To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane

Magnis - 5 Kwietnia 2014, 21:53

dziko napisał/a
Leslie Charteris - Święty zamyka sprawę

Tłumaczenie polskie słabe. Ogólnie to się trochę rozczarowałem, za bardzo pajacowaty ten Święty, więc wypada oczko niżej od Lupina czy Raffles.


:shock:

Czytałeś coś jeszcze o Świętym czy tylko tą jedną książkę ?

m_m - 5 Kwietnia 2014, 23:37

Skończyłem pierwszy i nadgryzłem drugi tom Pierwszego Prawa, uwielbianego przez niektórych z Was Abercrombiego. No i cóż, hm, hm.
Historia ciekawa, postaci mocno zarysowane (gdy czytam o Glokcie mam przed oczami Herr Flicka z Allo Allo), ale....... Nie wiem, może się zasugerowałem tym, że Witchma napisała o fatalnym tłumaczeniu, ale coś mi tam nie do końca stroi. Brak mi czegoś, jakiegoś błysku geniuszu, tej iskry dzięki której wiemy że obcujemy z doskonałością. Czyta się to bardzo dobrze, co prawda nie łyknę całości w 3 tygodnie, ale miesiąc wystarczy. Poczytam, zobaczę co będzie dalej.

Fidel-F2 - 6 Kwietnia 2014, 00:25

Nikt nie mówi, że to doskonałość ale że to dobre przygodowe czytadło.
Lowenna - 6 Kwietnia 2014, 06:38

m_m, ale Herr Flick był postacią karykaturalną w swym uporze, Glokta jest tragicznym, złamanym człowiekiem
A tłumaczenie jest koszmarne

Witchma - 6 Kwietnia 2014, 08:01

m_m napisał/a
Witchma napisała o fatalnym tłumaczeniu


Ja tylko powtórzyłam opinię Fidela, tłumaczenia na oczy nie widziałam.

dziko - 6 Kwietnia 2014, 11:18

Magnis napisał/a

:shock:

Czytałeś coś jeszcze o Świętym czy tylko tą jedną książkę ?


Tylko tę jedną na razie. A co, jest jakaś dużo gorsza od całej reszty?

Fidel-F2 - 6 Kwietnia 2014, 12:05

Małżeństwa Królewskie Piastowie - Jerzy Besala W zasadzie to skrótowa historia Polski piastowskiej z dużą dozą domorosłej psychologii, masy domniemywań i budowania całych historii, profili psychologicznych i hipotez z zakończeniem w stylu 'ale oczywiście nie mamy na ten temat żadnych informacji'. Raz, że nie mamy zbyt wiele danych o tym okresie, zwłaszcza wczesnym, a dwa, że dawni kronikarze informowanie o emocjach i uczuciach panien dynastycznych stawiali, wybaczcie ten eufemizm, na dalszym planie. Ergo autor zasadniczo wymyśla. Drażni odrobinę maskowane religianctwo - np. pisanie w kontekście Mieszka I o "przystępowaniu do wiary w miłosiernego Ukrzyżowanego Zbawiciela" jest odrobinę niepoważne delikatnie mówiąc. Tytuł też lekko myli, bo nie chodzi o małżeństwa piastowskie wyłącznie; mamy tu i Przemyślidów i Andegawenów. Rzecz wydana estetycznie, w twardych oprawach ale drażni nagromadzenie literówek, błędów składniowych, kilka ortografów. Im dalej w tekst tym gorzej, końcówka w tym aspekcie jest okropna.
Ani nie polecam ani nie zniechęcam. W jakiś sposób rzecz jest interesująca ale dość odległa od rzetelnego rzemiosła historycznego. To raczej rodzaj publicystyki, chociaż to też nie jest dobre określenie. Może 'gawęda historyczna'?
Mam jeszcze Jagiellonów i elekcyjnych ale będą musieli poczekać.

