Blogowanie na ekranie - Wnimanje! Gawra wirtualnego suwalskiego niedźwiedzia!
ilcattivo13 - 16 Września 2011, 20:26
Agi - uff, przywracasz mi wiarę w samego siebie. I malinki
Kai - do łóżka... biegiem... marsz! Jesteś tak zmęczona, że czytasz posty, ale ich nie rozumiesz. Najpierw twierdzisz, że swojego drugiego najczęściej używanego przyrządu w kuchni, czyli pałeczek, używasz notorycznie do układania fryzur, a teraz widzisz u kota strefy erogenne na grzbiecie No chyba, że te lampki do wina to były z 10-litrowych wiaderek zrobione
***
"apropo" dziwnych odruchów zwierząt. Leciał na jakimś animalu program o żarłaczach białych. Facet je nęcił w pobliże łódki, a potem sprzed pyska zabierał im przynętę i głaskał je po nosie. I przez następne kilka/kilkanaście sekund rekiny zachowywały się, jakby je ktoś młotem w łeb walnął. Cool.
***
Aha. Skończyły się malinki. Ale mama przywlekła z wioski wiadro gruszek-ulęgałek. Biorąc pod uwagę, że do niedzieli szlag je trafi, muszę je wykończyć wcześniej.
fealoce - 16 Września 2011, 21:58
No nie wiem, albo Ty je wykończysz, albo one Ciebie
ilcattivo13 - 16 Września 2011, 23:42
na razie jest remis Ale tylko na razie...
ilcattivo13 - 17 Września 2011, 14:39
Ha! Czułem, że nie tylko Grucha ma odruch lizania się po klacie Znaczy, dwa przypadki są, czyli to norma, a nie jakaś... ta... no... mam! - abrewiacja
Kai - 17 Września 2011, 20:24
ilcattivo13 napisał/a | widzisz u kota strefy erogenne na grzbiecie |
Ależ one tam są. Nad ogonem! ilcattivo13 napisał/a | swojego drugiego najczęściej używanego przyrządu w kuchni, czyli pałeczek, używasz notorycznie do układania fryzur, |
Mylisz mnie z Martvą. Ja używam drutów do robótek
ilcattivo13 - 17 Września 2011, 20:54
Cytat | Strefy erogenne (erogeniczne) – szczególnie wrażliwe na dotyk obszary ciała człowieka, których drażnienie wywołuje pobudzenie seksualne |
jak dla mnie, to to, co ma kot nad ogonem, to raczej strefa "lambogenna"
Martva - 17 Września 2011, 21:14
Kai napisał/a | Mylisz mnie z Martvą. |
Martva nigdy i nigdzie nie napisała że używa pałeczek do czegokolwiek związanego z jedzeniem/ w kuchni
ilcattivo13 - 17 Września 2011, 21:15
Widzisz Kai? Dalej jesteś niewyspana
Edit: Martva - Twoje kuociki też tak mają?
Martva - 17 Września 2011, 21:27
Moja kocica sie wypina jak się ją drapie po krzyżu, bardzo erotycznie. Były kocur jest raczej obojętny i podstawia inne miejsca do drapania. Ale rudzik corpse na przykład moje drapanie w tym miejscu znosił cierpliwie, a dokonane przez Mateusza sprawiało mu wyraźnie większą przyjemność
ilcattivo13 - 17 Września 2011, 22:00
ale chodzi mi o to, czy przy liza... tfu... drapaniu grzbietu tuż przed ogonem, koty zaczynały się lizać - jak Grucha, albo ten na zalinkowanym filmiku.
Martva - 17 Września 2011, 22:19
Nie, nigdy.
ilcattivo13 - 17 Września 2011, 22:22
hmmm... czyli jednak jest możliwe, że Grucha jest nienormalny... Cool!
