To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Do redakcji - Nadsyłanie Prac

Krucin - 2 Listopada 2005, 23:09

W Magazynie Fantastycznym rowniez 0,0 zl, niestety. Licze, ze moje podeslane niedawno do SFFH opowiadanie, choc dluzsze, zostanie przeczytane.
NURS - 2 Listopada 2005, 23:26

Wszystko co przychodzi jest czytane.
OK.od pewnego czasu na róznych forach widzę wypowiedzi - SF to świńtuchy, bo nie płacą debiutantom za pierwsze teksty. A reszta to coolersi, git chłopaki. Ale z tego co piszecie, to tam autorzy, którzy u mnie biorą pieniądze za teksty oferują się za darmo bez szans na honoraria.
To ja czegos tutaj nie rozumiem. Ani Ubik ani MF nie są pismami non profit - brano kasę za ich sprzedaż,jak w SF . Skąd więc ta róznica w ocenie?

Krucin - 2 Listopada 2005, 23:44

Hm. To istotnie dobre pytanie. :)
Romek P. - 2 Listopada 2005, 23:48

Krucin napisał/a
Hm. To istotnie dobre pytanie. :)


Obawiam się, że jst to pytanie, na które nie dostaniesz odpowiedzi przez najbliższe 2000 lat :)

NURS - 2 Listopada 2005, 23:52

Mam czas, poczekam, co to 2000 lat:-) ale to naprawde mnie zafrapowało.
Gustaw G.Garuga - 3 Listopada 2005, 00:26

Romek P. napisał/a
Piszesz pod pseudonimem?
A poza tym, gdzie tę książkę można dostać? Ja jej nie widziałem w księgarniach, przyznam ze wstydem.

GGG to pseudonim forumowy - w dowodzie nazywam się normalniej :wink: Nie masz się czego wstydzić! Książka wyszła niedawno, do mnie nawet jeszcze nie dotarł egzemplarz autorski, ale np. w księgarniach internetowych już jest.
NURS napisał/a
Gustawie, a po czym mnie to oceniać? Nie znam twojego nazwiska, ani tekstów. Masz opko opublikowane w antologii, która może nie przekroczyć sprzedaży kilkuset egz. Nie wiem, czy takie coś może się liczyć za full professional writer certificate:-) IMO to jeszcze za mało.

Rooobert, taaaka antologia, taaakie nazwiska... No niech Ci będzie, jak książka nie zrobi furory na księgarskich półkach albo przynajmniej w recenzenckich kolumnach, to się nie będę rzucał. A moje drugie opowiadanie osadzone w podobnych realiach jak tekst w "Bez bohatera" już w drodze :D

Delfino - 3 Listopada 2005, 00:47

Cytat
Dzięki za odpowiedź - podtrzymałeś mnie na duchu :wink: W takim razie zdecydowałem się spróbować


Hmm, to może ja też spróbuję? W najgorszym i najbardziej prawdopodobnym przypadku dowiem się, że lepiej porzucić to pisanie póki jeszcze za dużo nie napisalem i poświęcić się np. pracy naukowej :)

Romek P. - 3 Listopada 2005, 10:08

Gustaw G.Garuga napisał/a
Nie masz się czego wstydzić! Książka wyszła niedawno, do mnie nawet jeszcze nie dotarł egzemplarz autorski, ale np. w księgarniach internetowych już jest.


Skoro jest w księgarniach intenetowych, to rzeczywiście wyszła - ale ja np. mam ten feler, że w zasadzie muszę ksiażkę obejrzeć, zanim kupię :) chyba, że autor jest mi dobrze znany, albo treść zniewalająca.
Nawiasem mówiąc, zaraz za offtopa dostaniemy po uszach :) ale może by Logan jakiś wątek o rynku wydawniczym zalożył? Rzecz jasna, o ile to ma sens, bo Forum przy piśmie przecież...

