To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni

Martva - 21 Lipca 2010, 18:09

To wyraźnie miałam melodię. Dobrze że trafiłam, bo czasem mam parcie zakupowe i kupuję rzeczy które są tak nie do końca i potem nigdy ich nie wkładam.
Komis wziął 10 par kolczyków jednak :) Głównie drewniaki. Musiały się spodobać.
Byłam w UP i dostałam ofertę odbycia stażu w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Na stanowisku referent/pracownik biurowy. MOPS brzmiał bezpieczniej niz kancelaria notarialna. Tylko że za tydzień muszę oddać świstek z pieczątką w miejscu TAK albo w miejscu NIE, a tu mi Avangarda troche bruździ, będę musiała spróbować tam zadzwonić rano zanim wyjadę i się umówić na rozmawianie w poniedziałek. Argh.
Idę się pakować, nie mam pojęcia co zabrać, pogoda ma robić niespodzianki, a zawartość biżupudełka nie mieści się w pudełku.

Kai - 21 Lipca 2010, 18:16

Jutro idę obejrzeć co mi znajomy jubiler oferuje. Pokazać pajonki?
merula - 21 Lipca 2010, 19:30

Martva, w kancelarii notarialnej będzie przyjemniej i spokojniej. i czyściej. więc może jeszcze sie zastanów.
dalambert - 21 Lipca 2010, 19:42

Martva, kancelaria notarialna stanowczo bezpieczniejsza, ale nudniejsza, choć to co Cię ciekawego spotka w MOPSie zabawne nie jest.
Martva - 21 Lipca 2010, 19:48

Nie wiem co mnie spotka, bo nawet nie wiem co bym tam miała robić. Nic nie wiem, nic mi nie powiedzieli. I to jeszcze nic pewnego, jak będzie jakieś hc to zawsze mogę się nie zgodzić (albo zrobić z siebie taką sirotę żeby mnie nie chcieli, a to mi wychodzi bardzo naturalnie).
merula - 21 Lipca 2010, 20:02

ale poważnie mówię, kancelaria notarialna będzie dużo lepszym miejscem, nie uwłaczając instytucji MOPS-u.
Martva - 21 Lipca 2010, 20:13

Dla mnie kancelaria notarialna brzmi jak dress code. I w ogóle jakoś tak poważnie i nie na miejscu, skojarzenie słów martva i kancelaria jest bardzo dalekie. A martva i opieka społeczna to nie wiem.
merula - 21 Lipca 2010, 20:18

dowiedz się, czy stażystki tez ten code obowiązuje, bo może niekoniecznie. a jak ubierzesz jakiś niewzorzysty, porządny T-shirt i nienachalną spódnicę to powinno być dobrze.
Martva - 21 Lipca 2010, 20:23

Dobra, to dowiem się o tego mopsa najpierw, i tak i tak muszę odnieść papierek do UP więc będę tam najpóźniej w środę, w razie czego obczaję kancelarię (chociaz z tego co słyszałam z boksu obok to takie staże potrafią wisieć w urzędzie i być nieaktualne od miesiąca, druga babka dzwoniła w dwa miejsca w trakcie mojej wizyty, bo miała zainteresowaną, i kicha. Co za sprawny system ;P: )
merula - 21 Lipca 2010, 20:25

superwydajny :mrgreen:
Martva - 21 Lipca 2010, 20:28

Spoko, przynajmniej zainwestowali w automat do numerków. Wcześniej trzeba było łapac panią, a ja się wstydziłam.
merula - 21 Lipca 2010, 20:35

w moim UP takiej kultury nie ma. system kolejkowy kwitnie. zazdroszczę.
Martva - 21 Lipca 2010, 20:43

Też są kolejki, ale z numerkami. A jak się przyjdzie wcześnie, to pewnie do numerków też, ale skorzystałam z rady corpsiaka i bywam tak na godzine przed zamknięciem, wtedy przede mną jest 20 osób a nie 120.
dzejes - 21 Lipca 2010, 22:19

