To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane

Chal-Chenet - 21 Października 2018, 16:00

Moje ulubione guilty pleasure. Nowy Piekara o inkwizytorach.
Luc du Lac - 22 Października 2018, 10:17

Romek P. napisał/a
Definicje pozostawiam innym, dla mnie spora część Reynoldsa to space opera i tyle. A że ostatnio gatunki się mieszają, to tylko lepiej, ciekawsze rzeczy powstają.


zgódźmy się na elementy SO :)

bo mi przez gardło nie przechodzi stawianie Reynoldsa przy Star Warsach :)

nureczka - 24 Października 2018, 11:34

"Dokąd odchodzą parasolki". Rzecz o niczym (albo o wszystkim - nie mam pewności), która, o dziwo!, czyta się świetnie.
Beata - 24 Października 2018, 16:17

Ach, to doskonała wiadomość. I rewelacyjne zgranie w czasie. :omg: Gdyż właśnie dziś weszłam w posiadanie ebooka drogą kupna, a dzięki Twojemu wpisowi utwierdziłam się w przekonaniu, że jednakowoż nie będę go kolejkować. :twisted:
nureczka - 24 Października 2018, 20:21

Beata napisał/a
Ach, to doskonała wiadomość. I rewelacyjne zgranie w czasie. :omg: Gdyż właśnie dziś weszłam w posiadanie ebooka drogą kupna, a dzięki Twojemu wpisowi utwierdziłam się w przekonaniu, że jednakowoż nie będę go kolejkować. :twisted:

Trochę szkoda, że nie papier. Bo bez ilustracji, pierwszy rozdział - "Przypowieść Bożonarodzeniowa dla dzieci, które nie wierzą w Świętego Mikołaja” - traci sens. Ale dalej już będzie dobrze nawet bez obrazków :)

Beata - 25 Października 2018, 07:31

Sprawdziłam w calibrze - są obrazki. :) Inną sprawą jest, jak przeniosą się na czytnik. :? Ale są. :)

Edit: Obrazki ładnie się skalują - na ekranie mieszczą się w całości. Dopracowany ten ebook. :)

Beata - 29 Października 2018, 20:25

Skończyłam 80-te. Jak naprawdę żyliśmy w ostatniej dekadzie PRL Joanny Solskiej. To IMHO ważna książka i dobrze, że została napisana.
Pamiętam tamte czasy. Do tego stopnia dobrze, że do dziś alergicznie reaguję na dowolnego rodzaju "centralność". Moja młodsza siostra, gdy czasem wymknie mi się jakiś komentarz do przeszłości, reaguje tak, jak autorka napisała we wstępie: przyjmuje informację, ale nic ona dla niej osobiście nie znaczy, traktuje ją jako anegdotę, nijak nie potrafi osadzić jej w kontekście. To zrozumiałe, bo przecież go nie zna, osobiście nie doświadczyła, nigdy nie musiała uczestniczyć w aktywnościach tego paskudnego systemu, który wymuszał na obywatelach współudział w zasadzie w dowolnej patologii: łapówkarstwie, złodziejstwie (bo czymże innym było "załatwianie"), w zaopatrywaniu się u paserów, w przemycie. Uczył kombinowania, kłamstwa, kradzieży, donoszenia.
Przeczytałam "80-te..." nie z sentymentu do czasów dzieciństwa i wczesnej młodości, ale by nie zapomnieć. O wszechobecnej szarzyźnie, o poczuciu beznadziei. O biedzie, powszechnej przaśności, o nocach spędzanych na dyżurach w komitetach kolejkowych najróżniejszego rodzaju, o wiecznie łatanych dziurach, które tajemniczym sposobem pojawiały się co roku w tych samych miejscach. Przeczytałam dla poczucia ulgi, że to przeszłość, która nie wróci, że tamte czasy bezpowrotnie minęły. Siostrze podsunę tę lekturę ku przestrodze. I by miała szansę zrozumieć.

Fidel-F2 - 2 Listopada 2018, 11:56

Zostało mi 30 stron Accelerando. Mam hemoroidy, krew mi z d*py leci i szkliwo mi na zębach popękało. Zmordowany jestem jak Łysek podczas zimy stulecia ale się zaparłem i da radę. Dam radę. Dam radę. Dam radę.
Lowenna - 2 Listopada 2018, 19:48

Dałeś?

Pamięć wszystkich słów ukończona tydzień temu. Walki bogów niewiele mnie obeszły. Romans - bleeech. Altsin i jego przygody jednak uratowały całość. 4/6.

