To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Dzieci - wychowanie

illianna - 13 Maj 2012, 11:03

ciekawostka laktacyjna

uwaga gołe cycyki!

Kai - 13 Maj 2012, 11:13

IMHO są dwie możliwe wersje:
- mamusia nie ma lepszego pomysłu na bliskość z dzieckiem
- mamusia chce zaistnieć, a nie ma innych interesujących atrybutó.

Bo natura jakoś tak przewidziała, że wszystkie ssaki karmią tylko przez skończony okres, a nie dla zabawy.

illianna - 13 Maj 2012, 11:23

Kai, widzę, że skupiłaś się na negatywach. Owszem patologia istnieje w każdym obszarze, to samo można powiedzieć o matkach goniących z łyżką za dzieckiem po całym domu.
Mnie uderzyło coś innego, że na świecie średnia jest trzy lata i że karmienie korzystnie wypływa na zdrowie karmiącej, oczywiście co zresztą napisali na końcu są granice karmienia, dziecko często samo się odstawia koło 2 roku życia. Jeśli matka nie ma zaburzeń w obszarze tworzenia więzi, na pewno nie będzie przedłużać karmienia w nieskończoność.
Mnie natomiast jeszcze coś fascynuje, ze temat bardzo intymny i w sumie do decyzji każdej rodziny (matki, ojca, dziecka) zaraz wywołuje na zachodzie tyle emocji i potrzeby wtrącania się, cóż ludzie "cywilizowani" uwielbiają zarządzać życiem innych.

Kai - 13 Maj 2012, 11:32

Nie skupiłam się na negatywach, po prostu nie widzę żadnej rozsądnej podstawy, żeby karmić dłużej niż ok. 2 lat.
illianna napisał/a
Jeśli matka nie ma zaburzeń w obszarze tworzenia więzi, na pewno nie będzie przedłużać karmienia w nieskończoność.

No widzisz, sama to powiedziałaś. Począwszy od pewnego etapu istnieją znacznie ciekawsze i bardziej rozwojowe sposoby tworzenia więzi.
illianna napisał/a
temat bardzo intymny i w sumie do decyzji każdej rodziny (matki, ojca, dziecka) zaraz wywołuje na zachodzie tyle emocji

Gdyby tego nie podano do publicznej wiadomości, Zachód żyłby w błogiej nieświadomości i w niej umarł. Podejrzewam, że niestety dzieciak padł ofiarą dążenia do "wyjątkowości". Żałosne.

Lis Rudy - 13 Maj 2012, 15:04

dziewczyny, tak dołączjąc do tematu-w linku macie materiał o 26-letniej amerykance która karmi swojego 3-letniego syna piersią:
http://wiadomosci.gazeta....&utm_source=RSS
ja osobiście tego kompletnie nie rozumiem i wygląda mi to na jakąś perwersję :|

Godzilla - 13 Maj 2012, 15:11

Ojej, wielkie mi co, chce karmić dłużej, niech karmi.
illianna - 13 Maj 2012, 17:19

Kai napisał/a
Gdyby tego nie podano do publicznej wiadomości, Zachód żyłby w błogiej nieświadomości i w niej umarł. Podejrzewam, że niestety dzieciak padł ofiarą dążenia do wyjątkowości. Żałosne.
nie wiem czy doczytałaś do końca, tekst jest od kolejnymi obrazkami rozbity na 7 części, ten artykuł nie dotyczy jednej matki i syna, ale zaleceń WHO, badań nad wpływem karmienia na zdrowie kobiet, statystyk na świecie, ja nie skupiam się na tej jednej kobicie, zresztą to nadal jej sprawa o ile nie łamie prawa. A wrzuciłam go dlatego, że w Polsce i na zachodzie ogólnie, istnieje jednak tendencja do potępiania i obrzydzania się karmieniem powyżej pół roku, co moim zdaniem jest wtrącaniem się w nie swoje sprawy, trochę wnikającym z tego żeby matkę jak najszybciej zagonić do pracy, z tego powodu gmina płaci nianiom zus, tworzy żłobki, ale wychowawczy jest okresem niepłatnym i nieskładkowym, co jest jawną nierównością i dyskryminacją matek. W TV jest mnóstwo nachalnych reklam sztucznego mleka, które jest rzekomo wspaniałe, a potem się wszyscy dziwią skąd alergie i słaba odporność dzieci. Ja nawet w bliskim otoczeniu spotykam się z głupimi komentarzami na temat karmienia, a przecież moje dziecko nie ma jeszcze półtora roku. Dziwi mnie skąd ta złość, co to kogo obchodzi, przecież to sprawa moja i męża zarówno finansowo jak i w innych obszarach.
Myślę że takich osób jak ja jest więcej dlatego uważam, że trzeba wspierać autonomiczność decydowania w tym obszarze i obalać stereotypy.

