To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni

ihan - 8 Sierpnia 2010, 10:23

Kai, normalnie zupek z kubka nie jem. Przekonanie, że ludzie otyli jedzą ogromne ilości niezdrowej żywności nie jest prawdą w 100% przypadków. Kwestia indywidualna, są osoby sporo jedzące i bardzo szczupłe, są osoby otyłe jedzące niewiele. I denerwuje mnie to, bo kłóci się z moja wiedzą. Jeśli kumpelka robiąc głódówkę dwudniowa spada z wagi, a ja nie widzę żadnej różnicy, to jest niezgodne z prawami fizyki, biochemii i ogólnymi zasadami rządzącymi wszechświatem.
Kai - 8 Sierpnia 2010, 10:43

ihan, znasz to powiedzenie "jeden zjada bardzo pięknie, z czego drugi zaraz pęknie" :wink: z ulubionego filmu wszystkich Polaków? (bo książki to pewnie już nikt nie czyta). Kwestia m.in. przemiany materii, zresztą nie wiem czego, bo jak widzę, co pochłania nasza sekretarka, a ma w pasie jak 56 to wszystko :evil: to ja tyle jem przez tydzień.
ihan napisał/a
Przekonanie, że ludzie otyli jedzą ogromne ilości niezdrowej żywności nie jest prawdą w 100% przypadków.
Toć właśnie to mówię. Zaburzenia hormonalne, źle dobrany antybaby, powodów może być miliony. I cechy osobnicze też dochodzą. Jedni lepiej przyswajają węgle, inni tłuszcze, ja akurat tłuszcze, a jestem makaronoholiczką :evil:
nimfa bagienna - 8 Sierpnia 2010, 10:52

ihan napisał/a
przejmowanie się wyglądem jest dla mnie strata czasu

Ihan, chodź do mnie, niech cię uściskam.
Poważnie, poważnie, naprawdę poważnie.

Kai - 8 Sierpnia 2010, 10:56

nimfo bagienna, naprawdę wygląd przy zbijaniu wagi jest sprawą milionorzędną. Jako osoba, która piorunująco szybko przytyła, mogę Ci to powiedzieć. Kostki, kolana, kręgosłup, wszystko nagle zaczyna nawalać - weź sobie plecak 20 kg i przeżyj z nim na plecach dwa Twoje normalne dni. Ale pomna opłakanych skutków treningów z wagą > 80 kg czekam do tej magicznej granicy, nie chcę już chodzić jak Frankenstein, mieć problemów z wejściem na krzesło itp.
nimfa bagienna - 8 Sierpnia 2010, 11:07

Kai, wygląd nie jest dla mnie problemem.
Mam 174 cm wzrostu, ważę 64 kilo. Ważyłam już i 50, i 72 kilo przy swoim wzroście. Jeśli ktokolwiek będzie mnie oceniał z uwagi na tuszę/wygląd, to niech się buja. A ja się sobie podobam w każdej formie, i tej okrągłej, i tej kanciastej.

Ja mam problemy innego rodzaju. Np. takie, że stracę pracę, nie będę spłacać kredytu i bank zajmie mi mieszkanie, a wtedy będę musiała się wyprowadzić i ostro kombinować, jak utrzymać się na powierzchni. Martwię się o rodziców - obydwoje są po siedemdziesiątce, mama po raku, ojciec po dwóch zawałach. To są dumni i honorowi ludzie, którzy nie przyjmą pomocy. Dopóki są razem, jakoś się sobie radzą, ale kiedy zostanie tylko jedno - to po prostu nie wiem, co będzie.
I parę innych, o których pisać nie będę.

Wyglądem może będę się przejmować, kiedy miłosierny los zdejmie mi z karku wszystkie inne sprawy.
Ja po prostu tak mam. Kwestia podejścia.

Kai - 8 Sierpnia 2010, 11:17

Chodziło mi jedynie o to, że osoby odchudzające się nie zawsze kierują się próżnością i mam nadzieję, że to rozumiesz. 72 kilo to dla mnie aktualnie cel, żeby móc funkcjonować, a też mam syna na utrzymaniu i alimenty do płacenia. Nie wyobrażam sobie nie móc się swobodnie poruszać, a w tej chwili nadal mam z tym problemy.

Troska o wygląd czasem pomaga. Czasem, ale nie zawsze. Człowiek choć przez chwilę myśli o czymś innym, ale masz rację, że to nie jest sens życia.

nimfa bagienna - 8 Sierpnia 2010, 11:19

Kai napisał/a
Człowiek choć przez chwilę myśli o czymś innym, ale masz rację, że to nie jest sens życia.

