Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane
ihan - 27 Czerwca 2013, 22:05
Kruku, fragment w twoim fragmencie za mało szczegółów technicznych, może producenta twarożku, markę ekspresu do kawy, przeglądarkę, jakiej używasz do przeglądania forum i jakieś szczegóły o klawiaturze używanej do pisania posta można by wpleść.
I mnie Millenium zmogło, ale dużej ilości ludzi się podoba. Co daje pretekst do zadziwiania się nieustannego i radości z różnorodności jednak.
A za mną Joyland. Szczegóły w wątku autora.
dziko - 29 Czerwca 2013, 13:04
Robert A. Heinlein - The Puppet Masters
Znakomite
Kyle Katarn - 29 Czerwca 2013, 14:53
Drew Karpyshyn, "The Old Republic: Zagłada" - przyjemne czytadło. Nie jakieś arcydzieło, ale wciąga. Mam nadzieję, że to nie ostatnia książka Karpyshyna, bo jestem ciekaw losów Imperatora Vitiate.
qbard - 29 Czerwca 2013, 19:24
Diane Setterfield Trzynasta opowieść. Książka klimatyczna z tajemniczą historią sprzed lat i masą książek. Wciągająca lektura.
Fidel-F2 - 30 Czerwca 2013, 20:48
dziko, ja bym rzekł co najwyżej przyzwoite.
Matrim - 1 Lipca 2013, 14:53
Po przerwie skończyłem Znak Czterech. Trzyma poziom. Holmesa fanem jestem już.
Witchma - 1 Lipca 2013, 15:03
Matrim napisał/a | Holmesa fanem jestem już. |
Chyba dopiero...?
Matrim - 1 Lipca 2013, 15:22
Witchma, no dopiero Ale wystarczyły dwie nowele. A właściwie to jedna - druga utwierdziła.
Witchma - 1 Lipca 2013, 15:27
Aż chyba sobie coś sherlockowego przypomnę
Fidel-F2 - 2 Lipca 2013, 10:58
Próbowałem przeczytać Skald: Karmiciel Kruków Łukasza Malinowskiego. Wymiękłem po sześćdziesięciu stronach. Słaby styl, sztuczność, teatralność, patos, słabizna logiczna, brak realizmu. Omijać.
Witchma - 2 Lipca 2013, 19:05
Jakoś tak zapomina mi się linkować:
Punkhead
Krótka historia Stephena Hawkinga
xan4 - 2 Lipca 2013, 20:49
Fidel-F2, zajrzyj do recenzji tej książki w lipcowej NF.
Fidel-F2 - 2 Lipca 2013, 21:00
Już ją przeczytałem. Zwierzchowski awansował w moim rankingu na naczelnego ręcęzęta. Brak mi słów. Żenada to eufemizm.
Witchma - 3 Lipca 2013, 07:51
Fidel, mówiłam Ci - to się dalej musi rozkręcać
joe_cool - 3 Lipca 2013, 22:39
Poradnik pozytywnego myślenia M. Quick - bardzo sympatyczna książeczka, mimo, że w sumie historia jest na początku dość przykra. Na szczęście wszystko dobrze się kończy. W sam raz na lekką lekturę na lato albo podróż pociągiem/tramwajem.
Bez ograniczeń Chrissie Wellington - autobiografia kobiety z żelaza, wielokrotnej mistrzyni świata i rekordzistki świata w triatlonie Ironman, która swoją profesjonalną karierę sportową zaczęła w wieku lat 30. Inspirujące.
Hotel Kerobokan K. Bonella - rzecz o więzieniu o zaostrzonym rygorze na indonezyjskiej wyspie Bali, gdzie trafiają najgorsi przestępcy (mordercy, gwałciciele, etc.), przemytnicy narkotyków, ale też zwykli złodzieje. Nawet przez chwilę siedział tam król. Ciekawe, ale bardzo deprymujące.
Dziewczynki ze Świata Maskotek A. Snellman - o podziemnym seks-biznesie z udziałem nieletnich. Historia 14-letniej Jasmin, dziewczynki z dobrego domu, która właściwie bez większego powodu zaczyna sprzedawać swoje ciało, a potem znika. Poruszające, po pierwsze przez sam temat, po drugie ze względu na świetnie opisane trudne stosunki matki z dorastającą córką. Na końcu książki rozdział o historii prostytucji.
morham - 4 Lipca 2013, 08:12
Witchma napisał/a | Jakoś tak zapomina mi się linkować:
Punkhead |
Brzmi ciekawie.
