To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane

dalambert - 5 Maj 2018, 10:48

ViVat Kubuś Puchatek&Co :D
Nocturn - 7 Maj 2018, 09:27

Wzgórze psów - Jakub Żulczyk.

Jak ją czytałem to czułem, że zanurzam sie w błoto i brud małych, zapomnianych miasteczek. Tak bardzo Made in Poland. Wątek kryminalny jest nudny i rozdmuchany do granic absurdu i trochę psuje ogólne wrażenie. Za to duszna małomiasteczkowa atmosfera zasysa jak bagno. Dużo wulgaryzmów trochę mnie raziło, ale w sumie w przypadku tej książki pasowało do całości.
I mam mieszane uczucia, bo z jednej strony wciągnęło i miałem ochotę czytać, z drugiej strony miejscami zęby mi cierpły.
Co mi zostanie w pamięci to mroczny bezsens i fatalizm. A potem nagle zmiana i głowni bohaterowie postawieni przez trudnymi wyborami wybierają, to co wybierają i jakby trochę światła i powietrza sie dostaje do tego śmierdzącego zepsuciem mikroświata, a bohaterowie odzyskują spokój, wartość i kręgosłup.

dalambert - 7 Maj 2018, 10:06

Nocturn, znaczy nieżle napisana bajka?
Nocturn - 7 Maj 2018, 10:53

dalambert napisał/a
Nocturn, znaczy nieżle napisana bajka?

hm... moze tak.
W starym stylu, gdzie dobro i sprawiedliwość wygrywa przez to, ze jest bardziej pamiętliwe i bardziej bezwzględne niż zło ;)

Fidel-F2 - 10 Maj 2018, 15:38

Tajemnica świętych relikwii - Ellis Peters

Tom pierwszy Kronik brata Cadfaela, liczących dwadzieścia jeden tomów. Bukoliczny kryminał gdzie rzeczywistość jest sielsko-anielska i umownie jedynie dwunastowieczna. W tak rozkosznych okolicznościach przyrody, raczej nietypowy mnich, brat Cadfael, dzięki wrodzonej wrażliwości, inteligencji i sprytowi, rozwiązuje detektywistyczne zagadki.
Tym razem ginie poważana lokalna osobistość walijskiego regionu, w którym grupa benedyktynów chce, dla swego klasztoru, pozyskać szczątki świętej Winifredy. Owa osobistość wyraźnie sprzeciwiała się tym planom a lokalsi liczyli się mocno z jego zdaniem. Pojawiają się podejrzenia, że zakonnicy są zamieszani w zabójstwo. No ale przecież świątobliwi mnisi to nie mordercy, chociaż miewają różne nieprzystojne wady i przywary. Trudno ich posądzać o zbrodnicze działania, zwłaszcza, że dla swych planów mieli poparcie miejscowych władz świeckich i kościelnych i lokalny sprzeciw był tak naprawdę niewielką przeszkodą, z pewnością nie wymagającą tak drastycznych środków. No i na dodatek ślady prowadzą gdzie indziej. Może ktoś wykorzystał okazję?
Konstrukcja kryminalna jest dość nietypowa bo w zasadzie akcja zaczyna się dopiero niemal w połowie książki a kto jest mordercą wiemy dość długo przed zakończeniem. Reszta to obyczajówka i trochę gadanie o niczym. Ani to złe ani dobre, zależy co kto lubi.
Postacie zbudowane są różnorodnie, jednak dość naiwnie i stereotypowo. Trudno mówić tu o pogłębionej psychologii, raczej o eksponowaniu specyficznych cech i akcentów.
Lektura utrzymana jest w tonie lekkim, nie wymaga od czytelnika nijakiego skupienia, dostarcza relaksującej rozrywki.
6/10

Nocturn - 11 Maj 2018, 08:32

całkowe drzewa - Larry Niven

i znowu klasyka i to utytułowana. Nominowana do Hugo i Laureatka Locusa w kategorii powieść.
znaczy - brakuje mi trochę teraz takich powieści, gdzie fantazja autora jest ograniczona naukowymi podstawami (nawet jeżeli to tylko nigdy nie sprawdzone teorie).
Wiecie, obcy świat. Tak totalnie obcy, że ludzie żyjący tam kilkaset lat już sie zmienili, a lokalna flora i fauna przyprawia o ból głowy.
Nie sprawiła takiego ŁAŁ jak za pierwszym razem, ale mi się podobało. Trochę ramotka.