ihan - 13 Maj 2012, 17:25

Owszem. Wspierać autonomiczność. W obie strony.
illianna - 13 Maj 2012, 17:38

ihan, jak najbardziej się zgadzam, jak ktoś nie chce niech nie karmi, jego sprawa.
Godzilla - 13 Maj 2012, 17:44

Dzieci mieć również nie musi. Ale jak już ma, niech się kieruje w swoim postępowaniu czymś mądrzejszym niż reklamy sztucznego mleka albo moda.
illianna - 13 Maj 2012, 17:55

Godzilla, dokładnie, dlatego najważniejsze są informacje, tak żeby podjąć decyzję świadomie.
ihan - 13 Maj 2012, 18:00

Naprawdę Godzilla uważasz, że kobiety nie karmiące dzieci piersią to tylko głupie suki kierujące się reklamami, modą lub dbające o wygląd biustu? Ale fakt, zgadzam się, że sporo osób nie tylko nie musi, ale nawet nie powinno mieć dzieci. Szkoda tylko, że niewielka ich część zdaje sobie z tego sprawę.

I w zasadzie widzę właśnie przeciwną tendencję, że kobiety boją sie przyznać, że nie karmią piersią (z jakiegokolwiek powodu, nie tylko dlatego, że są głupie i wredne), bo są szykanowane, napiętnowane i traktowane niemal jak dzieciobójczynie. Różne są rozwiązania, nie wszystkie optymalne, ale i wśród karmionych piersią zdarzają się alergicy, i wśród dzieci butelkowych wyrastają okazy zdrowia. Nie zawsze da się lansowane optymalne zachowania wdrażać, a każda kobieta ma prawo sama zdecydować jak będzie żyła po urodzeniu dziecka, biorąc pod uwagę różne aspekty. Samo karmienie piersią z nikogo super mamy nie czyni.

Kai - 13 Maj 2012, 18:39

illianna, chyba bardzo dużo się zmieniło od czasu, kiedy ja karmiłam - korzystałam i ze skróconego czasu pracy, i jakoś nie miałam problemów z dociągnięciem do 17 miesiąca, a potem dziecię odstawiło się samo i naprawdę nie wyobrażam sobie, że miałabym je od tego odwodzić.

ihan, karmienie piersią wymaga poświęceń i cierpliwości. Trudno kogoś potępiać za to, że nie karmi, ale trudno też uniknąć myślenia, że trochę więcej starania i... Nieważne, to decyzja matki. Problem w tym, że o ile karmienie piersią w pierwszych miesiącach życia nie budzi żadnych dodatkowych emocji, o tyle powyżej 3 roku życia to przesada. Gruba przesada IMHO. Oczywiście, można i do pełnoletniości, czemu nie. Pytanie tylko, czy takie dziecko będzie w stanie normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Bo "budowanie więzi" w ten sposób to wierutna bzdura. Chyba, że chodzi o więzy.

Godzilla - 13 Maj 2012, 20:22

Naprawdę, ihan, aż mi niemiło czytać jak nisko cenisz moją zdolność zrozumienia innych ludzi. Widzę u ciebie ogromną zarozumiałość, a do tego wstręt do wszystkiego co ludzkie, fizjologiczne, naturalne, i niezgodę na to że ciebie miałoby to też dotyczyć. Mieć dzieci, no fajnie, ale urodzić? Poważnie? A potem karmić - fuj - piersią? Potem jest walka o uwolnienie kobiet od takiego upokorzenia, jakby wszystkie chciały, żebyś im to wywalczyła.

