Blogowanie na ekranie - Wnimanje! Gawra wirtualnego suwalskiego niedźwiedzia!
Godzilla - 22 Czerwca 2011, 20:59
Kurde. Toście się musieli nieźle znieczulać.
Witchma - 22 Czerwca 2011, 21:00
Godzilla, no ba... nie tylko ilcattivo13, ale i nas jego noga nie bolała
Godzilla - 22 Czerwca 2011, 21:03
A ja przedzieram się przez takie cóś z długą listą choróbsk, jakie powodują te bakterie, oczy mam już kwadratowe, przedarłam się przez nazwy kupy stanów zapalnych i na dodatek naoglądałam zdjęć. Błe. No ale to nie tutaj narzekania. Jestem zresztą dzielna i chyba dostaję chyzia. Podobno studenci psychiatrii regularnie wykrywają u siebie psychozy i inne takie, dopiero potem im przechodzi, albo i nie.
ilcattivo13 - 22 Czerwca 2011, 21:26
Witchma - a bo na schodach tak bardzo nie boli. Gorzej, gdy wykrzywiała mi się stopa na "kocich łbach" - wtedy miałem ochotę śpiewać Ale że jestem dobry z natury (co nie znaczy "sympatyczny"!!!), to nie chciałem, żebyście cierpieli razem ze mną (poza tym, tam były niewinne dziatki) i się powstrzymałem
Godzilla - nie no, aż tak strasznie nie było Ja tam nawet kacora prawie nie miałem
baranek - 22 Czerwca 2011, 21:34
Witchma, to w naszym domku były schody?
Witchma - 23 Czerwca 2011, 10:31
baranek, a na taras to po drabinie wchodziłeś?
shenra - 23 Czerwca 2011, 11:47
ilcattivo13 napisał/a | no toć cały czas powtarzam, że się za mało starasz | Bo jak się postaram...
ilcattivo13 - 23 Czerwca 2011, 15:29
shenra napisał/a | Bo jak się postaram... |
a mogłabyś?
shenra - 23 Czerwca 2011, 15:51
A powinnam?
ilcattivo13 - 23 Czerwca 2011, 16:22
no ba
ilcattivo13 - 24 Czerwca 2011, 20:32
ło matko... największa coroczna popijawa rodzinna za mną... trzeba odespać promile
Jedenastka - 25 Czerwca 2011, 07:46
I tak będzie odsypiał do Avangardy, na Avangardzie a później jeszcze na Jaćkonie...
fealoce - 26 Czerwca 2011, 09:36
Nie no, na Jaćkonie chyba już nie...
Jedenastka - 26 Czerwca 2011, 10:11
To może po Jaćkonie
merula - 26 Czerwca 2011, 17:50
po Jaćkonie będzie odsypiał na pewno
ilcattivo13 - 28 Czerwca 2011, 17:48
po raz pierwszy mamuśka zdecydowała, że urodziny zorganizuje w "lokalu", a konkretnie - w agro niedaleko jej działki w Niemcowiźnie. Impra ma być z obiadem i ogniskiem i takimi tam, więc niby po raz pierwszy miało nie być bajzlu w domu. I co? Wczoraj dzień spędziłem na zakupach i pracach "w polu". Dziś od rana piekłem chleb, przygotowywałem cikinie łydki w boczku, smarowałem wafle i takie tam. Teraz trzeba jeszcze zrobić zakupy owocowo-alkoholowe, bo obiecałem zrobić poncza
Żeby nie sprawdzanie poczty pod kątem wyników rekrutacji, to bym nawet nie miał wytłumaczenia dla włączenia kompa
A najgorsze jest to, że nie wszyscy w rodzinie/znajomi wiedzą, gdzie jest agro, więc będę robił za szofera. Wyobrażacie sobie taką kombinację słów: "W. S. Niedźwiedź" i "trzeźwy"? I bez "nie" przed "trzeźwy"?
Oby do czwartku...
Zgaga - 28 Czerwca 2011, 18:34
co to u diabła jest?
