Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane
Fidel-F2 - 21 Maj 2024, 08:17
Jest taka szansa, ale takie kryminałki czytam na telefonie, w pracy, w nocy i niespecjalnie przywiązuję się do autorów/serii. Cieszy mnie jak zasysa i nie nuży. Niestety serie mają to do siebie, że jadą na jednej nucie, co na dłuższą metę jest monotonne. A poza tym teraz już mam kilka rzeczy w kolejce. Tak że ten, może kiedyś.
Fidel-F2 - 21 Maj 2024, 13:07
Krivoklat - Jacek Dehnel
Manifest artystyczny Dehnela. Odcięcie się od spauperyzowanego pod względem intelektu, wrażliwości na sztukę i piękno, na drugiego człowieka, społeczeństwa. Społeczeństwa, które schematyzuje wszystko co się da, nawet postrzeganie rzeczy tak jednostkowo indywidualnych jak sztuka. Prawdziwie są w stanie przeżywać sztukę jedynie jednostki niestandardowe, które nie kokonią się w garniturze norm społecznych i przez to mają ów nerw wrażliwości na wierzchu. Bardzo często społeczeństwo postrzega ich jako wariatów (i zamyka) lub martwych samobójczo artystów, których emocjonalność nie przetrwała kontaktu z rzeczywistością.
Dehnel skupia się na sztuce, ale mówi o życiu, o trudzie indywidualizmu, który wymaga ciągłego parcia pod prąd, buntu często postrzeganego przez ogół jako bezsensowny, o trudzie indywidualizmu wbrew wszystkiemu i wszystkim. A ten indywidualizm to jedyna prawda, dostosowanie się to utrata samego siebie, życie fałszem. Im bardziej jesteśmy normalni, tym mniej jesteśmy sobą.
Wysłuchałem w niejednoznacznej interpretacji Mateusza Jakubca. Z jednej strony to lektor jakiś taki szeleszczący, monotonny, karłowaty, bez dynamiki brzmienia. Z miejsca go wewnętrznie odrzuciłem, jednak z postępem lektury okazało się, że to przyduszenie, te niby wady czynią go perfekcyjnie dopasowanym do odtwarzania roli Krivoklata.
Dzieło wybitne pod każdym względem. Języka, narracji, struktury, myśli. Takich rzeczy szukam.
10/10
gorat - 21 Maj 2024, 13:28
Fidel-F2 napisał/a | A poza tym teraz już mam kilka rzeczy w kolejce. Tak że ten, może kiedyś. |
"Kilka" czyli na ile? Tydzień? Przewijając wyżej coś nie daje to bardzo odległego "kiedyś".
FTSL
Fidel-F2 - 3 Czerwca 2024, 07:13
Projekt Hail Mary - Andy Weir
Potrzebowałem lekkiego, niewymagającego czytadła, sięgnąłem, sprawdziło się.
Układ słoneczny nawiedza obcy, mikrob, który pożera Słońce. Katastrofa cywilizacyjna spodziewana jest w ciągu kilku dekad. Wypadałoby znaleźć jakieś rozwiązanie.
Do zalet należy zaliczyć główny pomysł, kilka pomysłów pobocznych, pewną dynamikę pierwszej połowy opowieści, gdzie czytelnik informowany jest o sytuacji, a ludzkość rzuca się w wir walki.
Do aspektów neutralnych niewymagający język, przeciętny warsztat literacki, uproszczenia i komiksowość w konstrukcji postaci, scen, rozwiązań.
Zaś do wad, męczące "rozwiązywanie" kolejnych problemów w drugiej części lektury, gdzie czytelnik zarzucany jest masą detali naukowych i pseudonaukowych w połączeniu z z opisem najdrobniejszej nawet czynności dokonywanych przez bohatera. Jedna tak scena jest ok, druga też, ale uczynienie z tego metody podcina pęciny. Kolejną wadą jest bezsensowne epatowanie ową nauką w sytuacji gdzie autor dość często sadzi babole, nawet w prostych sprawach, np. mierzy objętość w metrach kwadratowych. Na ignorancie fizyczno-astrofizyczno-matematycznym taka maniera może robić jakieś wrażenie, człowiek obeznany z tą sferą nauki często będzie zgrzytał zębami. I jeszcze naiwność wielu aspektów, czasem porażająca.
Ogólnie rzecz biorąc średniak, który coś tam by chciał, ma jakiś pomysł, nie do końca ogarnia i potrafi, ale się postarał na ile mógł, wyszła w sumie nawet smaczna parówka, którą każdy od czasu do czasu wciągnie bez zachwytu, ale i bez uczucia odrazy. Polecać nie polecam, ale też i nie odradzam jeśli świadomie chcemy sięgnąć po fastfood.
6/10
Fidel-F2 - 5 Czerwca 2024, 09:40
Okręg Sinistra - Ádám Bodor
Gdzieś w Karpatach, na pograniczu Ukrainy, Rumunii i Węgier, zamknięta administracyjnie, nie wiadomo dlaczego (można się domyślać, że chodzi o wydobywanie uranu), enklawa, rodzaj obozu pracy, gdzie ludzie żyją w skrajnie prymitywnych warunkach, zresztą dominującym przesłaniem jest tu sprowadzenie człowieka do poziomu zwierzęcych instynktów i odruchów. Bo rzecz traktuje o totalitaryzmie, dystopijnej rzeczywistości z absurdem, groteską i irracjonalnym postrzeganiem jako formą narracji. Człowiek z zewnątrz nie pojmuje logiki rozmaitych mechanizmów, które dla bohaterów są jak najbardziej naturalne i zrozumiałe.