gorat - 12 Maj 2018, 14:39

Notatki z The Handmaid's Tale:
Spoiler:

Luc du Lac - 12 Maj 2018, 22:23

Problem trzech ciał - Cixin Liu
Mieszane uczucia mam. Ogólnie to jest dobry kawałek science fiction
Ale, jest troszkę ale
Mam sporo wątpliwości co do motywacji "bohaterów" czy profilu psychologicznego postaci - naukowców
No i ta cywilizacja wydaje się jednak konstrukcyjnie niekonsekwenta

Najciekawsze jest ten chiński duch autora, którego np w książce Kena Liu czuć znacznie mniej.

8/10

Kruk Siwy - 18 Maj 2018, 07:11

Neuroerotyka Jerzego Vetulaniego i Marii Mazurek. Profesor wymiata. Szkoda, że już nie można z Nim pogadać.

Więcej o książce: http://www.nureczka.pl/re...otyka-vetulani/

Fidel-F2 - 20 Maj 2018, 20:37

Dzień skorpiona - Paul Scott

Drugi tom tetralogii indyjskiej. Czas II wojny światowej (oczywiście retrospekcja są, choć nie tak intensywne jak w pierwszym tomie), angielskie władztwo w Indiach dobiega końca, fabuła kontynuuje wątki z Klejnotu Korony acz raczej nie bezpośrednio, w dużej mierze są to rzeczy luźno powiązane, z nowymi bohaterami.

Tym razem autor przedstawia rzeczywistość głównie ze strony angielskiej. Poznajemy postrzeganie świata z punktu widzenia tej nacji, jej problemy i dążenia. Mimo, iż nie otrzymujemy bezpośrednich ocen, to obraz Anglików nie wypada tu najlepiej, zwłaszcza w kontekście relacji z Hindusami oczywiście. Pyszałkowaci hipokryci, pogardliwi, powierzchowni, rasiści co oczywiste, zamykający oczy na rzeczywistość. Indie się buntują, hinduscy żołnierze z angielskich oddziałów masowo przechodzą na stronę Japończyków a Anglicy są szczerze zdziwieni. No jak to tak? Przecież oni jak matka i ojciec, poświęcają się dla tych brudnych Hindusów, niosą kaganek, opiekują się, itd. A tu sama niewdzięczność. I choć, być może, z mojej wypowiedzi wynika pewna jednostronność w ocenach to w rzeczywistości jest inaczej. W Dniu skorpiona brak ostrych kontrastów, jednoznacznych barw, prostych ocen. Bo ci Anglicy, fatalni tacy, to również, w jakimś sensie ofiary, zakładnicy systemu.

W powieści, w której pierwszoplanową rolę zajmują rozmaite rozważania, nędzna kondycja moralna Anglików to jedynie ułamek tematów tu poruszanych. Trudno nawet zacząć wyliczać, bo trzeba by napisać co najmniej kilkustronicowy esej. Jest to powieść niezmiernie bogata i wieloaspektowa. Wymaga skupienia i udziału czytelnika. Nie da się jej czytać "dla akcji".

Zachwycający jest sposób w jaki Scott tworzy swoich bohaterów. Nie potrafię wymienić autora (może to wina mojego nieoczytania), który choćby w połowie kreślił swe postacie w tak bogaty, perfekcyjny sposób. To samo dotyczy przedstawiania świata, rozmaitych analiz.

Rzecz napisana jest z wysoką kulturą językową, bez pośpiechu, bez pustych dialogów. Wymaga wypoczętej lektury, i wtedy czyta się z ogromną przyjemnością. Nie tylko ze względu na fabułę, filozofię, psychologię czy historię ale także z powodu urody literackiej.

Oczywiście, na koniec chciałem dodać, że ta moja krótka notatka bardzo spłyca wymowę powieści.

