To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Planeta małp - Co nas cieszy

ihan - 6 Maj 2012, 12:13

Nie mam pojęcia czego teraz w ogóle uczą na matematyce w szkołach, bo przychodzący do nas studenci często nie zetknęli się z czymś takim jak logarytm, nie mówiąc o funkcjach (umiejętność narysowania wykresów, a przynajmniej odróżnienia co jest zmienną zależną a co niezależną i co powinno być na której osi przerasta, ale czego wymagać skoro odróżnienie skutku od przyczyny też szwankuje) czy procentach (a potem zonk, że kredyt tyyyle kosztuje).

A w temacie, fascynujący księżyc wczorajszy. I odkrycie jak pięknie pachną kwiaty kasztanowca.

Kai - 6 Maj 2012, 13:31

ihan, uczą takich rzeczy i w taki sposób, że po latach udzielania korków z matmy nie umiałam własnemu dziecku pomóc, bo nie rozumiał, co do niego mówię.

Księżyc się spisał, skorzystał z małej dziury w chmurach, żeby się zaprezentować w całej okazałości.

Godzilla - 6 Maj 2012, 13:56

Żeby nie tata, wieloletni wykładowca, guzik by mi dała szkolna matematyka i fizyka. Przerobiliśmy razem sterty zadań i to od niego, nie od nauczycielki, przyswajałam sobie takie nic nieznaczące detale jak porządne prowadzenie zeszytu, czytelne pisanie wszystkich równań, rozwiązywanie zadań etapami z pisemnymi objaśnieniami, robienie dużych i wyraźnych rysunków i wykresów, nawet zaznaczanie co ważniejszych rzeczy na kolorowo. Człowiek patrzył, widział, i zaczynał rozumieć.

U nas były dobre warunki do oglądania Łysego. Czyste, bezchmurne niebo. Widać go było jak na dłoni.

Anix - 6 Maj 2012, 14:26

Nie zdaję żadnych przedmiotów dodatkowych, wystarczy mi tego stresu, który mam. Nie idę na studia, więc tak na dobrą sprawę mi niepotrzebne przedmioty dodatkowe.
Co do "Lalki" to ja ją lubię, ale jest to lubienie trudne. W każdym razie wolę "Lalkę" niż "Dziady", "Konrada Wallenroda" czy insze Kochanowskie i takie tam. :wink:

Godzilla - 6 Maj 2012, 14:32

Anix napisał/a
W każdym razie wolę Lalkę niż Dziady, Konrada Wallenroda czy insze Kochanowskie i takie tam

Romantyzm tośmy mieli w szkole spaprany, bo byle kto uczył. Ale starożytność, średniowiecze i renesans (chyba aż do baroku) mieliśmy ze świetną polonistką. No, gwiazda pierwszej wielkości. Fantastyczna sprawa. Jak nie lubić Kochanowskiego?

Anonymous - 6 Maj 2012, 14:32

Anix napisał/a

Dla poprawy nastroju egzaminatorom z polskiego w brudnopisie (któren to ocenie nie podlega) napisałam parę ciekawostek (nudziło mi się). Oto i one:

Pilnie wynajmiemy kawalerkę na Pradze! - podpisano: Ludzie bezdomni
Miłość kąsa, miłość rani, miłość zabija. Byłem tu - Werter
Ogłoszenie drobne! W Innym Świecie zgubiono Jądro Ciemności, pilnie potrzebne na Wesele! Dla uczciwego znalazcy nagroda w postaci Lalki, dla nieuczciwego pobożne życzenia: a żeby cię tak Dżuma zeżarła! Za twoją Zbrodnię spotka cię Kara! Podpisano: Cierpiący z powodu straty Werter

Plus dodatek w postaci krótkiego stwierdzenia faktu, napisanego przepiękną zawijasowatą czcionką:
Ależ ta matura ryje zwoje! xD

Czy to było bezczelne...? :D


Nie było:) Wczoraj przez dziesięć godzin sprawdzałam egzaminy gimnazjalne (plus dwie godziny szkolenia i dwie godziny podliczania wszystkiego), radosna twórczość w brudnopisach poprawiała nastrój i wyrywała z zabijającej rutyny. Były wiersze, wyznania, dzieła plastyczne, cytaty i wszelakie hasła. Osobiście popieram takie inicjatywy. 8)

Kasado - 6 Maj 2012, 14:48

Ja matematyki w podstawówce nie trawiłem. Dopiero w liceum, gdy zainteresowałem się programowaniem i fizyką zacząłem się nią interesować i to w sumie bez przymusu. Pewnie po prostu ją odkryłem.

