Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane
nureczka - 17 Czerwca 2017, 13:22
Luc du Lac napisał/a | Masz ruską klawiaturę? |
Mam.
m_m - 17 Czerwca 2017, 13:56
Nureczka ta książka to jedyny powód, dla którego chciałbym umieć język rosyjski.
Luc du Lac - 17 Czerwca 2017, 14:44
m_m napisał/a | Nureczka ta książka to jedyny powód, dla którego chciałbym umieć język rosyjski. |
Jedyny?
Drugi - język wroga trzeba znać , jak mawiała matula
nureczka - 17 Czerwca 2017, 17:10
m_m napisał/a | Nureczka ta książka to jedyny powód, dla którego chciałbym umieć język rosyjski. |
Jest jeszcze kilka innych książek w tym języku, które warto przeczytać.
Fidel-F2 - 21 Czerwca 2017, 19:34
H.M.S. Marathon - A.E Langsford
Tytułowy okręt to krążownik przeciwlotniczy, w rzeczywistości nieistniejący, jednak jego dzieje oparte są na wydarzeniach w których brały udział rzeczywiście istniejące brytyjskie krążowniki tej podklasy. Użycie w tytule nazwy okrętu jest odrobinę mylące, bo gra on w powieści rolę drugoplanową. Głównym bohaterem jest dowodzący nim kapitan i jego problemy psychiczne związane ze stresem bojowym, odpowiedzialnością za podległych ludzi oraz ze sposobu wychowania w domu rodzinnym. Przez pierwsze sto stron bohater zmaga się ze sobą będąc na granicy załamania nerwowego wynikającego z urazów psychicznych, wywołanych wcześniejszą służbą, potem pojawia się HMS Marathon, dostaje torpedę i przez dwieście stron jest holowany do portu. W tym czasie zasadniczo nic się nie dzieje poza zimnem, zmęczeniem i ogólną lipą emocjonalną. Kapitan nieustannie wszystko mocno przeżywa. W porcie z miejsca się załamuje i ląduje w psychiatryku. Kolejne sto stron jest poddawany psychoanalizie, godzi się z ojcem, kocha z żoną i wszyscy żyją długo i szczęśliwie (poza tymi co umarli od torpedy i innych drobiazgów). Ergo nie jest to stricte powieść marynistyczna ale raczej psychologiczna. Psychologizowanie autora jest raczej mierne i dość nudne tudzież męczące, choć, trzeba przyznać, wziął się za temat w sumie dość interesujący.
Styl niewybijający się, potoczny, przeciętny. Czyta się. Tłumacz wydaję się niezachwycającym. Z jakiegoś powodu krążownik ma dzioba, nie wiedzieś czemu Jervis Bay miast być krążownikiem pomocniczym jest "krążownikiem pomocniczym" i takie tam.
Postacie skrojone dość przyjemnie, mimo tej amatorki psychologicznej, można się na chwilę z nimi zaprzyjaźnić.
Morskie detale odrobione przyzwoicie, chociaż tu i tam są potknięcia. Np. artylerzyści ładują armatę workami z prochem, oddają strzał, a po otwarciu zamka wypada z niego łuska.
W miarę przyjemne czytadło krzyżujące powieść marynistyczną z obyczajem. Ambitna chęć zwrócenia uwagi na problemy wynikające ze stresu bojowego, z braku umiejętności, udała się średnio.
5/10
Chal-Chenet - 5 Lipca 2017, 21:50
Stephen King - Bastion
Długo ją czytałem, ale w końcu nadszedł kres. I w istocie jest to kingowa czołówka. Może nie od razu najlepsza powieść autora, ale plasuje się na pewno całkiem wysoko.
Bardzo mi się podobały opisy jak epidemia niszczy ludzkość - tutaj King wzniósł się na pisarskie wyżyny, wszystko nakreślone jest niepokojąco realistycznie i plastycznie. Ta część zostaje w głowie i przeraża. A gdy na Ziemi zostają już niedobitki, cóż, wciąż jest interesująco, ale dla mnie po prostu nieco mniej. Niekoniecznie potrzebna wydaje się być próba pchnięcia całości na tory mistyczno-religijne, w tym przypadku nutka fantastyki szkodzi, bez niej byłoby idealnie.