Kai - 18 Września 2011, 18:16
ilcattivo13, zależy, ile mu zostawisz na futerku. Moja zawsze się liże po intensywnym mizianiu
Martva napisał/a | używa pałeczek do czegokolwiek związanego z jedzeniem/ w kuchni |
Ups, przeoczyłam
ilcattivo13 - 18 Września 2011, 21:39
Kai napisał/a | ilcattivo13, zależy, ile mu zostawisz na futerku. Moja zawsze się liże po intensywnym mizianiu |
dlaczego mam wrażenie, że w dalszym ciągu "przeoczasz" Naprawdę Twoje kotka po mizianiu liże się tylko po "klacie"? Znaczy, to już trzy koty na świecie są nienormalne?
ilcattivo13 - 19 Września 2011, 21:09
Jestem dzielny.
Mamuśka kupiła w promocji elektryczną piłę łańcuchową Boscha. W zestawie do samodzielnego montażu. Zgadnijcie, kto ją musiał poskładać? Nie! Nie mama, tylko mła.
Zabrałem się do pracy z wyjątkowym, jak na mnie, entuzjazmem. Zszedłem ze strychu do piwnicy. Popatrzyłem na karton z piłą. Podrapałem się po głowie. Polazłem na drugie piętro, bo tam gdzieś w okolicach pralki, leżały moje brudne robocze gacie. Założyłem owe brudne robocze gacie i zszedłem do piwnicy. Wziąłem karton i zaniosłem go na schody (zawsze to bliżej niż łazić aż do garażu). Usiadłem na schodach i zacząłem otwierać karton. Po wczorajszym skracaniu pazurów czegoś mi brakowało przy tym otwieraniu. Odstawiłem karton z kolan na podłogę i poszedłem po nóż. Nie. Nie do kuchni na pierwszym piętrze, tylko do kotłowni. Kotłowni w piwnicy. Pfff. Każdy normalny facet trzyma w kotłowni nóż. Po co? Po co, po co, po co, po co... Ciekawość, to pierwszy stopień do nurkowania w betonowych płetwach. Na czym to ja... Aha, na nożu. Wziąłem nóż z kotłowni, wróciłem na schody, usiadłem, podrapałem się po głowie i nadludzkim wysiłkiem woli (i nożem) otworzyłem karton. Wyjąłem wszystkie części z kartonu na schody. Ech, życie... Potrzebny wkrętak i klucz, taki "na mały palec" duży. I tup, tup, tup na strych, bo tam trzymam swoje podręczne narzędzia. Na przedostatnim stopniu przypomniałem sobie, że klucze są gdzieś w garażu, a komplet wkrętaków w kotłowni. W pierod-oborot marsz. Wkrętaki znalazłem bez większego problemu, ale klucze... Fanzolony Grucha, pewnie znowu coś skręcał pod wejściowymi schodami. Nic to, mam moje cudowne komandoskie kombinerki w ciut-furze. Wracając z nimi przypomniałem sobie, że mam przeca jeszcze dwa zdublowane klucze na piecu. Teraz był już tylko jeden. Trzynastka. Normalnie jestem dziecko jakieś szczęśliwej gwiazdy... Sam jesteś, urwał nać, głupi... Enyłej, to właśnie trzynastka była potrzebna do złożenia piły.
Przystąpiłem do montażu. Łańcuch oddzielnie, prowadnica oddzielnie, osłona napędu łańcucha oddzielnie. Piła oddzielnie... Spoliczkowałem się, zebrałem do kupy i zacząłem montaż. Najsampierw wypada zerknąć do instrukcji. Zerknąłem. Wypadł z niej taki fikuśny kluczyko-wkrętak. Głośno westchnąłem (Urwał! Nać!). Uspokoiłem mamę, która przybiegła z pierwszego piętra, że mam jeszcze palce. I kazałem jej wyjść, bo w instrukcji wyraźnie jest napisane, że w pobliżu piły nie mogą przebywać psy, dzieci i osoby postronne. Grucha został. Zresztą i tak bym go bez łomu nie wyrwał z kartonu po pile, a łomu już mi się szukać nie chciało.