Konstrukcyjnie to zbiór jako tako powiązanych scenek, które na impresjonistyczną modłę tworzą z oddalenia spójny kształt. Kształt upiorny. Ponury i przerażający. Niemniej owe scenki, traktowane oddzielnie, toczą się monotonnie, nudno, w kolejnych iteracjach schematycznie. Sam proces poznawania lektury nie obfituje w emocje, wręcz nuży, dopiero zrozumienia całości daje intelektualną satysfakcję.
8/10
Fidel-F2 - 6 Czerwca 2024, 09:01
Wolny jak Hamilton - Romuald Pawlak
A tu prywatna porażka, bo bardzo chciałem przeczytać tę książkę, ale się nie udało. "Podarować niebo" bardzo mi się podobało, "Pusty ogród" też był ok, a tu nie dałem rady. Przeczytałem dwa rozdziały, jakieś dwadzieścia procent tekstu i nie mogłem zmusić się do dalszej lektury. Odczekałem kilka tygodni i nic się nie zmieniło, po prostu nie mam chęci, a wręcz opór. W nic autorowi nie wierzę. Koncepcja, postacie, motywacje, zachowania, itp., w nic z tego nie wierzę. Co pół strony miałem: ale, że jak? WTF? Nie wiem, może to był jakiś zły czas, może kiedyś moralniak skłoni mnie do kolejnej próby. Ale nie teraz.
Nie oceniam, bo wydaje mi się, że chyba czegoś nie ogarnąłem.
Fidel-F2 - 11 Czerwca 2024, 08:05
Podmajordomus Minor - Patrick deWitt
Wygląda na Europę XIX w./początek XX w. (jedyny objaw cywilizacji technicznej to kolej), ale to nie Europa lecz jakaś niejasna nibylandia. Nastoletni Lucien Minor dostaje fuchę podmajordomusa w jakimś zamku, u jakiegoś barona. Początkowo zapowiada się coś na kształt powieści gotyckiej pomieszanej z obyczajówką z angielskiego manor, mogą się pojawiać asocjacje z Draculą, z Dr. Jekyll i Mr. Hyde. Ale to wszystko żarty z czytelnika i wpuszczanie w maliny. I w zasadzie cała książka wydaje się żartem, trochę sowizdrzalskim, trochę dekonstrukcyjnym. Główny bohater to taki diderotowski Kubuś fatalista zmieszany z werterowskim cierpientnikiem. Rzecz nie wydaje się opierać na fabule, która jest w dużej mierze od czapy, wydarzenia są mocno odcięte od tła i otaczającego świata, lecz na grze z czytelnikiem, a ten im bardziej oczytany, im bardziej obyty w kulturze, tym więcej w tej powieści odnajdzie (nawet tolkienowskiego Golluma).
Warsztat autora bez zarzutu, tak w warstwie językowej jak i konstrukcyjnej.
Bardzo przyjemna lektura, która po zakończeniu pozostaje, na chwilę, gdzieś z tyłu głowy.
8/10
Fidel-F2 - 17 Czerwca 2024, 08:31
Chochoły - Wit Szostak
W pierwszym, bliskim wrażeniu, "Chochoły" wydają się być pozycją gdzie mówienie o powieści wydaje się być lekkim nadużyciem, to zbiór opowiastek fastrygą pozszywanych. Ładnych, pomysłowych, dość oryginalnych, ale jednak u rdzenia odrębnych. Niemniej, mimo wszystko, patrząc z perspektywy, jak na obrazy impresjonistów, mamy tu zapis stopniowego rozpadu jaźni bohatera/domu/miasta. Z początku wszystko wydaje się być klasyczne, jasne i poukładane, z czasem jednak rośnie niepewność co do rzeczywistości. Ta nadrzędna konstrukcja zmusza czytelnika do wzmagania stopnia skupienia. Obszerność pozycji, powtarzalność pewnych rond, wzrastający gradient chaosu, czynią lekturę coraz bardziej wymagającą. Momentami odrobinę nużącą, to jedyny zarzut.
Drugą funkcjonalnością tej pozycji to bardzo elegancki język, świetna narracja, bogate, soczyste opisy, zabawy formą i rzeczywistością. W tym aspekcie to robot najwyższej klasy o rzadko spotykanej urodzie.
Wysłuchałem w doskonałej interpretacji Filipa Kosiora.
Uczta
10/10
Fidel-F2 - 18 Czerwca 2024, 10:03
Dumanowski - Wit Szostak
Zachwycony "Chochołami" kułem żelazo. I trochę się sparzyłem, ale może wynikło to z nadmiernych oczekiwań, czy też niedostatecznego zrozumienia zamierzeń autora? Wciąż mamy wybitne umiejętności językowe, dodatkowo mnóstwo pomysłów i inteligentny humor. Tyle, że tym razem nie bardzo odnajduję myśl przewodnią. Jedyny aspekt jaki odkryłem, ponad doraźnością postaci i scenek, to odbrązawianie pomników, żart z dętych mitów, patetycznego patriotyzmu. Czy Szostak natrząsa się z napuszenia mitomańskiej polskości? Jeśli tak (a chyba tak), to czyni to z jakimś ciepłem w podejściu. Czy to wystarczy za główne przesłanie? Być może, tyle że, jak mi się wydaje, rzecz to niezbyt odkrywcza. Mimo wszystko warto przeczytać, choćby ze względu na rzadko spotykaną urodę języka.
Wysłuchałem w bardzo dobrej interpretacji Filipa Kosiora.
