To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane

Fidel-F2 - 21 Wrzeœśnia 2018, 09:48

Równoumagicznienie - Terry Pratchett

Kabaret o równouprawnieniu płci. Średnio śmieszny, z symboliczną fabułą. Początkowe dwie trzecie książki jest niezbyt interesujące, raczej nudne, niespecjalnie śmieszne, ot, takie przydługie otwarcie. Pozostała jedna trzecia to utwór właściwy, gdzie w każdym aspekcie jest lepiej. Ale, umówmy się, szału nie ma. Humor mi chyba już spowszedniał bo częściej zauważam, że miało być śmiesznie niż rzeczywiście się śmieję lub chociaż uśmiecham. Szczęśliwie dla tej serii tłumaczem był Piotr W. Cholewa. Gdyby robił to ktoś o mniejszej klasie, rzecz mogłaby być ciężkostrawna.

Dość lekkie, odrobinę absurdalne, niespecjalnie absorbujące czytadełko na wieczór lub dwa. Czasem zdarza się zdanie perełka i dla nich wart to czytać.
6/10

ihan - 23 Wrzeœśnia 2018, 08:52

Czerwień Lindy Nagaty tom 2 i 3. Niestety nureczka miała rację, im dalej w las tym gorzej. To znaczy warsztat i znajomość tematu jest cały czas równa, ale no, robi się nudno. W pierwszym tomie była świeżość. Tylko ile można o tym samym. Kumulacja ekstremów niekoniecznie pomaga. Bo akcja rozgrywa się na pustyni, w dżungli, na morzu, w centrum miasta, za kręgiem polarnym, że mogłaby w kosmosie? Ależ proszę bardzo. Gdzie wymyślicie, jakkolwiek kuriozalne by nie było, pewnie na kolejnej stronie znajdziecie. IMHO: pierwszy tom: tak. Potem niekoniecznie, ja porzuciłam w połowie tomu trzeciego.
ketyow - 23 Wrzeœśnia 2018, 17:29

Wreszcie zabrałem się za Peanatemę i skończyłem w mgnieniu oka (jak na mnie). Mam obawy, że teraz długo już nie przeczytam nic tak dobrego.
Fidel-F2 - 29 Wrzeœśnia 2018, 10:01

Madame - Antoni Libera

Zabrałem się za tę książkę z zupełnego przypadku. Gdzieś mi mignęła, czyjeś zdanie czy dwa trafiło do mnie wzbudzając zainteresowanie. Sięgnąłem impulsywnie jak po baton przy kasie spożywczaka. Zupełnie nie po mojemu. No i wyszło tak sobie. Początek mnie mocno zainteresował. Bohater wydawał się takim Adasiem Cisowskim na sterydach (potem okazało się, że nie tylko na sterydach ale po zażyciu wszystkich możliwych narkotyków i z paczką podpalonych fajerwerków w sempiternie), który przeżywa fascynację osobą swojej nauczycielki (skądinąd afekt ten przeżywany jest bardzo na zimno, nie dopatrzyłem się tu warstwy uczuciowej). Początkowe przygody - teatr, zespół jazzowy - są w miarę wiarygodne i interesujące. Jednak wraz z kolejnymi stronami autor popada w coraz większą przesadę czyniąc z licealnego nastolatka boga intelektu i erudycji, co stało się w końcu tak irytująco nierealne, że zarzuciłem lekturę na kilka tygodni. W sumie były po temu dwa powody. Drugim były relacje ze zjawisk kultury, zwłaszcza przedstawień teatralnych, które trwały i trwały i trwały i irytowały i nudziły i trwały i trwały i nudziły i trwały i irytowały i trwały i trwały i nudziły i trwały i irytowały. Cały ten autorski popis "ach zobaczcie jaki jestem błyskotliwy i oczytany" żenował. Zadęcie etyczne i nieustanna grandilokwencja dodawały temu zażenowaniu drobny uśmieszek politowania.
Mimo wszystko dokończyłem lekturę, zakończenie odebrałem odrobinę lepiej, może to z powodu "urlopu" jaki wziąłem na kilka tygodni. Mam tę pozycję za bardzo nierówną, przedobrzoną i źle poprowadzoną konstrukcyjnie, z zupełnie nieprawdziwym bohaterem. Zniechęciłem się do pana Libery.

