To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni

mawete - 23 Sierpnia 2007, 09:00

Znaczy sam sex?
agnieszka_ask - 23 Sierpnia 2007, 09:18

mawete napisał/a
Znaczy sam sex?

tak, a od czasu do czasu wspólna kąpiel po, względnie poprawka w wannie :twisted:
ech ci mężczyźni :? :twisted:

czy sam seks można nazwać związkiem? no chyba tylko takim quasi-związkiem.

merula - 23 Sierpnia 2007, 09:20

Powiedzmy, że sam sex z całą kupą uczuć i emocji na dokładkę, bo inaczej tego nie widzę.
Piech - 23 Sierpnia 2007, 10:12

agnieszka_ask napisał/a
mawete napisał/a
Znaczy sam sex?

tak, a od czasu do czasu wspólna kąpiel po, względnie poprawka w wannie :twisted:
ech ci mężczyźni :? :twisted:

Eeee, a mogłabyś to trochę rozwinąć?

dareko - 23 Sierpnia 2007, 12:08

Moj stosunek do zwiazkow wolnych, luznych, trwalych, malzenskich czy przelotnych jest w zasadzie taki sam. Wszystko jest ok, dopoki nie ma w nich klamsta ani zludzen. Jesli Ktos od poczatku twierdzi, ze traktuje znajomosc lekko i niezobowiazujaco, to o co do niego miec pretensje? Jesli Druga strona liczy, ze to sie zmieni a sie nie zmienia, to znacy, ze sama karmila sie zludzeniami. Z drugiej strony, jesli ktos mami partnera(ke) klamstwami, wspolnymi planami itp. to jest po prostu swinia i tyle. Nie ma znaczenia jaki jest zwiazek, wazne, by w nim byc uczciwym, w stosunku do partnera do siebie.
merula - 23 Sierpnia 2007, 12:18

Słusznie pan prawi, panie dareko, :bravo
agnieszka_ask - 23 Sierpnia 2007, 12:43

Piech napisał/a
agnieszka_ask napisał/a:
mawete napisał/a:
Znaczy sam sex?
tak, a od czasu do czasu wspólna kąpiel po, względnie poprawka w wannie :twisted:
ech ci mężczyźni :? :twisted:
Eeee, a mogłabyś to trochę rozwinąć?


mężczyźni lubią opierać wszystko na seksie. jest sex - jest związek, a to przecież nie do końca tak wygląda. bynajmniej z tej żeńskiej strony.
nie twierdzę, że współżycie nie jest ważne, ale jeśli dwoje ludzi spotyka się wyłącznie po to, to chyba nie nazwałabym tego związkiem, nawet luźnym.

Piech, mam szczerą nadzieję, że rozwiniecie w tą stronę Cię interesowało :wink:

Piech - 23 Sierpnia 2007, 12:57

agnieszka_ask napisał/a
Piech, mam szczerą nadzieję, że rozwiniecie w tą stronę Cię interesowało :wink:

No dobra, niech Ci będzie.

dareko - 23 Sierpnia 2007, 13:08

agnieszka_ask napisał/a

mężczyźni lubią opierać wszystko na seksie. jest sex - jest związek, a to przecież nie do końca tak wygląda. bynajmniej z tej żeńskiej strony.


Strasznie stereotypami pojechalas. Ale sprawiedliwie, po kobietach i po facetach. :)
Z moich obserwcji zycia wynika, ze mozna takie uogolnienia wyrzucic na smietnik.

agnieszka_ask napisał/a

nie twierdzę, że współżycie nie jest ważne, ale jeśli dwoje ludzi spotyka się wyłącznie po to, to chyba nie nazwałabym tego związkiem, nawet luźnym.


A dlaczego nie? Dwoje ludzi cos laczy, sa relacje, sa uczucia, moze nawet jakies inne poza porzadaniem, jest zwiazek.

agnieszka_ask - 23 Sierpnia 2007, 13:15

dareko, jasne, że poleciałam stereotypowo, a powinnam się rozdrabniać, czy co chwilę dodawać: większość, niektórzy, nie każdy, poniektóry... uogólniam, bo tak jest wygodniej. oczywiście nie twierdzę, że nie ma wyjątków. nie mam w zwyczaju stawiać wszystkich pod jedna kreską :)

dareko napisał/a
sa relacje, sa uczucia, moze nawet jakies inne poza porzadaniem, jest zwiazek.

no tak, ale jeśli jest to wyłącznie seks dla zaspokojenia potrzeb, to chyba zgodzisz się ze mną, że nie można tego nazwać związkiem?

dareko - 23 Sierpnia 2007, 13:37

agnieszka_ask, co do stereotypow, to ja po prostu uwazam, ze sa wygodnym uproszczeniem, ktore nie przystaje do dzisiejszej rzeczywistosci. Nie widze jakiejs specjalnej zaleznosci miedzy plcia a podejsciem do zwiazkow. Mowie o czynach, nie o teorii. Jednym slowem, nawet jesli dodasz wiekszosc, to ja i tak sie z Toba nie zgadzam. :)
Co do tego hipotetycznego zwiazku, to ja bym go nazwal tak, jak go postrzegaja zainteresowani :) Jesli tacy partnerzy uznaja, ze to jest zwiazek, to nim jest. Jesli nie, to nie. Jesli nie znam ich zdania, to zakladam, ze to jest zwiazek.