Magnis - 6 Kwietnia 2014, 12:20

dziko napisał/a
Tylko tę jedną na razie. A co, jest jakaś dużo gorsza od całej reszty?


Trochę się zdziwiłem czytając, bo sądziłem, że przeczytałeś już kilka książek co występuje Simon Templar i Ci się nie podobają :wink: . Polecam w takim razie Wendeta u Świętego lub Święty w Nowym Jorku powinny być lepsze od tej co czytałeś. Akurat jak kiedyś czytałem to bawiłem się fajnie i wspominam dobrze ich lekturę.

Radomir - 6 Kwietnia 2014, 21:39

Matadora - Steve Perry

Już chyba trochę lepsza pierwsza cześć. Druga trochę o niczym, z próbą zaskoczenia czytelnika pod koniec lektury. Autor mógł dać sobie spokój z pisaniem kontynuacji i wyszłoby to powieści na lepsze.

Radomir - 6 Kwietnia 2014, 21:50

m_m napisał/a
Skończyłem pierwszy i nadgryzłem drugi tom Pierwszego Prawa, uwielbianego przez niektórych z Was Abercrombiego. No i cóż, hm, hm.
Historia ciekawa, postaci mocno zarysowane (gdy czytam o Glokcie mam przed oczami Herr Flicka z Allo Allo), ale....... Nie wiem, może się zasugerowałem tym, że Witchma napisała o fatalnym tłumaczeniu, ale coś mi tam nie do końca stroi. Brak mi czegoś, jakiegoś błysku geniuszu, tej iskry dzięki której wiemy że obcujemy z doskonałością. Czyta się to bardzo dobrze, co prawda nie łyknę całości w 3 tygodnie, ale miesiąc wystarczy. Poczytam, zobaczę co będzie dalej.


Przeczytałem Zemsta... i biorąc pod uwagę to co większość pisała o Abercrombiem miałem wrażenie, że czytałem jakiegoś innego autora. Może z tego powodu Samo ostrze leży na półce któreś tam w kolejce do przeczytania.

Fidel-F2 - 6 Kwietnia 2014, 22:00

Zemsta jest poziom niżej od trylogii. No i zacząłeś od d*py strony.
Radomir - 6 Kwietnia 2014, 22:06

To trochę mnie pocieszyłeś. Ne pewno sięgnę, ale zaraz po skończeniu Kresa (przyszła mi Północna granica, pozostałe już miałem od dawna), Wegnera (po pierwszym tomie jestem zachwycony), Kańtoch i jej Przedksiężycowych oraz trylogii Dryfterów.
Martva - 6 Kwietnia 2014, 22:06

m_m napisał/a
Skończyłem pierwszy i nadgryzłem drugi tom Pierwszego Prawa,


Ja też :) Bardzo mi się podoba, przyzwoite, nie wyidealizowane fantasy z rozmachem.

m_m - 6 Kwietnia 2014, 23:20

Fidel zdaję sobie sprawę z tego, że nikt nie mówił o doskonałości, ale troszkę źle mnie zrozumiałeś, chodziło mi o język, o jakkolwiek to zabrzmi, operowanie nim. Rozumiem że Witchma powtórzyła Twoją opinię, więc jeśli czytałeś i oryginał i tłumaczenie, to zapewne masz więcej szczęścia niż ja. Może to właśnie w przekładzie zgubiła się ta iskra, co potwierdza Lowenna (bajdełej, zdaję sobie sprawę że Glokta jest postacią tragiczną, ale cóż poradzę że tak go sobie zwizualizowałem? Nie chodzi o cechy charakteru, lecz o wizerunek, o pierwsze wrażenie, które zostaje z postacią już na zawsze)
Radomir miałem takie samo wrażenie jak Ty, ale ze zdziwieniem odkryłem, że powieść zyskuje z kartki na kartkę. To naprawdę dobre czytadło.
Martva a żaden tam rozmach, kilka postaci, parę lokacji i tyle :mrgreen:

