Powrót z gwiazd - Rozmowy religijne
dzejes - 29 Sierpnia 2007, 13:39
Piech napisał/a |
Niech każdy sam spróbuje sobie odpowiedzieć na to pytanie. |
Oczywiście się zgadzam, własnie to próbowałem powiedziec przez cały czas. Tyle, że Kościół jako instytucja wątpliwości te rozstrzyga niejako odgórnie i nie pozstawia żadnego margineu na rozterki. Upraszcza to życie, ale prowadzi to do powstawania Pakowatych postaw - czyli prób odcinania prawicy nie sobie, a innym.
Piech - 29 Sierpnia 2007, 14:03
Wbrew drastycznej formie wypowiedzi Pako, powiedział on rzecz dość oczywistą z punktu widzenia chrześcijanina - oczywistą, ale rzadko wyrażaną dosadnie: że najważniejsze dla człowieka jest jego zbawienie. Kościół, jako organizacja ludzi ma różne zadania, w tym dbałość o sprawy doczesne, ale najważniejszą jego misją, której wszystko inne musi być podporządkowane, jest troska o zbawienie człowieka. Dlatego Kościołowi nie wolno, pod żadnym pozorem, wyrażać przyzwolenia na grzech.
Tak sobie naprawdę próbuję wyobrazić, co by zrobił Jezus-człowiek (Jego boski wymiar jest oczywiście niedostępny ludzkiej wyobraźni) w Afryce podwrotnikowej. Chodziłby od wioski od wioski - i co by tym ludziom mówił? No co? O bezpiecznym seksie by im mówił?
Duke - 29 Sierpnia 2007, 14:38
Tego niestety nie dowiemy się. Może by mówił, a może nawoływał by do ascezy. Tego w tym zyciu się nie dowiemy.
W temacie religji w szkole to pozwólcie że rónież powiem NIE. Dlaczego? Ano dlatego że religia jest prywantą sprawą każdego z osobna. Dlatego również, że mamy rozdział państwa i kościoła, dlatego też że nie widzę powodu aby ze swoich podatków utrzymywać księży, siostry i świeckich katechetów. Rozumiem Mawete, że religia w szkole upraszcza rodzicom sprawę. Jesli ma być w szkole to jako fakultatywne zajęcia prowadzone przez księży w wynajętych salach. Również z tych samych powodów jestem przeciwnikiem wliczania religji do średniej ocen. W chwili obecnej nie można stawiać znaku równości pomiędzy słowami Polak i katolik. Z drugiej strony biorąc po uwagę mentalność ludzi to głęboko wierzę że w tej materii może iść tylko ku gorszemu. Świadczy o tym postawa polityków którzy traktują wiarę katolicką jako element gry wyborczej niestety powodując odsunięcie ludzi od kościoła. Generalnie to trzeba przyznać że personel naziemny tutaj nie jest najlepszego sortu i w sumie w wielu przypadkach księża sami powodują wyludnianie się kościołów, ale to z religią nie ma wiele wspólnego.
Fidel-F2 - 29 Sierpnia 2007, 19:33
Rafał napisał/a | Też się zgadzam, że religia jako przedmiot powinna zostać traktowana w specjalny sposób, jeżeli odbywa się w szkole, to ze świadomością pewnego rodzaju występów gościnnych. Ale nie zapominajcie, że jest to duże ułatwienie dla dzieci i rodziców, którzy jednak o zgrozo religię wybrali. W przypadku moich dzieci na religię chodzą całe klasy z wyjątkiem jednego dziecka, które godzinę bawi się na świetlicy (albo ogląda filmy na dvd albo gra na kompie/necie). Jest to rozwiązanie idealne, bo ustawowe wygonienie religii ze szoły nieco by rzecz pokomplikowało. Tam gdzie się sprawdza, niech zostaje. | tez sie zgadzam z taką wersja ale pod warunkiem, że wynagrodzenie księży będzie w gestii kosciola anie państwa i sprawa druga, kościół powinien placić za wynajem sal (ewentualnie rodzice dzieci które uczeszczaja na zajęcia)
Rafał - 30 Sierpnia 2007, 09:28
Przyszło mi jeszcze do głowy, że zarówno ocen z religii jak i z WF, plastyki i muzyki nie powinno się wliczać do średniej.
agnieszka_ask - 30 Sierpnia 2007, 09:49
Rafał, no nie przesadzaj! nie każdy musi być katolikiem i dlatego takie lekcje nie powinny być obowiązkowe i ocena z nich nie powinna być wliczana do średniej, ale z pozostałymi przedmiotami, to już pojechałeś po bandzie.
