To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Z życia tłumoka, ooops, tłumacza

Ixolite - 23 Grudnia 2009, 15:50

Ziuta napisał/a
Wojsko! Logika! Chłopie, ty chyba nawet na komisji nie byłeś ;P:


Ziuta +3 :lol:

Anonymous - 23 Grudnia 2009, 17:36

No przecież piszę: POWINIEN BYĆ. :) A nie: JEST. A na komisji się stawiłem. Pobadali, pobadali i stwierdzili, że mnie nie chcą. I dobrze, bo mi się też nie śpieszy do armii. :) Ja tam nie wiem, czego wy od tego biednego wojska wymagacie...
NURS - 23 Grudnia 2009, 17:37

Ja wymagam od wojska, żeby mnie broniło do ostatniej kropli tego, co to tam mają w żyłach albo manierkach.
Ziuta - 23 Grudnia 2009, 17:40

Od razu się perzą, dekowniki i symulanci ;P:
ketyow - 23 Grudnia 2009, 17:58

http://www.youtube.com/wa...l&v=H5xlM2tzD5I
http://www.youtube.com/wa...l&v=v2HCXU9xz9c
http://www.youtube.com/wa...l&v=RoCWMkJPyNc

Teraz każdy może zostać dziennikarzem/redaktorem YT :mrgreen:

Memento - 15 Stycznia 2010, 14:36

Chciałem o coś zapytać, i ten topic jest do tego pytania najodpowiedniejszy IMHO. Przy tłumaczeniu książki, ile jest w tym oryginalnego tekstu autora, a ile zależy od tłumacza? To, że czytanie Demonów Dextera Jeffa Lindsay szło mi jak po grudzie to wina autora czy tłumacza?
Fidel-F2 - 15 Stycznia 2010, 14:40

Memento napisał/a
Przy tłumaczeniu książki, ile jest w tym oryginalnego tekstu autora, a ile zależy od tłumacza?
Memento napisał/a
Demonów Dextera Jeffa Lindsay szło mi jak po grudzie to wina autora czy tłumacza?
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Memento - 15 Stycznia 2010, 14:53

A z fidelowego na nasze? :roll:
nureczka - 15 Stycznia 2010, 14:57

Memento napisał/a
Przy tłumaczeniu książki, ile jest w tym oryginalnego tekstu autora, a ile zależy od tłumacza?

Pomysł jest autora. Cała reszta tłumacza.

Memento - 15 Stycznia 2010, 14:59

Nawet u Kinga, Barkera, Lovecrafta, Tolkiena, etc, etc?
nureczka - 15 Stycznia 2010, 15:06

Memento napisał/a
Nawet u Kinga, Barkera, Lovecrafta, Tolkiena, etc, etc?

Porównaj tłumaczenia Skibniewskiej i Łozińskiego, a będziesz wiedział jak to jest u Tolkiena :)
Z innej bajki porównaj sobie oryginał i tłumaczenie Szreka.
Tłumaczenie literackie to nie jest przekład z języka n język (tak się tłumaczy dokumenty i dokumentację techniczną), ale przekładanie z kultury na kulturę.
Tłumacz po swojemu opowiada cudzą historię (dlatego wcześniej czy później każdy tłumacz popełnia jakieś opowiadanie, albo nawet książkę) :mrgreen:

NURS - 15 Stycznia 2010, 16:02

A niektórzy nawet wcześniej :-)
I nie mówię tutaj o sobie, bo jak się dobrze cofnę, to widze, ze najpiew tłumaczyłem.

Gustaw G.Garuga - 15 Stycznia 2010, 16:15

Niestety, niektórzy istnienia tłumacza świadomi nie są. Potem pisze się w recenzjach, że autor pięknie operuje słowem, ani słowem się nie zająknąwszy o walorach przekładcy :wink:
Kruk Siwy - 15 Stycznia 2010, 16:24

Jak parę razy we wczesnej młodości walnąłem głową o mur tekstu, którego nie dało się ni w ząb pojąć to zacząłem sprawdzać kto tłumaczy. Moimi idolami byli: Lech Jęczmyk i Zofia Uhrynowska-Hanasz. To była gwarancja jakości.
NURS - 15 Stycznia 2010, 17:20

Gustaw G.Garuga napisał/a
Niestety, niektórzy istnienia tłumacza świadomi nie są. Potem pisze się w recenzjach, że autor pięknie operuje słowem, ani słowem się nie zająknąwszy o walorach przekładcy :wink:


Więcej, znam takich, którzy twierdzą, ze oryginalny bełkot - bo czasem tych bredni nie da się inaczej nazwać - lepiej się czyta od znośnego przekładu, który jest sto razy bardziej czytelny :-)

xan4 - 15 Stycznia 2010, 17:25

Kruku, fakt, byli rewelacyjni.
gorat - 15 Stycznia 2010, 22:01

A nie ?
xan4 - 15 Stycznia 2010, 22:05

gorat, no z racji, że już chyba nie tłumaczą, to wpisałem byli ;P:
Kruk Siwy - 15 Stycznia 2010, 22:06

Lech jak najbardziej tłumaczy. Co do pani Hanasz to nawet nie wiem czy żyje.
Anonymous - 15 Stycznia 2010, 22:14

Jęczmyk tłumaczy teraz część dzieł Palahniuka, a dla Solarisu szykuje nową antologię. :-)
Kruk Siwy - 15 Stycznia 2010, 22:15