Fidel-F2 - 7 Kwietnia 2014, 06:07

m_m napisał/a
zdaję sobie sprawę że Glokta jest postacią tragiczną, ale cóż poradzę że tak go sobie zwizualizowałem?
ale co tu ma do rzeczy przekład, język, operowanie, czy cokolwiek?
m_m - 7 Kwietnia 2014, 06:33

Nic nie ma, napisałem to na marginesie.
dziko - 7 Kwietnia 2014, 07:06

m_m napisał/a
. Może to właśnie w przekładzie zgubiła się ta iskra, co potwierdza Lowenna


Generalnie im ktoś ma lepsze pióro, tym chyba większa szansa na rozczarowujący przekład. Abercrombie ma bardzo dobre pióro w oryginale (lepsze z tomu na tom, acz odrobinkę, poziom startowy jest już wysoki).

Witchma - 7 Kwietnia 2014, 07:25

Popełniłam dwa poważne błędy taktyczne. Po pierwsze, nabyłam jakiś czas temu omnibusowe wydanie Sherlocka Holmesa, a po drugie wczoraj zaczęłam je czytać. "A Study in Scarlet" za mną, jestem w połowie "The Sign of the Four". Już zdążyłam zapomnieć, że Sherlock uzależnia :D
hrabek - 7 Kwietnia 2014, 16:31

Rick Yancey - Piąta fala
Kurczę, dobre to było. Obcy wreszcie nie są kretynami z kosmosu (chociaż im dalej, tym gorzej), fajna fabuła, dużo zwrotów akcji, nieźle pomyślanych. Szybko i lekko się czyta.

cranberry - 9 Kwietnia 2014, 08:09

Fidel-F2 napisał/a
Małżeństwa Królewskie Piastowie - Jerzy Besala

Mam wszystkie trzy na półce od bardzo dawna, od momentu kiedy wypadłam ze zdrowej, mainstreamowej fazy historycznej i popadłam w złe, fandomowe towarzystwo ;P: :twisted: I nie zdążyłam w związku z tym przeczytać.
Trochę zniechęcasz niestety :( Ale trudno, potraktuję to z jednej strony jako rodzaj romansowej bajki na prawach powieści historycznej, a z drugiej - od czasu do czasu muszę sobie robić powtórki z historii, bo normalnie zapominam kto za kim w poczcie królów szedł. (nigdy nie mówiłam, że w moim przypadku czytanie oraz nauka nie jest wysiłkiem syzyfowym, no trudno, sorry, taką mamy cranberry)

Natomiast ja ostatnio, jako się rzekło w innym wątku, głównie siedzę w klasyce dziecięcej. Zaliczyliśmy obie Księgi dżungli i - rany julek! - Birkenmajer naprawdę pojechał po bandzie ze stylizacją. Czytałam to na głos na zasadzie tłumaczenia w locie dziwnych słów (przytaczając też to, co widniało na papierze), a wyznam, że zdarzały się całe frazy, które rozumiałam jedynie z kontekstu. Ale zmogliśmy dzielnie. Uroczego opka o krokodylu żywiącym się zwłokami jakoś ekhm nie pamiętam z dzieciństwa, czyżby babcia mi je ocenzurowała? ;P: Ale my byliśmy twardzi. Córce za trzy lata chyba jednak daruję...

Teraz zaczynamy W pustyni i w puszczy i po tamtym tłumaczeniu fraza Sienkiewicza tchnie tak cudowną współczesną prostotą :D I te mrrrrrożące krew w żyłach mrrrroczne sugestie w końcówkach pierwszych rozdziałów (Fatma rozmawia z Chamisem, Saba warczy na wielbłądników), ach joj :D Zapomniałam, jakie emocje potrafi we mnie wzbudzić ta książka!

