To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Z życia tłumoka, ooops, tłumacza

Selithira - 23 Kwietnia 2008, 23:12

Pamiętam, że w przypadku "Kapelusza pełnego nieba" i reszty nieźle mi ta różnica w tłumaczeniach namieszała, sporo czasu minęło, zanim zorientowałam się, że w ogóle mają coś wspólnego ze Światem Dysku, a następnie - że mają coś wspólnego z pozostałymi częściami cyklu o Ciutludziach (czytałam w niewłaściwej kolejności, przyznaję się bez bicia) ale cóż... BTW Pratchetta akurat chyba w ogóle najlepiej czyta się w oryginale (za mną na razie dwie książki w tej postaci), bo niektóre nazwy własne i gry słowne są do przetłumaczenia prawie niemożliwe.
Przemek - 24 Kwietnia 2008, 07:56

mBiko Masz rację, ale z drugiej strony Piotr W. Cholewa wprowadza całkiem inne określenia chociażby na współżycza. Tak prawdę mówiąc to bardziej mi odpowiadało określenie Doroty Malinowskiej-Grupińskiej. O to mi chodzi gdy piszę o zachowaniu konsekwencji w nazewnictwie.
mBiko - 25 Kwietnia 2008, 06:49

Przemku wchodzimy w temat bardzo subiektywnego podejścia zarówno tłumacza, jak i odbiorcy tekstu. To co jednemu wyda się fantastycznym tłumaczeniem na kimś innym nie wywrze większego wrażenia.
Przykład ekstremalny:
Wyobraź sobie, że Pablo Picasso został poproszony o domalowanie kolejnej sceny do Bitwy pod Grunwaldem Matejki. Jak konsekwentnie by to zrobił?

Przemek - 25 Kwietnia 2008, 07:15

mBiko podejrzewam, że kolejna scena domalowana przez Pablo Picasso zupełnie by nie pasowała do obrazu Matejki. Ale to są całkiem inne style.
Tak samo jak Piotr W. Cholewa i Dorota Malinowska-Grupińska.
Nie wiem jak ty, ale ja po prostu przyzwyczaiłem się do stylu Doroty Malinowskiej-Grupińskiej i taki kolaż zupełnie mi nie pasuje.

mBiko - 25 Kwietnia 2008, 07:30

Jak już wcześniej pisałem, cykl czytałem po kolei i na początku "Zimistrz" strasznie mi zgrzytał, ale muszę przyznać, że, po pierwszym szoku, bardziej odpowiada mi tłumaczenie Cholewy.
Przemek - 25 Kwietnia 2008, 08:50

Rzecz gustu. Ja wolę jednak tłumaczenie Doroty Malinowskiej-Grupińskiej.
Pewnie już się przyzwyczaiłem :)

ilcattivo13 - 25 Kwietnia 2008, 12:02

Przemek - wydaje mi się, że w dalszym ciągu umyka Ci fakt, że "Wolni...", "Kapelusz..." i "Zimistrz" to są kolejne części cyklu "Świata Dysku". Wprowadzają one do cyklu nowych bohaterów, ale robią to podobnie jak "Straż, Straż" czy "Trzy wiedźmy".
Z tego powodu, wszelkie zarzuty o niekonsekwencji w tłumaczeniu powinny być kierowane właśnie do pani Doroty, bo to przez jej tłumaczenie "Wolni..." i "Kapelusz..." nie zostały wydane jak części "Świata Dysku" (o czym już wcześniej pisałem).
Możemy spekulować, dlaczego wydawca zdecydował się na zatrudnienie drugiej osoby do tłumaczenia kolejnych części cyklu (może chodziło o kasę, może o próbę znalezienia ewentualnego zastępstwa dla Cholewy - nie mam zielonego pojęcia), ale bezspornym jest fakt, że książki przetłumaczone przez panią Dorotę są najgorzej sprzedającymi się częściami cyklu. Czyli mówiąc krótko - czytelnicy dali wydawcy wyraźnie do zrozumienia, które tłumaczenie podoba im się bardziej (i które jest bardziej konsekwentne w stosunku do całości cyklu).

Podejrzewam, że w Polsce są też wielbiciele trylogii Tolkiena w tłumaczeniu Łozińskiego, ale to wg. mnie perwersja :mrgreen:

NURS - 25 Kwietnia 2008, 12:27

Słabsza sprzedaż może wynikać z odrębnej szaty graficznej, sugerującej, że to nie jest część cyklu. Niekoniecznie od jakości tłumaczenia, o którym przekonujesz się już po zakupie książki.
Przemek - 25 Kwietnia 2008, 12:46

ilcattivo13 napisał/a
Z tego powodu, wszelkie zarzuty o niekonsekwencji w tłumaczeniu powinny być kierowane właśnie do pani Doroty, bo to przez jej tłumaczenie Wolni... i Kapelusz... nie zostały wydane jak części Świata Dysku (o czym już wcześniej pisałem).