Przystąpiłem do przerwanego montażu. Łańcuch na prowadnicę. O tak. Przytrzymać, żeby się nie rozłaził bokami. Teraz prowadnica z łańcuchem na piłę. Na główny bolec i w wypustki weszło, na mniejszy bolec (od regulacji) też weszło. Na koło napędowe już nie. Nic to, trzeba przy pomocy wkrętaka przesunąć bolec od regulacji. Zrobiłem to, przy okazji kopiąc w karton, bo Grucha zabierał się do sikania (Lotnik! Kryj się!). Ponownie przyłożyłem prowadnicę - włala, pasi jak trza. Teraz trzeba naciągnąć łańcuch. Znowu wkrętak w ruch. I noga też, bo Grucha korzystając z przerwy w nalocie znowu przybierał się do odcedzania kartofelków. Po chwili łańcuch już napięty, prowadnica nie spada z bolców, można mocować osłonę. Przykręciłem osłonę, postawiłem piłę tak jak trzeba i sprawdziłem napięcie łańcucha. Ciut za luźny (ma być 5 - 10 mm). Trzy obroty wkrętaka i jest 5mm (przy cięciu i tak się rozszerzy, więc lepiej mniej niż więcej). Teraz oleum. Zacząłem nalewać... Ho-ho, sprzęcik suchi jak śledź przed imprezą. Pije aż miło. Zanim poziom oleum na znaczniku doszedł do "max", przestałem lać. Ja przestałem, poziom oleum nie przestał. Znacznik się skończył. Hmmm. Nic to, leciało w jedną, poleci i w drugą. Odlałem z powrotem nadmiar oleum do butelki i zakręciłem nakrętkę na zbiorniczku. No, let's immortal wombat begins! Wstałem ze schodów, chwyciłem piłę w swoje mocarne dłonie i ustawiłem swoje ciało w odpowiedniej do odpalenia maszynki pozycji. Dłuższą chwilkę trwało, zanim sobie uświadomiłem, czego mi brak. A brakowało mi kilku rzeczy. Najpierw "zabrakowało" mi wajchy ssania i hebla. A kiedy sobie przypomniałem, że to piła elektryczna, a nie spalinowa, lista potrzebnych rzeczy wzbogaciła się o przedłużacz i volty (dla maszynki, ale ja też bym nie pogardził).
Poszukiwania przedłużacza były zakrojone na szeroką skalę, bo ostatnim jego użytkownikiem była mamuśka, a ona nigdy, ale to nigdy nie odłoży wziętej skądś rzeczy z powrotem w to samo miejsce. Po kilkunastu minutach, kiedy już sąsiad pomyślał, że to na niego tak "rwą nac" i że zaraz przyjdę rezat Lachiw, kabel się znalazł. Nie pytajcie gdzie, bo i tak nie uwierzycie, że leżał na nigdy nie używanej i schowanej w kącie garażu psiej budzie.
Zaciągnąłem kabel do drewutni, podłączyłem go jednym końcem (tym z drucikami) do gniazdka, a tym z dziurkami do piły. Ostatnie sprawdzenie listy kontrolnej systemów przed odpaleniem silnika: poziom oleum - ciekt, napięcie łańcuch - ciekt, stabilność prowadnicy - ciekt, volty - cieeeeeeekkkkktttt. No to rypiemy. Kątem oka, przez szczelinę w niedomkniętych drzwiach, zauważyłem, że mamuśka czeka już ze szmatą i wiadrem na krew i kończyny - ha! ekipa ratunkowa w gotowości na swoim miejscu. Blokada włącznika - wciśnięta. Grucha chyba był głodny, bo też przyszedł i wepchnął się w kolejkę przed ekipą ratunkową. Odliczanie do naciśnięcia spustu - dziesięć, dziewięć...sześć... trzy... ponowny rzut oka na widownię - mamuśka się modli... dwa... kot stoi w kałuży własnej śliny... jeden... pot zalewa mi moje kaprawe oczęta... Start!