10/10

ihan - 22 Maj 2018, 19:41

Zoo city, Lauren Beukes. Świetny pomysł, podobało mi się bardzo, chociaż niestety należy do książek, których końcówkę należałoby wyciąć i zapomnieć. Joburg chyba mniej egzotyczny niż bym się spodziewała. Smutne , że w każdym świecie i okolicznościach znajdą się próbujący nagiąć rzeczywistość do swojej wygody kosztem innych. Lśniące dziewczyny też mi się podobały, choć w nieoczywisty sposób.
Silaqui - 23 Maj 2018, 00:08

Pielgrzymka na Ziemię niczym mnie nie zaskoczyła. I to jest konkretna rekomendacja :mrgreen: Przez ostatnie kilka tygodni jedyne opowiadania, jakie czytałam, to te z NF/FWS i Fatazmatów, i powrót do klasyki byłl mi najwidoczniej bardzo potrzebny.
Kilka razy podczas lektury się uśmiechnęłam, kilka razy odezwała się we mnie nostalgia. Opowiadania krótkie (sztuk 27 na jakieś 330 stron), niektóre koncepcje stare jak SF, ale, jakoś - dobrze mi się to czytało. Owszem, czasem czuć ramotę bardzo, niemniej dziwnym trafem nie raziło mnie to zbytnio. uniwersalne problemy, uniwersalny przekaz... mówiąc krótko - dejcie mi wincyj takich opek :mrgreen:

Kruk Siwy - 27 Maj 2018, 06:45

Poczytuje sobie rzecz Pereza Revertego "Misja:Encyklopedia" i jestem rozczarowany. Cenię autora, ale wygląda na to, że tym razem jest mi z nim nie podrodze. No, ale jestem w połowie dzieła. Zobaczymy co dalej.
Fidel-F2 - 27 Maj 2018, 10:50

Jakieś bardziej szczegółowe obserwacje?
Kruk Siwy - 27 Maj 2018, 18:37

Jak skończę czytać.
Fidel-F2 - 1 Czerwca 2018, 11:07

Wojna i terpentyna - Stefan Hertmans

Autor na podstawie pamiętników dziadka opisuje jego życie i świat w którym ten żył. Nie ogranicza się oczywiście wyłącznie do owych pamiętników, to jest tylko podstawa, baza.

Książka ma kilka płaszczyzn. Pierwsza to oczywiście sam dziadek i jego życie, rozdarte pomiędzy pasją malarską, byciem żołnierzem i dramatami rodzinnymi. Dostajemy obraz człowieka wrażliwego, poczciwca wyzbytego egoizmu, naiwniaka robiącego co do niego należy, nie unikającego nawet najokrutniejszych i najbardziej durnych zobowiązań, zakutego w kajdany idei czasów w których się urodził i wychował. Obowiązku wobec króla i państwa, dewocji religijnej, gięcia karku przed arystokracją, restrykcyjnego gorsetu obyczajowości seksualnej, itp.
Druga płaszczyzna to panorama zmieniającego się świata dwudziestego wieku, który zaczynał się dziewiętnastowiecznym etosem, by po przejściu burzliwych zmian we wszystkich możliwych sferach, dać nam świat współczesny. Opowiadane jest to z dwóch punktów widzenia. Osoby żyjącej w tych zmieniających się czasach i obiektywnego obserwatora z początku XXIw. Autorowi udało się odnaleźć bardzo udaną formułę łączącą bezpośredniość i dystans, okraszoną nutą sentymentu i nostalgii.
Powieść jest również wyraźnym manifestem antywojennym skupiającym się przede wszystkim na rzeczywistości I wojny światowej - na ten czas przypada młodość dziadka autora. "Wojna i terpentyna" dzięki temu przypomina "Na zachodzie bez zmian" Remarque'a, ale w swej wymowie jest łagodniejsza, robi wrażenie mniej wyraźnych konturów, mniejszej dosadności, choć autor nie stara się łagodzić opisów frontowego życia. Znajdziemy tu krew, błoto, smród odchodów i zgnilizny, ból, strach, beznadzieję, arogancję oficerów, fizyczne i psychiczne upodlenie.
Ostatnim wyraźnie zaznaczonym aspektem jest przemijanie, w kontekście odwiecznych egzystencjalnych pytań skąd?, dokąd?, po co?, dlaczego?, itd. Gdy pod koniec opowieści patrzymy na ten cały świat który przeminął, wraz z ludźmi, nieistniejącymi już emocjami i wartościami, zarośnięty betonową dżunglą, chcąc nie chcąc popadamy w lekką choćby zadumę.

