Blogowanie na ekranie - Wnimanje! Gawra wirtualnego suwalskiego niedźwiedzia!
Ozzborn - 22 Sierpnia 2011, 16:03
Nina Wum, nigdy nie trzymiełaś kciuków? To jak trzymanie, tylko że skuteczniejsze
ilcattivo13 - 27 Sierpnia 2011, 12:36
nie cierpię "trzydniówek". Najpierw ścięło mamuśkę i przeleżała w łóżku do środy, a w środę to cholerstwo przelazło na mnie. Naprawdę nienawidzę mieć gorączkę kiedy za oknem jest prawie 30'C (że o mojej poddaszowej gawrze nie wspomnę)...
Z drugiej strony, przynajmniej sobie "ździebko" poczytałem
ilcattivo13 - 27 Sierpnia 2011, 16:21
Okazało się, że suwalski Empik dostaje tylko dwa egzemplarze SFFiH miesięcznie, które "oszywiście" zejszły w trzy dni (pewnie wykupili je cholerni turyści ). Do niedawna można było ściągnąć numer z innego Empiku, ale teraz już nie można (z rozmowy z dziewczyną przy kasie dowiedziałem się przyczyny - "nie - bo nie").
Przez internet zamawiać nie chcę, bo dojdzie opłata za przesyłkę. Mógłbym zamówić brakującego esefa razem z prenumeratą, ale... prawda jest taka, że do tej pory wszystkie czasopisma, które zaprenumerowałem, upadły. W trzech przypadkach właśnie wtedy, kiedy byłem w trakcie korzystania z prenumeraty, w jednym zanim przyszedł pierwszy opłacony numer i w dwóch - kiedy odebrałem ostatni opłacony numer (w jednym z nich już szykowałem się do kolejnej opłaty, w drugim, w ostatnim numerze napisali, że to już ostatni numer)... Nie wierze w takie zbiegi okoliczności, ale nie chcę, żeby SFFiH podzieliło numer Top Secretu, Gamblera, Feniksa, Magii i Miecza i paru innych
ilcattivo13 - 31 Sierpnia 2011, 13:44
cholerne Forum. O mały włos, a bym zebranie RN przegapił
ilcattivo13 - 1 Września 2011, 19:34
Pierwsza książka - nowe "Inne okręty" niejakiego Romka P. - do recenzji na szortalu doszła A że akurat mam na rozkładzie Ksina (i chcę go skończyć przed braniem się za powieść Romka) i że wypadałoby sobie przypomnieć stare "Inne okręty", to mogę na Forum pojawiać się na ździebko mniej czasu
fealoce - 2 Września 2011, 08:17
Ksin? Jesteś absolutnie pewien, że to dobry pomysł?
Matrim - 2 Września 2011, 12:19
"Stary" Ksin jest bardzo dobrą książką, moim zdaniem. Dopiero rozwleczenie go do czterech tomów sprawiło mu znaczną krzywdę.
Martva - 2 Września 2011, 12:21
Czytałam to z wypiekami jak miałam jakies 13 lat, ale potem zrozumiałam że teksty 'jestem twoim polem, oraj mnie, oraj głęboko' niekoniecznie powinny się znaleźć w dobrej scenie erotycznej
merula - 2 Września 2011, 13:09
Martva napisał/a | ale potem zrozumiałam że teksty 'jestem twoim polem, oraj mnie, oraj głęboko' niekoniecznie powinny się znaleźć w dobrej scenie |
słyszałam o gorszych
Iscariote - 2 Września 2011, 13:14
ilcattivo13 napisał/a | Okazało się, że suwalski Empik dostaje tylko dwa egzemplarze SFFiH miesięcznie, które oszywiście zejszły w trzy dni (pewnie wykupili je cholerni turyści ). Do niedawna można było ściągnąć numer z innego Empiku, ale teraz już nie można (z rozmowy z dziewczyną przy kasie dowiedziałem się przyczyny - nie - bo nie). |
Empik macie, to pewnie jakieś kioski też się znajdą
dalambert - 2 Września 2011, 13:22
Misiek jedna zostaje Ci tylko prenumerata i niech się wydawca martwi
ilcattivo13 - 3 Września 2011, 14:43
fealoce - jestem
Matrim napisał/a | Stary Ksin jest bardzo dobrą książką, moim zdaniem. Dopiero rozwleczenie go do czterech tomów sprawiło mu znaczną krzywdę. |
czyli piąty jest już znowu o.k.? jak na razie nic mi nie przeszkadza. Oczekiwałem ekstremalnie lekkiej i niewymagającej myślenia lektury i taką dostałem.