Jedenastka - 28 Czerwca 2011, 18:36
Zgago, chyba jakiś drób. Indyk?
Zgaga - 28 Czerwca 2011, 18:42
ilcattivo13 i drób? Niemożliwe.
Fidel-F2 - 28 Czerwca 2011, 18:45
Zgaga, cikinie łydki to są łydki czikena czyli kurczaka, ta nomenklatura u ilcattivo13 ma już swoją dość długą historię, był czas przywyknąć
Jedenastka - 28 Czerwca 2011, 18:45
A może to po prostu chicken? To znaczy konkretniej - udka kurczaka?
Naprawdę kojarzy mi się z ptactwem domowym w wykonaniu ilcattivo13.
Fidel-F2 - 28 Czerwca 2011, 18:50
Jedenastka, no przeciesz napisałem
Jedenastka - 28 Czerwca 2011, 18:52
Fidel-F2 napisał/a | Jedenastka, no przeciesz napisałem |
Przecież widzę
Znów synchronicznie z Tobą piszę o tym samym, heh, przekleństwo
Zgaga - 28 Czerwca 2011, 19:02
Mda...
Niedźwiedź pozostanie dla mnie wielką tajemnicą.
fealoce - 28 Czerwca 2011, 19:02
A ja już zaczynałam kombinować, że może cukinie mają łydki, a ja nic o tym nie wiem...
Kai - 28 Czerwca 2011, 21:16
to nie udka, tylko pałki i bardzo proszę o przepis na cikinie łydki w boczku!
ilcattivo13 - 29 Czerwca 2011, 23:01
ufff... no i po imprezie
Sprawa pierwsza - po jakiego złamanego "wuja" robi się prognozy pogody dla Suwalszczyzny, skoro zasięg najdalej wysuniętego radaru pogodowego kończy się w okolicach bodajże Ostrołęki? Dzięki temu mieliśmy dziś 30 zamiast 24 stopni pana C. plus zero deszczy i burz (a zapowiadali) i w związku z tym impreza na świeżym powietrzu przypominała pieczenie się na grilu. Było tak gorąco, że przez cały dzień wypiłem z 5 litrów "cieczy", a w "jublu" byłem aż ze dwa razy... I nie - pęcherz mi nie eksplodował.
Kiedyś już sprawdzałem zgodność pogody dla Suwałk z tym, co podają w TVP1, TVN i na pogodynka.pl i tamtejsi spece trafiali z pogodą tylko i wyłącznie wtedy, kiedy przez dwa miesiące były non stop 30-stopniowe upały (ale zimą, z mrozami już im się ta sztuczka nie udaje - zawsze się mylą co do temperatury i wiatru).
Dwa - Siostra ze szwagrem właśnie wrócili znad morza, z okolic Pałangi (lub jak kto woli starą polszczyznę - Pałągi). To o.k. 370km od Suwałk, a jechali niecałe 4 godziny (bo przez większą część trasy jedzie się autostradą). To jest tyle czasu, ile mi zajęła wariacka podróż na trasie Suwałki - Nidzica! Ale to, co mnie zaskoczyło, to cena pokoju w domku nad morzem - 18 litów (czyli około 20 pln) za osobodobę. Szczena mi opadła. Dwie dychy za pokój z łazienką i kuchnią? Co prawda, żarcie u nich jest równie drogie jak u nas, ale już taka Złota L. kosztuje 19 litów (21pln) za połówkę (dzisiejsza cena z suwalskiej hurtowni alkoholi - 27pln). Chyba w końcu złamię swój niedźwiedzi kodeks i wybiorę się latem nad morze. Zwłaszcza, że mają tam oceanarium.