Fidel-F2 - 2 Listopada 2018, 20:49

Jeszcze nie. Może jutro.
konopia - 3 Listopada 2018, 09:31

Fidel-F2, ale po co?
życie zbyt krótkie jest na marnowanie go na czytanie na siłę.

Fidel-F2 - 3 Listopada 2018, 13:24

Racja niby ale UW daję zwykle większe szanse. Bo umówmy się, UW to nie jest seria która błyszczy stricte literacko. Inne cechy mają większe znaczenie. I wiesz, nie wszystko co dobre i wartościowe przychodzi łatwo.
Fidel-F2 - 5 Listopada 2018, 10:08

Accelerando - Charles Stross

Literacko to padaka jakiej dawno nie czytałem.

Poprawność kończy się na poziomie zdania. Żaden zachwyt, żadna ekscytacja, po prostu poprawne zdania z nielicznymi, pomijalnymi wpadkami, które zdarzają się każdemu. Ale wyższe poziomy to nędza.

Fabuła klasy Moda na sukces. Banalna, nudna, nie wciągająca w żadnym stopniu, logicznie nijak się nie zapinająca, z końcową woltą godną opowiadania dziesięciolatka. Porażająca żenada.

Postacie głupkowato infantylne z początku, z biegiem fabuły niby powinny dorośleć i dostosowywać się do zmieniających się drastycznie warunków środowiska. Nic z tego, na koniec są tak samo beznadziejne i głupie jak były na początku. Druga sprawa to, że żadna z nich nie jest jakoś specjalnie interesująca, zaczepna, z jakimś jajem, lepem który czepiłby się czytelnika. Rozmemłane ćwoki, które nawet nie irytują.

Kolejna rzecz to sposób prowadzenia narracji. Najgorszy aspekt powieści. Przegadane, ciągnące się kilometrami dialogi, nużące watą i bełkotem. Przeładowanie specjalistycznymi określeniami z zakresu fizyki, biologii, chemii, ekonomii i czort wie czego jeszcze, dobre są na krótką metę albo dla ironicznych prowokacji. Zwłaszcza, że czasem autor używa ich w bezsensowny i ośmieszający sposób. Jeśli masz coś do powiedzenia to wystarczy, że napiszesz "woda" a potem powiesz w czym rzecz. Jeśli co chwilę będziesz używał określeń typu "nieliniowy, silnie spolaryzowany monotlenek diwodoru" i będziesz je siał gęstymi rzędami, jak jaką marchew, to stworzysz mało zrozumiały bełkot. Zwłaszcza jeśli część tych określeń nie ma żadnego desygnatu. I owszem spora część czytelników pogubi się w rozumieniu tekstu i a priori założy jego wielkość i głębię nie chcąc wyjść na tępych durni. I to Twój jedyny sukces. Kolejna sprawa to tworzenie nowych pojęć obok logiki, które potem coś tam mają dowodzić lub być uzasadnieniem tego czy tamtego. Przypomina to rzeczywistość snu, gdzie cokolwiek wynika z czegokolwiek i przynosi jakiekolwiek konsekwencje. I mniej więcej w taki sposób autor uzasadnia rozwój akcji. W połączeniu z specjalistyczną i quasi-specjalistyczną mową-trawą zwiększa to tylko poziom bredni i bełkotu w którym już mało kto się odnajduje. I oczywiście głębia utworu wzrasta :) .

Autor sam się postawił w sytuacji sześciolatka, który operuje na jabłkach i gruszkach w koszyku w zakresie pierwszej dziesiątki, a który ma kolegom w przedszkolu zreferować koncepcję przestrzeni Banacha. Musi być śmiesznie.

I o to mam do niego żal. Gdyby zrobił z tego esej, lub kilka esejów, napisane po ludzku, bez beletrystycznego bełkotu, to byłaby interesująca rzecz. Bo koncepcje ma ciekawe ale przedstawił je w beznadziejny, beznadziejnie nużący, sposób. Chociaż z operacyjnej beletrystyki zachwycił mnie pomysł faceta, który przez jakiś czas był stadem gołębi. Gdy powrócił do ludzkiej postaci, tracił równowagę próbując w chwilach stresu rozfrunąć się na wszystkie strony. Chapeau bas.

