Powrót z gwiazd - Zakładam wydawnictwo?
dalambert - 6 Maj 2009, 19:52
gorat, lepszy taki offtop niż te fantazje wydawnicze chyba, ze powstanie nowa gałąź SF -MENAGERFICTION
MOFFISS - 6 Maj 2009, 21:31
dalambert napisał/a | gorat, lepszy taki offtop niż te fantazje wydawnicze chyba, ze powstanie nowa gałąź SF -MENAGERFICTION |
ty mnie cfaniaku nie podpuszczaj, na tym etapie " cmentarna cisza"
Soulless - 7 Maj 2009, 14:51
Teoria sama wydaje sie interesujaca.
A praktyka ja po prostu zweryfikuje
Mi tam kazdy pomysl zwiekszajacy dostepnosc do sf sie podoba, zwieksza target moich odbiorcow
NURS - 7 Maj 2009, 15:07
targetu raczej nie zwiększa, raczej poszerza dostęp do niego.
MOFFISS - 7 Maj 2009, 15:10
NURS napisał/a | targetu raczej nie zwiększa, raczej poszerza dostęp do niego. |
soul, chyba wie, co mówi
Soulless - 7 Maj 2009, 15:13
po owocach ich poznamy
a na razie fantazjujemy
Anonymous - 7 Maj 2009, 15:56
MOFFISS, co piłeś? Ja też bym się napił.
A tak serio, to IMO założysz wydawnictwo i co dalej? Skąd autorzy? Bo ci co są i piszą to zdaje się są lojalkami zobowiązani wobec wydawnictw wydawać wyłącznie u nich. W zasadzie to nie wiem, tak strzelam. Co do antologii z szortami, kupi jakiś pasjonat, ale nie szersza rzesza. No i wydawanie książek dla siebie:ty chcesz robić kasę, czy się samorealizować?
MOFFISS - 7 Maj 2009, 18:01
krisu napisał/a | MOFFISS, co piłeś? Ja też bym się napił.
A tak serio, to IMO założysz wydawnictwo i co dalej? Skąd autorzy? Bo ci co są i piszą to zdaje się są lojalkami zobowiązani wobec wydawnictw wydawać wyłącznie u nich. W zasadzie to nie wiem, tak strzelam. Co do antologii z szortami, kupi jakiś pasjonat, ale nie szersza rzesza. No i wydawanie książek dla siebie:ty chcesz robić kasę, czy się samorealizować? |
krisu Jest dużo gorzej na polskim rynku, twórcy są związani mocniej niż same umowy. Idąc " na skróty" nie mają wielkiego wyboru.
Czy chcę robić kasę? Na pewno nie chciałbym dokładać do czegokolwiek. W chwili obecnej poszukuję zawodowców, którzy nie boją się wyjść poza ...hm...delikatnie mówiąc nasz "rynek pracy". Z mojego punktu widzenia, krajowa branża SF jest dość przewidywalna, dlatego że hermetyczny z nakładającymi sie relacjami system, nie pozwala rozwinąć zbytnio skrzydeł nowym twarzom, powodując tym samym stały i nieuchronny spadek w kierunku szeroko rozumianej komercji. Skąd taka teza? Z braku równowagi, gdzie punktem styku między czytelnikiem a pisarzem jest agresywny marketing zamiast poprawnej i rzetelnej krytyki. Niezależne fora są spychane na margines. Próby zagłuszania są też powszechne na forach, bezpośrednio związanych z danym wydawcą. Ale to jest całkiem normalny proces w przypadku tzw. monopolu naturalnego; czyli konsumencka tolerancja jest kształtowana wyłącznie przez dostawcę (wydawcę) na granicy finansowego bólu, niczym więcej. Zatem jakość staje się mniej krytyczna, wypierana liczebnością słabych lub średnich produktów (książek). Czy można zmienić lub złagodzić zachodzące procesy? Tak, znajdując naturalną synergię - innymi słowy, opracować taki model sprzedaży, który stanie się kompromisem między chciejstwem a zdrowym rozsądkiem, bez wywoływania III wojny światowej w tak niedużym i jeszcze zamkniętym kręgu.
