To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni

illianna - 24 Lipca 2010, 10:14

Ozzborn, kota nie ma, myszy harcują :mrgreen:
ihan - 24 Lipca 2010, 10:27

To czy noszenie garnituru jest, czy nie jest szmaceniem się zależy od wyznawanej ideologii ;P:
jewgienij - 24 Lipca 2010, 10:37

illianna napisał/a
jewgienij, nie przesadzaj, noszenie garnituru to chyba nie jest szmacenie się ;P: A zresztą sam wiesz jak to jest czasem, nie ma co za dużo marudzić, trzeba przeczekać i tyle, żeby potem było lepiej :)


Nie mówię o noszeniu garnituru. Też musiałem go nosić, plus krawat. Ale pamiętam takie sklepy czy jakieś MC Donaldy, gdzie pracownicy mieli napisane na koszulkach "z góry przepraszam za swoje błędy". Równie dobrze mogliby przepraszać, że żyją.

hardgirl123 - 24 Lipca 2010, 16:47

dlatego nie pracuję w żadnej z koropracji :>
jewgienij - 24 Lipca 2010, 20:27

Ja nie jestem reprezentatywny jako pracownik, bo jestem roszczeniowy.

Dobrych szefów/szefowe szanuję i nie pisnę, a na głupich krzyczę i pozywam do sądu. Trzy razy w sądzie pracy wygrałem( dwa razy przez wycofanie się firmy i ugodę). Wygrałem nawet proces z wojskiem ludowym, bo się zapędzili, sobie sprawę podciągnęli pod niewłaściwy paragraf i musieli zwracać koszta procesu, :D , więc mi nie straszni frajerzy od hamburgerów.

Trzeba umieć trzymać proporcje i nie dać się poniżać. Więcej wysiłku i pomysłowości sprawi, że nie będzie się pracować kilka godzin dziennie przebranym za hot-doga.

ihan - 24 Lipca 2010, 21:24

hardgirl123 napisał/a
dlatego nie pracuję w żadnej z koropracji :>

Ja nie pracuję w korporacji, bo nikt mi takiej pracy nie zaproponował. I żeby pozostać w temacie strasznych opowieści, w korporacjach podobno obowiązkowe jest jeżdżenie na wyjazdy integracyjne. Służbowe ciuchy to przy tym pikuś.

joe_cool - 24 Lipca 2010, 22:29

ihan napisał/a
w korporacjach podobno obowiązkowe jest jeżdżenie na wyjazdy integracyjne.


W mojej korporacji nie, bo to za dużo kosztuje. Nawet na integracyjne piwko nie ma kasy :roll:

Kai - 25 Lipca 2010, 06:53

Jak bardzo nie starałaby się moja firma udawać korporację, jeszcze nikt mnie do wyjazdów integracyjnych lub tzw "szkoleń" nie zmuszał. No i w konsekwencji na żadnym jeszcze nie byłam.

Natomiast w pracy dla korporacji najgorsze jest pranie mózgów. Na zasadzie - inni to chłam, my jesteśmy jedyni, najlepsi, najlepiej dbamy o pracowników oraz inne ściemy. Bo nie powiem, gadżety z logo to jeszcze nie tragedia, nieraz są naprawdę dobrej jakości, a logo cóż, jest bo jest.

hardgirl123 - 25 Lipca 2010, 09:03

A w koroporacjach eksploatuje się maksymmalnie pracowników i pozbawia ich własnego życia bo tylko korpo się liczy. A te wyjazdy są obrzydliwe. Jeszcze gorsze są poranne quasi sekciarskie zebrania typu:
stomy w kółku i odpowiadamy na wezwanie team leadera:
- kto jest najlepszy??
- myyyyyyyy
i tak dalej...