Nie zmienia to rzecz jasna faktu, że "Bastion" jest naprawdę solidną, monumentalną powieścią i cieszę się, że w końcu ją przeczytałem. Było warto.
8/10
Adon - 10 Lipca 2017, 11:28
"Czarny pająk - Opowieści niesamowite z prozy niemieckiej" - większość tekstów niestety bardzo się postarzała, część z nich przy tym w ogóle nie jest straszna - gatunkowo bliżej im raczej do fantasy. Najlepsze teksty w większości - spodziewanie - wśród tych młodszych: Ewers i Meyrink. Najciekawsza z całego zbioru jest imo humoreska Bechsteina, nawet pomimo faktu, że od samego początku można się domyślić, jak się skończy.
Chal-Chenet - 10 Lipca 2017, 18:46
Anna Kańtoch - Wiara
Podobało mi się bardzo.
Beata - 11 Lipca 2017, 21:57
Misja: Encyklopedia Pereza-Revertego. O tym, jak hiszpańscy akademicy zostali wysłani do przedrewolucyjnego Paryża w celu nabycia Encyklopedii, pierwszego wydania in folio. Autor zastosował nietypowy zabieg konstrukcyjny, który misię bardzo. Mianowicie, fragmenty misji przeplatane są miejscami bardzo osobistymi relacjami z researchu: co było ważne, na jakich źródłach się opierał, z kim konsultował poszczególne sceny. Poczułam w pewnym momencie oddech historii - otóż nie dość, że w Hiszpanii sieć autostrad pokrywa się z siecią osiemnastowiecznych traktów, to jeszcze historyczne gospody przetrwały. Oczywiście nie są takie same jak ongiś, ale niektóre tylko nieznacznie przebudowano. Autor siada sobie na tarasie (np. kamienne płyty są jak najbardziej historyczne), zerka na starą belkę nadproża, popija kawę i patrzy na prawie ten sam widok, co bohaterowie jego książki. Dwieście ileś lat historii na chwilę po prostu znika. Po drugie, dzięki tej nietypowej formie z łatwością unika dłużyzn i powtórzeń (no ileż razy bohaterowie mogą być napadani, żeby ożywić narrację), nie wpada w pułapkę nadszczególarstwa. Akcja jest nieśpieszna, priorytetem było opowiedzenie ciekawej historii, pełnej anegdot, bogatej w szczegóły, a nie rozrywkowa sensacyjność.
Nocturn - 12 Lipca 2017, 08:01
Vonda McIntyre - Ognista powódź
Uwielbiam opowiadania. A tutaj są naprawdę dobre, są takie co "trącą myszką" ale większość jest uniwersalna.
Adon - 12 Lipca 2017, 14:12
Beata, miałem nie kupować więcej książek, miałem nie kupować więcej książek, miałem nie kupować więcej książek, miałem nie kupować więcej książek...
Fidel-F2 - 12 Lipca 2017, 16:42
Beata napisał/a | Misja: Encyklopedia Pereza-Revertego | Właśnie zacząłem, pierwsze pięćdziesiąt stron za mną. Oczekiwania mam spore.
Klejnot Korony - Paul Scott
Zasadnicze wydarzenia mają miejsce w Indiach roku 1942, wciąż będących pod angielskim panowaniem. Jednak poprzez szereg wspomnień i retrospekcji obserwujemy okres od połowy XIX w. do lat sześćdziesiątyc wieku XX. Otrzymujemy szeroką, z dużą głębią, panoramę historyczno-polityczno-społeczną sytuacji półwyspu indyjskiego w tym okresie. I choć osią powieści jest gwałt dokonany na Angielce to autor używa tej bazy do ukazania wielu istotnych spraw.
Mamy tu rozważania nad człowiekiem, naturą osobowości. Scott rysuje postacie bardzo drobiazgowo, z wielką pieczołowitością. Każda z nich jest całkowicie swoista, zbudowana z misternym pedantyzmem, niesamowicie przestrzennie, wielowymiarowo. To nie są postacie literackie, to prawdziwi, żywi ludzie. Jestem szczerze zachwycony tym aspektem.