Prawda jest taka, że niektórym przychodzi ona łatwo, a innym trzeba udowadniać, że naprawdę się przydaje, zmotywować, naprowadzić. Ja wiele razy słyszałem od nauczycieli, że matematyka się w życiu przyda, ale nikt nie mówił w sumie w jakich dziedzinach. Dopiero sam musiałem się tego dowiedzieć. Oczywiście jeśli ktoś nie chce być fizykiem teoretykiem, astrofizykiem etc. to matematyki bezpośrednio nie wykorzysta, ale matma uczy przede wszystkim myślenia abstrakcyjnego, co ma niebagatelne znaczenie w dzisiejszym świecie.

Moja kuzynka, która udziela również korepetycji z matmy jest załamana poziomem nauczania.

p.s.


Jeśli któraś z Waszych pociech ma kłopoty z matma, fizyką, chemią etc. to jest fajna inicjatywa Khan Academy, która ma na celu pomóc młodym i nie tylko w przyswojeniu nauk ścisłych. Wykłady są w formie videocast'ów, bardzo ciekawe. oto link z polskimi podpisami(bo (nie)stety są tworzone po angielsku):

http://www.pl.euhou.net/i...d=273&Itemid=49

Ewentualnie odsyłam prosto do źródła:

http://www.khanacademy.org/

Wszystko jest posegregowane tematycznie. I jest multum dziedzin. :)

shenra - 6 Maj 2012, 14:53

Wreszcie będę mieć trzy dni wolnego pod rząd i wreszcie się ogarnę z różnymi rzeczami. Mam nadzieję :D
Anix - 6 Maj 2012, 17:05

Miria, moi znajomi stwierdzili, że powinnam dostać punkty za kreatywność XDD
Cieszę się, że uważasz, że warto się w taki sposób odstresowywać, na matmie zamierzam opisać sinusoidalny problem ergonomiki państw czwartego wymiaru w odniesieniu do funkcji kolistej, z zaznaczeniem pola rombu w stosunku do elipsy wódki XD
:lol:

kropek - 6 Maj 2012, 19:57

Kasado napisał/a
matma uczy przede wszystkim myślenia abstrakcyjnego, co ma niebagatelne znaczenie w dzisiejszym świecie.


Z całym szacunkiem, matematyka uczy myślenia abstrakcyjnego? Pewnie tak, ale w kontekście podstawówki? (bo taki poziom jest na maturze?) No daj Pan spokój... Matematykę teraz to bardziej wykształcony przeszkolak może zdać ...

Adrianna - 6 Maj 2012, 20:10

Kasado chyba jednak nie taki poziom miał na myśli... ;]

No i niby każdy może... Ale jakoś nie zdają. Sama nie wiem. Jak przeglądałam tegoroczne próbne podstawowe, to się turlałam ze śmiechu. A potem dziewczyna, której udzielałam korepetycji powiedziała, że u niej większość klasy oscylowała na poziomie 30-40%. I mnie trochę zgięło.
Inna rzecz, że coś jest nie tak z tłumaczeniem tej matmy ludziom, układaniem programu. Bo czasem naprawdę niewiele potrzebowałam, żeby dziewczyna zaczęła w jakimś temacie śmigać... A ja żaden pedagog nie jestem. Wystarczyło zwykle zamiast machać rękami to coś narysować, wytłumaczyć skąd się bierze. A teraz jakoś wszystkie wzorki, twierdzenia są tak w powietrzu zawieszane.
(ja mam trochę inne doświadczenia z LO, bo się w dziwnej klasie chowałam :P )

A z radości ostatnich: wczorajsza świetna sesja RPG (ach, ci ludzie nie przestaną mnie zaskakiwać). I właśnie kończę skrobać licencjat (no, pierwszą wersję, powiedzmy, ale i tak jestem z siebie dumna). :D

ilcattivo13 - 6 Maj 2012, 20:28

Kruk Siwy napisał/a
A było w dziejach jakieś pokolenie pro?

Było :) Ja po półtorej godzinie miałem już wszystko przepisane na czysto, kanapki były zjedzone, soki wypite i najbliżej siedzący kumple mieli podyktowane rozwiązania. A nie wyszliśmy tylko dlatego, że wychowawczyni nas prosiła, żebyśmy przynajmniej jakieś pozory zachowali, mieli zmiłowanie dla przyszłych maturzystów i jeszcze choć z godzinkę posiedzieli na sali ;P: Ale i tak punkt 11:30 piliśmy piwko u Araba w Aidzie :mrgreen:

Kai - 6 Maj 2012, 20:29

Adrianna napisał/a
Bo czasem naprawdę niewiele potrzebowałam, żeby dziewczyna zaczęła w jakimś temacie śmigać...

