To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - POWIEŚĆ W ODCINKACH!

Tomcich - 30 Grudnia 2006, 09:23

Faktycznie, :oops: no to poprawiamy, tylko kogo teraz zrobić złą, krwiożerczą, galaktyczną Lady gustującą w przystojnych facetach? :roll: :idea: :mrgreen:
Pako - 30 Grudnia 2006, 09:30

Kobiet ci u nas dostatek ^_^
Haletha - 30 Grudnia 2006, 10:19

Piszę!
Agi - 30 Grudnia 2006, 10:27

Jesteście wielcy :!: :bravo :mrgreen:
Studnia - 30 Grudnia 2006, 10:32

Wielcy to my będziemy jak nas Nurs i Rodion na tapetę wezmą... :mrgreen:
Adanedhel - 30 Grudnia 2006, 10:34

No, to też chyba się przyłączę do oklasków :bravo :bravo :bravo
Ej, a może i dla starego Adanedhela znajdzie się miejsce? :mrgreen:

elam - 30 Grudnia 2006, 10:35

hej, a gremlinki wcale nie boja sie ciemnosci !
i w sytuacjach krytycznych przejawiaja glupi heroizm :)

NOBEL DLA TOMCICHA

Tomcich - 30 Grudnia 2006, 10:41

Elam gremlinek wcale nie przestraszył się ciemności, tylko zauważył, rannego kapitana, stąd niepokój o niego i resztę załogi. Wiadomo, że gremlinki są istotami wrażliwymi. :D
Adanedhel no to pisz! :mrgreen:

Cytat
NOBEL DLA TOMCICHA
- za grafomanie jeszcze nie dają. :mrgreen: Choć jakby dawali, to miałbym pewnie jakąś szanse. :roll:
Fearfol - 30 Grudnia 2006, 10:42

świetnie panowie i panie, teraz i ja coś spróbuję sklecić, uspokoję akcję, i wyjaśnię parę rzeczy, mam nadzieje Haletha że dokończysz wątek, zostaw koniecznie kapitana nieprzytomnego, będzie mi to potrzebne w opowieści ( to będzie następny odcinek po tym co teraz piszę ), genialnie, takie wygrywanie wszystkiego to nudne jest, a teraz to się dopiero akcja rozwineła.
Adanedhel - 30 Grudnia 2006, 10:43

Może wkrótce, ale nie dzisiaj. Muszę najpierw przygotować świat na swój niebywały talent :mrgreen:
Zresztą Haletha chyba coś właśnie tworzy.

elam - 30 Grudnia 2006, 10:47

tylko nie usmiercajcie zbyt wielu bohaterow :)
Haletha - 30 Grudnia 2006, 11:15

- Te sprawy zostawimy na później – uciął Gorat, który już definitywnie uporał się ze swoim ogonem – Teraz bierzmy się za Studnię. Haletho, bądź dobra przesunąć ten fotel na środek kabiny. Elam, rzuć okiem na stan kabelków. Zaraz będziemy...
Nawigator Latającej Holery zamilkł i niepewnie zamrugał półprzeźroczystymi powiekami. Spojrzał na stojącą w drzwiach Agę, tę nową. Dziewczyna wlepiała spojrzenie w Studnię, a na jej młodzieńczej twarzy gościło źle skrywane przerażenie.
- Ja ciebie bratku skądś znam... – wyrwało jej się. Zatkała ręką usta, najwyraźniej powiedziała za dużo.
- Naprawdę? – android uśmiechnął się niefrasobliwie – No to może z wesela? A może panienka po prostu z kimś mnie pomyliła? Nie jestem wprawdzie dziełem linii produkcyjnej, wzorowano mnie jednak na dość popularnym modelu 007, sporo lokali ma podobnych barmanów. Ja waćpanny nigdy dotąd nie widziałem, jej uroda niewątpliwie zapadłaby mi w pamięć.
- Tak... na pewno tak... – wyjąkała Aga – Teraz widzę że, faktycznie wzrok spłatał mi figla. Przepraszam.
Dygnęła grzecznie i wyszła z pomieszczenia. Lu i Haletha ruszyły za nią. Dogoniły dziewczynę w połowie korytarza.
- Zostawmy specjalistów z ich zabawkami. Poradzą sobie bez naszej pomocy. Przejdźmy raczej do czyjejś kajuty, napijmy się i spokojnie porozmawiajmy. Chętnie usłyszymy czegoś o tobie.
- Pochodzisz z Bizancjum? – Haletha dyskretnie wepchnęła kości kosmicznej świnki pod jasiek z wyobrażeniem Wojowniczego Żółwia Ninja – Jak długo pracowałaś na dworze lorda Dżejesa? To musiał być ciężki kawałek chleba!
- Eee... – Aga kalkulowała jaki procent swej prawdziwej historii może przemycić do fabuły ostatnio przeczytanej powieści – Pochodzę z planety Gluton. Matka odumarła mnie we wczesnym dzieciństwie, zaś ojciec ożenił się z kobietą owładniętą myślą o władzy nad światem. Wciąż plotła też jakieś bzdury o skarbach i fantastyce, obserwowała też lokalny rynek wydawniczy w magicznym lustereczku. Kiedy zaręczyła mnie ze szkaradnym lordem Żabbą, postanowiłam uciec. Zaciągnęłam się na statek handlowy Dzika Gęś, który przemycał na Lublę nielegalne ziele fajkowe. Niestety po drodze napadli nas piraci i musieliśmy zmienić kurs. Resztą sił dolecieliśmy na Bizancjum. Tam zabłądziłam wśród plątaniny uliczek i dzika Gęś odleciała beze mnie...
Nagle dało się słyszeć pukanie do drzwi.
- Skończyliśmy operację ze Studnią – Do kajuty, ocierając pot z czoła, wtoczył się Rodion – Krótko mówiąc – udało się. Latająca Holera polata jeszcze trochę, pod warunkiem, że znowu jej nie rozpirzymy. Szczegóły będą później – dodał szybko widząc wyczekujące spojrzenia kobiet – A teraz... Macie tu coś do picia?


