Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane
Kruk Siwy - 8 Maj 2019, 21:11
Fidel-F2 napisał/a | Polski autor ewidentnie wzorował się na francuskim koledze. |
Sprawdziłeś daty publikacji?
Agi - 8 Maj 2019, 21:55
Ja sprawdziłam, Chmielarz sześć lat po Francuzie.
Kruk Siwy - 8 Maj 2019, 22:04
Czyli rzecz możliwa...
Fidel-F2 - 8 Maj 2019, 22:26
Agi, niedokładnie
Oryginał Miniera 2011, wydanie polskie styczeń 2012
Chmielarz listopad 2012
Ciasno, ale jestem przekonany, podobieństwa są zbyt wyraźne, choć nie o fabułę idzie a o konstrukcję i metodę.
nureczka - 9 Maj 2019, 11:16
No jeśli nie czytał w oryginale, czego oczywiście nie można wykluczyć (nie wiem czy Chmielarz zna francuski czy nie ), to biorąc pod uwagę cykl wydawniczy, teoria jest raczej wątpliwa.
Autor musiał przeczytać, wymyślić własną fabułę i napisać. Potrzebował na to ze trzy miesiące, no powiedzmy dwa, jeśli nie miał nic innego do roboty tylko pisał od rana do wieczora. Potem musiał posłać tekst do wydawcy, a tam ktoś musiał znowu przeczytać i zaopiniować. Zwykle trwa to od miesiąca do trzech. Załóżmy, że autor miał szczęście i przepchnięto go w dwa tygodnie. Dalej mamy jakieś plany wydawnicze. Nie sądzę, żeby wepchnął debiutanta poza kolejką. Taki numer mógł zrobić dla uznanej gwiazdy. O cyklu redakcja-korekta-skład-druk-dystrybucja, nawet nie warto wspominać.
Fidel-F2 - 9 Maj 2019, 12:14
Ciasno ale podobieństwa walą po oczach.
nureczka - 9 Maj 2019, 13:30
Jeśli nie jest synem właściciela, albo kochankiem właścicielki, to niewykonalne.
Romek P. - 10 Maj 2019, 07:24
Lowenna napisał/a | :mrgreen: Dzięki, Romeku, miałam lekkie obawy czy mi się smak nie wypaczył ostatnio. Zakończenie trochę mniej przypadło mi do gustu ale ja od zawsze lubię złe końcówki |
Po przeczytaniu całości podpisuję się pod Twoim zdaniem. 2/3 świetne, ale finał rozczarowuje, za dużo królików z kapelusza, a poza tym to chyba pierwszy tom, w którym nie ma nawet półotwartego zakończenia, ja to odbieram jak pierwszy tom nowej trylogii
Co nie zmienia faktu, że w sumie jest to znacznie lepszy tom od czwartego. a wątki obyczajowe bardzo mi się podobały, podobnie jak polityka - czyli to, co /dla mnie/ stanowi najciekawsze warstwy tej serii. Bo same wziuuuu w kosmosie i Obcy to mnie już nie ruszają, za stary jestem
Fidel-F2 - 14 Maj 2019, 10:45
Wspomnij Phlebasa - Iain Menzies Banks
Nasłuchałem się o Banksie i Kulturze achów i ochów i być może stąd słaby odbiór. Bo mi się po prostu nie podobało. Książka pełna akcji, nieustannej akcji. Niesłychanie nudna książka, czytałem ją kilka miesięcy. Często brałem do ręki i odkładałem bo nie miałem siły się męczyć. Dotarłem do końca chyba tylko dlatego, że rzecz ma świetną markę i wciąż myślałem, że coś z tego będzie.
Fabuła na poziomie Kina Nowej Przygody - co ma sens bo rzecz powstała w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku - prosta, miejscami prostacka, niewykwintna. Kwintesencja "zabili go i uciekł". Od lokacji do lokacji. W nagromadzeniu nuży. Bohater turla się po galaktyce nieustannie na krawędzi i niezmiennie "nadludzkim wysiłkiem" wychodzi z tarapatów cało. Indiana Jones w Galaktyce, ale bez cienia humoru i z irytującym głównym bohaterem oraz irytującymi wszystkimi innymi bohaterami. Przygody Indiany podane są z przymrużeniem oka, Banks jest śmiertelnie na serio. Dodatkowo, zupełnie nie trafiały do mnie uzasadniania Banksa co do motywacji bohaterów. Ich zachowania były strasznie suche, nieprzekonujące. Sami bohaterowie psychologicznie niewiarygodni. Marionetki sterowane przez nieudacznego aktora amatora. Wychodzi z tego mało strawny zakalec.
