Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane
Borsuk - 31 Sierpnia 2013, 13:16
Trafne, choć moim zdaniem w wypadku Dicka przesadzone. Osobiście w tym porównaniu darowałbym sobie gazetę i został przy braku obrusa. Ale każdy ma swoje zdanie. Może mam niższe standardy niż ty
Gustaw G.Garuga - 1 Września 2013, 19:19
The Greatest Show on Earth Richarda Dawkinsa i Why Evolution Is True Jerry'ego Coyne'a. Wysokiej klasy książki popularnonaukowe o tym samym, ale nie takie same. Różnicę widać już po tytułach. Dawkins jak zwykle pisze bogato, emocjonalnie, z pasją, bawi anegdotami, nie waha się robić dygresji (choć jak sam w książce przyznaje, nie wszyscy je lubią), rzuca cytatami z Monty Pythona, nawiązuje do SF... Coyne bardziej podręcznikowo, chłodno, spokojnie, mniej personalnie, na dygresje czy luźniejsze komentarza pozwala sobie z rzadka. Dawkins, jak i w pozostałych swoich książkach teoretycznie na tematy wyłącznie biologiczne, chętnie tłumaczy szczegółowo także inne zagadnienia, np. z dziedziny statystyki, probabilistyki, fizyki itd.; dzięki The Greatest Show załapałem np. wreszcie, jak dokładnie działa datowanie radiowęglowe i na jakich podstawach w ogóle opierają się różne metody datowania. Coyne trochę bardziej specjalistycznie, wąsko, na tytułowy temat. Obie książki mogę śmiało polecić, choć osobowość Dawkinsa może być dla niektórych przytłaczająca
NB, z żalem przeczytałem niedawno, że na dniach ukazać się ma pierwszy tom autobiografii Dawkinsa. Trudno nie skonstatować, że to już niestety końcówka, i że nie ma się co już chyba spodziewać kolejnych książek popularnonaukowych jego pióra.
gorat - 2 Września 2013, 01:25
^ Tak jakby nie mógł pisać kontynuacji autobiografii.
morham - 2 Września 2013, 07:32
Ponownie Koniasz. Wilk Samotnik - świetna. Ot dla mnie Koniasz to taki bardziej współczesny Conan. No może bardziej zabójczy.
Gustaw G.Garuga - 2 Września 2013, 07:40
gorat napisał/a | ^ Tak jakby nie mógł pisać kontynuacji autobiografii. |
Gustaw G.Garuga napisał/a | nie ma się co już chyba spodziewać kolejnych książek popularnonaukowych |
gorat - 2 Września 2013, 11:37
Uznałem, że z powstania jego autobiografii wnioskujesz, że porzuca pisanie - odpowiedziałem, że to może być pierwsza część jego życiorysu, po prostu lepiej pisać na świeżo, potem wróci do normalnej aktywności.
Przegryzam się przez World Without End - książka bez końca, ma się wrażenie, bo już trzeci tydzień się kończy przy lekturze Jakbym się wziął następnie za Game of Thrones, pewnie przed Bożym Narodzeniem bym się nie wyrobił...
Gustaw G.Garuga - 2 Września 2013, 12:49
Pierwszy tom ma już gotowy, następny w drodze. Wnosząc z jego wieku, i z faktu, że w przedmowie do The Greatest Show on Earth pisze coś w stylu, że ta książka dopełnia jego naukowy dorobek, przeczuwam, że nie ma się co już spodziewać książek popularnonaukowych - może mu nie starczyć czasu albo sił. Ale mogę - i chcę - się mylić.
