To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni

joe_cool - 27 Czerwca 2009, 13:52

Martva napisał/a
Dlatego też uważam że jeśli płaca nie rekompensuje dyskomfortu a nie ma się dzieci na utrzymaniu, to nie wiedzę powodu dla którego człowiek ma się frustrować.


No wiesz, im dłuższy staż pracy, tym większa będzie groszowa emerytura z ZUSu. I wcześniej się zaczyna oszczędzać na III filar. I w ogóle nie trzeba się potem tłumaczyć potencjalnemu pracodawcy, dlaczego się ma dziurę w CV między studiami a dniem obecnym i co się właściwie w tym czasie robiło, i dlaczego się nie pracowało.

W mojej pierwszej pracy dostawałam 1200 zeta, na szczęście mieszkałam z rodzicami, więc wiele kosztów mi odeszło. Martva, Ty też mieszkasz w domu rodzicielskim, więc o co kaman?

hardgirl123 - 27 Czerwca 2009, 13:53

chciałabym tyle zarabiać żeby zyć godnie

a zycie w domu z rodzicami to nie ejst takie różowe :>

ihan - 27 Czerwca 2009, 13:55

OK, praca pomocy księgowej, takiego trybika w maszynie, co tam sobie wklepuje na przykład same faktury, albo same dowody bakowe czy coś, nie jest źle. Ale w byciu mózgiem, frustrowała mnie nielogicznośc polskiego prawa, ilość nawet nie ustaw, ale różnych rozporządzeń i interpretacji różnych urzędów skarbowych, rachunkowość powinna być logiczna a wprowadzanie zamieszania np. przy rozliczeniach VATu albo uznawania za koszty doprowadzała mnie do białej gorączki. Nie mówiąc już o debilnych przepisach ZUSowskich. To były jeszcze wesołe czasy ulg inwestycyjnych, gdy co roku zmieniał się sposób rozliczania w koszty amortyzacji, normalnie odjazd. Świadomość, że za 5 lat ktoś przyjdzie i powołując się na interpretację sprzed 3 lat (prawo nie działa wstecz? - nie wierzcie w takie bzdury) zacznie mi udawadniać, że okradałam skarb państwa, ta świadomość mnie dobijała. I panie z USu, które przyszły na kontrolę i którym musiałam palcem pokazywać co mają sprawdzać i skąd się bierze sposób rozliczania VATu strukturą sprzedaży, bo panie kompletnie zielone były.
Ale takim trybikiem co nie ma odpowiedzialności tylko sobie wklepuje, po 8 godzinach idzie do domu i ma normalny urlop, a chorować sobie może nawet w okolicach 20-tego to bym mogła być.

EDIT: Jaką płacę uważasz za pozwalającą na godne życie?

hardgirl123 - 27 Czerwca 2009, 13:57

zgadzam się ihan :)

prawo podatkowe jest okropnie zawiłe i beznadziejnie niekorzystne dla obywatela :(

ba, wogóle prawo w Polsce ejst jakie jest, ale cóż uchwalają je ci, których wybraliśmy

godna płaca to taka, żeby po odliczeniu tych wszystkich potrąceń zostao mi na opłaty, dobre jedzenie, fajne ciuchy, wakacje, ksiązki i tp.
na ten moment to tak z 200 na rękę by mi wystarczyło

merula - 27 Czerwca 2009, 13:58

wszystko ma swoje zady i walety

fajnie mieć komfort siedzenia w domu i zastanawiania się co z soba począć.

ale realna konfrontacja z życiem też potrafi dać odpowiedzi na pytania egzystencjalne. często nawet przyspiesza ten proces.

joe_cool - 27 Czerwca 2009, 13:59

hardgirl123 napisał/a
a zycie w domu z rodzicami to nie ejst takie różowe :>


mów mi o tym. przedtem 7 lat mieszkałam sama, to był szok i dla mnie, i dla nich. ale taki lajf, co było robić. teraz stać mnie na własne mieszkanie.