Rodion - 30 Grudnia 2006, 11:19

Studnia
Cytat
Wielcy to my będziemy jak nas Nurs i Rodion na tapetę wezmą...


Zacznij grać w totka, bo widzisz przyszłość :mrgreen: :twisted:

To ja, Pierwszy na tej kupie złomu udającej piracki okręt :? Mam do was parę słów zanim znowu zniknę w bezmiernych czeluściach tego molocha.
- Tom Cich Ja rozumiem ze po tym jak nabombałeś się jak ruski bombowiec tym sokiem z gumijagód, czy co tam jeszcze pichcisz w tym swoim laboratorium, chciałeś zamówić ogródek z dostawą na pokład! :twisted: Nie wiem co tam namieszałeś w naszym zamówieniu, ale właśnie dostarczyli nam kontener kiszonych ogórków! :mrgreen:
To jeszcze nie jest takie złe bo będzie z nich jakaś zagrycha. :P
Ale powiedz mi czemu, do czarnej dziury, zmieniłeś pozycje 87?
Z - Przyślijcie, 40-stu nowych majtków do przeszkolenia.
Zrobiłeś
- Przyślijcie 40-ści różowych majtek do prze... :evil:
No.. kolego to Ty będziesz się tłumaczył z tego towaru, i z tego co z nim zrobić, Staremu! :twisted: A gwarantuje Ci, ze Stary nieźle sie wścieknie jak zobaczy ten pasztet. Więc lepiej zacznij masować sobie ślinianki! :twisted:

STUDNIA Koniec ze szprycowaniem się prądem stałym z mufy na pokładzie 14 C! :x
Konfiskuje wtyczkę, odcinam zasilanie na panelu i zalepiam gniazdko pianką! :twisted:
Kilka dni na głodzie i odechce Ci się głupich dowcipów! :twisted:


Oj! Chyba go wnerwiliście dziubaski. :? Koniec rumakowania :mrgreen:

Fearfol - 30 Grudnia 2006, 11:42

Teraz taki spokojny odcinek, bez jako-takiej akcji.

Minęło parę dni względnego spokoju, nie licząc oczywiście bójek w kantynie o ostatnie butelki Nikityczówki ocalałe z pogromu. Kapitan przez ten czas naprzemian tracił i odzyskiwał przytomność, odzyskiwał tylko w porze karmienia browarem, po czym znów zapadał w sen. Odezwały się w nim widocznie stare rany, ponieważ od czasu do czasu jego ciałem wstrząsały konwulsje i woltomierz podczepiony do jego ciała wskazywał wzrost napięcia prądu. Mechanik krisu wyrył złotymi literami nad wejsciem do kantyny słowa - Fantastyka to całe nasze życie. Rodion doszedł już do siebie, unikał teraz szczególnie Halethy, wstyd mu było za swoje zachowanie podczas ataku. Tymczasem w kajucie, w której go przetrzymywano Fearfol odzyskał zmysły i obudził się. Na jako-tako wyremontowanym mostku znów zabuczała syrena alarmowa. Dowódca spojrzał tylko na monitor i w mig odgadł, co jest przyczyną alarmu.