5/10

Fidel-F2 - 29 Wrzeœśnia 2018, 15:11

Xavras Wyżryn - Jacek Dukaj

Wydanie: superNowa, 1997

Pozycja zawiera dwie mikropowieści: Zanim noc i Xavras Wyżryn

Zanim noc
Realia Generalnej Guberni podczas II wojny światowej. Jan Trudny, cwaniak kuty na cztery nogi, prowadzi rozmaite interesy współpracując z kim się da. Z Niemcami, polską partyzantką, zwykłymi mętami. Jednym z owoców tych biznesów jest pożydowski dom w którym Jan postanawia zamieszkać wraz z dość liczną rodziną. Pech chce, i okazuje to się dość szybko, że trafia mu się dom nawiedzony. Pierwsza część utworu to bogata obyczajówka i droga naszego bohatera do rozwiązania zagadki. Klasyczny koncept, zgrabnie przez Dukaja podany. Nihil novi tyle że dobrze napisane. Jednak od momentu wypowiedzenia przez Trudnego czarów rzecz staje się bełkotliwa, nieprzekonywująca, na dodatek autor urywa historię, gdzieś, bez kulminacji, bez puenty, bez finiszu. Nie bardzo wiem czy chciał coś więcej niż tylko opowiedzieć historyjkę. Szkoda.

6/10

Xavras Wyżryn
Historia alternatywna, rok 1996. Polska przegrała wojnę 1920, Piłsudski zapisał się w historii jako wyjątkowy idiota. Polska partyzantka znów próbuje powstania w nadziei odzyskania państwowości. Sytuacja geopolityczna naszego regionu jest mocno skomplikowana.
Rzecz napisana bardzo sprawnie, dialogi brzmią wyjątkowo naturalnie, mimo wielu wtrąceń filozoficznych rytm narracji nie zwalnia, nie faluje, czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem. Pióro świetne, jędrne.
Można tu zauważyć nawiązanie do Jądra ciemności Conrada i dyskurs z bohaterem romantycznym z pozycji mocno opozycyjnej. Dukaj wyraźnie pokazuje, że różnica pomiędzy bohaterem a bandytą/terrorystą wynika wyłącznie z położenia punktu widzenia. A wszystkie te narodowe brednie w rodzaju bóg/honor/ojczyzna to manipulowanie maluczkimi, tudzież hipokrytyczna racjonalizacja zbrodni. Nie istnieje żaden niepodważalny system wartości na którym można by się opierać. Wątpliwości nie mają tylko idioci.
Jedyną wadą tego utworu jest pewna skrótowość i w konsekwencji pewne przemiany, procesy rozumowania głównego bohatera Iana Smitha, następują czasami skokowo, co odrobinę zgrzyta. Nie jest to wielka wada.
10/10

Fidel-F2 - 3 Października 2018, 11:59

Xavras Wyżryn i inne fikcje narodowe - Jacek Dukaj

Wydanie: II, Wydawnictwo Literackie 2009

Pozycja zawiera mikropowieść Xavras Wyżryn i trzy opowiadania. Zrezygnowano, i słusznie, z Zanim noc, poprzedniego towarzysza tytułowego utworu.

Ponieważ dodatkowe opowiadania są tylko trzy, postaram odnieść się do każdego z nich z osobna.

Xavras Wyżryn
Historia alternatywna, rok 1996. Polska przegrała wojnę 1920, Piłsudski zapisał się w historii jako wyjątkowy idiota. Polska partyzantka znów próbuje powstania w nadziei odzyskania państwowości. Sytuacja geopolityczna naszego regionu jest mocno skomplikowana.
Rzecz napisana bardzo sprawnie, dialogi brzmią wyjątkowo naturalnie, mimo wielu wtrąceń filozoficznych rytm narracji nie zwalnia, nie faluje, czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem. Pióro świetne, jędrne.
Można tu zauważyć nawiązanie do Jądra ciemności Conrada i dyskurs z bohaterem romantycznym z pozycji mocno opozycyjnej. Dukaj wyraźnie pokazuje, że różnica pomiędzy bohaterem a bandytą/terrorystą wynika wyłącznie z położenia punktu widzenia. A wszystkie te narodowe brednie w rodzaju bóg/honor/ojczyzna to manipulowanie maluczkimi, tudzież hipokrytyczna racjonalizacja zbrodni. Nie istnieje żaden niepodważalny system wartości na którym można by się opierać. Wątpliwości nie mają tylko idioci.
Jedyną wadą tego utworu jest pewna skrótowość i w konsekwencji pewne przemiany, procesy rozumowania głównego bohatera Iana Smitha, następują czasami skokowo, co odrobinę zgrzyta. Nie jest to wielka wada.
10/10