Ziemniak - 27 Czerwca 2009, 14:07

hardgirl123 napisał/a
coś się popsułam z moją ortografią :(

Jeżeli używasz FireFoxa, możesz sobie zainstalować mądry słownik, który będzie ci podkreślał błędy :D
hardgirl123 napisał/a
chciałabym tyle zarabiać żeby zyć godnie

Każdy by chciał, niestety przeważnie kończy się na "najlepsza możliwa praca w tych warunkach"

hardgirl123 - 27 Czerwca 2009, 14:07

nie używam firefoxa:)
ilcattivo13 - 27 Czerwca 2009, 14:09

jak zaczynałem swoją "karierę" (po maturze), to dostawałem 400 brutto. Nawet nie starczało na opłacenie studiów. Z drugiej strony, pracę miałem prawie bezstresową (pomijając szefową, która się notorycznie zachowywała jak prawdziwy "szkierownik zamieszania").
A rok temu, gdy odchodziłem z Policji (moja druga praca), to za 12-godzinne informatyczno-radiowe dyżury (+ nocki, święta, weekendy, dodatek za studia i ponad 10 lat stażu pracy) dostawałem nie więcej niż 1150 pln na rękę. I jeszcze sam musiałem się ubezpieczyć, bo Policja nie ubezpiecza pracowników :| . I się nauczyłem na całe życie - idziesz pracować do budżetówki, to tylko i wyłącznie jako członek korpusu cywilnego. Bo bezmnożnikowcy nie dostają więcej niż 1000 - 1300 na rękę.

Martva, kończąc liceum byłem tak zakompleksiony, że odwagi w sklepie starczało mi na powiedzenie "dzień dobry", "dziękuję" i "do widzenia". A ubrania w przeważającej części kupowała mi mama (teraz się z tego śmieję, ale wtedy to była prawdziwa tragedia). I jak w pierwszej pracy szefowa posadziła mnie w dziale sprzedaży, to kompleksy szybko odeszły (tak po pół roku może już się w miarę normalnie zachowywałem). Po prostu musiałem się przełamać i muszę przyznać, że to, że szefowa wrzuciła mnie "na głęboką wodę", tylko mi pomogło się przełamać. I wcale nie było tak strasznie jak by się mogło wydawać.

ihan - 27 Czerwca 2009, 14:12

hardgirl, czyli policzmy: czynsz + opłaty - powiedzmy: 400 zł, wakacje 3.000 (czyli miesięcznie: 250), dobre jedzenie: (raz w tygodniu do knajpy=30 zł *4 tygodnie=120 zł) + tygodniowe codzienne posiłki (15 zł dziennie bądźmy skromni) czyli 450 +120= 570, książki - 50 zł, miesięcznie ciuchy (nie mam pojęcia?????) czyli bez ciuchów mi wychodzi, że potrzebowałabyś: 1270 + ciuchy (????) + 200 zł. Netto oczywiście.
Tutaj wstawiając netto możesz sobie wyliczyć ile brutto by ci musiał pracodawca zapłacić. Nie mówiąc o dodatkowych kosztach ZUSu po stronie pracodawcy. Co masz do zaoferowania w zamian?

illianna - 27 Czerwca 2009, 14:14

joe_cool napisał/a
No wiesz, im dłuższy staż pracy, tym większa będzie groszowa emerytura z ZUSu. I wcześniej się zaczyna oszczędzać na III filar. I w ogóle nie trzeba się potem tłumaczyć potencjalnemu pracodawcy, dlaczego się ma dziurę w CV między studiami a dniem obecnym i co się właściwie w tym czasie robiło, i dlaczego się nie pracowało.