Witchma - 4 Lipca 2013, 08:13
Bling Ring
Nocturn - 4 Lipca 2013, 09:23
"Książe Czasu - Opowieści" Siejak Tadeusz
zamiast swoich wrażeń rzucę cytatą, ciekawe jak zareagujecie:
"Następnie Szef Głównego Urzędu do Spraw Ideologii Wojska, Sekretarz Departamentu Stanu, najlepszy orędownik pokoju, zapalony pacyfista, który w młodości swej, praktykował pacyfizm w takich miejscach jak My Lai, doliny Afganistanu, okolice zżydziałego miasteczka Zamość w środkowo-wschodniej Europie, oraz terroryzowanych przez wojowniczego zbrodniarza, niejakiego Spartakusa, dzielnicach biedoty w Rzymie, gdzie przecież wsławił się szczególnie ekonomicznym podejściem do wykorzystania odpadów bali drewnianych, jakie posłużyły mu do ugruntowania spokoju, ładu i porządku publicznego; onże wygłosił referat wprowadzający"
ketyow - 4 Lipca 2013, 18:57
Wojna z robotami. Harry Harrison. Najbardziej durne "sf" z jakim miałem do czynienia. Nie usprawiedliwia go nawet wiek. Ta powieść to tylko dziwna bujda gościa, co zobaczył robota w Zakazanej Planecie. Tłumaczenie z 1990, ale też tragiczne, jeszcze bardziej zrobiło z książki bubel.
Magnis - 4 Lipca 2013, 19:43
Patrick Senecal Ulica wiązów 5150
Pewien młody człowiek trafia przypadkiem do domu i tak zaczyna się dziać przerażające wydarzenia. Nasz bohater ląduje w wypaczonej i mrocznej rzeczywistości, z której może już nie wrócić. Narrację poprowadzono w pierwszej osobie co świetnie się to tutaj sprawdza. Znajdziemy dość makabry, ponieważ autor od niej nie stroni i świetny mroczny klimat. Postacie w powieści są wyraziste i ciekawe. Książkę czyta się znakomicie od samego początku aż po ciekawe zakończenie. Autorowi bliżej jednak do krwawszej wersji powieści grozy jak u na przykład Ketchuma oraz Edwarda Lee. Polecam. Ocena 8/10.
ihan - 4 Lipca 2013, 23:27
Zakazana psychologia Witkowskiego, oba tomy, pochłonęłam błyskawicznie. Ciekawie o oszustwach i plagiatach w nauce, trochę o szarlatanach i pseudoterapiach. W zasadzie przygnębiająca i smutna lektura, bo człowiek jakoś wierzy w zdrowy rozsądek innych i z własnych doświadczeń wydaje mu się bzdur niesprawdzonych nikt sprzedał nie będzie. A jednak. Może i zaskakujące dlatego, że nigdy się psychoterapiami nie interesowałam. Przeczytałam z dużym zainteresowaniem.
ilcattivo13 - 5 Lipca 2013, 22:16
Fidel-F2 napisał/a | Próbowałem przeczytać Skald: Karmiciel Kruków Łukasza Malinowskiego. Wymiękłem po sześćdziesięciu stronach. Słaby styl, sztuczność, teatralność, patos, słabizna logiczna, brak realizmu. Omijać. |
Jestem na ~200-nej stronie, początek rzeczywiście jest koszmarny, ale potem albo mózg mi się przyzwyczaił, albo nieco lepiej mu szło pisanie. Trzecie opowiadanie jest już całkiem -całkiem. Choć po drodze była jedna ekstraordynarnie tragicznie opisana potyczka (finał pierwszego opka), która mnie nieomal nie zabiła Z drugiej strony, to po prostu trzeba przeczytać
Jade Elenne - 5 Lipca 2013, 22:32
Michał Bałucki Pan burmistrz z Pipidówki - nie mam pojęcia, skąd się wzięło przekonanie, że powieści pozytywistyczne, zwłaszcza tendencyjne, są nudne. Bałuckiego niewielu dziś czyta, a szkoda. Zarykiwałam się przy tym tak donośnym rechotem, że babcie w tramwajach zerkały podejrzliwie. Cudna rzecz i nadal aktualna.
