To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Pisać każdy może, jeden lepiej... ale czemu???

elam - 23 Lutego 2006, 21:42

Czarny napisał/a
Do mnie również można słać. Ostatnio ze dwa tygodnie miałem młyn w robocie, więc trochę zalegam, ale już się uspokoiło i wracam do czytania.
Przy okazji podziękowania Marze i elam za uwagi.


za uwagi? przepraszam, jakie? czyzby ktorys z podeslanych mi tekstow byl twoj????? :shock:

Lu - 24 Lutego 2006, 01:13

Samowiła napisał/a
Lubię na przykład takie napakowane opisy, z wieloma zdaniami podrzędnymi - jesli są fajnie skonstruowane to czytanie jest czystą przyjemnoscią. Mistrzem jest chyba Bruno Szulz. Każde zdanie to jak małe opowiadanko


O nie! Mistrzem jest Tomasz Mann :!: 8)

Ziuta - 24 Lutego 2006, 10:24

Lu napisał/a
O nie! Mistrzem jest Tomasz Mann

Co to, to nie! Mistrzem jest James Joyce, a u nas – Andrzejewski. :lol:

Czarny - 24 Lutego 2006, 10:52

elam napisał/a
za uwagi? przepraszam, jakie? czyzby ktorys z podeslanych mi tekstow byl twoj?????


Żeby to jeden :twisted: Przypomnę, a może lepiej wskażę:
Wiadomości
Odpady
Rozgrywka
Sposób
Pierwsza praca
Deszcz, krew i łzy

Wystarczyło spojrzeć na mój email :wink:

Samowiła - 24 Lutego 2006, 11:09

Ziuta napisał/a
a u nas – Andrzejewski.


No tak, Andrzejewski to w tym temacie poszedł na całość :) .

elam - 24 Lutego 2006, 12:54

:oops:
Czarny, sorry. jak chyba pisalam, nie wiedzialam, co poprawiam, a potem odeslalam wszystko automatycznie.. krytyk doskonaly, bo bezstronny :lol:

ludzie! czyje teksty ja jeszcze czytalam????

.. no to teraz mi sie oberwie...

elam - 24 Lutego 2006, 13:19

Ziuta napisał/a
Lu napisał/a
O nie! Mistrzem jest Tomasz Mann

Co to, to nie! Mistrzem jest James Joyce, a u nas – Andrzejewski. :lol:


... no, to ja polecam Marcela Prousta. nawet nauczylam sie go czytac, i momentami mi sie podoba. dwa zdania na strone....
tez potrafie. ale nie tak ladnie...

Piotrek Rogoża - 24 Lutego 2006, 14:04

A co powiecie na "Pamiętnik z Powstania Warszawskiego" Białoszewskiego? Tam norma to zdanie z trzech wyrazów :) .
elam - 24 Lutego 2006, 14:08

aa, mi sie Bialoszewski podobal, i "pamietnik z powstania.." pozwolil mi lepiej wczuc sie w jego poezje.

eh, przypomnial mi sie wlasnie taki wierszyk, autorstwa chyba kabaretu Potem, moze nawet na podpis bym go sobie wziela? :

Chcialby nad poziomy czlek,
a tu ciagle niz..
nie udzwignie pusty leb
ciezkiej *beep* wzwyz...


to tak a propos tego, ze pisac kazdy moze. :twisted:
no, do mnie sie to TEZ odnosi..

Ziuta - 24 Lutego 2006, 14:30

Piotrek Rogoża napisał/a
Tam norma to zdanie z trzech wyrazów

Mój kumpel, nota bene niecierpiący twórczości Białoszewskiego, natrafił na jego esej o "Panu Tadeuszu". Napisany identycznym stylem: równowazniki zdan, zdania nie dłuższe niż trzy wyrazy.