Z karmieniem piersią bywa stos kłopotów: zastoje, różne bóle, do tego brak pomocy na początku ze strony położnych, nieprzespane noce i tak dalej. Są kobiety, które z jakichś osobistych przyczyn mają psychologiczny wstręt i będą dążyć do zakończenia tej historii jak najszybciej. Do tego wiele kobiet nie może sobie pozwolić na urlop wychowawczy, zostawiają w domu czy w żłobku niemowlę i wracają do pracy, i z karmieniem zaczynają się problemy, choć wiem z doświadczenia, że i wtedy daje się karmić dziecko całkiem długo, choć mleko mamy przestaje być jedynym pokarmem. Przeszłam też koszmar mocnego ograniczenia diety, bo dziecko miało jakieś wypryski, i to była jedna z paskudniejszych spraw jakie pamiętam. Szczerze powiem że nie wiem, ile bym wytrwała, gdyby małemu naprawdę wyszła alergia na kilka podstawowych składników. Wiem o tym chyba trochę więcej od ciebie. I proszę, abyś zastanowiła się, zanim mnie będziesz po raz drugi osądzać.

Natomiast intelektualistkę, która mężowi zapowiedziała że się z nim rozwodzi jak tylko zachce mu się dzieci, to miałam na studiach. Bardzo męska dziewczyna. Po latach dowiedziałam się, że jednak dała się złamać, choć było to nieźle po trzydziestce. Nie wiem, jak się z tym upokorzeniem teraz czuje.

illianna - 14 Maj 2012, 12:01

Kai napisał/a
chyba bardzo dużo się zmieniło od czasu, kiedy ja karmiłam - korzystałam i ze skróconego czasu pracy, i jakoś nie miałam problemów z dociągnięciem do 17 miesiąca, a potem dziecię odstawiło się samo i naprawdę nie wyobrażam sobie, że miałabym je od tego odwodzić.
nie wiem, czy się zmieniło, wiem jednak że są różne miejsca pracy i różne odległość tych miejsc od domu, mnie 7,30 racy zajmowało 12 godzin z życia, jakbym pracowała na 1/2 etatu, nie byłoby mnie w domu 8 godzin i to codziennie lub 12 godzin co drugi dzień, czyli gdybym musiała wrócić do pracy po pół roku, to musiałabym odstawić, ale nie to byłoby najgorsze, tylko nie widzenie dziecka przez tyle godzin, dlatego planując ciążę od razu zakładałam wychowawczy i szykowałam zasoby finansowe na ten czas. oczywiście nie znaczy że potępiam matki, które pracują po 12 godzin, cóż ich życie, może nie mają wyjścia.

Godzilla napisał/a
Z karmieniem piersią bywa stos kłopotów: zastoje, różne bóle, do tego brak pomocy na początku ze strony położnych, nieprzespane noce i tak dalej. Są kobiety, które z jakichś osobistych przyczyn mają psychologiczny wstręt i będą dążyć do zakończenia tej historii jak najszybciej.
ja na szczęście mam na odwrót, żadnych problemów z karmieniem, natomiast trzy tygodnie na butelce wspominam jako koszar, ciesz się, że udało się wrócić do cycka. No i akurat mój miał słabą tolerancję mleka przetworzonego (kolki), co dziwne teraz wcina mleczne deserki ze zwykłego od krowy i nic.

Dziwi mnie też rozumienie przez niektórych karmienia piersią. Często ludziom się jakoś tak wydaje, że jak pierś to nic innego, a to nie prawda, moje dziecko już o 5 miesiąca wcina różne rzeczy, a karmienie traktuje jako bonus.

ihan napisał/a
I w zasadzie widzę właśnie przeciwną tendencję, że kobiety boją sie przyznać, że nie karmią piersią (z jakiegokolwiek powodu, nie tylko dlatego, że są głupie i wredne), bo są szykanowane, napiętnowane i traktowane niemal jak dzieciobójczynie.
a ja mam inne wrażenie, że owszem do pół roku jest tak jak piszesz, a potem tendencja się całkowicie odwraca i dlatego uważam, ze mają w tym udział kampanie firm sprzedających cudowne mleko tudzież społeczny nacisk powrotu do pracy, bo szczęśliwa mama to mama pracująca, ja w każdym razie ciągle spotykam się z pytaniami kiedy wracam do pracy i taką lekką konsternacją że jeszcze tego nie zrobiłam. Oczywiście te kwestie nie zawsze mają ze sobą jakiś związek, można pracować a różne sposoby. Przerwa jaką sobie robię jest moim wyborem, ale jednak odczuwam nie tyle nacisk, co właśnie konsternację w tych pytaniach KIEDY wreszcie.
charande - 14 Maj 2012, 16:14

