To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Mechaniczna pomarańcza [film] - Jakich filmów unikać...

Ziuta - 15 Marca 2006, 17:27

A oglądaliście "Producentów" Brooksa? Myślę, że chodziło o podobny geszeft :mrgreen:
Łodzianin - 15 Marca 2006, 17:34

W naszej własnej "Superprodukcji" Machulski to dokładnie wyjaśnił.
Rodion - 15 Marca 2006, 17:40

Ano wlaśnie! Budujesz ze skejki, księgujesz jako mahoń, puszczasz z dymem i zysk do kieszeni!
Moze nie umiemy robic filmów ( fantastycznych na pewno ) ale przekrety na pewno. :(

Sandman - 17 Marca 2006, 23:33

Przypomniał mi się jeszcze jeden film, który załamał mnie totalnie. Jest to wiekopomne dzieło z 1997 r. popełnione przez Paula Verhoevena "Żołnierze kosmosu" (Starship Troopers), na podstawie książki Roberta A. Heinleina. Książka bardzo mi się podobała i być może zbytnio nastawiłem się pod jej kątem do oglądania tego filmu, jednak film, z książką poza tytułem ma niewiele wspólnego. To co dla książki było kręgosłupem, czyli pancerze wspomagane w filmie zostało całkowicie pominięte. Dziwne postacie, i jakiś taki świat podobny do nacjonalistycznych Niemiec z lat 30. Zdecydowanie odradzam wszystkim którym podobała się książka.
Argael - 18 Marca 2006, 07:19

Sandman napisał/a
Dziwne postacie, i jakiś taki świat podobny do nacjonalistycznych Niemiec z lat 30.

Właśnie ten świat, w którym w szkołach uczą, że przemoc jest najlepszym sposobem rozwiązywania problemów, jest wg. mnie największą zaletą filmu.

Sandman - 18 Marca 2006, 09:13

TYlko, że ten świat nie ograniczał się do nauczania, prawa mieli tylko byli żołnierze, wszechobecna cenzura i propaganda wojskowa, nawet mundury mieli podobne do hitlerowskich :) . Sam klimat polityczny filmu był jeszcze do przełknięcia, był spójny i przemyślany, niestety nie da się tego powiedzieć o reszcie.
Ziemniak - 19 Marca 2006, 23:56

Niestety obawiam się że gdyby zrobili film ściśle wg. książkowych realiów to wyszłaby im kreskówka :D wspomagane pancerze, robale i statki musieliby robić na komputerach, czyli ponad połowa ujęć mogłaby się obyć bez aktorów. Natomiast strasznie mi zgrzytnął wątek miłosno-romantyczny który nie ma wogóle odpowiednika w książce.
Dunadan - 20 Marca 2006, 00:01

Ksiązki nie czytałem ale film sam w sobie bardzo mi się spodobał - przecież własnie chodziło o to by przejaskrawić utsrój jaki panował w tym świecie - to była swego rodzaju... no nie parodia bo film nic nie parodiował ale - no nie wiem - karykatura? niestety nie wiem czemu ale wielu ludzi nie zrozumiało tak oczywistego żartu ze strony twórców. Nie mówie że film jest wspaniały ale nie rozumiem niekiedy bardzo gwałtownych reakcji na jego temat...
Drugiej części na szczęści nie oglądałem...

Ziemniak - 20 Marca 2006, 00:17

Dunadan - Przeczytaj książkę to zrozumiesz :twisted: Z wybitnej moim zdaniem książki Heinleina scenarzyści powyrywali co ciekawsze fragmenty, podoklejali trochę swoich pomysłów i nakręcili filmidło które nijak ma się do książki. W książce Heinlein stworzył bardzo spójny świat o b. surowych zasadach i bardzo dobrze je umotywował (oskarżano go nawet o propagowanie faszyzmu) a w filmie wyszła z tego przerysowana parodia.
Sandman - 20 Marca 2006, 10:26

