To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Mechaniczna pomarańcza [film] - Czemu istnieje Uwe Boll?

Urbaniuk - 28 Wrzeœśnia 2006, 21:27
Temat postu: Czemu istnieje Uwe Boll?
W ostatni weekend obejrzałem BloodRayne. Nie było to trudne bo oglądałem go w zacnym towarzystwie i przy zacnej butelczynie, ale samotne i trzeźwe oglądanie wykwitów umysłu tego syna Germanii może być ciężkie. Jedna rzecz mnie nurtuje, jak ten koleś dostaje kasę na kolejne filmy (wiem z dobrego źródła że równie wybitne) i to coraz potęzniejszą kasę. Mało kto to ogląda(płacąc :twisted: ), wszyscy tylko psioczą, a koleżka dostaje coraz większą kasę, ostatnio 60 mln dolarów, na kolejne gnioty na podstawie GIER KOMPUTEROWYCH!!! Jak on to robi, też bym tak chciał. :mrgreen: Czy ktoś wie?
Nexus - 28 Wrzeœśnia 2006, 21:38

A to akurat nie jest trudne do wytłumaczenia... korzysta ze źródeł finansowania zagorzałych graczy :D I to tych wiekowych, bo tacy maja kasę i spełniają wreszcie swoje marzenia z dzieciństwa... obejrzeć film ze swoim ulubionym bohaterem!
Ixolite - 28 Wrzeœśnia 2006, 21:49

Nexus, bzdury prawisz :D

Uwe to fenomen na miarę... nie wiem czego... Jego "dzieła" są tragiczne po prostu, a z grami na podstawie których powstają mają wspólne tylko tytuły i baardzo ogólny zarys czegoś, co w normalnych filmach nazywane jest fabułą. Na prawdę nie znam nikogo, kto by chwalił jego działalność. Też tego nie kumam.

Nexus - 28 Wrzeœśnia 2006, 21:57

Eeee tam prawię... sam je sponsoruję :P
Nie może być tak, że dostaje kasę za coś co jest kompletną klapą i to za każdym razem coraz większą. No chyba, że to gigantyczna pralnia pieniędzy, tylko kiepsko pierze :mrgreen:

Edit: zmiana osoby z "ja" na "on" w słowie "dostaje" :)

Dunadan - 28 Wrzeœśnia 2006, 22:05

ale chyba kazdy, byle jaki nawet fan wolalby dac kase komukolwiek innemu... kurde, nie wiem... komukolwiek :/ studentowi akadaemii filmwej, nie wiem... mnie :D
Uwe Bol to paradoks - ot co. Albo... albo kosmita - przydalby sie Nikitycz :twisted:

Urbaniuk - 28 Wrzeœśnia 2006, 22:05

Ale jego filmy robia klapę "centralnie-legalnie" ! Gracze nie maja tu nic do rzeczy. Nie jestem gaczem ale gdybym był to by mnie szlag trafił na widok takich cymesów.
Na tym właśnie polega prolem że jego filmy robia kolejne klapy (albo ledwo się zwracaja), koleś raczej juz sie nie wyrobi, a dostał 60 mln dolarów na Dungeon Siege :shock: Jak, dlaczego, skąd? Cichy wielbiciel? Pralnia pieniędzy to jest jakis pomysł ale na taka skalę i u niego? Przeciez można by je prać np. u Aronowsky'ego :D Jeszcze by pieniążki pracowały.

Ixolite - 28 Wrzeœśnia 2006, 22:05

Uwierzę we wszystko, oprócz poparcia ze strony środowisk graczy i miłośników dobrego kina :)

Może to taki współczesny Ed Wood?

Urbaniuk - 28 Wrzeœśnia 2006, 22:14

Ixolite -> Ed Wood? No cóż... Moze to jest tak że jakie czasy takie Edy Wood'y :D Ale to porównanie trochę mnie mierzi (choć jest juz powszechne), Ed Wood był zwariowany na punkcie kina, Boll raczej na swoim własnym punkcie (choć wood zdaje się tez uważał się za wybitnego rezysera :mrgreen: ). Po latach oglądam jego filmy i smieję się, one działają mają swój własny styl, natomiast Boll kręci to co wszyscy tylko jest to duzo duzo gorsze.
Ixolite - 28 Wrzeœśnia 2006, 22:25