Ja miałam poradnik Bronsztajna-Siemiendajewa i naprawdę wszystko było jasne jak wczorajszy Księżyc. Matematyka jest prosta, wystarczy pomyśleć i zapamiętać podstawowe relacje/wzory/definicje. To, co kładą teraz młodzieży do głowy, to jakieś podejście na skróty, zupełnie bez sensu. Nic dziwnego, że się dzieciaki zniechęcają.

Kasado napisał/a
Oczywiście jeśli ktoś nie chce być fizykiem teoretykiem, astrofizykiem etc. to matematyki bezpośrednio nie wykorzysta

:shock: :shock: :shock: :shock: :shock:
Długo nad tym myślałeś?

Pracuję w energetyce i w pracy wykorzystuję matematykę, choć może nie na tym najwyższym poziomie (tym się zajmują technologowie - cieplarze), ale podejście do obliczenia choćby redukcji emisji czy tym podobnych drobiazgów jednak wymaga i matematycznego myślenia, i tabliczki mnożenia :twisted: O wyobraźni nie wspomnę.

Adrianna napisał/a
Inna rzecz, że coś jest nie tak z tłumaczeniem tej matmy ludziom, układaniem programu

No właśnie, nie wiem, ile dzieciaków matematycznie sprowadziłam na drogę cnoty, a własnego dziecka nie umiałam.

Kasiek - 6 Maj 2012, 20:40

Matematyka to zuo w tej postaci w jakiej jest teraz nauczana. Chaos po prostu. Nigdy nie ogarnęłam większości, ale może dlatego, że w liceum w klasie humanistycznej przerabialiśmy program rozszerzony, bo tak się pani uwidziało? Przy trzech godzinach tygodniowo nie było szans na zrozumienie tego, na co mat-fiz miał sześć godzin...

Ale co mnie cieszy - poczucie humoru mojej bratowej - jako że po raz pierwszy widziała dziś małego, a do dziecka "się idzie z czymś słodkim" to przywiozła kilogram cukru :mrgreen: bo wie, że słodyczy chcę oglądać teraz jak najmniej :D

No i waga w dół leci :D

merula - 6 Maj 2012, 21:22

matematyka w życiu przydaje się choćby do policzenia ile kafelek na ściany/podłogi będziesz potrzebować, chociażby. nie mówiąc już o policzeniu, ile trzeba dopłacić Skarbowi Państwa, albo ile powinno ponownie zasilić budżet domowy. albo do sprawdzenia, czy ci dobrze resztę wydali ;P:
Kasiek - 6 Maj 2012, 21:34

No ja nie mówię o takiej matematyce, to jeszcze jakoś ogarniam :mrgreen: Wiadomo, że arytmetyka, geometria przydaje się codziennie i w bardzo życiowych sytuacjach. Reszta jakby mniej...
Agi - 6 Maj 2012, 21:34

merula, z taką matematyką, czyli arytmetyką nigdy nie miałam problemu.
I bardzo mnie cieszy, że szybciej liczę w głowie niż moja koleżanka księgowa na kalkulatorze.

Kai - 6 Maj 2012, 21:41

Agi, ale to już tylko nasze pokolenie. Późniejsze korzysta z kalkulatorów :)
Ziemniak - 6 Maj 2012, 21:43

Kai, żebyś się nie zdziwiła :twisted:
Kai - 6 Maj 2012, 21:44

Ziemniak, terefere, pojedyncze egzemplarze się nie liczą :P
mBiko - 6 Maj 2012, 21:59

Serdeczne gratulacje dla Pomiotu i Anix.

Jako urodzonemu humaniście nigdy mi z matematyką nie było specjalnie po drodze, ale też jakoś specjalnie mnie nie bolała. Za to do dziś nie mogę pojąć wyniku mojej pisemnej matury.

Ziuta - 6 Maj 2012, 22:00

A propos poziomu edukacji i edukowanej młodzieży:
Stefan Kisielewski w 1970 napisał/a
Weźmy na przykład studia — cóż z te-
go, że tyle mamy akademickiej młodzieży, jeśli poziom nauki jest
absurdalnie niski, a kierunek jej, w sferze humanistyki, na przykład,
uwarunkowany absurdami (...)