Kraków + kancelaria notarialna = dress code obejmuje fikusa w doniczce ;)
corpse bride - 22 Lipca 2010, 02:30

martva + kancelaria notarialna całkiem nieźle się razem łączy. w takich kancelariach panuje często martvica lub martvota :)
jewgienij - 22 Lipca 2010, 12:12

Martva napisał/a
Też są kolejki, ale z numerkami. A jak się przyjdzie wcześnie, to pewnie do numerków też, ale skorzystałam z rady corpsiaka i bywam tak na godzine przed zamknięciem, wtedy przede mną jest 20 osób a nie 120.


A wszystkich muszą przyjąć.
Przychodź 20 min przed.
Wtedy rozlokowują po wszelkich pokojach, byle jak najszybciej iść do domu

Godzilla - 22 Lipca 2010, 15:41

Martva, zorientuj się w kwestii tego ubrania. O tej porze roku myślę że bluzka koszulowa z krótkim rękawem, gładka spódnica, rajstopy (albo pończochy czy podkolanówki - możesz zakładać na miejscu przed rozpoczęciem pracy), buty na nieprzesadnym obcasie, z zakrytymi palcami (też możesz pod biurkiem trzymać i zakładać jak przyjdziesz do pracy). Tak bym się ubierała i byłoby OK.
Kai - 22 Lipca 2010, 17:56

Ja bym włożyła pończochy samonośne, jak najcieńsze, 15-10 den.
Martva, ale obowiązkowo obroża z kolcami na szyję, jesteś moim idolem :D

Godzilla - 22 Lipca 2010, 18:03

Grunt żeby w biurze nie mieć gołych nóg.
Jakaś bluzka w stylu T-shirta mogłaby pewnie być, byle raczej elegancka niż sportowa. Zależy czy bardzo rygorystycznie podchodzą do dress code. W moim biurze sekretariat ubierał się dość swobodnie, w pewnych granicach rzecz jasna, ale myśmy pracowały bardziej na zapleczu niż od frontu. Od frontu była recepcja, i tam nie było przebacz, elegancko musiało być. I prawnicy też mieli większy rygor.

Kai - 22 Lipca 2010, 18:07

Uchhhh u nas nie ma dress code, na szczęście. Za to jest na dole, na piętrze dyrekcyjnym. Panowie dyrektorzy mieli zwyczaj mnie wyrywać na tłumoczenia ustne - odkąd raz weszłam w bojówkach, sandałach, koszulce z Iron Maiden, z pieszczochą na ręce i gackami w uszach, nauczyli się uprzedzać mnie dzień wcześniej :P
Godzilla - 22 Lipca 2010, 18:17

U nas czasem zdarzały się sceny jak z dobrej komedii. Bardzo Ważny Człowiek łazikował po korytarzu z rozwiązanym krawatem, zwieszającym się po obu stronach szyi, albo przewieszał sobie koniec przez ramię ;P:

Jeden z kolegów, odchodząc z pracy, nie zabrał krawata jak się pakował. Krawat przeleżał sobie pół roku w szafie, upchnięty za jakimiś rupieciami. Pewnego dnia inny kolega najwyraźniej zapragnął być elegancki i odnalazł ten stary egzemplarz. Założył, a co! Fajnie wygląda facet w krawaciku powyginanym w zygzak :mrgreen:

illianna - 22 Lipca 2010, 18:29

Ja obserwuję coraz większe luzy, w moim banku, który jest dość konserwatywny, ostatnio pani była w czarnej bluzce z krótkim rękawem, spodniach i butach na płaskim, wprawdzie to odział na prowincji bo na Dietla, a nie w Rynku, gdzie zawsze chodzą na galowo ;P: , ale zawsze, w innych urzędach typu miasta albo skarbówce, to w ogóle rozluźnienie i każdy się nosi jak chce omalże, pewnie prawnicy pozostali ostatnim bastionem, chociaż jak byłam biegłą to jakoś nie obserwowałam specjalnej elegancji, zwłaszcza u personelu pomocniczego, a reszta towarzystwa zakrywała niedostatki ubrania togami :mrgreen:
Kai - 22 Lipca 2010, 18:34