Jednak mistrzem jest Wiktor Hugo. Gdy opublikowano "Nędzników", przebywał poza Paryżem i nie wiedział, jakie są pierwsze reakcje czytelników i krytyki. Postanowił wysłać fo wydawcy telegram z zapytaniem; jako, że ceny na poczcie były wysokie, ograniczył się do maksymalnie krótkiej wiadomości:
"?"
Wydawca odpisał w podobnym stylu:
"!"

elam - 25 Lutego 2006, 17:28

slyszalam te historyjke, wprawdzie nie z Victorem Hugo, ale reszta sie zgadza..

co do pisania dlugich badz krotkich zdan, nie ma jednoznacznej reguly. jezeli opisuje sie akcje, cois dzieje sie sdzybko, nalezy stosowac zdania krotkie, wykrzykniki, przecinki, rownowazniki zdan. budowa zdania okresla tez rytm opowiadania, rytm akcji. w opisach postaci, przedmiotow, w analizach - zdania dluzsze, wielokrotnie zlozone, podrzedne, sa zaleta. wniosek jest jeden - nalezy opanowac tworzenie wszelkiego rodzaju zdan...

maggus - 31 Sierpnia 2006, 11:29

Nie wiem czy to dobry temat, ale mam nadzieję że tak. Oto początek mojego opowiadania, a raczej serii opowiadań. Warto pisać dalej? Za wszelkie ipinie serdecznie dziękuje.


Sir Vox zapalił świece. Migotliwy płomień oświetlił okrągłą komnatę. Vox usiadł przy biurku, sięgnął po czysty arkusz pergaminu i zaczął pisać po nim gęsim piórem. Usłyszał skrzypienie. Odwrócił się gwałtownie. Skrzypienie nasiliło się. Vox wrócił do pisania. Pot spływał mu po czole. Głosy w jego głowie wzmocniły się, słyszał je już dawno, ale teraz wyraźniej. Pióro wypadł mu z dłoni. Wstał i podszedł chwiejnie do okna. Otworzył okiennice. Chłodne powietrze nocy owiało go. Rzucił się. Na końcu czekała go ziemia. Była twarda, na tyle twarda, że Sir Vox zasilił grono nieboszczyków.

***

W karczmie było duszno, gwarno a piwo lało się strumieniami. Cedron siedział przy szynku i sączył piwo z wielkiego kufla. Barman Woorf oddawał się ulubionej czynności barmanów w każdym uniwersum – czyścił szklankę.
- Przywiało dziś niezłą klientelę – powiedział Woorf.
Z tyłu właśnie ktoś rozbił na głowie sąsiada kufel.
- Tak. Bardzo wysublimowana. Zaiste.
-Jeszcze piwka? – zapytał barman.
-Znamy się dziesięć lat Woorf. A ty nadal nie wyjawiłeś mi składników tego piwa. Dlaczego?
Woorf wyszczerzył zęby.
- Jesteś jednym z moich najlepszych klientów. Czy zarzyna się kurę znoszącą złote jajka?
Cedron sprawdził piwo pod światło padające z drewnianego żyrandola.
- Pojąłem aluzje.
Drwi otworzyły się. Z nocy do karczmy weszła kobieta. To wystarczyło, by na moment zaległa cisza. Kobieta nie zwróciła na to uwagi. Raźno podeszła do szynku.
- Cedron mag?
Zapytany zlustrował ją uważnie. Była w średnim wieku. Ogniście ruda i bardzo elegancko ubrana.
- Wystarczy Cedron.
- Polecałam mi pana Sir Carnot.
- Ach! Stary, dobry Sir Carnot. Co u niego?
- Wszystko dobrze. Możemy porozmawiać na osobności?

***

Gabinet Cedrona mieścił w skrzydle na piętrze karczmy. Jego cechą był wszędobylski nieład. Stosy zwojów, ksiąg, dziwnych przedmiotów walały się wszędzie. Cedron zapalił świecznik i zdjął z fotela tomiszcze. Kobieta usiadła. Cedron przysiadł na stercie ksiąg.
- Jest pani szlachcianką?
- Pochodzę z rodu Sword. Julia Sword.
- Stary i zasłużony ród. Czym mogę służyć?
Podała mu stary manuskrypt. Rzucił na niego okiem.
- Chmm... To alfabet elficki. Raczej od plemion z południowych lasów. Widzę tu wiele starych, już nieużywanych sformułowań. Liczy sobie ze sto lat.
- Coś więcej?
- Szczerze mówiąc – uważnie zbadał litery. - Te słowa nie układają się w nic sensownego. Przynajmniej dla mnie. Nie jestem wielkim specem od elfickiego alfabetu. Musiałbym się skonsultować. Należy do pani?
- Teraz tak. A wcześniej do mojego ojca.. Wyskoczył z okna swojej wieży.
- Ciekawe. Więc nie chodzi tylko o manuskrypt. Prawda?
- Strażnicy stwierdzili, że to samobójstwo, ale ja w to nie wierze. Mój ojciec nie maił powodu żeby się zabić. Ale ten manuskrypt… On go opętał. Zamykał się w wieży i całymi dniami go badał. Jest pań magiem i detektywem. Niech pan mi pomoże. Strażnicy nie mają czasu się tym zająć. Dla nich najłatwiej jest stwierdzić, że to samobójstwo.
- Wypadek miał miejsce niedawno? – zapytał Cedron.
- Parę godzin temu.
- Więc ciało jest ciągle w kostnicy. Idziemy.