Anonymous - 2 Września 2013, 14:24
Ostatnio się zabrałam za cykl o Enderze O. S. Carda i za kolejne części Autostopem przez galaktykę (w wersji czytanej przez Stephena Fry'a i Martina Freemana), mocno polecam;]
ketyow - 2 Września 2013, 15:16
C3PO, nie wiem z której jesteś fabryki, ale nawet jeśli z TEJ, to nie obowiązuje Cię taryfa ulgowa i zaraz jakiś mod Cię upomni, za niezapoznanie się z regulaminem i nie poddanie czynności bicia, w wątku służącym do bicia
Matrim - 3 Września 2013, 09:04
ketyow, dziękujemy za czujność, Towarzyszu. Order Kartofla Drugiej Kategorii w rozpatrzeniu
C3PO, to już pięć postów bez należytego powitania. Chcesz (albo i nie chcesz, ale i tak będziesz) wśród Pobitych, to w te pędy do nieodległego wątku. A tam już powiedzą, co dalej...
ketyow - 3 Września 2013, 10:34
Drugiej? Foch.
Witchma - 3 Września 2013, 10:36
Paw królowej Masłowskiej - dość męczące w odbiorze, ale na szczęście krótkie.
Matrim - 3 Września 2013, 11:09
ketyow, nie ustawaj
Magnis - 3 Września 2013, 14:38
Michael Koryta Pod Cyprysami
Powieść kryminalna z wątkiem grozy. Poprzednia mi się podobała i ta również. Znajdziemy wyraziste postacie, ciekawą fabułę i dobre zakończenie. Czyta się fajnie.
gorat - 3 Września 2013, 14:54
World Without End ukończony - po trzech tygodniach Nie ma to jak chłodny wiatr we włosach i rozległy widok. Przy okazji można było poczuć kulturową i intelektualną wyższość człowieka współczesnego, mile to łechce.
Gustaw G.Garuga - 3 Września 2013, 18:00
Żegnając się z Fenixem przeczytałem sobie wszystkie odcinki Kącika Złamanych Piór Kresa. No i tak sobie czytam te porady, z większym dystansem niż kiedyś, czytam, czytam, czasem się uśmieję ("Ale kwiatki!"), czasem zadumam ("Czy któryś z tych autorów w ogóle wypłynął?"), a tu nagle jak obuchem w łeb. Pisze oto w pewnym miejscu Kres coś w stylu "czytelniczki pytają, więc odpowiadam: mam 33 lata". Rzut oka na okładkę - rok 1999. Ja wtedy miałem lat 20, w mentora Kresa patrzyłem jak w obraz... Teraz sam mam lat 34, a on? Ech.
Kruk Siwy - 3 Września 2013, 18:19
Jeszcze żyje.
ketyow - 4 Września 2013, 09:47
Przeczytałem Metro 2034, mniej opisów (w 2033 to się stawało aż monotonne), warsztat znacznie lepszy, powieść zaplanowana a nie od przypadku do przypadku jak w poprzedniej, ogólnie czyta się lepiej całość, tylko zakończenie jest znacznie słabsze (w 2033 było naprawdę dobre). I jedno i drugie uważam, że warto przeczytać, jeśli jest się fanem postapo. Poza tym dużo jeszcze w tym uniwersum wyjdzie, niejedna pozycja będzie pewnie lepsza od pierwowzoru, więc światek warto wtedy znać. Ale jak ktoś fanem nie jest, to nie ma z drugiej strony specjalnych powodów, żeby koniecznie to czytać (choć nadal jest niemała szansa na zadowolenie po lekturze).
Równolegle do 2034 czytałem Cieplarnię Aldissa i mimo, że to krótkie, ciężko mi idzie. Do połowy poszło nawet gładko, ale teraz stało się to po prostu brutalnie nudne. Nic się nie dzieje. Ciekawa wizja, ale fabularnie słabiutko. Takie właśnie łażenie, od przypadkowego zdarzenia, do przypadkowego zdarzenia, jak w Metrze 2033, tylko tam to było jednak ciekawsze. Jakby autor nie miał zupełnie pomysłu co zrobić z bohaterem i używał go tylko do tego, żeby opisać kolejne rośliny. Myślę, że mógłby być za to z tego fajny pokaz wizualny, jakby ktoś zrobił z tego film, najlepiej z grafikami od Avatara.