Święta prawda Ziemniak, z ust mi to wyjąłeś.
Dunadan - 21 Marca 2006, 14:28

Ziemniak - a ty spróbuj spojrzeć na film jako na coś co nie ma współnego z książką nic poza tytułem i jakimiś inspiracjami. Ja oceniam film jako samodzielne dzieło - i oceniam go całkiem dobrze, choćby za oryginalność ( wśród filmów )... OK, tutaj dyskusja ma mało sensu bo zawsze powstaje konflikt - książka a ekranizacja :/
Sandman - 21 Marca 2006, 20:55

Niestety, jeśli czytało się książkę nie można patrzeć na film, który ma być jej ekranizacją jak na osobne i samodzielne dzieło. Nie jestem zwolennikiem przenoszenia w 100 % książki na ekran, ale jeśli nic poza tytułem i nazwiskiem głównego bohatera się nie zgadza, to też nie jest to dobre. W tym przypadku z dobrej militarnej fantastyki zrobiono, ni to komedię, ni to romans, a fantastyka brała się najczęściej z potknięć reżysera i scenarzystów (dlaczego cywilizacja zaawansowana techniczne, mająca statki kosmiczne, do walki z przesrośniętymi robalami wystawia elitę żołnierzy ubraną, zabezpieczoną i uzbrojoną gorzej niż nasi w Iraku? Dlaczego do zabicia na początku filmu jednego robala potrzeba kilku ludzi strzelających ogniem ciągłym przez kilkadziesiąt sekund, a pod koniec to już tylko jedna krótka seria powala go na ziemię?) Niespójności i nieścisłości jest wiele. Poza oczywiście odejściem od głównego pomysłu z książki (pancerze i inne podejście do żołnierzy), równie dużym grzechem filmu jest według mnie niezdecydowanie w sprawie konwencji, bo jak miała to być komedia to niech była by to dobra komedia, a tak wyszło nie wiadomo co, bo napewno nie porządna fantastyka.
Dunadan - 21 Marca 2006, 22:22

NO trochę się tu zgodzę - za mało była tam tych absurdalnych wstawek - mógłby być większy nacisk położony na ten aspekt... zgodzę się też z wizją i odbiorem filmu po przeczytaniu książki. Co do nieścisłości to kwestia sporna ( żołnierze mogli się nauczyć zabijać robale szybko i skutecznie - jak to było pokazane na filmiku propagandowym )... ja tez nie twierdzę ze film pożądną fantastyką - ot, jakoś nie mogę pojąć tak do końca czemu ludzie zmieszali go aż tak z błotem ( poza tym że wielu nie spodobał się on jako ekranizacja ).
Łodzianin - 21 Marca 2006, 22:26

Heinlein nie napisał tej ksiązki aby opisywać debilne strzelaniny a' la Hollywood. Niezaleznie do kogo się strzela. Ideą tej księżki jest bardzo mądry system polityczny, nazwany w skrócie demokracją oświeconych. Amerykańska bohema filmowa, która nigdy nie stroniła od lewactwa i komunizowania, widziała w tym idee faszystowskie.I tylko takie fakty pokazała. Według mnie przydzielanie prawa wyborczego obywatelom, którzy zostali sprawdzeni pod względem wiedzy z czegoś co nazwałbym Wiedzą o Społeczeństwie, nie jest głupi. Chciałbym zauważyć, iż nie był to system kastowy, każdy miał prawo uzyskać bierne i aktywne prawa wyborcze. Może nie zatykano by dziś dziennikarskich gąb, zatęchłym moherem.
Ziemniak - 21 Marca 2006, 22:36

U nas by się przydało wprowadzić taki system polityczny i wybatożyć paru głąbów :twisted:
a wracając do filmu to najbardziej razi jego niespójność. Wygląda na to że twórcy filmu nie bardzo wiedzieli co właściwie chcą nakręcić :D Komedię, romans czy SF i dali wszystkiego po trochu a efekt - żałosny.