W mojej pierwszej pracy dostawałam 1200 zeta, na szczęście mieszkałam z rodzicami, więc wiele kosztów mi odeszło. Martva, Ty też mieszkasz w domu rodzicielskim, więc o co kaman?


no chyba o sens życia :mrgreen:

mieszkanie z rodzicami bynajmniej nie jest mobilizujące do pracy, nawet jeśli oszczędza koszty, poza tym ja martvą rozumiem, też nie chciałabym pracować byle gdzie po tylu latach nauki, no chyba że realność by mnie zmusiła, zbierania na marną emeryturę albo fochy ewentualnego pracodawcy mnie nie przekonują, bo emerytura bez względu na wszystko będzie marna, a pracodawca jak chce zawsze znajdzie powód do focha, na szczęście nie żyjemy w epoce niewolnictwa i nie trzeba pracować jak się nie chce i nie bardzo musi, a marudzą tak samo ci co pracują jak i ci co nie pracują, z brakiem pieniędzy jest podobnie :mrgreen:

hardgirl123 - 27 Czerwca 2009, 14:16

wyszło mi że powinnam dostawać 2014 brutto, z tego co proponujesz :)

tylko skąd Ci wyszło, że na wakacje wydam potencjalni 3000 :( :(:(
w zupełnści wystarczyłoby mi jechać na takie za 1500 :>

Virgo C. - 27 Czerwca 2009, 14:21

No a co Ty masz do zaoferowania ? Poza swoją osobą i w zasadzie niezweryfikowaną przydatnością do pracy po studiach ? Dlatego idziesz na okres próbny, jak się sprawdzisz to super, podwyżka na pewno Cię nie minie. A jak nie - to do widzenia.

@Ilcattivo
Jak czytam ile Tobie płacili, a ile mój ojciec dostawał (i teraz na emeryturze dostaje) to w lekkim szoku jestem.

ihan - 27 Czerwca 2009, 14:21

illiana, to też nie tak do końca. Ogladając CV kandydata, który przez ileś tam czasu po ukończeniu szkoły nie pracował, będąc pracodawcą miałabym spore wątpliwości. Taka osoba musiała by mnie bardzo mocno przekonać, że będzie jej się chciało wstać rano i będzie jej się chciało pracować. Konieczność chodzenia do pracy jednak dyscyplinuje, daje możliwość poznania innych ludzi, nauczenia się czegoś i co ważniejsze natknięcia się na informację o innej, lepszej pracy, bliższej ideału.
Trzeba czasem pokazać, że mamy też cos do zaoferowania, a nie same oczekiwania, że świat powinien sam przyjść do nas i domyślić się co nas uszczęśliwi. Po prostu trzeba temu światu dac szansę.

hardgirl123 - 27 Czerwca 2009, 14:22

dlatego uważam, że pracodawcy powinni dac szansę osobom bez doświadczenia, niekoniecznie w pracach typu zmywający czy konserwator powierzchni płaskich :>
Virgo C. - 27 Czerwca 2009, 14:25

ihan już wspominała, że takie oferty są, trzeba tylko poszukać. Rudus Ci mówił na spotkaniu o tym jak firma ludzi na jego uczelni kusi pracą.
hardgirl123 - 27 Czerwca 2009, 14:26

owszem są w koroporacjach gdzie widamo kogo szukają a wymogi podają jako pic :>
ihan - 27 Czerwca 2009, 14:27

"Mały" pracodawca, zatrudniający niewiele osób zwykle zwyczajnie nie ma szans dawania szansy niedoświadczonym. Bo to znaczy, że jakis pożytek z takiej osoby będzie miał po kilku miesiącach. I ktoś będzie musiał poświęcić czas na jej szkolenie. Zawsze lepiej w molochach.

EDIT: Przyjmowanie wybranych ludzi w korporacjach, nowa urban legend. Jeśli zaczniesz naprawdę szukać pracy i po roku dalej nic nie będziesz miała, wtedy możesz zacząć narzekać.

hardgirl123 - 27 Czerwca 2009, 14:30

tylko do molohów rekrurtacja jest jaka jest. Atmosfera także :>
dareko - 27 Czerwca 2009, 14:32

hardgirl123 napisał/a
że pracodawcy powinni dac szansę osobom bez doświadczenia,

Wlasnie tu tkwi blad. Pracodawcy niczego nie powinni, poza zarabianiem pieniedzy i przestrzeganiem prawa. Nie maja wobec Ciebie, ani zadnej osoby ktorej nie zatrudnili, zadnych zobowiazan.