Accelerando to książka w której ambiwalencja odbioru jest u mnie bardzo silnie spolaryzowana. Z jednej strony stricte literacka wartość na poziomie niewiele przekraczającym zerowy i aspekt konceptualny, może nie wybitny, bo rozwijając go, autor sam się czasem gubi, ale bardzo interesujący.

5/10

nureczka - 5 Listopada 2018, 11:34

Fidel-F2 napisał/a
owszem spora część czytelników pogubi się w rozumieniu tekstu i a priori założy jego wielkość i głębię nie chcąc wyjść na tępych durni.

Masz u mnie ogromnego plusa za to, że nie uległeś fali ogólnych zachwytów spowodowanych motywacją jak wyżej.

dziko - 6 Listopada 2018, 22:09

Fakt, Accelerando jest nużące i słabo się starzeje, jeden z tych przykładów, gdy "życie uciekło fantastyce" - np. przekręty ekonomiczne świata przyszłości u Strossa są bardzo prymitywne wobec przekrętów ekonomicznych ujawnionych ledwie trzy lata po powstaniu książki, czyli podczas kryzysu 2008.
Chal-Chenet - 12 Listopada 2018, 11:18

Andrzej Ziemiański - Virion. Obława

"Obława" to powieść nieco słabsza niż pierwszy tom. Zawiera mniej elementów, które lubię (nie ma chociażby motywu nauki młodego bohatera), ale rzemieślnicza sprawność Ziemiańskiego sprawia, że i "dwójkę" połyka się stosunkowo szybko.

Fabuła jest tu nieskomplikowana i pędzi do przodu w szybkim tempie, co nie pozwala na nudę. Pewnym problemem może być jednak schematyczność - nie ma tu niczego, czego nie znalibyśmy wcześniej, a całość zasadza się na popularnym motywie przemiany chłopca w mężczyznę. Zważywszy jednak na fakt, że autor dobrze operuje w tych fabularnych koleinach, nie można tego uznać za wadę zbyt wiele znaczącą.

Patrząc całościowo, "Obława" jest sympatycznym czytadełkiem, które nieźle uzupełnia świat "około-achajowy" i przynosi kilka godzin przyjemnej rozrywki. Chętnie przeczytam trzeci tom, ale nie będę na niego czekał z jakąś wielką niecierpliwością.
6/10

Fidel-F2 - 15 Listopada 2018, 21:27

Życie codzienne w Babilonie i Asyrii - Georges Contenau

Rzecz napisana zgrabnie, rzeczowo, przejrzyście. Czytelnik który świadomie sięga po tego typu książkę, będzie czytał z zainteresowaniem. Autor na wstępie zawęża zakres czasowy do szóstego i siódmego wieku przed naszą erą ale prawdę mówiąc marnie się tego zawężenia trzyma poruszając się w zasadzie na przestrzeni niemal czterech tysięcy lat.

Niestety mam pewne zastrzeżenia co do merytorycznej strony.

Pierwsza sprawa to w zasadzie dziewiętnastowieczne podejście autora do historii i archeologii. Opisując prace archeologiczne w Chorsabadzie wyraźnie ubolewa nad faktem, że ekspedycja francuska otrzymała mniej niż jej się należało. Jest to wyraźnie zaznaczony problem. Mniej go boli, że ci Francuzi część znalezisk przerobili na łopaty, żeby dalej kopać a część, przez niedbalstwo, stracili w nurtach rzeki. Razi go dopiero pomysł wykopalisk przeprowadzanych przy pomocy detonowania ładunku wybuchowego umieszczonego pod pagórkiem w który zamienił się dawny ziggurat dla jego szybkiego, taniego i szerokiego otwarcia dla badaczy.
Dalej mamy uchybienia naukowej natury. Zdarza się, że w pewnych sytuacjach, z powodu ograniczonych danych, wnioskowanie może być prowadzone kilkoma ścieżkami. Autor w takiej sytuacji analizuje jedną z nich i zamyka wywód definitywnymi wnioskami chociaż wątpliwości aż krzyczą o uwagę. Być może szersza wiedza którą posiada, eliminuje owe wątpliwości ale w żaden sposób nie wynika to z jego wypowiedzi. Co w takiej sytuacji też uznałbym za błąd bo czytelnik zostawiony jest w niejasności, niepewności. Nie sądzę jednak by taki przypadek miał miejsce. Gorsze, chociaż rzadsze, bywają wyraźne błędy logiczne. Np. przy opisie pałacu wybudowanego w ósmym wieku przed naszą erą, uzasadnia pewne fakty architektoniczne wymaganiami islamu (sic!), który powstał niemal półtora tysiąclecia później. I chociaż cała praca sprawia wrażenie dość rzetelnej, to jednak tego typu błędy i nieścisłości podkopują zaufanie do jej wartości.
Jeszcze inny aspekt który mam za wadliwy to nieadekwatność pewnej część materiału do tematu pracy zaznaczonego w tytule. Szeroko opisane wykopaliska w Chorsabad, choć same w sobie interesujące, nijak się mają do owego tematu. Podobnie z religią, która owszem powinna być stosownie wzmiankowana, głownie w aspekcie liturgii, ceremoniału, związków kleru i wiernych, itp, jednak autor traktuje ją bardzo szeroko, drobiazgowo skupiając się na mitologii i rozmaitych zmianach na przestrzeni dziejów i znów idzie raczej mimo głównego tematu. Oczywiście te zastrzeżenia mają lekką naturę, po prostu dostajemy więcej niż mogliśmy się spodziewać.

