Konwenty dawno minione - [27-30 sierpnia] POLCON 2009 [Łódź]
mBiko - 14 Września 2009, 18:45
Śledczy to sprawdzą. Jeżeli to prawda, sprawiedliwość zostanie niezwłocznie wymierzona.
gudrun - 14 Września 2009, 19:48
Ej, ale ten smok to jest dzieło mojej Dzidzi! I w dodatku dostała za niego pierwszą nagrodę od starwarsowców
Podpisz proszę prawidłowo, mBiko.
merula - 14 Września 2009, 20:25
zdolna Dzidzia
mBiko - 14 Września 2009, 23:07
Smok został przemianowany, acz nieznacznie.
gudrun - 15 Września 2009, 19:51
Dziękuję!
mBiko - 15 Września 2009, 20:39
Swoją drogą, jaką moc musiał mieć w sobie skoro przyciągnął mój obiektyw.
mBiko - 14 Października 2009, 22:11
Lekko opóźnionej relacji ciąg dalszy.
Dzień trzeci.
Dla odmiany sobota rozpoczęła się istnym oberwaniem chmury. Akurat w czasie kiedy próbowaliśmy z merulą przemieścić się na konwent, Łódź zalewały potoki wody. Niby czasami to się zdarza wszystkim obiektom pływającym, ale zdecydowanie nie poprawiło to mojego samopoczucia. Jeszcze tylko chwila na przywitanie się z automatem do kawy (zaczął się uśmiechać na mój widok) i można było przystąpić do zajęć.
Bohaterem poranka był Rafał Kosik. Dzięki prowadzącemu spotkanie Ostremu, dowiedzieliśmy się jak Rafał się nazywa, oraz, że umie pisać, a nawet, o zgrozo, czytać. Poza tymi fundamentalnymi dla kosikologii kwestiami mieliśmy możliwość zapoznać się z pewnymi tajnikami warsztatu autora oraz kilkoma anegdotami związanymi z jego książkami. Pojawiło się również kilka drobnych, naprawdę drobnych informacji na temat postępów w realizacji filmu na podstawie “Felixa, Neta i Niki”, oraz tradycyjnych w takich wypadkach informacji o planach wydawniczych.
Chwila na wymianę kubka na pełny kawy i jedziemy dalej. Sam nie wiem, co skłoniło mnie do udziału w spotkaniu z wydawnictwem Runa, gdyż kwestie związane z ewentualnym debiutem książkowym raczej mnie nie interesują, ale post factum widzę, że bardzo bym żałował, gdybym je sobie odpuścił. W sposób niezwykle rzeczowy, a zarazem lekki i zabawny przedstawiono słuchaczom wszystkie najważniejsze grzechy początkujących pisarzy popełniane na starcie współpracy z wydawcą. Bogato przeplatane przykładami z życia, choć bez ujawniania szczegółów, opowieści co chwilę powodowały gromkie salwy śmiechu na sali. Zauważyć należy, że, sądząc po nadzwyczajnej frekwencji, temat trafił w zainteresowanie sporej części uczestników Polconu. Nie zdradzę chyba żadnej tajemnicy jeżeli powiem, że oprócz dużej rzeszy młodych osób można tam było dostrzec twarze kilku osób, które debiut mają już za sobą, a przysłuchiwały się z głębokim zainteresowaniem. Mam nadzieję na wiele ciekawych tytułów, które pojawią się niebawem w wyniku tego spotkania.
W ramach próby złapania chwili oddechu po raz kolejny udałem się do gamesroomu, gdzie najpierw z dużym powodzeniem przekopałem kilka pudeł z antykwarycznymi ciekawostkami, a później wraz z Robertem Wegnerm pozachwycałem się figurkami do Warhammera. Oprócz tego można było poobserwować wszelkiego typu graczy. Reprezentowane były zarówno gry komputerowe, karcianki jak i planszówki. Dużym zainteresowaniem cieszyły się również łamigłówki, ale na ten temat więcej mogą powiedzieć gudrun i merula.
Licznie stawili się na spotkaniu autorskim miłośnicy Feliksa W. Kresa, który, jak zwykle zresztą, zaprezentował się jako znakomity gawędziarz. Swobodnie przechodząc z tematu na temat szacowny gość zaprezentował zarówno swoją twarz jako pisarza, jak i publicysty. Pojawiło się dosyć oczywiste w świetle wznowienia “Księgi całości” pytanie o jej zakończenie i, przy ogólnej radości, otrzymaliśmy zapewnienie, że jednak będzie. Otrzymaliśmy również garść opowieści
o genezie niektórych ilustracji do cyklu, o wpływie Klubu Tfurców na powstanie “Galerii złamanych piór” i o zdrowym stosunku autora do własnej twórczości. Pomimo kilkukrotnych deklaracji, że jako emeryt zmierza pisać wyłącznie dla przyjemności, autor ujawnił część swoich planów wydawniczych, nie precyzując niestety terminów .
Po przerwie na obiad postanowiłem poszukać odpowiedzi na pytanie: fantastyka ambitna czy rozrywkowa? Pod kierunkiem Michała Cetnarowskiego zastanawiali się nad tym zagadnieniem dr Natalia Lemann, Jacek Dukaj, Paweł Majka, Andrzej Miszczak i Czarek Zbierzchowski. Oczywiście rozwiązanie tego dylematu nie mogło zostać znalezione w ciągu godziny, ale przynajmniej zaistniały jakieś podwaliny do kolejnych rozważań i dyskusji. Cieszy, że po te zagadnienia zaczynają coraz śmielej sięgać środowiska naukowe, martwi, że nie wszyscy obecni autorzy, kojarzeni właśnie z nową, ambitną polską fantastyką, mieli ochotę lub odwagę aby zabrać głos w dyskusji.