Fidel-F2 - 9 Kwietnia 2014, 08:21

cranberry, może gdyby to czytać jak felietony, jeden na tydzień. Może nabrałoby trochę innego wymiaru. Spróbuj w ten sposób. :P

cranberry napisał/a
nigdy nie mówiłam, że w moim przypadku czytanie oraz nauka nie jest wysiłkiem syzyfowym
mam tak samo, dlatego np. ciągle muszę czytać coś o piastach, bo inaczej wszystko bym zapomniał a to mój ulubiony okres naszej historii, z drugiej strony jest ta zaleta, że człowiek czyta w kółko to samo a zafascynowany cały czas jednakowo :mrgreen:

Cytat
Teraz zaczynamy W pustyni i w puszczy i po tamtym tłumaczeniu fraza Sienkiewicza tchnie tak cudowną współczesną prostotą I te mrrrrrożące krew w żyłach mrrrroczne sugestie w końcówkach pierwszych rozdziałów (Fatma rozmawia z Chamisem, Saba warczy na wielbłądników), ach joj Zapomniałam, jakie emocje potrafi we mnie wzbudzić ta książka!
_________________
We wczesnej podstawówce przeczytałem pięć czy sześć razy. Musze jakoś zgrać się z synem i wspólnie może przeczytać. Chociaż on połyka trochę inne książki i w zasadzie nic (poza drobnymi wyjątkami) z moich młodzieńczych lektur mu nie podchodzi.
Witchma - 9 Kwietnia 2014, 08:25

Mnie się uczennica skarżyła, że "W pustyni i w puszczy" męczyła przez dwa miesiące... a z "Krzyżaków" nic nie rozumiała, bo były tam same trudne słowa, więc nie przeczytała. Dziwna ta dzisiejsza młodzież, nie? ;)
cranberry - 9 Kwietnia 2014, 09:06

Fidel-F2 napisał/a
mam tak samo, dlatego np. ciągle muszę czytać coś o piastach, bo inaczej wszystko bym zapomniał a to mój ulubiony okres naszej historii, z drugiej strony jest ta zaleta, że człowiek czyta w kółko to samo a zafascynowany cały czas jednakowo :mrgreen:

Prawda? :mrgreen:
Zapewne na tej zasadzie moja kochana 86-letnia babcia leci właśnie czwarty raz z rzędu "no, wiesz, przynieś mi tę książkę o smokach" czyli Pieśń Lodu i Ognia :D
(bo to oczywiście babcia mi Martina sprezentowała i kazała przeczytać, kiedy znów - po Tolkienie w latach '80 i Sapkowskim w '90 uznała, że wnuczka ma rażące luki w edukacji ;P: )

Witchma, ja się w sumie uczennicy nie dziwię. Widzę, ile muszę "tłumaczyć" (jak z obcego języka), przy Księdze dżungli to zbijało z nóg, ale ogólnie język się zmienia coraz bardziej - trudno, żeby nie. I ja nawet tak właśnie myślałam, że jak mają takie lektury czytać dzieci, których od wczesnego dzieciństwa nie przestawiano na ten drugi, książkowy kod językowy.

konopia - 9 Kwietnia 2014, 09:12

Lektury szkolne fatalnie dobrane i tyle, świat poszedł tak do przodu, ze dzieciaki nie są. w stanie nic zrozumieć. Należało by wymienić listę lektur, albo część z nich przepisać na nowo, nie nadążają za realiami współczesnego świata, wymienić archaizmy językowe na formy współczesne. Już dziesięć lat temu córka koleżanki z pracy marudziła, że z krzyżaków czy innego potopu nie wiele może zrozumieć bo słowa jakieś takie dziwne, skończyło sie na filmie i streszczeniu.

A tak w ogóle to krzyżaków wymieniłbym na mechaniczna pomarańczę, tyle, że tą trzeba by nowo przetłumaczyć (a może już to zrobili) i powrócić do zamierzeń oryginału- gwary wzorowanej na języku angielskim a nie rosyjskim, jak to było w wersji z fantastyki.


Ja ostatnio przeczytałem "Pomnik Cesarzowej Achai t3" i sam się zastanawiam po co mi to było.