Wiesz, w czasach współczesnych Woodowi, nie cieszył się on taką popularnością, czy może sympatią, jak teraz. Faktycznie bezpośrednie porównanie nie jest najlepsze, ale obaj panowie mają chyba ze sobą dużo wspólnego :)

A teraz właśnie wpadłem na taki pomyśł, że Boll może być finansowany przez koła przeciwników gier komputerowych, głoszące, że całe zło świata z tego właśnie źródła pochodzi. Taka propaganda, będą mogli pokazywać palcami i demonstrować co to gry z ludzi robią :D

Nexus - 28 Wrzeœśnia 2006, 22:32

Widzę, że gościu ma już na tapecie "Postal" i "FarCry"... to się będzie działo. Dziwne, że to nie on robił "Doom'a"... może przegrał w jakąś platformówkę? :mrgreen:
Po prostu jedzie na fali popularności tytułów. Może jest sponsorowany przez producentów gier? Teoria Ixolite'a, wydaje mi się trochę mało prawdopodobna... przeciwnicy musieliby ZNAĆ te gry :) Chyba, że to jak walka z pornografią... trzeba wiedzieć co się tępi, a najlepiej poznać poprzez doświadczenie :mrgreen:

Ixolite - 28 Wrzeœśnia 2006, 23:18

No proste!

Producenci raczej nie sponsorowaliby własnej anty-reklamy. Wręcz przeciwnie, zgarniają kasę za prawa autorskie :D

Mam taką nieśmiałą nadzieję, że po Postalu Uwe zostanie wyklęty przez wszystkich, choć bardziej prawdopodobne jest, że to graczom i grom się dostanie... Ehh...

Nexus - 28 Wrzeœśnia 2006, 23:24

Co do rzucania klątw na Uwe...

Uwe rozprawia się z krytykami

Dlatego ma oficjalnie świetną prasę ;)

dzejes - 28 Wrzeœśnia 2006, 23:25

Prawdopodobną przyczyną wyjaśniającą ten fenomen są pewne furtki w systemie podatkowym Niemiec. Zastanówice się jak w Polsce nakręcono Quo Vadis i kto najwięcej zarobił na spaleniu Rzymu :)
Nexus - 28 Wrzeœśnia 2006, 23:29

Czyżby taki zachodni "Miś"???? To byłoby niezłe wytłumacznie...
Urbaniuk - 28 Wrzeœśnia 2006, 23:38

dzejes->no oczywiście jest cos takiego, za wiki: "Jeśli inwestujesz w Niemczech w film, zasadniczo możesz dostać pięćdziesięcioprocentowy zwrot podatku od rządu.", ale to ciągle nie tłumaczy dlaczego, na litośc boską, ten facet? Załóżmy film kosztuje 100 mln (od jednego inwestora), podatek, powiedzmy 20%. Film robi klapę, inwestor odzyskuje 10 mln, ale traci 90 tak czy tak. Jeśli to pralnia pieniędzy, to tak czy inaczej dobrze by było żeby film przynosił przynajmniej zwrot kosztów. Czy jest tu jakiś księgowy? :shock:
Co do Quo vadis, nawet nie muszę się zastanawiać, jak mówił Rewiński w Superprodukcji: "Jasiu, tylko pamietaj o jednym jak będziesz pisał scenariusz to zrób mi jedna taka scenę we wnętrzy w bardzo drogiej dekoracji, a póxniej pożar, żeby spalić dowody rzeczowe" :D Tylko że w Quo vadis (podejrzewam że Sienkiewicz przewracając się w grobie osiągnął szybkośc turbiny) był robiony za państwowe (znaczy oczywiście niczyje :mrgreen: ), a Uwe Boll ciagle zdobywa nowych i to coraz lepszych inwestorów.

dzejes - 28 Wrzeœśnia 2006, 23:43

To nie jest pranie pieniędzy sensu stricte, które polega na przepuszczeniu przez system fiskalny państwa pieniędzy pochodzących z przestępstwa.
Raczej półpłynne kreatywne księgowanie połączone z odpowiednią wyceną środków - inna cena w papierach, inna zapłacona w rzeczywistości. Pamiętaj też, że nie zawsze chodzi o to, by donator (przedsiębiorstwo) zarobił, a jedynie o to, by wierchuszka mogła się nachapać.