Wzięłam się też wreszcie za kupionego jakiś czas temu Ziemkiewicza, konretnie za Uważałem Rze. Jak to powiedziała koleżanka, można się nie zgadzać z jego poglądami, ale nie sposób nie docenić umiejętności posługiwania się językiem polskim i talentu publicystycznego. A że mnie i jego poglądy są dość bliskie, nie dziwota, że czytam z wielką przyjemnością.
Fidel-F2 - 5 Lipca 2013, 23:01
ilcattivo13, mimo wszystko bardzo się cieszę, że zrezygnowałem.
ilcattivo13 - 6 Lipca 2013, 09:38
Blue Adept - 6 Lipca 2013, 09:54
ketyow - A to czemu? Czytałem Wojnę z robotami - chyba z 1990 r. - jako smarkacz , ale z tego co pamiętam dało się to zjeść.
Przegryzłem się przez Szortal Fiction - mam wrażenie, że mózg przeszedł mi przez wyżymarkę. Muszę podejść do tego jeszcze raz, by w tym lesie dostrzec jakieś drzewa.
ketyow - 6 Lipca 2013, 10:40
Blue Adept, językowo jest fatalnie (to raczej tłumacz), opowiadania nudne i bez specjalnej puenty - pisane pod kilka zdań wizji, którą zapowiedział na wstępie autor. Pomijam już fakt, że wizje są całkowicie nietrafione, bo w jego świecie wszystko po prostu robią humanoidalne roboty. Takie to naciągane, że się kupy nie trzyma. Pierwsze opowiadanie było całkiem fajne, reszta to generalnie porażka - tam gdzie tylko autor myślał, że jest bystry i próbował coś przepowiadać. Większość była raczej zdezaktualizowana już w chwili pisania. Dla smarkacza było ok, bo to wyglądało tak, jakby to pisał smarkacz, który widział wszystko tylko przez pryzmat Robbiego. Jeżeli 10 lat wcześniej Clarke pisze Koniec dzieciństwa, a 5 lat później powstaje już Odyseja kosmiczna, to świadczy to tylko o znikomej wiedzy Harrisona. Science w tym nie było.
Blue Adept - 6 Lipca 2013, 11:09
ketyow - To chyba lekka przesada. Liczy się też przesłanie i humor. Na zasadzie nietrafionych wizji to mógłbyś przecież wyrzucić na śmietnik choćby niejakiego Asimova, a nawet Lema. A "Koniec dzieciństwa" Clarke to też raczej nie jest rzetelna wizja (z całym szacunkiem - ale transformacja ludzkości, czy też przebłyski przyszłości, z których ukształtowały się legendy o diabłach?). Z tego co pamietam w jednym z opowiadań Harrisona był niezły dowcip - kiedy w trakcie Armageddonu roboty walczyły zamiast ludzi i to one zostały zbawione. Albo tytułowe opowiadanie, w którym ludzkość stała się tylko widzem i zbędnym elementem w wojnie prowadzonej przez roboty. Tu przecież nie chodzi o szczegóły techniczne - równie dobrze mógłbyś mieć pretensje do Wellsa za "Wehikuł czasu" albo do Verne za "Podróż na Księżyc". Wszystko się sprowadza do gustu. Mam wrażenie, że po prostu to nie jest Twój autor.
Zgaga - 6 Lipca 2013, 11:28
Skończyłam Piątkowskiej Życie przestępcze w przedwojennej Polsce. Miejscami czułam się, jak w mocnych latach 90-tych. Poza tym niektóre opisy dość makabryczne. Np. opis eksperymentu śledczego, w którym to wygotowano i wrzucono do gnojówki trupki niemowląt, aby sprawdzić, co mogła zrobić ze swoim dzieckiem pani X, że jego ciało uległo tak szybkiemu rozkładowi.
Dla równowagi na szybko przejrzałam (czytać nie było co - wydanie albumowe połączone z książką kucharską) Łozińskich Bale i bankiety Drugiej Rzeczpospolitej. Inny świat.
ketyow - 6 Lipca 2013, 12:02
Blue Adept, nie wiem, przeczytaj jeszcze raz i oceń, króciutkie jest i tak. Były tam też opowiadania o niczym, czysty bełkot - na przykład to z jaszczurkami na innej planecie, które "beacon" powodujący możliwość podróży z prędkością większą niż światło i sterujący statkami w hiperprzestrzeni (czyli przestrzeni, w której można sobie prędkość światła przekraczać), obudowały piramidą jako rzecz świętą, a gość się przebrał za jaszczurkę i do tej ich świątyni wszedł, żeby naprawić beacon, bo się okazało, że któraś z jaszczurek zwyczajnie wyłączyła bezpieczniki od reaktora jądrowego, który go napędzał I choć przecież teoria względności była już znana, autor i tak wolał iść na skróty i po swojemu sobie obmyślił tę hiperprzestrzeń, w której toto można przekraczać prędkość światła, ale...