Martva - a wiesz, głupsze rzeczy można usłyszeć w rzeczywistości
Iscariote - już od trzech lat nie kupowałem SFFiH w kiosku. Nawet już nie pamiętam, jak się to robi A jeszcze trzeba znaleźć kiosk, w którym go mają...
dalambert - ten brakujący numer kupię sobie przy jakiejś okazji na jakimś stoisku z przeterminowanymi gazetami
*******************
Z ostatniej chwili - kupiłem sobie nową "łapkę" Covala. Metrową. Teraz już mi żadna mucha nie podskoczy. Nawet, jak będzie miała dwa metry w kłębie i 150 kg wagi
Witchma - 3 Września 2011, 14:48
ilcattivo13 napisał/a | kupiłem sobie nową łapkę Covala. |
Teraz dopiero będziesz siać postrach A po sezonie muchowym przyda się i na tych, co się od Jaćkonu próbują wymigać
Matrim - 3 Września 2011, 23:29
ilcattivo13 napisał/a | czyli piąty jest już znowu o.k.? |
Faktycznie. Widać wolałem nie pamiętać
ilcattivo13 - 6 Września 2011, 14:50
Witchma - e tam, jak komuś się nie chce, to niech nie przyjeżdża na Jaćkony - po co ma nam psuć zabawę malkontenctwem Nawet tak sobie pomyślałem, że przy następnej edycji nie będzie żadnego reklamowania Jaćkonu - Ci co chcą i przyjadą, wiedzą czego i gdzie na Forum szukać, Ci co chcą, ale nie przyjadą - też. A Ci co nie chcą - niech się wygną i pocałują w ...
Matrim - akurat piąty jest według mnie najlepszy I się prawie nie odzywają w czasie seksa
Martva - tak jeszcze sobie pomyślałem inny komentarz do tego, co napisałaś - Ty mając lat trzynaście czytałaś w wypiekami, Lewandowski mając tyle samo lat pisał z wypiekami
Matrim - 7 Września 2011, 00:18
ilcattivo13 napisał/a | akurat piąty jest według mnie najlepszy |
To jest ten "Koczownik"? To nie czytałem Przeczytałem tylko cztery z edycji rozszerzonej i widać już nie czekałem na kolejny. Straciłem sympatię dla bohatera.
ilcattivo13 - 7 Września 2011, 01:20
Matrim napisał/a | Przeczytałem tylko cztery z edycji rozszerzonej i widać już nie czekałem na kolejny. Straciłem sympatię dla bohatera. |
Tak jak pisałem w "Ostatnio czytane" - piąty tom jest najlepszy z serii, najdojrzalej napisany (Lewandowski musiał mieć już pewnie z 18 lat ) i najmniej w nim bzdur. Jedyne co pozostało bez zmian, to humor
Matrim - 7 Września 2011, 09:30
ilcattivo13,
Może kiedyś spróbuję jeszcze raz podejść do całości, gdzieś powinienem mieć w pudłach. Ale to tak bez zobowiązań
ilcattivo13 - 7 Września 2011, 15:52
tak samo, tylko inaczej
Jeśli nie podeszło Ci za pierwszym razem, to pewnie nie podejdzie i za drugim. Z drugiej strony, całość czyta się w jakieś 10 - 12 godzin, więc zbyt wiele czasu człowiek nie zmarnuje
ilcattivo13 - 10 Września 2011, 14:13
Trudna sztuka kupowania proszku do prania.