Pozycja interesująca mimo swej wiekowości, pomimo pewnych błędów (czytelnik po prostu musi być czujny), daje dość koherentny obraz starożytnego świata bliskiego wschodu, pozwala na wyobrażenie sobie ówczesnej rzeczywistości w sposób zupełnie przyzwoity.

6/10

Beata - 19 Listopada 2018, 16:47

Przeczytałam Władzę absolutną pana Mroza. To trzecia część cyklu. O tym, jak nasi politycy podsrywają się nawzajem. Moje guilty pleasure, bo łyknę wszystko, co najgorszego o politykach napisano, albowiem nie cierpię polityków en bloc (wyjaśniam, jak by kto nie wiedział ;P: ).
Książkę czyta się lekko, szybko i przyjemnie przez kilkadziesiąt początkowych stron, czyli do momentu, gdy autor - bez najmniejszego mrugnięcia okiem - postanawia pożenić ze sobą wybory i wprowadzenie stanu wyjątkowego. Czyni tak by zwiększyć presję czasu ciążącą na bohaterach, podkreślić dramatyzm wydarzeń. Szkoda tylko, że "zapomniał" o art. 228 Konstytucji, który taką zbitkę wyklucza, o czym jako prawnik zapomnieć nie powinien. I tak oto, cały "dramatyzm" i "presja czasu" robią spektakularne "pff...".
Nie polecam.

gorat - 19 Listopada 2018, 20:05

Może założył, że dla bohaterów zmiana konstytucji będzie jak wyjście do kibla - coś, o czym się nie mówi i nie pisze.
Fidel-F2 - 21 Listopada 2018, 10:48

Ciernie - Robert Silverberg

Chyba najwcześniejsza pozycja Roberta Silverberga przetłumaczona na język polski. Dziś już pięćdziesięcioletnia powieść, pozostaje mimo wszystko zaskakująco aktualna. Jednym z głównych aspektów, które autor poddaje pod rozwagę, jest etyczna strona rozwoju medycyny. Jak daleko można się posunąć w modyfikacjach człowieka, czy zakres eksperymentów powinien być jakoś ograniczony, na co możemy się zgodzić w imię nauki, itd. Prócz tego mamy tu analizę człowieka i społeczeństwa w kontekście rozwoju technicznego i społecznego acz w ograniczonym stopniu.

Fabuła jest dość prosta, oparta na schemacie pięknej i bestii z pewnymi modyfikacjami. Romans okaleczonego astronauty i przedmiotowo traktowanej nastolatki, ofiary eksperymentów medycznych, jest głównym tematem opowieści. Brak tu jakiegoś zaskoczenia, brak podniety intelektualnej. Zakończenie i puenta historii udziwnione, i chociaż w miarę spójne z treścią całości, to jednak tworzą dysonans i zgrzyt wystawiając mocno na próbę kołek niewiary.

Postacie dwojga głównych bohaterów stworzone przyzwoicie ale nie wyjątkowo. Reszta jest mocno schematyczna.

Mamy tu też obcych i kontakt, ale są oni przez autora potraktowani tak przedmiotowo i są tak nieważni, że w zasadzie nie ma o czym pisać.

Opowieść takiej sobie klasy, choć niegłupia to jednak napisana przeciętnie. Bardzo bym nie zniechęcał do lektury, ale raczej też nie będę zachęcał.
6/10

Fidel-F2 - 1 Grudnia 2018, 15:26

Gambit - Michał Cholewa

Swego czasu pełno było achów i ochów nad Cholewą, jaka to odświeżająca rozrywkowa literatura. Postanowiłem sprawdzić i nie podzielam zachwytów.