7,5/10
Fidel-F2 - 10 Lipca 2024, 08:34
Adam, jeden z nas - Konrad Fiałkowski
Jak już w szkole zainstalowali obowiązkową religię (a zbiegło się to akurat z moją prywatną rezygnacją z tej formy rozrywki), robiło się z klechy balona kiedy i jak się dało. Kiedyś wymyśliłem, że Jezus to ufok i wyłożyłem całą koncepcję. Sługa boży był bezradny. Aż tu okazuje się, że kilka lat przed tą moją facecją, ktoś wpadł na podobny pomysł i zrobił z tego nowelę. Oczywiście, ani ja, ani Fiałkowski nie wymyśliliśmy niczego oryginalnego, wcześniej byli m.in. Zelazny, Däniken, Mostowicz&Górny&Polch, czy nawet Bułhakow. To były czasy gdy tego typu koncepcje były modne.
Akcja powieści - wydarzenia doprowadzające do ukrzyżowania mesjasza - ma miejsce w nibylandii ale uderzająco podobnej geograficznie i geopolitycznie do Jerozolimy sprzed dwóch tysięcy lat. Autor opierając się na biblijnych przekazach (ale nie tylko, są tu ślady i innych tradycji) tworzy fabułę, w której mesjasz jest przedstawicielem wysoko rozwiniętej cywilizacji. Odwrotnie niż w biblii wszystko tu się ładnie zazębia logicznie, mamy niezłą konstrukcję postaci, psychologicznie koherentną, choć trochę szwankuje koncepcja motywacji działania tej obcej cywilizacji, no ale biblia jest tak absurdalnie bezrozumnym bzdetem, że autor "Adama..." i tak wykonał tytaniczną pracę prostując te głupoty. Oczywiście mamy tu również rozważania na temat dobra/zła i rozmaitych pochodnych, które niczego specjalnie nie urywają, ale też nie obrażają intelektu.
Warsztatowo nie można niczego specjalnie zarzucić, czyta się swobodnie, bez oporów, choć nie jest to styl artystyczny, raczej rzeczowy, lekko szorstkawy.
Nie jest to dzieło wybitne, ale zupełnie niegłupie i pod wieloma względami przetrwało znacznie lepiej niż rówieśnicy. Można je wciąż czytać bez zniesmaczenia.
7/10
Fidel-F2 - 12 Lipca 2024, 13:40
Małe zielone ludziki - Krzysztof Boruń
Fantastyka bliskiego zasięgu. Gdzieś w Afryce pojawia się anomalia, Vortex P. Zjawisko nieznanego pochodzenia (obcy?, natura?, ktoś z Ziemi?), wykazuje spore podobieństwo do Zony z "Pikniku...". Oddziałuje silnie na ludzką świadomość i rzeczywistość fizyczną. Z miejsca staje się ośrodkiem zainteresowania rozmaitych podmiotów życia geopolitycznego - lokalne państewka, agencje wywiadu, terroryści, naukowcy, religijni nawiedzeńcy, itp. Na tym tle mamy sensacyjną fabułę. Napisane to wszystko dość sprawnie (choć jest tu kilka mielizn, gdy autor przy pomocy bohaterów rozwlekle teoretyzuje na temat ekologii, dynamiki społeczeństw, teorii władzy i państwa, geopolityki i rozmaitych aspektów parapsychologii (dziś to śmieszy, ówcześnie był to temat modny) tudzież należałoby głębiej pomyśleć nad konstrukcja postaci), na bogato, z rozmachem. Rzecz jest dość kompleksowa, uwikłanych tu mamy wiele aspektów współczesnej rzeczywistości, i wbrew pozorom, powieść niespecjalnie się zestarzała. I choć autor nie ustrzega się chwilami banału, to nie raz i nie dwa bywa interesujący w spostrzeżeniach i celny w przewidywaniach.
Ciekawe też jest uczynienie główną postacią kobiety i prowadzenie narracji z tej perspektywy. Sytuacja dość niecodzienna w zaangażowanej fantastyce tamtych czasów.
Gdyby ktoś skłonił autora do pewnych skrótów i poddał tekst solidnej redakcji, mogłaby ta powieść być zaliczana do jednych z najważniejszych w dorobku polskiej fantastyki. Bo takiego np. Zajdla bije na łeb w każdym, w zasadzie, aspekcie. Zajdel jednak był o wiele prostszy w interpretacji i prostszy w ogóle, każdy łatwo odkrywał przesłanie (ten zły totalitarny ZSRR). W efekcie jego popularność była znacznie szersza. Mimo wszystko dziwi mnie nadzwyczaj niska recepcja tej pozycji w świecie miłośników fantastyki.
Wysłuchałem w interpretacji Katarzyny Tokarczyk. W pierwszych chwilach jej wykonanie wydało mi się trudne do przyjęcia, jednak po krótkiej chwili przyzwyczaiłem się i słuchałem z przyjemnościa. Finalnie uważam, że to była zupełnie niezła robota.
Może trochę zawyżam, ale uważam, że to powieść którą warto poznać.
8/10
Kruk Siwy - 12 Lipca 2024, 17:41
Próbowałem to czytać jako młody człowiek. Nie dałem rady, rzecz wydała mi się okropnie nudna.
A trzeba powiedzieć, że Autor miał u mnie duży kredyt zaufania. Dlatego też poddałem się gdzieś w jednej trzeciej, a w pamięci z treści pozostało mi okrągłe zero.
Może znowu zerknę, może nie, chyba trochę szkoda mi na to czasu.