Do zalet można zaliczyć pewnie rozmach, skalę liczoną w tysiącleciach i galaktykach. Jednakowoż zdania w rodzaju "Już od ponad tysiąca lat drony Kultury wyposażano..." wzbudzają uśmiech politowania.
Na szacunek zasługuje też wyobraźnia autora choć to i tamto podpatrzył u kolegów.
Gdzieś tam, pomiędzy tymi ucieczkami i pogoniami przewinie się jakaś myśl niecałkiem głupia, jakiś pomysł interesujący ale raz, że to nie są rzeczy epokowe, dwa, że mało. Mam świadomość, że trzydzieści lat temu wyobraźnia autora mogła robić znacznie większe wrażenie, sporo pomysłów było nowatorskimi, itd. Ale dziś mamy dziś i czar nowości rozwiał się jak dym i nigdy nie powróci a warstwa artystyczna niestety nie jest na najwyższym poziomie. Książka się zestarzała a ja ją przeczytałem ćwierć wieku za późno.
5/10
Romek P. - 14 Maj 2019, 19:01
Uff, to nie jestem sam, który nie widzi geniuszu tej serii
Przy czym co do czytania ćwierć wieku za późno, to ja mam większy problem: bo też czytałem niedawno, z rok temu, ale już po tomie tekstów Cordwainera Smitha, który jest jeszcze bardziej retro - i z bólem stwierdziłem, że Banks jest znacznie mniej świeży - albo inaczej: Cordwainer ładniej się zestarzał
W każdym razie mnie też Banks nie chwycił.
Fidel-F2 - 14 Maj 2019, 19:34
Całkiem się z Tobą zgodzę. Czytałem Smitha mniej więcej zaraz po wydaniu w Artefaktach i nie byłem nadzwyczajnie zachwycony ale było to lepsze od Banksa.
Kruk Siwy - 14 Maj 2019, 23:23
Czytałem to w momencie ukazania się powieści w Polsce. W pamięci pozostało mi tylko, że przeczytałem do końca i że nie nudziłem sie przy lekturze. Ale jakoś nigdy nie miałem ochoty na powtórkę.
Beata - 15 Maj 2019, 15:49
Też czytałam wtedy. Z "Wspomnij Phlebasa" dziś nie przypominam sobie nic, ale nie mogło być całkiem źle, bo bym pamiętała. Natomiast kolejny tom, "Gracz" mnie zauroczył. Chęć poznania wszystkich tomów cyklu została mi do dziś. Jeśli Zysk wyda całość, to będę miała szansę.
nureczka - 15 Maj 2019, 19:39
"Era Supernowej", Cixin Liu.
Mówiąc delikatnie - nie porwało.
Fidel-F2 - 18 Maj 2019, 11:13
Viriconium - Michael John Harrison
Kolejna pozycja z UW, po Welinie i Atramencie Duncana której nie skończę. Po stu stronach uznałem, że to bez sensu.
Przeczytałem pierwsze krótkie opowiadanie - Rycerze Viriconium - z rozczarowaniem. Jedyną jego zaletą mogłaby być atmosfera łotrzykowsko-arystokratycznej dekadencji. W sumie fajne. Tyle, że reszta składowych leży i kwiczy. Fabuła w zasadzie zupełnie nijaka, opowieść nie bardzo wiadomo po co i o czym, bez jakiej wewnętrznej koherencji. Postacie histerycznie teatralne, bez logiki. Konstrukcja psychologiczna, motywacje kompletnie nieogarnięte. I na koniec język. Niepoukładany, kanciasty, niezgrabny, ale dobra, jakoś może i by się człowiek przedarł, gdyby opowieść była sprawnie przedstawiona. Ale coś pod kopułką zaczęło mi pomrygiwać na pomarańczowo, jednocześnie pobrzękując. Coś jak skrzyżowanie alarmu przeciwpożarowego z lampką check engine na desce auta.