Powieść zaczyna się rasową spaceoperową rozbiegówką. I na tym koniec jeśli chodzi o ten podgatunek, dalej mamy opowieść stricte militarną. Oś intrygi, której możemy domyśleć się dość wcześnie, a którą autor wyjaśnia w pełni na samym końcu, jest wyjątkowo prosta. Oparta na tym fabuła to po prostu szereg większych bitew i mniejszych potyczek oraz koszarowych interludiów pomiędzy. Starcia te opisane są raczej średnio, nie wzbudzają szczególnych emocji, brak tu zaskakujących zwrotów akcji. Powtarzalność motywów nuży i usypia. Nie bardzo też wiadomo co, po co i dlaczego. Po co, po katastrofie Dnia, Unia bije się z Ameryką i Chińczykami zamiast po prostu podnieść cywilizację na nogi. Podobnie i ze sprawami na mniejszą skalę. Wiele działań sprawia wrażenie pozbawionych logiki. Czytelnik, którego nie zadowala wyłącznie bezrefleksyjne śledzenie kolejnych naparzanek i próbuje połączyć wydarzenia w większy obraz, natrafia na lekki chaos i brak uzasadnień. Czasem jest zabawnie, gdy czytelnik bombardowany jest bezlikiem opisów bagienności terenu, gdzie nawet skrawka terenu na bazę nie potrafią znaleźć suchego i całymi dniami stoją w wodzie do pół łydki na gąbczastym podłożu, a jednocześnie mają tam kopalnię za kopalnią a autor nawet nie zająknie się jakim cudem ta cała woda nie wleje się do tych kopalnianych dziur. Nie wiadomo też, dlaczego do akcji o wyjątkowym znaczeniu wysyłają dwa i pół żołnierza zamiast całej armii, nie wiadomo też po co siedzą tam gdzie siedzą, łażą po bagnie (może dlatego, że to podobno wciąga) i czekają aż przyjdzie wróg żeby im spuścić łomot, zamiast robić co mają zrobić i znikać. Brakuje tu tylko gajowego, który by przyszedł i wygonił ich wszystkich zusammen do kupy z lasu. Pewnie wszystko to dałoby się jakoś uzasadnić ale nie ma w powieści na ten temat ani słowa, a logika mówi, że to kompletnie bez sensu.

Nie bardzo przemawia do mnie też rzeczywistość technologiczna. Gdyby armię z powieści Cholewy postawić przed podobną, dzisiejszą realną armią, nie miałaby szans. Dzisiejsze wojsko zrobiłoby z wojaków przyszłości schabowego z marchewką i groszkiem pomiędzy śniadaniem a drugi śniadaniem za bardzo się przy tym nie pocąc. Może mieliby jakąś szansę z armiami drugowojennymi. Do aspektu technologicznego autor przyłożył się bardzo wybiórczo.

W ogólny kształt dobrze się wpisuje konstrukcja postaci (których jest raczej więcej niż mniej). Niby technicznie autor przypisał każdemu jakiś szczególny rys ale przypomina to malowanie tekturowych postaci różnokolorowymi kredkami. Niby każda inna ale szablon ten sam.

Język powieści jest w miarę przyzwoity acz nic w nim wyjątkowego. Prosty, w miarę schludny, od czasu do czasu trafiamy na potknięcia, które powinna wyłapać redakcja. Jedyną rzeczą, która naprawdę mocno mi przeszkadzała, było użycie słowa "perymetr". Pan Michał użył go zbyt wiele razy, tak mniej więcej o dwadzieścia siedem milionów zbyt wiele.

Od czasu, do czasu trafiają się momenty ładne, gdzie coś tam udało się autorowi przemycić, jakieś wzruszenie, jakiś sentyment, jakaś sprytna akcja. Nie ma tego dużo ale się trafia.