- Obudził się – stwierdziła Haletha widząc na ekranie monitora C.G.J rozrywającego na strzępy strażników – przyprowadź go do mnie gorat – rozkazała poczym usiadła wygodnie w fotelu oczekując gościa.

- Co jest żelatyno? – Zawołał Fearfol na widok wchodzącego do jego kajuty gorata – macki ci się już odplątały? – Kontynuował.

Gorat nie dał się sprowokować, chwycił mocno przeciwnika „pod rękę” i zaprowadził do kapitana Halethy. Wepchnął C.G.J do pomieszczenia poczym stanął w wejściu, aby uniemożliwić mu ucieczkę.

- Jak pewnie zauważyłeś jesteś teraz w naszych rękach, więc staraj się zachowywać, jeżeli chcesz przeżyć, choć dzień dłużej na pokładzie Latającej Holery – zagadneła Pani kapitan

- A kim ty wogóle jesteś, żeby tak do mnie mówić, paskudna żółwico? – Na twarzy Fearfol pojawił się szyderczy uśmieszek.

- Daj mi waćpan dubeltówkę, zaraz strącę tą makówkę – w przypływie złości Tom Cich podbiegł do ściany i zdjął z niej karabinek energetyczny

Nie zdążył nawet wycelować, gdy zaczerwieniona Haletha wymierzyła Jeźdźcowi potężnego prawego prostego w nos. Fearfol cofnął się o kilka kroków, z jego nosa popłynęła stróżka krwi. Na jego nieszczęście stracił część mocy Nazgula ,więc mógł już otrzymywać fizyczne obrażenia. Nie zrobił jednak nic, dlatego bowiem, że nigdy nie bił kobiet, no raz mu się zdarzyło na polach Peleronnu, ale to było dawno temu, po drugie należało mu się za obrazę funkcjonariusza na służbie, po trzecie musiał wzbudzić w załodze zaufanie, więc atak na kapitana byłby bardzo głupim posunięciem. Wyprostował się tylko, czekając na kolejny ruch.

Odprowadzić go do kajuty– poleciła Haletha Tomowi i Rodionowi.

Gdy dwoje oficerów podbiegło do galaktycznego i chwyciło go za barki, C.G.J wykonał ruch rękami odpychając ich.

Wie pan, co? Pan jest zerem, panie Rodion – rzucił tylko i odmaszerował w kierunku swojej kajuty.

Co dostaje on do jedzenia? – Zagadnęła kapitan obserwując oddalającego się Fearfola.

Eee, tak: dziesięć browarów, butelkę Nikityczówki, paczkę tabaki i dwadzieścia naleśników z dżemem – odpowiedział Tom Cich

Ograniczyć mu spożycie do jednego browara dziennie i pięciu naleśników, zakazać tabaki i Nikityczówki – odpowiedziała Haletha – aha i puszczać mu dziennie tylko dwadzieścia minut Eminema, skujcie go też tytanowym łańcuchem z maszynowni krisiu, zrozumiano – dokończyła kapitan zirytowana zachowaniem więźnia, najbardziej w świecie nie lubiła niesubordynacji, i nie posłuszeństwa.
Tym czasem, zmierzając do swojej kajuty Fearfol spotkał Pako, naprawiającego właśnie instalację elektryczną. Z daleka poznał już hakera i głośno się roześmiał.

-To jest jak twarz, którą masz w sobie. Twarz, która się budzi, kiedy zamykasz oczy. Twarz obserwuje, kiedy kłamiesz i widzi wszystko- Nucił C.G.J mijając Pako, w oczach którego pojawił się strach. Wiedział doskonale, o czyją twarz chodzi, pamiętał ją – wyrażała nienawiść i gniew. Chodziło oczywiście Lorda Nursa, którą Pako widział po założeniu pierścienia na palec. Stał w tym miejscu jak sparaliżowany, musiał zgłosić się na konsultację do Toma Cicha, lecz na razie nie chciał wyjawić nikomu swojej tajemnicy.