Od strony literackiej nie można niczego autorowi zarzucić. Mamy tu elegancki, spokojny styl, z meandrująca narracją, pełną retrospekcji, wycieczek w przyszłość, obszernych rozważań. Mimo tej nieśpieszności, opowieść nie nuży, wręcz przeciwnie, momentami wciąga jak najlepiej napisana sensacja.

Przekład jest zupełnie przyzwoity, choć tu i tam zdarzają się kiksy. Skrzyżowanie dróg popularnie zwane rondem, staje się rotundą, a przymiotnik "osławiony" czasem używany jest zgodnie ze swym znaczeniem a innym razem jako synonim słowa "słynny". Są to jednak drobiazgi nie zaburzające urody opowieści.

Całość doprawiona jest garścią zdjęć uzupełniających tekst. Szkoda, że autor nie zamieścił zdjęcia Marii Emelii, osoby bardzo ważnej dla dziadka, choć z opisu wiemy, że jest w posiadaniu jej fotografii.

Polecam
9/10

dalambert - 1 Czerwca 2018, 19:21

Marko Kloos Łańcuch dowodzenia bardzo mia. rozrywkowa militarna opera SF :)
Silaqui - 2 Czerwca 2018, 12:54

Ostatnie dni Nowego Paryża, China Mieville (moja recka z NF, dostępna już też na blogu)

Rozpoczynając lekturę „Ostatnich dni Nowego Paryża” pozornie wiemy, czego się spodziewać. Miéville przyzwyczaił nas do nieoczywistych konstrukcji świata przedstawionego oraz przemycanych różnych hipotez dotyczących czy to nauki, czy szeroko pojętej sztuki. Od pierwszego akapitu wrzuceni zostajemy w losy Paryża A.D. 1950, w którym wybitnie coś jest nie tak z normalnością. W zasadzie – coś tu nie pasuje niemal na każdym kroku, a praktycznie każde przeczytane zdanie utwierdza nas w przekonaniu, że tym razem autor posunął się trochę za daleko w próbie przybliżenia odbiorcy swojej wizji. I chociaż w pewnym momencie powieść zbacza ku starej dobrej opowiastce o walce dobra ze złem, czy próbie przeciwstawienia się przeznaczeniu, to mimo wszystko ciągle podskórnie daje się wyczuć, że cała fabuła jest tylko pretekstem do opowiedzenia o tym, co Miéville’a pasjonuje.

W „Ostatnich dniach Nowego Paryża” padło na surrealizm, który, jak możemy przeczytać w dość przewrotnym posłowiu, leży w jego kręgu zainteresowań od dawna. I to zainteresowanie widać, jednak niekoniecznie dobrze wpływa ono na odbiór całości nawet wśród tych, którzy do specyficznej frazy autora przywykli i to dla niej sięgają po jego twórczość. Głównej winy nie należałoby jednak zrzucać na przewodni motyw „Ostatnich dni…”, a na objętość książki, która jest po prawdzie długim opowiadaniem, lekko jedynie rozbudowanym o niezbyt funkcjonalne przypisy i kilka średniej jakości grafik.

Właśnie to zawieszenie między świetnym pomysłem na krótką formę literacką, a czymś, co objętościowo ledwo nadaje się na miano powieści ujmuje sporo czaru z najnowszego dzieła Miéville’a. Może za to stanowić świetne wprowadzenie w temat surrealizmu dla tych, którzy z tym nurtem ostatni raz zetknęli się jeszcze za czasów szkolnych, a także rzucić nieco światła na wcześniejsze dokonania autora.