No i jak skończyłem 2034 to nadal nie byłem w stanie dłużej niż pół godziny czytać Cieplarnię, więc zacząłem jeszcze równolegle Hobbita. Tu nie ma na co narzekać
ketyow - 4 Września 2013, 13:44
Czytał ktoś Rekonfigurację Danilkiewicza? To self publishing, na dodatek autor udostępnił powieść za darmo, a opinie ma ona bardzo dobre.
http://kolatka.blogspot.c...j-powiesci.html
grzgrzegorz - 4 Września 2013, 14:02
Zacząłem ostatnio Malazańską Księgę Poległych t.1 i 2 Eriksona i muszę stwierdzić, że było warto. Postacie ciekawe, bardzo dobrze zarysowane wątki i duuużo magii i różnych magicznych stworzeń/ istot.
Freja - 5 Września 2013, 16:28
Karen Blixen Pożegnanie z Afryką - powieść mnie nie porwała; styl trochę zbyt powściągliwy, pozbawiony emocji, drętwy. Poza tym, biorąc do ręki książkę, która zawiera wspomnienia z pobytu w Afryce, spodziewam się, że będzie ona miała charakter bardziej osobisty. Niestety. Poza drobnymi wyjątkami, autorka dosyć oszczędnie mówi o swoich odczuciach, bardziej stara się przedstawić samą Afrykę - jej przyrodę, zwierzęta, mentalność ludzi - niż to, jak sama się w tym wszystkim odnajdywała. Do tego nie ma tu żadnej chronologii, jest to zbiór luźno wybranych krótkich historii, anegdot, przemyśleń na wybrane tematy. Było parę ciekawych informacji, ale generalnie lektura była dla mnie nużąca.
Agi - 5 Września 2013, 18:18
Freja, jeśli nie oglądałaś do tej pory, spóbuj obejrzeć filmowe "Pożegnanie z Afryką", z bardzo dobrymi rolami Meryl Streep i Roberta Redforda. Zdecydowanie lepsze od książki.
ketyow - 5 Września 2013, 18:19
Przeczytałem "Pożegnanie z Fabryką"
Agi - 5 Września 2013, 18:24
ketyow, podświadomość?
Freja - 5 Września 2013, 19:05
Agi, filmu nie oglądałam. Może faktycznie sobie na niego zerknę, zawsze będę miała jakieś porównanie:)
mBiko - 5 Września 2013, 22:41
W niewielkim odstępie "Wallenrod" i "Jedna przegrana bitwa" Marcina Wolskiego. Dwie różne koncepcje naszej historii alternatywnej. Obie potraktowane przez pryzmat losów bohaterów, chociaż "Jedna przegrana..." wydaje mi się bardziej osobista, mam wrażenie, że autor w kilku kwestiach rozlicza się w niej sam ze sobą. Godne polecenia, zwłaszcza miłośnikom gdybania, co by było gdyby.
Godzilla - 12 Września 2013, 16:08
Akurat czytam "Kysię". Niezłe, niezłe, ze względu na głównego bohatera można by niemal podciągnąć pod fantastykę Nie jest to jednak lektura dla przyzwoitego komsomolca, o nie. A jakże wzbogaca podręcznikową znajomość rosyjskiego, jak rozszerza zasób słownictwa!
