Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni
Martva - 7 Grudnia 2010, 15:33
Godzilla, no tak, ale jak Kasiek robi biżu juz teraz to się zastanawiam czy planuje pójść na całość
BTW cały czas się zastanawiam czy gdybym się zalegalizowała to wystarczyłoby mi na opłacenie ZUSu i księgowej, szlag, bo cos by trzeba było ze sobą zrobić (mam plan żeby poprosić panią z UP o termin w styczniu, może jakies staże będą, ale tak ciągnąć to biżu wciąż na szaro?)
| ilcattivo13 napisał/a | | to se taką wielką pieczoną golonkę na miodzie z piwem zjesz |
Jakoś dziwnie nie sądzę
ilcattivo13 - 7 Grudnia 2010, 22:20
Martva - a po co księgowa? Co raz w gazetach są płytki z programami do księgowości w małej firmie - obsługa jest banalnie prosta, a jak czegoś nie będziesz wiedziała, to zawsze możesz spytać na Forum, albo poszukać w sieci. Nie musisz od razu pełnej księgowości prowadzić. No chyba, że zamierzasz aż takie obroty wyciągać
| Martva napisał/a | | ilcattivo13 napisał/a | | to se taką wielką pieczoną golonkę na miodzie z piwem zjesz | Jakoś dziwnie nie sądzę |
Jeden z moich braci był kiedyś strasznym niejadkiem. Wybrzydzał, grymasił, trzeba go było karmić łyżką, bo sam jeść nie chciał. Aż spędził w szpitalu tydzień czy dwa (wycinali migdałki). Potem, jak wrócił do domu, to samemu jeść się nauczył, a przez pierwsze dni żarł co popadło i ile wlezie - nie można było do niego podejść przy jedzeniu, bo warczał Też tak będziesz miała
Martva - 7 Grudnia 2010, 22:25
| ilcattivo13 napisał/a | | Martva - a po co księgowa? |
Nie ufam sobie.
| ilcattivo13 napisał/a | Też tak będziesz miała |
Po trzech dniach? Bez przesadyzmu
shenra - 7 Grudnia 2010, 22:33
| ilcattivo13 napisał/a | | Aż spędził w szpitalu tydzień czy dwa (wycinali migdałki) | Łał mi wycieli rano, a wieczorem już w domu byłam. Gdzie oni mu tych migdałków szukali?
Edit: Wiesz, co? Nie chcę wiedzieć
merula - 7 Grudnia 2010, 22:46
moje młodego wypuścili następnego dnia po zabiegu.
ilcattivo13 - 8 Grudnia 2010, 00:25
Martva - jakiego przesadyzmu? Cztery dni przed, trzy dni w szpitalu - zobaczysz, jak Cię nakarmią parówkami, albo zmielonym jajkiem na twardo, to po powrocie do domu cały boczek wyjesz z lodówki dla swojego taty
shenra, merula - to było na początku lat 80-tych i wtedy NFZ nikogo nie popędzał. A i brat miał wtedy ze dwa latka. Choć przy takich małych dzieciach nie ryzykują i dzisiaj.
Martva - 8 Grudnia 2010, 11:04
| ilcattivo13 napisał/a | | jak Cię nakarmią parówkami, |
To ich nie zjem
| ilcattivo13 napisał/a | to po powrocie do domu cały boczek wyjesz z lodówki dla swojego taty |
jasne, dwa razy i trzeci malutki.
Lubię kisiel, i lubię biszkopty, może ich nie zdążę znienawidzić przez te parę dni. a w poniedziałek i tak się mam zjawić na czczo
shenra - 8 Grudnia 2010, 12:00
| ilcattivo13 napisał/a | | A i brat miał wtedy ze dwa latka. | | ilcattivo13 napisał/a | | Potem, jak wrócił do domu, to samemu jeść się nauczył, a przez pierwsze dni żarł co popadło i ile wlezie - nie można było do niego podejść przy jedzeniu, bo warczał | Interesujące
Martva - 8 Grudnia 2010, 12:04
shenra, +1 do spostrzegawczości, nie zauważyłam
Mnie trzeba było karmić gdzieś tak do 5 roku życia, bo nie lubiłam jeść.
shenra - 8 Grudnia 2010, 12:09
Martva, gracjas
Kai - 8 Grudnia 2010, 20:34
A właśnie niedawno czytałam, że wprowadzają jakieś nowe przepisy dotyczące srebra i obrotu biżuterią, ale nie znam się na tym, więc tylko podrzucam temat. Coś a propos tego, że dopiero od pewnej próby będą wymagane dokumenty, że srebro to srebro. Ale mnie sprawa slabo dotyczy, więc mogłam coś pokręcić.
Martva - 8 Grudnia 2010, 20:37
Yyyyy, pierwsze słyszę, a staram się trzymać rękę na pulsie - może chodzi o to że poniżej pewnej wagi srebra w gotowym wyrobie nie trzeba mieć wybitej próby i można sobie odpuścić Urząd Probierczy, ale tak zawsze było. Chyba.
