To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Księgozbiory

mBiko - 12 Grudnia 2009, 16:03

Ja z wyszukiwania automatycznego zrezygnowałem. Nowości nie wchodziły prawie nigdy.
Adon - 12 Grudnia 2009, 16:06

A z jakiego softu i bazdy danych korzystasz? Mi Book Collector specjalnie nie zająkuje się z nowościami.
mBiko - 12 Grudnia 2009, 16:12

vbbooks, a dane ciągnie z GoogleBooks.
Adon - 12 Grudnia 2009, 16:26

No to przerzuć się na Book Collectora. ;) W sumie nie wiem, z jakiej biblioteki ciągnie on dane teraz, bo w aktualnej wersji wyłączona jest opcja wyboru baz danych do przeszukiwania (!), wcześniej jednak sporo ich było do wyboru. Ważne jest jednak, że jest skuteczne owo wyszukiwanie.
mBiko - 12 Grudnia 2009, 17:06

Tyle, że do wprowadzenia zostało mi mniej niż 1/3 pozycji. Cyba mi się nie chce zaczynać od nowa.
Adon - 12 Grudnia 2009, 18:32

Przekonwertuj format i zaimportuj do nowego softu. ;]
mBiko - 12 Grudnia 2009, 23:27

Się zobaczy. Najpierw muszę popatrzeć na Collectora, czy w ogóle mi pasuje.
ilcattivo13 - 13 Grudnia 2009, 00:42

Ja używam polskiego programu "Bibliotekarz. NET". Chodzi pod każdą Windozą (no, może oprócz 3.xx) i na (prawie) każdym sprzęcie. I nie trzeba mieć podłączonej sieci.
Ellaine - 13 Grudnia 2009, 11:03

Hm... patrząc na te liczby, które podajecie, to ja się mogę schować z moją skromną (i to raczej niecałą) setką. To znaczy nie wiem czy nie przekroczyłam tej magicznej liczby, bo nie liczyłam dokładnie :) W każdym razie ta (powiedzmy, że) setka to są książki moje i tylko moje. W większości nie kupione przeze mnie tylko dane mi przez rodziców (słowniki, lektury, itp.), wyproszone u rodziców (parę powieści i inne), podarowane z różnych okazji (a nawet bez okazji), albo rzeczywiście zakupione przeze mnie.
Fantastyki w tym nie ma specjalnie wiele, myślę, że to jest mniej niż połowa. Jakaś 1/3, tak na oko licząc.

A w ogólno-domowym księgozbiorze (nie licząc mojego) to będzie może z 300? Może mniej nawet. Jak mówiłam - nie liczyłam dokładnie. :) W każdym razie było więcej, ale jak siostra wyszła za mąż to przy okazji pozabierała i swoje książki :)) Ale w tym domowym zbiorze też znalazłaby się fantastyka, znaczy się... to chyba jedynie parę książek Lema, za które od dłuższego czasu próbuję się zabrać.

Generalnie, gdybym kupowała wszystkie książki, które czytałam to mój zbiór byłby dużo, dużo większy :)) Ale póki co moją potrzebę czytania zaspokaja nieodległa filia biblioteki miejskiej :) Zresztą w trakcie roku akademickiego czasowo zawsze przebywa u mnie ok. 10-15 książek nadprogramowych z 3-4 bibliotek :)) (oczywiście, niekoniecznie jest to fantastyka ;) )

ilcattivo13 - 13 Grudnia 2009, 12:37

Dziesięć lat temu też miałem raptem za sto książek. Ale cotygodniowe dojazdy na studia, praca (i płaca) oraz miejsce do trzymania książek czynią cuda. I nałóg, ofkors :wink:
Witchma - 13 Grudnia 2009, 12:39

ilcattivo13 napisał/a
I nałóg, ofkors :wink:


A fuj, nie używajmy takich mocnych słów ;P:

ilcattivo13 - 13 Grudnia 2009, 12:54

<waląc się dłonią w czoło> Sango noche da fulla menda! Chciałem napisać "zboczenie" :mrgreen:
Ellaine - 13 Grudnia 2009, 12:58

ilcattivo13 napisał/a
Dziesięć lat temu też miałem raptem za sto książek.