Jestem ciekaw z jakiego powodu uważasz, że tłumaczenie pani Doroty miało wpływ na nie wydanie "Wolnych..." i "Kapelusza..." jako części "Świata dysku"? Ponadto z chronologicznego punktu widzenia akcja "Wolnych..." i "Kapelusza..." dzieje się przed akcją "Zimistrza", wydaje mi się, że zostały także wydane wcześniej. Z tego powodu uważam, że p. Cholewa mógłby stosować określenia używane przez p. Dorotę.

Co do zmiany imienia to uważam, że p. Cholewa miał rację, ale w takim razie przydałoby się jakaś informacja z jakiego powodu nastąpiła ta zmiana.
W przeciwnym wypadku wydaje mi się, że podejście wydawcy do czytelnika nie jest zbyt poważne.

hrabek - 25 Kwietnia 2008, 12:46

ilcativo13: nie do konca masz racje. Trzy czesci wymienione przez Ciebie w pierwszym zdaniu poprzedniego posta, to nie sa kolejne czesci cyklu, tylko nowy rownolegly cykl dziejacy sie w tym samym swiecie, ale napisany z mysla o mlodszych czytelnikach. Jezyk i bohaterowie sa nieco inni, dostosowani bardziej do poziomu (nie mam tu na mysli nic pejoratywnego) mlodych ludzi. Sam Pratchett to podkreslal. Zauwaz, ze wciaz, nawet w Polsce, rownolegle wychodza "normalne" czesci Swiata Dysku w znanej od dawna oprawie graficznej, podczas gdy nowy cykl wyglada zupelnie inaczej.
NURS - 25 Kwietnia 2008, 13:24

hrabek ma rację, właśnie miałem to sprawdzić i dopisac, to odrębna seria.
BTW taka zmiana imienia bohaterki musiała być jakoś umotywowana. Ciekawe, czy gdzieś jest jakieś tłumaczenie tego faktu.

ilcattivo13 - 25 Kwietnia 2008, 20:22

ok. hrabek przyznaję, że trochę się zagalopowałem :oops: .
Ale mimo wszystko, recenzje książek tłumaczonych przez panią Dorotę (cały czas zapominamy też o "Zadziwiającym Maurycym" są troszeczkę (delikatnie mówiąc) gorsze od recenzji "Zimistrza" (podobnie jak sprzedaż).

Co do szaty graficznej, to chyba tylko w Polsce jest tak charakterystyczna szata dla głównego cyklu. W "Brytlandzie" szata graficzna jest praktycznie ta sama dla wszystkich książek ze "Świata Dysku".

Kruk Siwy - 30 Czerwca 2009, 10:07

Tak prośba - Czy jest ktoś na forum kto zna łacinę (nie podwórkową)? Potrzebuję na szybko przetłumaczyć jedno zdanie z polskiego na język Wergilego.
Ziemniak - 4 Lipca 2009, 14:33

Czytam obecnie cykl "Żywostatki" Robn Hobb. Po przeczytaniu drugiego tomu w wydaniu Prószyńskiego zacząłem czytać trzeci wydany przez MAGa i na początku nie mogłem się połapać o co chodzi. A chodziło o to, że pani tłumaczka niepotrzebnie potłumaczyła imiona bohaterów i to w bardzo dziwny sposób. Np kupiec Davad Restart stał się Davadem Nowelem, Malta przetłumaczono jako Słodka, a Reyn jako Bras (cokolwiek by to miało znaczyć). Ja rozumiem, że można tłumaczyć imiona przetłumaczalne wprost, zwłaszcza, że wpisuje się to w konwencję (np. w Królestwie Sześciu Księstw większość ludzi ma imiona pochodzące od nazw bądź przymiotów - Szczery, Sikorka, Cierń itp.) ale wymyślanie na siłę własnych tworów to już gruba przesada.
Martva - 13 Wrzeœśnia 2009, 10:58

Czytam Viriconium. I w jednym momencie się pogubiłam bardziej niz zwykle.
Strona 86.
'To powiedziawszy, karzeł Trup, nieznośny jak zawsze, odrąbał kapłanowi ręce, zatańczył jakiś zawiły taniec zwycięstwa wokół swej ofiary, gadając przy tym i skrzecząc niczym papuga'
Czy z odrąbywaniem kapłanowi rąk to jest jakiś idiom? Bo przeczytałam ze trzy razy wcześniejszy fragment i nie było tam ani ćwierć wzmianki o jakimkolwiek kapłanie któremu można by cokolwiek odrąbać. żywcem nic nie rozumiem.

merula - 4 Października 2009, 13:16

troche na luźno i raczej z pracy historyka:

Siedzę ja sobie nad XVIII wiecznym spisem katastralnym, który tworzyli urzędnicy króla Prus w celach nachapania się kasiory (to gdyby ktoś pytał o cel zaborów )
Wyobraźcie sobie taka sytuację: przed urzędnikiem staje człowiek i na wezwanie podaje swoje dane.
- Grzegorz Brzęczyszczykiewicz... itd.
I co ten biedny urzędnik ma zrobić? Zapisać musi bo po to go wysłano, ale jak?
Poniżej podaję trochę przykładów zapisywania polskich nazw miejscowości przez pruskich urzędników. Nie wiem jak Prusacy, ale mam wrażenie, że wielu Polaków miałoby kłopoty z trafieniem do domu wg tego spisu.