Staronową ale genialną.
gorat - 15 Stycznia 2010, 22:33

Hanasz chyba była w 2005 roku aktywna (nowe tłumaczenie, Archera), w 2008 też coś wyszło "pod" jej nazwiskiem.
Zgaga - 16 Stycznia 2010, 08:45

NURS napisał/a
Więcej, znam takich, którzy twierdzą, ze oryginalny bełkot - bo czasem tych bredni nie da się inaczej nazwać - lepiej się czyta od znośnego przekładu, który jest sto razy bardziej czytelny :-)

Taa... tylko tu wchodzimy na obszar trochę etyczny. Poprawiać, nie poprawiać. W sumie należałoby oddać także styl autora. A że pisze marnie...

nureczka - 16 Stycznia 2010, 09:57

O ile pamiętam z przedmiotu o wdzięcznej nazwie "Teoria przekładu literackiego"oddawanie stylu nie jest (wbrew temu co się ogólnie sądzi) obowiązkowe. Porządny tłumacz, zanim zacznie pracę ustala sobie tzw. strategię tłumaczenia, po czym trzyma się jej jak pijany płotu. To czy oddaję styl, czy nie jest częścią owej strategii.
Czasami oddanie stylu jest fizycznie niemożliwe. Przykład szkolny: wiersz rosyjski opierający się nie na rymach, a na układzie akcentów. Nie do powtórzenia w języku polskim z naszym nudnym akcentem na przedostatnią. :mrgreen:

Zgaga - 16 Stycznia 2010, 10:29

Zapewne masz rację, ale czy uczynienie stylu jakiegoś pisarza więcej niż strawnym, nie jest nadużyciem wobec czytelnika?
magda2em - 16 Stycznia 2010, 10:34

Tłumacz literacki ogólnie ma ciężkie życie ;) Bo tak jak już nureczka napisała, tłumaczy się kultury, a wybiera się jeden dominujący akcent w przekładzie, a potem się go trzyma: nie trzeba książki pisanej gwarą lub slangiem tłumaczyć na gwarę lub slang, jeżeli jednocześnie zrobi się tak, żeby nie gubić klimatu grupy, która się taką gwarą lub slangiem posługuje. Tłumaczenie literackie to sztuka i bardzo trudne zadanie. Pod wieloma względami tłumacze przysięgli i cała reszta tłumacząca umowy/instrukcje/zaświadczenia i tym podobne, ma dużo łatwiej x)

Takich rzeczy "nie do oddania" jest mnóstwo. Jakoś trzeba angielski jamb przenieść na grunt polski, gdzie wiersze mają inną rytmikę, no i słowa są dłuższe i inaczej akcentowane. To mój kamyczek do ogródka w kontekście rosyjskiej poezji ;) O tłumaczeniu poezji Barańczak w Ocalonym w tłumaczeniu ładnie pisał. Ciekawie, z przykładami, z różnymi wersjami tłumaczenia, głównie z angielskiego, ale z innych języków też.

Poprawiać, nie poprawiać - zależy od sytuacji, od kontekstu, od zakresu błędu, od rodzaju tekstu - poprawienie literówki w nazwisku albo daty w powieści nie sprawi, że niebo zwali się nam na głowę. Albo uporządkowanie imion bohaterów we fragmencie, gdzie autor sam się zaplątał. A styl... nawet jeśli oddanie stylu nie jest główną dominantą translatorską w danym przypadku, to do pewnego stopnia i tak w tłumaczeniu będzie się przebijał, przekład jednak bazuje na oryginalnym tekście i mało który tekst da się przetłumaczyć na zasadzie "przeczytać, odłożyć, napisać na nowo", chociażby ze względu na długość.

I jeszcze jedno: tłumacz nie jest nieomylny, duże znaczenie ma porządna redakcja/korekta, w pewnym momencie robi się byki i się ich nie widzi, bo po prostu wie się, co tam powinno być napisane, a że jest faktycznie w tekście coś innego... Z racji ciągłego przeskakiwania między językami chwilami dostaje się naprawdę kociokwiku. A dla własnego bezpieczeństwa i spokoju ducha preferuję jednak czytanie angielskich książek w oryginale, bo w wyniku zgrzytania zębami moje ząbki i zgryz są w niebezpieczeństwie chwilami ;)

nureczka - 16 Stycznia 2010, 10:34

Zgaga, to jest odwieczny dylemat tłumacza i najtrudniejsza decyzja jaką trzeba podjąć przed rozpoczęciem pracy.
Fidel-F2 - 16 Stycznia 2010, 10:34

a czy to komu jaką szkodę przynosi?
nureczka - 16 Stycznia 2010, 10:36

magda2em napisał/a
duże znaczenie ma porządna redakcja

Ogólnie wiadomo, że redakcja to ZUO. :mrgreen:

magda2em - 16 Stycznia 2010, 10:39

nureczka napisał/a
magda2em napisał/a
duże znaczenie ma porządna redakcja

Ogólnie wiadomo, że redakcja to ZUO. :mrgreen:


Może i zło, ale jak czytam książkę i widzę błędy tak oczywiste, że z polskiego zdania potrafię odcyfrować słowo po słowie angielskie zdanie/strukturę/idiom/itp, to patrzę z politowaniem jednak bardziej na redaktora, niż na tłumacza. Bo wiem, jak tłumaczenie wygląda 'od kuchni'.
Chyba że nie udało się wymusić na redaktorze, żeby przysłał tekst do akceptacji zmian przed oddaniem do druku... Bo wtedy to inna bajka.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group