Cóż, może za dziesięć lat będę mieć więcej książek... Właściwie to duża część książek z mojego zbioru pochodzi z ostatnich 3-4 lat. Wcześniej trudno było mi przekonać starsze rodzeństwo, że najlepszym prezentem dla mnie nie jest kolejny kurzołap czy kubek, tylko książka :D poza tym Luby często mi książki kupuje (i vice verso, poniekąd...).

ilcattivo13 - 13 Grudnia 2009, 13:01

Ja już od dawna mówię rodzinie - "Chcecie mi zrobić prezent? Dajcie kasę - ja już sobie kupię coś, co mi się przyda".
Bo jak już dostanę książkę, to prawie zawsze taką, że nawet jej nie palę, bo żal mi kozy.

Ellaine - 13 Grudnia 2009, 13:04

E tam. Wystarczy powiedzieć jaką się chce książkę... Albo wystarczająco długo i często przed okazją, w której spodziewamy się prezentów, mówić domniemanym darczyńcom: niedługo ma wyjść... niedawno wyszła... a wiesz, że jest taka... ;) W końcu się domyślą, o co chodzi... Gorzej, jak się nie domyślą xD
ilcattivo13 - 13 Grudnia 2009, 13:08

albo wchodząc do księgarni wpadną na jakiś "świetny pomysł". Bo w moim przypadku tak się z reguły kończy i potem na strychu ląduje kolejny poradnik biznesu albo album przyrodniczy...
Ellaine - 13 Grudnia 2009, 13:15

No cóż, to moi darczyńcy są chyba jednak bardziej domyślni... a nawet jeśli nie kupią tego, co miałam na myśli, to i tak zwykle trafiają w gust. Widocznie znają mnie całkiem nieźle.
ilcattivo13 - 13 Grudnia 2009, 13:17

Moi też mnie dobrze znają, ale i tak "WIEDZĄ LEPIEJ" :evil:
Zgaga - 14 Grudnia 2009, 18:16

Ellaine napisał/a
E tam. Wystarczy powiedzieć jaką się chce książkę...

Sama sobie książkę na gwiazdkę kupiłam - zwrócili mi kasę, opakują i położą pod choinkę.
A że nie ma niespodzianki? Przynajmniej nie będę krzywić twarzy, że "jestem strasznie zadowolona".

mBiko - 15 Grudnia 2009, 00:43

Ellaine napisał/a
Właściwie to duża część książek z mojego zbioru pochodzi z ostatnich 3-4 lat


Mogę powiedzieć to samo, no może zamiast "duża" powiedziałbym "znaczna".

aniol - 15 Grudnia 2009, 08:04

to i ja sie pochwale
troche ponad 2100pozycji w tym fantastyka ok 1200szt
troche ponad 300 pozycje bito-szarpane (tylko oryginaly bo kserowek jeszcze ze 100 wyjdzie)
reszta to mix glownie historyczne, troche sensacji, przyrodnicze plus bajki juniorki

i ciasno sie robi okrutnie

NasirWizz - 4 Stycznia 2010, 20:12

aniol, zamiast sie chwalić wrzuć foty :)
Zgaga - 5 Stycznia 2010, 14:15

Wracając poświątecznie do Warszawy, jak to w pociągu bywa, podczytywałam sobie po raz kolejny rozmowy Barbary N. Łopieńskiej: Książki i ludzie. (Twój Styl, 1998). Takie tam spotkania z polskimi intelektualistami, wcześniej drukowane w Res Publice i Tygodniku Powszechnym. Książeczka ma już swoje lata, część rozmówców już nie żyje, ale pewne rzeczy się nie zmieniają. A pozycja ładnie koresponduje z tym topikiem. Stąd też trochę cytatów o problemach z księgozbiorami. Mam tylko nadzieję, że za bardzo Was nimi nie zamęczę.