Łodzianin - 21 Marca 2006, 22:50

Oni chcieli pokazać coś, za co kilkanście milionów amerykańskich nastolatków wywali po 10 baksów w kasie kina. W jeden Weekend. Czyli, kolesia na którego widok dzewczęta będą sciągać majty przez głowę i laską przez która chłopcy częściej piorą prześcieradła. Do tego naparzanie do wszystkiego z rakiet atomomowych w ogłuszajacym hałasie. Nie liczcie na to, że amerykańscy producenci liczą na poważne zyski z europejskiego rynku. Liczy się średni box office z tygodnia, plus Japonia i gadżety. Film ma się SPRZEDAĆ a nie PODOBAĆ. Naprawdę nasza młodzież to sami nobliści. W porównaniu. Jak bum cyk cyk!!!
vandam - 22 Marca 2006, 11:39

Sandman napisał/a
Przypomniał mi się jeszcze jeden film, który załamał mnie totalnie. Jest to wiekopomne dzieło z 1997 r. popełnione przez Paula Verhoevena Żołnierze kosmosu (Starship Troopers), na podstawie książki Roberta A. Heinleina. Książka bardzo mi się podobała i być może zbytnio nastawiłem się pod jej kątem do oglądania tego filmu, jednak film, z książką poza tytułem ma niewiele wspólnego. To co dla książki było kręgosłupem, czyli pancerze wspomagane w filmie zostało całkowicie pominięte. Dziwne postacie, i jakiś taki świat podobny do nacjonalistycznych Niemiec z lat 30. Zdecydowanie odradzam wszystkim którym podobała się książka.


Dla mnie, przyznam się, film był całkiem niezły. Może dlatego że był dość ostrą krytyką na wojsko jako takie, oraz USA (podejście do spraw militarnych, poszanowanie człowieka). Książki wg której powstał ten film zdaje się nie czytałem, chociaż kilka pozycji Heinleina w biblioteczce mam).
O ile część pierwsza mi sie spodabała, to część druga jest totalnie do kitu - zdecydowanie nie polecam!

Łodzianin - 23 Marca 2006, 11:02

No tak. Z punktu widzenia, ze USA to szatan a wojsko to Belzebub, mozna tak to widziec. Przypominam jednak wszytskim romantycznym lewakom, ze Che Guevara to byl zwykly komunistyczny morderca. Nie wypada nosic koszulek z jego podbizna. Osama to tez nie jest mily koles, ktory na swych barkach dzwiga brzemie rewolucji celem uwolniwnia uciskanych mas. Natomiast twirdzenie, ze film sie podobal bo jest krytycznie nastawiony do militarystow jest o tyle zabawna, ze ksiazka pchwala wlasnie wojskowe wychowanie w dyscyplinie oraz siwadomosc spoleczno-polityczna jaka w ten sposob(rowniez) mozna uzyskac. Sorry, polskie literki uciekly dzis z mojego kompa. Wyslalem bombowce na poszukiwania. :D
Iscariote - 23 Marca 2006, 14:36

Z tymi koszulkami z Che to bym nie przesadzał. To że morderca to nie wiem, nie widziałem. Ale wizerunek ten stał się pewnego rodzaju ikoną. Idealny przykład na to, że na każdym Ameryka jest w stanie zarobić pieniądze. Równie dobrze to podobizna NURSa mogłaby się pojawiać na koszulkach, butelkach z wódką, zapalniczkach itp.Więc noszenie koszulek z czyją kolwiek podobizną nie musi oznaczac od razu wychwalanie tego co ta osoba uczyniła.
sulka - 23 Marca 2006, 14:42

Iscariote napisał/a
Więc noszenie koszulek z czyją kolwiek podobizną nie musi oznaczac od razu wychwalanie tego co ta osoba uczyniła.


Nie musi, ale zazwyczaj tak jest interpretowane. Zakladajac taka koszulke trzeba miec swiadomosc tego, co ta koszulka przedstawia. Wyjasnienie, ze nosze, bo to tylko bawelna + pare kolorkow jest po prostu glupie. Rownie dobrze mozna na ramie zalozyc opaske ze swastyka, a do klapy wpiac znaczek SS. I co? Przeciez to tylko szmatka i kawalek metalu poprawiajace moj imaż... :roll:

Łodzianin - 23 Marca 2006, 14:53

O ja się tu w obronie czci NURS'a postawić musze. Jak porównywać Ojca Redaktora z Che. Złap sie za głowę, dowolną.
Vinc - 23 Marca 2006, 18:28