Szczerze mówiąc, jestem zwolenniczką dress code i sama to uwielbiam, ale skoro jest jak jest... nie będę przecież walczyć. Aczkolwiek gołe ciało u sekretarki prezesa nieco mnie razi... no ale ja konserwa jestem.
Godzilla - 22 Lipca 2010, 18:37

No nie, u nas jakieś zasady były, choć ludzie lubią je naginać. To co opisałam, to się działo na bezpiecznym zapleczu :mrgreen:
illianna - 22 Lipca 2010, 18:41

Kai, a ruskie sweterki w operze? ;P: Ja przeżyłam szok jak jakieś 14 lat temu poszłam do słowackiego po raz pierwszy, akurat grali Straszny dwór, a tu stada chłopców z zawodówki w sweterkach ala Kononowicz i adidasach, to już w klubach krakowskich są bardziej rygorystyczni, bo nie wpuszczają facetów w adidasach, sandałach i krótkich spodniach :mrgreen:
Ja tam mam ubranie w nosie, choć sama staram się w pracy nie przeginać i wyglądać przyzwoicie, ale pończoch latem i pełnych butów nie noszę. Na szczęście mogę sobie na to pozwolić. Lubię jak ludzie ładnie ubierają się natomiast do takich miejsc jak opera, teatr, restauracja, to podnosi walory estetyczne. Natomiast u wszelkiej maści fachowców najbardziej cenię kompetencje realne. Wicedyrektor mojego szpitala lata chodził w polarze i adidasach i tylko jak jechał do NFZ to się "przebierał". Może to na mnie wpłynęło ;P:

Godzilla - 22 Lipca 2010, 18:50

Mnie do dwóch rzeczy trudno jest nakłonić: do butów na obcasie i długich pomalowanych paznokci. Przeciwko obcasom protestują nogi i kręgosłup. Długie paznokcie powodują u mnie upośledzenie rąk: nie umiem tak pisać na komputerze, a na dodatek wszędzie się drapię. Jakoś nikt nie próbował ze mną tego forsować.
ihan - 22 Lipca 2010, 21:55

Trudno mi sobie wyobrazić jak bardzo bym musiała potrzebować pracy żeby zgodzić się na narzucenie konkretnego ubioru. Nie wiem czy taka fobia ma jakąś nazwę, ale nienawidzę oficjalnych ciuchów. Konieczność noszenia czegoś sztywniackiego, jeszcze pewnie białej bluzeczki, spódniczki i rajstopek, raju, w życiu. Rajstop nie naszam, spódnic tym bardziej. Moja kumpelka, szefowa sporej firmy miała kiedyś bardzo zły psychicznie moment w swoim życiu i siedziała na zwolnieniu, bo psychicznie nie wyrabiała. I pamiętam, jak mówiła mi, że idąc rano do piekarni lub gdziekolwiek, jeśli widziała kobiety w garniturkach tak strasznie im współczuła, że do jakiejś oficjalnej pracy muszą iść. Ale wiem, że część to lubi, chyba jakaś specjalna psychika do tego jest potrzebna albo coś.
jewgienij - 22 Lipca 2010, 22:56

A gdyby szefem był taki , powiedzmy, Harrison Ford z najlepszych lat? :)
Matrim - 22 Lipca 2010, 22:58

Jeśli wolno się wtrącić, jewgienij, to wtedy nawet ja bym rajstopy założył ;)
jewgienij - 22 Lipca 2010, 22:59

Ja też :wink:


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group