Godzilla - 8 Grudnia 2010, 20:38
Kurczę, może to by było coś. Co prawda przy tłumaczeniach wystarczy nieco podszkolić się, żeby prostą księgowość samemu prowadzić, przynajmniej dokąd interes ledwie się turla. Trochę objaśnień znajomej księgowej... a przy sprzedaży to już magazyn, zamówienia i te sprawy, papierów robi się po prostu dużo. Dlatego mi się nie opłaci z tym startować tak czy inaczej. Szkoda, bo nawet chyba fajną nazwę sobie wymyśliłam, jakbym kiedyś jakieś koronkowe cudeńka zechciała sprzedawać...
Kai - 8 Grudnia 2010, 20:44
Martva, nie, to coś nowego, bo strasznie biadali, że zaleje nas fala badziewia srebrnopodobnego z Chin. Ale nie wiem, gdzie dokładnie tego szukać
Martva - 8 Grudnia 2010, 20:49
E, to boję się że nic mi to nie da, bo srebrne bigle w to i tak nie wpadną - ale może na posrebrzane zapięcia by przymknęli oko... Godzilla, Ty bys chciała kolczyki, czy na szyję i nadgarstek pleść?
Godzilla - 8 Grudnia 2010, 21:14
No właśnie najszybciej by szło z kolczykami, a tu bez srebra trudno. Naszyjniki i bransoletki, te ciemniejsze, można robić z innymi zapięciami, ciemne złoto / brąz, czyli w ogóle bez metali szlachetnych. Ale to i tak tyle roboty, że na ZUS i księgową bym z ledwością zarobiła.
May - 8 Grudnia 2010, 21:43
Specjalnie dzis na targu patrzylam - nikt nie ma kasy fiskalnej, nawet babki, ktore handluja antykami (w tym srebrem). Tak, ze chyba chore przepisy sa tylko u was...
Godzilla - 8 Grudnia 2010, 21:46
Bo u nas państwo musi oskubać każdego podatnika i każdy jest potencjalnym oszustem. Oraz dojną krową / kurą co ma znosić złote jajka / gęsią do skubania.
dzejes - 8 Grudnia 2010, 21:49
| May napisał/a | | Specjalnie dzis na targu patrzylam - nikt nie ma kasy fiskalnej, nawet babki, ktore handluja antykami (w tym srebrem). |
Bo w Polsce na targu staroci zobaczysz kasę fiskalną. Chyba parową.
May - 8 Grudnia 2010, 21:51
dzejes, to byl normalny targ, ze wszystkim (aczkolwiek glownie z zarciem), wszyscy handlarze to zarejestrowane podmioty (tak to sie nazywa?) gospodarcze. Zreszta na targu staroci/antykow czy rekodziela tez chyba nikt kasy fiskalnej nie ma...
dzejes - 8 Grudnia 2010, 21:53
W Polsce na targu kasa fiskalna to prawdziwy biały kruk, srsly.
Z jednej strony wynika to z tego, że naprawdę nie trzeba mieć jej przy każdej działalności, z drugiej - że lud polski dzielnie walczy z okupantem, który stworzył tu kondominium armeńsko-belgijskie i nie płaci podatków.
Godzilla - 8 Grudnia 2010, 21:55
E tam. Mają, mają.
dzejes - 8 Grudnia 2010, 21:57
Zapewne dlatego, że kontrole chadzają tamtędy do wodopoju.
No i: skoro opłaca się mieć kasę fiskalną na targu - to ludzie, co to za drama, żeby ją kupić?
Najtańsza 2000 zł. Z czego 22% VAT do odliczenia, 50% z reszty do odliczenia z VATu w ramach ulgi, reszta idzie w koszty. Jeśli wydatek na poziomie 650 zł decyduje o rozpoczęciu lub też nie DG, to ja czegoś nie rozumiem.
Martva - 8 Grudnia 2010, 22:02
| May napisał/a | | Zreszta na targu staroci/antykow czy rekodziela tez chyba nikt kasy fiskalnej nie ma... |
Ale może nie trzeba, oni mogą mieć po prostu inne przepisy, tak?
May - 9 Grudnia 2010, 21:59
Martva, pewnie nie trzeba, tu sie nie utrudnia zycia drobnej przedsiebiorczosci. Zreszta Brian i Shirley tez nie maja kasy w swoim sklepie z welna, zapisuja sprzedane rzeczy w zeszyciku...
ilcattivo13 - 10 Grudnia 2010, 15:06
| shenra napisał/a | Interesujące |
nie rozumiem Waszego zdziwienia. Jak popatrzę na moich braci czy siostry, to zdecydowana większość jadła sama mając dwa czy trzy lata. Nawet Francmany nie odbiegały od tego schematu. Z drugiej strony, jak patrzę teraz na moich bratanków/bratanice/siostrzeńców/siostrzenice, to granica samodzielności wyraźnie się przesunęła. Ale chyba chodzi tu po prostu o rozpuszczanie dzieciaków.
