To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Kaszanka z grilla czy wściekły pies? Wybór należy do Ciebie.

Lynx - 2 Marca 2016, 21:37

Keks owocowy jest w/g mnie najlepszy. Może być ewentualnie z płatkami migdałów, albo mąką migdałową. Takie smaki.
Każdy lubi co innego ;)
Mój keks jest owocowy i basta.
Sernik z twarogu własnej roboty od znajomej mleczarki.

bio - 5 Marca 2016, 13:36

Mam suma z Siedmiokropki. Nie czekam na sugestie, bo zrobię tradycyjnie. Naturalnie na maśle. W sumie za sumem nie bardzo chyba szleję. Mam traumę z dzieciństwa. Sum - prezent pływający w wannie, połknął kierowcę mojej wyścigówki, którą bawiłem się w czasie obserwacji wielkiej ryby już łazienkowej. Narobiłem dzikiego wrzasku. Mama kierowcę odratowała, ale zdążył się zmacerować przez swoje wojaże w przewodzie pokarmowym. Ten dzisiejszy zakup to był impuls. Dziwne, że impulsy zawsze prowadzą mnie na tłuste ścieżki.
Fidel-F2 - 5 Marca 2016, 15:29

kiedyś pracowałem w sklepie gdzie było wielgachne akwarium i żywe ryby na sprzedaż, różne gatunki bywały, czasem na siebie polowały, zdarzyło się, że sum połknął karpia w całości, nie dał mu rady niestety i zwrócił po trzech dniach leżenia na dnie, bez skóry oczu i płetw
bio - 5 Marca 2016, 20:37

Takiego bym nie zjadł. Ale kolega Jurand - koneser win chemicznych - opowiadał jak to mama kazała mu się pozbyć starych gęsi. Wynieśli je na pole za wieś. Doszli do wniosku, że szkoda zabić po próżnicy. To zabili i rozpalili ognisko. Długo się pitrasiły. Jeden z plutonu egzekucyjnego przypomniał sobie, że miał iść do pracy. Spróbował iść, ale padł kilka skib dalej. Gdy się ocknął zobaczył dym wzbijający się w nieboskłon. To dochodziły gąski. Wrócił. Z tego co wiem z roboty nie wyleciał. Bo to i taka robota była. A Jurand jest nieśmiertelny i zawsze ma farta. Kiedyś poszedł szczać w naszym parku zimową porą i ciepłem strumienia odsłonił opuszczone w śniegu przez Boga butelki. Jedna pani się wyprowadzała i swe zapasy wyrzuciła w gąszcz koło domu. Dziwne to dla mnie było, bo mnie obdarzała tylko dżemami. Widać nie wyglądałem jej na takiego degustatora, który by zdegustował.A może mnie miała gdzieś, a myślała tylko o mych milusińskich. Też miło. A gęsi, acz stare - ponoć miodzio.
Martva - 7 Marca 2016, 17:58

Odkryłam ledwo napoczęty wór mielonego maku. Dziś muffiny z makiem, pomarańczą (sok i kandyzowana skórka, powinna być jeszcze świeża ale szczerze nienawidzę ścierać skórki z cytrusów), gorzką czekoladą i migdałami. Z pomysłów na przyszłość - pasta z fasoli z makiem, ale to jak skończę ostatnią porcję pseudohummusu. Czyli pewnie gdzieś pojutrze.
bio - 7 Marca 2016, 18:15

Martula, przyznam, że acz odbieram Cię pozytywnie, to jednak wysyłasz wiele negatywnych sygnałów: ale szczerze nienawidzę ścierać skórki z cytrusów. Toć to chwila relaksu. Rozumiem, gdybyś napisała : ale szczerze nienawidzę zdzierać skóry z niekleblowanego kota, ale to? Czy cytryna czuje? O to Ci chodziło? I stare pytanie się przypomina. Czy cytryna ma nóżki?
Martva - 7 Marca 2016, 18:23

Nie, jest to zajęcie wyjątkowo upierdliwe, męczące i strasznie mało produktywne. Znaczy odkąd odkryłam patent z papierem do pieczenia, to więcej skórki odzyskuję niż zostaje na tarce, ale jednak. Nie lubię.
To ne jest negatywny sygnał, tylko życie jest za krótkie żeby się męczyć z rzeczami które są niekonieczne, jeśli można ten czas przeznaczyć na ciekawsze zajęcia, jak na przykład czytanie internetu 8)

bio - 7 Marca 2016, 20:12

Może i masz rację, albowiem - acz kocham koty i od lat znam przepis na koktajl z kota, to nigdy z niego nie skorzystam. Można to potraktować jako sygnał negatywny - zna, a mu się nie chce. Albo pozytywny - zna, a jednak nie zrobi z kota koktajlu. Skomplikowane, ale co począć. Nie na darmo życie kojarzy się ze staropolską formą tego, do czego produkują papier w rolkach.
Anonymous - 7 Marca 2016, 22:01