Jak duże posiadamy księgozbiory?
Julia Tazbirowa: Nie wiem, nie mam pojęcia. Nigdy tego nie liczyłam. Ja je liczę tylko na półki i półek jest, o Jezus Maria. W tym pokoju jest 48, w tamtym też 48, siedem jest w przedpokoju i około 50 u ciebie (u prof. Janusza Tazbira).
Jerzy Jedlicki: Policzyłem, ile mam metrów bieżących półek, i wyszło mi, że blisko 60 w mieszkaniu i ze 12 w piwnicy. Co daje jakieś 70 metrów bieżących. Następnie obliczyłem, że na metr bieżący wypada około 50 książek, bo wydaje mi się, że średnio książka ma 2 centymetry grubości. Z tych obliczeń wynika, że mam 3 albo 3,5 tysiąca książek.
Jak widać na pewnym etapie, już się raczej półki liczy. :lol:

Czy w naszych księgozbiorach panuje jakiś porządek?
Paweł Hertz: Idealny dla mnie. Wiem, gdzie co jest, a książki są poukładane według klucza językowego.
Janusz Tazbir: Bo ja potrzebuję wewnętrznej akceptacji i harmonii świata. Moi niektórzy koledzy wtykają na półki różne papiery, ale ja nie wtykam. Książki są ułożone alfabetycznie, bo inaczej bym nie dał rady. Mam je w tym pokoju, w tamtym i jeszcze jednym. Tyle trudu kosztowało mnie dotarcie do wielu książek, że w końcu poświęciłem dwa tygodnie wakacji i je uporządkowałem. Proponowałem tę pracę córce za skromnym wynagrodzeniem, ale kategorycznie odmówiłam. Mam parę ciągów alfabetycznych, lecz teraz wiem, że to nie było całkiem słuszne. Czasem trzeba było układać według zagadnień – osoba lub temat, bo ja nie pamiętam, kto o danej osobie pisał, i znowu szukam. (…) Przed tą melioracją alfabetyczną książki stały u mnie – wstyd się przyznać – według wzrostu.
Jerzy Jedlicki: W którymś z podręczników Kotarbińskiego jest rozdział o podziałach logicznych i nielogicznych i przykład, jak ktoś ustawiał książki na półkach. Na jednej przyrodnicze, na drugiej francuskie, a na trzeciej w zielonych okładkach. I dokładnie tak właśnie ustawia się książki w bibliotece. Jeśli się nie ma ogromnego mieszkania, nie ma możliwości ustawienia książek w logiczny sposób. Podstawową sprawą jest format. Mam półki różnej wielkości i muszę je wykorzystać.

Jak dużo kupujemy?
Paweł Hertz: Ale w gruncie rzeczy nie mam już instynktu gromadzenia. W pewnym wieku osiąga się ten błogosławiony stan, kiedy już tego wszystkiego się nie chce. A im mniej się chce, tym jest lepiej.
Jerzy Jedlicki: Coraz mniej. Ale nie ze względów finansowych, tylko z powodu braku miejsca. Pozbywanie się książek jest dużo bardziej pracochłonne niż kupowanie. Wpadam do księgarni i już mam cztery nowe książki. A gdzie je upchać?
Hanna Krall: Coraz rzadziej kupuję. Nie znajduję w książkach tego, co przecież kiedyś było w nich na pewno.
Czyli jest i dla mnie jakaś nadzieja, bo na razie mój księgozbiór ma sporo nabytków.