Kilka godzin później, Fearfol siedział już w swojej kajucie skuty tytanowym łańcuchem. Miał dużo czasu na przemyślenia. Nie stracił kontaktu z Lordem, wiedział dobrze o bitwie jaka rozegrała się niedawno, wiedział też, że jego misja się powiodła, gdyż kapitan mawete był nie przytomny, czuł z tego powodu satysfakcję, jednak kilka rzeczy nie pozwalało mu popaść w euforię, nie była to bynajmniej Lu, lecz niewiadome, których mógł się tylko domyślać, nie wiedział czy nowa kapitan nie zmieni kursu, kim są Czarni Lordowie i czy Nurs wysłał już C.G.J Czarnego. Nie był też pewien posunięć Pako, czy mógłby on chcieć zawładnąć pierścieniem? Mógł się tylko domyślać położenia statku, nie wiedział również, kim są, nowi członkowie załogi, czego mógł się po nich spodziewać. Tym czasem kapitan Haletha przy kubku kawy również zatopiła się wy myślach, nowe obowiązki sprawiły, że czuła się zmęczona, ona również miała kilka problemów: statek był uszkodzony, kapitan nie przytomny, Lu złamała paznokcia, po za tym Nurs widocznie przeszedł do kontrofensywy, niepokoili ją również Lordowie. Na dodatek oglądała poranne galaktyczne wiadomości, w których donoszono o sukcesach wydawniczych Nursa we Wschodniej Galaktyce. Powoli jednak smutki i troski schodziły na dalszy plan, Haletha zasnęła.


Koniecznie do jutra zostawcie go nie przytomnego ( kapitan oczywiście ), oki ?

Fearfol - 30 Grudnia 2006, 11:46

ups pardom wysłałem dwa razy to samo, no nic zdarza się.
Haletha - 30 Grudnia 2006, 12:06

Ee... skończyliśmy w momencie, kiedy pokładowi technicy mają coś robić ze Studnią. Chyba ciężko to pominąć. No to ja może tymczasowo załatwię sprawę: wklejam poprzedzający te wydarzenia odcinek-wyjaśnienie do mojego poprzedniego postu. A to, co chciałam napisać, napiszę w innym terminie.

p. s. Jaki Nexus?:)

Fearfol - 30 Grudnia 2006, 12:19

Ale się na edytowałem ten odcinek, następnym razem muszę się bardziej starać, nie odświerzyło mi twojego odcinka, dlatego walnąłem swój - masz rację nie dobrze jest przerywać wątki - ale teraz jest już git. Zobaczymy co będzie się działo dalej. Mamy nie ciekawą sytuację.

Jak jaki Nexus - studnia wprowadził tego bohatera na już na pierwszej stronie ? Wyjaśni mi bo może czegoś nie rozumiem ( na wszelki wypadek zmieniłem na Toma Cicha - xenologa )

Fidel-F2 - 30 Grudnia 2006, 12:39

xenolog :mrgreen:
Haletha - 30 Grudnia 2006, 12:43

Cytat
A bierz to w cholerę... Tylko żeby nie było jak poprzednio jak dorwałaś tego Robocopa czy Nexusa, nie pamiętam... A po miesiącu mu obwody przepaliło. A tak swoja drogą to coś Ty z nim robiła?


Cytat
Fearfolu, zawsze cię kochałam - głos Lu przeszedł w głęboki bas - Nawet wtedy, gdy oszukiwałam się złudnymi uczuciami do Nexusa, czy R2D2.


Wygląda na to, że Nexus jest już świętej pamięci:-)

elam - 30 Grudnia 2006, 12:57

nie noo, Nexusa naprawiono - w koncu przeciez bierze udzial w bitwie na Bizancjum !!
Nexus musi byc... moze ma nowe obwody i oprogramowianie, ale to zawsze nexus jest :)

Tomcich - 30 Grudnia 2006, 13:04

Haletha

Cytat
Wygląda na to, że Nexus jest już świętej pamięci:-)


Cytat str nr1

Cytat
Od czasu ostatnich wydarzeń życie na pokładzie toczyło się w miarę spokojnie i koncentrowało głównie w kantynie, gdzie S.T.U.D.N.I.A serwował przyrządzane przez siebie drinki i dyskutował ze świeżo wyremontowanym Nexusem, androidem-snajperem, na temat tego co im się ostatnio śniło i dlaczego znowu elektroniczne owieczki.


Wydaje się ,że jednak działa. :D

Tylko jedna wątpliwość, :roll: statkiem powinien chyba dowodzić Rodion, on jest pierwszym oficerem.