A po co caraz koktajl z kota!? 25 dag wątróbki drobiowej 2 żółtka, pieprz i só setka wódki.. będziesz po tym wył jak rottweiler.?
konopia - 7 Marca 2016, 22:05

Martva napisał/a
patent z papierem do pieczenia


jaki to patent?

bio - 7 Marca 2016, 22:15

burk, może i jesteś schizofrenikiem, ale o koktajlach nie masz pojęcia. W tym akurat najważniejsza jest rurka metalowa. Są dwie szkoły - żelazo, albo miedź. Jako, że nie skorzystam z opcji - jest mi wsio rawno.
Martva - 7 Marca 2016, 22:19

konopia, bierzesz kawałek papieru i go tak jakby wciskasz na tarkę. Tak żeby przylegał do gładkiej powierzchni, a z dziurek w nim wystają te małe ostre rurki co ścierają. To co normalnie zostaje w tarce, teraz zostaje na papierze, który się delikatnie ściąga na koniec.
O, chyba mam obrazek poglądowy:


bio - 7 Marca 2016, 22:22

A co to zmienia? Chyba, że lubisz papierki o zapachu cytrusowym.
Martva - 7 Marca 2016, 22:55

Często ścierasz skórkę z cytrusów?
nureczka - 7 Marca 2016, 23:08

bio napisał/a
A co to zmienia? Chyba, że lubisz papierki o zapachu cytrusowym.

Przeczytaj jeszcze raz. Zazwyczaj mnóstwo skórki zostaje na tarce i zwyczajnie spływa do kanalizacji podczas mycia. Dzięki papierowi możesz wykorzystać całą skórkę. I nie chodzi o żadne sknerstwo, tylko zwyczajnie szybciej uzyskasz tyle skórki, ile potrzeba.

konopia - 8 Marca 2016, 12:01

Martva, dzięki! następnym razem spróbuję tej metody!

Córka w szkole robiła "Ratatouille" przywiozła do domu pełen kontener,
(pominę tutaj opis nocnych espada po sklepach, bo jak zwykle na ostaniom chwile przypomniała sobie, że potrzebuje oberżynę itp... w trzecim sklepie z kolei mieli, lekko ponad półtorej godziny zeszło :evil: )
ale wracając do tematu, wystarczyło to tylko doprawić i wzbogacić grillowanym mięsem i całkiem dobre toto było. :omg:

a potem jeszcze takie różne eksperymenty kulinarne robiłem i wyszło mi, że dobrze podsmażona toruńska wynosi dania na wyższy poziom kulinarny!

A dziś potrawka z wieprzowej, grillowanej kiełbasy, papryki, bekonu, fasolki z puszki (beaked beans) + wiadro przypraw do tego i pomidory (czosnek i cebula też)! :omg:

Odnalazłem w szafie grilla elektrycznego (zamykanego), mam fazę na używanie go, za jakiś czas mi przejdzie i znów go schowam i zapomnę na jakiś czas, że go mam.

Fidel-F2 - 8 Marca 2016, 13:03

Ech, maruda, ile ty się jeszcze musisz o kuchni nauczyć.
bio - 8 Marca 2016, 18:55

Parówka, to może nie jest szczyt kulinarnego wysublimowania, ale czasem właśnie oczywiste banalne prostoty są potrzebne do małej chwilki szczęścia. Ktoś lubi, poleca jakieś konkretne wyroby? Miejscowi wytwórcy na skalę lokalną nie cieszą. Za to nieustannie wciąż chętnie sięgam po parówki z Łukowa. Jedyne przypominające mi dawne lata, a nie słodkie gąbki dominujące na półkach. Ktoś pamięta jak Kania zamawiał parówki w "CK dezerterach" Sejdy, zatem pierwowzorze książkowym?
Marta, jak sądzę preferuje te z lebiody i dyni, ale nie o takie pytam.