***
Kostnica była małym, stojącym na peryferiach miasta budynkiem. W mieście Verdum najczęściej ludzi po prostu zakopywano w ziemi. Wyjątek robiono dla członków najznamienitszych rodów. Szczególnie, jeśli zachodziło podejrzenie, że przy zejściu z tego świata ktoś pomógł.

Do środka wpuścił ich gnom. Miał na sobie brudną szatę. O jego gburowatości w mieście krążyły legendy.
- Czego chcecie?
- To ja Cedron.
- Ty? Czego chcesz stary magiku? Przynosisz zawsze kłopoty.
- I złoto – Cedron rzucił na stół złotą monetę. – Nie zapominaj o tym. Musze zobaczyć zwłoki mężczyzny, które dostarczano ci przed chwilą.
- Tego wariata, który popełnił samobójstwo?
- Tak.
Gnom otworzył drzwiczki w ścianie. Wysunął ze środka ciało przykryte białym, oszronionym płótnem. Cedron nie wiedział, dlaczego zwłoki trzymane w kostnicy nie gniją a właściwie robią to bardzo powoli. Zgadywał, że ma to związek z jakąś krasnoludzką maszynerią i lodem. Cedron uważnie obejrzał ciało. Chwycił rękę nieboszczyka. Widniał na niej dziwny symbol, jakby wypalony po drugiej stronie skóry.
- Pani ojciec miał to wcześniej?
- Nie. Pierwszy raz to widzę.
Cedron podrapał się po siwym brodzie.
- Ciekawe, bardzo ciekawe – wymruczał.
- I co? – zapytała Julia.
- Mogę stwierdzić, że zabiła go wysokość. A raczej ziemia. Źrenice w porządku, więc nie był pod wpływem żadnej substancji odurzającej ani trucizny.
- A ten symbol?
- W tym momencie nie odpowiem na to pytanie. Ale wezmę sprawę. Uprzedzam, nie jestem tani.
- Mam pieniądze.
- Wiem. Jesteś pani z rodu Sword.
Wyszli z kostnicy.
- Za parę dni odezwę się. A i jeszcze jedno mogę zatrzymać manuskrypt?
Przez moment milczała.
- Tak, oczywiście.
- Miłej nocy.
- Nawzajem.
Zniknęła w mroku. Cedron stał przez moment w blasku z okna kostnicy. Wyjął manuskrypt. Czuł od niego dziwną siłę. Jako mag był przyzwyczajony do wyczuwania aur obiektów magicznych, ale to był coś innego. Nieznana moc, która wdziera się w głowę o odbija od czaszki.
- Ciekawe, bardzo ciekawe – wyszeptał.

***

W księgarni pachniało drewnem i starym papierem. W promieniach słońca wisiały drobinki kurzu. Za ladą stał gnom, zwał się Mortimer. Jego siostrzeniec zamiatał podłogę.
- Witaj przyjacielu! Co cię sprowadza? – Mortimer uśmiechnął się szeroko.
- Chcę żebyś rzucił na to okiem – podał mu manuskrypt.
Gnom studiował go przez moment.
- Wymieszano tu litery i zwroty z różnych elfickich alfabetów. Niektóre dawno już wymarłe. Na przykład tę literę stosują tylko plemiona z Woodgreen. Ba! Mamy tu nawet krasnoludzie runy! Ostatnia linijka – wskazał fragment Cedronowi. – Takie coś często jest stosowane jako szyfr. Potrzeba tylko klucza a łamigłówka staje się dziecinnie prosta.
- Wydaję mi się, że to zaklęcie.
- Skoro tak twierdzisz. To ty jesteś magiem.
- Spotkałeś się kiedyś z czymś takim?
- Nie. Osobiście uważam, że ten tekst nie ma najmniejszego sensu. To tylko ciąg przypadkowych liter. Nic więcej.
- Manuskrypt studiował Sir Vox Sword. Znasz go?
- To mój stały klient! Kupuje różne dziwności. Stać go na fanaberie. Ostatnio kupił za worek złota „Księgę umarłych Piratów Gulp”. Miły człowiek, choć ekscentryk.
- Nie żyje.
- Na bogów! Jak?
- Wyskoczył z okna swej wieży. Według strażników to samobójstwo.
- Ale skoro ty się tym interesujesz, nie jest to zwykłe samobójstwo. Według ciebie ktoś mu pomógł?
- Wiem tylko, że ma to związek z tym manuskryptem. Wieża była zamknięta od środka. Jest, więc niemożliwe, że była tam druga osoba. Na ile wyceniasz ten manuskrypt?
- Wartość pieniężna jest niewielka, ale dla kolekcjonerów to gratka.