NURS - 3 Listopada 2005, 10:19

Sami sie przenieście, offtopy mieszczące się w ramach dyskusji nie będą tępione za wszelką cenę.
Punolek - 3 Listopada 2005, 10:33

Ja bym proponowal krotka odpowiedz:
Niestety tekst został przez nas odrzucony.

i do tego dodawal stopke mowiaca o tym, ze ze wzgledow ograniczen czasowych, oczekiwan innych autorow i takie tam, ewentualne polemiki odnosnie oceny wartosci opowiadania nie sa raczej mozliwe. To chyba tyle.

P.S Fajny pomysl z tym forum ;] heh troche mam do nadrobienia w czytaniu;]

NURS - 3 Listopada 2005, 12:27

Będę sie starał wysyłać takie odpowiedzi, ale czasem, zwyczajnie po ludzku coś umknie uwagi.
Anko - 3 Listopada 2005, 15:26

MF mi powiedziało: "za teksty debiutantów nie płacimy". Tak jest chyba wszędzie.
Za to uważam, że jeśli ktoś jeszcze nic nie opublikował, a już narzeka, że mu kasa z nieba nie spada, to powinien się wstydzić. Chcecie kasy, zostańcie akwizytorami. Albo biznesmenami.

P.S. Ja na publikację swojego pierwszego opowiadania czekałam równo półtora roku. Ludzie, musicie się z tym liczyć! Jeśli ktoś nie jest Kresem, Brzezińską, Ziemiańskim, to niech nie liczy, że każdy weźmie jego tekst w te pędy i z pocałowaniem rączki.

Mara - 3 Listopada 2005, 19:36

Jakiś czas temu doszłam do wniosku, że chęć opublikowania czegoś swojego wiąże się z wykazywaniem wielkiej cierpliwości w czekaniu na odpowiedź, tudzież nieustępliwością w nękaniu odpowiednich redaktorów (to do Ciebie, NURSie :wink: ).
NURS - 3 Listopada 2005, 19:41

Wiem, pamiętam. Twój tekst jest w obróbce.
Kaxi - 3 Listopada 2005, 20:25

Stało się. Właśnie wysłałem moje opowiadanie na adres podany na stronie głównej (dobrze?). W mailu jak i pod textem napisałem swoje dane kontaktowe. Czy o czymś zapomniałem? Czy z jakiegoś powodu mój text może nie zostać w ogóle rozpatrzony?
NURS - 3 Listopada 2005, 21:33

No chyba tylko dlatego, że jest o kotach:-)
Kaxi - 3 Listopada 2005, 22:17

A podobno czytasz texty dopiero po pierwszy przesiewie :wink: Anyway, czy to aż tak poważny problem, by go nie rozpatrywać? 8)
NURS - 3 Listopada 2005, 23:36

Żartowałem, jak jest coś krótkiego to czasem rzucam okiem.
Gustaw G.Garuga - 4 Listopada 2005, 02:34

Romek P. napisał/a
Skoro jest w księgarniach intenetowych, to rzeczywiście wyszła - ale ja np. mam ten feler, że w zasadzie muszę ksiażkę obejrzeć, zanim kupię chyba, że autor jest mi dobrze znany, albo treść zniewalająca.

No to powiedzmy, że ja jestem Ci dobrze znany a mój tekst jest zniewalający :D Serio, to np. Andrzej Miszczak publikował już w SF i MF. Jak to Cię nie przekonuje, to cóż - mam nadzieję, że książka trafi do księgarni u Ciebie i po jej obejrzeniu postanowisz w nią zainwestować!
Anko napisał/a
MF mi powiedziało: za teksty debiutantów nie płacimy. Tak jest chyba wszędzie.
Za to uważam, że jeśli ktoś jeszcze nic nie opublikował, a już narzeka, że mu kasa z nieba nie spada, to powinien się wstydzić. Chcecie kasy, zostańcie akwizytorami. Albo biznesmenami.
P.S. Ja na publikację swojego pierwszego opowiadania czekałam równo półtora roku. Ludzie, musicie się z tym liczyć! Jeśli ktoś nie jest Kresem, Brzezińską, Ziemiańskim, to niech nie liczy, że każdy weźmie jego tekst w te pędy i z pocałowaniem rączki.

