Mistrzowie i Małgorzaty - Dawid Juraszek
Navajero - 13 Maj 2010, 14:19
Powodzenia Gustawie, szkoda, że odszedłeś z Fabryki... Miałem nadzieję, że kiedyś, jak fabrycznym uda się mnie zagonić na jakiś firmowy spęd to rozpracujemy parę browarów - niechby i Tsingtao
Gustaw G.Garuga - 13 Maj 2010, 14:39
Dziękuję Wam serdecznie za wszystkie wyrazy i kciuki poparcia Przydadzą się na nowej drodze pisarskiego życia.
Na szczęście na Fabryce świat się nie kończy - także świat spędów, zlotów i conów. Planuję wpaść do Cieszyna w okresie Triconu i nie pogardzę ani Tsingtao (NB, świetny porter warzą), ani Krusovicami, ani Ostravarem nawet
Chal-Chenet - 13 Maj 2010, 14:45
GGG, trzymam kciuki, niech Ci się wszystko uda. Myślę, że decyzja jest jednak dobra...
illianna - 13 Maj 2010, 22:34
Gustaw G.Garuga, a kiedy zamierzasz wpaść do Krakowa? Odległość podobna jak do Cieszyna
dalambert - 14 Maj 2010, 08:35
Gustaw G.Garuga - z zainteresowaniem czytam Twoje chinskie falietony, zawsze dobrze jest "posluchać" co widzi ktoś będący na miejscu, a nie "specjalista" do wieści z TV, tyle to i do mnie dociera.
No i własnie aktualnie o Chinach w naszych tv to - troszeczkę o Tybecie / trzęsienie i okupacja/ było o wystawie / na początek, ze WSPANIAŁA, potem NASZ pawilon i filmik Bagińskiego/, od czasu do czasu kolejny koszmar katastrofalny/ górnicy- powodzie, trzęsienia/ no i teraz "oszalały Chińczyk z nożem" wyrzynający kolejne przedszkole / będzie już chyba 7/.
Jak ten cały misz-masz dociera do Ciebie - człowieka tam na miejscu przebywającego .
Wiem Chiny duży kraj... Ale ?
Gustaw G.Garuga - 15 Maj 2010, 04:09
Z mediów - bo jak inaczej? I nie jest to kwestia rozmiarów tego kraju. W moim rodzinnym Bielsku o sprawach lokalnych także dowiadywałem się głównie z takichże mediów. Paradoksalnie jednak, media zagraniczne oferują często pełniejszą wiedzę o sprawach chińskich, niż chińskie. Przyczyna? Oczywiście kontrola informacji. Widać to było np. przy sprawie Expo, gdzie media rządowe malowały jednoznacznie pozytywny obraz, a o drugiej stronie medalu musiałem się dowiadywać dopiero z bardziej niezależnych mediów hongkońskich (o czym pisałem w felietonie "Impreza EXPOrtowa" - http://www.juraszek.net/c...etony.html#expo ).
Tak naprawdę różnica polega jedynie na tym, że mogę zapytać o to i owo Chińczyków z krwi i kości. To są często bardzo ciekawe rozmowy. Ale od pewnych tematów stronię, i nie tylko dlatego, że nie powinienem ich poruszać, ale że po prostu nie chcę. Np. sprawa tych ataków na dzieci jest tak potworna, że nie mam ochoty podejmować jej w rozmowach.
Ale Chiny to znacznie więcej, niż trzęsienia ziemi, wypadki górnicze, powodzie itd. Najciekawsza dla obcokrajowca jest chyba chińska codzienność. I to o niej właśnie piszę już z narzeczoną książkę. Od 2003 roku nazbierało się sporo wydarzeń, o których warto napisać. Niedawno znaleźliśmy odpowiednią ramę fabularną i w tej chwili mamy już 20% planowanej objętości; chociaż sądząc po tempie, z jakim książka puchnie w rękach, to kto wie, czy nie będzie to zaledwie 10%
Tytuł brzmi "Meiyou, czyli nie ma jak w Chinach". Za wyjaśnienie niech posłuży taki oto fragment:
Cytat | Meiyou to jedno z pierwszych słów, których znaczenie poznaje obcokrajowiec w Chinach - i to znaczenie w rozlicznych jego aspektach, implikacjach i konsekwencjach. Meiyou podczas zakupów oznacza, że nie kupimy tak potrzebnego nam towaru. Meiyou w urzędzie oznacza, że nie załatwimy sprawy, na której tak nam zależy. Meiyou przy kasie biletowej oznacza, że właśnie musimy na gwałt rewidować plany tak wymarzonej podróży. Meiyou oznacza bowiem, że czegoś nie ma, a nawet nie było i nie będzie, że nie mamy co liczyć na pomoc, że nie mamy szans, że jeśli cokolwiek w ogóle mamy, to tylko pecha. |
___________
Decyzja o odejściu z Fabryki była właściwie jedyną, jaką mogłem podjąć. Tzn. umowy pozostawały w mocy, ale istniało wysokie ryzyko, że nawet, gdyby zostały zrealizowane, byłoby to ze szkodą dla moich książek. Dlatego pomimo wszystkich kłopotów, jakie się z tym wiążą, jestem dobrej myśli. I widzę, że Wy też
Kraków - ładne miasto Latem będę w Polsce, więc niczego nie wykluczam!