***

Cedrom wszedł do karczmy. Woorf stał na swoim posterunku.
- Jakiś staruszek pytał o ciebie. Powiedziałem mu, że zaraz wrócisz, ale spieszyło mu się, zostawił adres.
Barman wręczył mu kawałek papieru.

***

Ulica tęczowa nie zasługiwała na swą nazwę. Była ciemna i posępna. Domy przykucnęły przy miejskich murach. Widać było stąd doki. Cedron zapukał do drzwi, odpowiedziała cisz, wiec lekko nacisnął na klamkę – Ustąpiła. Wszedł.
Mieszkanie składało się z jednej izby. Na podłodze walały się papiery. A na krześle siedział zapewnie owy staruszek. Cedron zbadał mu puls. Nie żył. Przyczyną była zapewnie strzałka tkwiąca w szyi. Mag wyciągnął ją ostrożne i powąchał. Okropnie Śmierdziała. Odrzucił ją. Sprawdził papiery. Były to jakieś religijne przypowieści. W Verdum istniały setki Religi, łatwiej było tu spotkać kapłana niż rzemieślnika.
- Uszkodził zamek i wszedł do środka. Błyskawicznie wystrzelił z dmuchawki. Zapewnie przeszukał papiery, które leżały na półce. Może znalazł to, czego szukał, ale może nie. I pytanie:, Czego szukał? A jeśli nie znalazł, to czy chodziło mu o manuskrypt? Cedron przeszukał kieszenie trupa i znalazł parę monet. Ku jego zaskoczeniu, wybita na srebrze głowa należała do króla Alfunda. Monety pochodziły z Tracji. W Verdum nie miały żadnej wartości. Czyżby staruszek pochodził z tego kraju?
Cedron wyszedł na zewnątrz. Na takich ulicach mieszkania wynajmowali nowo przybili do miasta, których nie było stać na nic, co spełnia choćby w połowie słowo – komfort.
Starzec prawdopodobnie przybył z Tracji. Wynajął tanie mieszkanie, miał kłopoty, więc udał się do Cedrona, który był znaną postacią w mieście. Niestety kłopoty dopadły go wcześniej od Cedrona. Może nie mieć niczego wspólnego z Sir Voxem. Może.

***
Deszcz rozpadał się na dobre. Lał się hektolitrami z nieba. Cedron nałożył kaptur i ruszył przez mokre miasto. Po kilkunastu krokach obejrzał sięga siebie. Szedł za nim wysoki mężczyzna. Strugi deszczu zniekształcony jego postać, ale Cedron zauważył kaptur. Osobnik zbliżał się szybko. Cedron skręcił w boczną uliczkę. Pobiegł zaułkami i znalazł się na wielkim placu. Nagle poczuł wielki ból. Głowa eksplodowała mu.
Zatoczył się. Oparł się o wielką fontannę. Poczuł miliom myśli pędzących mu przez umysł. Czuł gniew, zazdrość, pożądanie, ale jakby czuły to miliardy Cedronów. Coś chciało się wyrwać na wolność, czuł pragnienie zostania wypowiedzianym. Sięgnął do kieszeni i ścisnął manuskrypt z całych sił. Po chwili to wszystko minęło. Oddychał głęboko, wróciła ostrość widzenia i co ważniejsze umysł miał znów wolny.
- Na bogów. Co to było?
Wyjął manuskrypt. Nie wyglądał groźnie, zwykły kawałek papieru.