EDIT: OK. To ja teraz coś skrobnę. :D

Haletha - 30 Grudnia 2006, 13:20

O rany, rzeczywiście. Przepraszam i już sie nie odzywam:)
Rodion - 30 Grudnia 2006, 13:53

Powiedzmy, że Haletha przejęła mostek na czas gdy Pierwszy zajęty jest nadzorowaniem łatania tej rozpadającej się blaszanki, i po sprawie. :D

- Dobrze gadasz! :D Masz u mnie piwo w kantynie. :mrgreen:
Swoja droga strasznie te pismaki mieszają :roll: :evil: Sam się momentami w tym gubię :?


Byle nie to od Studni :? Nawet nie chcę wiedzieć z czego On je pędzi? :?

elam - 30 Grudnia 2006, 14:27

nie no, Rodion byl ranny w glowe zajety pielegnacja... tzn, pielegnacja Rodiona ktos sie zajal... :D
Tomcich - 30 Grudnia 2006, 15:27

Znajomość pewnego serialu sf, nie wymagana, choć mile widziana. :mrgreen:


SPOTKANIE
Kolejny dzień zastał naszych bohaterów w kantynie. Rodion z Halethą dyskutowali co dalej robić, szczególnie, że dzięki Studni, co prawda uruchomili podstawowe układy statku, jednak w dalszym ciągu musiał on wraz z Pako walczyć z wirusem co objawiało się u niego podrygami godnymi świętego Wita oraz fontannami iskier wydobywającymi się stąd i owąd. Powodowało to niekontrolowany wzrost napięcia pośród załogi, która coraz dotkliwiej odczuwała brak niezastąpionego barmana. Holera powoli poruszała się w nieznanej galaktyce, nie orientując się tak naprawdę co się dzieje. Strzępy informacji które dziwnym trafem docierały do nich, potęgowały tylko niepokój.
W pewnym momencie z dyskusji wyrwał ich głos gorata dobiegający ze sterówki.
- Chodźcie tu lepiej wszyscy, jakiś statek jest na naszym kursie i nas wywołuje.
Gdy dotarli na mostek usłyszeli:
- „Halo niezidentyfikowana jednostka, kim jesteście?”
Haletha jako oficer łączności odpowiedziała:
- Tu latająca Holera, teraz wy się zidentyfikujcie!
- Tutaj statek „Enterprise” ze Zjednoczonej Federacji Planet. Mówi kapitan Jean Luc Picard. Czym się zajmujecie i co tutaj robicie?
- No my jesteśmy pi.., to znaczy, handlem się zajmujemy. – wybrnęła wreszcie Haletha
- Ferengi? – spytał Picard – A po statku tego nie widać. Ostatni raz jak się spotkałem z Ferengi, nie mogłem doliczyć się kilkunastu ton zapasów, a Data stracił kilka części zamiennych.
- Nie, nie jesteśmy Ferengi – zaprzeczył szybko Rodion
- Widzę, że macie problem, a my w Federacji zawsze wszystkim pomagamy, co się stało? – zapytał Picard
- Ostatnimi czasy wpadliśmy na Czarnych Lordów, którzy z nieznanych nam przyczyn zawzięłi się na nas. Udało nam się jednak uciec, ale doznaliśmy poważnych uszkodzeń, a nasz kapitan mawete jest nieprzytomny. Część załogi ciągle nie może się pozbierać, straciliśmy sporo majtków, a w zamian mamy tylko różowe – tu Rodion rzucił krzywe spojrzenieTom Cichowi –system informatyczny zainfekowany mamy wirusem IE, no i na dodatek nie mamy naszego androida-barmana, bo ten podpięty jest pod układy elektroniczne Holery.
- OK. Dajcie nam chwilę, zaraz się do was teleportujemy z pomocą – odrzekł Picard.
Po chwili na mostku rozpoczęły się materializować cztery ludzkie postacie.
- Przywalić im profilaktycznie – zapytał po cichu Rodiona gorat.
- Poczekaj chwilę, może naprawdę pomogą – odrzekł również cicho Rodion
Nie minęło kilka sekund, gdy pośród naszej załogi stanął łysy, chudy facecik, obok niego wysoki przystojny brunet (który od razu przyciągnął wzrok Lu), osobnik o dziwnym odcieniu skóry i jeszcze dziwniejszych oczach oraz ładna kobieta.
- Jestem kapitan Jean Luc Picard – powiedział łysy – ten tutaj to mój pierwszy oficer Riker, tam stoi android Data- on zajmie się waszymi systemami informatycznymi, a to doktor Crusher, która zajmie się waszym kapitanem. (Na te słowa Lu rzuciła jej szybkie, uważne spojrzenie.)