Polskich odpowiedników nie podaje. Nie będę odbierał Wam zabawy

Sajontzkowo
Wielckaloncka
Swornigaz
Klein Trampke
Nicortzcka
Lonky.Schlachetzki
Gross Ksionsken
Zgnilobloti
Pinionskowo
Quarschan
Gonszorken
Dembowalonka
Dsiesenko Puste
Niedziewiensch
Gr. Zaplen inc. Zdzvky
Czierpienta
Kollodzeyke
Zankocz Zackotsch
Mojuschewska-Huetta
Czarnozinsofen
Wiltzilass & Gisteblato
Wiltzilossu Cisteblato
Wielceblotto
Lepschin/Lubeschinneck
Galotty
Saschkoschien
Kwiaffcki
Gr. Schledziowcka
Mentzickal
Cielenta
Sckurtz
Gay Grzmientsky
Kwisttki
Saschkoschien
Jastrozembie
Ockolewcko
Poschepohl

Zgaga - 3 Listopada 2009, 16:12

Tak sobie pomyślałam czy by nie odświeżyć tego wątku. Zwłaszcza, że w wątku Kondycja polskiej fantastyki parę przykładów na pomysłowość tłumaczy wyszło.

Sama ciut, ciut bawię się z językiem rosyjskim i np. natrafiłam na takie stwierdzenie:
"в тьмутуракани". W zasadzie powinno się to przetłumaczyć "na zadupiu", ale że nie wypada, poszło: "na peryferiach".

Sandman - 22 Grudnia 2009, 12:08

Wie ktoś może jaki jest polski odpowiednik, lub chociaż tłumaczenie dla Multiple Threat Alert Center
nureczka - 22 Grudnia 2009, 13:06

Zgaga napisał/a
W zasadzie powinno się to przetłumaczyć na zadupiu, ale że nie wypada, poszło: na peryferiach

Chyba lepiej byłoby "gdzie diabeł mówi dobranoc". Wiem, że to też nie to, ale bliższe duchowi określenia. Chociaż, oczywoście, do dobrego tłumaczenia potrzebny jest kontekst.

Zgaga - 22 Grudnia 2009, 17:05

I właśnie w kotekście - wymieniona dzielnica i miasto- stwierdzenie "gdzie diabeł mówi dobranoc" nie bardzo pasowało.
Piech - 22 Grudnia 2009, 18:05

Sandman napisał/a
Wie ktoś może jaki jest polski odpowiednik, lub chociaż tłumaczenie dla Multiple Threat Alert Center

Niestety nie znam polskiego odpowiednika centrum pogotowia wobec mnogich zagrożeń.

nureczka - 22 Grudnia 2009, 18:37

Kombinowałabym w stronę "Centrum Informacji Kryzysowej", "Centrum Pogotowia Kryzysowego". Sprawdzałam nawet w spisie skrótów NATO, ale nie ma :(
Ale nie wiem, tak tylko dywaguję.

Sandman - 22 Grudnia 2009, 19:42

Też szukałem już na różne sposoby. Dzięki za sugestie.
Ozzborn - 22 Grudnia 2009, 20:29

"Centrum oszczegawcze zagrożeń wielorakich"? ;P:
Sandman - 22 Grudnia 2009, 20:52

Zastanawiam się czy nie użyć Centrum Monitorowania Zagrożeń
Ozzborn - 22 Grudnia 2009, 20:55

Brzmi nieźle. Dla bezpieczeństwa można podać w nawiasie oryginalną nazwę. W końcu nie wszystkie instytucje muszą mieć swoje odpowiedniki.
Anonymous - 22 Grudnia 2009, 22:18

Centrum Zarządzania Kryzysowego Floty ;-) Szybki gugiel wykazał, że ten dziwny skrót związany jest z Marynarką Wojenną Stanów Zjednoczonych i obejmuje wszystkie aspekty bezpieczeństwa, od wywiadu po kontrwywiad. Logicznie myśląc, w Marynarce RP powinien istnieć polski odpowiednik.
Ziuta - 23 Grudnia 2009, 00:00

Wojsko! Logika! Chłopie, ty chyba nawet na komisji nie byłeś ;P:
lucek - 23 Grudnia 2009, 07:09

Ziuta napisał/a
Wojsko! Logika! Chłopie, ty chyba nawet na komisji nie byłeś ;P:


Ziuta +1 :-)

nureczka - 23 Grudnia 2009, 09:23

Ziuta napisał/a
Wojsko! Logika! Chłopie, ty chyba nawet na komisji nie byłeś ;P:

Ziuta + 2 :mrgreen:



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group