Tak mi się skojarzyło:
Mam koszulkę z napisem Radio Maryja - Heavy Rock Station
Kiedyś ją nosiłem, a teraz to można w mordę zarobić i od tego kto dowcip zrozumie a RM słucha i od tego który RM nie cierpi, ale gdzieś mu się uroi że jak nosisz na klacie to pewnie jesteś fanem... (miałem takie przypadki)
:)

Logan - 23 Marca 2006, 18:31

Koiec off - topa.
reginald - 24 Marca 2006, 08:44

Sandman napisał/a
Kiedyś nas nawiedziło i z drugą połową (również miłośniczką s-f) i postanowiliśmy podczas weekendu porównać ekranizacje komiksów. Matko, co to był za błąd!! Spiderman, i Dare Devil i X-meni to arcydzieła w porównaniu z Hulkiem, Ligą dziwnie śmiesznych dżentelmenów, czy tfu! Van Helsingiem, który dziarsko pukał do wszystkich spod dna. Do Fantastycznej 4 i pozostałych już nie dotarłem, lekarz odradzał, prochy tylko przepisał i spać kazał. Dużo spać.


A co masz konkretnie do Ligi jako filmu ?? Nie chodzi mi tutaj oi porównanie z komiksem, bo to dla mnie spalony temat (komiks to komiks, film to film), tylko co Ci się w samym filmie nie podobało ??

Sandman - 24 Marca 2006, 09:21

Komiksu akurat nie czytałem, więc i tak porównania nie mam. Co mi się nie podobało? Same postacie. Po kilku pierwszych minutach można było powiedzieć, kto zginie, kto przeżyje, kto zdradzi. Przewidywalność to jeden z największych grzechów jakie może popełnić ekipa filmowa przy realizacji. Same efekty nie są w stanie uratować żadnego filmu, jeśli fabuła kuleje. Być może film ten był skierowany do młodego widza i w tej grupie napewno się sprawdził. Niestety do mnie nie trafił.
reginald - 24 Marca 2006, 10:04

Dla mnie ten film broni się rewelacyjnym podejściem do steam-punk'a, a co do fabuły to lepiej, że za bardzo nie zamieszali bo dopiero wtedy wyszedł by przerost formy nad treścią. Nie twierdzę, ze jest to film wybitny, ale jak najbardziej strawny i nie przerysowany. Nie widzę natomiast powodów dla których Spiderman, czy Daredevil miałby górować nad Ligą. Tam to dopiero kłują w oczy nijakie postacie, którym próbuje się nadać psychologiczną głębię. W rezultacie historia Pajączka i Diabełka jest tak samo infantylna i nieskomplikowna jak Liga.
Iscariote - 25 Marca 2006, 16:59

Liga jakoś mnie nie przekonała do siebie. Wole jaskrawego pajączka do niczego nie zobowiązującego. Pajączek lata, strzela pajęczyną i kopie tyłki bandziorom i jest git.
reginald - 26 Marca 2006, 13:39

Ale w Lidze był POMYSŁ (a przynajmniej próba zekranizowania czegoś świeżego i oryginalnego), a pajączek to już dziesiąta woda po kisielu, pomysł i fabuła wyżęta jak stara ścierka (masa komiksów, seriali animowanych, opowiadań i książek i dwa filmy pełnometrażowe z lat 70-tych), reanimowana masą obowiązkowych efektów specjalnych i odświeżonymi aktorami (do tego kiepskimi)
elam - 27 Marca 2006, 00:11

- a co powiecie o Hulku?
bo mi jakos zupelnie nie spasowal...

Duke - 27 Marca 2006, 10:22

Może niezrozumienie Ligi polega na na nieznajomości bohaterów? "Alan Qaterman i Świątynie Króla Salomona" był swego czasu tylko marnym klonem "Indiany Jonesa", Dorian i jego portert też nie stanowią lektury w szkołach (pomimo że jest to fajny kawałek romatyzmu), zatem bohaterowie mogą się wydać tacy nijacy, ledwie zarysowani. Co do samego steampunka, to też nie jest on zbytnio reprezetowany w tym kraju. Jedna "Maszyna różnicowa" wiosny nie czyni.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group