O tio, tio. Dlatego tak entuzjastycznie rzuciłam się Ihan na szyję.
:)

Martva - 8 Sierpnia 2010, 11:28

ihan napisał/a
A tak poważnie, to polecam pomoc dietetyka.


Ale głupio iść do dietetyka, jak nie mam nawet nadwagi, tylko denerwującą oponkę na brzuchu i nadmiarową tkankę na brodzie ;) Przeczytałam ostatnio na forum endometriotycznym że wystający brzuch może być objawem, ale postanowiłam nie uwierzyć. Poczekam jeszcze trochę i zastanowię się drugi raz. W każdym razie moja waga mi zwisa i powiewa, mogę ważyć i pięć kilo więcej, ale chcę być miejscowo mniejsza. I twardsza. I na to podobno ruch pomaga, tylko nijak nie widzę efektów, poza zanikiem talii, robię się taka || zamiast taka )(.

Kai napisał/a
Nie wiem, co one mają w środku, że przy wartości kalorycznej 70 kcal/porcja nie pozwalały mi schudnąć nawet o dekagram!


Może sól? Sól zatrzymuje wodę i robi obrzęki. Chyba.

ihan napisał/a
Kwestia indywidualna, są osoby sporo jedzące i bardzo szczupłe, są osoby otyłe jedzące niewiele. I denerwuje mnie to, bo kłóci się z moja wiedzą.


Metabolizm, choroby, leki. Też mnie to denerwuje ;)
Mam znajomą która przytyła kilkdziesiąt kilo w ciągu dwóch lat po lekach, nie jestem pewna jakich. Nie je specjalnie dużo, kondycję ma niezłą, na siłownię chodzi (jak ma czas to naprawdę chodzi, kilka kilometrów w jedną stronę. Lekarze jej nie słuchają, dietetycy sugerują dietę składając się z listka sałaty dziennie, a jak skręciła kostkę i poszła do ortopedy, to na wstępie powiedział 'niech pani coś zacznie ze sobą robić'. Wyjaśniła mu z uśmiechem, bo to miła dziewczyna jest, że skręciła tę kostkę na zajęciach fitness, a nie wstając z kanapy po paczkę chipsów, to najpierw zaniemówił, a potem oświadczył że jej nie wierzy.
Taka dygresja.

Bolą mnie krzyże, nie wiem czy ot tak czy od wczorajszych brzuszków na prawie gołej podłodze (normalnie jest wykładzina plus kocyk, a nie deski plus ręcznik).

Kai - 8 Sierpnia 2010, 11:39

Martva, a może Ty masz taką budowę i tyle?

Deska plus ręcznik to uraz murowany. Nie jesteś dwuwymiarowa :P

Coś dla Was mam, dziewczyny :)

Liliowy kapelusz

Kiedy ma 5 lat: ogląda się w lustrze i widzi księżniczkę.
Kiedy ma 10 lat: ogląda się w lustrze i widzi Kopciuszka
Kiedy ma 15 lat: ogląda się w lustrze i widzi obrzydliwą siostrę przyrodnią Kopciuszka: "Mamo, przecież tak nie mogę pójść do szkoły!"
Kiedy ma 20 lat: ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste", ale mimo wszystko wychodzi z domu.
Kiedy ma 30 lat: ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste", ale uważa, że teraz nie ma czasu, żeby się o to troszczyć i mimo wszystko i wychodzi z domu.
Kiedy ma 40 lat: ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste", ale mówi, że jest przynajmniej czysta i mimo wszystko wychodzi z domu.
Kiedy ma 50 lat: ogląda się w lustrze i mówi: "Jestem sobą" i idzie wszędzie. (to ja, ale kocham perfumy, makijaż i ładne fryzury)
Kiedy ma 60 lat: patrzy na siebie i wspomina wszystkich ludzi, którzy już nie mogą na siebie spoglądać w lustrze. Wychodzi z domu i zdobywa świat.
Kiedy ma 70 lat: patrzy na siebie i widzi mądrość, radość i umiejętności. Wychodzi z domu i cieszy się życiem.
Kiedy ma 80 lat: nie troszczy się o patrzenie w lustro. Po prostu zakłada liliowy kapelusz i wychodzi z domu, żeby czerpać radość i przyjemność ze świata. :-) )))

Może wszystkie powinnyśmy dużo wcześniej założyć taki liliowy kapelusz...

nimfa bagienna - 8 Sierpnia 2010, 11:44

To ja mam 80 lat. Zdumiewająco dobrze się trzymam, jak na swój wiek.
:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Kai - 8 Sierpnia 2010, 11:48

nimfa bagienna, Pic or it doesn't exist ;)

A poważnie chyba Cię widziałam na jakimś zlocie (zdjęcia pooglądałam).
Najważniejsze to żyć tak, jak się chce (oczywiście w granicach możliwości). Ludzie, którzy chcą więcej niż mogą, są strasznie nieszczęśliwi.