Mały komentarz na marginesie dyskusji: w krajach rozwijających się niemowlęta karmione mieszankami są dużo bardziej narażone na biegunki i inne infekcje od karmionych piersią (powstaje problem z czystością wody używanej do rozcieńczenia mieszanki, czystością naczyń etc., zaś mleko matki zawiera m.in. immunoglobulinę A, która opłaszcza śluzówki dziecka, chroniąc przed wnikaniem drobnoustrojów). Wydaje mi się, że także w przypadku 2- czy 3-latka, który już wcina różne rzeczy, mleko matki będzie korzystnie wpływać na odporność. Stąd dłuższe karmienie w przypadku spartańskich warunków życia może nie być głupie. Mgliście majaczy mi się, że przynajmniej w niektórych prymitywnych plemionach było normą, że przy jednej piersi niemowlak, przy drugiej dwulatek, a i starsze dziecko possie od czasu do czasu.

Ale jest olbrzymia różnica między karmieniem piersią 2, 3-latka a sześciolatka :shock:

Godzilla - 14 Maj 2012, 16:24

Na Syberii u miejscowych podobno i tak bywało.
illianna - 15 Maj 2012, 07:35

charande, no właśnie o to mi chodzi, badania pokazują że ilość przeciwciał rośnie, matki karmiące dłużej niż rok mniej chorują potem na różne paskudne przypadłości, to było w tym artykule, a że niektóre panie przesadzają, no cóż i wśród owadów zdarzają się zbączenia... patologiczną więź z dzieckiem można mieć równie dobrze przy pomocy łyżeczki, widziałam takich wiele. Z innej beczki żywieniowej, to że anoreksja jest chorobą nie znaczy, że wszystkie diety są złe, to że objadanie jest chorobą nie znaczy że porządny posiłek jest zły itd., jednym słowem zawsze można przegiąć.

Ja podsumowując chciałbym, aby ludzie mieli dostęp do informacji, natomiast decyzję mogli podejmować samodzielnie, jakakolwiek by ona nie była, najczęściej jest jednak tak, że ludzie mają dostęp do różnych zmanipulowanych przekazów, a decyzję podejmują pod presją niekoniecznie bezpośrednio za dziecko odpowiedzialnej rodziny, otoczenia itp.

Zmieniając trochę temat mnie osobiście wkurza nierówne traktowanie. No bo jak nazwać to, że niby prorodzinnie rząd wymyślił, że może zapłacić mojej teściowej, teściowi, matce, czy sąsiadce Zus za to że popilnują mi dziecka, ale ja jakbym chciała przepracować jedno popołudnie w tygodniu w prywatnym gabinecie muszę odprowadzić pełną składkę? Na dodatek moje zajmowanie się dzieckiem nie liczy mi się do emerytury. Ok nikt mi nie kazał mieć dzieci, ja to rozumiem, ale taka sytuacja prawna wyraźnie mnie dyskryminuje, pokazuje że to nie ja się najlepiej nadaje do wychowywania, ale opłacone niańki, a ja mam pracować, przecież to jakiś absurd, to jak zapłacę koleżance, a ona mi i się nawzajem zgłosimy do gminy jako niańki, to wtedy będzie ok? Można powiedzieć, że to tworzenie miejsc pracy i niewątpliwie ZUS zyska mając podwójne składki.Ja nie mam nic przeciwko nianiom, tylko uważam że w ramach wspierania rodziny nie powinno się tworzyć prawnej dyskryminacji rodziców. Albo nie płacimy ZUSu nikomu albo wszystkim.

cranberry - 15 Maj 2012, 08:44

Podejrzewam, że zamysł z tym ZUS był taki, że w większości zawodów, jeżeli pani będzie miała np. sześcioletnią przerwę to po prostu już do zawodu nie wróci, więc w tym rozumieniu faworyzowanie płatnej opieki ma jakieś tam logiczne uzasadnienie - żeby duża grupa pracowników nie wypadła na trwałe z rynku pracy (bo jak dzieci podrosną to pojawi się duży problem z koniecznością przekwalifikowania).
Nie wypowiadam się, czy to słuszne podejście, tylko -wydaje-mi-się-, że mogło chodzić o coś takiego.
Natomiast oczywiście jak zwykle zapomniano o pracownikach nieetatowych i przedsiębiorcach, jezeli dobrze rozumiem? :?