***

Mag błyskawicznie opróżnił kufel piwa.
- Wyglądasz jakbyś zobaczył nagą krasnoludkę. Czego chciał ten starzec? – zapytał Woorf.
- Jeszcze jedno piwo. Nie był zbyt rozmowny, był raczej sztywny.
Do środka weszła Julia.
- Rezygnuję z pańskich usług Cedron.
- To napełnia mą duszę smutkiem. Co się stało?
- To był wypadek, nic więcej. W nocy wszystko przemyślałam na spokojnie. Mogę odzyskać manuskrypt?
Cedron przyjrzał się jej uważnie. Przez moment jakby się wahał.
- Oczywiście – podał jej manuskrypt. – Niech pani na niego uważa.
Podziękowała i wyszła.
- Pójdę do siebie - powiedział Cedron i wspiął się po schodach do swojego gabinetu.
Otworzył drzwi. W głowie ciągle czuł nieprzyjemnie pulsowanie.
- To nie był dobry dzień – stwierdził. Zamknął drzwi i stanął twarzą w twarz z mężczyzną z kapturem, który wychylił się z cienia.
- To ty szedłeś za mną od domu na tęczowej – rzucił mag.
- Jesteś na tyle popularny, że znalezienie twojego biura nie nastręcza trudności.
Detektyw nalał wina do kielicha.
- Czemu zabiłeś tego Tracjanina?
- Gdybym go nie zabił, nie stałbyś tu ze mną.
- Napijesz się?
Gość pokręcił głową.
- Muszę cię rozczarować. Nie mam już manuskryptu.
- Muszę cię rozczarować. Nie wierzę ci.
- Sir Vox sobie tylko znanym sposobem zdobył manuskrypt. Okazał się za słaby wobec potęgi starożytnego rękopisu. Zwariował. Z każdym niepowołanym tak się stanie. Ten manuskrypt to śmierć.
- Dostanę sowitą zapłatę za jego dostarczenie, reszta mnie nie obchodzi.
- Jest was więcej? Czy pozbyłeś się całkowicie konkurencji?
- On był ostatni. Już w Tracji deptał mi po piętach.
- Musisz być dobry.
- najlepszy.

Fidel-F2 - 31 Sierpnia 2006, 11:40

Po pierwsze nie przywitałeś się, po drugie nie pisz już więcej albo przed kolejnym tekstem przeczytaj felietony Kresa. Popełniłeś w swoim tekście chyba wszystkie błędy które był wymienił.
mawete - 31 Sierpnia 2006, 11:43

maggus: miło nam Cię widzieć, ale na tym forum mamy taki zwyczaj że wypada się przywitać :mrgreen: Zapraszam TUTAJ
NURS - 31 Sierpnia 2006, 11:44

Cytat
maggus


Sir Vox zapalił świece. Migotliwy płomień oświetlił okrągłą komnatę. Vox usiadł przy biurku, sięgnął po czysty arkusz pergaminu i zaczął pisać po nim gęsim piórem. Usłyszał skrzypienie. Odwrócił się gwałtownie. Skrzypienie nasiliło się. Vox wrócił do pisania. Pot spływał mu po czole. Głosy w jego głowie wzmocniły się, słyszał je już dawno, ale teraz wyraźniej. Pióro wypadł mu z dłoni. Wstał i podszedł chwiejnie do okna. Otworzył okiennice. Chłodne powietrze nocy owiało go. Rzucił się. Na końcu czekała go ziemia. Była twarda, na tyle twarda, że Sir Vox zasilił grono nieboszczyków.


Drogi maggusie, nie przywitałeś się, nie przedstawiłeś i od razu wrzucasz tekst do oceny :-)
to nie tak powinno być...
Ale powiem ci coś. To powyżej wymaga sporego szlifu, żeby było tekstem. Napisałeś ciąg zdań, ale one się nie wiążą w całość, tak, jakbyś chciał. to jak mur z cegieł, ale bez zaprawy :-)
Opisana sytuacja jest za sucha (nie czuję tej sytuacji). Zdania za krótkie (Odwrócił się gwałtownie. Skrzypienie nasiliło się. Vox wrócił do pisania. Pot spływał mu po czole). Opisy pozbawione szczegółów. Reakcje bez sensu (skoro skrzypienie go w jakiś sposób zaciekawiło/wystraszyło, to jego nasilenie znudziło).
Sa też niezręczności językowe (Na końcu czekała go ziemia, Głosy w jego głowie wzmocniły się, słyszał je już dawno, ale teraz wyraźniej, zaczął pisać po nim...)
Jak popracujesz nad zaprawą to może postawisz jakiś dom ze słow :-)
A na koniec słowo na niedzielę od ojca redaktora - twoje szczęście, że nie napisałeś, że to poczatek trylogii