Sprawa Rudryka Z.
Bardzo dobre, dość lakoniczne, postawienie pod ścianą tradycyjnego, i nie bójmy się tego słowa, bezmyślnego pojmowania rzeczywistości. Czy karanie człowieka po wielu latach jest zasadne, wszak mentalnie to być może już ktoś zupełnie inny. Ale to w sumie mały pikuś, bo jeśli odniesiemy to do narodów to rzecz ma się jeszcze ciekawiej. Niemcy rozpętali II wś, i ponieważ przegrali, są tymi złymi (co ciekawe, zawsze przegrywają ci źli, bóg zaiste jest sprawiedliwy - to spostrzeżenie autora, ale jakże celne). I chociaż od tego czasu minęło już kilka dziesięcioleci, od owej wojny dzieli nas kilka pokoleń, to wciąż na świecie pełno idiotów krzyczących "Niemcy, jesteście zbrodniarzami, wstydźcie się i przepraszajcie po raz dwieście dwudziesty siódmy". I co taki dzisiejszy dwudziesto-, trzydziestolatek w Ratyzbonie czy innym Frankfurcie, dla którego ta wojna to prehistoria i z którą nie ma nic wspólnego, sobie myśli? Za co niby on ma być odpowiedzialny i za co przepraszać? Dukaj słusznie zauważa, że jeśli traktujemy człowieka indywidualnie i chcemy by w pełni odpowiadał za swe czyny to pojęcie narodu jest pojęciem pustym. Powiem więcej, dziś pojęcie narodu jest pojęciem bezwartościowym i szkodliwym. Przywiązanie do tego tworu, czyni człowieka bezmyślnym zakładnikiem szkodliwych idei.
9/10

Przyjaciel prawdy: Dialog idei
Większość wypowiedzi kwituje krótko, to opowiadanie o antysemityzmie. Moim zdaniem to całkowita bzdura. Głównym tematem jest tu próba zastanowienia się na tym czy ważniejsza jest prawda, empirycznie udowodniony fakt, czy idea. I co jeśli są sprzeczne? Mamy odrzucić rzeczywistość czy zweryfikować ideę?
9/10

Gotyk
I na koniec rzecz wyraźnie najsłabsza. Opowiadanie akcentuje horrorowatą makabreskę, warstwę problemową ledwie zaznaczając. Podobnie jak w Xawrasie Wyżrynie, autor pyta o umocowanie moralne. Czy cel uświęca środki? Skąd ten cel i jakie środki. Co pozwala nam decydować, że dotąd jest akceptowalnie a dalej już nie. Niestety to tylko drobny fragment utworu. Raczej znużyło niż zaciekawiło, głównie ze względu na estetykę.
6/10

Jako klamrę całości powiem, choć nie będę pierwszy ani nawet dwieście dwudziesty siódmy, że pióro Dukaja jest bardzo dojrzałe i zgrabne. Czyta się z wielką lekkością i przyjemnością.

Całość oceniam na 9/10

Beata - 5 Października 2018, 15:25

Kończę Proximę Baxtera. Solidna sf. Na razie mam więcej pytań niż odpowiedzi - i dotyczy to zarówno fizyki (wydarzeń, w wyjaśnieniu których fizyka gra pierwsze skrzypce), jak i drugiej, utajonej i sprawczej/spiskowej warstwy powieściowych wydarzeń. Oraz kibicuję jednemu z bohaterów, mam nadzieję, że autor przewidział dla niego choćby moment satysfakcji moralnej. :mrgreen:
Fidel-F2 - 16 Października 2018, 10:26