Fidel-F2 - 9 Marca 2016, 10:16

A o co pytasz? Zgubiłem się.
Martva - 9 Marca 2016, 10:26

O parówki bez dyni, dobre i niesłodkie.
Fidel-F2 - 9 Marca 2016, 10:32

bio, w taki razie parówki.
Martva - 9 Marca 2016, 10:47

No ale czy polecasz konkretne od jakiegoś producenta, że pociągnę tłumaczenie dalej.
Fidel-F2 - 9 Marca 2016, 11:17

No wiem, wiem ale przecież nie będę się wysłuchał.
Rafał - 9 Marca 2016, 11:21

bio napisał/a
Ktoś pamięta jak Kania zamawiał parówki
Te wierzgające na talerzu z powodu narowistych koni bywających na Węgrzech? :lol:
mesiash - 9 Marca 2016, 11:46

Ja tam bardzo jestem zadowolony z parówek Lidlowych. W smaku są dobre, może lekko za mało doprawione, mięsa podobno dużo. Ale też i doświadczeń nie mam zbyt wielu na tym terenie, bo z reguły jak już znajdę coś co mi pasuje, to lepszego nie szukam.
bio - 9 Marca 2016, 16:10

- Te parówki są końskie, czy ośle?(...) cztery pary. W życiu bym nie wchłonął takiej ilości
- Pytam o wszystko.
- Przecież powiedziałem, że z Łukowa. Nie wiem, czy wszędzie dostępne, ale to duży producent. Dzisiaj w ramach eksperymentu w sklepie firmowym parówkową. Może być, acz nic już nie wróci smaku parówkowej z dzieciństwa. Tylko pamięć została.
Kiedyś nabyłem masę parówek w wielkim hermetycznym worku w Leader Price. Po ugotowaniu osiągnęły rozmiar gąbki kąpielowej i raczyły podobnymi walorami smakowymi. Otwarte opakowanie leżało pół roku w lodówie, a paróweczki wyglądały równie świeżo i pokuśnie jak na początku. Mumifikowane parówki to wynalazek XXI wieku. Coś dla archeologów z L wieku. Jakiś profesor Zjadłjad będzie miał szamkę.

Lowenna - 11 Marca 2016, 23:11

konopia napisał/a
Babka piaskowa razy kilkanaście? :omg:
No i makowiec musi być (taki zawijany, i wilgny a nie suchy), no i może jeszcze takie połączenie makowca z sernikiem :mrgreen:
Do tego warto upiec boczuś i karkówkę :omg: to zawsze schodzi i każdemu smakuje :mrgreen:
Żeby tradycji stało się zadość, będzie piaskowa. Jedna. I drożdżowa oraz kokosowa. Może jeszcze jedna jakaś nowa, o ile Pijawka pozwoli. I ze dwa rodzaje mini babeczek na jeden kęs.
Makowiec do mnie nie mówi. Teść też nie jest fanem, więc makowiec można pominąć.

Lynx napisał/a
Keks, ale bez orzechów. Babka - no cóż, niekoniecznie. Ciasto orzechowe - z mąki orzechowej, z miodem, polane czekoladą, przekładane masą figową lub daktylową. Sernik.
Z mięs to nie wiem, nie mam pomysłu jak na razie.
Lowenna, w zależności od ilości ;) Czasami robię więcej ale w mniejszych porcjach.

Ostatnio kupiłam tortownicę 16 cm i to był strzał w dziesiątkę :mrgreen:
Będą dwa keksy. Z orzechami i skórką pomarańczową dla męża i z owocami dla całej reszty. Ta masa figowa mnie zainteresowała ale jeszcze przez jakiś czas muszę unikać orzechów. Sernik wiedeński koniecznie :D
Do tego 2-3 rodzaje mazurków i 2-3 rodzaje mini mazurków na raz. Tort. 3 paschy. Pewnie jeszcze coś wymyślimy :wink:
ihan napisał/a
Dla mnie numer jeden świąteczny to placek czeski vel miodownik albo jakiś orzechowiec. I pewnie taki kupię. Trzeba wartościować co się opłaca jeść, bo i sernik dobry (ale bez czekolady oczywiście i robaków).
Na Boże Narodzenie zrobiłam mega miodownik. Następny pewnie za pół roku :(
bio - 25 Marca 2016, 21:58

W końcu dotrzymałem słowa, po latach odgrażania się. Nie ma Świąt. Nie ma białej kiełbasy, nie ma barszczyku, mazurków, bab wielkanocnych, faszerowanych jajek, pisanek, święconek.
To się nazywa Wolność. Jeszcze, jak mi się uda wyrwać z mego grajdoła jutro po dyżurze, to będzie cud. Jeśli nie Zmartwychwstania, to Odrodzenia. Alleluja! Jak śpiewał Mr Bean.

dalambert - 25 Marca 2016, 22:07

baramunda saute :!:
bio - 25 Marca 2016, 22:29

A konkretniej?


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group