Fidel-F2 - 2 Czerwca 2018, 13:49

Silaqui napisał/a
Mieville
ma pomysły świetne ale pisze jak ostatnia łajza
Fidel-F2 - 11 Czerwca 2018, 18:31

Kruk Siwy napisał/a
jak skończę czytać.
i jak?
Kruk Siwy - 11 Czerwca 2018, 18:42

Kupa.

Znaczy nie, to dalej Reverte, ale akurat tak przekazana opowieść nie przekonała mnie a nawet lekko znudziła (!). Rzecz dzieje się w dwóch planach czasowych tj. w XVIII wieku i wspołcześnie, gdziej autor opowiada jakie miał trudnośći z riserczem i jak będzie pisał. Po czym serwuje nam to co napisał. Oczywiście po jakimś czasie domyślamy się, że i jedna i druga opowieść to konfabulacje i wymysły, autor prowadzi z nami grę, Ale ta gra jest zabójcza dla narracji. Nie zdołałem zainteresować sie postaciami, bo wspołczesne wstawki skutecznie wybijały mnie z nastroju opowieści. Mam też inne zastrzeżenia, ale nie będę więcej spoilerował. Wierni fani Pereza Reverte i tak przeczytają a nowicjuszom nie chcę psuć rozrywki. Jednak myślę, że znajomość z tym autorem lepiej zacząć od chocby takiego "Fechmistrza".

Fidel-F2 - 11 Czerwca 2018, 19:26

znaczy spojlery spoko, bo czytałem już dość dawno i byłem ciekaw zdania

wrzuć zastrzeżenia w spojler, kto będzie chciał to przeczyta, ciekaw jestem

Kruk Siwy - 11 Czerwca 2018, 19:35

Sieć mi dzisiaj muli okropnie. Wrzucę coś jak sie poprawi.
Fidel-F2 - 11 Czerwca 2018, 19:38

naturalnie
Beata - 11 Czerwca 2018, 20:00

Podróże w czasie Jamesa Gleicka. Napisane ze swadą i humorem popkulturowe kompendium o podróżach w czasie, zawierające skrótowe omówienia tytułów (opowiadań, książek i seriali), które autor uważa za najbardziej wartościowe, czy też najistotniejsze dla gatunku (znacznie obszerniejsza lista w bibliografii). Przytoczone są również stanowiska filozofów oraz tych fizyków, którzy dali się wciągnąć w dyskusję - m.in. Stephena Hawkinga. :)
Bawiłam się świetnie, autor ma lekkie pióro i celnie komentuje wewnętrzną logikę utworów i chwyty zastosowane przez autorów. Aż mam ochotę wrócić do rekomendowanych pozycji - niektóre z nich czytałam tak strasznie dawno, że w życiu się nie przyznam, ile lat temu to było :wink: - by sprawdzić, co zatarło mi się w pamięci. :)

Silaqui - 11 Czerwca 2018, 23:29

Fidel-F2 napisał/a
Silaqui napisał/a
Mieville
ma pomysły świetne ale pisze jak ostatnia łajza

Panie, to ty łajz chyba nie czytałeś ;)
"Ambasadoria" mi się podobała, chociaż właśnie bardziej ze względu na koncept - ten pamiętam, o wykonaniu nie jestem w stanie nic powiedieć. Pytanie czy to dobrze, czy nie bardzo.
"Miasto i Miasto" nie obeszło mnie totalnie, mimo obiecującego początku.


Mało ostatnio przeczytałam, bo męczyłam się z niebeletrystyczną książką Almonda "Diabeł. Nowa biografia". Almond analizuje postrzegania Diabła vel Szatana vel Złego, posiłkując się źródłami pisanymi takimi jak "Księga Henocha", "Młot na czarownice" czy traktaty (?) Tomasza z Akwinu, Bonawentury i wielu, wielu innych.
To było ciekawe, chociaż chwilami irytujące doświadczenie dla dociekliwego ateisty, utwierdziło mnie w przekonianiu że ludzie to jednak *bardzo brzydkie słowo* są, a obecna religia oparta jest na tak bardzo ściemie, że bania mała. Bardziej szczegółowo opiszę jak już recka w NF pójdzie, ale zasadniczo polecam książkę jako ciekawostkę i źródło straszno-smiesznych cytatów.