ihan - 25 Lipca 2010, 09:24

Hmmmm, ale w zasadzie, jeśli to jest prawda, że to my jesteśmy najlepsi?
corpse bride - 25 Lipca 2010, 20:31

ee tam, przesadzacie. w korporacjach, jak i wszędzie, na szeregowych stanowiskach zazwyczaj ludzie ubierają się jak chcą, bo i tak ich nikt nie widzi. dress code obowiązuje chyba najczęściej w urzędach, bankach i innych miejscach, gdzie klient spotyka się bezpośrednio z pracownikami. na wyższych stanowiskach częściej trzeba założyć garnitur, bo jakieś spotkania itd. ale wyższośc stanowiska chyba to rekompensuje ;) a przynajmniej mi by rekompensowała. ja u siebie nie miałam dress code-u, ale na spotkania i rozmowy kwalifikcyjne ubierałam się zazwyczaj elegancko (szpile, sukienka lub garnitur) i w sumie to lubiłam. wygląda się wtedy wyżej, silniej i bardziej profesjonalnie (oczywiście to takie stereotypowe skojarzenia, ale działają).

a wyjazdy integracyjne są fajne. wyjazd, żarcie, picie i inne atrakcje za darmo. nie wiem, na co narzekać. dzięki takim wyjazdom zjadłam dużo fajnych rzeczy, byłam na paru miłych imprezach, zjeżdżałam na linie nad przepaścią, piekłam mięso w dołku w ziemi, śpiewałam karaoke i odwiedziłam parę nowych miejsc. a 'część oficjalna' jest taka, jak praca, którą sobie wybraliśmy.

Godzilla - 25 Lipca 2010, 20:43

Byłam na jednym, trzy lata temu. Mała mieścina, przyzwoity hotelik żeby się przespać, i bardzo miło wspominam zajęcia: prowadzili eks-komandosi, którzy założyli sobie firmę organizującą rzutno-kopno-błotne rozrywki dla takich cieniasów jak my :twisted: Choć byłam trochę rozczarowana, że mało nas po błocie przeciągnęli. Ale pokazali jak się strzela z Glocka i MP-5. Był paintball, ale ja raczej w takich razach służę za balast, zero orientacji. Zajęłam za to drugie miejsce w strzelaniu w konkurencji pań. W poprzednim roku konkurencja była jedna i obupłciowa, laur przypadł koleżance w 8 miesiącu ciąży. Może dlatego rozdzielili konkurencje, żeby panów nie zniechęcać :lol:

To chyba nie pracowałam w korporacji z prawdziwego zdarzenia :mrgreen:

Martva - 25 Lipca 2010, 21:01

OMG. Kilkadziesiąt postów? Jak mnie chwile nie ma?
nimfo droga, jakbym wiedziała że Cię tak strasznie denerwuję moją ogólną niedojrzałością, egocentryzmem i całościowo paskudnym charakterem, to starałabym się Ci schodzić z oczu w Paradoxie. Teraz mi głupio.

ihan napisał/a
Nie wiem czy taka fobia ma jakąś nazwę, ale nienawidzę oficjalnych ciuchów. Konieczność noszenia czegoś sztywniackiego, jeszcze pewnie białej bluzeczki, spódniczki i rajstopek, raju, w życiu.


O, cos w tym jest. Ja lubię, ale od czasu do czasu i raczej w wersji uniegrzecznionej. Codziennie się tak ubierać? No lubię się czuć przebrana, ale niekoniecznie tak.

Kai napisał/a
Szczerze mówiąc, jestem zwolenniczką dress code i sama to uwielbiam, ale skoro jest jak jest...


Eee... bo sama możesz nosić bojówki i sandały? ;)

nimfa bagienna napisał/a
wychodzi na to, że to kwestia prób, konsekwencji i uporu. No i wytrwałości. I świadomości tego, czego się chce.


I to jest podstawowy newralgiczny punkt. Nie mam pojęcia czego chcę. Trochę łatwiej sprecyzować czego nie chcę.

Godzilla napisał/a
Żakiet to był zawsze ból - dla mnie znaleźć taki, który się nie marszczył i nie pęczył w dziwnych miejscach to była niemożliwość.