Co robimy, kiedy już nie ma gdzie książek postawić?
Janusz Tazbir: Najprościej byłoby oddać do jakiejś biblioteki, ale każdy szanujący się bibliotekarz nie lubi dwóch rzeczy: czytelników – i słusznie, bo brudzą, nie oddają książek i robią bałagan – oraz nadmiaru książek, które trzeba możliwie szybko katalogować. Na szczęście biblioteka Instytutu Badań Literackich przyjmuje wszystko.
:D :D
Paweł Hertz: Kiedy pracowałem nad zbiorem poezji polskiej, miałem dużo tomów poezji dziewiętnastowiecznej. A potem wszystko to sprzedałem w antykwariacie, żeby zrobić miejsce innym książkom, bo wiedziałem, że z tamtych nic już nie wydobędę. Usuwam książki, z których – a ja to dobrze wiem – nie będę miał żadnego pożytku.

Czy pożyczamy nasze książki?
Maria Janion: Nie, nie! Nie znoszę! Mowy nie ma. Czasami pożyczam jakiemuś mojemu studentowi, pod warunkiem, że nie jest poletajłem (jakie cudne słówko) i widzę, że rzeczywiście zna się na temacie, a moja książka jest mu niezbędna do życia.
Julia Hartwig: Raczej nie. Mówimy, że właśnie są nam na gwałt potrzebne.
Andrzej Osęka: Nie. Czasami pożyczam kolegom syna, ale wtedy zastrzegam dziesięć razy, podpisuję książkę trzy razy. Najchętniej wklejałbym kartkę „skradziono u Andrzeja Osęki”, jak było napisane na żarówkach w tramwajach – „skradziono w MZK”.

Czy robimy notatki w książkach?
Jerzy Jedlicki: Bazgrzę. Robię podkreślenia, piszę na marginesach i to mi zastępuje notatki. To bardzo oszczędza czas. Bo jeśli biorę książkę z biblioteki, to muszą ją wynotować. A muszę ją wynotować bo mam głowę ja k durszlak.
Nawiasem mówiąc, ciąg dalszy tej wypowiedzi trochę uczynił lżejszym mój ciężar. Mam takiego „mózgożera”, że niestety pamiętam tylko rzeczy, które mnie bardzo mocno zaczepią. Ale cóż ja, taki biedny żuczek, skoro pan profesor, cały czas pracujący głową, przyznaje się:
Jerzy Jedlicki: Myślę sobie czasami: no dobrze, teraz mam trochę mniej pilnych rzeczy, to nareszcie przeczytam to, co od dawna chciałem przeczytać. Idę po tę książkę, która stoi tu już cztery lata i prosi się, żeby ją wreszcie wziąć, biorę ją i okazuje się, że ona jest pełna moich notatek na marginesach. I to mi się dość często zdarza. Nie dość, że nie wiem, co w niej jest, to jeszcze nie pamiętam, że ją w ogóle czytałem.

I coś na przykład dla Kruka, chociaż nie tylko, czyli trudne losy księgozbiorów.
Władysław Jerzy Unicki-Goldfinger: Miałem trochę starych książek XVIII-wiecznych, ale większość z nich zginęła w czasie wojny, kiedy przez mieszkanie moich rodziców w Lublinie przewinęło się kilkaset osób. Były okresy, że nikt tam z rodziny nie mieszkał i książki zostały rozkradzione. (…) Przez znajomych. Trochę książek, ale nie tych najcenniejszych, odzyskaliśmy potem od znajomego antykwariusza w Lublinie. Zawiadamiał, kiedy pojawiała się jakaś książka podpisana przez Unickich, Goldfingerów albo Berezowskich. Berezowska to panieńskie nazwisko mojej matki.
Janusz Tazbir: Mój ojciec był takim maniakiem, że kiedy nas ewakuowali z Łomży w 1939 roku, zamiast potrzebnych rzeczy zabrał dwa wory książek. Potem zostawiliśmy te książki w Janowie Podlaskim i już nigdy ich nie odzyskaliśmy. Więc z biblioteki przedwojennej nic prawie nie mam.

A na koniec filozofia, która mi osobiście jest bardzo bliska.
Andrzej Rawicz: Nie należę do zazdrosnych bibliofilów, w ogóle nie jestem bibliofilem. Uważam, że biblioteka musi żyć. Jak pani widzi, moje książki są dosyć poszargane. Książka musi być starta od używania. Nie lubię eleganckich tomów, na których pyłek nie osiadł. Lubię takie, które mają na sobie ślady czytania, bo wtedy widać, że są potrzebne ludziom.

