjaciółmi. Czasem nawet mówię swojej "wampirzycy" w pobieralni że dzisiaj ciągniemy drugą rękę, bo na tej co zwykle, to ciśnienia brak
A patrzę co cholera jedna robi, bo chcę mieć pewność że wyjmuje oryginalne jednorazówki, a nie coś z recycylingu dla oszczędności. Co w tym strasznego ?
Igły cieniutkie, kobitka ma dobrą rękę, to i nie boli.
ilcattivo13 - 21 Października 2011, 16:02
Igły? Kłucie? Zastrzy... <odgłos padającego ciała>
Ale na krwiodawstwie ani razu nie mdlałem. Może dlatego, że u nas sporo fajnych lasek oddaje krew i człowiek myśli o innych rzeczach. Całkowicie innych. Przyjemniejszych. I w ogóle.
Martva - 21 Października 2011, 17:05
Dobra, zmieniam temat, bo mi się znów źle kojarzy Chyba trzeba będzie jutro wyskoczyć po następne opakowanie żelaza, a potem zagryźć zęby i wykazać się cierpliwością.
Tata pojechał w góry na weekend, mam nadzieję że zwierzaki nie wytną mi żadnego numeru. Zrobiłam sobie garnek szpinaku, z przeznaczeniem na pizzetki dziś i naleśniki jutro, zjadłam połowę pizzetek i uznałam że w sumie to chyba jednak nie przepadam za szpinakiem. Mam wrażenie że rozpuszcza mi zęby.
I zeskanowałm kilka zdjęć z końca lat 90-tych. Jeju, jaka ja wtedy byłam zgrabna, a samoocenę miałam o wiele niższą niż teraz. Tak sobie rozmawiałyśmy ostatnio z moją ulubioną panią z Kłębuszka o tym jaki człowiek jest durny jak ma kilkanaście lat, przydałby się jakiś wehikuł czasu żeby się kopnąć w tyłek.
ilcattivo13 - 21 Października 2011, 18:05
zamróź ten szpinak, a naleśniki zrób sobie na słodko: z twarogiem z miodem i polewą ze śmietany z miodem. Takie chrupiące, podwójnie zapiekane naleśniki, z nadzieniem z twarogu, to coś, za co normalny zdrowy niedźwiedź może ... hmmm... pojeździć na rowerku?
Martva - 21 Października 2011, 18:13
Nie lubię twarogu. Ani śmietany
Koncepcja naleśników przestała mi się podobać, będą jakieś improwizacje. Na przykład tosty z odrobiną szpinaku i wędzonym serem
Lis Rudy - 21 Października 2011, 18:18
Martva, a taki świeżutki szpinaczek podsmażony (a raczej zblanszowany) na oliwie czosnkowej ?
Można jako sałatkę/surówkę ew. jako samodzielne danie. Jak mnie kiedyś mierził szpinak, to akurat ten przepis mi go przybliżył i pokochałem. A jak dasz odrobinę serka z błękitną pleśnia to sałatka na ciepło jak znalazł.
Jadasz serki ? Nie mają ani oczek ani rodziców.
Martva - 21 Października 2011, 18:33
Lisie Rudy, ja nie wiem jak to jest z tym szpinakiem, raz mi podchodzi a raz nie bardzo. Jak robiłam ostatnio naleśniki z czosnkiem zapiekane z serem żółtym (śliniąc się do takich w wykonaniu małżonki Ziemniaka) to wyszły cool. Może kwestia grubości warstwy, na pizzetki tego sporo dałam, może powinnam cienko?
Czosnek jest obowiązkowy. Serki mam tylko białopleśniowe, brie i camembert, żadne lazury się ostatnio nie trafiły.
Lis Rudy - 21 Października 2011, 20:09
Martva, białe serki pleśniowe są doskonałe na pieczywo, ze świeżym masełkiem (albo bez jesli o Ciebie chodzi) i dobrym pomidorkiem w temp. pokojowej. Jako dodatek do sałatek nie nadają się bo są za łagodne w smaku. Co innego te z błękitną pleśnią-wystarczy 15-20g i danie smakuje zupełnie inaczej. Błękitnoleśniowce są ostrzejsze w smaku, mają taki specyficzny orzechowy posmak który zaostrza apetyt i smak.
Jeśli chhodzi o naleśniki, to widzę problem w grubości-do zapiekania idealne są cieniutkie, nie tłumiące smaku farszu. Pankejksy odpadają.
|
|
|