Jeżeli ktoś myśli, że po opublikowaniu pierwszego opowiadania będzie mógł rzucić pracę i żyć z procentów od honorarium, to rzeczywiscie powinien się wstydzić. Nikt jednak chyba tak nie myśli, każdy ma za to prawo do wynagrodzenia za swoją pracę. Uważam, że praca autora jest nie mniej warta, niż praca akwizytora czy biznesmena. Dajmy spokój z postrzeganiem pisarza jako żyjącego o chlebie i wodzie natchnionego artysty, któremu do życia wystarczy, że połączy się duchowo z czytelnikami.

Oczywiscie kwestia płacenia debiutantom nie jest oczywista, jeżeli jednak przyjmiemy, że płacimy za rozpoznawalność nazwiska, to otwiera to pole do nadużyć i uznaniowości. Wolałbym, żeby płacono po prostu za dobry (= przyjęty do druku) tekst. Oczywiście, dla pisma nieznane nazwisko na okładce to mniejsza reklama niż "Kres, Brzezińska, Ziemiański", ale nie wiem, czy sensowne jest kompensowanie ewentualnych strat ze sprzedaży poprzez niewypłacanie debiutantom honorariów. Poza tym fakt istnienia debiutantów jest przecież akceptowany przez czytelników, i nikt nie odłoży chyba gazety z powrotem na półkę, bo obok znanych mu nazwisk na okładce pojawi się np. Brzęczysław Kupciak.

Z drugiej strony, autor uznany, który w swoją twórczość zainwestował o wiele więcej, niż jakiś narwany młokos po liceum, ma prawo być wynagradzany lepiej, niż tenże debiutant. Dlatego, żeby uszanować i starego wyjadacza, i żółtodzioba z talentem, postulowałbym wypłacanie debiutantom np. połowy stawki. IMO byłoby to najuczciwsze rozwiązanie. Czy się przyjmie? Pewnie nie. SF i MF debiutantom nie płacą, NF nie wiem, i wygląda na to, że taka już się ukształtowała w polskiej prasie fantastycznej tradycja. Na to trudno się obrażać.

Ja na debiut czekałem... ho ho, chyba dziesięć lat. Można powiedzieć, że te dziesięć lat to była inwestycja. Teraz chciałbym, żeby zaczęła mi się zwracać. To chyba normalne?

Punolek - 4 Listopada 2005, 09:02

Stazystom/praktykantom tez zwykle sie nie placi, dostaja jedynie zaswiadczenie, ze cos juz robili dzieki czemu maja wieksze szanse na dostanie pracy, w tym przypadku opublikowania czegos...

P.S Albo w sumie niech placa;P to ja wysle cos swojego i powiem, ze oddaje to za darmo, wtedy bede mial moze jakiekolwiek szanse;P

NURS - 4 Listopada 2005, 09:42

Gustw, MF i U nie płaciły także autorom którzy u nas dostawali pieniądze. A to istotna różnica. Zapytaj w tamtych redakcjach, dlaczego tak jest/było? IMO powiedzą ci, że nie wydoliliby, gdyby mieli płacić wszystkim. NF ma tę wyjątkową sytuację, że przez lata ogromnej sprzedaży mogła najpierw zgromadzić spory kapistał, a teraz jest w rękach firmy, którą stac na dokładanie.
wymienione tytuły i SF to pisma które powstały niemal z niczego. Ja, na ten przykład sprzedałem samochód niezłej klasy, żeby pismo mogło żyć. Jak sam gdzie indziej wspomniałeś, w kraju bedącym dla nas wzorem rynku wydawniczego, stosuje się taką samą metodę. Autorzy wkupiający sie w łaski wydawcy i czytelnika, inwestują w siebie, w swoje nazwisko. Deal w SF był prosty - pierwsze teksty za darmo, ale potem otwarta droga na łamy, jesli kolejne opka spełnią kryteria czytelności.