Martva - 8 Sierpnia 2010, 11:52

To ja mam czasem 20, czasem 50, czasem 15 ;)
To że mam brzuszek, nie spędza mi snu z powiek. Gdyby to był mój problem numer jeden, pewnie bym się zaczęła głodzić albo chociaż przeszła na naprawdę dietową dietę. Ale ruch był mniejszym wyrzeczeniem niz zmiany jedzeniowe ;P:

jewgienij - 8 Sierpnia 2010, 12:52

Martva napisał/a
Dzięki :)

Moja siostra wymyśliła nową teorię z cyklu 'martva się rusza a nie chudnie'. Otóż podobno piję za mało. W sensie płynów. Więc organizm magazynuje wodę i puchnie. Nie wiem czy to możliwe, ale może zacznę w siebie wmuszać wodę z cytryną czy coś.


Dawno nie słyszałem większej bzdury :roll: Nie pij wody z cytryną, tylko na rowerek :D

Martva - 8 Sierpnia 2010, 12:55

jewgienij, rowerkuję pięć razy w tygodniu między 35 a 45km jednorazowo (na ogół 40). Przepraszam, mam zwiększyć dawkę do 100km? Uważasz że to coś da? Bo ja mocno wątpię (poza tym że urosną mi łydy ;P: )
joe_cool - 8 Sierpnia 2010, 13:19

A na jakim obciążeniu rowerkujesz?
jewgienij - 8 Sierpnia 2010, 13:31

Martva napisał/a
jewgienij, rowerkuję pięć razy w tygodniu między 35 a 45km jednorazowo (na ogół 40). Przepraszam, mam zwiększyć dawkę do 100km? Uważasz że to coś da? Bo ja mocno wątpię (poza tym że urosną mi łydy ;P: )


Dawka jest odpowiednia. Pedałuj dalej, a efekty przyjdą. Nic nie przychodzi od razu, na zawołanie.
O łydki się nie martv, na takim rowerku raczej nie urosną

Kai - 8 Sierpnia 2010, 13:38

jewgienij, mnie to nie pomogło, dopiero drastyczne zwiększenie ilości wody i zmiana filozofii jedzenia. Swoją drogą, nie wiedziałam, że COKOLWIEK na parze może być lepsze niż z patelni :shock:
jewgienij - 8 Sierpnia 2010, 13:47

Mam zestaw do gotowania na parze.
Wolę patelnię :D

Martva - 8 Sierpnia 2010, 13:57

joe_cool, na lekkim i średnim zmiennie. Czytałam że lepiej jest długo na lekkim obciążeniu bo to spala tłuszcz, a duże obciążenia robią mięśnie. Chcę mieć mięśnie ale niekoniecznie ogromniaste ;)
jewgienij napisał/a
Pedałuj dalej, a efekty przyjdą.

Kiedy? :twisted:
Kai napisał/a
Swoją drogą, nie wiedziałam, że COKOLWIEK na parze może być lepsze niż z patelni

Jedyną rzeczą jaka przychodzi mi do głowy jest klucha na parze. Z patelni też zjadliwa, ale dziwna ;P:

joe_cool - 8 Sierpnia 2010, 14:44

A wysmukliły Ci się nogi i/lub pośladki?

Bo ja ogólnie sobie myślę tak - jak chcę wysmuklić ramiona, to ćwiczę ramiona, a nie na ten przykład brzuszki - bo te ćwiczę, jak chcę spłaszczyć brzuch. Od rowerka talia raczej się nie zrobi, tak na mój chłopski rozum... Może czas się zapisać na fitness/siłkę, gdzie trener(ka) doradzi, podpowie, sprawdzi, czy ćwiczenia są wykonywane poprawnie. Niektóre siłownie/fitness studia mają też w ofercie pomoc dietetyka. I wcale nie uważam, że do dietetyka mogą iść tylko ludzie otyli.