Gustaw G.Garuga - 21 Maj 2010, 14:33
Na http://www.juraszek.net/czytelnia_felietony.html dwa nowe felietony - o tajemniczych, uroczych i zaskakujących chińskich parkach, oraz o konkursach anglistycznych, których uczestnicy nie tylko chwalą się znajomością gramatyki, a wręcz przeciwnie
Agi - 21 Maj 2010, 14:47
Przeczytane. Jak zawsze barwnie i zajmująco.
dalambert - 21 Maj 2010, 14:48
Gustaw G.Garuga, Przeczytane
Gustaw G.Garuga - 21 Maj 2010, 17:58
Bardzo mi miło
A w ogóle to nie zamieściłem tutaj dotąd oficjalnego komunikatu, że w czerwcowym SFFiH znajdzie się moje najnowsze opowiadanie "Oko za oko" - bezxiaowe, bezcairenowe i w ogóle pozacyklowe. Niniejszym naprawiam więc to niedopatrzenie.
Przyjemnie będzie po, ho ho, ponadpółrocznej przerwie wrócić na łamy.
Sandman - 21 Maj 2010, 18:03
Jak zawsze świetne
gorat - 21 Maj 2010, 21:59
Już czytałeś?
dalambert - 21 Maj 2010, 23:34
gorat, felietony "chińskie" byś przeczytał - warto
Rafał - 22 Maj 2010, 00:20
Gustaw G.Garuga napisał/a | w czerwcowym SFFiH znajdzie się moje najnowsze opowiadanie Oko za oko - bezxiaowe, bezcairenowe i w ogóle pozacyklowe. | Yes! jes! jes! Gutek, biorę w ciemno, jak dotąd dla mnie najlepszy byłeś właśnie w takich klimatach.
Po przeczytaniu felietonów stwierdzam, że jestem Chinką, bo ostatnio złapałem się na wystawianiu języka w chwili niepewności
Gustaw G.Garuga - 22 Maj 2010, 17:20
No i jak tu nie lubić tej morderczej, galerniczej, katorżniczej roboty, jaką jest pisanie?
Fidel-F2 - 6 Czerwca 2010, 22:43
Gustaw G.Garuga, szczere gratulacje. Oko za oko to jedna z najlepszych Twoich rzeczy. Rypnij w diabły tego niedoważonego chińczyka i pisz takie, rzeczy. Tylko fabuły trochę więcej, please.
elam - 7 Czerwca 2010, 00:26
Dawid, szczerze życzę powodzenia, bo zasługujesz, naprawdę zasługujesz..
Gustaw G.Garuga - 8 Czerwca 2010, 04:07
Dzięki serdeczne
Szczerze przyznam, po tych wszystkich perypetiach wydawniczych straciłem trochę serca do "tego niedowarzonego Chińczyka". Ale nie zamierzam projektu zarzucać. Muszę myśleć perspektywicznie, a nie mam wątpliwości, że cykl o Xiao będzie z czasem zyskiwał na znaczeniu.
Teksty takie jak "Oko za oko" lubię pisać i będę pisał, problem tylko w tym, że czegoś takiego nie da się pisać często. Musi się skumulować pewna ilość obserwacji i refleksji potrzebnych do przedstawienia świata, a to wymaga czasu.
Fidel-F2 - 8 Czerwca 2010, 07:08
Gustaw G.Garuga napisał/a | Teksty takie jak Oko za oko lubię pisać i będę pisał, problem tylko w tym, że czegoś takiego nie da się pisać często. Musi się skumulować pewna ilość obserwacji i refleksji potrzebnych do przedstawienia świata, a to wymaga czasu. | ja to wiem, taka retoryczna figura to była jeno
Navajero - 8 Czerwca 2010, 08:06
Spoko Guciu, ja ze sto razy pisałem, że dobry autor wypłynie prędzej czy później i niezależnie od perturbacji. Nie lubię wypowiadać się na temat cudzego pisania, ale mogę się założyć o duże piwo, że jeszcze będziemy świętować wydanie Twoich kolejnych książek Tylko nie marudź i do roboty!