Fidel-F2 - 12 Lipca 2024, 18:35
Na storytelu do odsłuchania, może gdzieś znajdziesz po temu czas. Poza tym, w czasie pierwszego tomu też miałem kilka momentów kiedy chciałem to rzucić. Niestety miejscami popada w mielizny teorii i wykładów.
Fidel-F2 - 13 Lipca 2024, 07:31
Moje dni w antykwariacie Morisaki - Satoshi Yagisawa
Nabrałem się na ten antykwariat w tytule. Pomyślałem, że książka z antykwariatem nie może być zła. Na dodatek szczypta japońskiej egzotyki, będzie dobrze, pomyślałem. I dostałem pensjonarski, niemal w dziewiętnastowiecznym stylu, romans, pomieszany z dydaktycznym banałem na temat wartościowego życia à la Coelho. Warsztat prosty, niemal szkolny, narracja pretensjonalna, infantylnie poważna. Na dodatek bywa zwyczajnie głupkowato. Sporo lokalnych odmian Mary Sue i Garych Stu.
Banał, sztampa, miałkość dla egzaltowanych trzynastolatek.
Wysłuchałem w dość adekwatnej interpretacji Aleksandry Zawadzkiej.
1/10
Fidel-F2 - 8 Sierpnia 2024, 12:32
Hypatia z Aleksandrii - Maria Dzielska
Opisałem się jak głupi, ale niestety, przez przypadek, cały tekst poszedł się paść. Nie mam siły pisać tego jeszcze raz, więc tylko skrót.
1. Rzeczywistym celem tekstu nie jest prezentacja życiorysu Hypatii a obrona chrześcijaństwa.
2. Autorka wyraźnie sympatyzuje z chrześcijaństwem (a przede wszystkim katolicyzmem), jednocześnie lekceważy i pogardza innymi wyznaniami oraz światopoglądami.
3. Spora część pracy poświęcona jest udowodnieniu, że literatura korzysta z licentia poetica, a autorzy mają poglądy i, o zgrozo, wyrażają je w swoich dziełach. Jest to dla autorki pracy powód do traktowania pogardliwego.
4. Suma summarum autorka wykazuje, że Hypatia poniosła śmierć z ręki (czy też na rozkaz) chrześcijańskiego biskupa dominującej sekty (wyznania nicejskiego) jednak nie z przyczyn religijnych, a w walce o władzę. Popełnia jednak dwa błędy. Pierwszy to tendencyjna narracja pod założenie - z bardzo skromnych źródeł tworzy odpowiadający jej obraz. Drugi błąd to zaniechanie szerszej perspektywy. Chrześcijanie lubują się swoim męczeństwem, jednak prawda jest taka, że we wczesnej fazie - pierwsze dwa wieki - Cesarstwo Rzymskie po prostu ignorowało chrześcijan. W III i IV religia ta "wypływa" w postaci ogromnej ilości sekt i doktryn. W roku 313 zostaje zalegalizowana, w 325r. sobór nicejski ustala doktrynę ortodoksyjną, pozostałe uznając za heretyckie, w 380r. odmiana ta staje się religią państwową, pozostałe są prześladowane. W walkach między sobą, a także z innymi wyznaniami, chrześcijanie wykorzystują rozmaite środki. Powszechne są morderstwa, lincze, pogromy, wypędzenia, niszczenie obiektów kultu, przejmowanie majątków, legislacyjne utrudnianie życia na różne sposoby. Tak wykuwało się chrześcijaństwo. W tym kontekście, twierdzenie, że Hypatia zginęła jako ofiara walki o władzę i nie ma to nic wspólnego z chrześcijaństwem, jest raczej śmieszne. Oczywiście Dzielska nie zauważa tej swojej śmieszności.
5. Kolejny chochoł z którym autorka walczy i przegrywa (oczywiście nie zauważa tej przegranej) to twierdzenie, że "wraz ze śmiercią Hypatii skończył się świat wolności, swobodnej nauki i piękno antycznego świata". Dzielska twierdzi, że śmierć jednej osoby nie ma takiego znaczenia, a poza tym po jej śmierci dalej rozwijała się kultura i nauka. Ma tu rację i jednocześnie ośmiesza się tym dowodzeniem, bo to oczywista oczywistość, że śmierć jednej osoby, nawet najwybitniejszej, nie oznacza końca świata. Jednakże mamy z jednej strony przytoczony wyżej chrześcijański modus operandi i przemiany niszczące starożytną rzeczywistość by dać w zamian nadciągające mroki, z drugiej Hypatia - kobieta, naukowiec, wynalazca, filozof, kustosz tradycji i kultury antycznej, wyznawca religii politeistycznej. Rola Hypatii jest w naturalny sposób symboliczna.
6. W całym dziele autorka walczy z oświeceniem (Wolter to tępak), współczesną sztuką, feminizmem. Deprecjonuje Hypatię, mówiąc, że była osobą niemiłą i niesympatyczną, choć nie ma po temu żadnych danych, a fakt że ta była nauczycielem, była słynna i miała rzeszę zwolenników wskazywałby na coś wręcz przeciwnego.
7. Autorka przytacza wiele cytatów w oryginale ale bez tłumaczenia. Dla swobodnej lektury konieczna jest znajomość greki, łaciny i kilku języków współczesnych. Znów autorka wykazuje się lekceważeniem czytelnika i swoistym snobizmem.