Solaris - Stanisław Lem

Przeczytane po raz wtóry po dwudziestu pięciu latach. Wtedy głównie znużyła, dziś raczej doceniam więcej. Rozpisywanie się nad tym tytułem nie ma chyba większego sensu. Na temat Solaris napisano morze prac, rozważań, analiz. Wieloaspektowość tej pozycji czyni wręcz niemożliwym odniesienie się do wszystkich poruszanych w niej problemów w krótkiej notce. Oryginalna wizja obcego, problem kontaktu, miejsce człowieka we wszechświecie, jego ograniczenia, sedno człowieczeństwa, jego natura, rozmaite filozoficzne konsekwencje wynikające z rozwinięcia powyższych problemów. To rzeczy najbardziej oczywiste i rzucające się w oczy, można tu dorzucać jeszcze i jeszcze. Nad temat każdego z tych problemów można by napisać esej. Zaiste wielkie dzieło.
Do wad zaliczyłbym drewno w bohaterach i teatralność zachowań, relacji między postaciami. Z jednej strony winny jest tu intelektualny styl Lema, który w tym aspekcie zawsze, w mojej ocenie, odrobinę kulał, a z drugiej czas powstania książki i wynikające z tego różnice zachowań społecznych. Ponad pół wieku temu co innego było normą, inaczej ludzie się do siebie zwracali, itd. Przez pokolenie czy dwa potrafią zmienić się normy społeczne, zwłaszcza w czasach które pędzą jak nigdy dotąd w historii. Tak czy siak, uważam tę wadę, w kontekście całego dzieła, za zupełnie pomijalną.

Jedna z najlepszych książek ever.
10/10

Lowenna - 16 Października 2018, 14:08

Przed premierą kolejnego tomu Meekhanu postanowiłam odświeżyć sobie całość. Przy okazji opłaciłam abonament w Storytel. I tak sobie słucham od miesiąca. Pierwszy tom zasadniczo znam na pamięć, oczy pociły mi się w tych samych momentach. Drugi tom jakoś bardziej mi się poukładał, szczególnie Zachód. Trzeci tom przeleciał błyskawicznie. Nastał czwarty i utknęłam. Po kilku rozdziałach okazało się, że go nie czytałam wcześniej. Tzn. zaczęłam ale Pijawka mnie pokonała i książkę szybko odstawiłam na półkę. Ponieważ nie znam treści a chciałabym poznać dokładnie, tempo słuchania spadło bardzo mocno. Być może to kwestia lekkiego zmęczenia tematem. Może mniejszego zainteresowania boskimi przepychankami. Mam coraz mniejszą ochotę włączać lektora.
Dodatkową trudność stanowi sam Storytel. Słucham na kilku różnych urządzeniach, aplikacja nie zawsze uaktualnia ostatnią zakładkę a jeden olbrzymi plik nie ułatwia ręcznego wyszukiwania.
Wegner 6/6, 6/6, 5/6. Storytel 3/6. Chyba zrobię krótką przerwę na Coreya

Kruk Siwy - 18 Października 2018, 11:21

Odyssey One. Rozgrywka w ciemno. Przyjemna space-opera. Tłumaczył Michał Studniarek. Niestety cykl.
Fidel-F2 - 18 Października 2018, 12:09

Romek Pawlak mówił, że to straszny szajs.
Kruk Siwy - 18 Października 2018, 12:11

Pierwszy tom daje sie czytać. Jeśli ktoś lubi kosmiczne strzelanki. A Romek jakoś uzasadniał?
Fidel-F2 - 18 Października 2018, 12:22

Emocjonalny był, że to Rów Mariański grafomanii i, że czytanie boli.
Kruk Siwy - 18 Października 2018, 12:36

Aaa, skoro emocjonalny... Dzieło wielkie rzeczywiście to nie jest, ale wakacyjnie lub do pociągu daje radę. Umysłu nie zmęczy, nie drażni, nie sili sie na "dzieuo". Zaprawdę czytałem mistrzów grafomanii i ich dokonania nie przypominają tworu Evana Currie.
Romek musiał mieć zły dzień.

Oczywiście może następne tomy leżą i kwiczą, tego nie wiem. Zapoznam sie jeszcze z jednym i jeśli nie będzie gorzej pzeczytam dostępną całość. Literatura bardzo, bardzo rozrywkowa też ma rację bytu.