Jako lekkie, niewymagające, militarystyczne czytadło, Gambit sprawdza się w miarę przyzwoicie. Ale to wszystko.
5/10

gorat - 1 Grudnia 2018, 20:59

Mam nadzieję, że przynajmniej wobec kolejnych tomów będziemy mieli podobne odczucia, tj. jest zauważalny progres. Nie zaprzeczę, że tom pierwszy jest najsłabszy - a ta armia to już w ogóle zastanawiająco przestarzała: dzisiaj już mamy gotowe rozwiązania, które robią z tamtych ślepe dzieci w piaskownicy. Więc byłoby tak, jak piszesz. To mnie najbardziej boli, zdecydowanie.
Fidel-F2 - 2 Grudnia 2018, 21:45

Miasto ślepców - José Saramago

Powieść ta powstała, w mojej ocenie, w celu zakłócenia drobnomieszczańskiego samozadowolenia naszego wewnętrznego kołtuna. Nie tylko takiego którego kiedyś określały pojęcia dulszczyzny czy warcholstwa a dziś nazywany jest januszem. To jest wyraźne, to łatwo obśmiać prostym memem, czy innym żartem. To potrafi prawie każdy, nie trzeba do tego powieści. Saramago mówi o czymś innym, o kołtunie który wynika z naszej bezgranicznej wiary w zdobycze cywilizacyjne, w warstwę kultury na której ludzie budują swą tożsamość. Te wszystkie koncepcje, prądy umysłowe, ideologie w rodzaju boga, ojczyzny, honoru, praw człowieka, prawa do samostanowienia, równouprawnienia, całej tej kruchej filozofii która czuje się dobrze tylko wtedy gdy nic jej nie zagraża, itp, itd. W Mieście ślepców Saramago pozbawia nas tej bazy, tego budulca z którego współczesny człowiek tworzy siebie, bez którego nie jest w stanie wyobrazić sobie siebie, nawet pomyśleć o tym, że ma się takiego wyobrażać, w świecie gdzie brak mleczka sojowego do bezkofeinowej kawy jest katastrofą burzącą rzeczywistość. Zabiera nam to wszystko, wszystko co do tej pory wydawało się niewzruszalne, zawsze obecne, pewne, Zabiera nam prawo do choćby domagania się tego wszystkiego. I pyta, I co teraz zrobisz człowieku? Kim ty teraz jesteś? Kim ty tak naprawdę jesteś? Podobne pytania świat stawia przed nami od czasu do czasu. Wojny, rewolucje, dyktatury, Zawsze jesteśmy nieprzygotowani.

Prócz powyższego, można tu odnaleźć znacznie więcej myśli i przekazów w mniejszej skali, choćby krytykę relacji wszelkich systemów władzy z naiwnym społeczeństwem, i wiele innych. Nie mam ochoty pisać sążnistych felietonów.

Truizmy, coelhizmy? Nie rozumiem tego zarzutu. Te proste prawdy, półprawdy, stereotypy i zwykłe głupoty, które autor serwuje czasami, to nie jest jego przekaz do czytelnika, To prawdy którymi posługuje się człowiek cywilizowany, to akceptowalne, dozwolone, przezroczyste komunały, których spodziewa się po innych gdy los zamknie go przypadkiem ze współplemieńcami na dłuższy czas, to mądrości ludowe, osiągnięcia społeczeństwa którymi człowiek porządkuje sobie rzeczywistość. Dla mnie to oczywiste szyderstwo Saramago ze "zdobyczy" cywilizacji. Koncepcja boga, wiara w znaczenie wykształcenia czy istotność mleczka sojowego, to wszystko takie same, bezwartościowe śmieci.

Eksperyment formalny polegający na dezynwolturze interpunkcyjnej w ogóle mi nie przeszkadzał, nawet lubię, jestem zdania, że doskonale wzmacniał atmosferę, przekaz.

Czy to najważniejsza książka na świecie? Chyba nie, ale z pewnością jedna z najważniejszych.
10/10

Chal-Chenet - 5 Grudnia 2018, 09:20

Edward Lee - Świnia
Chore, mocne, intensywne. Nie dla każdego. Prawdziwy horror ekstremalny.

Jakub Małecki - Nikt nie idzie
Kuba po staremu - klasa.

Fidel-F2 - 8 Grudnia 2018, 17:25

Dom marzeń - Erich Maria Remarque

Powieść za temat bierze życie niemieckiej socjety początku XX wieku. Sztuka, miłostki, herbatki, itp.

Klimat powieści w skrócie można określić dzieckiem Harlequina i Coelho. Mamy tu styl ze wszech miar pensjonarski, pełen emfatycznych, górnolotnych wypowiedzi, rażących sztucznością i naiwnością banalnych dialogów, myśli pretensjonalnych ("Bóg i śmierć nigdy nas nie zawiodą, są zresztą tym samym."). Świat powieści zaludniają postacie niemal karykaturalnie koturnowe, cielęco naiwne i niespotykanie jednowymiarowe. Nieustanie przeżywają emocje jak otchłań głębokie, wykonują afektowane gesty i zachwycają zachodami słońca. Wszystko jest urocze, słodkie, cudowne, rozkoszne i urzekające. Całość poprzetykana jest sporą garścią grafomańskich wierszyków.