A teraz nadrabiam zaległości Cyklem o Helikonii.

cranberry - 9 Kwietnia 2014, 09:17

Klasyka literatury dla dzieci w dużym stopniu wymaga teraz np. komentarza historycznego. I jeżeli rodzic czyta na głos i komentuje, to dziecko jest z automatu do przodu w kilku dziedzinach (historia, historia literatury, geografia), ale bez tego - jest we mgle nieznanego świata. Dopiero z czasem nauczy się samo sobie ten kontekst z książek wysnuwać.
Ziuta - 9 Kwietnia 2014, 09:56

konopia napisał/a
A tak w ogóle to krzyżaków wymieniłbym na mechaniczna pomarańczę, tyle, że tą trzeba by nowo przetłumaczyć (a może już to zrobili) i powrócić do zamierzeń oryginału- gwary wzorowanej na języku angielskim a nie rosyjskim, jak to było w wersji z fantastyki.

1. Slang w The Clockwork Orange był oryginalnie wzorowany na rosyjskim. Pamiętasz film? God Gospod, Korova Milky Bar, my droogs.
2. Wersja "A" została wydana w '89, czyli przed wersją R ('91). W obu przypadkach tłumaczył Stiller.

nureczka - 9 Kwietnia 2014, 10:09

W dzieciństwie czytałam dużo, nawet bardzo dużo, ale zarówno przy "Księdze dżungli" jak i "W pustyni i w puszczy" wymiękłam. Rozumieć rozumiałam, ale jakieś to nuuuudne było. Ale ja zawsze dziwna byłam.
cranberry - 9 Kwietnia 2014, 10:17

nureczka, ja czytałam sama tak gdzieś od trzeciej klasy (pamiętam, że akurat w 3 czytałam serię o Tomku), ale wcześniej to mi CZYTANO. A to robi zasadniczą różnicę, kiedy się jest takim leniuszkiem jak ja :D
gorat - 10 Kwietnia 2014, 07:01

Czytam powyższe wypowiedzi i skłaniam się ku tezie, że jestem mutantem. Jedyna pozycja, która sprawiła mi kłopot językowy (dłuugo brnąłem, nawet jeśli z chęcią), to Imago (wczesne gimnazjum), innych sobie nie przypominam. Ponadto jestem przeciwnikiem zmian innych niż usuwanie błędów* - pisownia współczesna autorowi takim nie jest.

*prostych - przebudowywanie utworu, by usunąć choćby błędy logiczne czy niewłaściwe założenia, też nie ma sensu. Lepiej komentarz dodać.

cranberry - 10 Kwietnia 2014, 08:51

Mnie jest się trudno wypowiadać, bo mnie od wczesnego dzieciństwa czytano na głos książki, które - jak widzę teraz - są bardzo różnie stylizowane (świadomie jak przy przekładzie Birkenmajera lub "po prostu" jak w przypadku Sienkiewicza, który używał słów dla siebie współczesnych). Więc ja tym językiem nasiąkłam w momencie, kiedy jak widzę na przykładzie swoich dzieci, dziecko chłonie język w sposób bezrefleksyjny, nie zauważając, że różni się od tego, jak wszyscy mówią. Pojawiają się tylko np. takie kwestie, że ja wiedziałam, że depesza = telegram "z życia", a mój syn wie, co to jest telegram, bo oglądał francuskie kreskówki o wynalazkach, ale już zna synonimów.

Co do poprawiania, mam uczucia mieszane - chyba ideałem byłaby pisownia oryginalna w wydaniach takich jak Bilbioteka Narodowa Ossolineum i współczesna w wydaniach popularnych. Bo jednak ortografii człowiek uczy się przede wszystkim wzrokowo z książek i dobrze wydana książka to taka, do której powinno się móc sięgnąć, żeby sprawdzić czy nie sadzi się właśnie ortografa - oczywiście dzisiaj niewiele wydawnictw trzyma ten poziom.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group