Gdy zacząłem drugi fragment Viriconium, nowelę Pastelowe Miasto, alarmy rozkrzyczały się już po kilku stronach. Poszukałem oryginału, The Pastel City, i włos zaczął mi się jeżyć. Pomijając masę błędów i niezgrabności językowych, które rzucały się w oczy i o których mówiłem wcześniej, okazało się, że tłumacz - Grzegorz Komerski - dokonał gigantycznej hucpy. Bo on nie jest tłumaczem ale, jak sądzę, operatorem automatu tłumaczącego, z komunikatywnym poziomem znajomości języka angielskiego.
Zdania tworzone przez pana Komerskiego, często przedstawiają zupełnie nowe treści w stosunku do tego co napisał autor, a w skrajnych, co nie znaczy, że rzadkich, przypadkach, wychodzą z tego kompletne brednie. Co ciekawe, niektóre akapity oryginału zostały zupełnie pominięte i nie ma ich w ogóle w wersji polskojęzycznej. Pomijając oczywisty fakt utraty pewnych treści, późniejsze odwołania, czy założenia autora, że czytelnik wie o czym mowa, powodują uczucie źle napisanego tekstu. Zupełnie nie z winy autora.
Żeby nie być gołosłownym, jeden przykład na poparcie. Jeden, bo nie mam chęci na taką zabawę w szerszym zakresie, a kto będzie miał ochotę, sam łatwo sprawdzi powszechność tego stanu rzeczy.
Brzmienie oryginalne:
Cytat | And with that, Tomb the dwarf, as nasty a midget as ever hacked the hands off a priest, did a little complicated shuffle of triumph round his victim, cackling and sniggering like a parrot. |
Tłumaczenie Komerskiego:
Cytat | To powiedziawszy, karzeł Trup, nieznośny jak zawsze, odrąbał kapłanowi ręce, zatańczył jakiś zawiły taniec zwycięstwa wokół swej ofiary, gadając przy tym i skrzecząc niczym papuga |
Pierwszą zastanawiającą rzeczą jest fakt, że ani przed tym fragmentem ani po nim, nie ma w opowieści żadnego kapłana któremu można by cokolwiek odrąbać. O ile większość zafałszowań trudno rozpoznać na pierwszy rzut oka, bo nie są w tak oczywisty sposób sprzeczne z resztą tekstu, tak tu mamy rzecz ewidentną. A teraz w czym problem.
Komerski popełnia kilka błędów.
Pierwszy dotyczy słowa midget. Pierwsze tłumaczenie jakie wyrzucają słowniki w tym przypadku to karzeł. I to mu się zgrało z dwarfem, więc szczęśliwy pobiegł dalej. Tyle, że słowo midget oznacza również małą, irytującą muszkę. I to jest wersja na która należało postawić.
Drugi dotyczy słowa hack off. Czasownikowe, najpopularniejsze, znaczenie słowa hack oznacza rżnąć, rąbać co w połączeniem z off i rękami kapłana znowu spasowało mu się perfekcyjnie. Odrąbał je i po sprawie. Tyle, że nie. Moim zdaniem mamy tu pewną zgrywająca się dwuznaczność zgrabnie wykorzystaną przez Harrisona. Raz, że zwrot to hack sb off oznacza wkurzenie kogoś a dwa samo to hack to włamać się, przedrzeć się, dać radę.
W efekcie sens zdania wygląda w ten sposób, że karzeł zachwycony własną wypowiedzią, odtańczył jakiś chaotyczny taniec, który sprawiał wrażenie podobne do chaotycznej trajektorii i gwałtowności ruchów muszki, która (to już poezja odharrisonowa) wyartykułowała w ten sposób radość jakiej dostarczyło jej udziabanie w rękę kapłana powodując jego wkurzenie.
Być może ręka (ręce) akurat kapłana ( The Hands of a Priest) mają jakieś idiomatyczne lub kulturowe znaczenie w anglosaskim świecie, o czym nie wiem, a co mogłoby uzasadnić użycie akurat rąk kapłana w roli ofiary muszki. To już jednak aspekt poboczny i mniej istotny.