Stefan Kisielewski w 1970 napisał/a
Natomiast młodzi (...), noszą długie włosy „beatlesow-
skie, słuchają przebojów i gniotą się w miastach, studiując wydziały i przedmioty jak najniepotrzebniejsze.

Stefan Kisielewski w 1970 napisał/a
Młodzież ta ma rozbudzone pewne instynkty, a całkiem zanikłe inne (...). Wychowano ją bez (...) bez znajomości najnowszej historii Polski oraz sytuacji świata, bez wiedzy o genezie wszystkiego, co nas otacza — wobec tego, nie wiedząc, że mięso istnieje, nie może go ona świadomie pragnąć. Pragnie za to strojów (zagranicznych), przygłupich radiowo-telewizyjnych piosenek, celebruje urlop i słońce, jakby tu była co najmniej Nicea, poza tym nic jej nie obchodzi. No i ten żargonik z telewizyjnych kabaretów: pseudodowcipny, nonszalancki, pusty.

:mrgreen:

merula - 6 Maj 2012, 22:04

jutro pobudka o 5 :roll:

ale za to dzieci 5 dni nie będzie :mrgreen:

mBiko - 6 Maj 2012, 22:13

U mnie pewnie też pobudka o tej porze, ale dziecko niestety wraca ze żłobka po południu.
Kai - 6 Maj 2012, 22:16

Ja w tym czasie byłam "młodzieżą". Wtedy było to marudzenie, teraz niestety to prawda.
Ziuta - 6 Maj 2012, 22:17

Wtedy (jeżeli się odnosisz do moich cytacików) to też była prawda. Najprawdziwsza i najszczersza.
Agi - 6 Maj 2012, 22:19

Ziuta, na znalezionym papirusie sprzed czterech tysięcy lat również jest tekst o kiepskim kształceniu młodzieży.
Ziuta - 6 Maj 2012, 22:36

Ja to wiem. Tylko czytam te Dzienniki Kisiela i kiedy wśród wielu budzących uśmiech anegdotek znalazłem te trzy fragmenty o młodzieży. I pomyślałem sobie, że może w tych wszystkich dyskusjach o polskiej edukacji jest zasadniczy błąd polegający na tym, że początek kryzysu umiejscawia się o kilka lat za późno.

Ja jestem drugi rocznik gimnazjum. To nie jest tak, żeśmy sobie stanęli pod szkołą i uradzili: "nudzi nas matematyka i polski. Obniżmy poziom i zajmijmy się wrzucaniem gołych zdjęć koleżanek na Naszą klasę. Od pierwszego września zaczynamy ".

Kasado - 6 Maj 2012, 22:37

Kai napisał/a
Kasado napisał/a:
Oczywiście jeśli ktoś nie chce być fizykiem teoretykiem, astrofizykiem etc. to matematyki bezpośrednio nie wykorzysta

:shock: :shock: :shock: :shock: :shock:
Długo nad tym myślałeś?


Na Ciebie zawsze Kai liczyć można. :P
Tak mi tez tam brakuje przymiotnika wyższa. Tak wyższą matematykę miałem na mysli ;)

Kai napisał/a
Pracuję w energetyce i w pracy wykorzystuję matematykę, choć może nie na tym najwyższym poziomie (tym się zajmują technologowie - cieplarze), ale podejście do obliczenia choćby redukcji emisji czy tym podobnych drobiazgów jednak wymaga i matematycznego myślenia, i tabliczki mnożenia :twisted: O wyobraźni nie wspomnę.


W zasadzie dzisiaj wymaga jedynie obsługi Exela, lub innego programu. Wpisujesz dane i klikasz oblicz. Nie piszę, że tak jest w Twoim przypadku, chociaż z pewnością nie liczysz tego na piechotę, tym bardziej jak tworzysz raporty. Ale Ty rozumiesz co ten program/skrypt robi, bo kiedyś komputerów nie było, lub były baaardzo drogie. A dzisiaj? Prawie wszystko robi komputer.

Kruk Siwy - 6 Maj 2012, 22:43

Uczono mnie obsługiwać liczydło i suwak logarytmiczny. I bardzo się cieszę, że już nie muszę i że to się ne vrati. Uczono mnie też pisać piórem maczanym w kałamarzu, choć niestety nie było gęsie. Obecnie piszę wiecznym, zgroza! Z pewnoscią popsuje mi to charakter pisma.

Wiwat postęp! Ech...



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group