To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Mistrzowie i Małgorzaty - Dawid Juraszek

ihan - 17 Listopada 2012, 19:14

dzejes napisał/a
ihan napisał/a
Nie wymagam zrozumienia dla moich wyborów życiowych.


Ja się bardziej dziwiłem temu, że uważasz, że pomagasz w jakiś sposób autorom.


To teraz wpadłam w nieustanne zdziwienie, bo jeśli nie pomagam, znaczy, że nie kupując pomagać będę? Popatrz jak całe życie człowiek się uczy.

inatheblue - 17 Listopada 2012, 23:59

Tak sobie czytam wątek i mam jeden wniosek, zgodny z tym, co już zostało powiedziane: w tej chwili publikacja to loteria. Wydawca zawsze obmyśla, co mu się tam lepiej sprzeda, ale przecież też jest omylny. Rothfuss, ten od "Imienia wiatru", szukał wydawcy siedem lat (niby to rynek amerykański, czyli znacznie tłustszy, a całkiem dobry autor pałętał się po bezdrożach). Droga np. Piekary do popularności też była trudna i wyboista. Mam gdzieś jego książeczkę ze wczesnych '90, którą wygrałam w jakiejś szkolnej loterii... na okładce półnagi barbarzyńca, nie pamiętam, kto to wydał.
Nasz rynek to sinusoida, więc jedyne sensowne rozwiązanie to pisać to, co się nam samym podoba i czekać, aż się odwróci koniunktura. Jakoś przerzucić sobie priorytety. Czasem się opowiadanie sprzeda, czasem nie.
Poza tym wcale nie jestem pewna, czy czas poświęcony na pisanie rzeczywiście poświęcilibyśmy ciężkiej pracy, uczeniu się języków itp. Gdyby tak było, wszyscy nie-literaci byliby sławni i bogaci :>

Gustaw G.Garuga - 18 Listopada 2012, 03:22

A co ciężka praca i znajomość języków ma do sławy i bogactwa? :shock: :wink:
Kruk Siwy - 18 Listopada 2012, 08:15

inatheblue, droga Piekary była trudna i wyboista? Hm. Koleżanka raczy żartować. Jacek to dziecko szczęścia i jeśli chodzi o pisanie a zwłaszcza wydawanie to miał zero kłopotów.
inatheblue - 18 Listopada 2012, 09:06

Nie znam osobiście - takie miałam wrażenie z czasów przedinternetowych. Najpierw ta broszurka (straszliwa na miarę '90s), potem o człowieku nie słyszę z dziesięć lat, później zaczynają się pojawiać Arivaldy, no i dopiero potem regularne publikacje.
No nieważne, przynajmniej nie musimy czekać, aż Stalin kojfnie, żeby pisać powieści przygodowe. Jakby mnie cenzor wszystko usiłował przerabiać na socrealizm, to dopiero byłoby źle.

Kruk Siwy - 18 Listopada 2012, 09:19

Niom.
Dżeka "Nieprzemakalnego" Piekarę znam prawie trzydzieści lat. Zobacz ile miał lat gdy debiutował, ile gdy wydał pierwszą książkę (broszurę jak wolisz) a zamilkł bo w latach dziewięćdziesiątych nie chciano publikować Polaków zresztą wtedy miał inne pomysły na życie.

inatheblue - 18 Listopada 2012, 09:31

Kruk Siwy napisał/a

(...) zamilkł bo w latach dziewięćdziesiątych nie chciano publikować Polaków zresztą wtedy miał inne pomysły na życie.


I teraz miejsca publikacji zawężają się podobnie. Nie aż do tego stopnia, ale większa jest szansa, że pojawi się nowy klon Zmierzchu, niż nowy polski autor bestsellerów. Jako jedna mała wioska stawiamy opór najeźdźcy... wróć, nie ta bajka.
Jeszcze można przerzucić się na romanse. Z tym np. ja mam do chrzanu, bo to jedyny gatunek, którego nie potrafię pisać (Ech, wyszło jak przechwalanie się. Ale wszystkiego innego przynajmniej chętnie spróbuję). Zaraz bym go sparodiowała, i to pewnie nieświadomie.
Ale owszem, trend się odwróci. Może się odwróci zdecydowanie w stronę ebooków, kto tam zna przyszłość.

ihan - 18 Listopada 2012, 09:39

A jakaś różnica między Zmierzchem a romansami jest?
inatheblue - 18 Listopada 2012, 09:42