Domowe gestapho wysłało mnie po proszek. Vizir do białego. Miało być go dużo i miał być tani, więc zrobiłem rowerowy maraton sklepowy. I w ostatnim znalazłem kartonowe opakowania 4-z-czymś kg w cenie foliowych opakowań 3,5 kg. Ucieszyłem się, bo zajaśniał promyczek nadziei, że nie będzie OPRu po powrocie do domu. I tak byłem ucieszony, że postanowiłem zrobić dobry uczynek. Czyli oszczędzić paniom ze sklepu kłopotu i nie brać pierwszego z brzegu kartonu, na którym, jako jedynym, była naklejona cena, tylko wziąć któryś z głębokiej otchłani półki. Takoż zrobiłem i czując, jak moje yang zrównuje się w doskonałej harmonii z yin (o w takiej harmonii), ustawiłem się w kolejce do kasy. Kolejka była długa, ale że za kasą siedziała fajna dziewczyna i mogłem bez przeszkód ją podziwiać z profilu, więc mi się nie śpieszyło. Po dziesięciu minutach podziwiania nadejszła wiekopomna chwila: inteligentnie do niej zagadałem ("Dzień dobry") i podałem jej karton celem zeskanowania kodu. Wywiązała się krótka i niezobowiązująca pogawędka ("Ile płacę?", "32,99", "Proszę", "Ma pan może 2,99?", "Mam tylko 4", "Poproszę", "Proszę bardzo", "Proszę - reszta i paragon", "Dziękuję, do widzenia", "Dziękuję, do widzenia"). Zapłaciłem i cały w skowronkach wyszedłem ze sklepu. Podchodzę do roweru - hmmm... a może ten kartonik zmieści się do plecaka? Zmieścił się, ale zaraz go wyjąłem z powrotem, bo przy wsadzaniu się okazało, że wziąłem Vizir Color. Wróciłem do sklepu, troszeczkę zakłopotany, ale i szczęśliwy, że znowu sobie utnę niezobowiązującą pogawędkę z dziewczyną z kasy. Grzecznie zapytałem się, czy mogę wymienić opakowanie, bo cena jest ta sama, a wziąłem nie ten co trzeba. Dziewczyna się zgodziła, podszedłem do półki, zamieniłem proszki i już mam wychodzić ze sklepu, gdy przyleciała za mną kierowniczka (nawiasem mówiąc, równie młoda i ładna dziewczyna, jak kasjerka) i zapytała o co chodzi. Wytłumaczyłem. Kazała mi chwilkę zaczekać, potem przyprowadziła jakąś ... hmmm... chyba tylko określenie "ciuma" do tego osobnika "pełci" najprawdopodobniej żeńskiej pasuje. Następnie kazała tej ciumie wziąć kajecik, spisać paragon, a w rubryczkach wpisać kod proszku przyjmowanego i wydawanego. Ciuma zaczęła spisywać, minęła minutka, dwie, trzy... Nie nudziło mi się, bo teraz miałem jeszcze lepszy profil dziewczyny z kasy przed sobą i lepiej było widać, że dziewczyna ma na czym siedzieć. W końcu ciuma wypełniła swój obowiązek, dała mi karton z proszkiem, ja podziękowałem, pożegnałem się i wyszedłem. W połowie schodów coś mnie łupło w mózg. Sprawdziłem karton. Vizir Color. Znowu wróciłem do sklepu, tym razem ździebko bardziej zakłopotany i ździebko mniej szczęśliwy. Wytłumaczyłem paniom o co chodzi. Zamieniłem proszki. Pożegnałem się i znowu wyszedłem. Bez dalszych przygód wróciłem do domu.
I dostałem OPR ("Co tak długo?!").
Ech...
P.S. - Przykład doskonałej harmonii jest doskonały, bo dziewczynie z kasy wystawały różowe majteczki, a kierowniczce czarne. Majtek u ciumy nie stwierdzono, bo i nie sprawdzano.