Czy założenia są rzetelne i wiarygodne? Wydają się obiecujące od strony biznesowej, co wcale nie oznacza, że po odpaleniu projektu, trzeba będzie zmienić strategię.
ihan - 7 Maj 2009, 21:12
MOFFISS, mógłbyś to napisać prościej? Najlepiej w punktach. I na jakiej postawie twierdzisz, że istnieje ogólnopolski spisek zagłuszający krytykę i świadomie uniemożliwiwający publikację perełek? Jak sobie wyobrażasz te nowe twarze, kto zainwestuje w surowego autora? Dukaje i Sakpowscy nie czyhają z maszyną do pisania za każdym rogiem. Czytelnik dysponuje ograniczonym zasobem czasu i/lub pieniędzy. Jak niby ci pisarze maja uprawiac zawód, nie na poziomie hobby, czyli zarabiać ponad 40 kzł miesięcznie, kto ich sfinansuje? Piszesz strasznie dużo, mocnym żargonem. I sorki, ale ani kapitał nie jest tak duży, ani rynek tak mocny i obiecujący żeby w ogóle o jakichkolwiek wojenkach, a co dopiero III światowej mówić. Aha i jeszcze jedno: książka to nie skarpetki. Klasyczny marketing nie będzie miał zastosowania. Zwiekszyc target? Fajnie, masz dojścia w ministerstwie edukacji (czy jak tam teraz sie nazywa) żeby zmienić podejście do lektur? Żeby zachęcić młodych ludzi do czytania?
MOFFISS - 7 Maj 2009, 21:16
ihan napisał/a | MOFFISS, mógłbyś to napisać prościej? Najlepiej w punktach. I na jakiej postawie twierdzisz, że istnieje ogólnopolski spisek zagłuszający krytykę i świadomie uniemożliwiwający publikację perełek? |
Nigdzie nie napisałem o żadnym spisku, tylko o klasycznych mechanizmach rynkowych.
Prościej mogę napisać: silny dyktuje warunki, a słaby merda ogonkiem.
I niestety książka jest produktem takim samym jak pampersy w żłobku. Innymi słowy każdy produkt ma swoich odbiorców.
A co do czytelników, wiele łez już wylano i próbowano udowadniać, dlaczego ich liczba maleje w czasie.
ihan - 7 Maj 2009, 21:21
Rozumiem, że jest w tym cos niezwykle odkryczego? I ten silny tak programowo nic dobrego puścić nie chce, mimo, że mógłby na tym zarobić? Taka ideologia puszczania słabych książek, tak?
Witchma - 7 Maj 2009, 21:28
MOFFISS napisał/a | niestety książka jest produktem takim samym jak pampersy |
Nie wiem, czy niestety, ale to prawda. Bez reklamy obecnie żadna książka się nie sprzeda.
MOFFISS - 7 Maj 2009, 21:31
ihan napisał/a | Rozumiem, że jest w tym cos niezwykle odkryczego? I ten silny tak programowo nic dobrego puścić nie chce, mimo, że mógłby na tym zarobić? Taka ideologia puszczania słabych książek, tak? |
Postaram sie jak najprościej proszę nie cytować, bo się zaczerwienię
Słabe książki biorą się ze słabej edukacji czytelnika. Niski poziom krytyków powoduje zmianę percepcji odbiorcy (obniżenie wymagań). Czasem klient, chce zostać pisarzem (nowe pokolenie , ale nie wie, że jest grafomanem, bo serwowane książki jako punkty odniesienia są słabe. Do tego dochodzi spadające zainteresowanie i mniejsze obroty ( głównie migracja w kierunku atrakcyjniejszych mediów) , co w konsekwencji odbija się na możliwościach finansowych wydawnictw. Tną koszty, głównie na prawach autorskich. Klient dostaje do czytania produkty z II lub III ligi (dot. głównie pisarzy zagranicznych tzw. import). Koło się zamyka.
ihan - 7 Maj 2009, 21:31
Tylko pampersy raczej musisz kupić, nawet dla własnej wygody. A książkę niekoniecznie. I ksiązkę możesz używać wielokrotnie i pożyczyc koleżance. Pampersa bym nie radziła.