Fidel-F2 - 18 Października 2018, 13:13

To było o pierwszym tomie. Szkoda mi było, bo taka niezobowiązująca kosmiczno-militarna SF przydaje się czasem.
Kruk Siwy - 18 Października 2018, 13:14

Cóż. Romek ma prawo mieć swoje zdanie. A ja swoje.
Romek P. - 18 Października 2018, 22:14

Wszystko jest kwestią degustibusa, ale wywołany, uściślę.
Lubię czasem niezobowiązujące space opery. Akurat z Drageusa czytałem dwie serie. Odyssey i Star Carriera, więc pozwalam sobie na porównanie.
Obie nie mają wielkich ambicji, co nie byłoby grzechem, ale o ile w przypadku SC przynajmniej pierwszy tom daje się czytać, jest jakiś pomysł i przeszkadzają głównie powtórki treści, jakby autor musiał co jakiś czas przypomnieć czytelnikowi, że jest niekumatym idiotą, o tyle OO, pierwszy tom i przepalcowany drugi, nie mają pomysłu, nudne były bardziej niż SC.
Przy czym ustalmy hierarchię. Mam świadomość, że to nie Hamilton, Reynolds czy Simmons. Mówimy o czytadłach i szukamy czytadeł, strzelanek spaceoperowych. Mnie OO wynudziła okrutnie. A - porównawczo - SC dopiero wtedy, gdy w kolejnych tomach okazało się, że autor się powtarza, bo pomysł miał jeden.
Wydaje mi się, że Douglas po prostu trochę lepiej pisze, choć nadal to słaby poziom :)

A że każdy ma prawo do swego, zdania, oczywista.

Fidel-F2 - 19 Października 2018, 01:46

Ja akurat przeczytałem pierwszy tom SC. Dwie bitwy i jakieś pierdoły pomiędzy, fabuły w zasadzie brak. Drewno zaludnienia scenę, uproszczenia graniczące z prymitywizmem są standardem. Dodatkowo bardzo marnie przetłumaczone.

Chyba sięgnę po OO. Dla kalibracji systemów. :mrgreen:

Romek P. - 19 Października 2018, 07:02

Fidel-F2 napisał/a
Chyba sięgnę po OO. Dla kalibracji systemów. :mrgreen:


No drewno, drewno, toteż odpuściłem sobie czytanie dalej jednego i drugiego, gdy tylko pojawiły się książki i serie lepsze :)

Kalibracja nie zaszkodzi :) choć wynik jest raczej pewny, żadna z serii nie jest literacko na poziomie czytalnym, i to chyba nie tyle efekt tłumaczenia, ile pochodzenia - to są amazonowe selfy, o ile dobrze pamiętam.

Fidel-F2 - 19 Października 2018, 07:55

Nie wiem, może selfy i może jakość jest tego konsekwencją, w ogóle tego nie śledzę, niemniej twierdzę, że w przypadku SC tłumacz dołożył od siebie i to grubo.
Fidel-F2 - 19 Października 2018, 14:49

Co masz na myśli pisząc "książki i serie lepsze"?
Romek P. - 19 Października 2018, 14:58

Rzeczy, które pewnie znasz. Reynolds. Hamilton. Simmons (nie całkiem space opera, ale sporo motywów). Corey.
a w kolejce jeszcze - z polecenia - czekają Tchaikovsky i McDevitt.
Przy czym Hamilton warunkowo, sporo osób go nie trawi za rozwlekłość, ja mu to wybaczam, bo ma dobre pomysły i doceniam tło - w sumie fabuły najmniej mnie interesują :)

Fidel-F2 - 19 Października 2018, 15:55

Cichą wojnę McAuleya czytał? Jeśli nie, to polecam. Jak na razie są dwa tomy ale ostatnio chodzą słuchy, że Mag będzie kontynuował.

McDevitt - też słyszałem, że fajowy, ale Czajkowski to chyba niekoniecznie.

Reynoldsa czytałem Tysięczną noc w NF. Masakra. Nie wiem czy kiedykolwiek sięgnę po tego autora.