I cisza. Łdf!. Nie ma pronda? Wtyczki - oki, przyciski - takoż oki. Ponowne odliczanie. Dziesięć, dziewięć... narastający grzechot wiadra mógł świadczyć o tym, że nie tylko ja się denerwuję... sześć, pięć... kątem oka zauważyłem ruch! Ha! Jestem mistrzem sztuki uników! Głowę i słabiznę zasłoniłem rękami w ułamku sekundy! Choć niepotrzebnie. Bo to tylko mama wycierała sobie szmatą pot z czoła... Byłem już pewny, że nie tylko ja tu się denerwuję... Odliczanie wznowione... trzy, dwa... Stop! Już wiem, co jest nie tak - blokada łańcucha odbita. Ściągnąłem ją do właściwej pozycji... Jeden... Start!
Głęboką ciszę drewutni przeszył straszliwy wizg pracującej piły! Szeroki uśmiech wypełzł powoli na moją ogarniętą nerwowym skurczem mięśni twarz. Odwróciłem się do mamuśki. Mamuśka zbladła, rzuciła szmatę, wiadro i wrzeszcząc dała dyla z piwnicy. Dostrzegłem pewną analogię do "Samych swoich" i Wici wracającego z targu. Mama też umie jeździć na kocie. Hmmm... nie spodziewałem się takiej... "nadkociej" siły u Gruchy - mamuśka waży dobre siedemdziesiąt parę kilo. Może i mnie dałby radę wozić - zawsze to ciekawsze niż jazda rowerem.
Enyłej, odłożyłem dywagacje i wziąłem się za cięcie drzewa. Po kilku minutach zrobiłem przerwę i sprawdziłem, czy łańcuch się nie poluzował. Minimalnie się. Dokręciłem go i wróciłem do roboty. Po półgodzinie skończyłem. Jak się okazało, przy użyciu 1600-watowej piły skróciłem czas roboty sześciokrotnie. Znaczy, moje łapki mają ponad 250 Watt? Łał! Poluzowałem łańcuch i osłonę prowadnicy i odłożyłem piłę na miejsce (znaczy, nowe miejsce, bo jeszcze tam nigdy nie leżała, bo przecież dopiero co ją kupiliśmy). Karton, razem z tymi wszystkim częściami, które zostały po złożeniu piły oraz z instrukcją i kluczo-wkrętakiem też schowałem.
Następnie umyłem się, przebrałem i zasiadłem do pisania...
*****************
Przy okazji, chciałem pozdrowić mojego "podstawówkowego" pana "profesora" od prac zręcznych. Pana Wierzbińskiego ze "szkoły piątki". Tego, który chciał mnie oblać w piątej klasie. I co "wacku złamany"!? Złożyłem piłę!? Złożyłem! Piłowałem nią?! Piłowałem! Mam wszystkie palce i stopy?! Mam! Łyso ci?! Stąd widzę, że oj jak łyso! Bua-ha-ha-ha-ha! Kiedy następnym razem będziesz się brał za nauczanie, to się lepiej w czoło ugryź, patałachu!
Uff... Ulżyło mi
Agi - 19 Września 2011, 21:35
ilcattivo13, jesteś człowiekiem o wielu talentach. Pisarski, wcale nie na ostatnim miejscu się plasuje.