Martva - 27 Czerwca 2009, 14:32

ilcattivo13 napisał/a
Martva, kończąc liceum byłem tak zakompleksiony, że odwagi w sklepie starczało mi na powiedzenie dzień dobry, dziękuję i do widzenia. A ubrania w przeważającej części kupowała mi mama (teraz się z tego śmieję, ale wtedy to była prawdziwa tragedia).


Nie no, powiedzmy że jestem nieco mniej dzika niż jak kończyłam LO, chociaż raz na parę miesięcy mam napad galopującej nieśmiałości i nie mam odwagi poprosić o chleb w sklepie ;) W centrum ogrodniczym po pierwszym trudnym dniu było OK, uśmiechałam się, rozmawiałam, zażartować mi się zdarzyło - ale to było coś co leżało w sferze moich zainteresowań, a kasa w supermarkecie nie leży.

illianna napisał/a
no chyba o sens życia :mrgreen:


A weź. Nie mam sensu życia. Nie mam planów na przyszłość. Nie wiem czego chcę i nie wiem co jest dla mnie ważne.
Chciałabym wrócić do piaskownicy ;)

hardgirl123 napisał/a
owszem są w koroporacjach


Może ja źle pamietam, ale chyba wspominałaś że chciałabyś pracować w korporacji?

merula - 27 Czerwca 2009, 14:32

hardgirl123, moja firma od ładnych kilku miesięcy szuka ludzi, niekoniecznie z doświadczeniem do pracy.
na jedno stanowisko sama rekrutowałam i uwierz mi, to jakie ludzie mają oczekiwania za swoją gotowość do pracy bywa szokujące.
i naprawdę nie jest łatwo znaleźć ludzi do pracy.

moje szefostwo przyjmuje osoby świeże i jest gotowe szkolić, a że w trakcie tego szkolenia nie chce płacić kokosów? nie dziwi mnie to.

wielu pracodawców (prywatnych) ma nastawienie - pokażesz, że ci zależy i starasz się, dostaniesz więcej.

a przychodząc na rozmowę z nastawieniem, "oni to buraki i chcą mnie wyrolować" sama pozbawiasz się szansy.

Virgo C. - 27 Czerwca 2009, 14:34

Ale nikt Ci tam nie nakazuje wieczności spędzać. Idziesz, nabierasz doświadczenia, szkolisz się, a potem szukaj roboty w małej firmie.
Agi - 27 Czerwca 2009, 14:34

hardgirl123 napisał/a
tylko do molohów rekrurtacja jest jaka jest. Atmosfera także :>


hardgirl123, to wszystko prawda, ale od czegoś trzeba zacząć. Trochę na zasadzie "pierwsze śliwki robaczywki". Jak już się ma pierwszą pracę o następną troszkę łatwiej.

ihan - 27 Czerwca 2009, 14:37

Atmosfera jaka jest w korporacjach czy gdziekolwiek zależy tylko i wyłącznie od pracowników. Nie mają napisane w regulaminie pracy, że mają obowiązek się zachowywać tak czy siak.
illianna - 27 Czerwca 2009, 14:37

ihan, naprawdę nie musisz mnie przekonywać, ja wstaję od 8 lat o 5, dojeżdżam 64 km do pracy, w której wprawdzie mogę chorować, ale wcale nie zarabiam tyle ile należałoby się za mój wysiłek, pracodawca ma ze mnie 120 zł za godzinę przychodu, myślę że to sporo i że mógłby się wysilić i dać też zarobić mnie, ale no cóż taki mam zawód i wszędzie może z wyjątkiem stolicy jest podobnie, a tam się nie przeprowadzę, wolę rowy kopać :mrgreen: czemu nadal tam pracuję? bo płaca mi jednak trochę lepiej niż w Krakowie, mam tam też swój własny gabinet i wyrobiony rynek, ale jak zaczynałam dostawałam 1250 na rękę, mimo wydawałoby się dobrego wyższego wykształcenia, zaznaczam że dostawałam więcej niż inne osoby na moim stanowisku, bo mieli braki kadrowe akurat i sobie to wynegocjowałam (ha ha) ze względu na koszty dojazdu, tez po studiach przez 7 miesięcy nie pracowałam, ale pracodawca nawet na to nie popatrzył,