Co do decyzji, ile karmić, kiedy wracać do pracy, to mam wrażenie, że to najlepiej działa, kiedy matka dokładnie wie, gdzie jest jej prywatna granica - co ona sama tak naprawdę CHCE zrobić. Ale o to chyba łatwiej przy kolejnych dzieciach, kiedy czlowiek jest mniej podatny na dobre (lub mniej dobre) rady z zewnątrz, a przede wszystkim wie, z czym się "to wszystko" je. Z opieki nad pierworodnym pamiętam dużo zagubienia i rozdarcia między sprzecznymi opiniami autorytetów (mama jedno, jedna doktorka drugie, poradnik trzecie, a lekarka w szpitalu czwarte). Dopiero potem do mnie dotarło, że jak sobie wyobrażałam siebie jako matkę, to nie niedoświadczoną matkę pierwszego noworodka, tylko jakoś tak "później" ;) Że mogę sobie dać czas nabranie pewności. Ale to tak trochę obok tematu.

Godzilla - 15 Maj 2012, 10:30

cranberry, w ZUSie chodzi głównie o to, żeby pobrać pieniądze, bo większość opiekunek pracuje od zawsze na czarno, to raz. A przedsiębiorca, choćby miał mikro i indywidualną działalność, płaci ZUS niezależnie od tego czy i ile zarobi, to dwa. Nie ma, że jakiś procent.
Kai - 15 Maj 2012, 14:51

illianna napisał/a
dlatego planując ciążę od razu zakładałam wychowawczy i szykowałam zasoby finansowe na ten czas.

Jeśli możesz i masz skąd, to naturalnie. Tylko cały wic polega na tym, że nie wszyscy mają tak różowo, a jeśli po tych 8-9 godzinach dziecku poświęcę cała resztę czasu, to chyba lepiej, niż mielibyśmy nie jeść, prawda? Poza tym wtedy szkoda mi było tak dobrej pracy i w sumie teraz nie żałuję, bo dziecko nie ucierpiało (dziwak jest po mamie, więc to chyba nie od tego). :wink:

illianna napisał/a
chciałbym, aby ludzie mieli dostęp do informacji, natomiast decyzję mogli podejmować samodzielnie, jakakolwiek by ona nie była, najczęściej jest jednak tak, że ludzie mają dostęp do różnych zmanipulowanych przekazów

Problem w tym, że kiedy się dobrze wczytasz w te wszystkie informacje, to jedna sprzeczność goni drugą. Pomijam już, czy każdy z takiej informacji umiałby zrobić użytek ku dobru dziecka (przykład choćby z bezstresowym wychowaniem, wytarty, ale dość dobry). Presja rodziny i otoczenia to drugi czynnik i rzeczywiście też istotny i w sumie dobrego wyjścia nie ma.

cranberry, pod tym względem miałam (niestety!) spokój. Poza jedną sąsiadką, której zdanie miałam w głębokim poważaniu (wybijanie jajka nad głową dziecka w celu odczynienia uroków!) do konsultacji miałam jedną panią pediatrę i książki.

illianna - 15 Maj 2012, 21:29

Kai napisał/a
Tylko cały wic polega na tym, że nie wszyscy mają tak różowo, a jeśli po tych 8-9 godzinach dziecku poświęcę cała resztę czasu, to chyba lepiej, niż mielibyśmy nie jeść, prawda?
a kto mówi że nie? ja na pewno nie. Ja piszę zwykle o sobie, innych oceniam jak najmniej umiem. U mnie tak jak pisałam z 8 godzin automatycznie robi się 12, dlatego zdecydowałam tak a nie inaczej, a co potem? może nowa praca.
Kai - 16 Maj 2012, 08:30

Niestety, zabrzmiało to wręcz odwrotnie. A w dzisiejszych czasach, kiedy dobra praca nie leży na ulicy, problem powrotu matki do aktywności zawodowej jest tym większy i staje się koniecznością.

Z drugiej strony nie zawsze jest to całkiem sensowne. Jeśli pracownica połowę czasu pracy poświęca na kontakty z rodziną, to faktycznie lepiej, żeby pozostała w domu.

To nigdy nie jest prosta decyzja.