Seria Uczta Wyobraźni pod względem poligraficznym jest dopieszczona i elegancka. Aż miło brać te książki do ręki. Szkoda jednak, że MAG, pomiędzy tak pierwszorzędne okładki włożył tak strasznego bubla. Zadziwiające jest, że wydawca który uczynił z tej serii produkt prestiżowy, podchodzi z taką nonszalancją i lekceważeniem do merytorycznej strony zagadnienia. W miejsce tłumacza zatrudniony został, pewnie tani, nieudolny amator. Później nikt tego bubla nie sprawdził, osoba zajmująca się redakcją pewnie wzięła pieniądze nawet nie czytając tekstu. Gdyby choć jedna osoba w wydawnictwie wykazała choć odrobinę zainteresowania jakością samego tekstu nie dałoby się takiego dziadostwa przepchnąć do druku.
Być może Harrison jest trudnym autorem, ale wydawnictwo zmasakrowało jego pracę. Poniższa ocena odnosi się głownie do pracy wydawnictwa. Harrison miał tu niewiele do powiedzenia. W takiej sytuacji, niestety nie widzę sensu dalszej lektury.
0/10
Lowenna - 18 Maj 2019, 20:48
Serio? Kopipasta w dwóch topicach na forum, na którym pojawiają się 3 posty dziennie?
Zaczęłam Neuromancera. Po 1/5 odłożyłam z niesmakiem na co mążI teraz się gryzę. Przyznać mu rację czy zagryźć zęby bo może historia się rozkręci?...
gorat - 19 Maj 2019, 00:03
Trzeba było za osiągnięcie pochwalić, nawet u Fidela 0/10 jest rzadkie.
Silaqui - 19 Maj 2019, 00:12
Lowenna napisał/a |
Zaczęłam Neuromancera. Po 1/5 odłożyłam z niesmakiem na co mążI teraz się gryzę. Przyznać mu rację czy zagryźć zęby bo może historia się rozkręci?... |
Sięgnąć po "Wypalić Chrom", a potem z bólem serca przyznać rację mężowi
Lowenna - 19 Maj 2019, 06:06
gorat napisał/a | Trzeba było za osiągnięcie pochwalić, nawet u Fidela 0/10 jest rzadkie. | Zasadniczo się z nim zgadzam Od jakiegoś czasu dochodzę do wniosku, że czytelnik powinien mieć możliwość zgłoszenia reklamacji i domagania się zwrotu pieniędzy za potworki wydawnicze
Silaqui napisał/a | Lowenna napisał/a |
Zaczęłam Neuromancera. Po 1/5 odłożyłam z niesmakiem na co mążI teraz się gryzę. Przyznać mu rację czy zagryźć zęby bo może historia się rozkręci?... |
Sięgnąć po Wypalić Chrom, a potem z bólem serca przyznać rację mężowi | Taki precedens w pożyciu Chłopina może tego nie przeżyć
Fidel-F2 - 20 Maj 2019, 10:21
Mój własny diabeł - Mike Carey
Potrzebowałem czegoś lekkiego do samochodu i się sprawdziło. Klasyczne urban fantasy skrzyżowane z klasycznym kryminałem noir. Początkowo byłem sceptyczny ale im dalej w las tym bardziej się przekonywałem. Mimo zgranego do cna schematu wyszło to w miarę naturalnie, choć nie bez potknięć. Momentami bywa nazbyt afektowanie, trochę niepotrzebnie efekciarsko. Zwykle wynika to z konwencji. Ogólnie rzecz biorąc to żadna literatura, jednak w swojej klasie zupełnie niezła.
Odsłuchałem na Storytelu w interpretacji Filipa Kosiora. Świetna robota.
7/10
Luc du Lac - 21 Maj 2019, 11:24
Rowling - Wołanie kukłuki.
w połowie książki wytypowałem zabójcę.
Ale o książce. Dobrze wchodzi, tak na dwa wieczory.
Rowling potrafi pisać i choć odkrywczosci w książce tyle co nic(jak to w kryminałach) to bardzo sprawnie i ciekawie opowiedziana historia śmierci młodej gwiazdy modelingu.
Bohater to skrzyżowanie Jacka Reachera z dr.Housem tylko brak mu sprawności Reachera i ostrego języka Housa'a. Na plus ciekawe wstawki o Londynskim środowisku w którym CS się porusza , a już zupełnie Rowling ujęła mnie wstawkami meczowymi ( i tym ze CS kibicuje Arsenalowi)
Wontek potencjalnie romansowy bardziej w domyśle i nienachalny
Druga połowa książki znacznie lepsza.