Jedenastka - 11 Września 2011, 10:22
Hahaha. Opakowania vizirów są beznadziejnie do siebie podobne. Ale, jak widać, ma to prawie same dobre strony
Kai - 11 Września 2011, 13:59
Nie używam viziru.
Szczęśliwa z Persilem + wybielacz.
ilcattivo13 - 15 Września 2011, 22:17
Maliny to dobra rzecz. Ale pół kobiałki malin, to jeszcze lepsza rzecz Usiadłem sobie przy stole, tyłem do kanapy, na której rozkładały się "zewłoki" kuocika malieńkiego, rozłożyłem gazetkę i zacząłem, przesypane uprzednio do miseczki malinki, garściować. Znaczy, ekstraordynarnie kulturalną konsumpcję zacząłem. Czytałem i jadłem, jadłem i czytałem. Aż się malinki skończyły. Wtedy wstałem od stołu, odwróciłem się przodem do kuocika, a ten nagle zerwał się z kocyka i dał dyla. "Ale gupi ten kuocik" - pomyślałem sobie i poszedłem do kuchni odnieść michę. Umyłem ją, odstawiłem na suszarkę i postanowiłem odcedzić kartofelki. Wszedłem do łazienki, zająłem odpowiednią pozycję w okolicach muszli i zacząłem odcedzać. Było nudno, więc urozmaiciłem sobie tę niewymagającą wyższych funkcji myślowych czynność rozglądaniem się po otoczeniu. Gdy dojechałem wzrokiem do lustra, mało nie nalałem za muszlę. Bo w lustrze błogo uśmiechał się pysk jakiegoś potwora, który dopiero co, bez pomocy własnych i cudzych kończyn, wgryzł się komuś w klatkę piersiową i wyżarł serce...
Jednak niegłupi ten kuocik. I jaki ma silnie rozwinięty instynkt samozachowawczy
nimfa bagienna - 15 Września 2011, 22:21
Gdyż ponieważ albowiem niedźwiedzie krwiożerczymi bestiami są.
merula - 15 Września 2011, 22:39
cudowna narracja
ilcattivo13 - 16 Września 2011, 01:08
nimfa bagienna napisał/a | Gdyż ponieważ albowiem niedźwiedzie krwiożerczymi bestiami są. |
w tym konkretnym wypadku - "malinożerczymi"
merula - dziękuję, ale i tak, jeszcze przez 11 minut nie lubię Ciebie i reszty Twojej familii. O! (Za kucyk... Tfu! Za Ciapągi!!!)
Agi - 16 Września 2011, 09:58
ilcattivo13, oprócz uciekniętego kuocika miałbyś jeszcze mnie na sumieniu. Czytałam opowieść o malinach przy śniadaniu i zadławiłam się chlebem.
ilcattivo13 - 16 Września 2011, 16:06
Agi - nie no, aż tak obrzydliwy nie chyba nie jestem?
Edit:
właśnie zauważyłem u Gruchy coś dziwnego. Kiedy kuocik stoi, wystarczy go podrapać po grzbiecie (centralnie nad kręgosłupem) - tak z trzy centymetry od ogona - żeby sierściuch opuścił łeb i zaczął się lizać po klacie. Ciekawe, czy inne koty też tak mają. A jeśli tak, to czy to jest jakiś koci odpowiednik drapania psa po ostatnim (dolnym) żebrze, które to drapanie wywołuje u psa chęć czochrania się.
Agi - 16 Września 2011, 16:37
ilcattivo13 napisał/a | Agi - nie no, aż tak obrzydliwy nie chyba nie jestem? |
Ze śmiechu szczerego, a niepohamowanego.
A Mamusia zawsze mnie strofowała: nie czytaj przy jedzeniu.
Kai - 16 Września 2011, 18:43
ilcattivo13, okolice przedogona to strefy erogenne, Ty śfintuchu!
|
|
|