Teofil - 4 Listopada 2005, 09:50

Gustaw G.Garuga napisał/a
Książka wyszła niedawno, do mnie nawet jeszcze nie dotarł egzemplarz autorski, ale np. w księgarniach internetowych już jest.

Sprawdzałem przed chwilą w Merlinie. Nie mają.
A wracając do właściwego tematu - czy zmiany w tekstach (poprawki itp.) są uzgadniane z autorem? Bo w różnych pismach różnie z tym bywa (słyszałem nawet - nie w SF akurat - o ewidentnym popsuciu tekstu poprawką).

NURS - 4 Listopada 2005, 10:20

Właśnie za to najczęściej dostajemy po łbie. IMO takie prace jak robi Maciek, gdzie nawet Ziemskiemu zmieniał fragmenty i wymowy tekstów, sa niedopuszczalne. Debiut to debiut, Lema z każdego nie zrobimy, poprawiane sa tylko błędy logiczne, stylistyczne itp.
Jesli mam sugestię, co do zmian, przekazuje ją autorowi.

Delfino - 4 Listopada 2005, 13:37

Punolek napisał/a
P.S Albo w sumie niech placa;P to ja wysle cos swojego i powiem, ze oddaje to za darmo, wtedy bede mial moze jakiekolwiek szanse;P


Kurcze to może ja dopłacę do swojego? ;)

Bellatrix - 4 Listopada 2005, 14:02

Delfino napisał/a
Kurcze to może ja dopłacę do swojego? ;)


Ty to pracuj a nie kombinuj ;)

Gustaw G.Garuga - 4 Listopada 2005, 15:03

Robert, przecież ja nie obsobaczam SF że nie płaci debiutantom, jednocześnie obłudnie udając, że totalne niepłacenie jakie miało czy ma miejsce w Ubiku czy MF jest OK. Ja z Ubika dostałem odpowiedź, że sytuacja finansowa pisma jest taka, że starcza im ledwo na drukarnię (co się zresztą potwierdziło, bo na drugi miesiąc padli jak kawki). Wolałbym, żeby było inaczej (tzn., żeby każdy dobry utwór był wynagradzany, także materialnie), ale ja generalnie wolałbym, żeby świat był idealny, a tymczasem jest jaki jest, i na to, jak napisałem, trudno się obrażać.

Co do USA, gdzie o ile wiem debiutantem autor pozostaje do wydania bodaj piątego opowiadania, to nie mam pewności, jak ta zasada odnosi się do honorariów – kiedy tekst na ten temat czytałem (a było to w zamierzchłej przeszłości) odniosłem wrażenie, że chodzi po prostu o status, o „moralne prawo” do nazywania się „pisarzem”. Ale że prawo to przekładać się może na finanse, bardzo możliwe.

Chwała Ci za to, że tyle zainwestowałeś w SF, ale na szczęście samych strat z tytułu wydawania pisma chyba nie masz. Jako autor nie mam jednak zamiaru obłudnie ogłaszać, że dla mnie pieniądze za tekst są zupełnie bez znaczenia, że liczy się wyłącznie sam fakt publikacji, kontakt z czytelnikiem, czy duma z mojego nazwiska na okładce. Pieniądze też są ważne, bo pisarstwo to praca jak każda inna i jeżeli żeby dojść do poziomu drukowalności strawiłem od groma czasu, zużyłem tony papieru i uporać się musiałem z wieloma rozczarowaniami, to chciałbym teraz oprócz satysfakcji intelektualnej otrzymać też gratyfikację finansową. I podejrzewam, że nie jestem tu wyjątkiem, inaczej nikt nikomu za nic nie musiałby płacić i mielibyśmy komunizm.

Powtarzam jednak – jeżeli takie są reguły gry, nie zamierzam rzucać się jak ryba w przeręblu. Znam swoje miejsce w szeregu, spokojna głowa.