Rafał - 30 Sierpnia 2007, 09:58
Nie no, w zasadzie to miałem napisać gdzies w temacie szkolnictwa, ale leniwy z natury jestem i szukać mi się nie chciało. Ocena z WF? Na podstawie wyników testów najczęściej jest stawiana, a testy to chyba sprawność organizmu wykazują, a te to chyba są indywidualnymi cechami organizmu, czyli ocenia się po prostu DNA ucznia w pewnym sensie. Muzyka to śpiewanie i gra na flecie. To tez jest w pewny sensie talent, tez się ocenia DNA, plastyka - pełna analogia. Zresztą z plastyki i muzyki zawsze co najwyżej tróje wyciągałem, zdecydowanie powinny odpaść ze średniej. A o ocenie z WF gdzieś na onecie przeczytałem i tak mnie natkło.
agnieszka_ask napisał/a | Rafał, no nie przesadzaj! nie każdy musi być katolikiem i dlatego takie lekcje nie powinny być obowiązkowe i ocena z nich nie powinna być wliczana do średniej, ale z pozostałymi przedmiotami, to już pojechałeś po bandzie. | nie każdy musi tez być sportowcem, muzykiem i grafikiem.
Martva - 30 Sierpnia 2007, 10:03
Na plastyce i muzyce uczyłam sie sporo historii sztuki, a nie tylko rysowania i grania. W sumie na muzyce to tylko historia była, jakby sie głębiej zastanowić.
Co do WF, mogę się zgodzić.
agnieszka_ask - 30 Sierpnia 2007, 10:06
Rafał napisał/a | nie każdy musi tez być sportowcem, muzykiem i grafikiem |
a ja nigdy nie byłam orłem z matmy i teraz mi to rybka, ale kilka lat wstecz też bym protestowała, przed wliczaniem oceny z tego przedmiotu do średniej
a idąc dalej tym tropem, to po co w ogóle jakieś średnie i na po jakiego pracować na jakieś oceny
bez sensu
mBiko - 30 Sierpnia 2007, 10:08
Rafał upraszczasz. U mnie na muzyce ładne śpiewanie było na zajęciach chóru, a oceny dostawało się głównie za teorię, czyli czytanie nut, historię muzyki itp. Z plastyki zawsze miałem 4 (w skali 0d 2 do 5), ale raczej za pomysł nie wykonanie, bo rysować nie potrafię. Na W-F był robiony sprawdzian na początku roku, a oceniano indywidualne postępy.
Natomiast jak oceniać osoby niewierzące? Pamięciowe opanowanie modlitw i rytuałów? Przecież to bez sensu.
Rafał - 30 Sierpnia 2007, 10:22
No własnie bez sensu
Martva, w takim razie zazdroszczę ci nauczycieli, cała podstawówka to na muzyce było tylko fletowanie i gardłowanie, a na plastyce "weźcie dzieci i coś namalujcie". W LO plastyki nie było (ufff...), a z muzyki zrobiła się historia komponowania (kto kiedy co napisał - pani dyktowała - ludzie pisały kartkówki - okropieństwo).
ocset - 30 Sierpnia 2007, 11:04
takie dwa fakty o Jezusie i Maryji.
Kazanie na Górze jest jedną z najważniejszych części nauki Jezusa.
Po odnalezieniu zwojów z qumran okazało się, że takiej samej formuły błogosławieństw używali esseńczycy zanim Jezus przyszedł na świat.
Jezus był po prostu wygłaszał to czego się wcześniej nauczył u esseńczyków.
Izajasz napisał, że Maryja niewiasta ma porodzić proroka lub króla żydowskiego.