Można by się jeszcze czepiać wielu szczegółów, ale już mi się nie chce. Plusem pracy jest materiał faktograficzny zebrany pod jednym dachem, jednak odgórne założenia, tendencyjna narracja wynikająca z sztywnej formacji religijnej autorki oraz fałszywa wnioski w moich oczach mocno obniżają jakość tego opracowania.
4/10
Fidel-F2 - 12 Sierpnia 2024, 09:25
Uśpione archiwum - Wawrzyniec Podrzucki
Początek nie zachęcał, jakieś na siłę wydumane to było, jednak z czasem elementy się zazębiają, pewne sprawy wyjaśniają, jest w tym sens i logika. W efekcie otrzymujemy przemyślany konstrukcyjnie świat, trochę powieść drogi, trochę bondowskie zabili go i uciekł, trochę ostrzeżenie przed nieetyczną nauką i podobną religią, trochę ekologii, wszystko to w sosie dynamicznej przygody.
Słabszą stroną są uproszczenia psychologii postaci trącące lekko naiwnością książek dla dzieci. Fabuła sprawia wrażenie po części pretekstowej, silnie kojarzyła m się z konstrukcją fabularną Non stop Aldissa, a pomysł na drzewa z Całkowymi drzewami Nivena, ale tu już trochę mniej.
Sumując, Uśpione archiwum to przyzwoita rozrywkowa fantastyka z jakimiś niewysilonymi ambicjami. Do słuchania w aucie doskonała.
Wysłuchałem w ciekawej interpretacji Kamila Marii Małanicza. Jeśli Storytel będzie kontynuował cykl Yggdrasill z przyjemnością wysłucham kolejnych tomów. Czytać wersji papierowej raczej nie będę.
6,5/10
Fidel-F2 - 19 Sierpnia 2024, 12:17
Bruliony profesora T. - Józef Hen
Rdzeniem powieści niby jest kręgosłup kryminalno-sensacyjny, jednak mało go tu, jak na lekarstwo, jest słaby, i wydaje się jakby autor lekceważył go i omijał. Obszerniej poświęca się wątkowi romansowo-erotycznemu, który wlecze się jak flaki z olejem, irytuje i właściwie psuje książkę, choć bez tego rzecz byłaby tym czym jest naprawdę czyli zlepkiem notatek. Bo poza tym wszystkim mamy element najciekawszy, opowieści i ciekawostki, ni to społeczne ni polityczne, z rosyjskiej rzeczywistości okołorewolucyjnej z mocno zaznaczonym aspektem postaci Maksyma Gorkiego. Jednak wygląda to trochę jak sprzątanie pozostałych po innych książkach notatek. Nie zmieściły się, ale szkoda wyrzucić, no to uwarzymy bigos, gdzie różne okrawki będą pasować w sam raz.
Napisane ładnie, z typową, henową, narracją i frazowaniem.
Wysłuchałem w charakterystycznej interpretacji Ksawerego Jasieńskiego. Początkowo sprawia kłopot, ale idzie się przyzwyczaić i wtedy wydaje się, że to lektor idealny.
Lekko zawiedzione 6/10
Fidel-F2 - 20 Sierpnia 2024, 15:26
Niech stanie się światłość - Ken Follett
Historyjka o tym skąd wzięło się Kingsbridge, bohater późniejszych powieści. Z jednej strony historyjka prosta, z drugiej pogmatwana na modłę tasiemcowych seriali. Gdy wiele, wiele lat temu czytałem "Filary ziemi", rzecz zrobiła duże wrażenie, ale dziś sądzę, że byłem po prostu nieopierzonym nieogarem i łykałem kluski jak jakiś Rysiek z Klanu. Albo Follettowi brakło umiejętności, ale nie sądzę, bo powtarza schemat jak prawicowe periodyki. Jako, że:
Głównym bohaterem jest budowniczy, który zmienia miejsce bytowania z powodu osobistej tragedii, podejmuje rozmaite wyzwania inżynierskie, ponosi porażki, ale się nie poddaje i wygrywa wszystko.
Głównym złym jest biskup (chyba nawet bardziej odrażający niż Bigod), który nieustannie knuje, z całkowitą bezwzględnością rzucając bohaterom kłody pod nogi.
Postacie kreowane są jednoznacznie - w oczywisty sposób wzbudzają sympatią lub antypatię czytelnika, brak w ich charakterystyce jakiejkolwiek ewolucji.
Z jednej strony obserwujemy drobiazgowo przedstawione życie "od podszewki", z drugiej, w szerszej perspektywie, autor piętnuje bezwzględność w zdobywaniu władzy i majątku tudzież religijne zakłamanie. Czyni to w sposób ewidentny i całkowicie nieskomplikowany. Brak tu jakichkolwiek szarości czy niuansów. Białe jest białe, a czarne czarne.
Czyta się to dość lekko, choć powtarzalność koncepcyjna trochę nuży. Napisane językiem raczej sprawnym choć nijak nie wysublimowanym, gawędziarskim, prostotą korespondującym z banalnymi treściami.
6/10
Fidel-F2 - 21 Sierpnia 2024, 08:31
Gam - Erich Maria Remarque
Powieść wydana kilkadziesiąt lat po śmierci autora choć chronologicznie napisana jako druga. Z jakiegoś powodu sam tego nie wydał, widać nie uważał, że warto. Jednak pazerność spadkobierców zdanie autora ma za nic, wiadomo, cokolwiek z nazwiskiem Remarque na okładce z pewnością przyniesie zysk. I w zasadzie to by wystarczyło za recenzję tego gniota. Bo to nawet nie jest koherentna powieść, raczej zbiór notatek i pomysłów do opracowania (bo pewnie autor w takiej formie pozostawił "Gam"), zgrzebnie, umownie, połączonych w całość. Nawet nie chce mi się opowiadać o treści, czy warsztacie.