jasne że małe firmy nie mogą pozwolić sobie na eksperymenty i jasne że trzeba zapłacić frycowe na początku, ale nie wiem czy zawsze warto, bo jak człowiek nabędzie bardzo złych doświadczeń w pierwszej pracy to mu w ogóle motywacja siada, a poza tym jak się zaczyna dużo poniżej swoich kwalifikacji to też źle wygląda w CV :mrgreen:

Martva - 27 Czerwca 2009, 14:37

merula napisał/a
wielu pracodawców (prywatnych) ma nastawienie - pokażesz, że ci zależy i starasz się, dostaniesz więcej.


Kurczę, mnie zależało, starałam się. Nikt mi nie powiedział dobrego słowa, za to czepiali się wszystkich potknięć. Wymagania wyraźnie kontrastowały z wynagrodzeniem, a pierwszy raz usłyszałam że są zadowoleni z mojej pracy jak przyszłam się zwolnić.

Już bardziej mi się podobało na praktykach studenckich, gdzie zarabiałam naprawdę grosze, ale dostawałam premie i zawsze przy wypłacie kobieta mi mówiła że cieszy się ze mnie ma i że są zadowoleni. Puchłam z dumy i czułam się zmotywowana.

ihan - 27 Czerwca 2009, 14:41

Martva, ale uogólniasz na podstawie bodajże 2 prac. Ludzie, a co za tym idzie pracodawcy są różni, to, że trafiłaś na niemiłych nie znaczy, że każda potencjalna praca jest taka.
ilcattivo13 - 27 Czerwca 2009, 15:12

Martva - jeszcze odnośnie nieśmiałości. Moja znajoma kiedyś mi powiedziała tak: "Rozmawiać z klientem/kontrahentem to łatwizna. Gorzej jest, gdy się przemawia do kilkusetosobowego tłumu. Dwa najlepsze podejścia do takiej sytuacji, to albo ich kochać, albo mieć głęboko w *beep*. Ten drugi wariant jest zdrowszy, bo trudniej przy nim o rozczarowanie." I jak na razie dla mnie się to sprawdza :wink:

Co do pracy księgowego trybika - ja tak nie mógłbym, pomimo ekonomicznego wykształcenia i kilku lat nauki rachunkowości, to taka robota mnie dobija psychicznie. I nie dziwota, że większość księgowych to stare panny i/lub tępe i wredne babsztyle. Nawet facetom odbija w takiej pracy. Lepiej już założyć własną firmę i robić księgowość dla sklepikarzy i innych małych przedsiębiorców. Przynajmniej praca jest ciekawsza i więcej się zarabia. A jak się weźmie tylko takie firmy, które są na "książce", to momentami może być nawet przyjemnie :wink:

A jeśli chodzi o pracę w korporacji, to moi znajomi chwalą sobie pracę w szwedzkich firmach. Z tego co słyszę, to urlopy są normalnie przyznawane i rozliczane, mają różne dodatkowe świadczenia, których w normalnej firmie nie uświadczysz. Choć i tak to robota nie dla mnie. Mam dość "trybikowania".

hardgirl123 - 27 Czerwca 2009, 15:36

zgadzam się w 100% z osatnią częścią wypowiedzi Illianny :)
podziwiam Cię także za to, że masz demterminację i motywację by dojeżdżać ponad 60 km do pracy, ja nie dałabym rady :(

co do pracy w korporacji, dla mnie by to było rozwiązanie na jakiś czas, na nabycie doświadczenia, o ile wogóle by mnie tam przyjęli. Potem by się zobaczyło.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group