Remarque jak się zdaje chciał napisać moralitet. Nieustannie przeciwstawia złe życie światowe, powierzchowne, życiu cnotliwemu, które rozumie jako życie duchowe, zwrócone do wnętrza. Powołaniem kobiety jest macierzyństwo a kobiecość oznacza oddanie potrzebie służenia. Wyśmiewa sawantki, które według niego są przerażające gdyż przychodzą im do głowy niedorzeczne pomysły w rodzaju pisania książek czy brania udziały w życiu politycznym. Są blade i pozbawione kolorów z nieodmiennie płaską piersią. Taką kobietę bezzwłocznie należy posłać do ołtarza, to jedyna szansa by uczynić z niej urocza kurę domową. Czy zabieg pomaga na płaskość piersi, autor pozostawia w niedomówieniu. Kobiety również powinny cierpliwie czekać, aż ich ukochany wybryka się po świecie, wszak nie czyni on tego z jakich niskich pobudek, to jego sposób na zwalczenie burz trawiących ducha. Takiego, powracającego z ciężkich walk, należy przyjąć bez wyrzutów i z miłością. On już wie, że najsłodszą rzeczą pod słońcem, jest rumiana kura domowa.

Autora tłumaczy jedynie młody wiek i fakt, że to powieść debiutancka. Jeśli kto chce poznać całą twórczość Remarque'a, można to przeczytać, ale po prawdzie niewielki w tym sens.
3/10

Fidel-F2 - 17 Grudnia 2018, 14:14

Żona korzysta ze Storytela, pomyślałem, że i ja spróbuję. Na pierwszy ogień poszedł

Berserk - Paweł Majka

Wariacja na temat zombie, gdzie tego zombie szczęśliwie wiele nie ma, a autor skupia się na etapie post-zombie, czyli post-apokaliptycznej odbudowie świata w którym przetrwało kilka może kilkanaście procent ludzkości. Przy czym dobra materialne, zasadniczo, przetrwały niezniszczone.

Ogólna koncepcja świata jakoś się tam logicznie zapina, jeśli uznamy poszczególnej jej elementy. Problem w tym, że nie wszystkie te elementy są logiczne. Autor wprowadza magię i próbuje ją jakoś uzasadnić naukowo, niespecjalnie mu to wychodzi. Można na to przymknąć oko. Konstrukcja fabularna moim zdaniem również nie jest zbyt udana. Brak tu wyraźnego wątku głównego. W zamian mamy kilka wątków, które gdzie tam się zazębiają, splatają i niewiele z tego wynika. Odnosimy wrażenie, że powieść jest tak naprawdę długim prologiem do jakiejś rozbudowanej trylogii. Więcej tu przedstawiania świata, prezentowania formujących się odmiennych mini społeczności, przywódców i bohaterów, wyjaśniania magii niż opowiedzianej historii. Zakończenie powieści zostawia wiele wątków niewykorzystanych. Skonstruowane jest w sposób pozwalający na łatwą kontynuację.

Postacie wymyślone są dość zgrabnie, acz bez specjalnego pietyzmu i ze sporą odrobiną schematyzmu, podobnie jest ze światem przedstawionym. Autor pozbierał znane klocki, coś tam zbudował, odrobinę ozdobił po swojemu i wysłał do wydawnictwa. Całość niestety sprawia wrażenie rzeczy pisanej w pośpiechu, nie do końca dopracowanej. Nad utworem krąży widmo nadciągającego terminu spłaty kolejnej raty kredytu.

Jeśli byśmy się upierali wywieść stąd jakieś przesłanie, to odnajdziemy krytykę kierunku w jakim zmierza cywilizacja. Oddalenie się od natury, kreacja sztucznych potrzeb i takie tam. Ale tak naprawdę to przygodowe czytadło bez większej głębi.

Powieść czytał Wojciech Masiak i nie robił tego najgorzej, jednak przeszkadzało mi nie zawsze trafione i zazwyczaj przerysowane akcentowanie emocjonalne. Zbyt często brzmiało sztucznie, wprowadzając niepotrzebnie atmosferę teatralności rodem z głębokiej prowincji.