"Gam" to brudnopis bez poprawek, którego świat nigdy nie powinien ujrzeć.
0/10
Fidel-F2 - 23 Sierpnia 2024, 10:40
Wampirze cesarstwo - Jay Kristoff
Współczesne, popularne fantasy z wampirami w roli głównej atrakcji. Czy może być coś gorszego? Trudno sobie wyobrazić. I nie czepiłbym się tego nawet pięciometrowym bosakiem, ale kumpel miesiąc po miesiącu, nieustannie, że genialne, że cud, miód i orzeszki a na dodatek Led Zeppelin w tle. Złamałem się, niestety.
Czytałem to chyba ze cztery miesiące, może dłużej, zrywami, z rozmaitymi przerwami, cały czas balansując, z jednej strony mając znudzenie i chęć porzucenia w trakcie, z drugiej kumpelskie zobowiązanie i w sumie jakąś tam nadzieję, że ten przeciętniak gdzieś w końcu, metodą masy krytycznej, przerodzi się w coś jakoś tam ponadprzeciętnego. Dotrwałem do końca w ciągłym rozkroku, bo niby nie mogę powiedzieć, że to było totalnie złe i bardzo żałuję, ale gdybym przerwał w jednej trzeciej to nic wielkiego by się nie stało.
- Miejsce akcji bardzo przypomina warhammerowski stary świat, Wampiry najechały Bretonnię i wygrywają.
- Wampiry całkowicie stereotypowe (srebro, poświęcona ziemia, światło słoneczne i inne takie klisze wielokrotnego użytku), dobajone hordami zombie (nikt ich tak nie nazywa, ale mają wszystkie typowe cechy). Zresztą zapożyczeń jest tu mnóstwo, czasem nawet przerysowane są konkretne sceny (np. Han Solo ratujący się od śmierci we wnętrzu tauntauna).
- "Zabili go i uciekł" wzniesione na wyżyny. Bohater ma magiczną cechę pozwalającą błyskawicznie leczyć w zasadzie wszelkie obrażenia, więc otrzymuje setki ran wszelkiego autoramentu, które pozwoliłyby uśmiercić wzmocnioną kompanię wojska i nie robi to na nim wrażenia.
- W zasadzie cała powieść to dziesiątki starć z których bohater wychodzi mniej lub bardziej poharatany by za chwile znów wpaść pod rynnę i powtórzyć zabawę. I tak w kółko.
- Po dziewięciuset stronach "zabili go i uciekł" docieramy do finału, którego nie ma. Wydaje się, że autor w losowym miejscu urąbał siekierką kawałek pasztetowej. W kolejnym tomie opowieść będzie się toczyć dalej jak gdyby nigdy nic.
- Całkowity brak humoru. Jeśli się pojawia, to autor to deklaruje, później bohaterowie deklarują i w końcu czytelnik śmieje się do rozpuku. No dobra, żartowałem. Żadnych żartów. Wszystko tu jest pompatyczne, nastroszone, nadęte, uwznioślone i śmiertelnie poważne niczym zakonnica w trumnie, nomen omen.
- Powieść zawiera mnóstwo pustych dialogów, w czasie których bohaterowie obrzucają się błyskotliwymi szyderstwami klasy "wczesny nastolatek chce zaimponować".
- Tu i tam zgrzyta logika fabuły, ale bez tragedii, również logika świata przedstawionego trzyma się kupy tylko jeśli nie przykładamy zbyt dokładnej suwmiarki. Nie są to wielkie aberracje i raczej nie psują lektury.
- Bohater - rozpięty na schemacie "od zera do bohatera" - jest do kwadratu heroiczny, dramatyczny i tragiczny. Autor z uporem maniaka powtarza nam otwartym tekstem, że to zła szmata bez serca jest, natomiast pokazuje odpowiedzialnego wrażliwca, gotowego do największych poświęceń. Z czasem ta maniera robi się coraz bardziej irytująca.
- Jednym z bardzo istotnych fragmentów jest wiara i religia, ewidentnie skopiowana z chrześcijaństwa tyle, że krzyż zamieniony jest na koło. Autor używa tej silnej paraleli do krytykowania kościoła i religii w naszym świecie. Niestety krytyka ta jest banalna i prymitywna, na dodatek w rzeczywistości powieściowej aspekt ten charakteryzuje się cechami które nie występują w naszej rzeczywistości, w efekcie zaburza to logikę krytyki. Sumując, autor stoi po słusznej stronie mocy, ale pożytek z niego niewielki.
- Warsztatowo rzecz jest w miarę poprawna, jednak ciągnięta na jednej nucie narracja (pamiętajmy o objętości) bardzo często wpędzała mnie w znudzenia. Od czasu do czasu lekka bryza, a poem znów tygodnie flauty.
- Czasem coś tam się autorowi uda.
"Wampirze cesarstwo" to generyczne fantasy, czytadło które zyskałoby na istotnej redukcji objętości. Można to czytać, ale po co? Kolejna część? Zdecydowanie nie.