Mój post tego nie implikuje. Implikuje, że ludzie chętniej kupują zmierzchopodobne romanse, niż fantastykę polską.
Wróć, nie kupują chętniej, tylko odruchowo, bo straszna kupa leży przy wejściu do Empików. Kupa Zmierzchów, ma się rozumieć.

ihan - 18 Listopada 2012, 09:57

Ale zauważ, że to często nie ci sami ludzie.
Piszesz o odwróceniu trendu w stronę e-booków. Ale jakiego trendu? Nie kupowania polskiej fantastyki? I ile polskiej fantastyki tak naprawdę jest? Nie fantasy różnego sortu, bo akurat polska fantasy i fantasopodobne zalewa księgarnie, przynajmniej ja bez przerwy natykam się na jakiegoś debiutanta o polskim nazwisku piszącego o demonach, wampirach, wilkołakach, smokach, alkoholikach, aniołach. Widzisz polskiego Chianga? Polskiego Bacigalupiego, polskiego McLeoda, Wattsa?

Fidel-F2 - 18 Listopada 2012, 10:39

inatheblue napisał/a
ludzie chętniej kupują zmierzchopodobne romanse, niż fantastykę polską.
Wróć, nie kupują chętniej, tylko odruchowo, bo straszna kupa leży przy wejściu do Empików. Kupa Zmierzchów, ma się rozumieć.
aby Ci się skutek z przyczyną nie pomerdał?
inatheblue - 18 Listopada 2012, 10:48

Nie.
Nic się samo nie sprzedaje.

dzejes - 18 Listopada 2012, 10:50

ihan napisał/a

To teraz wpadłam w nieustanne zdziwienie, bo jeśli nie pomagam, znaczy, że nie kupując pomagać będę?


Uważasz, że między dwoma dowolnie wybranymi wydarzeniami musi istnieć związek? Nie może go po prostu nie być? Poza tym nie jesteśmy w laboratorium, teoretycznie oczywiście pomożesz; 1,5 zł piechotą nie chodzi, jak to mówią po kopiejkę i car się schyli, a po rubla to i przyklęknie. Moja odpowiedź była trochę prowokacyjna - wiedza ile za egzemplarz dostaje pisarz jest nieistniejąca w narodzie, o czym mogłem się przekonać niejeden raz.

inatheblue napisał/a

Nic się samo nie sprzedaje.


50 faces of Gray sprzedało się samo w milionach egzemplarzy.

Fidel-F2 - 18 Listopada 2012, 10:53

a jednak
inatheblue - 18 Listopada 2012, 10:57

Viral merketing też marketing.
Poza tym boh, przecież to startowało jako porn fic Zmierzchu.

Generalnie - chodzi o to, że zagraniczne książki wchodzą już ze zrobioną reklamą, najlepiej filmem, z zupełnie innym budżetem na półkowe itp. To się nie ma prawa nie sprzedać. Cała trudna część została odwalona na większym, bardziej wypasionym rynku anglosaskim. Maszyna już jest nakręcona. Ludzie kupują, bo kupują. Ale ktoś to musiał kiedyś ruszyć i albo włożył w to sporo pracy i talentu do sprzedaży, albo pieniędzy.

dzejes - 18 Listopada 2012, 11:01

Obawiam się, że jedziesz prawdziwym Szkotem.

- Żadna książka się nie sprzeda sama!
- No jak? 50 faces... się sprzedało.
- Ale nie samo, ludzie o niej mówili!

Helou? Przecież ludzie zawsze będą sobie polecać książki, jak sobie wyobrażasz odseparowanie tego aspektu?

inatheblue - 18 Listopada 2012, 11:04

Patrz wyżej.
W ogóle co ty próbujesz udowodnić? Bo mnie chodzi o to, że budżet na promocję ma znaczenie.

dzejes - 18 Listopada 2012, 11:06

inatheblue napisał/a
Bo mnie chodzi o to, że budżet na promocję ma znaczenie.


To może to napisz, bo póki co napisałaś:

inatheblue napisał/a
Nic się samo nie sprzedaje.

inatheblue - 18 Listopada 2012, 11:11

Już napisałam. Zedytowałam post wyżej w trakcie, kiedy pisałeś swój.
ihan - 18 Listopada 2012, 11:26

dzejes napisał/a
ihan napisał/a

To teraz wpadłam w nieustanne zdziwienie, bo jeśli nie pomagam, znaczy, że nie kupując pomagać będę?


Uważasz, że między dwoma dowolnie wybranymi wydarzeniami musi istnieć związek? Nie może go po prostu nie być?