Dałbym 7/10 gdyby moje typowanie weszlo, a tak daje 7,99/10
Na tyle misię podobało że pod ręką leży już Jedwabno (a nie... Jedwabnik )
PS w sumie wątek ojca kukłuki mi się nie styka.
Rowling - Jedwabnik
Kolejna część klasycznie-klasycznego kryminału spod pióra Potterówny.
Zdecydowanie na uwagę zasługuje portret (czy nawet satyra) na środowisko londyńskich wydawców i pisarzy . Treść "książki w książce" będącej kanwą intrygi //ooo
Poza tym dość standardowo/schematycznie - co nie jest zarzutem w tym przypadku
Sama intryga gęściejsza - przy czym warto zauważyć że Rowling piszę bardzo oldskulowo te swoje kryminały - Wedle starej recepty. Można powiedzieć że idzie wbrew tendencjom skandynawskim, choć w Jedwabniku mamy do czynienia z wagą ciężką. Zabójstwo pisarza pozwala przemycić (chyba) sporo smaczków ze środowiska, sam pomysł na książkę "modus operandi" w klimacie nieźle zrytego beretu.
Londyńskie tło mocno klimatyczne - i pozwalające na mocne cechowanie bohatera, zabawne - praktycznie nie mamy tutaj samochodów(!). Bohater(owie) posługuje się metrem/KM/czy taksówkami (przy czym stale narzeka się na ich ceny ). Wątek piłkarski pozwala dokładnie umiejscowić czasowo wydarzenia z książki ( listopad 2010) + dodatkowe wydarzenia z realnego "życia Anglii" pozycjonują książkę mocno w rzeczywistości (mamy też wątki polskie - atrakcyjna, kalecząca mowę sprzątaczka Lucynka z I tomu czy Fabiański )
8/10.
ps. Rowling ma chyba jakiś fetysz związany ze wzrostem facetów
Rowling -Żniwa zła
W trzecim tomie przypadków Cormorana Strajka stykamy się z przeszłością która nadeszła,
czyli klasycznie - starzy wrogowie dają głos. Kiedy pisałem że Strajk to skrzyżowanie Jacka Reachera z dr.Housem to było dosłowne.
[Strajk jako były funkcjonariusz WSW starych wrogów ma na poziomie (przynajmniej fizycznie) więc nie ma większych szans w fizycznej konfrontacji]
czyta się dobrze, ale są ale.
Kryminał nie jest dla Rowling środowiskiem naturalnym i w tej części to dość jaskrawo wychodzi - w poprzednich częściach fabułą mogła przykryć braki warsztatowe, a teraz kiedy na ruszt wrzuciła już bardzo klasyczną historię kryminalną to się nie udało. Tym bardziej że JKR narzuciła sobie wysoki tempo - 3 książki w 3 lata, niestety kosztem jakości samej intrygi. Popełnia trochę błędów logicznych, biere rzeczy z *beep* - a szerokie pole "walki" sprzyja wpadkom.
mimo wszystko - 7/10
w sumie jestem w połowie 4 części - i jest już znaczenie lepiej
Fidel-F2 - 22 Maj 2019, 08:49
Kompania braci. Od Normandii do Orlego Gniazda Hitlera. Kompania E 506 pułku piechoty spadochronowej 101 Dywizji Powietrznodesantowej - Stephen E. Ambrose
Obszerny tytuł mówi w zasadzie prawie wszystko o treści książki. Oprócz tego, materiał uzupełniony jest o okres szkolenia w USA, pobyt w Wielkiej Brytanii przed inwazją i powojenne losy poszczególnych żołnierzy Kompanii E.
Jest to rodzaj monografii, podanej od strony popularnej. Autor stosunkowo niewiele miejsca poświęca technikaliom czy militariom. Skupia się zasadniczo na ludziach i relacjach. Analizuje jak, w krańcowo trudnych i niebezpiecznych warunkach, wykuwa się jedna z najsilniejszych ludzkich relacji - braterstwo broni.
Warsztatowo rzecz napisana zgrabnie, czyta się wartko. Mimo, że przecież wszyscy wiemy jak się skończy lądowanie w Normandii czy ofensywa w Ardenach, ciężko odłożyć książkę na bok.