Autorzy tłumaczenia greckiego tych słów w Septuagincie pomylili się i niewiastę
przetłumaczyli jako dziewicę.
Ewangeliści korzystali właśnie z tego błędnego przekładu i tak Maryja stała się dziewicą.
Rafał - 30 Sierpnia 2007, 11:12
O, Tesco, pardomes Oscet przyszedł
agnieszka_ask - 30 Sierpnia 2007, 11:42
ocset napisał/a | Autorzy tłumaczenia greckiego tych słów w Septuagincie pomylili się i niewiastę
przetłumaczyli jako dziewicę. |
wszystkich 70 się pomyliło?
Rafał - 30 Sierpnia 2007, 11:44
Oscet, Oscet, dogryź jej, dogryź , albo napisz jeszcze o tym grobie Jezusa
Gwynhwar - 30 Sierpnia 2007, 11:48
Rafał, prowokujesz go...
agnieszka_ask - 30 Sierpnia 2007, 11:52
ocset, tak! tak! napisz jeszcze o grobie Jezusa! i jego wędrówkach, i o tym jakie to jego przesłanie jest podobne do buddyjskiego! a na koniec ja też cię ugryzę, ale będzie frajda!
Rafał, jesteś uroczy
Rafał - 30 Sierpnia 2007, 12:04
Cała radość po mojej stronie [emotka kłaniająca się do samej ziemi i zamiatająca piórami z kapelusza pył spod nóg itd, itp,]
Piech - 30 Sierpnia 2007, 12:15
Znajomy Hindus (tegoż wyznania) na serio tłumaczył mi, że Jezus zawędrował aż do Indii.
Rafał - 30 Sierpnia 2007, 12:25
Czytałem legendę, że Jezus doszedł aż do Japonii, tam się osiedlił, ożenił i miał dwóch synów. Oczywiście przybrał imię japońskie. Autentyk.
dzejes - 30 Sierpnia 2007, 12:31
A ja czytałem, że Jezus był synem Boga, jednocześnie był tym Bogiem i jeszcze trzecim do spółki. Też niezła historia, nie? Jak z filmów Lyncha...
Dabliu - 30 Sierpnia 2007, 12:40
A ja słyszałem, że Jezus zmartwychwstał. To dopiero odjazd (jak z filmów Romero). Japonia to przy tym pikuś
Zresztą, Jezus przetrwa
(Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi - to taki żarcik, z tym linkiem.)
Rafał - 30 Sierpnia 2007, 12:47
Ciekawe co na to Ocset?
Tequilla - 30 Sierpnia 2007, 12:57
A kto mi w takim razie odpowie co się działo z Jezusem przez 18 lat, pomiędzy 12, a 30 rokiem zycia, gdy zaczął nauczać? z tego co mi wiadomo Ewangelie o tym nie wspominają.
Kiedyś na Woodstoku będąc ( w stanie lekko wskazującym, przyznaję ) powlokłem się ze znajomymi na przystanek Ryba. Tam w czasie niebywale owocnej dyskusji teologicznej dowiedziałem się, iż to 18 lat tak naprawdę nie było zbyt istotne, wobec czego nie warto było o tym wspominać choćby jednym zdaniem. Znaczy Jezus siedział sobie w Nazarecie i pomagał tacie robić stoły i krzesła.
Hmm interesująca koncepcja, nieprawdaż? Wziąwszy pod uwage, że chodzi o jedną z najwazniejszych postaci w dziejach świata.
A pomysł z Jezusem w Indiach nie jest wcale taki głupi. Indie to wcale nie była wówczas taka dzicz, kontakty handlowe między Bliskim Wschodem, a Indiami były bardzo ozywione. Jezus niekoniecznie musiał zresztą wędrowac - mógł zetknąc się z Buddyzmem właśnie przez kupców.
Wiele gestów nieświadomie wykorzystywanych przez kapłanów i samych wiernych wykazuje duże podobieństwo do symboli buddyjskich. znak krzyża otwiera czakram głowy i serca, jak ktoś mi kiedys powiedział. Zresztą w samych słowach Jezusa można znaleźć wiele podobieństw z buddyzmem.