Fidel-F2 - 18 Września 2013, 02:27
Ambasadoria za mną. Wcześniej czytałem jedno słabe opowiadanie w Fantasy & Science Fiction. I jak zacząłem Ambasadorię to po kilkudziesięciu stronach się załamałem. Ale po kolei. Ramy - w tym względzie autor niczego szczególnego nie wymyślił. Nurt to morza i oceany, okręty to brytyjskie żaglowce a zanurzacze to kadra oficerska tych żaglowców. Sama Ambasadoria to dzielnica zachodnich ambasad w Pekinie pod koniec XIX w. a cała historia oparta jest na powstaniu bokserów i oblężeniu przez nich owej dzielnicy. W tle mamy wojny opiumowe i brytyjską politykę imperialną. Oczywiście Mieville wszystko to fikuśnie ponazywał i przybrał w kwiatki SF. Naturalnie rzecz nie jest przeprowadzona literalnie. Trochę mnie to rozczarowało, trochę bawiło, podczas lektury miałem zajęciem z dopasowywaniem historii do fikcji. Druga sprawa to sposób pisania, narracja. Rajciu, jak ten facet potrafi nawsadzać waty i plastiku. Na szczęście po 200 stronach zmniejsza tę dawkę a bardziej skupia się na fabule i akcji. Niestety większości postaci Mieville'a nie rozumiem, nie przekonują mnie ich motywacje, emocje, nie bardzo wiem o co im chodzi, po co łażą w te i we wte i po co smucą drętwe teksty. Z mojego punktu widzenia budowanie tła i rysowanie postaci wychodzi mu bardzo słabo. Paradoksalnie bardziej do mnie dotarli Ariekeni niż ludzie. Na szczęście mamy warstwę z konceptem językowym i to jest majstersztyk i w połączeniu z większym naciskiem na akcję w drugiej połowie książki ratuje sytuację. Dla tej drugiej połowy warto znieść katusze pierwszej i ostatecznie jestem jednak zdania, że książkę warto przeczytać, pomysł z językiem jest wyjątkowy.
Miałem dać sobie spokój z Mievillem ale dam mu jeszcze szansę i przeczytam Dworzec..., acz nieprędko, mogłoby to się dla mnie źle skończyć.
Starscreem - 18 Września 2013, 11:17
No i muszę to przyznać...
Fidel-F2 miał rację Przynajmniej znaczą jej część.
Chodzi o "Dziecko gwiazd Atlantyda". Przeczytałam 150 stron (1/3) i po prostu nie da się dalej... No po prostu nichu... Przegadane tak sakramencko, że nawet ja tak lać wody nie umiem. Z tych 150-ciu stron można by zrobić 50 bez najmniejszej nawet straty dla fabuły.
Fabuły... O ile w ogóle tam jest coś takiego. Nuda. Nic się nie dzieje. Bohaterka biega od punktu A do B i z powrotem niesiona nie jakąś konkretną przyczyną, a głównie bezsensownym przeczuciem.
Najgorsze jest to, że autorka totalnie nie panuje nad scenami. Nie widzi ich. I w ten oto sposób bohaterka wchodzi rano do pokoju, w którym nagle zostaje zatrzaśnięta i zapada totalna ciemność, nieprzenikniona i przyprawiająca o zawroty głowy. Zjawia się mag, wyczarowuje kulę światła, gadu-gadu z którego NIC NIE WYNIKA, po czym oboje siadają na parapecie, przechodzą metamorfozę do postaci orłów i odlatują... Acha...
Błędów tego typu jest wiele. Nie pojmuję też takich zabiegów, jak wypisywanie wszystkich rodzajów owoców, jakie leżały na tacy, a których księżniczka nie zaszczyciła nawet spojrzeniem i bezustanne, natarczywe jak wygłodniały komar opisywanie tego, jakież to było wspaniałe królestwo!
Ale...
Trzeba powiedzieć jasno - autorka poczyniła to wątpliwe dzieło mając lat 15. Jej przeciętny rówieśnik wtedy z biedą i błędami przepisywał zadania domowe z polskiego, a ona nasmarowała 450 stron o jednorożcach, magii i bieganiu po jaskini I napisała to całkiem ładnym językiem.
Jak ja sobie przypomnę, co pisałam w jej wieku...
Myślę, że za kilka lat to może być całkiem przyzwoita polska pisarka. A jak dobrze wiadomo - pierwsze śliwki - robaczywki. I tylko się zastanawiam - kto zainwestował w ową książkę swoje pieniądze?
ketyow - 18 Września 2013, 12:05
Tak jak za typową fantasy specjalnie nie przepadam, tak jak się dobrałem do Gry o tron... Muszę się zmuszać, żeby o 2 w nocy odłożyć na bok czytnik i położyć się spać, po czym nie mogę zasnąć, bo się zastanawiam, co ja bym zrobił na miejscu niektórych tam postaci. Jest moc.
|
|
|