Gustaw G.Garuga - 9 Czerwca 2010, 16:52
Ha. Pytanie tylko - jakich książek? W tej chwili na warsztacie mam książkę non-fiction i ślimaczący się, ale jednak posuwający się do przodu zbiorek opowiadań peerelowskich (fantastyki absolutne zero, poza wzmianką o literackim dziale fantastycznym Młodego Technika, którą przemyciłem w jednym z opowiadań). Jestem umówiony na jedno opowiadanie fantastyczne w tym roku, a poza tym zero fantastycznych planów. Co będzie dalej?... Wszystko zależy chyba od tego, jaki ostatecznie los spotka drugi tom Xiao i zbiór o Cairenie. Na razie głucho, ale mam za dużo na głowie, żeby się tym jakoś bardzo przejmować.
_________________
Tak śledzę sobie dyskusję wokół Oko za oko i cieszy mnie ona niezmiernie. Parę jednak rzeczy muszę oprotestować. Pisze np. Silmeor:
Cytat | Jedyny element fantastyczny to legalne związki homoseksualne w Polsce. Reszta zbyt poprawna politycznie i jakaś taka niesmaczna. |
Jeśli coś w tekście jest politpoprawne, to właśnie te legalne związki homoseksualne. Reszta idzie pod prąd modnym dziś stereotypom myślenia upatrującym w elektrowniach wiatrowych przyszłości i ratunku.
Co zaś do nie-fantastyczności tekstu, to obok dyskusji o Brzytwie Lema (ja znam ją dzięki tekstom Oramusa jako Lakmus Lema) w wątku o numerze 56 zafrapowała mnie wypowiedź Tigany w recenzji na Katedrze:
Cytat | Wystarczyłoby jedynie zmienić dekoracje, aby identyczna historia mogła wydarzyć się w średniowieczu lub na Dzikim Zachodzie. Po co więc fantastyka? Nie przekonała mnie także przedstawiona przez autora wizja świata, która wydała mi się mocno niekompletna. Podejrzewam, że dla Juraszka prezentacja świata była elementem drugoplanowym, niemniej przydałoby się kilka słów wyjaśnienia o powodach zerwania z ekologiczną wizją naszej planety. |
Po pierwsze, wyjaśnienie przemian jest w tekście podane, tylko trzeba czytać uważnie, a nie oczekiwać, że autor poda wszystko na tacy tłustym drukiem. Po drugie, jakie "zerwanie z ekologiczną wizją naszej planety"? Przecież prezentuję właśnie Ekologię 2.0. Fantastyczność wreszcie - zadziwia mnie, jak łatwo krytykom powiedzieć, że fantastyki jest jak na lekarstwo, że wystarczy tylko podmienić dekoracje i historia może dziać się wszędzie... Dobrze zatem, proszę paroma takimi prostymi zabiegami przerobić opowiadanie na realia Dzikiego Zachodu. Chętni? Wątpię. Dlaczego? Bo to tylko tak łatwo się mówi, "zmienić dekoracje", a fakty są takie, że parę scen trzeba byłoby zwyczajnie wyrzucić, inne dogłębnie przerobić, zmienić wszystko począwszy od zawiązania akcji i jej mechanizmów, przez pracę bohaterów, po ubiory, nie wspominając o języku, realiach społecznych, dynamice emocjonalnej... Krótko mówiąc, napisać nowe opowiadanie. O jakiej "identycznej historii" mowa? Chyba tylko na najogólniejszym poziomie "trójkąta", ale tak to można, jak pisał RD w tamtym wątku, zdemontować każdy utwór. Zresztą, gdyby nawet napisać z grubsza podobny tekst w realiach Dzikiego Zachodu (albo Dzikich Pól, nieważne), to posypałyby się gromy, że kowboje (Sarmaci) to tylko pretekst, bo równie dobrze akcja mogłaby się dziać pod koniec XXI wieku... I tak w koło Macieju.
Lakmus vel Brzytwa Lema jest nadużywany/a. W moim rozumieniu ten sposób demontażu utworów fantastycznych spełnia swoją rolę w demaskowaniu tekstów pretekstowych, pisanych wedle zasady: napiszę co mi pasuje, a potem wrzucę mimochodem, że akcja się dzieje w 2050 roku albo że bohater zamiast jechać do pracy, leci do niej, i dzięki temu upchnę to w jakimś piśmie czy antologii fantastycznej. Takie "dekoracje" wymienić można wręcz korzystając z funkcji Znajdź i zamień. Im większy jednak stopień złożoności przedstawionego świata i zanurzenia w nim bohaterów, tym większe ryzyko, że ślepo tą brzytwą machając pochlastamy Bogu ducha winny tekst. I to się niestety często dzieje, bo ta metoda krytyczna jest zwyczajnie atrakcyjna. I łatwa. W teorii.