Fidel-F2 - 31 Sierpnia 2006, 11:48

Cytat
A na koniec słowo na niedzielę od ojca redaktora - twoje szczęście, że nie napisałeś, że to poczatek trylogii
:mrgreen:
Anko - 1 Wrzeœśnia 2006, 04:04

Maggus, na litość wszystkich nieb nad fantastycznymi światami! Od tego jest ten wątek:
http://www.science-fictio...topic.php?t=323
Ale to tak na przyszłość. :wink:
No i czy naprawdę, zanim wkleiłeś całość, nie mogłeś poczekać chociaż pół dnia, aż ktoś napisze, że owszem, wklejaj, albo sorry, ale wklej gdzie indziej?
A poza tym, zaczynam się robić uprzedzona do ludzi z 1 postem lub zbliżoną ilością... Czyżbym zgredziała? :|
Chyba jednak robię się przewrażliwiona. Powinnam się cieszyć, że ktoś odświeżył mój wątek.

NURS:
Cytat
A na koniec słowo na niedzielę od ojca redaktora - twoje szczęście, że nie napisałeś, że to poczatek trylogii
A czy poniższe jest takie wiele lepsze? :roll:
Maggus:
Cytat
Oto początek mojego opowiadania, a raczej serii opowiadań.

Anko - 1 Wrzeœśnia 2006, 06:32

A żeby już tak delikwenta nie zostawiać bez odpowiedzi...
(Wszystkie cytaty z opowiadania.)
Cytat
Pióro wypadł mu z dłoni.
Cytat
Mój ojciec nie maił powodu żeby się zabić.
Cytat
Jest pań magiem i detektywem.
Może jestem purystką, ale wg mnie literówki świadczą o braku szacunku autora do własnego tekstu i czytelników. A na podstawie środkowego cytatu widać poziom interpunkcji w tekście.
Cytat
To alfabet elficki.
Cytat
Zgadywał, że ma to związek z jakąś krasnoludzką maszynerią i lodem.
Spora część fanów fantastyki uważa, że elfy i krasnoludy są passe. Pisząc dla nich (fanów, czytelników), lepiej zwracać uwagę na takie tendencje. Obowiązku, oczywiście, nie ma.
Cytat
ja w to nie wierze
Literówka czy pospolity ort.?
Cytat
Ale ten manuskrypt… On go opętał. Zamykał się w wieży i całymi dniami go badał.
On, go, itd. aż nam zaczyna wychodzić, że manuskrypt zamykał się w wieży i badał nieszczęsnego faceta.
Cytat
Cedron podrapał się po siwym brodzie.
:lol: Znaczy, koleś podrapał się po takim miejscu, gdzie rzeka jest płytka (bród, siwy w dodatku...).
Cytat
ale to był coś innego. Nieznana moc, która wdziera się w głowę o odbija od czaszki.
Tu już przestaję rozumieć... Dalej nie czytam. To nawet nie jest połowa fragmentu, ale już widać, gdzie jesteśmy. Literówki, brak przecinków, tekst sprawiający wrażenie ilustracji zachowania: "napisać i nawet nie czytać, tylko puścić w świat".
Zresztą, żeby nie było, rzućmy okiem od drugiego końca:
Cytat
- najlepszy.
I od razu byk. No to jeszcze raz, niech będzie pierwsze lepsze, wyrwane z kontekstu zdanie. O, trafiłam na takie:
Cytat
Poczuł miliom myśli pędzących mu przez umysł.
Znowuż literówka. I na kiego grzyba zaimek, nie można chyba czuć myśli "pędzących przez umysł" cudzy? Ale kto go tam wie, maga ten-tegesionego... :roll:

Może nie mam upoważnienia i kwalifikacji do dawania wielkich rad, ale każdemu, kto ma problemy podobne do uwidocznionych, zalecałabym:
a) zaprzyjaźnienie się ze spellerem oraz wszelkimi regułami gramatyki, ortografii i interpunkcji;
b) sprawdzenie słowo po słowie, zdanie po zdaniu, czy wszystko nam się zgadza z zasadami poprawności.
Potem można wzlatywać na wyżyny stylu i szczyty artyzmu, o których nie mam pojęcia, zatem nie powiem nic.