Ogromnie trudno mi uwierzyć w to, że dla przemysłu wydawniczego nie ma znaczenia, czy książki będą kupowane, czy nie. Oczywiście, nie spodziewałam się, że autor więcej od tego egzemplarza dostanie, zdziwiona bym była gdyby dostawał np. 50% z uwzględnieniem kosztów druku, dystrybucji, ewentualnego późniejszego przemiału na wydawcę. Robię to, co jako czytelnik mogę, przepraszam, ale nie kupię tysiąca egzemplarzy by autor dostał 1000 PLN, mogę co najwyżej przelać mu na konto, jeśli jego numer upubliczni. Chyba zresztą też o zwiększeniu zakupów (kupy w Empikach) rozmawiacie wyżej, o promocji chociażby, czyli lepiej żeby ludzie jednak kupowali? Ryli ? :shock: . Nie wydaje mi się, żeby zakupy wyłącznie przez biblioteki były w stanie utrzymać rynek. Oczywiście mogę się mylić. Idąc tym tropem, po co kupować ziemniaki, marchewkę i sałatę w sklepie, przecież rolnik jakieś grosze dostaje. Można by zrobić wypad na wieś i zgarnąć do samochodu co potrzeba z pola, przecież dla producenta te grosze różnicy nie robią.
W ogóle w tej dyskusji widzę jakąś dziwną tendencję przedstawiania wydawcy jako potwora, Zła złego zgarniającego całą śmietankę i niebotyczne zyski. Gdyby tak było, mogę mieć tylko autorów za głupców, którzy nie decydują się drukować swoim kosztem, gromadzić wydrukowane egzemplarze pod łóżkiem i sprzedawać przez prywatny sklepik internetowy po to, by zgarnąwszy te zyski potem przez 20 lat popijać drinki ze słomką na Seszelach.

inatheblue - 18 Listopada 2012, 11:46

ihan napisał/a

W ogóle w tej dyskusji widzę jakąś dziwną tendencję przedstawiania wydawcy jako potwora, Zła złego zgarniającego całą śmietankę i niebotyczne zyski.


Ja się odżegnuję od takiego myślenia.
To, że wydawcy u nas ledwo wychodzą na swoje powoduje taką politykę wydawniczą, a nie inną.
Generalnie dobry wydawca robi książce dobrze i pracować u niego to przyjemność. Laboratoria, tak z mojego poletka, też przecież są różne.
Moją frustrację wywołuje to, że aby w wyborach nie zwyciężyli ludzie, którzy są wariatami, większość muszą uzyskać ludzie, którzy dzięki vatowi na książki tę sytuację mocno pogorszyli.
Ale wątku politycznego nie będę kontynuować, bo jest flejmogenny.
W ogóle na razie odpępowiam się od kompa, jest robota do wykonania.

Gustaw G.Garuga - 18 Listopada 2012, 11:56

ihan napisał/a
nie spodziewałam się, że autor więcej od tego egzemplarza dostanie, zdziwiona bym była gdyby dostawał np. 50%

Nie chce mi się sprawdzać, ale gdzieś przeczytałem czy usłyszałem, że na rynku anglosaskim autor dostaje między 30 a 50%. Dobrze byłoby się przekonać, czy tak jest w istocie.

dzejes - 18 Listopada 2012, 15:26

Gustaw G.Garuga napisał/a
na rynku anglosaskim autor dostaje między 30 a 50%


Absolutnie nieprawda. Standardowy kontrakt na rynku amerykańskim to 14/16% ceny, jaką dostaje wydawca - czyli przed doliczeniem marży sprzedawcy, to jest w efekcie ok. 10% ceny okładkowej.
Służę dowodami na priv.

Chyba, że jest się pisarzem piszącym dla Harlequina. Wtedy można sprzedać 5 milionów egzemplarzy i dostawać 3 centy od sztuki.

ihan napisał/a
Ogromnie trudno mi uwierzyć w to, że dla przemysłu wydawniczego nie ma znaczenia, czy książki będą kupowane, czy nie.


Rozmowa z tobą zaczyna być męcząca - rozmawialiśmy o wyborach jednostkowych ciebie jako czytelnika, nagle się okazuje, że ty reprezentujesz "kupowanie książek en masse". Nie, po prostu nie reprezentujesz. To tak jak z wyborami. Głos jeden osoby naprawdę nie ma znaczenia, w jednostkowym akcie głosowania więcej jest manifestu, niż rzeczywistej siły. Więcej dla demokracji zrobi osoba, która zużyje czas i zasoby na agitowanie za głosowaniem, niż oddając sama głos.