To oczywiście trudne do udowodnienia, jednak czy wy macie pewność, że tak nie było? Chyba, że faktycznie klepał przez 18 lat stoły, a potem nagle, ni z gruchy, nie z pietruchy zachciało mu się nauczać.
Dośc dziwne, jak na osobę głęboko uduchowioną.
agnieszka_ask - 30 Sierpnia 2007, 13:02
e tam, ja znam lepszą historię, przeczytałam ostatnio książkę, z której wynika, że Jezus ma swojego potomka i on żyje między nami, to dopiero hicior!
kiedyś popełniłam pracę na temat podobieństwa miedzy buddyzmem, a chrześcijaństwem, jest tego naprawdę sporo.
Tequilla - 30 Sierpnia 2007, 13:06
agnieszka_ask napisał/a | e tam, ja znam lepszą historię, przeczytałam ostatnio książkę, z której wynika, że Jezus ma swojego potomka i on żyje między nami, to dopiero hicior!
kiedyś popełniłam pracę na temat podobieństwa miedzy buddyzmem, a chrześcijaństwem, jest tego naprawdę sporo. |
Święty Graal, święta Krew? Bo to chyba od tego się zaczęła popularność tej tezy.
Hmm ciekawym niebywale twojej pracy i tych podobieństw. Wychodzi na to, że to nie tylko urojenia.
agnieszka_ask - 30 Sierpnia 2007, 13:15
pracy poszukam, może faktycznie warto odświeżyć kilka tez. czasy się zmieniły, coraz więcej faktów znamy. ciekawa dyskusja może się z tego narodzić
mawete - 30 Sierpnia 2007, 14:49
Tylko do Duke - nie przerywajcie ciekawj dyskusji.
Duke: Twoje poglady mi nie przeszkadzają - nie chcesz religii w szkole Twoja sprawa, co do oceny z religii do średniej, jestem przeciwny - to indywidualna sprawa każdego - no chyba że zakres wiedzy nauczanej w poszczególnych klasach oraz listę lektur ustali MEN bez konsultacji z nauczycielami (czyt. księzmi) i bedzie się w tym zawierało nauczanie WSZYSTKICH religii w identycznym stosunku %-owym.
Ale za Mawete to możesz w buźkę oberwać
ocset - 30 Sierpnia 2007, 16:06
Tequilla napisał/a | Znaczy Jezus siedział sobie w Nazarecie |
miasteczko Nazaret w ogóle nie istniało. Nazwa Nazaret powstała w wyniku błędnego
przetłumaczenia słowa "nazareńczyk". Kopiści w tamtym czasie nie znali języków starożytnych
tak dobrze jak dzisiejsi historycy i dlatego popełniali błędy.
Ma to dobrą stronę ponieważ dzięki temu wiemy, że ewangelii nie pisali apostołowie.
Fidel-F2 - 30 Sierpnia 2007, 20:20
Dziwi mnie postawa kilku osób. Podśmiewujecie się niewybrednie z ocseta, a obiektywnie rzecz biorąc sami wierzycie w jakieś klechdy, baśnie i mity. ocset, może czasem nieporadnie i z bojowym nastawieniem, ale jednak wytyka pewne niezgodności. Chcie tu dojść jednoznacznej prawdy przy tomie nad ktorym setki jesli nie tysiace ludzi pracowalo, a kazdy z wlasną wizja. Nie ma bata, żeby choc cien prawdy odnaleźć. IMHO Jezus nie ma nic wspólnego z bogiem. To byl niespotykanej wrażliwości i madrości człowiek, niesamowita osobowość. Ale jednak czlowiek. Wydaje mi sie rozsądne uznanie faktu, że Jezus mial szerokie kontakty (czy to podróżował, czy to spotykal przejezdnych) które owocowaly wymiana myśli i rozwojem jego własnych poglądów. Niewątpliwie byl potężnym filozofem ale nie od rzeczy bylo by przyjać za prawdopodobne istnienie jakichs nauczycieli duchowych.
|
|
|