Powieść 5/10, lektor 5/10.


Kolejny był

Rój - B.V. Larson

Posłuchałem coś koło godziny, czyli cztery rozdziały, i uznałem, że szkoda życia na tak koszmarną amatorkę. Głupie to niemożebnie i napisane może nie tragicznie ale naprawdę słabo. Czytał Roch Siemianowski którego maniera podobna jest do maniery pana Masiaka i nie do końca mi odpowiada.

2/10


Teraz zacząłem Ostatnie królestwo - Bernarda Cornwella czytane przez Filipa Kosiora. Po trzech godzinach mogę powiedzieć, że to naprawę niezła powieść historyczna czytana przez naprawdę świetnego lektora.

Fidel-F2 - 21 Grudnia 2018, 12:36

Wejście na orbitę - Stanisław Lem

Zbiór tekstów publicystycznych różnej wielkości drukowanych wcześniej m. in. w „Życiu Literackim” i „Przekroju” w latach 1954–1960. Tematy rozmaite. Literatura, sztuka, nauka, prognozowanie przyszłości i co tam jeszcze. Czasem na poważnie, czasem z przymrużeniem oka. Zaskoczeniem dla mnie była czystość stylu, bardzo eleganckiego, klarownego, o wiele lepszego niż ten który Lem prezentował w beletrystyce tego okresu. Od tej strony, lektura to czysta przyjemność. Równie wysoki poziom prezentuje merytoryczna strona tekstów. Zachwyca przenikliwość umysłu autora, logiczność wywodów, błyskotliwość spostrzeżeń. Niby to wiem od dawna, ale to kolejne potwierdzenie geniuszu Lema.

9/10

Fidel-F2 - 25 Grudnia 2018, 15:56

Ostatnie Królestwo - Bernard Cornwell

Pierwszy tom Wojen wikingów. Opowieść z czasów duńskiego podboju wysp brytyjskich. Autor stara się być w zgodzie z prawdą historyczną na tyle, na ile pozwala mu stan współczesnej wiedzy o tym okresie. Chociaż głównym bohaterem i narratorem jest postać fikcyjna, spotkamy na kartach powieści wiele postaci historycznych. Również realia ówczesnego życia oddane są bardzo wiarygodnie. Od tej strony nie można książce niczego zarzucić.

Pod względem fabularnym jest to typowa powieść przygodowa. Akcja jest wartka, niespodzianek w bród, liczne bitwy, herosi (trzeba jednak przyznać, że bardzo realistycznie wykoncypowani), przyjaźnie i antypatie. Bohater przemierza świat wszerz i wzdłuż, na lądzie i na morzu, jest jeńcem i wodzem, zwycięża i przegrywa. Raz na wozie, raz pod wozem ale zawsze spada na cztery łapy. Ponieważ narracja prowadzona jest w formie retrospektywy, jest opowieścią człowieka u kresu życia, wspominającego lata młodości, od początku do końca wiemy, że mimo najcięższych terminów, z pewnością przeżyje. Oczywiście nie dotyczy to nikogo innego. A że czasy były jakie były, wokół szalała wojna, rzeczywistość była bardzo brutalna, czterdziestolatek uważany był za człowieka w podeszłym wieku a niezamężna siedemnastolatka była starą panną, to trup ściele się tu gęsto. Pomiędzy wydarzeniami natury sensacyjnej, mamy bardzo udanie przedstawiony świat, stosunki społeczne, aspekt religii i wiary, funkcjonowanie rzemiosł, itp.

Cornwell ma lekkie pióro, opowiada zręcznie i zajmująco. I chociaż pod koniec, te ciągłe bitwy i potyczki, ucieczki i pogonie odrobinę zaczęły mnie nużyć, to nie robiłbym z tego wielkiego zarzutu. W końcu to historia wojownika w świecie twardych praw i ciągłej zawieruchy.

Ostatnie Królestwo to całkiem niegłupie, rzetelnie napisane ale jednak przygodowe czytadło. W swojej kategorii to rzecz bardzo dobra.

Odsłuchałem w interpretacji Filipa Kosiora. Bardzo dobra robota.

8/10

Martva - 28 Grudnia 2018, 19:40

Właściwie nie Ostatnio czytane, tylko Ledwie nadgryzione - Kot alchemika, ostatnia książka w tym roku. Jestem zauroczona, póki co :)
Fidel-F2 - 28 Grudnia 2018, 19:42

a resztą Moersa?


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group