MOFFISS - 7 Maj 2009, 21:33
ihan napisał/a | Tylko pampersy raczej musisz kupić, nawet dla własnej wygody. A książkę niekoniecznie. I ksiązkę możesz używać wielokrotnie i pożyczyc koleżance. Pampersa bym nie radziła. |
wiesz jaki największe kłamstwo kupiłaś pewnie od momentu obejrzenia reklamy? Ze szamponem H&S należy myć głowę dwukrotnie. Efekt oprócz łupieżu, to 2x większa sprzedaż
Witchma - 7 Maj 2009, 21:35
ihan napisał/a | Tylko pampersy raczej musisz kupić, nawet dla własnej wygody. A książkę niekoniecznie. I ksiązkę możesz używać wielokrotnie i pożyczyc koleżance. Pampersa bym nie radziła. |
ihan, przestań kombinować. Książki reklamuje się inaczej, ale to produkt taki sam jak płatki śniadaniowe (których też wcale nie musimy kupować). Ostatnio widziałam reklamy książek w kinie przed seansem. To kosztuje, ale widocznie się komuś opłaca.
ihan - 8 Maj 2009, 10:17
Witchma, opłacają się podejrzewam reklamy książek "bestsellerów". Można oczywiście ustalić target a potem pisać pod niego, choćby Zmierzch i kontynuacje Meyers. Trochę to ogranicza, bo i target ograniczony, nastoletnie panienki kupią, ale nastoletni chłopcy już nie. Potter był lepiej celowany. Reklama książek sama nie wystarczy, PLO nie sprzedaje się tak jak się sprzedaje wyłącznie dlatego, że był reklamowany. Eriksona nie kupiłam dlatego, że był reklamowany, tylko dlatego, że na forum Sapkowskiego wywoływał spore emocje, też te negatywne. I utonęłam, a ze mną cztery osoby, które zaraziłam i które, będąc ograniczone finansowo i tak zakupiły wszystkie tomy. Target czytelniczy nie jest pewnie łatwy, bo to zwykle ludzie niekoniecznie nieograniczeni finansowo. Na czytanie książek trzeba mieć czas, a akurat czas jest ograniczony mocno w przypadku pracoholików i zarabiających. Można by ruszyć z kampanią snobistyczną, elitującą osoby czytające. Choć to wyważanie otwartych drzwi chyba.
MOFFISS - 8 Maj 2009, 12:53
W najbliższej przyszłości rynek czeka duża zmiana – z końcem 2010 roku kończy się zerowa stawka podatku VAT na książki. W Polsce stawka podstawowa wynosi 22 proc. Wydawcy liczą jednak na preferencyjną wysokość podatku - najprawdopodobniej 7 proc.
edit: za wszystko oczywiście zapłaci czytelnik, o ile w ogóle zdecyduje się na zakup.
dalambert - 15 Maj 2009, 12:04
Qviku, qviku teoretyku tu leci , no to pozwolę sobie wstawić mały konkret z dziedziny promocja!
ma być wydawnictwo to towar jakoś sprzedać trzeba?
Więc można wykupić w MPiK/empik/ promocję w co miesięcznym katalogu nowości - stronę dla książki lub 1/6 strony, daje to promowanie, miejsce wśród nowości no i to, że empik bierze.
A ile to kosztuje ---
60 000 / sł sześćdziesiąt tysięcy złp/ za całą stronę
i 20 000 / sł. dwadzieścia tysięcy złp./ za 1/6 strony.
Nie wykupisz to Cię nie promuja!
I teraz policzcie to - do ceny okladkowej, przeciętnego nakladu i ilości sprzedanych egzemplarzy!
No i dalej teoretyzujta o zakladaniu wydawnictwa
hrabek - 15 Maj 2009, 12:07
Zastanawiam się, co będzie, jak nie dasz? Wypromują kogoś innego? Ale co, tak za friko? Jak żadne wydawnictwo nie da, a przecież gazetkę wydać muszą, nie?
I skąd masz te dane? To oficjalne informacje są?
Jeszcze możesz promować się na bramkach pikających na wejściu. W wielu sklepach, a w empikach w szczególności na bramkach z reguły wiszą reklamy najnowszych gier komputerowych. Ciekawe ile coś takiego kosztuje.
NURS - 15 Maj 2009, 12:36
Nie muszą wydac gazetki, poza tym jeśli masz setki dostawców zawsze ktoś za coś zapłaci.
Ceny są rózne, ale najniższe i tak za wysokie dla przeciętnego wydawcy mającego nawet rozsądną książkę. tak działa ten mechanizm. bierzesz tytuł, pompujesz w niego miliony (na zachodzie) potem nieco mniej u nas i masz gigantyczną sprzedaż. warunek wyjściowy - musisz miec gore forsy. wieeelką.
dalambert - 15 Maj 2009, 12:39
hrabek, dane jak najbardziej aktualne od czynnego i nie banalnego wydawcy, któren właśnie za majowy katalog postanowił NIE zaplacić!