Pako - 4 Listopada 2005, 16:36

Zgadzam się z Gustawem. Pisanie to też praca. A że pism nie stać na zaryzykowanie w nowe nazwisko - normalna srawa i, jak to pisał Gustaw, cieżko się na to obrażać. Tak już jest i tak bedzie, chyba, zę fantastykę zacznie czytywać połowa polaków ;) A na to sie nie zapowiada.
Jestem w stanie przysłać tekst i nie dostań wynagrodzenia za pierwszy tekst. Ale jeśli miałbym z tego żyć (nadzieja.. matką głupich ;) ) to jednak trzeba się liczyć z tym, że autor pieniędzy będzie chciał. W końcu czas i siły poświęca na pisanie tak samo jak tramwajarz na jeżdżenie itp. Ale żeby z pisania żyć trzeba być po debiucie. A takie prawa rynku a nie inne sprawiają, że wielu nie płaci debiutantowm. I trudno :)

NURS - 4 Listopada 2005, 17:46

Zgadza się, że pisanie też praca, pod warunkiem, że wykonujesz ją zawodowo:-) W każdym zawodzie masz okres przystosowania, praktyki, jak zwał tak zwał. A najpierw nauki. Te pierwsze publikacje to taka nauka własnie.
bo nie jest prawdą, że wiekszośc tekstów debiutantów dorównuje tym najlepszym. Zdaj sobie sprawę gustawie, że takie prawdziwe, solidne wydawnictwa, po prostu odwaliłyby te teksty bez specjalnego żalu. Ja zrobiłem pismo, zeby ludzie mogli sie pokazać, szkolić, dorosnąć do takich publikacji.
A ty mówisz tak, ok, to mnie uczcie, tylko mi za to zapłaćcie:-)

kruczywiatr - 4 Listopada 2005, 17:48

Powiem szczerze: nie bardzo wierzę w możliwość wyżycia z pisania opowiadań. Dla mnie opowiadania oprócz samokształcenia są użyteczną reklamą. Od czerpania zysków z pisarstwa są książki i inne działalności pokrewne. Za to przydałoby się wiecej konkursów (mam na myśli nie tyle ogół pisarzy, co debiutantów właśnie), w których możnaby wygrać nagrody pieniężne lub rzeczowe (jeśli znaleźliby się chętni sponsorzy). Amerykańskie sposoby wspinania się po szczeblach kariery - owszem, amerykańskie sposoby zarabiania pieniędzy (o sumach nie wspomnę) - nie do wykonania na polu rodzimego rynku. O ile pamiętam, WotC wyszukali Eda Greenwooda na jakimś konkursie i zaproponowali mu zaprojektowanie świata (w ten sposób narodziły się Forgotten Realms). Tak to się robi w Ameryce (nie mówię już o twórcach gier, bo są wśród nich to wogóle są ludzie skrajnie różni). Ameryka ma świetny system wyłapywania talentów no i pieniążki do zainwestowania. U nich nie musisz zająć pierwszego miejsca (częstokroć ludzie zajmujący miejsce drugie lub trzecie wychodza lepiej niż zwyciezca). To co zrobił NURS, sprzedając autko, a uzyskane w ten sposó pieniążki inwestując w pismo, jest idealnym przykładem amerykańskiej przedsiębiorczości. Ludzie, pobudka. Nie mozna robić kilku rzeczy naraz i być we wszystkich mistrzem: studia, praca i jeszcze pisarzem by się chciało być. Bez poświeceń nie ma mowy o dotarciu na szczyt. W USA ludzie niejednokroć sprzedają domy, samochody i inwestują (pieniądze i czas) w dzieci lub w siebie (jeżdżą po castingach, rozwijają swoje umiejętności, są zdeterminowani w tym co robią). I za to cenię Amerykanów - że potrafią dla spełnienia swych marzeń i ambicji zaryzykować wygodne życie i majątki. I co z tego, że są gorzej wykształceni - lepiej sobie radzą w życiu niż wyśmiewający ich Polacy (przeedukowani). Rozwiązania połowiczne na dłuższą metę prowadzą do nikąd.
Wiem, co ma na myśli Gustaw - dzieki pieniądzom z opowiadań mógłby (lub ktokolwiek inny, kto działa na tym polu) bardziej poświecić się pisaniu (mam podobne dylematy). Jak dla mnie pierwsze opowiadanie (lub dwa pierwsze) mogłyby być bezpłatne (pierwsze świadczyłoby, że autor coś sobą reprezentuje, a drugie byłoby dowodem na to, że pierwsze opowiadanie nie było tylko wypadkiem przy pracy :P ). Zamiast tego jakaś nagroda (dla różnych osób za różne aspekty pisania), a póżniej można płacić (miałem lepszą sytuację, bo za współtworzenie świata gry chciano mi zapłacić pieniędzmi wirtualnymi :P ).