Powieść bierze pod lupę również mechanizmy społeczne, normy i regulacje kulturowe, wzory myślenia, metody postępowania. Wszystko to w kontekście konfrontacji tak różnych kultur jak anglosaska i hinduska. Przyglądamy się rasizmowi, kastowości, hipokryzji narodów i poszczególnych ludzi, relatywizmowi moralnemu. Akcja dzieje sie w roku 1942, Anglia walczy w wojnie światowej z pozycjji obrońcy wolności i cywilizacji, jednocześnie w Indiach tłumi ruchy wolnościowe dokonując masakr przy użyciu wojska, które bez pardonu strzela do tłumu bezbronnych cywilów. Normą są aresztowania bez jakichkolwiek dowodów, tortury i szeroki repertuar sposobów poniżania hiunduskich obywateli. I to wszystko w pełnym przekonaniu, że to działania dla dobra tych ludzi. Przecież z natury są tępi i niezdolni do samoorganizacji i jeszcze dużo wody w Gangesie upłynie nim staną się na tyle rozgarnięci by przyswoić sobie cudowne wartości cywilizacji zachodu które im się tu z takim trudem niesie. Powieść w swym szerokim spektrum jest rozliczeniem kolonializmu brytyjskiego i, niestety, Imperium brytyjskie wypada tu bardzo źle.
Konstrukcja powieści jest specyficzna. Centralne wydarzenia przedstawiane są wielokrotnie z różnych punktów widzenia. Obserwujemy je oczami postaci, które miały w nich mniejszy lub większy udział. To samo dotyczny równiez bohaterów, którzy w jedych opowieściach są postaciami pierwszoplanowymi, w innych pojawiają się jedynie w dalekim horyzoncie by w końcu przyjąć rolę narratorów i przedstawić własną wersję. Zabieg ten pokazuje jak różnie można postrzegać rzeczy czy ludzi, i rzadko kiedy całkowicie prawdziwie. Otrzymujemy przestrogę przed prostymi i szybkimi ocenami, łatwymi osądami.
Mam świadomość, że przez tę powieść przebrnie niewielu czytelników, bo chociaż mamy tu dramatyczne wydarzenia - gwałt, napady bandyckie, krwawo tłumione zamieszki społeczne, itp. - to jednak brak tu wartkiej akcji. Wydarzenia, ludzkie emocje, postawy, myśli rozbierane są do pojedynczego atomu. Otrzymujemy liczne rozważania natury filozoficznej czy psychologicznej a wszystko to przetykane częstymi i rozbudowanymi retrospekcjami/dygresjami tworzącymi głębokie tło historyczne, społeczne.
Przez większość lektury czytałem powieść ze zwykłym czytelniczym spokojem, lecz pod koniec doczekałem się silnych wzruszeń emocjonalnych. Przy historii opowiedzianej w Klejnocie korony, dramaty Shakespeare'a to zwykłe popierdywanie niemowlaka.
I na koniec chciałem dodać, że ta moja krótka notatka bardzo spłyca wymowę powieści.
10/10
Beata - 12 Lipca 2017, 19:09
Adon, ja też, ja też, ja też.
Ostatnio przeczytałam także:
Rok 1863. Opowieść o miłości, wojnie i gotowaniu Aleksandry Katarzyny Maludy. Każdy element tej opowieści zasługuje na pochwałę, nic absolutnie nie zgrzyta. Przede wszystkim napisana jest pięknym językiem. Informacje stricte historyczne wpisane są w narrację i absolutnie nie nużą, postaci zróżnicowane, jak najbardziej prawdopodobne psychologicznie i ewoluują w trakcie opowieści. No i jeszcze te przepisy! Od razu przypomniało mi się kiedyś przeczytane zdanie: na cztery tygodnie przed świętami nasadź sześć dziewek do łupania orzechów - właśnie ten klimat jest w książce zachowany. Jak nie lubię gotować, tak chętnie pouczestniczyłabym w pracach kuchennych, naturalnie przez nieprzesadnie długą chwilę.
Motylek Katarzyny Puzyńskiej. Pierwszy tom cyklu o policjantach z Lipowa. Po pierwszych stronach nie oczekiwałam zbyt wiele (bohaterka "jest po rozwodzie z mężem" - na litość! a z kim innym mogłaby być?, jeszcze nie rzuciliśmy się w otchłań genderu). Wiem, czepiam się, ale m.in. na podstawie takich drobiazgów oceniam. Sama historia jest wystarczająco skomplikowana, by łatwo nie odkryć mordercy, są zmyłkowe tropy, postaci są w zamyśle wystarczająco zróżnicowane i ci, co z definicji stoją po stronie dobra, wcale nie są kryształowi - słowem: jest potencjał. Ale niestety wykonanie mnie nie satysfakcjonuje. Może następne tomy będą lepsze.
dalambert - 12 Lipca 2017, 22:11
Działa imperium - Django Wexler Kampanie cienia 4/ ciekawe rozwiniecie opowieści, magia demonów w śród trzesku skałkowych muszkietów, postacie zacnie przeżywają swe przygody, psychologicznie prawdopodobne, dleki powiew historii też się czuje.
