To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Pisanie a zarabianie

gorat - 10 Marca 2009, 08:39

Moja pierwsza myśl: gry nie dadzą rady być zastępnikiem - kasjerzy nie pozwolą wyjść poza minimum przyzwoitości, a ostatnio coraz częściej słychać narzekania, że fabuły w nawet dużych produkcjach jest na marną nowelkę.
NURS - 10 Marca 2009, 09:55

A zadałeś sobie pytanie, dla kogo one nie bedą zastepnikiem?
Bo ja o tym myślałem i jestem pewien, ze dzisiaj dla 99% młodych ludzi gra już zastępuje czytanie. Na spółkę z filmem.

MOFFISS - 10 Marca 2009, 10:47

NURS napisał/a
A zadałeś sobie pytanie, dla kogo one nie bedą zastepnikiem?
Bo ja o tym myślałem i jestem pewien, ze dzisiaj dla 99% młodych ludzi gra już zastępuje czytanie. Na spółkę z filmem.


Przypomina mi się lament, kiedy wprowadzono radio do powszechnego uzytku. Pojawiały się podobne głosy. A pamiętacie co się zdarzyło w trakcie emisji Wojny Światów?

Trochę mnie bawi święte oburzenie - jakie gry? książka ponad wszystko!!!
Pamietajmy, że to to jest tylko środek wyrazu, narzędzie, którym twórcy wyrażają siebie.

Zaś pisarstwo rozumiane jako profesjonalny warsztat językowy będzie schodził do lamusa. Podobnie jak kiedyś umiejętność kaligrafowania. Przyszłość należy do wizjonerów o nieograniczonej wyobraźni, wspomaganych generatorami światów. Przecież juz teraz są powszechnie dostępne silniki graficzne, przy pomocy których skraca się czas wytworzenia nowej gry. Zaś efektem końcowym nie są pikselowate obrazki rodem ze spectrum czy atari. Producenci gier często stosują prostą taktykę wobec swoich odbiorców - proszą ich o testowanie i wymyślanie fabuły. Jaki z tego wniosek? Wydaje się mocno prawdopodobne, że twórczość literacka ewoluuje w kierunku interaktywnej, powszechnie dostępnej opowieści w formie elektronicznego obrazu i dźwięku. Prawdopodobnie, gdy nastanie wszechobecna trójwymiarowość, gra stanie się bezapelacyjnym zwycięzcą w zawodach o palmę pierwszeństwa.

dalambert - 10 Marca 2009, 11:44

MOFFISS napisał/a
Zaś pisarstwo rozumiane jako profesjonalny warsztat językowy będzie schodził do lamusa

Czy to wyznaco co przedpisor prupunuje i prekogimuje niełogranicono elaboracje ejakulacji tfórczoextraordujujących wizjno wobraźność awotra wtryszcznej powieści :twisted:

NURS - 10 Marca 2009, 11:57

prawdą jest, ze w ciągu ostatnich trzydziestu lat język drukowalny strasznie podziwniał.
xan4 - 10 Marca 2009, 11:59

próbują coraz większych udziwnień, aby jakoś zajaśnieć na tle tłumu, z reguły niestety to próby bardzo nieudane.
Pucek - 10 Marca 2009, 12:09

Też już z różnych stron słyszałam, że epoka kultury pisanej przemija. Obrazki łatwiej i szybciej można przyswoić . A że teraz są ruchome i gadają - ha, to i lepiej wciągają. Ale spokojnie, amatorzy książek jeszcze nie wymarli.
hrabek - 10 Marca 2009, 12:13

Taa... ja slyszalem, ze skoro jest telewizja to po co gazety. A wczesniej, ze nikt nie bedzie do kina chodzil, bo ma telewizor. Pozniej jak byl internet, to to samo mowili o gazetach i o ksiazkach. A jakos nie widze, zeby ksiazki cieszyly sie mniejsza popularnoscia - w sensie ilosci tytulow. Jak wyglada sprzedaz w porownaniu z tym co bylo np. 20 albo 50 lat temu nie mowie, bo nie mam zadnych danych.
Pucek - 10 Marca 2009, 12:25

"Dzieła Lenina" wydawane w 100.000 egzemplarzy. Nie szło nie kupić.
A poważniej - 50 lat temu nie było wielu dzisiejszych nośników informacji ( i czego tam jeszcze ). Głównie książki tę rolę spełniały.
Inne tytuły, inne wytyczne.