5/10
Fidel-F2 - 30 Sierpnia 2024, 09:19
Fuga - Wit Szostak
Początek nie zachęcał. Niby wszystko ładnie, jak to u Szostaka. Warsztat perfekt, pięknie napisane, narracja, wszystko tip-top, tyle że to już było, ileż można, nudno się robi. Od mielenia tego samego są tasiemcowe serie fantasy. Ale do czasu. W pewnym momencie zrywa się sympatyczna, ciepła narracja, odkrywamy drugie dno, zaczynamy układać klocki w ostateczną strukturę, tym razem bez niedopowiedzeń i niejasności, chociaż nic nie jest literalnie powiedziane tak a tak. Precyzyjna konstrukcja daje osobne sensy czytanym samodzielnie "Chochołom" i "Dumanowskiemu". "Fuga" czytana samodzielnie jest ułomna, choć nie można powiedzieć, że zupełnie zepsuta, ma swój przekaz, jednak dopiero jako coda całości buduje osobny wszechświat. Wszystkie trzy części układają się w mozaikę, precyzyjną i przemyślaną, dokładającą dodatkowe, całkowicie odrębne znaczenie, tłumaczącą sprzeczności i zgrzyty w poprzednich tomach, rzeczy dla których czytelnik szukał sobie uzasadnień (idąc w jakieś hipotezy SF), a autor nie zamierzał mu pomagać.
Czy ten całościowy pomysł jest wyjątkowy? Nie. Takie rzeczy już były wymyślane. Ale zrobiony jest bardzo pomysłowo i precyzyjnie, jako trzypak pełen jest rozmaitych konotacji, spostrzeżeń i koncepcji, dodatkowo napisany wyjątkowym piórem.
Każdą z tych powieści warto czytać osobno, jednak dopiero wszystkie trzy razem dają pełnię przekazu. Za tę całą konstrukcję zdecydowanie 10/10.
Wysłuchałem w świetnej interpretacji Filipa Kosiora.
Fidel-F2 - 11 Września 2024, 09:58
Opowiadania nominowane do Nagrody im. Janusza A. Zajdla za rok 2023
Sabotaż funkcji celu - Michał Cholewa
Zaczyna się elegancko, w stylu absurdu Chmielewskiej. Gdzieś na pierwszych stronach nawet śmiałem się w głos. Nabijamy się z systemu edukacji, czarnkowej antyedukacji tudzież takich czy innych stereotypów. Niestety, im dalej, tym gorzej. Autor zaczyna się kręcić za własnym ogonem, robi się nudno i nużąco, logika opowiadania przestaje mieć sens, kolejne strony ciągną się, i ciągną, i finalną kropkę witamy z radością i ulgą, że to męczenie buły już się skończyło. Tym większe rozczarowanie, że zapowiadało się świetnie.
5/10
Świerszcze w soli - Agnieszka Hałas
Mity, religie, dylematy moralne i egzystencjalne rozmaitych pseudobóstw. I wszystko nie dość, że mało odkrywcze to w koszmarnie sztywnym stylu. Męcząca klucha.
3/10
Siedem wrót ki-gal - Kamila Regel
I znowu mitologia, wykorzystana z jakimś tam pomysłem, choć trochę naciąganym, ale całe to opowiadanie sprawia na mnie wrażenie konspektu, nad którym należałoby popracować i rozbudować. Bez zachwytu ale ok, dodatkowy plusik za Sumer.
6,5/10
Było warto - Istvan Vizvary
Daleko posunięty posthumanizm, narracja wymaga skupienia, opowiadanie trudne natężeniem nieznanego, dukajowe w duchu, a w sednie pyta o to samo co zawsze, gdzie leży sens.
7,5/10
Fidel-F2 - 12 Września 2024, 09:23
Człowiek z ołowiem w brzuchu - Jean-François Parot
Kryminał noir w czasach panowania Ludwika XVI. Przede wszystkim to kryminał i powieść obyczajowa, a potem odrobina płaszcza i szpady. Silny akcent położony jest na realizm. Czuć biedę, brud i bardzo wyraźne dysproporcje między warstwą posiadaczy a spauperyzowanym ludem, choć ten brutalizm rzeczywistości jest zdecydowanie łagodniejszy niż np. w powieściach Niklasa Natt och Dag. I choć realia bytowania, a szerzej tło społeczne przedstawiane są drobiazgowo, z pieczołowitością, to autor nie ustrzegł się (albo może to celowe) pewnych ahistoryczności. Nie robi to jednak opowieści wielkiej krzywdy.
Postacie narysowane są z pietyzmem, gdy trzeba widzimy rozwój, zdarzenia wpływają na zachowanie bohaterów. Autor pochyla się nad człowiekiem i uzasadnia jego postępowanie nie bezrozumną, niczym nieumocowaną, potrzebą czynienia zła, lecz koniecznością walki z opresyjną rzeczywistością czy czysto ludzkimi potrzebami. Narracja prowadzona jest w sposób stonowany, z mroczną przyprawą, niewiele tu humoru.
Jeśli komuś przypadł do gustu pierwszy tom przygód Nicolasa Le Floch, z pewnością i tym razem będzie usatysfakcjonowany. Prywatnie postawiłbym ten tom oczko wyżej niż poprzedni.
7/10
Fidel-F2 - 13 Września 2024, 07:29
Srebrzysty blask - Urszula Soja
Kryminał w starożytnym Rzymie. Przesłuchałem jaki tam fragment na Storytelu. Żenujący warsztat. Szkoda życia. Zdanie na okładce powinno być wystraczającym ostrzeżeniem.
1/10
Fidel-F2 - 13 Września 2024, 08:45
Mętna woda - Ian Rankin
Drugi tom kryminalnej serii z inspektorem Rebusem w roli głównej. Nic odkrywczego, ale zdecydowanie lepiej niż w pierwszej odsłonie. Rebus dalej jest najbardziej ludzkim (w sensie widzę w nim człowieka, a nie postać literacką) detektywem ze wszystkich mi znanych (no może Cormoran Strike jest podobny w tej materii), tło gra przyzwoicie, a zagadka jest zupełnie wporzo i jej rozwiązanie również.