gorbash - 23 Sierpnia 2007, 13:44

dareko napisał/a
Moj stosunek do zwiazkow wolnych, luznych, trwalych, malzenskich czy przelotnych jest w zasadzie taki sam. Wszystko jest ok, dopoki nie ma w nich klamsta ani zludzen. Jesli Ktos od poczatku twierdzi, ze traktuje znajomosc lekko i niezobowiazujaco, to o co do niego miec pretensje? Jesli Druga strona liczy, ze to sie zmieni a sie nie zmienia, to znacy, ze sama karmila sie zludzeniami. Z drugiej strony, jesli ktos mami partnera(ke) klamstwami, wspolnymi planami itp. to jest po prostu swinia i tyle. Nie ma znaczenia jaki jest zwiazek, wazne, by w nim byc uczciwym, w stosunku do partnera do siebie.

A nie sadzisz ze mimo jasnych zasad okreslonych na poczatku istnieje realne ryzyko zaangazowania sie jednej ze stron?
No chyba ze przy kazdej okazji bedzie zalaczona uwaga "ale uwowa!?" ;-)

Piech - 23 Sierpnia 2007, 13:51

Pewnie trzeba by jakiś standard opracować, żeby to jakoś uregulować. Możę Unia pomoże?
Z namiastką regulacji spotkałem się kiedyś w Ameryce. Amerykanka, którą zaprosiłem na posiłek w restauracji chciała wiedzieć, czy to jest "date", czy nie "date". Zrozumiałem, że pytała, czy po kolacji ma coś jeszcze być.

Rafał - 23 Sierpnia 2007, 13:58

:shock: O kurczę, byłbym chyba zażenowany.
dareko - 23 Sierpnia 2007, 13:59

gorbash, zawsze ktos moze sie w kims zakochac. Oczywiscie ze istnieje takie ryzyko. Kazdy kto sie wiaze w ten sposob powinien miec tego swiadomosci. Co to zmienia?
Piech - 23 Sierpnia 2007, 14:06

dareko napisał/a
Co to zmienia?

A o co chodzi? Że w umowie nie było nic o zakochiwaniu, więc z formalnego punktu widzenia sprawy nie ma?

dareko - 23 Sierpnia 2007, 14:17

Piech, ja wlasnie nie wiem o co chodzi? Uwazasz, ze ktos jest odpowiedzialny za cudze uczucia? Nie kumam kompletnie. Jakiej sprawy nie ma?
Ludzie nie moga chodzic ze soba do lozka, ze strachu, ze moze druga strona sie zakocha? O to chodzi?

Rafał - 23 Sierpnia 2007, 14:26

Martva, zobacz jak ci bloga roznosimy :D

Wolne czy tam powolne związki w założeniu wykluczają zakochanie się i miłość, prawda? Bo inaczej były by to stałe związki. Wolny związek kończy swój żywot z chwilą pojawienia się uczucia, nie? Bo i po co się męczyć?
A jak tak, to nie ma co się oszukiwać, chodzi tylko i wyłącznie o seks. Pół biedy jak bez zobowiązań, bo inaczej, to takie coś ma swoją nazwę ;P: :lol:

merula - 23 Sierpnia 2007, 14:38

Ja tu czegoś nie rozumiem. Czy nie można być zakochanym bedąc w wolnym związku? O ile godzisz się z ewentualnością późniejszych perturbacji uczuciowych, a jednocześnie odpowiadają ci "warunki umowy" to w czym problem? Nie odpowiadasz za uczucie partnera, odpowiadasz za ustalone ramy. I przecież taki wolny zwiazek może się przekształcić w coś głębszego.
I istnienie uczucia wcale nie oznacza, że się męczysz, czasem wręcz przzeciwnie ;P:

Rafał - 23 Sierpnia 2007, 14:47

mwrula: W takim razie ja nie rozumiem co to znaczy być zakochanym. Jeśli jesteś zakochana to chyba chcesz być z tym kimś, a wolny związek w odróżnieniu od stałego tego ci nie zapewnia. Więc się męczysz.
dareko - 23 Sierpnia 2007, 14:50

Rafał, faktycznie, nie rozumiesz :)
Rafał - 23 Sierpnia 2007, 14:52

Wyjaśnijcie :D
Czym różni się związek wolny od stałego?

Martva - 23 Sierpnia 2007, 14:59

O rany, nawet nie zdawałam sobie sprawy, ze tylu ludzi tu zagląda...
Nie będę się wgłębiać w definicje, bo mi sie nie chce.