I powtórzę raz jeszcze - to ty zaczęłaś wątek "kupuję tylko nowe książki, by wesprzeć autorów". Dla mnie to jest niezrozumiałe. Zamiast czytać to, co uważasz za najlepsze - ty czytasz jedynie promil dostępnych książek. A gdy zaczynamy rozmawiać, okazuje się, że chodzi o "kupowanie w ogólności" "rynek wydawniczy" i inne ogólniki.

Gustaw G.Garuga - 18 Listopada 2012, 16:17

dzejes napisał/a
Absolutnie nieprawda. [...] Służę dowodami na priv.

Luzik:
Gustaw G.Garuga napisał/a
Dobrze byłoby się przekonać, czy tak jest w istocie.

Jeszcze niech ktoś dostarczy info o rynku brytyjskim, i jest obraz sytuacji.

Romek P. - 18 Listopada 2012, 17:00

Uwielbiam takie mity :)
W największym skrócie, o ile to nie nowa książka Kinga albo debiutant, którego chce się wypromować na gwiazdę i ma budżet liczony w zylionie dolarów, to autor dostaje max. 10% ceny okładkowej, przy czym normą jest raczej 8% niż 10%.
Czyli - dokładnie tak, jak u nas. Nie ma kokosów na pustyni, chyba że się trafi do ra... przepraszam, oazy.

ihan - 18 Listopada 2012, 19:16

dzejesie, nie podążam za twoim tropem myślenia, przykro mi niezwykle. Gubię się, czy mam te książki kupować, czy nie kupować, czy mój wybór z kupowaniem jest wyborem dobrym czy szkodzącym. Czy jeśli działanie jednostkowe nie ma sensu, to lepiej działań jednostkowych nie podejmować, do momentu, gdy będzie się miało tyle kasy by założyć własną partię i by na mnie głosowali, lub by założyć własne wydawnictwo i dawać zarabiać autorom więcej niż złotówkę od egzemplarza.
Gustaw G.Garuga - 19 Listopada 2012, 00:17

inatheblue napisał/a
teraz miejsca publikacji zawężają się podobnie

Wracając na moment do mojej skromnej osoby... Przyczyn swoich trudności z publikacją nie upatruję wyłącznie w sytuacji rynkowej. Była jakaś niekompatybilność między tym, co ja chciałem pisać, a tym, co czytelnicy chcieli czytać. Efekt - stałem się niszowym autorem w niszowym gatunku.

A jeszcze co do kasy - po tych kilku latach publikowania przestałem widzieć jakikolwiek związek między pisaniem a zarabianiem. Obecnie nie jestem w stanie myśleć o pisaniu inaczej, niż jako o hobby. A ja nie lubię jakichkolwiek "hobbich".

cranberry - 23 Listopada 2012, 10:21

Gustaw G.Garuga, wiesz, to jest na przykład ze mną tak: ja doceniam Twoją (jako autora) błyskotliwość, erudycję, genialne operowanie językiem (pełne wyczucie narzędzia, jakim on jest), ale fakt - ja wolę w literaturze emocje. Kto inny woli, żeby była szybka akcja i nie doceni nawiązań (ja doceniam, nawet jeżeli trzeba mi je tłumaczyć na forum ;) ). Więc z tą niszą coś jest chyba (?) na rzeczy. Ale to jest fajna nisza i w tym kontekście określenie "nisza" nie jest pejoratywne! Mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję przeczytać jakieś Twoje opowiadania, np. w NF.
charande - 23 Listopada 2012, 11:30

Podpisuję się pod tym, co napisała Cranberry. Ja doceniam zabawę intelektualną z czytelnikiem, ale jeśli mam coś czytać dla przyjemności, to potrzebuję, żeby historia działa się "na serio" a nie służyła TYLKO intelektualnej zabawie. Wiem, że to bardzo subiektywne i nieprecyzyjne rozróżnienie, ale dla mnie np. książki Sapkowskiego, wyładowane po brzegi postmodernistycznymi smaczkami i nawiązaniami, dzieją się "na serio", a "Krwawe srebro" nie (mimo że są tam i obdarzeni osobowością bohaterowie, i wartka akcja). To nie jest krytyka, tylko próba ujęcia w słowach, o co może chodzić z tą "niszą".
Fidel-F2 - 24 Listopada 2012, 11:33

Gustaw IMHO zrobił błąd. Zamiast skupić się na rzeczach typu 'Obywatelstwo w standardzie' - które prywatnie mam za jedno z najlepszych polskich opowiadań - poszedł w nijakiego Cairena i nudnego chińskiego gryzipiórka.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group