To samo ze zwykłymi, koszulowymi bluzkami. Nie muszę koniecznie eksponować wszystkiego, zwłaszcza w pracy, ale lubię móc oddychać i nie mieć przy tym miejsca na garb ;P:

Mnie to autentycznie przeraża, że większość ludzi nie lubi swojej pracy. Siedzieć osiem godzin dziennie robiąc coś czego się nie lubi? Dżisas, no. Nie chciałabym tak. I póki mam taką możliwość, to nie będę. Przykro mi. Nie jestem aż tak strasznym obciążeniem dla moich rodziców, serio serio.
Niemniej takiego staża bym spróbowała, żeby sprawdzić co to takiego. Nienawidzę wstawać wcześnie, ale trzy miesiące bym dała radę. A przynajmniej by było co do CV wpisać. Straszą mnie wszyscy użeraniem się z brudnymi ludźmi, rozmawiałam z kolegą, który zrobił wielkie oczy i oświadczył że wątpi, do takich rzeczy trzeba mieć wykształcenie i doświadczenie i obawiałby się raczej przekładania papierów. Luz, mogę przekładać papiery, przynajmniej mi nie będzie kapać na głowę.
Wątek o brzydkich szefach mnie rozwalił. Walory estetyczne mojego potencjalnego pracodawcy są mi całkowicie obojętne, ważne żeby trzymał ręce przy sobie, nie gnoił i był uczciwy/wyrozumiały. I nie ściemniał z umową sześć tygodni.
Póki co zadzwoniłam w czwartek rano i pani mi powiedziała że ma cztery miejsca i cztery umówione osoby i żebym zadzwoniła w poniedziałek. No to zadzwonię. Najwyżej pojadę po pieczątkę na świstku że mnie nie chcą, wrócę do GUP i spytam czy mają coś innego.

Kurde, a myślałam że sobie tu zajrzę, napiszę że byłam na fajnym konie i wypełniłam druczek na dawca szpiku, a potem namówiłam kolegę i strasznie pozytywnie się z tym czułam.

No więc, od początku, byłam na fajnym konie, mało spałam, świetnie się bawiłam. Umierałam z upału i marzłam na zmianę. W sobotę bolało mnie gardło. Ale przestało. Miło z jego strony. Trafiłam też na miłych ludzi od szpikodastwa. Odważyłam się pogadać z młodym człowiekiem który sprawiał wrażenie jeszcze bardziej zdenerwowanego niż ja, zapytałam o przeciwwskazania, dostałam listę, znalazłam na niej endometriozę i się zmartviłam. Miły młody człowiek zapytał co to jest i czy mam dolegliwości, wykręciłam się trochę i w końcu napisaliśmy że się leczę, i jeśli dobrze zrozumiałam teraz może zadzwonić do mnie lekarz. Luz, mogę pogadać z lekarzem, chyba nie będzie mi głupio powiedzieć mu prosto z mostu tego co chcę, może się nie speszy. Pobieranie materiału genetycznego było dość zabawne, mam nadzieję że nie wyjdzie że jestem mutantem człowieka i lizaka. A potem jeszcze zgadałam się z kolegą który 'chciał kiedyś, ale to podobno strasznie boli' i wysłałam go żeby pogadał. Wypełnił, pomiamlał wacik i powiedział że się cieszy, bo w sumie tez mógłby dostać białaczki i to by było fajne gdyby wtedy jego potencjalny dawca się nie wystraszył.
Cieszę się. Zapewne egoistycznie. Ach, jaka jestem dobra. I podbudowana. Yeah. ;)

ihan - 25 Lipca 2010, 21:01

corpse napisał/a
w korporacjach, jak i wszędzie, na szeregowych stanowiskach zazwyczaj ludzie ubierają się jak chcą, bo i tak ich nikt nie widzi. dress code obowiązuje chyba najczęściej w urzędach, bankach i innych miejscach, gdzie klient spotyka się bezpośrednio z pracownikami.

Ależ zakładamy, że tak zdolni i nieprzeciętni pracownicy jak my, to tylko na kierowniczych stanowiskach, to oczywista oczywistość.

