To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Planeta małp - Niech mnie ktoś przytuli, czy dla tych, którym się nie chce

Starscreem - 27 Maj 2014, 11:47

Lowenna, może warto pójść do innego lekarza, porobić jakieś testy, badania? Przyjrzeć się sprawie dokładniej, żeby się chociaż dowiedzieć, z czym tak na prawdę się walczy?
Nie wiem jakiej choroby sprawa dotyczy, ale widziałam niestety przykład zaniedbywanej anginy, leczonej na odwal się cały czas tym samym lekiem. I teraz są pobyty w szpitalu co kilka miesięcy.

Ja mam inszy problem do posmęcenia nań.
Jestem takim debilem, że nie umiem z premedytacją dać ciała. Nie potrafię zrobić czegoś na "aby było" (chyba że nieświadomie, przez własną pierdołowatość). Jestem też taka, że chcę zbawiać świat i pomagać komu się da. Efekt jest taki, że siedzę w pracy wiecznie po godzinach, wczoraj do 22:15 ;( Nie, żebym się ze swoją robotą nie wyrabiała. Ja się nie wyrabiam z cudzą pracą. Bo inni zwalają na mnie swoje obowiązki, że niby tacy zarobieni, że czasu na mają, że ratuj, pomóż... Jestem miękka pipka i nie umiem odmówić :( A oni sobie pół dnia na fb i prywatnych pogaduszkach przez telefon spędzają. Nie przesadzam - mamy taką jedną osobencję, która potrafi w godzinach pracy służbowym autkiem pojechać na jogę albo spotkanie z koleżanką w kawiarni. Najgorsze, że szef widzi, że inni się opier*alają, ale on też jest miekka pipka i słowa im nie powie. A oni widząc ciche przyzwolenie opier*alają się jeszcze bardziej. Zaczęło się od jednej osoby, ale zgnilizna lenistwa zaczyna się rozłazić na innych. I pewnie w ramach focha i protestu sama bym też zaczęła olewać terminy i niech się inni martwią - ale nie umiem. Po prostu wszystko mi się w środku przewraca, jak mam świadomość, że "tyle rzeczy nie zrobione"...

Nie mam pojęcia, jak z tego błędnego koła wyjść. Najprościej byłoby zmienić pracę, ale szczerze wątpię, żeby gdzie indziej było lepiej.
I w ten oto sposób marzę o jakiejś niezbyt bolesnej i nieletalnej chorobie, która zapewni mi 3 miesiące zwolnienia, żeby te gadziny leniwe musiały ogarnąć same ten bajzel. Bo jak idę na urlop, to cała robota leży przez tydzień czy dwa i zaraz po powrocie wszyscy oczekują, że w 3 godziny nadrobię zaległości. Swoje i ich.

Luc du Lac - 27 Maj 2014, 11:53

ciąża powinna załatwić sprawę
Starscreem - 27 Maj 2014, 12:00

Luc du Lac, niestety odpada z wielu rozmaitych powodów...
Farin - 27 Maj 2014, 16:12

Idziesz do lekarza i mówisz, że masz depresję tudzież walisz prosto z mostu, że się w pracy nie wyrabiasz, a wszyscy oczekują zrobienia na wczoraj. Poproś o 2 tygodnie zwolnienia. Jak masz w porządku lekarza to jeszcze się zapyta czy może na 3 nie dać. :)
Starscreem - 27 Maj 2014, 20:01

Farin, skoro 2 tygodnie urlopu nic nie dają, to 2 tygodnie zwolnienia też nic nie dadzą :(

Co więcej sytuacja jest jeszcze skomplikowana przez jeden szczególik.
Pracuję razem ze swoim mężczyzną, który jest charakterem zbliżony do mnie - wszystko bierze na siebie, na klatę. Co prawda nie daje sobie wrzucać tak jak ja, ale ma swojej roboty tyle, że trzy osoby jeszcze by mogły przy tym zasuwać. To razem z nim siedzę po godzinach - bo pomagamy sobie nawzajem. Jeśli wezmę długie zwolnienie, to nie będzie miał mu kto pomagać. A jak oboje weźmiemy lewe L4 to będzie paskudnie wyglądało.