Chociaż wiadomo z jakiej perspektywy rzecz jest pisana, do minusów zaliczyłbym pewien egocentryzm, może nie pogarda dla wszystkich innych narodów, ale wyraźne patrzenie z góry. W sumie nie dziwi to w przypadku żadnej nacji a już w przypadku Amerykanów to już w ogóle. Niemniej posmak tej przyprawy jest dość wyraźny.
Między wierszami Bernard Montgomery wychodzi na dupka i gamonia a nie dowódcę, co jest zgodne z prawdą i bardzo mnie cieszy szerzenie takiego poglądu.
Mimo wszystko, moim skromnym zdaniem, serial stawiałbym odrobinę wyżej. Może solidne rzemiosło filmowe do spółki ze świetnym aktorstwem skutkuje pewną wartością dodaną.
8/10
Fidel-F2 - 22 Maj 2019, 10:33
znalazłem taki komentarz do Kompanii braci - "Dobra książka, choć czasami nieco nużąca - ciągle tylko wojna, okopy, strzelanie... "
feralny por. - 23 Maj 2019, 17:05
Na "recęzętów" zawsze można liczyć. Aż mi się przypomniało "Film fajny, ale trochę do *beep*".
Fidel-F2 - 28 Maj 2019, 12:15
Człowiek w labiryncie - Robert Silverberg
Książka problemowa w starym stylu, co rozumie się samo przez się, opublikowana została w 1969 r. Fabuła jest śladowa i o drugorzędnym znaczeniu. Autor skupia się na warstwie problemowej - dylematach moralnych, wyborze mniejszego zła, koncepcji celu uświęcającego środki, problemach dojrzewania (rozumianego jako zrozumienie mechanizmów rządzących rzeczywistością), odwiecznemu pytaniu o sens, miejscu i roli ludzkości we wszechświecie, itp.
Przyjmując obecne standardy, rzecz się dość istotnie zestarzała. Dzisiejszego czytelnika mogą razić, czasem daleko idące, uproszczenia, umowna psychologia postaci, przedmiotowe traktowanie kobiet, lekceważące podejście do realiów astro-fizycznych.
Również tłumaczenie nie zachwyca. Nie jest jakoś szczególnie źle zrobione ale, niestety, zestarzało się. Wykonane na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, przez Zofię Kierszys urodzoną na początku lat dwudziestych, brzmi archaicznie.
Pomimo tych niedoskonałości, rzecz mi się podobała acz trzeba zaznaczyć, że ja Silverberga po prostu lubię. Świadomy czytelnik rzecz doceni, i warto mu tytuł polecić, jednak zwolennik konfekcji fantastycznej spod znaku międzynarodowych bestsellerów, będzie raczej rozczarowany.
Jako literatura piękna 5,5/10
Jako literatura z przesłaniem 8,5/10
Fidel-F2 - 31 Maj 2019, 10:40
Błędny krąg - Mike Carey
Druga pozycja w cyklu Feliks Castor.
Zachęcony dość przyjemnym kontaktem z pierwszą częścią, poszedłem za ciosem i odsłuchałem drugą. O obu tomach, w zasadzie, można by powiedzieć dokładnie to samo. Lekka literatura, w sumie wagonowa. Skrzyżowanie kryminału noir i urban fantasy. Typowy detektyw z sarkazmem +100, szlachetnym sercem i twardą dupą rozwiązuje zagadkę. Napisane przyzwoicie, opowieść dość zajmująca. Wierność konwencjom to główna zaleta tych pozycji. Czasem zdarzają się drobne wpadki. Np. detektyw-egzorcysta nie jest w stanie wytłumaczyć się z wiedzy zdobytej drogą pozazmysłową, w świecie gdzie ciężko wyjść po bułki i nie potknąć się o zombie, zwierzołaka, sukkuba, ducha czy demona a parlament głosuje ustawę nadającą prawa obywatelskie duszom zmarłych. Ale to w sumie detal.
Odsłuchałem na Storytelu w interpretacji Filipa Kosiora. Świetna robota.
7/10
konopia - 3 Czerwca 2019, 20:15
czy to coś al'a Akta Harrego Dresdena?
Tamte świetnie nadawało się na wakacyjny leżaczek tak samo Garret P.I.