- Dziękuję – rzekł RodionTom Cich zaprowadź panią na pokład medyczny, a ty Nexus weź Datę do Studni. Przy okazji możecie sobie pogadać o tym co wam się śni – dorzucił ze złośliwym uśmieszkiem, bo wiadomo, że androidom śnią się najczęściej elektroniczne owieczki.
Sam pozostał na mostku, wolał mieć Picarda na oku.
- A tak w ogóle to możecie nam powiedzieć, gdzie jesteśmy? – zapytała Haletha
- Jak to gdzie, w kwadrancie alfa Zjednoczonej Federacji Planet. Jesteśmy właśnie na patrolu i szukamy ewentualnych śladów Borga. – po wypowiedzeniu tego słowa, można było zauważyć zmianę wyrazu jego twarzy – Niech ja tylko ją dorwę, dorwę, dorwę....
W tym momencie do Picarda podskoczył Riker i walnął go pięścią w plecy.
- Dziękuję pierwszy - powiedział normalnym już głosem Picard – Wybaczcie mi proszę, byłem kiedyś zasymilowany przez Borga i częściowo zmieniony w bezwzględną maszynę, teraz jak się za bardzo podniecę zdarza mi się zaciąć. Żebyście wiedzieli jak to przeszkadza, szczególnie w łóżku – dodał płaczliwym głosem.
- A wy skąd jesteście – zmienił temat rozmowy Riker.
- No nie wiemy do końca, uciekamy przed Czarnym Lordem Nursem – rzekł Rodion
- Czarny Lord Nurs, nigdy o nim nie słyszałem, a ty pierwszy? – Picard zwrócił się do Rikera, który z tępą miną wpatrywał się cały czas w Lu. Ta z kolei trzepotała uwodzicielsko powiekami.
- Yyyy, ja też nie – odrzekł w końcu odrywając wzrok od Lu- to pewnie będzie gdzieś w kwadrancie Delta.
- Delta. To tam gdzie przepadł Voyager i moja Kathryn, ech Kathryn, yn, yn....
Tutaj znowu z pomocą musiał przyjść mu Riker.
- Dzięki Will, Może ten Lord to jakiś Q –zastanowił się. W tym momencie odezwał się jego komunikator.
- Tak Beverly, słucham?
- Jean Luc ustabilizowałam stan kapitana mawete, jednak nic więcej nie jestem w stanie zrobić. Muszą udać się do jakiegoś szpitala na cywilizowanej planecie.
-OK. a co u ciebie Data?
- Kapitanie, to wyjątkowo paskudna odmiana wirusa IE, problem jest w tym, że całkowicie integruje się z powierzchnią systemu i nie można się go pozbyć. Jego pozytonowe ścieżki całkowicie kompilują się z OS i anihilują kwantowo...
- Dzięki Data i tak nie rozumiem co do mnie mówisz – przerwał mu Picard – Da się to jakoś naprawić?
- Na chwilę obecną zainstalowałem nakładkę na tego IE w postaci „Ognistego liska”, powinno to pomóc o tyle, że Studnia przestanie sypać iskrami.
- OK. Wracajcie w takim razie tutaj – po czym zwrócił się do załogi Holery – przykro mi, że nie możemy wam bardziej pomóc. Tutaj niedaleko jest jednak planeta Goa’uldów, gdzie władzę sprawuję niejaki Ba’al.
- Ba’al. – wyszeptał tylko gremlinek i omdlały osunął się na pokład.
- Tak Ba’al., a co się temu futrzakowi stało? Zresztą nieważne, możecie spróbować tam szukać pomocy, choć z drugiej strony dziwne rzeczy o nich słyszałem. Decyzja należy do was. No to zabieramy się stąd – zakończył na widok powracającego Daty i Doktor Crusher. – Will przestań się tak ślinić, co by na to Deanna powiedziała – rzekł do ciągle wpatrzonego w Lu Rikera.
- Komu w drogę temu turbowrotki, jak mawialiśmy w akademii. Czas nam tam gdzie żaden łysol, to znaczy śmiałek nie odważył się dotrzeć. Acha, i jakbyście po powrocie do siebie natknęli się na Voyagera i kapitan Janeway, pozdrówcie ją ode mnie. Kathryn, słodka Kathryn – zanucił cichutko pod nosem.
- Halo Enterprise. – rzekł Riker – beam us up, zanim kapitan znowu się zatnie.
Po chwili cała czwórka rozpłynęła się z promieniach światła.
Rodion z Halethą popatrzyli tylko po sobie.
- To co robimy? - zapytali prawie równocześnie
- Może najpierw docućmy gremlinka – zaproponował cicho Tom Cich.
To była najłatwiejsza z decyzji jakie musieli podjąć.