Cytat | Z mojego aktualnego miejsca pobytu był to drobiazg – jakieś dziewięć dni hiperprzestrzeni.
Żeby zrozumieć istotę beaconów należy najpierw pojąć hiperprzestrzeń. Nie jest to, według mnie, specjalnie skomplikowane zadanie, tym niemniej znam niewielu, którzy by to potrafili. Największą trudność sprawia pojęcie tego, czego praktycznie nie ma, bo nie sposób tego zobaczyć, a nie dość, że istnieje, to jeszcze rządzi się pewnymi stałymi regułami. Najważniejszą z nich jest ta, że nie ma w niej niczego, co umożliwiałoby orientację. Do tegoż właśnie celu służą budowane na różnych planetach beacony, czyli źródła potężnych strumieni promieniowania, które umożliwia poruszanie się statkom w hiperprzestrzeni. Każdy z nich ma swój system pulsacji odróżniający go od pozostałych w celu identyfikacji, a do normalnego skoku potrzebne jest współistnienie przynajmniej czterech takich źródeł. Do dłuższych podróży potrzeba większej ich liczby. W ten prosty sposób wychodzi na to, że podstawą bezpieczeństwa i możliwości skoków w ogóle jest ciągłe działanie wszystkich beaconów. |
Cytat | do uszkodzonego beaconu nie można dolecieć w hiperprzestrzeni – po prostu nie wiadomo dokąd ma się lecieć – toteż trzeba podróżować w klasycznej przestrzeni, co niekiedy trwa długie miesiące.
Zgodnie z tą regułą wziąłem namiar na najbliższy czynny beacon i wybrałem przybliżone koordynaty Alfy Centauri. Gdy znalazłem się ponownie w normalnym świecie, wylazłszy ze środka niczego, okazało się, że nieźle trafiłem – komputer stwierdził, że normalna podróż przyświetlna potrwa sześć tygodni. Nie mam pojęcia skąd był tego taki pewien, ale komuś musiałem przecież zaufać, toteż chcąc nie chcąc zgodziłem się z nim i poszedłem spać. |
To jest tak: wymyślę sobie coś, nie popierając tego żadnymi faktami, żadnymi badaniami, nie opierając się na żadnej istniejącej teorii, użyję istniejącego terminu, żeby brzmiało sensownie, wymyślę jakieś tam wytłumaczenie bez względu na to, czy jest choć odrobinę racjonalne, a wszyscy będą się cieszyć. Otóż nie, dla mnie to wszystko stek bzdur.
Ja nie mówię, że prognozy Lema czy Asimova zawsze były trafne, ale to jest po prostu w tym wypadku zmyślanie jakichś głupot, lepiej było tę kwestię przemilczeć. Dziur w logice autora nie brakuje też w wielu innych miejscach.
W innym opowiadaniu ścigany wyrokiem sądowym gość, wychodzi spoza oczu kamer i nagle wszystkie roboty o nim zapominają. Nie brzmi to tu tak głupio, ale po przeczytaniu opowiadania można mieć autora za zwyczajnego idiotę.
Cytat | Słuchając ich zamierających głosów przez cienką blachę drzwi, Carl nagłe zrozumiał – był w jedynym miejscu, w którym był niezauważalny dla Centralnej Kontroli. Był wewnątrz jej centralnego mechanizmu. Dla maszyny myślącej było rzeczą niemożliwą naprawianie samej siebie, a raczej swojej pamięci. Mogłoby to mieć nader niekorzystne konsekwencje. Napraw musiały dokonywać niezależne automaty, toteż niecelowe, a nawet niebezpieczne byłoby instalowanie urządzeń podglądu w jej wnętrzu. A konsekwencją tego było to, że zniknął z pola widzenia maszyny, czyli przestał dla niej istnieć. Było nader prawdopodobne, że pamięć o nim i o jego poczynaniach została już skasowana jako zbędna. |
A przy okazji o dziwo, zapomniały także o poszukiwaniach go wszystkie roboty-policjanci, i w ogóle cały świat. Tia. Maszyna przestała go widzieć, więc skasowała jego wyroki. Logiczne.
|
|
|