Lowenna - 27 Maj 2014, 20:05

Jeżeli ma się miękkie serce, trzeba mieć twardą rzyć.
Starscreem - 27 Maj 2014, 20:32

Story of my life... :(
Lowenna - 27 Maj 2014, 20:52

<przytul> I co zamierzasz z tym zrobić?
Luc du Lac - 27 Maj 2014, 22:33

muszę na jutro rano przetłumaczyć menu :(
Farin - 28 Maj 2014, 07:24

Starscreem napisał/a
Farin, skoro 2 tygodnie urlopu nic nie dają, to 2 tygodnie zwolnienia też nic nie dadzą :(

Co więcej sytuacja jest jeszcze skomplikowana przez jeden szczególik.
Pracuję razem ze swoim mężczyzną, który jest charakterem zbliżony do mnie - wszystko bierze na siebie, na klatę. Co prawda nie daje sobie wrzucać tak jak ja, ale ma swojej roboty tyle, że trzy osoby jeszcze by mogły przy tym zasuwać. To razem z nim siedzę po godzinach - bo pomagamy sobie nawzajem. Jeśli wezmę długie zwolnienie, to nie będzie miał mu kto pomagać. A jak oboje weźmiemy lewe L4 to będzie paskudnie wyglądało.

Zdrowie ma się podobno tylko jedno. Jeśli oboje jesteście gotowi je poświęcać w ten sposób(bo ile się da po godzinach siedzieć?) to proszę bardzo.
Choć jeśli macie już dość, to chyba najłagodniejszym rozwiązaniem będzie jeśli pójdziecie z tą sprawą do szefa i wóz albo przewóz. Wymówienie na stół i prosta piłka albo podpisuje albo wprowadza zmiany. Bo jeśli jest tak jak mówisz to sama firma za długo nie pociągnie i nie opłaca się w takim miejscu zostawać.

Dodam jeszcze, że w przypadku stwierdzenia depresji czy innego zaburzenia przez lekarza to można takie zwolnienie przedłużyć parę razy ale o tym tak jak wspomniałem wcześniej należy pogadać z lekarzem.

Starscreem - 28 Maj 2014, 11:07

Lowenna napisał/a
<przytul> I co zamierzasz z tym zrobić?


Dobre pytanie. Jestem uparta jak osioł. Pewnie będę dalej żyć po swojemu (czyli ze spuchniętą i posiniaczoną rzycią) w przekonaniu, że tak jest słusznie i godnie. Aż w końcu przyjdzie sytuacja, która mnie zmiażdży i nie pozostawi wyboru... :|

Farin, fakt, funkcjonowanie naszego działu jest rzeczą zagadkową i istniejemy głównie dlatego, że cały czas coś robimy, mamy kontrakty, których nie można przerwać. Bo zysku to niestety nie przynosimy od jakiegoś czasu. Ale firma działa, bo jesteśmy działem zupełnie innym niż wszystkie pozostałe oddziały w Polsce. My się zajmujemy budownictwem telekomunikacyjnym, a firma generalnie wynajmuje dźwigi i z tego ma kasę.

Pójście na zwolnienie byłoby wbrew moim nieżyciowym zasadom. Czułabym się z tym gorzej niż w chwili obecnej czuję się z niesprawiedliwym podziałem obowiązków. Sił na razie starcza, ale ledwo ledwo, najwidoczniej czerpiemy je ze złudnej świadomości, że świat bez nas przestałby istnieć.

Czeka nas chyba poważna rozmowa z szefem. Dłużej nie można w ten sposób działać, dwa robocze woły nie pociągną całego wozu ospałych leniwców biurowych. Wiem, że ciężko będzie zmienić nagle postawę wszystkich, ale nie ma innego wyjścia.
W sumie najbardziej boję się tego, jak szef odbierze sam fakt, że taką rozmowę zacznę. Jestem tu najmłodsza stażem. I wiekiem. Moje wykształcenie nijak nie przystaje do profilu działalności firmy. Nie chcę, żeby wyglądało, że się tu jakoś panoszę i rządzę. Nie chcę też, żeby było widać, że mam do niego pretensje o to, że pozwalał tyle czasu na taki stan rzeczy. Bo u niego to też nie jest kwestia złej woli, tylko braku jajec, żeby walnąć pięścią w stół. Nikt nie lubi być "tym złym".
A najbardziej się martwię, że skończy się na wspólnym pomarudzeniu i niczym więcej.

Dobra, dzienna porcja smęcenia została wykorzystana. Czas wracać do ratowania wszechświata przed bolesną kolizją z dedlajnami :|

Lowenna - 28 Maj 2014, 13:07

Był czas, kiedy uważałam, że beze mnie zawali się świat, zamkną budę i nastąpi armagedon. Potem nauczyłam się mówić nie i mam spokój.
Farin - 28 Maj 2014, 17:17

Lowenna napisał/a
Był czas, kiedy uważałam, że beze mnie zawali się świat, zamkną budę i nastąpi armagedon. Potem nauczyłam się mówić nie i mam spokój.