Trzy - cikinie łydki. Łydka to nie całe udko, tylko jego mniejsza część (dla opornych - ta od strony stopy). A przyrządzałem tak - łydki cikina umyć i zamarynować (marynata dowolna, u nas był to olej + musztarda + przyprawy: pieprz, czosnek i takie tam) - im dłużej marynowane, tym lepsze, ale nie przesadzać, bo jak zgnije, to będzie śmierdziało. Teraz bierzemy surowy boczek i kroimy go na cieniusieńkie płaty (płat boczku musi być przynajmniej na 5 - 6 cm gruby, a bok który kroimy musi mieć przynajmniej 20 cm długości), które smarujemy z jednej strony musztardą (wybrałem rosyjską, bo jest ostrzejsza od sarepskiej czy paryskiej) i owijamy nim grubszy koniec cikiniej łydki. Posmarowaną stroną do środka, ofkors. Spinamy końce wykałaczką, łydki układamy na blasze (gęsto) i wsadzamy do piekarnika na tyle, żeby się nie spaliło, ale i żeby nie było surowe. Ja to robiłem na oko (jakieś 30 minut? piekarnik był już gorący). Po upieczeniu boczek jest chrupiący, a łydka delikatna i niewysuszona. Jak ktoś chce, może przed owijaniem zdjąć z łydki skórę - mnie się nie chciało, a poza tym, nie było na niej pypci i kłaków, więc była zdatna do jedzenia. Nadaje się do jedzenia tylko na gorąco - gdy wystygnie, staje się gumowate i w ogóle kaka be.
Cztery - Perła Niepasteryzowana jest dobrym piwem, a wchłonięte w ciągu (ostatniej) godziny zawartości czterech jej butelek właściwie nawadniają organizm Bobranoc.
ilcattivo13 - 4 Lipca 2011, 16:21
I szteryy piiwkaa na ssół...
Wizytę przyjaciela - przeżyłem, urodzinki mamuśki i dwa dni O.P.R.-ów za zachowanie (bo zacytowałem puentę z dowcipu o Jasiu i koteczku ) - przeżyłem, koncert Kory - przeżyłem, zabawę w policjantów i wandali - przeżyłem... Nawet Jaćwieski Festyn Archeologiczny przeżyłem (choć kowal chyba raczej nie )... Ale jakoś taki człowiek się zmęczony robi i w ogóle...
A tak "apropo" - załatwiłem sobie drugą kostkę Nie "po pijaku". Nie "na kacu". Kompletnie na trzeźwo. Zdolniacha ze mnie
No i piec mi się z(a)wariował - dwa razy dzisiaj doszedł do 99'C i była pewna obawa, że ruszty mogą ciśnienia nie wytrzymać.
Za dużo tego wszystkiego ostatnio się dzieje, nawet nie mam sił kontynuować zaczętej dyskusji.
Enyłej, może jak się prześpię...
ilcattivo13 - 8 Lipca 2011, 15:57
to zdecydowanie "bardzo dobry" tydzień
Do długachnej listy moich porażek mogę już dopisać odwalony wniosek o dotację. Dlaczego odwalili? Bo taki jeden patałach przegapił rubryczkę "stan cywilny" Urwał nać. I widoki na 40000 dotacji poszły się *beep*. Żeby było ciekawiej - sprawdzałem wniosek kilka razy, potem jeszcze siostra go sprawdzała i oboje tą pierdzieloną rubryczkę przegapiliśmy... Urwał nać... Przez kilka dni byłem tak wściekły na siebie samego, że prawie z pokoju nie wychodziłem...
No i znowu sieć mi pada. Router nie chce współpracować z kartą. Dziś odpalił po ponad godzinie prób i ciągłym restartowaniu kompa i routera i przełączaniu kabli w gniazdach w switchu (a i tak nie zdążyłem przed 15-tą zrobić przelewu na Avę). Teraz niby działa, ale co jakiś czas pojawia się "Ustalanie adresu..."... Żeby nie Ava i JAćkon, to bym odżałował kolejne 120 pln i albo kupił nową sieciówkę, albo naprawił stary router, ale tak, to pewnie pomęczę się aż do następnej kuroniówki.
Chęć do życia: 2/1000000
Kai - 8 Lipca 2011, 19:41
ilcattivo13, parametry i nazwa routera please, provider i szybkość łącza. A sieciówkę mogę Ci wysłać pocztą
|
|
|