Kruk Siwy - 5 Stycznia 2010, 14:23

Ciekawe.
Moja książki są Bardzo potargane.
A w nowym domu poczułem się u siebie dopiero gdy książki trafiły na miejsce a ja zza biurka mogłem dozorować czy grzecznie się zachowują.

Adon - 5 Stycznia 2010, 15:37

Heh, a ja lubię gdy moje książki są w nienagannym stanie. W końcu to nie są jednorazówki - jedno czytanie i może się rozlecieć, bo nikomu już tej książki nie trzeba (choć zdarzają się i takie, ale nawet w przypadku chłamu mam często opory, żeby się go pozbyć). Zwykle moje książki czytam ja i mój ojciec (obaj mamy dla nich poszanowanie; do wielu książek lubię też wracać) oraz moja żona (tu bywa różnie, bo ona lubi czytać w różnych miejscach i różnych chwilach). Mam nadzieję, że kiedyś i moje potomstwo je przeczyta.
Zgaga - 5 Stycznia 2010, 19:23

Potrzepane to nie znaczy zniszczone specjalnie. Sama nie lubię klientów stawiających kawę na książce, przez co zostaje ohydny brązowy ślad. Lubię książki, które są czytane, z poprzecieranym grzbietem, przybrudzonym brzegiem itd. Ktoś je czytał.
Zatem sama książki pożyczam na prawo i lewo, mając pełną świadomość, że mogą nie wrócić. Czasem je odkupuję "do skutku", np. Grę Endera mam już chyba w czwartym czy piątym egzemplarzu.
Smutno mi, gdy patrzę na książkę, której nikt nie chce wziąć do ręki. Ale niestety zdarzają się straszne gnioty.

Ozzborn - 6 Stycznia 2010, 20:44

Dokładnie ja też lubię widzieć, że książka jest używana, niekoniecznie zaraz zniszczona. Chociaż "rozdziewiczenie" nowiutkiego egzemplarza też jest bardzo przyjemne. A np. mój brat najchętniej czytałby i pożyczał ludziom książki z zastrzeżeniem, że nie można ich dotykać, żeby przypadkiem róg się nie zagiął albo brzeg nie przybrudził. Rozumiem dbałość, ale to już jest przesada.
NasirWizz - 15 Stycznia 2010, 09:15

Mój "księgozbiór", fotki robione telefonem więc jakość słaba ale tytuły da radę odczytać :mrgreen:
Wiele zbieraniny (np. Ania z zielonego wzgórza, ale trzeba było od czegoś zacząć :lol: )
Proszę o opinie.


TUTAJ KLIKNIJ I WEJDŹ

Dwóch pierwszych zdjęć nie obróciłem, jednak jest taka możliwość w ich programie.

Zgaga - 21 Stycznia 2010, 11:59

Taki mały link:
http://rynek-ksiazki.pl/a...tora_21893.html
A to dlatemu, że produkt Amazon Kindle dość mocno jest w tej chwili reklamowany w wersji international. Na razie na polskim rynku kosztuje od ok. 370 $.
Biorąc jednak pod uwagę możliwości urządzenia oraz jak może spaść przeciętna cena książek elektronicznych, może to mocno ruszyć rynek. Na pewno zachodni.
A nasz?


Cóż - bukwy rosyjskie to czyta i jest to osobiście dla mnie ważna informacja (bo takich e-książek mam już setki). I mocno zastanawiam się nad zakupem tego urządzenia. Odpadnie mi dźwiganie w plecaku kilogramów papieru w czasie dłuższych wypraw.

Niedługo może się zdarzyć, że nasze księgozbiory to będę płytki lub inne nośniki z wgranymi e-bookami i taki sobie sprzęcik do ich odtwarzania.

Kruk Siwy - 21 Stycznia 2010, 12:02

Nie.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group