Lowenek +1

Starscreem -1
Zacznijcie szukać nowej pracy i tyle.
Lub jeśli nie chcecie aby wszyscy ponarzekali i rozeszło się po kościach po rozmowie z szefem to zacznijcie rozmowę od rzucenia wymówienia i prostego pytania :]

Starscreem - 28 Maj 2014, 22:40

Farin napisał/a
... zacznijcie rozmowę od rzucenia wymówienia i prostego pytania :]


Łatwo powiedzieć. Chyba bym się ze strachu obesrała po sam kołnierzyk. Aczkolwiek rozpatrywałam i taką ewentualność.

Chyba przerabiam 5 stadiów umierania od du*y strony. Najpierw akceptowałam sytuację, potem miałam deprechę, przez chwilę planowałam negocjacje, teraz jestem w sumie wkurzona.
A jutro szef wróci z urlopu, spyta "Cotam, jaktam?", a ja odrzeknę "Luzik, panie dyrektorze!"

Coś wymyślę.
Albo umrę z wycieńczenia.

merula - 29 Maj 2014, 07:41

odpuść. cmentarze pełne są ludzi niezastąpionych. i co? świat jednak jakoś sobie radzi.

ontopicznie mam dylemat. tam gdzie pracuję atmosfera zrobiła sie mocno małoprzyjazna. nie jest tak pięknie, jak miało być, wprowadzane zmiany jakoś nie wywołują we mnie poczucia, że zmierza to w dobrym kierunku. i coraz bardziej mi się nie chce - siedzieć w tym i starać się. najchętniej poszłabym sobie stamtąd, do czego mam świetny pretekst, bo w sobotę kończy mi się umowa i mogłabym nie podpisywać kolejnej, której notabene jeszcze mi nie zaproponowano, ale nie mam też gotowej alternatywy wspierającej zawartość konta. i rozdarta jestem jak żaba. i trochę żal towarzystwa, bo mam bardzo fajny zespół i generalnie czynnik ludzki jest sporym pozytywem obecnej firmy.

Farin - 29 Maj 2014, 08:42

Merula ja w tym roku właśnie, głównie z powodu czynnika ludzkiego, zmieniłem pracę na gorzej płatną i w sumie cięższą i brudniejszą ale jakoś tak bardziej chce mi się chodzić do pracy w porównaniu do poprzedniej.

Starscreem - heh to ty w takim razie trafiłaś do złego tematu. Powinnaś wpisać się do tematu: " SLAP in da FACE - dla tych co potrzebują ogarnięcia się" . Tobie nie pomoże przytulanie, a porządny wstrząs psychiczny. Dzięki temu szybciej się podniesiesz, ogarniesz i wyżyjesz swoją frustrację na szefie(Jak by nie było to mimo, że to "fajny chłopak" to jednak on jest odpowiedzialny za to całe *beep* w twoim dziale i to on powinien oberwać w pierwszej linii).

Starscreem - 29 Maj 2014, 09:58

Farin napisał/a
Starscreem - heh to ty w takim razie trafiłaś do złego tematu. Powinnaś wpisać się do tematu: SLAP in da FACE - dla tych co potrzebują ogarnięcia się .


O to, to, to! :mrgreen: Liczyłam w tej kwestii na Fidela, ale chyba gdzieś sobie poszedł, pewnie udał się w kierunku "byle dalej od Starscreem" :|

Ale, ale... Przytulanie i pocieszanie zawsze jest mile widziane. Podobno żeby być szczęśliwym i zrównoważonym psychicznie, to trzeba być przytulanym 18 minut dziennie. Tak słyszałam. Udowodnili to amery... dobra, nie ważne.

merula, a jakby tak odejść z firmy razem z tymi porządnymi osobami i założyć działalność konkurencyjną? Albo wyciągnąć ich w weekend na grilla i piwo, po alkoholu zmusić do szczerości i jakieś wspólne przymierze zawrzeć o wsparciu wzajemnym i wspólnych wysiłkach w dążeniu do celu jedynie słusznego - czyli poprawy sytuacji?