Matrim - 19 Września 2011, 21:57
Właśnie miałem to napisać, Agi
ilcattivo13, jutro opowiedz, proszę, jak gotujesz wodę na herbatę
merula - 19 Września 2011, 22:03
ilcattivo13, czyta sie to jak powieść sensacyjną. tak trzymaj.
i wara od moich paluchów
nimfa bagienna - 19 Września 2011, 22:19
Ilcat, jestem twoją piszczącą fanką.
ilcattivo13 - 19 Września 2011, 22:36
dzięki, przez Was płonię się jak małolata w męskiej przebieralni
Jak to mówią, gdy się na odpowiednio długi czas posadzi przy klawiaturze małpę, to w końcu wystuka coś na miarę Szekspira. Widocznie z niedźwiedziami też tak jest
Matrim - no nie wiem, z reguły staram się napisać coś lekkiego, a gotowanie wody w moim wydaniu to normalny zdrowy horror jest
merulka - ale jakby się pogorszyło (zaczęło zielenieć, czy coś w tym guście), to nie czekaj aż same odpadną, oki?
BTW. jutro pochwalę się mamuśce, że mam fanklub. A jak się mnie spyta, ile w nim jest dziewczyn, to będę mógł z dumą odpowiedzieć - trzy!
Choć jak znam życie, mamuśka zaraz potem się spyta: "Fsyskie csy?"...
Rafał - 20 Września 2011, 08:04
ilcattivo13 napisał/a | gotowanie wody w moim wydaniu to normalny zdrowy horror jest | No daj przepis na jajko na miękko, bo gotuję, gotuję, a to cholerstwo dalej twarde ilcattivo13 napisał/a | mam fanklub |
Nina Wum - 20 Września 2011, 10:33
ilcattivo, więcej takich gawęd.
Uczyniłeś mi dzień.
dalambert - 20 Września 2011, 10:36
ilcattivo13, dla mnie bOMBA i ten dramatyzm szczegółów i niebagatelna rola mego uubionego bohatera czyli Gruchy -
Rafał - 20 Września 2011, 11:11
ilcattivo13, no i jak tam? Ja sam, nie chwaląc się, bez niczyjej pomocy, taką piłę osobiście już za drugim razem spaliłem. Znaczy się, tak po prawdzie, to sama się szuja spaliła, ja ją tylko trzymałem. Ale mistrzostwo należy do kolegi uzdolnionego artystycznie i manualnie, który postanowił wyrzeźbić z klocuszka drewna trzymanego w jednej dłoni konika, rzeźbił oczywiście piłą łańcuchową trzymaną w drugiej ręce. Na pogotowiu nie mogli wyjść z podziwu dla takiego artysty - twardziela. Tylko 17 szwów bo hamulec zadziałał na czas.
No nic, wszystko przed tobą
dalambert - 20 Września 2011, 11:16
Rafał napisał/a | Na pogotowiu nie mogli wyjść z podziwu dla takiego artysty - twardziela. Tylko 17 szwów bo hamulec zadziałał na czas. |
A wiela paluszków mu zostało
Rafał - 20 Września 2011, 11:29
Paluszki wszystkie, jakaś rekonstrukcja ścięgien była, ale paluszki zostały. Sam nie mogłem wyjść z podziwu, bo nie dość że człowiek z aspiracjami artystycznymi, silny (spróbuj jedną ręką prowadzić piłę) to zawodowo całkiem niezły sędzia.
dalambert - 20 Września 2011, 11:32
Coz Rafał, może to dlatego, że Temida ślepą jest
Rafał - 20 Września 2011, 11:36
No popatrz, coś w tym jest
ilcattivo13 - 20 Września 2011, 15:20
Nina - lepiej nie, słabo lubię permanentne niewyspanie
Rafał napisał/a | No daj przepis na jajko na miękko, bo gotuję, gotuję, a to cholerstwo dalej twarde |
ej no, nie wiesz, że jajka na miękko gotuje się w pralce bębnowej?
Rafał napisał/a | ilcattivo13, no i jak tam? |
dalej działa
dalambert napisał/a | A wiela paluszków mu zostało |
fsyskie csy?
Jedenastka - 20 Września 2011, 19:16
ilcattivo13 napisał/a | Enyłej, odłożyłem dywagacje i wziąłem się za cięcie drzewa. |
Ufff... jak dobrze, że to ujawniłeś.
Długo nie wiedziałam w jakim celu mama kupiła piłę...
|
|
|