Wszystkie postacie są fikcyjne. Podobieństwo do jakichkolwiek wydarzeń i osób jest wyłącznie przypadkowe. :P
Pamięci Gene'a Roddenbery'ego odcinek ten poświęcam.

gorat - 30 Grudnia 2006, 15:57

Lu, mogłaś odcinać te nogi, skoro i tak ich nie mam :)
Ładnie się rozwija... ładnie... dobrze, że się nie zastanawiam nad ortografią, gramatyką i sensem ;)

Fearfol - 30 Grudnia 2006, 15:57

Moje na wierzchu, dobra zmienić Toma na Nexusa, czy nie ? Może dać sobie z tym spokój w sumie i tak w tym odcinku się nic nie działo. Aha może zróbi ktoś odcinek poświęcony sylwestrowi, niech załoga Latającej Holery też się zabawi, a co !


Nie budźcie kapitana !!!!

Rodion - 30 Grudnia 2006, 16:10

Fajnie Tomcich trochę " klasyki" nie zawadzi :D :wink:

- No... Ja tez lubię ten serial :D Mam na kryształku wszystkie sezony! :P
Wybaczę Ci nawet za to tą modyfikacje która zrobiłeś w prawoburtowym desruptorze koagulacyjnym! :? Jak rozumiem to coś ma teraz zamieniać w ciałach przeciwników, wodę w wódkę? :mrgreen: Sprytne, sprytne! :twisted: Tylko czemu wszystkie emitery są nastawione do wewnątrz statku? :roll: :?
Jeden Vader wie co mogłoby się stać gdybym, podczas ostatniej inspekcji, zrobił test tego diabelstwa?! :? :evil:

Haletha - 30 Grudnia 2006, 16:46

DZIECIĘCTWO I WCZESNA MŁODOŚĆ NURSA, CZĘŚĆ PIERWSZA

Lord Nurs przestał majstrować przy Palantirze i zadumał się głęboko. Sceny, jakie ostatnio obserwował w magiczno-technicznej kuli w połączeniu z przynoszonymi przez szpiegów informacjami nie napawały go zbytnim optymizmem. Po raz pierwszy zwątpił w swoją misję.
A może... przeprowadzał ją nieprawidłowo?
Pechowe wydarzenia przesuwały mu się przed oczami. Po wielu latach odnajduje się poszukiwany rozpaczliwie S.T.U.D.N.I.A. Nie chce jednak współpracować i ucieka z prywatnego więzienia lorda, zabierając ze sobą tajemnicę Skarbu. Wysłany w pogoń Krakers połyka zbiega, po czym zostaje upolowany przez bandę piratów. Piraci przejmują Pierścień, po czym okazują się autorami największego bestselleru ostatnich czasów. Pokonują C. G. Jeźdźca, przyjmują na pokład Wiedźmę i naprawiają okręt uszkodzony w starciu z czarnymi lordami. Wreszcie przyłącza się do nich nadobna Aga, oczko w głowie tatusia.
- Wydaje mi się – myślał Nurs obserwując wzbierającą za oknem nawałnicę – że zbyt pochopnie podjąłem decyzję o zlikwidowaniu Latającej Holery. Ci piraci mogą okazać się całkiem przydatni. Mają tyle charyzmy... Obłaskawili Romulusa, czyniąc zeń rozkosznie mruczące pokładowe zwierzątko. Ich powieść jest bezdyskusyjnie najlepsza na rynku. Nie może się z nią równać nawet „Estragon” ani „Stary hotel”. W dodatku Pierścień najwyraźniej chce przebywać w ich rękach. Może dałoby się to wykorzystać?

Nurs doskonale pamiętał chwilę, gdy po raz pierwszy usłyszał o Skarbie. Było to dawno temu, kiedy jeszcze mieszkał na wybrzeżu Arak Ys. Pewnego razu napotkał wędrownego barda o kruczo siwych włosach, który za niewielką opłatą uraczył go pieśnią.

Nie w każdej książce mieszka dusza,
Nie każdy pomysł jest w niej nowy;
Nie każdy dialog bawi, wzrusza,
Lecz nie zawracaj se tym głowy.
Świat cały padnie na kolana,
Krytycy będą zachwyceni.
Znajdź Skarb, a powieść twa wydana
Oblicze całej sztuki zmieni.