Ja tam nadal wierzę, że większość ludzi jest w głębi duszy dobra, sprawiedliwa, a nawet mądra (ciekawe, czy to jest już sklasyfikowane jako dysfunkcja?), tylko nie wiedzą komu ufać, więc profilaktycznie nie ufają nikomu. Ale jak się z nimi szczerze pogada, pokaże, że chce się pomóc im i sobie, że jest wspólny interes i wystarczy tylko trochę się zorganizować i postarać, to można zjednoczyć wszystkich i uzdrowić nawet bardzo chorą sytuację. Bo tak na prawdę każdy chce świętego spokoju, tylko mało kto wie, jak go osiągnąć. I ludzie zwykle idą na łatwiznę myśląc, że będą mieć spokój, jak nie będą nic robić i siedzieć cicho...

I takiego rozwiązania szukam też w swoim przypadku. Tylko muszę znaleźć odpowiednich sojuszników.

Lowenna - 29 Maj 2014, 10:06

To już się zaczyna kwalifikować do leczenia :wink:
thinspoon - 29 Maj 2014, 10:13

Starscreem napisał/a
[
Ja tam nadal wierzę, że większość ludzi jest w głębi duszy dobra, sprawiedliwa, a nawet mądra (ciekawe, czy to jest już sklasyfikowane jako dysfunkcja?), tylko nie wiedzą komu ufać, więc profilaktycznie nie ufają nikomu. Ale jak się z nimi szczerze pogada, pokaże, że chce się pomóc im i sobie, że jest wspólny interes i wystarczy tylko trochę się zorganizować i postarać, to można zjednoczyć wszystkich i uzdrowić nawet bardzo chorą sytuację. Bo tak na prawdę każdy chce świętego spokoju, tylko mało kto wie, jak go osiągnąć. I ludzie zwykle idą na łatwiznę myśląc, że będą mieć spokój, jak nie będą nic robić i siedzieć cicho...


Ech, aż łza się w oku zakręciła :)

Starscreem - 29 Maj 2014, 11:56

Śmiejcie się, śmiejcie ;) Jak któregoś dnia dnia obudzicie się w lepszym świecie pełnym empatii i altruizmu, to pamiętajcie, że to właśnie ja byłam zarodnikiem krystalizacji tych pozytywnych zmian! 8)

A tak bardziej serio.
Jest dużo kupy śmierdzącej na świecie. Nie wiem, jak bardzo wyalienowanym trzeba by być, żeby tego nie wiedzieć. Ale jednak w naszym kraju wcale nie jest tak źle, jakby się mogło wydawać. Jako mały i może nie najmocniejszy, ale jednak argumencik za potwierdzeniem mej tezy proponuję zapoznać się z historią ogłoszenia o sprzedaży dziewictwa za bilet na Open'er Festival.
Jednak nie jest tak źle z ludźmi. Spodziewałam się raczej pół na pół - "poważne" propozycje vs wulgary i obelgi.

Farin - 29 Maj 2014, 13:18

Lowenna napisał/a
To już się zaczyna kwalifikować do leczenia :wink:

Chyba nóg Bo na głowę za późno :twisted:

Godzilla - 30 Maj 2014, 12:05

Niech mnie ktoś kopnie. Mam do załatwienia sprawę w banku, i tak cholerną awersję do wszystkiego, co trąci urzędem, że zwlekam strasznie. Człowiek z moim podejściem do formalnych spraw jest chyba jakimś gatunkiem skazanym na wymarcie, przynajmniej w Polsce. Alergia do kwadratu.
Lowenna - 30 Maj 2014, 12:20

Godzilla, ruszaj do banku! Albo wsadzę Ci moją nową szpilkę w niewypowiedziane :twisted:
Witchma - 30 Maj 2014, 12:21

Godzilla, nie ma się czego obawiać. Teraz banki są strasznie milusie dla klientów, szczególnie jak im powiesz, że się przenosisz do konkurencji ;)
Farin - 30 Maj 2014, 12:36

Godzilla kierunek bank albo się przytulę do ciebie. Długo i namiętnie :]
merula - 30 Maj 2014, 19:55

no i muszę się męczyć dalej - dostałam umowę na 5 lat. :twisted:

co oczywiście w obecnych okolicznościach przyrody znaczy tyle co umowa zlecenia, tylko z prawem do płatnego urlopu i zwolnienia lekarskiego. :roll:

Lowenna - 23 Czerwca 2014, 22:49

Bu :( Po dzisiejszym wieczorze, to nawet do Nidzicy nie chce mi się jechać
merula - 7 Lipca 2014, 18:47

ja się chyba nie nadaję do życia. :roll:
Lowenna - 9 Lipca 2014, 09:44

merula, +1
Luc du Lac - 18 Listopada 2014, 18:00

dzisiaj od 8:00 w robocie, i nie skończę przed 2:00
masakra, deszcz... wilki jakieś...



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group