Dodatkowo pochłonęłam ostatni tom "Głębi", ale i tutaj mam chwilowo ban na opiniowanie (bo premiera za jakieś 2 tygodnie), niemniej - ponad osiemset stron machnęłam w niecale cztery dni i mma... mieszane uczucia.

A wczoraj całkiem niechcący ;) przeczytałam w końcu "Pokój Światów" Pawła Majki. Szacun za wykorzystany pomysł, szacun za lekkość pióra (dawno nie przeczytałam książki w jeden dzień), ale mimo wszystko - chyba miałam nadzieję na coś bardziej angazującego czytelnika. Idąc za ciosem zaczęłam "Wojny przestrzeni" - po 50 stronach widać, że Majka pisze już trochę inaczej, ale z osądem poczekam aż skończę :)

Fidel-F2 - 12 Czerwca 2018, 00:09

Silaqui napisał/a
przeczytałam w końcu Pokój Światów Pawła Majki. Szacun za wykorzystany pomysł, szacun za lekkość pióra (dawno nie przeczytałam książki w jeden dzień)
dawno tak nie męczyłem się przy lekturze, jak lubię pisanie Pawła, tak tu mu wyszedł gnieciuch
Silaqui - 12 Czerwca 2018, 23:39

Fidel-F2 napisał/a
Silaqui napisał/a
przeczytałam w końcu Pokój Światów Pawła Majki. Szacun za wykorzystany pomysł, szacun za lekkość pióra (dawno nie przeczytałam książki w jeden dzień)
dawno tak nie męczyłem się przy lekturze, jak lubię pisanie Pawła, tak tu mu wyszedł gnieciuch

Cóż tam było tak męczącego?
Co prawda znów po Majkę sięgam tuż po Podlewskim, więc może kwestia kontrastu(?) swoje robi, ale po milionie bohaterów i miliardzie wątków w Głębi czytanie Pawła było niezłym odpoczynkiem. Zwłaszcza dla kogoś, kto miewa problemy z imionami głównych postaci ;)

Fidel-F2 - 13 Czerwca 2018, 13:18

Co było męczące? Wszystko. Parłem znurzony jak przez bagno.
Silaqui - 16 Czerwca 2018, 00:39

Fidel-F2 napisał/a
Co było męczące? Wszystko. Parłem znurzony jak przez bagno.

Trochę miałam tak przy czytaniu pierwszej połowy drugiego tomu, potem jakoś poszło samo. Podtrzymuję piąteczkę za pomysł, chociaż w "Wojnach przestrzeni" wątek Szóstego (i nie tylko) zamiast ciekawić irytował. Ale i było kilka fajnych momentów. Ogólnie z lektury jestem zadowolona, ale nie uważam, by była to pozycja bardziej "me gusta" (w temacie Zajdla chociażby) niż "Różaniec" Kosika. No i ponieważ czytałam oba tomy jeden po drugim, to doszło pewne zmęczenie materiału - jednak czytanie w taki sposób wpływa na odbiór dzieła, bo jeśli człowiek czeka rok (i w międzyczasie pochłonie z 50 innych rzeczy), to powrót do sympatycznego pomysłu bywa świetny. Tymczasem dostałam finalnie nieco jednak rozwleczoną i miejscami udziwnioną na siłę opowiastkę.

Dzisiaj machnęłam sobie "Niepełnię" (wyczyn żaden, podobnie jak w przypadku "Czarnego" tak i tutaj mamy do czynienia z bardzo krótką opowiastką).
Takie pisanie Ani Kańtoch lubię - może i jest dziwnie, może momentami się gubiłam troszkę (wiecie, tutaj imiona bohaterów cos znaczą, a ja na imiona zazwyczaj uwagi nie zwracam), ale ten niepokój, który w kontrapunktowych ksiązkach Ani jest dość wyraźny, jest czymś, co sprawia, że mam zamiar kiedyś sobie do lektury wrócić. Czy "Niepełnia" jest pozycją zajdlowską - nie wiem, ale nieco zachwiała moim "top 2" ;)



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group