8/10
Beata - 13 Lipca 2017, 11:36
Kruk Piotra Górskiego. Bardzo dobry kryminał. Nie ma w nim zbędnych szczegółów, każda informacja ma znaczenie, choć akurat niekoniecznie takie, jakie czytelnik skłonny byłby przypisywać jej w pierwszym odruchu. Zagadka kryminalna satysfakcjonująco rozwiązana i zamknięta, a jednocześnie jest przestrzeń na kontynuację. Świetne dialogi. I jeszcze na dodatek akcja toczy się w moim mieście. Zapisuję autora na krótką listę.
Nocturn - 13 Lipca 2017, 12:01
10 w skali Richtera Autorzy: Arthur C. Clarke, Mike McQuay
Sie nam podobało. Mocno science. Bohaterowie troszkę słabo, ale wizja społeczno/kulturowo/ekonomiczna niedalekiej przyszłości wbija w ziemię.
Edytowano:
a tak jeszcze dodam, że napisana w '96 i pokazuje USA, które chińskie korporacje wykupują za długi, pokazuje Religię Pokoju i ludzi uzależnionych od techniki.
I w dosyć przystępny sposób objaśnia skad sie wzięły wulkany, czemu czasem wybuchają, dlaczego mamy trzęsienia ziemi i ciekawe naukowe teorie dotyczace jak je przewidzieć i przeciwdziałać.
Kruk Siwy - 13 Lipca 2017, 12:02
No i?
dalambert - 13 Lipca 2017, 13:27
Kruk Siwy, No i nic, nie przewidujemy, nie przeciwdziałamy, tylko bajki sobie czytamy
Chal-Chenet - 13 Lipca 2017, 19:07
Stephen King - Wiatr przez dziurkę od klucza
Jest to King gawędziarski, plastyczny i interesujący. Jako, że powieść ma formę szkatułkową, istotne było, by wszystkie składowe trzymały odpowiedni poziom. I w zasadzie tak jest. Najgorzej prezentuje się warstwa ze starszym Rolandem i jego ka-tet - jest ona najkrótsza i angażuje najmniej, ciekawiej jest w opowieściach, które bohater snuje, zwłaszcza w tej najgłębszej. Perypetie Tima mają w sobie odpowiednią dramaturgię, ciekawy jest główny bohater, a świat przedstawiony pełen magii.
Z kolei opowieść o polowaniu na skóroczłeka jest stosunkowo prosta i nieskomplikowana, ale też czyta się ją dobrze.
"Wiatr przez dziurkę od klucza" to przede wszystkim rzecz dla fanów i wbrew temu co pisze King we wstępie, lepiej znać całość, by przeczytać tę część. Nie jest to dzieło i do najlepszych odsłon "MW" tej książce daleko, ale w kategorii "czytadło" jest jak najbardziej OK.
7/10
ihan - 13 Lipca 2017, 21:39
Dom Augusty - Majgull Axelsson. Skandynawska literatura jest niesamowicie specyficzna. Ogromnie się cieszę, że tam nie mieszkam, ogromnie. Wszystkie, wszystkie kobiety w tej książce mają przejechane. Praktycznie wszystkie popełniają identyczne błędy, które przekreślają im mniej lub bardziej życie. Wszyscy faceci z jednym wyjątkiem są koszmarni. I nie, nie zgadzam się, życie tak nie wygląda, nie wszyscy mają beznadziejne życie, większość ludzi niezależnie od płci jest życzliwa i przyzwoita. Ale to niezła książka, ładnie napisana, trochę delikatnej magii, ładnie spięta klamrami.