Chłopiec długo zastanawiał się nad treścią pieśni. Wydała mu się tak mądra i głęboka... W końcu doszedł do wniosku, że powinien wysłuchać rady i odnaleźć ów tajemniczy Skarb. Tylko gdzie go szukać? Mędrzec nie podał wszak żadnej wskazówki. Nurs obejrzał jednak mnóstwo komiksów o piratach, wiedział więc, że należy zacząć od zdobycia mapy. Postanowił zabrać się do rzeczy w najprostszy sposób, jaki dyktowała mu dziecięca intuicja. Pospieszył na niewielką szarą przystań i rzucił się w morskie fale. Po matce Nureczce miał talent do nurkowania, bez problemu więc wypłynął na głębię. Na samym dnie Otchłani leżało coś, co wyglądało na kwadratowe smocze jajo. Po rozbiciu okazało się jednak, iż wewnątrz jest pierścień, a właściwie Pierścień. Na gładkiej złotej powierzchni wyryte były tajemnicze znaki, których prosty i nieuczony chłopiec nie umiał odczytać...
Nurs włożył Pierścień do kieszeni obiecując sobie solennie, iż w przyszłości rozwikła zagadkę i stanie się władcą literatury, a może nawet świata. Obecnie miał co prawda inne zajęcie: pomoc przy pracy matce, osobistej barmance lorda Taliba Czaki. Chłopiec chciał od wykręceniu się od znienawidzonego zajęcia, by uzyskany w ten sposób czas spożytkować na naukę i snucie dalekosiężnych planów. W tym celu nielegalnie zbudował barmana-androida, używając do tego celu szczątków rozbitego w zatoczce szpiegowskiego satelity, puszki po zupie Campbell i kilku prętów zbrojeniowych. Studnia sprawował się świetnie. Przez sześć lat i siedem miesięcy bez wytchnienia biegał z tacą za panią Nureczką obsługując kapryśnego lorda i jego gości. Nurs w tym czasie uzyskał końcowe szkolne świadectwo z błękitnym paskiem. Nawet pod pozorem dalszego kształcenia nie wolno mu było opuszczać wyspy, zaczął więc uczęszczać na tajne komplety dla niewolników, prowadzone przez surową profesor Nivak. Jednocześnie pobierał lekcje fechtunku i kowalstwa artystycznego u Last Vikinga. Pewnego dnia uznał, że jego umiejętności są już wystarczające, by pozbyć się apodyktycznego lorda i rozpocząć otwartą walkę. Ze skrytki pod podłogą wydobył Pierścień. Gdy jednak stojąc na dziedzińcu przyglądał mu się w zachwycie, od tyłu nadszedł Talib Czaka.
- Co tak stoisz i nic nie robisz? – warknął niezadowolony – Jutro wydaję bal z okazji odwiedzin lorda Ludwika Nieświętego, Bal Wszystkich Nieświętych. Potrzebna jest każda para rąk do pomocy... A co ty tam masz za błyskotkę? Daj mi to!
Nurs patrzył w rozpaczy, jak jego najpilniej strzeżony skarb znika w kieszeni kamizelki wielmoży.
- Pędź teraz do kuchni łuskać groch. Potem jeszcze oddzielisz mak od popiołu, wyczyścisz kominek, utkasz gobelin przedstawiający demona Dimoona i na dzisiaj masz spokój. No, na co jeszcze czekasz?
Nurs postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Z okrzykiem „ach!” poleciał niezgrabnie w przód i rozbił nos na lordowskiej kevlarowej kamizelce z jedwabnym pokryciem.
- Jaka ze mnie niezdara! Panie, pozwól, że wypiorę twoją szatę.
- Nie trzeba, zlecę to komuś innemu. Idź już, baty dostaniesz kiedy indziej. Znaj moją łaskę.

Chłopiec ukłonił się i wbiegł do pałacu. Na korytarzu skręcił w kierunku prowadzącym do pomieszczeń dla służby i niewolników. Musiał się spieszyć, zostało mu już naprawdę niewiele czasu do zrealizowania planu. Ponownie otworzył skrytkę pod podłogą. Tym razem wydobył z niej dwa miecze, w tajemnicy wykute w lordowskiej stajni...

c. d. n.



Ixolite - 30 Grudnia 2006, 16:57

:bravo :mrgreen:

Aktualizacja słowniczka miała miejsca, głównie dzięki wydatnej pomocy gremlinka :)

http://ixolite.info/SFFIH/powiesc/slowniczek.htm



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group