Romek P. - 20 Października 2018, 07:48

O, widzisz, McAuleya ne znam, wpiszę na listę. A nad Czajkowskim się zastanowię w takim razie, bo z Twoim zdaniem (dotyczącym nie tylko fantastyki, recenzjami widywanymi tu i ówdzie :D ) często się zgadzam.

Co do Reynoldsa, zaryzykuję twierdzenie, że może niepotrzebne się uprzedziłeś. Tego opowiadania z NF nie znam, ale np. "Poza konstelacją Orła" w którychś Krokach w nieznane jest dobre. A to wciąż nie poziom powieści. Wiem, jak to jest z uprzedzeniami, sam troskliwie hoduję własne :) ale wydaje mi się, że kiedyś, jak się będziesz bardzo nudzić, warto zaryzykować próbkowanie: setkę stron powieści, i albo wciągnie, albo znudzi.

Fidel-F2 - 20 Października 2018, 09:02

Dzięki za miłe słowa, zdopinguje nas to do dalszej, wytężonej...,zaraz czekaj, poniosło mnie. Ale dzięki.

McAuleya czytałem i polecam z pełną odpowiedzialnością ale co do Czajkowskiego to wkradło się pewne niedomówienie. Jego książek nie czytałem i moja opinia wytworzyła się na podstawie komentarzy ludzi do których ocen mam jakieś zaufanie (acz wiadomo, że degustibusy potrafią wykręcić różne numery). Dlatego z pełną premedytacją użyłem sformułowania chyba niekoniecznie, nie wyrażając twardej oceny. Prywatnie powieści Czajkowskiego widzę jako drugorzędną pulpę, być może przyzwoicie napisaną ale wtórną i bez żadnej głębi. Biorąc za bazową pozycję z której wyszliśmy, czyli lekką ale nie głupią i w miarę dobrze napisaną, może i byłby dobrym kandydatem ale w kategorii o której teraz rozmawiamy, rzeczy ambitniejsze, to chyba niekoniecznie.

Z Reynoldsem trochę kokietuję, acz nie bardzo mocno. Fakt zraziłem się ale chyba coś tam jego stoi na półce kupione w przypływie wiary w komentarze, pewnie kiedyś przyjdzie i na niego czas. Swoją wypowiedzią trochę go przyspieszyłeś.

Luc du Lac - 20 Października 2018, 10:10

Reynolds ma kiepskie tłumaczenie (zwłaszcza na początku ), poza tym nie do końca szufladkowal bym go jako spejs opera. Raczej sf dalekiego zasięgu.
Silaqui - 20 Października 2018, 11:55

Luc du Lac napisał/a
poza tym nie do końca szufladkowal bym go jako spejs opera. Raczej sf dalekiego zasięgu.

heh, kiedyś zostałam odsądzona od czci i wiary, gdy nazwałam powieści Reynolda space operą ;)

Faktem jest, że na tłumaczenie wielu ludzi narzeka, ale ja tam byłam zachwycona wizją przedstawioną w Przestrzeni Objawienia. A że czasem znajdą się tam głupostki straszliwe? To jakoś w odbiorze całości mi nie przeszkadzało, acz przy trzecim czytaniu cyklu wymiękłam...

Fidel-F2 - 20 Października 2018, 12:34

Czytam Accelerando i się męczę. Skąd bierze się w ludziach taka koncepcja tworzenia literatury. Bohater łazi, smęci, przeżywa, bredzi o jakichś pierdołach. Literatura o urodzie gumiaka podniesionego do kwadratu. Nieustanne cierpienia młodego Wertera. Nie wiem czy dam radę.
Luc du Lac - 20 Października 2018, 12:44

Silaqui napisał/a


Faktem jest, że na tłumaczenie wielu ludzi narzeka, ale ja tam byłam zachwycona wizją przedstawioną w Przestrzeni Objawienia. A że czasem znajdą się tam głupostki straszliwe? To jakoś w odbiorze całości mi nie przeszkadzało, acz przy trzecim czytaniu cyklu wymiękłam...


Przestrzeń objawienia (cykl) to wybitna/obowiązkowa pozycja.

Romek P. - 21 Października 2018, 12:02

Definicje pozostawiam innym, dla mnie spora część Reynoldsa to space opera i tyle. A że ostatnio gatunki się mieszają, to tylko lepiej, ciekawsze rzeczy powstają.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group