Następnym punktem programu było jedno z przyjemniejszych dla mnie wydarzeń, czyli spotkanie forumowiczów. Pomimo ogromu atrakcji i bardzo napiętego harmonogramu udało się nam wykroić dwie godzinki, podczas których w miarę swoich możliwości i chęci każdy mógł nas odwiedzić. Chyba wszyscy znaleźli chwilę żeby posiedzieć z nami lub w naszym pobliżu. Okazaliśmy się na tyle atrakcyjnym towarzystwem, że do wymiany myśli i wrażeń przyłączały się również osoby nie związane z naszym forum. Nie daje mi spokoju jedynie fakt, że jakimś cudem gudrun, chyba jako jedyna, uniknęła uwiecznienia moim aparatem.
Po tym jakże radosnym i przyjemnym spotkaniu nastąpiła największa atrakcja wieczoru: Gala Zajdlowa. Po zamieszaniu związanym z bardzo uciążliwym w moim mniemaniu przeniesieniu tego punktu programu do zupełnie innego budynku (kilkuminutowy spacer) napięcie zaczęło wzrastać. Lekko podenerwowani, nominowani zbierali się w pierwszym rzędzie, podczas gdy prowadzący przedstawiali organizatorów i gości. Jako przedsmak dalszych emocji zafundowano nam wręczenie ESFS Encouragement Award. Krzysztofowi Piskorskiemu , rozdanie smoków fandomu, oraz projekcję filmu “Tam i z powrotem” w reżyserii Michała Baczunia, a opartego na motywach opowiadania Janusza A. Zajdla. Nie będę się zbytnio rozpisywał na temat samego rozdania nagród, emocje z tym związane lepiej będą widoczne na zdjęciach, a i tak wszyscy już wszystko wiedzą. Na zakończenie gali zostaliśmy jeszcze zaproszeni do Cieszyna i... koniec, nastąpiło oficjalne zamknięcie Polconu.
Nie zrażeni tym faktem postanowiliśmy zorganizować jeszcze kilka punktów programu, tym razem bardzo mocno uzależnionych od indywidualnych predyspozycji każdego z uczestników. O ile mi wiadomo, niektóre z nich trwały do samego rana.
Garść dowodów rzeczowych
Gwiazdy wieczoru
mBiko - 14 Października 2009, 22:21
Dzień czwarty.
Niestety był to dzień pożegnań, już od rana czułem atmosferę rozstania i brak coraz większej ilości osób, które widywałem przez ostatnie dni.
Naprawdę nie wiem jakim cudem stawili się na spotkaniu “Powergraphu” Kasia i Rafał Kosikowie oraz Michał Cetnarowski wspierani dzielnie przez grupę autorów związanych z wydawnictwem. Swoją drogą nie bardzo wiem jakim cudem ja sam na nie dotarłem, ale mniejsza z tym. W bardzo miłej, wręcz rodzinnej atmosferze mogliśmy powspominać dotychczasowe sukcesy, posłuchać o planach na bliższą i dalszą przyszłość i zastanowić się jaką rolę pełni i chce pełnić wydawnictwo na polskim rynku. Wszystkie te dociekania poparte były wypowiedziami obecnych na spotkaniu autorów, stawianych do raportu przez Kasię. Na koniec udało się jeszcze zagonić wszystkich do rodzinnej fotografii, po czym nastąpiła kolejna fala pożegnań.
Ostatnią odsłoną projektu “Zwrotnice czasu” było spotkanie ze znanym tłumaczem i publicystą Lechem Jęczmykiem. W duchu znanym z cyklu “Nowe średniowiecze” pan Lech przedstawiał swoje koncepcje dotyczące czasu, punktów węzłowych w historii oraz roli cywilizacji zachodniej w dzisiejszym świecie, w odniesieniu do zmian jakie w niej zaszły w poprzednim wieku. Zastanawialiśmy się również jak wiele jeszcze tajemnic skrywają archiwa wschodniej i zachodniej Europy.
Cóż jeszcze? Pożegnania, chwila poświęcona Annie Brzezińskiej i przedstawianej przez nią kwestii strachu w średniowieczu przerwana kolejnymi rozstaniami, trochę na deser i z rozpędu spotkanie ociekające seksem, niestety tylko tym w fantastyce i... koniec. Koniec w moich oczach miał postać upychanych przez Marcina Przybyłka w samochodzie meruli i gorima, ostatnich uścisków i życzeń spokojnej drogi.
A jaki był efekt tegorocznego Polconu? Ocenić mogę tylko i wyłącznie z mojego prywatnego punktu widzenia. Pierwsze wrażenie to oczywiście ogromne zmęczenie, ale zmęczenie okraszone olbrzymią satysfakcją. Przede wszystkim, nawiązałem wiele niezwykle miłych i ciekawych znajomości, spotkałem wspaniałych ludzi, znanych mi wcześniej jedynie z sieci lub z ich twórczości, olbrzymia radość z sukcesu Rafała Kosika oraz to, że przez cztery dni poświęcałem się mojej pasji w towarzystwie podobnych mi wariatów. Dodam jeszcze, że pomimo pewnych wpadek organizacyjnych chyba tylko jeden jedyny punkt programu z tych, w których brałem udział, nie do końca spełnił moje oczekiwania.
Jeżeli los na to pozwoli bardzo chętnie wybiorę się w przyszłym roku do Cieszyna.
Resztki magnackiej fortuny
|
|
|