Rafał - 10 Marca 2009, 12:26

Ale z drugiej strony kiedyś tez mówili po co te kosy jak mamy sierpy. Czytelnictwo spadło, siadło i się chyba nie odbiło, ale to się już stało.
MOFFISS - 10 Marca 2009, 13:39

a propos, ktoś oprócz Sapkowskiego zarobił coś na pisaniu dla wydawcy gier?
dalambert - 10 Marca 2009, 13:44

MOFFISS, nie wiem czy zarobili, w portfel im nie zaglądam, ale była znakomita gra "Dzikie pola - Jacek Komuda + Jurewicz & co , za darmo tego nie robili a wydane było pięknie + dodatki :!:
A a'propos dzieł Lenina to jeden z tomów dzieł "Wielkiego Językoznawcy" wyszedl w nakladzie 3 000 000/ sł. trzy miliony/, bo przy kierowniu do druku ktoś się o ZERO rypnął .
Tego się już nawet w latach pięćdziesiątych w rynek upchnąć nie dało i te parę milionów , twrdo oprawnych egzemplarzy, gniło potem przez lata w klasztorze w Lubiążu!/ps przez jakie ż Lubiąż pisać ni pamietam/ bo nikt się tego guana na przemiał skierować nie ośmielił :wink: ;P:

MOFFISS - 10 Marca 2009, 13:49

zawsze można porównać :)
NURS - 10 Marca 2009, 15:35

Drzewiński - Zabawa w strzelanego, KAW - 150 tyś nakładu, poszło jak swieże bułeczki.
MOFFISS - 10 Marca 2009, 16:54

hm...rozumiem, że miałeś na myśli jakiś wybitny przykład?
NURS - 10 Marca 2009, 18:25

Nie, to była norma w tamtej serii. "Fantastyka" też się sprzedawała w podobnych nakładach.
Patrząc w skali trzydziestu lat czytelnictwo dramatycznie spadło. dość powiedzieć, ze w latach dziewięćdziesiątych, kiedy miałem hurtownie Ambera, przepuszczaliśmy przez magazyn nawet po 50 tyś danego tytułu. I to w wielu przypadkach. Pierwsze Conany z czarnej serii szły w nakładach 50tyś. I schodziły do czysta.

xan4 - 10 Marca 2009, 18:31

Drzewiński na dodatek był jeszcze wydany w tym absurdalnym formacie A4. Fantastyka w tamtych czasach była wydawana w nakładzie 100 lub 150 tysięcy, a parę numerów nawet 200 tysięcy z tego co pamiętam. Seria z dżdżownicą to było stale 100 tysięcy lub czasami więcej, Iskry, Czytelnik z reguły 50 lub 30 tys, i wszystko było spod lady sprzedawane, ale trzeba też przyznać, że ilościowo to tych książek było o wiele mniej, ale na odmianę jakościowo...
dalambert - 10 Marca 2009, 19:22

NURS, Ty siedzisz w interesie nie wiesz czasem ILE ŁĄCZNIE ksiażek się sprzedaje w Polsce w ciągu roku teraz :?:
MOFFISS - 10 Marca 2009, 19:43

Pytanie z innej beczki: ile kosztuje tłumaczenie (od słowa czy też od strony) z angielskiego na polski i odwrotnie? Oczywiście, myślałem o opowiadaniach lub/i powieściach sf. To też kawał pisarskiej roboty...czyż nie?
dalambert - 10 Marca 2009, 20:23

MOFFISS, nie sądzisz, ze może to zalezeć, od takich drobiazgów jak:
Kto, :!:
Co, :!:
i dla KOGO :!:
tłumaczy, za komuny miałeś prawo autorskie w którym byl cennik usług artystycznych, a dziś jest wolna amerykannka, op pardon rynek :mrgreen:
inaczej bierze Andrzej Polkowski za "Harry Pottera" a zupełnie inaczej Eulalia Malinowska za Jonhy Pipercorn'a :wink:

Witchma - 10 Marca 2009, 21:24

MOFFISS, powchodź na strony biur tłumaczeń i zobacz. A jeśli chodzi o literackie, to na stronie Red Horse'a masz przykład :)
Hubert - 10 Marca 2009, 21:34

MOFFISS napisał/a
proszą ich o testowanie i wymyślanie fabuły. Jaki z tego wniosek?


Że w większości przypadków twórcom brakuje wyobraźni. I muszą zdawać się na wyobraźnię fanów.

A co do statystyk. Porównajmy. Bestsellerowy Fallout 3 rozszedł się w około 6-7 milionach egzemplarzy. Word of Warcraft - cosik z 10 milionów egzemplarzy. Są to twory sporych firm, sztabu ludzi, produkty, które miały potężne kampanie reklamowe.
Cień Wiatru Zafona przez dwa lata rozszedł się w 14 milionach egzemplarzy w czasie krótszym niż WoW.