Fidel-F2 - 4 Czerwca 2019, 06:00
Nie znam Dresdena ani Garreta
Fidel-F2 - 13 Czerwca 2019, 10:07
Hajstry. Krajobraz bocznych dróg - Adam Robiński
Trudno określić gatunek tej pracy. To jakaś wielokrotna krzyżówka przewodnika dygresyjnego z reportażem nieoczywistym z felietonami historycznymi. Wszystko to w sosie nostalgicznie-poetyckim. Robiński zachęca, i robi to umiejętnie, do wizytowania czegoś poza Krupówkami, molem Sopockim i Wawelem. Książka jest zbiorem kilku krótkich opowieści o terenach turystycznie nieoczywistych. Opowieść o wycieczce na bagna, czy na tereny z geologicznymi pozostałościami po wczesnej industrializacji, nadziana jest gęsto skwarkami rozmaitych opowieści i historycznych ciekawostek o miejscach, ludziach czy zdarzeniach. Często o bardzo odległych konotacjach. Czyta się to dobrze, wybór terenów jest interesujący. Dla kogoś takiego jak ja, kto unika tłumów i najbardziej popularnych turystycznie miejsc, książka jest świetnym zbiorem inspiracji i też jakiegoś utrwalenia w tej mojej normalności. Patrz, są inni podobni. Natura i rodzaj ciekawości świata jakie cechują autora, bardzo podobne są do mojego. Trochę czyta, nawet sporo, trochę tropi, po indiańsku, przyrodę i historię, trochę zwyczajnie się zachwyca.
Mam dwa zarzuty niezbyt grube.
Pierwszy to jakiś rodzaj zmanierowania stylu. Niespecjalnie to przeszkadza ale jest zauważalne. Wydaje się, że autor chciał być tak fajny jak tylko się da, i odrobinę przefajnił.
Druga sprawa to brak zdjęć i map. Biorąc pod uwagę sposób opowieści autora, rzecz aż prosi się o takie uzupełnienia. W moim przypadku lektura wyglądała w ten sposób, że co chwila zapytywałem wujka gógla a to o zdjęcia, a to o o mapy, a to o uszczegóławiające informacje.
Wyłowiłem fajny cytat. Autor opisuje rycinę : "Coś mówią? (...) Tak, to musi być modlitwa, bo wszyscy mówią, ale nikt nie słucha."
8/10
Fidel-F2 - 23 Czerwca 2019, 22:42
Niezwyciężony i inne opowiadania – Stanisław Lem
Wydanie pierwsze na które składają się:
powieść Niezwyciężony
oraz opowiadania:
Prawda
oraz z cyklu Podróże Ijona Tichego oraz Ze wspomnień Ijona Tichego:
Doktor Diagoras
Podróż siódma
Zakład doktora Vliperdiusa
Ratujmy kosmos
Niezwyciężony jest, jak na prozę Lema, napisany bardzo zręcznie i wciągająco w płaszczyźnie czysto przygodowej, fabularnej. Chociaż oczywiście fabuła nigdy u Lema nie stoi na pierwszym miejscu. Wsparciem jest tu cały ten technologiczny sztafaż, który choć dziś już przebrzmiały, zgrabnie buduje bardzo wiarygodną rzeczywistość. Nie do końca przekonują mnie postaci, nazbyt koturnowe, z wyraźną hiperemocjonalnością i przesadnie zbudowanymi osobowościami (w sensie dosadności nie zaś nadmiernej drobiazgowości).
W warstwie problemowej można by się doszukiwać rozmaitych, mniej lub bardziej wyrazistych, tematów. Moją uwagę zwróciło spojrzenie na człowieka i jego miejsce w kontekście wszechświata, przyrody, inności. Człowiek ma się za koronę stworzenia (przynajmniej w czasach gdy Lem pisał Niezwyciężonego, było to podejście silne i w zasadzie bezrefleksyjne), Lem próbuje pokazać, że jesteśmy tylko jednym z elementów i to elementem niekoniecznie najważniejszym. A nasze modus operandi czy światopogląd to tak naprawdę tylko jedna z opcji. Podobne podejście można odnaleźć również w opowiadaniach z tego tomu.
Głównym tematem opowiadań jest próba pokazania właściwej pozycji człowieka. Pysznego, zadufanego w sobie, okazującego brak szacunku innym, przyrodzie. W rzeczywistości małego a próbującego przypisać sobie miejsce nadrzędne. Delikatne przekrzywienie perspektywy ukazuje go śmiesznym w swych żądzach i aspiracjach.
9/10
|
|
|