Ot, temat jak widać na czasie. Artykuł

n/c

illianna - 16 Maj 2012, 09:58

Kai napisał/a
Niestety, zabrzmiało to wręcz odwrotnie. A w dzisiejszych czasach, kiedy dobra praca nie leży na ulicy, problem powrotu matki do aktywności zawodowej jest tym większy i staje się koniecznością.
niestety nic nie zabrzmiało, jeśli bierzesz coś do siebie, to jak to mówią Twój problem. Jak masz cytat, gdzie Cię krytykuję, to wrzuć. Ja piszę o sobie, a że to kogoś osobiście dotyka, cóż...
Kai napisał/a
Jeśli pracownica połowę czasu pracy poświęca na kontakty z rodziną, to faktycznie lepiej, żeby pozostała w domu.
jakbym brała coś do siebie, to bym teraz spytała, co masz na myśli, ale rozumiem, ze to ogólna uwaga i dlatego nie muszę się tłumaczyć, że ja w pracy pracuję :mrgreen: ;P:
Kai - 16 Maj 2012, 10:03

Mam na myśli dokładnie to, co się dzieje w pokoju obok :roll: Ale skoro zwierzchnik tych Pań przymyka na to oko, nie mnie to osądzać.

Nie mnie to dotyczy, tylko ogólnie matek, które wracają do pracy, to może nawet nie krytyka, tylko protekcjonalny ton Twoich wypowiedzi.

illianna napisał/a
cóż ich życie,


Jeśli sama tego nie dostrzegasz, cóż, to sprawa między Tobą a Tobą.

illianna - 16 Maj 2012, 10:16

Kai, znaczyło to prawo do życia i decydowania o tym co i jak robią, jak planują czas, co jest ważniejsze dla nich, każdy ma swoje priorytety, każdy ma tez swój los, który czasem gra na nosie, ale nie ma sytuacji jednoznacznych, zawsze jest ileś opcji, a człowiek nie jest liściem na wietrze. Nie miałam w każdym razie na myśli niczego negatywnego. Dla mnie w tym momencie żadna praca nie jest tak ważna, żeby się za nią zabijać, już z tego wyrosłam, a pieniądze to rzecz wtórna, raz są raz ich nie ma, miałam okresy liczenia każdej złotówki i okresy nie patrzenia na to jaka jest cena w sklepie. Mam raczej stoickie podejście do tych kwestii. Obecnie rodzina i zdrowie są dla mnie ważniejsza i mogę z wielu rzeczy zrezygnować, to mój wybór i tyle.
Jeśli Cię to uraziło przepraszam, ale protekcjonalność to dość mocne stwierdzenie, zwłaszcza w kontekście trzech słów wyrwanych z całej reszty.
Kontekst:
Oczywiście nie znaczy że potępiam matki, które pracują po 12 godzin, cóż ich życie, może nie mają wyjścia.

Kai - 16 Maj 2012, 10:39

Nie jest wyrwane z kontekstu, bo właśnie ono nadaje całej wypowiedzi ten ton. Nie twierdzę, że umyślnie :)

Co do spraw finansowych, nie miałam na myśli wyboru pomiędzy niższym a wyższym dochodem, a między dochodem a jego brakiem. Wtedy to już nie jest wybór. Zresztą doskonale to widać zarówno z zamieszczonego przeze mnie artykułu, jak i komentarzy do niego.

Dla mnie praca jest i zawsze była bardzo ważna, zawsze miałam pewne ambicje zawodowe, a dziecko po prostu miało w tym wszystkim uczestniczyć i to nie na zasadzie ofiary. I myślę, że nie ma w tym nic złego, ani szkodliwego dla dziecka, jeśli się mu to umiejętnie zrekompensuje (i to nie drogimi zabawkami, ale odpowiednią ilością czasu spędzonego z nim poza pracą).

PS już straciłam nadzieję, że ten post się wczyta.

Godzilla - 16 Maj 2012, 10:52

W moim przypadku były to godziny wieczorne. Dzieciaki nauczyły się późno chodzić spać, bo inaczej zdążałabym może na mycie :( A bywało, że wszyscy spali. I tak mniej miałam takich jazd niż koleżanki z sąsiednich działów.
Kai - 16 Maj 2012, 11:07

Godzilla, U mnie też. Najgorzej było w czasie różnych "akcji" kiedy musiałam siedzieć w pracy, albo wyjeżdżać. Ale przychodził wieczór i Młody się przytulał, a wtedy wszystko już było OK. Pracująca mama była dla niego normą. A przytulać się wieczorem, kiedy oglądam TV, przychodzi do dzisiaj, choć już rzadziej. :lol:
Anonymous - 19 Maj 2012, 17:40

Trening to nie bicie

Raczej mało rzeczy jest mnie w stanie zaskoczyć, ale to mnie poraziło. A im dalej zaczęłam grzebać w temacie, tym gorzej.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group