Pozycja niczego nie urywa, ale też nie epatuje nieudolnością, głównego bohatera da się polubić. Przyjemne czytadło.
6,5/10
gorat - 14 Września 2024, 01:16
Fidel-F2 napisał/a | Żenujący warsztat. Szkoda życia. Zdanie na okładce powinno być wystraczającym ostrzeżeniem. |
Wydawnictwo nie odstraszyło? Szacun, ja bym się nie podjął już za samo N oraz R.
Fidel-F2 - 17 Września 2024, 08:21
Niewiele ryzykowałem. Słuchałem na Storytelu. Parę razy już się zdarzyło zaczepić kompletnie nieznanych mi autorów i trafić na ciekawe rzeczy.
Fidel-F2 - 17 Września 2024, 08:33
Relacja z pierwszej ręki - Janusz A. Zajdel
Zbiór prehistorycznych już dziś opowiadań i jest tak jak się spodziewałem, albo może odrobinę lepiej. Zdecydowanie czuć, że to rzeczy stare, Zajdel nie błysnął futurystycznymi przewidywaniami w zasadzie na żadnej płaszczyźnie. Ani gadżetów, ani technologii ani zmian społecznych. Czasem coś tam się trafia, ale raczej na zasadzie ślepej kury i ziarna. Również narrację i język czuć myszami, ale wciąż spokojnie można to czytać. Trafiły się dwie perełki, sporo całkowitych średniaków broniących się zazwyczaj pomysłem i niczym więcej, no i parę rzeczy których lepiej było nie pisać, podobnie z czytaniem.
Wysłuchałem w przyzwoitej interpretacji Leszka Filipowicza.
6/10
Fidel-F2 - 18 Września 2024, 10:44
Żniwa zła - Robert Galbraith
Nie będę się specjalnie powtarzał, kto chce może zajrzeć do moich opinii dotyczących wcześniejszych tomów serii. Trzecia odsłona zawiera w zasadzie wszystkie elementy które znaleźliśmy w poprzednich. I na dodatek, w moim odczuciu, poukładane jest to jeszcze lepiej, a seria z Cormoranem deklasuje wszelką konkurencję.
Dodatkowa uwaga - autor(ka) doskonale portretuje brytyjskie "doły" społeczne. Doły niekoniecznie w negatywnym rozumieniu, ale też nie wykluczając tego pojmowania. I ogólniej rzecz ujmując, seria skręca mocno w stronę "obyczajową", ale w dobrym pojmowaniu i świetnym wykonaniu. Budowanie tła, drobnych historii, kreacja postaci (jedna z najlepszych w historii literatury), obrazowanie rozmaitych środowisk (amputacje) czy problemów społecznych (pedofilia, byli wojskowi z psychiką po walkach, itp.) - to wszystko robi rewelacyjną robotę.
Jedyny aspekt który mi zgrzytnął, to płaszczyzna uczuciowa na styku Cormoran-Robin-Matthew. O ile przez poprzednie tomy i większość trzeciego, wątek był prowadzony bez zastrzeżeń, tak finalizacja i sama końcówka mnie rozczarowały. Zapachniało tanim cliffhangerem.
Bez pośpiechu, ale kiedyś pokontynuuję.
9/10
Fidel-F2 - 19 Września 2024, 09:28
Noc szpilek - Santiago Roncagliolo
Szkoła. Młodziaki z buzującymi hormonami. Nauczycielka, zgorzkniała, wredna sekutnica. Od przypadku do przypadku, trajektorie ich życia przecinają się w pechowy sposób, dochodzi do tragedii. Patrzymy na to oczami różnych bohaterów, pod różnymi kątami. Powoli poznajemy historię każdego z nich, skupiamy się głównie na problemach i traumach, widzimy czemu znaleźli się w tym miejscu, w tej chwili. Widzimy, że wszyscy są winni, a jednocześnie również wszyscy w jakiś sposób niewinni. Powieść przestrzega przed łatwymi osądami. Poza tym mamy tu krytyczne spojrzenie na historię Peru, a szerzej świata południowoamerykańskiego, konstelacje społeczne, politykę, religię. Wszystko to, z punktu widzenia trzeźwego umysłu, przybiera cechy absurdu i jest zwyczajnie nieludzkie.
Literatura to z jednej strony młodziakowa, bohaterami są nastolatki, obserwujemy głównie ich przeżycia, jednak w szerszym aspekcie jest to literatura bardzo dorosła.
Trochę tu niespodziankowych zagrywek, które zwykle widujemy w filmach Tarantino, a z drugiej strony wydaje się, że gdzieś w centralnych obszarach autor odrobinę przeciąga i przynudza.
Jedyny, konkretny, aspekt, który mi tu jakoś przeszkadzał, rzecz typowa w tego rodzaju powieściach (np. w "Madame" Libery doprowadzona do ekstremum), to przedstawianie niedorosłych bohaterów w sposób zbyt dorosły. Roncagliolo próbował panować nad tym aspektem, jednak nie ustrzegł się całkowicie tej rysy konstrukcyjnej.
Pozycja napisana eleganckim warsztatem, dobrze skonstruowana, skupiona na bohaterach. Niekoniecznie wybitna, ale solidna, dobra lektura. I żaden thriller, obyczajówka.
7,5/10
|
|
|