NURS - 10 Marca 2009, 21:39

dalambert napisał/a
NURS, Ty siedzisz w interesie nie wiesz czasem ILE ŁĄCZNIE ksiażek się sprzedaje w Polsce w ciągu roku teraz :?:


wiem.
Były dane w sieci za 2007 rok chyba. W sumie niby nie spadła globalna ilośc, ale zdaje się wliczyli do tego podręczniki.

dalambert - 10 Marca 2009, 21:51

NURS, to podaj - bo to dopiero pokazuje "głębokosć" rynku, acz jeżeli są w tym podręczniki to trzeba sporą poprawkę brać .
NURS - 10 Marca 2009, 22:01

musiałbym szukać, a nie bardzo mam czas. wyborcza to drukowała, dość szokujace to było, przyznam. w głównym nurcie podawali wyniki, wiele książek odtrąbionych sukcesami miało poniżej 1k sprzedaży. a 3-4 to byłu jakieś mega zachwyty - oczywiście nie mówimy tutaj o medialnych hitach, bo to inna bajka.
Zresztą czym innym sprzedaż a czym innym czytanie. Na przykładzie Browna wiem, ze przynajmniej 3 na 5 osob kupowały Leonarda, zeby miec a nie czytać :-)

MOFFISS - 10 Marca 2009, 22:08

Sosnechristo napisał/a

A co do statystyk. Porównajmy. Bestsellerowy Fallout 3 rozszedł się w około 6-7 milionach egzemplarzy. Word of Warcraft - cosik z 10 milionów egzemplarzy. Są to twory sporych firm, sztabu ludzi, produkty, które miały potężne kampanie reklamowe.
Cień Wiatru Zafona przez dwa lata rozszedł się w 14 milionach egzemplarzy w czasie krótszym niż WoW.



hehe, weź poprawkę, że za sieciówkę płacisz abonament miesięczny, taki WoW dla przykładu - 10m graczy x 10 US$ miesięcznie

Hubert - 10 Marca 2009, 22:13

Ale zysk rozchodzi się na kilkadziesiąt/kilkaset osób odpowiedzialnych za grę + dystrybutorzy/marże + utrzymanie serwerów.
A tu droga jest krótsza. pisarz + wydawca + dystrybutor. A tantiemy wpadają do jednej kieszeni, nie kilkuset. Nawet jeśli zysk jest znacznie mniejszy, to i tak pan Zafon powinien się cieszyć z cyferek na koncie - czego mu szczerze życzę.

Ozzborn - 10 Marca 2009, 23:29

Witchma napisał/a
A jeśli chodzi o literackie, to na stronie Red Horse'a masz przykład

To nie można tak było od razu? ;) Dla studenciaka to całkiem nie do pogardzenia pieniądz, ciekawe czy chociaż próbkę do tłumaczenia mi przyślą ;P:

A jeśli chodzi o moje zdanie w dyskusji to powołam się na przykład płyt winylowych, niegdyś o statusie takim jak dziś cedeki czy diwidi w erze kaset magnetofonowych i potem cedeków jakby zepchnięte do lamusa, a dziś za sprawą muzyków, upraszczając, "skreczujących" (ale nie tylko) stały się towarem pożądanym, elitarnym i kolekcjonerskim. I to nie tylko, a może nawet najmniej te stare. Osobiście trzymałem w rękach winylowe edycje albumów z ostatnich może 3-4lat warte obecnie 400-600 zet. Więc ja bym się zastanowił czy być może taka "elitaryzacja" nie nastąpi w literaturze, a konkretniej papierowych książkach. Osobiście nie wyobrażam sobie świata bez książki papierowej - czytanie z monitora potwornie mnie męczy, a i nie ma w tym tylu pozytywnych wrażeń związanych z zapachem, ciężarem i fakturą książki. Co by się nie działo ja w swoich dzieciach (jesli jakieś się zdarzą :wink: ) miłość do książek zaszczepię, a po znajomych widzę, że da się. Ich synek ma dopiero 7 lat, a pochłania najmniej 2-3 dziecięce pozycje miesięcznie - sam :!: A jeszcze rodzice czytają jemu i siostrzyczce na dobranoc. :mrgreen:

Piech - 11 Marca 2009, 00:35

Sprzedaż książek nie jest tożsama z czytelnictwem. Za PRL-u był popyt na książki, bo był popyt na wszystko. Ludzie, których trudno zaliczyć do miłośników wiedzy i literatury stali po encyklopedie, słowniki, serie wydawnicze beletrystyki, praktycznie wszystko oprócz owych dzieł Lenina. Do dziś w wielu domach stoją te książki nie czytane, pewnie ani razu nie otwarte. Lepiej było mieć choćby książkę niż trzymać nic niewarte pieniądze.
mad - 11 Marca 2009, 01:51

Zgadzam się z Piechem. Oczywiście nie wierzę w masowe czytelnictwo, tutaj nawet Harry Potter nie pomógł :wink: , ale z drugiej strony "elitaryzacja" to trochę za dużo powiedziane. Ozzborn, podzielam Twoją wiarę. Książka papierowa nie umrze i już!


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group