Dla takiego socjopaty jak ja każdy wyjazd integracyjny byłby udręką. Nawet gdyby można było pojeździć na lipicanach albo andaluzach.

dalambert - 25 Lipca 2010, 21:14

ihan, nawet hiszpańska szkoła Cię nie przekona ?
ihan - 25 Lipca 2010, 21:29

No toć piszę, że nawet lipicany nie. Indywidualnie tak, jak najbardziej, ale nie w tłumie. Moja kumpelka pracowała w Wiedniu, w stajni skokowej i znała chłopaczka, Polaka, który jeździł w hiszpańskiej szkole. Fajna sprawa.
Kai - 26 Lipca 2010, 07:06

Martva napisał/a
Eee... bo sama możesz nosić bojówki i sandały? ;)

Jak było trzeba to się "ubierałam", a że się czułam jak się czułam to inna sprawa, po prostu nie mogłabym inaczej. To, że nareszcie nasz dział podzielili tak, że jestem tam, gdzie jestem potrzebna, a nie tam, gdzie trzeba tylko stać i ładnie się uśmiechać w eleganckim stroju, było po prostu łutem szczęścia. I jak dziecku pozwalam chodzić "na metala" przez cały rok, tak na uroczystości szkolne nie ma bata, ma się wbić w garniak i koniec.

corpse bride napisał/a
żarcie, picie i inne atrakcje za darmo. nie wiem, na co narzekać.

Eee... i te same twarze. Nie przepadam za tym, właśnie dlatego. A może też uraz po pewnym wyjeździe, kiedy właśnie ulubiony (bo mądry) szef nie umiał tych rąk przy sobie utrzymać.

Martva - 26 Lipca 2010, 09:22

Nie ma miejsc. Jadę po pieczątkę że mnie nie chcą i może wrócę do UP od razu, powinnam zdążyć. Mam nadzieję że się nie utopię po drodze.
joe_cool - 26 Lipca 2010, 14:18

Martva napisał/a
I to jest podstawowy newralgiczny punkt. Nie mam pojęcia czego chcę. Trochę łatwiej sprecyzować czego nie chcę.


Hm, to może należy zacząć od bardziej ogólnego określania tego, czego się chce. Np. zarabiać na siebie. Wyprowadzić się z domu. Oszczędzić na samochód/mieszkanie/emeryturę. Cokolwiek.

illianna - 26 Lipca 2010, 14:21

joe_cool, a jak się tego nie chce, to co? ;P:
joe_cool - 26 Lipca 2010, 14:23

To wtedy zostaje opcja "cokolwiek" ;P:
illianna - 26 Lipca 2010, 14:27

joe_cool, no w sumie :mrgreen:
hardgirl123 - 26 Lipca 2010, 17:14

jak wszystko pójdzie dobrze ( tzn zgodzą się w mojej obecnej pracy warunki jakie im przedstawię) to od 15.08 a najpóxniej od września zaczynam pracę w nowym miejscu :P I nawet podwyżkę jaką bym dostała po okresie próbnym wynegocjowałam :> Trzymajta jutro kciuki za rozmowy z moim obecnym kierownictwem :> i nowym też żeby się nie rozmyśliło
Martva - 26 Lipca 2010, 22:17

Fajnie:>, ale to chyba nie tu :> :>
Tequilla - 27 Lipca 2010, 07:42

Kurcze dawno tu nie byłem. Mógłby mi ktoś w skrócie wytłumaczyć jaki temat jest teraz na tapecie? ;) :D
dalambert - 27 Lipca 2010, 07:43

Tequilla napisał/a
Mógłby mi ktoś w skrócie wytłumaczyć jaki temat jest teraz na tapecie?

:!: MARTVA :!: :D

Agi - 27 Lipca 2010, 09:11

Jam co prawda żywa, ale co tam. :mrgreen:
Tequilla, tematem jest praca.

Martva - 27 Lipca 2010, 13:16

Możemy dla odmiany porozmawiać o pogodzie. Moje ciało na zmianę mówi że jest głodne i śpiące, z czego (oraz widoku za oknem i zupełnie mokrego deszczu który śmie (!) padać na mnie (!!) na psacerach i innych zakupach) wnioskuję że jest listopad.
hardgirl123 - 27 Lipca 2010, 15:49

a tak po prawdzie to po dwóch dniach wbicia się w garniak wcale nie czuję się jakoś źle. nawet mi się taki uniform podoba.
ihan - 27 Lipca 2010, 19:54

W kwestii pogody, koszmarnie, zimno, mokro i jesiennie. Ale przede wszystkim zimno, ja chce upaaaały!


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group