Martva - 8 Sierpnia 2010, 14:54

Rower jest polecany obok biegania i pływania jako ogólny spalacz. Ogólny, nie tylko z konkretnych kawałków. Ćwiczenia na brzuch też robię. I one znikają talię, jak naprawdę nie rozumiem jak to się stało ale zanim zaczęłam się bawić w ćwiczenia była wyraźniejsza. Nie wiem czy nie wolałam mieć talii i żadnych mięśni brzucha, niż mieć mięśnie brzucha (jakie to nowe uczucie!) ukryte i tak pod tłuszczem (czyli i tak wystaje) i talię w zaniku (podejrzewam że mięśnie wypchnęły mi tłuszcz pod skórę i to dlatego się poszerzyłam, ale nie wiem na ile to możliwe).
Spróbuję pić więcej zielonej herbaty i zobaczymy co się stanie.

jewgienij - 8 Sierpnia 2010, 14:56

joe_cool napisał/a
A wysmukliły Ci się nogi i/lub pośladki?

Bo ja ogólnie sobie myślę tak - jak chcę wysmuklić ramiona, to ćwiczę ramiona, a nie na ten przykład brzuszki - bo te ćwiczę, jak chcę spłaszczyć brzuch. Od rowerka talia raczej się nie zrobi, tak na mój chłopski rozum...


Od brzuszków też. Wyrobią kaloryfer komuś, kto jest już szczupły. Inaczej buduje się mięśnie pod warstwą tłuszczu. Są za mało dynamiczne i za bardzo krótkotrwałe, żeby spalić talię. Najwyżej nadwerężą kręgosłup i zniechęcą do jakiegokolwiek wysiłku do końca życia. Brzuszki są dla zaawansowanych, reszta niech kupi trampki i biega ;P:

joe_cool - 8 Sierpnia 2010, 15:16

Ależ ja nie mówię, że od brzuszków zrobi się talia! Są na to osobne ćwiczenia, podobno ;) To napisawszy, idę pobiegać w parku, ale nie w trampkach, bo mi od tego staw biodrowy wysiądzie ;P:
jewgienij - 8 Sierpnia 2010, 15:20

Have fun.

Też bym pobiegał, ale samemu mi się nie chce.

Kai - 8 Sierpnia 2010, 16:44

Martva, warzywa z ziołami. Po prostu pycha i można się najeść do wypęku z czystym sumieniem, ani grama tłuszczu.
jewgienij napisał/a
Inaczej buduje się mięśnie pod warstwą tłuszczu.
Właśnie ja tak mam, jak pani doktor zaczęła mi macać, trochę się zdziwiła. Tkanka tłuszczowa niestety nie zanika, tylko się kurczy, a jak dostanie pożywkę to się rozbudowuje z podwójną rozkoszą :evil:

Jeśli we wrześniu uruchomią salę reh dla kręgosłupa, znowu pójdę. 6 lat temu robiłam 500-700 różnych brzuszków na sesję, teraz zipię po 50. No wai! Tak być nie może.

Ale nie schudłam, za to się wyzbyłam korzonków, bólów między łopatkami itp.

A kondycji jednak trochę zostało, dałam w piątek workowi nieźle popalić, mnie za to dzisiaj nawet biust boli... :twisted:

jewgienij - 8 Sierpnia 2010, 17:28

Kai napisał/a


Jeśli we wrześniu uruchomią salę reh dla kręgosłupa, znowu pójdę. 6 lat temu robiłam 500-700 różnych brzuszków na sesję, teraz zipię po 50. No wai! Tak być nie może.:twisted:


Ja po wypadku chodziłem na reh kręgosłupa, codziennie od 7 00 rano, ulica Kopernika
( foliowe nakładki na buty po 2 złote :twisted: ). Podłączali mnie do prądu i kazali robić uciążliwe ćwiczenia. Ale przynajmniej rehabilitantki były atrakcyjne.

Kai - 8 Sierpnia 2010, 17:33

Pani Ania wyciskała ze mnie ostatnie poty. Ale wtedy po murkach skakałam jak kot :x I po skałkach.
jewgienij - 8 Sierpnia 2010, 17:51

A ja leżałem jak zwłoki. Siódma godzina rano. W tym okresie życia to się kładło o tej porze spać.
Kai - 8 Sierpnia 2010, 17:54

Mówiłeś o jakimś wypadku? To się nie dziwię, że leżałeś. Moja kostka po 28 latach nie doszła całkiem do siebie po lodowisku.
jewgienij - 8 Sierpnia 2010, 18:15

Nie było tak tragicznie.

Po prostu szarpnęło trochę kręgosłupem, ale byłem na nogach, sprawny i uśmiechnięty :D , tylko wczesna godzina rehabilitacji dawała mi w kość.

Zagoiło się, najwyżej czasami pokłuje w krzyżu. ;P:

Co do kostki, to mój prawy łokieć może z nią porozmawiać o nie zaleczonych kontuzjach ;P: .



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group