NURS - 15 Maj 2009, 12:43
dalambert, cały ten system jest chory. tylko wydawca ponosi w nim koszty, pośrednicy i sprzedawcy nie kupuja od niego książek, oni je maja w komis (konsygnata to się nazywa), więc wisi im, czy coś się sprzedaje, bo i tak żyją z masy.
A że podaz jest wielokrotnie wyższa od popytu, trzeba płacić na postawienie na lepszej, wyższej półce, za plakat, ulotkę, pisemko.
dalambert - 15 Maj 2009, 13:03
NURS, a czy ja mówię , że zdrowy ?
Podałem tylko świeże dane, z wierygodnego źródła jak to Empik przed tegorocznymi Targami Książki zaproponował "nowe ciekawe warunki promocji"
dzejes - 15 Maj 2009, 13:04
NURS napisał/a |
A że podaz jest wielokrotnie wyższa od popytu, trzeba płacić na postawienie na lepszej, wyższej półce, za plakat, ulotkę, pisemko. |
Ale to akurat chore nie jest. Gospodarkę niedoborów zostawiliśmy w 1989. Sprzedaję inny towar i za "lepszą półkę" tak samo płacę, za reklamę, za ulotki, naklejki i inne duperele reklamowe.
ihan - 15 Maj 2009, 20:47
Ohoho. Nie zgodzę się, że półka wyższa jest półką lepszą. Ja tam na przykład nie sięgam. Gdyby klienci byli świadomi, niewrażliwi na reklamę nie byłoby problemu. Skoro jest inaczej, można zacząć od edukacji przyszłych, potencjalnych nabywców. Interesujący Banks, jego cykl o Kulturze i numero uno: Fabryka Os przeszły praktycznie bez echa, a Brown wywołuje spazmy. Może i dobrze, mogę się czuć niszowo wyjątkowa. Wiadomo, książka polskiego autora nie będzie miała promocji bestselleru anglojęzycznego. Bo ten bestseller już zarobił za granicą, jest kasa na nakręcanie produkcji następnej kasy.
Fidel-F2 - 15 Maj 2009, 22:23
ihan napisał/a | Nie zgodzę się, że półka wyższa jest półką lepszą. | najlepsza jest pólka na wysokości 150-180 cm czyli na poziomie oczu i za taką płaci sie najwięcej.
Adashi - 16 Maj 2009, 09:16
ihan, zdaje się chodziło o to, że niekoniecznie towar z wyższej półki jest najlepszy pod względem jakości, przy czym "wyższa półka" była tu synonimem towarów szeroko reklamowanych a nie ustawienia na regałach w hipermarkecie. Oczywiście masz rację Fidelu, co do eksponowania towaru, dotyczy to jednak raczej marketów niż Empiku (u nich są boki regałów i specjalne wystawki), ale zasada pozostaje ta sama.
Oczywiście, że "poziom hałasu" tj. rozreklamowania danego produktu nie oznacza wysokiej jakości danego dobra, ale nie od dziś wiadomo, że reklama jest dźwignią handlu No i jakość w stosunku do książek to pojęcie dosyć względne, bo zależne od gustów czytelników, choć na dobrą sprawę w przypadku innych produktów jest podobnie.
Ixolite - 16 Maj 2009, 10:23
Pamiętaj jednak Adashi, że mówisz z pozycji konsumenta świadomego i wyrobionego. A ludzie są głupi, masa zawsze da się złapać na te proste sztuczki. Jeśli nie jedną, drugą czy dziesiątą, to na jedenasty chwyt, z którego sobie nie zdadzą nawet sprawy.
Adashi - 16 Maj 2009, 11:22
Chodziło mi raczej o punkt widzenia kreującego podaż (producenta/sprzedawcy). Reklama jest po to, żeby produkty lepiej się sprzedawały i nie ma w tym żadnej tajemnicy, liczy się tylko zysk. A że ludzie wydają kasę oszołomieni reklamą, cóż o to właśnie chodzi
Co do chwytów to masz rację, oficjalnie marketing polega na tym aby nasz produkt maksymalnie zaspokajał potrzeby klienta, nieoficjalnie także na kreowaniu samych potrzeb
|
|
|