Gustaw G.Garuga - 5 Listopada 2005, 03:57

Okres "nauki, przystosowania, praktyki" o kórym Robert piszesz, w zdecydowanej większości autorzy odwalają sami. Gdyby młodzi autorzy przychodzili do redaktorów z gołymi pomysłami, a ci krok po kroku przeprowadzali ich przez proces pisania, podpowiadając, ucząc rzemiosła itd., to wtedy mielibyśmy do czynienia własnie z nauką i praktyką, o jakich piszesz, i dałoby się to porównać do stażu w jakiejś firmie (za który nb. stażysta na ogół dostaje wynagrodzenie - psie, ale jednak). Tymczasem autor zgłasza się od razu z wyrobem gotowym (bo mówimy tu o utworach spełniajacych kryteria drukowalności - wiem, wiem, poprawki itd., ale nie o korektę tu przecież chodzi), a nie z pustą głową i rękami, którymi trzeba dopiero pokierować i znaleźć dla nich zajęcie. Autorzy są samoukami i sami płacą za swoją naukę własnym czasem poświęcanym na pisanie, czytanie i samodoskonalenie. Rozsyłanie tekstów po redakcjach to (nie lubię analogii) egzamin z umiejętności, które nabyli (lub nie) już wcześniej.

Nie muszę sobie zdawać sprawy, że teksty debiutantów ustępują często poziomem utworom doświadczonych twórców, bo przez blisko dziesięć lat czytałem NF i Fenixa, a potem też SF. Nie zmienia to jednak faktu, że i zawodowcom trafia się słabszy tekst. Fakt druku pozostaje jednak faktem druku, i uznając pierwszeństwo twórców już sprawdzonych, zasugerowałem niższe stawki dla debiutantów. Jeżeli mamy już jednak porównywać do czegoś sytuację debiutantów literackich, to nie do praktykantów w fabryce, a raczej do publicystów prasowych, bo to podobna dziedzina. Szczęśliwy traf dał mi wczoraj do ręki nowy argument. Późnym wieczorem dostałem e-maila, że mój artykuł nt. służby zdrowia w Chinach został przyjęty do druku w jednym z dzienników. Czy ktoś mnie zapytał o dorobek i stwierdził, że skoro to mój pierwszy artykuł (tekstu w Fahrenheicie nie liczę) to potraktują to jak przyuczenie do zawodu dziennikarza i nie wypłacą mi honorarium? Nie. Pewnie uznali, że wierszówka liczy się od wiersza, a nie od nazwiska.

Ale ja napisałem wcześniej, że się nie rzucam. Nie trzeba Robert wyważać otwartych drzwi. Ja nie potępiam nikogo w czambuł, tylko zastanawiam się, jak zrobić, by i wilk był syty, i owca cała. Jest, jak jest, i radość z publikacji wielu debiutantom z nawiązką wynagradza wszelkie poniesione koszta. Mnie też, dlatego nie pozwoliłem zepsuć sobie przyjemności z debiutu w Ubiku świadomością, że nie dostanę za to złamanego szeląga. Dopiero jednak potem, kiedy zamiast do pisma tekst trafił do książki i wedle umowy należy mi się procent od egzemplarza, poczułem się jak autor z prawdziwego zdarzenia. Jest bowiem tak - jeżeli ktoś planuje, tak jak ja, zajmować się pisaniem na serio, nie może udawać, że pieniądze się nie liczą.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group