Martva - 10 Grudnia 2010, 19:38
Nie pamiętam czy jak miałam trzy lata to już byłam niejadkiem i trzeba było mnie karmić siłą
Byłam dzisiaj w Urzędzie Pracy. Na szczęście nie trafiłam na zołzę, za to się zestresowałam bo znalazłam jakiś komunikat że każdy ma prawo zgłosić niegotowość do podjęcia pracy i zapytałam panią czy jak idę do szpitala, to powinnam. Pytanie wprawiło panią w konsternację i jeśli dobrze zrozumiałam to powinnam wysłać do UP L4 ale tylko jeśli miałabym się stawić w tym czasie, a nie muszę. Powiedziałam że chętnie przyjdę w styczniu bo może by były jakieś staże i dostałam termin na poczatek lutego. W ogóle to uważam że nasz UP jakiś jest dziwny, weźmy takie dotacje na działalność gospodarczą - w innych miastach (taka Warszawa chyba na przykład) to trwa cały rok, u nas są jakieś konkursy na które przychodzą miliony zgłoszeń a jest mało miejsc i straszne sito. Gdzie indziej można dostać mniej niż się wnioskowało, ale mam wrażenie że łatwiej jest dostać coś w ogóle.
No i dziś mnie rozwalili - wchodzę do poczekalni, a tam zamiast korkowych tablic z karteczkami wielkie tablice dotykowe według kategorii zawodowych, ze dwie młode osoby przy nich i niewielki tłumek nieco starszych osób które się wyraźnie boją tego dotknąć. Chyba już bardzo nie mieli na co wydawać kasy
lucek - 10 Grudnia 2010, 21:44
Konkursy są wszędzie. Generalnie, im mniejsze miasto, tym słabsze wykształcenie, więc konkurencja w konkursach mniejsza. Dotacje w styczniu są rozdrapywane i szlus.
BTW - mój brat w końcu otworzył firmę i sklep
Bez dotacji.
Co do tych tablic dotykowych - nie wiem, czy wiesz, że syndrom wykluczenia ze względu na brak kompetencji technicznych jest przez Unię traktowany tak samo, jak analfabetyzm? I tablice tego typu są, wbrew pozorom, rozwiązaniem - być może za dziesiątym razem taki 'starszy osobnik' w końcu do tablicy podejdzie, poklika i nie będzie się bał. A jeśli nauczy się teraz, to za 5 lat będzie umiał przetrwać w świecie, ktorego priorytetem wydaje się być pogoń za elektronicznymi rozwiązaniami. Dziś to kwestia kupienia biletu w automacie z dotykowym ekranem, odebrania smsa czy wypłacenia pieniędzy z bankomatu. Kto wie, co będzie za pięć lat?
l.
Martva - 10 Grudnia 2010, 21:59
| lucek napisał/a | | Dotacje w styczniu są rozdrapywane |
No nie, w krk to nie jest tak że jest pula na cały rok która jest wykorzystywana w styczniu, tylko termin składania wniosków jest do kiedyśtam (w zeszłym roku chyba była dwa projekty niezależne od siebie, jeden w styczniu/lutym, drugi chyba w marcu). Z tego co czytałam na forum biżuteryjnym, w innych i niekoniecznie mniejszych miastach te podania można składać bezterminowo. Zależy od miejsca.
| lucek napisał/a | BTW - mój brat w końcu otworzył firmę i sklep
Bez dotacji. |
Jak mi się uda w przyszłym roku załapać na staż, to chyba też tak zrobię.
| lucek napisał/a | | I tablice tego typu są, wbrew pozorom, rozwiązaniem - być może za dziesiątym razem taki 'starszy osobnik' w końcu do tablicy podejdzie, poklika i nie będzie się bał |
Owszem, jak najbardziej, automatów do wydawania numerków też się bali, ale jednak myślę że by się przydał jakiś ludź służący za pomoc techniczną, przez pierwsze trochę W automacie się wciska ekran na napisie i wyskakuje karteczka. Przy ofertach pracy się trzeba nagrzebać. I niektórzy się boja próbować, zwłaszcza że w odróznieniu od numerka to nie jest obowiązkowe.
Nie jem błonnika i jestem na okrągło głodna. I mam nadzieję że grzanki podchodzą pod 'pieczywo czerstwe'
merula - 10 Grudnia 2010, 22:51
w Piasecznie były chyba trzy tury. I chyba celowo obcinali kwoty dotacji, zeby więcej osób mogło skorzystać. Nie mam całkowitej pewności, może uzależniali to od "inwestycjochłonności" to też możliwe, ale jasnych kryteriów nie podali.
|
|
|