Matrim - 9 Czerwca 2010, 17:06
Gustaw G.Garuga napisał/a | Dobrze zatem, proszę paroma takimi prostymi zabiegami przerobić opowiadanie na realia Dzikiego Zachodu. |
Ale po co? Brokeback Mountain już było
Gustaw G.Garuga - 9 Czerwca 2010, 17:19
A zatem jest jeszcze gorzej - niczego nie warto już pisać
Matrim - 9 Czerwca 2010, 17:27
No, jakby to...
Gdzieś mi się kiedyś obiło o uszy istnienie pewnej listy. Stworzyli ją amerykańscy literaturo-, filmo-, czy też ogólnie kulturoznawcy, którzy zebrali i ujednolicili motywy wykorzystywane w historiach. I wyszło im, że od zarania dziejów powielanych jest około 30 motywów Przez wszystkie epoki, style i co tam jeszcze. Motywy w stylu Trójkąt Miłosny, Zemsta, Wielka Wyprawa.
Więc faktycznie - wszystko już było, ale czy nie warto pisać?
RD - 9 Czerwca 2010, 19:54
Wszystko już było - rzekł Ben Akiba
A co nie było śniło się chyba
Już w drugim wieku naszej ery Ben Akiba stwierdził, że wszystko już było, a nie był wcale pierwszy z tym odkryciem. Tylko rzucić się pod pociąg... Nie, to za mało oryginalne.
Hamerykanie bardzo lubieją wszystko policzyć, podsumować i ująć w ciasne ramy modelu. gdybyśmy przejmowali się takimi rzeczami, na pytanie Matrima odpowiedzieć musielibyśmy "nie, nie warto". A jedno, co warto, to upić się warto, w szynku na rynku wygłupić się warto
Za to właśnie uwielbiam wszelkich mędrków, wyżywających się na tekście za pomocą ogólnikowych "to jest wtórne", "autor nie zaprezentował nic oryginalnego, a od czasów Romea i Julii (wersia poprawna politycznie - Romeo i Juliusz) nie da się nic konstruktywnego powiedzieć o tragicznej miłości". Inna rakieta to "mało oryginalna kompozycja powieści". Pewnie, wszyscy powinniśmy robić eksperymenty, przy których numery Joyce'a to przedszkole. Tylko kto gby to czytał? Człowiek sięga po książkę po to, żeby przy niej odpocząć/wzruszyć się/pośmiać/popłakać/przemyśleć parę rzeczy/zaznać uczciwej rozrywki/dowiedzieć się czegoś itp. Czy ktoś sięga po literaturę, żeby się katować? Chyba raczej rzadko .
Navajero - 9 Czerwca 2010, 20:15
RD napisał/a | Czy ktoś sięga po literaturę, żeby się katować? Chyba raczej rzadko . |
Ej, a ci... no - ętelektualiści?
RD - 9 Czerwca 2010, 20:40
Ci przez "ę" potrafią zakatować się wszystkim . Literaturą, muzyką, malarstwem, rzeźbą, filmem...
Godzilla - 9 Czerwca 2010, 20:42
Offtop, ale co tam. Jak kto chce, niech tupnie w link
http://irytek05.blox.pl/2...zialkowych.html
i znajdzie "Balladę masochisty"
dzejes - 9 Czerwca 2010, 22:37
Gustaw G.Garuga napisał/a | Reszta idzie pod prąd modnym dziś stereotypom myślenia upatrującym w elektrowniach wiatrowych przyszłości i ratunku. |
W Polsce one są modne?
Gustaw G.Garuga - 10 Czerwca 2010, 04:15
Nie patrzyłem z wąskiej perspektywy lokalnej. Teraz na szybko znalazłem tylko jeden sondaż, z którego wynika, że czterdzieści parę procent Polaków zgodziłoby się płacić więcej za prąd z odnawialnych źródeł; kilka procent więcej było przeciw. A gdyby rachunki miały nie skoczyć?... Badania w krajach europejskich czy szerzej zachodnich pokazują wysoki lub wręcz bardzo wysoki poziom poparcia dla inwestycji "ekologicznych". Nie ma równowagi w dyskusji o tym, skąd brać prąd - przeciwnicy hydroelektowni czy aerogeneratorów walczą z wyraźnym trendem politycznym, gospodarczym, a także społecznym.
|
|
|