Smutna jestem trochę i rozczarowana.
Mam wolna chatę. W związku z tym planowałam trochę, nawet przez duże P - miało być strasznie fajnie, upojny weekend, te sprawy. A ostatecznie wyszło na to, ze siedzę w domu, czytam fora, łupię w HoM&M... dla odmiany, jakbym nie robiła tego codziennie.. I przypuszczam że będę pochłaniać straszne ilości jedzenia w ramach sprawiania sobie przyjemności. Myślałam również nad upiciem się - gapiąc sie w monitor... dla odmiany, ale to chyba nie jest dobry pomysł. A w nocy z piątku na sobotę będę się bała spać.
Chciałam wspomnieć w tym miejscu, że nienawidzę konwentów terenowych, a Flambergu zwłaszcza.
No i tyle :evil:

agnieszka_ask - 23 Sierpnia 2007, 17:32

dareko napisał/a
agnieszka_ask, co do stereotypow, to ja po prostu uwazam, ze sa wygodnym uproszczeniem...

no tak, ale przecież taka jest definicja wyrazu "stereotyp" mimo, że jego etymologia myli naprawdę wielu
dareko napisał/a
...które nie przystaje do dzisiejszej rzeczywistości.

nie mogę się zgodzić. wszelkiego rodzaju wzorce i stereotypy nie biorą się z powietrza, ale z wnikliwych obserwacji. uważasz, że zaobserwowane przeze mnie schematy różnią się od twoich? masz do tego pełne prawo, przecież funkcjonujemy w różnych grupach społecznych, obserwujemy innych ludzi, patrzymy przez inne "okulary" - dochodzimy do innych wniosków :) . gdzie polaków dwóch, tam trzy zdania, a ty byś chciał, żeby wyniki naszych obserwacji się pokrywały :)

May - 24 Sierpnia 2007, 09:43

Ech biedna sis... A nie moglas na Flamberg pojechac?
I nie mow ze jestes za stara! Ja bym na Twoim miejscu pojechala...

Martva - 24 Sierpnia 2007, 10:41

Nie lubię. Poza tym mam wolna chatę - co oznacza że nie mogę wychodzić z domu dłużej niż na 4 godziny, prawda? Nie mówiąc o wyjeżdżaniu na weekend. I jestem może nawet nie za stara, ale muszę mieć zapewnione minimum komfortu w postaci łazienki i prysznica z ciepłą wodą. Coś bardziej stabilnego niż namiot nad głową też by sie przydało... A jak sobie pomyśle że mogli mieć w nocy burze podobna do tej szalejącej u nas - brrrr.

Ty Zła Siostro, mogłabyś czasem włazić na gg. Czerwony gorset z czarnymi wstawkami - został w domu czy zabrałaś go do Wells? Kombinuję ubranko na Imladris, czarne wydekoltowane kiecki z taaaakiiiimi rękawami tym razem nie będą pasowały do konwencji.

mawete - 24 Sierpnia 2007, 20:13

Martva napisał/a
Coś bardziej stabilnego niż namiot nad głową też by sie przydało... A jak sobie pomyśle że mogli mieć w nocy burze podobna do tej szalejącej u nas - brrrr.

Czemu? Namiot rulez! Powinnaś mięć tylko taki wyyyysoki metalowy maszt... :twisted:

Martva - 24 Sierpnia 2007, 20:20

mawete, nie denerwuj mnie bo Cię pogłaszczę :evil:

Mam wolną chatę, siedzę sobie przed kompem jak zwykle, i od mniej więcej 15.00, czyli od wyjazdu reszty rodziny, lawinowo robi mi się masa objawów chorobowych. Boli mnie gardło, szyja tak że łatwiej mi sie obrócić całej niż tylko odwrócić głowę, szczęka, oczy, oraz dolne partie kręgosłupa. I stawy w łokciach.
Tata znalazł antybiotyk, powiedział ze jak mi się pogorszy to mam go wziąć. Jednym z objawów pogorszenia jest gorączka. Nie wiem czy mam gorączkę, bo ktoś gdzieś wtulił termometr.
Upiekłam sobie pizzę na pocieszenie i nie mam na nią ochoty. Zrobiłam sobie duuużo herbaty z sokiem malinowym i miodem, i muszę przeżyć do niedzieli.
A reszta rodziny pojechała w góry, na miejscu okazało sie ze nie ma prądu, telefonu i gazu albo wody, nie pamiętam. Też fajnie.
Najgorsze jest to, że miałam jutro jechać do miasta i nabyć furę jedzenia, a tu figę.

mawete - 24 Sierpnia 2007, 20:25

Martva napisał/a
mawete, nie denerwuj mnie bo Cię pogłaszczę :evil:
Mam wolną chatę

zastosowałem metodę osceta :mrgreen: :twisted:
A tak serio :D kusisz? :D

Martva - 24 Sierpnia 2007, 20:43

O tak, ocset tez umie wk***wiać :twisted: Tak serio to a/podobno nie lubisz być głaskany, wiec co to za kuszenie? b/nie wiem czy gorzej wyglądam czy się czuję. Wiec naprawdę mnie nie denerwuj, bo temperatura mi skoczy i będziesz mnie miał na sumieniu :evil:
Jak już jesteśmy przy temperaturze, znalazłam termometr. Nie wiem czy jest dobry, zastosowałam go doustnie i wyszło mi 38,4 co chyba jest niemożliwe. Czy termometry podpachowe mogą mieć jakąś inną, ja wiem, skalę pomiaru?



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group