edit: poprawka kosmetyczna
Fidel-F2 - 13 Lipca 2017, 23:52
to już jest odnotowany syndrom ihan , pierwotnie strasznie się cieszyli z tej popularności ichnich kryminałów, aż w pewnym momencie zauważyli, że świat wyrobił sobie na tej podstawie opinię o skandynawskiej rzeczywistości, i święcie wierzy, że tam tylko mróz, renifery i społeczeństwo co najmniej w połowie składające się z bandytów, morderców i wszelkiej maści innych zwyrodnialców, i już tak się nie cieszą
ihan - 14 Lipca 2017, 07:40
Ale to nawet nie chodzi o natężenie sk*stwa, ale o widzenie rzeczywistości, ogólny nastrój, sposób zachowania sąsiadów, działania szkoły. Nie ma morderców, zwyrodnialców i psychopatów, tylko taki codzienne poziom wredności i braku życzliwości. Natężenie głupoty kobiet. Brak wyjątków, bo i ten jeden w miarę gość to bez szaleństw, jakaś taka koszmarna beznadzieja. Ale są i jakieś słoneczka, można się dowiedzieć trochę o funkcjonowaniu społeczeństwa po II wojnie światowej, kompletnie inne doświadczenia niż nasze, jakieś trójki kołdrowe choćby. Mnie ujęły "ogródki" pamięci na cmentarzach, dla mnie rewelacyjny pomysł. Ciekawe czy można zadysponować swoimi prochami po śmierci w ten sposób, czy polskie prawo znowu ma jakieś ale.
Fidel-F2 - 14 Lipca 2017, 10:18
Nie wiem, nie orientuję się w szczegółach, może ogólna beznadzieja to jeden z aspektów syndromu. Nie czytałem nigdy żadnego skandynawskiego kryminału.
ihan - 14 Lipca 2017, 20:02
Dom Augusty nie jest kryminałem, raczej obyczajówka z elementami realizmu magicznego czy jak to tam się zwie. Jedyny kryminał szwedzki, jaki zaczęłam czytać, to Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, ale potwornie mnie znudził i nie dotrwałam do końca.
dziko - 14 Lipca 2017, 21:48
Luna: New Moon, Luna: Wolf Moon - Ian McDonald
Cykl reklamowy jako "Gra o tron" w kosmosie, albo "Dallas" w kosmosie, ma w sobie coś z "Luny..." Heinleina, "Diuny" Herberta, "Ojca chrzestnego" Puzo i pewnie jeszcze paru rzeczy, ale jednocześnie pozostaje świeży i oryginalny. Trzeba się trochę wgryzać, narracja w czasie teraźniejszym z początku jakoś zgrzyta i takie tam, ale potem wchodzi gładko. McDonald ze swoim zamiłowaniem do drugiego świata jest zresztą bardzo na czasie, co czyni powieść tym bardziej godną uwagi, czekamy, kiedy się za Polskę weźmie
Rafał - 17 Lipca 2017, 13:50
nureczka napisał/a | W białym płaszczu z podbiciem koloru krwawnika, | Zawsze nie dawało mi to spokoju, mam okazję podpytać: krwawnik zdaje się kwitnie na biało, tak ma być czy w oryginale chodzi o coś innego niż roślinę? Bo pasowałby szkarłat albo inne licho
dalambert - 17 Lipca 2017, 14:17
nureczka, właśnie wyjaśniaj, może biega o "krwawnik" kamień półszlachetny, na oko czarny, ale w prześwicie ciemn czerwony.
nureczka - 17 Lipca 2017, 18:55
W oryginale nic o żadnym krwawniku nie ma. Jest jedynie "кровавым подбоем". Czyli jest jedynie przymiotnik "krwawy" ewentualnie "krwisty" (krwisty po polsku brzmi lepiej w odniesieniu do koloru). Żadnego porównania ani odniesienia do jakiegokolwiek krwawnika (czy to kwiatu, czy kamienia) nie ma. Skąd tłumacz wziął krwawnik i co miał na myśli - nie wiem.
Dalej, w tekście (oryginalnym) pada słowo "czerwony".
PS. Tak z ciekawości przeszukałam Wiki - krwawnik (kwiat) bywał biały, albo żółty. A wiec nadal nic nie wiemy :0
Iwan - 17 Lipca 2017, 18:57
może o taki chodzi
krwawnik czerwony
nureczka - 17 Lipca 2017, 18:59
To jest krwawnik ogrodowy, wyhodowany stosunkowo niedawno.
|
|
|