Fidel-F2 - 1 Wrzeœśnia 2006, 07:01

Anko gratuluję żyłki pedagogicznej :D :D
Anko - 1 Wrzeœśnia 2006, 07:10

To przekleństwo moich genów. Ale czasem udaje mi się wycisnąć zeń odrobinę pożytku. :wink: Ciekawe, jak nasz drogi Maggus, prosił o "wszelkie ipinie", no i właśnie jedną taką ma... Oraz kilka innych.
maggus - 1 Wrzeœśnia 2006, 16:29

Rzeczywiście pospieszyłem się i nie dokonałem korekty. To przez młodzieńczy zapał. Biję się w piersi za ten wybryk. Za wszelką krytykę bardzo dziękuje. Co do nie przywitania się , to wina tego że na żadnym forum z którego korzystanie ma takiej formułki. Jeszcze raz przepraszam.
Abnegagatek - 2 Wrzeœśnia 2006, 19:20

To i ja se posta nabiję i dorzucę coś od siebie. Zgadzam się z grubsza z przedmówcami. Nad tekstem trzeba by jeszcze długo popracować. Mam jednak pytanko - czy nikt nie zauważył dobrych momentów? Przeta są.
maggus - 3 Wrzeœśnia 2006, 10:28

Abnegagatek które momenty ci się podobały?
gorat - 3 Wrzeœśnia 2006, 11:56

Zajmijmy się może błędami jednak, ciom? Dopóki są, to zwykły czytelnik na jakieś dobre drobiazgi nie zamierza zwracać uwagi - "i co z tego, że są dobre fragmenty, skoro całość do d***?"
Weźcie to pod rozwagę i nie wałkujcie czegoś, co jedynie do wzrostu ego może się przyczynić :roll:

Abnegagatek - 3 Wrzeœśnia 2006, 14:04

przedmówca napisał:

Cytat
Zajmijmy się może błędami jednak, ciom? Dopóki są, to zwykły czytelnik na jakieś dobre drobiazgi nie zamierza zwracać uwagi - i co z tego, że są dobre fragmenty, skoro całość do d***?
Weźcie to pod rozwagę i nie wałkujcie czegoś, co jedynie do wzrostu ego może się przyczynić :roll:


Gorat ma słuszność. Ale ton niektórych wypowiedzi dotyczących wielu niedoszłych debiutantów zdradza dziwną i trudną do wytłumaczenia arogancję - często u osób, które same nie posiadają najmniejszych powodów, by takową arogancję przejawiać.
Czytelnicy, maggusie, objechali by ten utwór znacznie gorzej (zgodnie z tą regułą).
A podobały mi się elementy humorystyczne. Może fantasy to nie Twoja działka? Tak, czy owak, Twój tekst obecnie reprezentuje straszny poziom.

Fidel-F2 - 4 Wrzeœśnia 2006, 05:48

A gdyby w takim stylu napisał space opere to by było miodzio?? :shock: :lol:
Abnegagatek - 4 Wrzeœśnia 2006, 12:34

przedmówca napisał:

Cytat
A gdyby w takim stylu napisał space opere to by było miodzio??


Szanowny Panie, jeśli uważa Pan, że na literaturze fantasy i space operach literatura się kończy to niestety jest Pan dla jakiejkolwiek literackiej dyskusji stracony... :( Chyba, że space opera to dla Pana literatura o charakterze humorystycznym.

Fidel-F2 - 4 Wrzeœśnia 2006, 12:37

Abnegagatek naprawdę nie rozumiem Twojego ostatniego postu. Niby jak Twoja wypowiedź ma się do mojej?
Abnegagatek - 4 Wrzeœśnia 2006, 12:44

Abnegagatek napisał:
Cytat
Może fantasy to nie Twoja działka?


Fiedel-F2 napisał:
Cytat
A gdyby w takim stylu napisał space opere to by było miodzio??


A następnie:
Cytat
Abnegagatek naprawdę nie rozumiem Twojego ostatniego postu. Niby jak Twoja wypowiedź ma się do mojej?




Chyba tak się ma.

Gustaw G.Garuga - 4 Wrzeœśnia 2006, 12:45

Abnegagatku, Fidelowi chodziło najprawdopodobniej o tę Twoją wypowiedź pod adresem maggusa:
Cytat
Może fantasy to nie Twoja działka?

Jeśli autor pisze kiepsko na poziomie słowa, to nie ma znaczenia, czy jego 'działka' to fantasy, sf, humoreska czy kryminał - wszędzie wyjdzie chała.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group