NURS - 28 Wrzeœśnia 2006, 23:58

jak wiecie troche kręciłem się w świecie filmowym.
no i tak sobie sprawdzilem jego źródełka. Tak naprawe kasa płynie od tych samych ludzi caly czas, choć w różnych konfiguracjach. filmy faktycznie wyglądają na wtopy finansowe, BR to 3,5 mln wpływów z kin, z rentalu ok 5 mln, co daje ok 4 mln zwrotu dla producenta (minus kopie filmowe, co odejmuje ok 2 mln :-) A włozono 25. Oczywiscie sa jeszcze prawa telewizyjne itp, ale nie sądzę, zeby ktos dużo za to dawal.
W każdym razie facet musi miec duże układy, bo po takich wpadkach ci sami ludzie dają mu kasę na nastepne przedsięwzięcia.
dzejes, przy filmach tak bywa, ale to jednorazowe wyskoki. Costner najlepszym przykladem.

Urbaniuk - 29 Wrzeœśnia 2006, 00:03

Że jest w tym jakiś przekręt to ja się domyslam, tylko pytanie - jaki? Kreatywna księgowość - ok, przewałki na wycenach - ok, nachapanie się wierchuszki - no to przechodzi już głownie w polskich firmach państwowych :mrgreen: Ale jak on wykręci 60 milionów baksów ? :shock:
Matko boska, właśnie okazało się że w Postalu gra Statham i Liotta :shock:

NURS - 29 Wrzeœśnia 2006, 00:16

produkcja wyglada jak u nas, lazi sie po instytucjach i zbiera kase na projekty. jesli ci sami ludzie w tym siedza, to pewnie kroja associated producerow. ale tam ludek nie jest glupi, jeden numer i wypadasz z butów. a tutaj po kilkanascie-dziesiat mln wtapiaja raz za razem a lista produkcji dluga przed nami :-)
Nexus - 29 Wrzeœśnia 2006, 07:46

Urbaniuk zauważył ciekawą rzecz. Jeśli jest tak kiepski i całe środowisko wie o tym, że robi klapy, jak udaje mu się ściągnąć znane nazwiska do filmu?
Christian Slater w Alone in the Dark, Jurgen Prochnow w House of the Dead, Michael Madsen i Ben Kingsley w Bloodrayne... to nie są początkujący aktorzy. Jak dali się przekonać. JAK? Pieniądze (bo tylko to mi przychodzi do głowy)?

Ixolite - 29 Wrzeœśnia 2006, 08:10

Pieniądze, pieniądze - aktorzy to nie instytucje dobroczynne :D

Pozatym takie filmy to jednak 'coś innego' i to też czasem przyciąga.

Nexus - 29 Wrzeœśnia 2006, 08:17

Ale przecież istnieje coś takiego jak marka aktora. Nie wyobrażam sobie, że za nie-wiem-jakie pieniądze, Slater mógłby zgodzić się grać w np. w "Modzie na sukces"...
Są pewne granice...choćby nie-wiem-jakie pieniądze wchodziły w grę...

Orbitoski - 29 Wrzeœśnia 2006, 08:50

Nexus, wybacz, ale trochę nie masz racji. Żaden to cud a warunki panujące w branży. Nie wiem czy ktoś zauważył, ale ostatnio w serii piramidalnych głupot wystąpił Robert deNiro. Choćby taki "Godsend". Albo zapytajcie Rutgera Hauera jak to grać w złych filmach. Słuchajcie, tak naprawdę, to aktorzyna tez chce mieć na wille i ścieżkę koksu. Ile jest tych hiper - duper holywoodzkich produkcji? Do tego tez dochodzi kwestia smaku. Gdybym był Madsenem wolałbym wygłupiac się u Bolla niz występować w fuckenpoważnym filmie o aborcji, neichcianej ciąży, Almodovarach jakiś itp. :twisted:
NURS - 29 Wrzeœśnia 2006, 09:16

Zaden z wymienionych nie jest aktorem kasowym, to trzecia liga hollywood.
hrabek - 29 Wrzeœśnia 2006, 09:52

Moze poza Benem Kingsleyem, troche chyba przesadziles. Statham, co by o nim nie powiedziec, tez jest ostatnio na fali i raczej stawialbym go gdzies pod koniec pierwszej ligi, badz w czolowce drugiej. Inni aktorzy rzeczywiscie sa moze na fali opadajacej (niektorzy bardzo szybko opadajacej jak Liotta, a niektorzy juz dawno opadli i siedza po uszy w mule jak Slater i Madsen), ale Kingsley i Statham, a w szczegolnosci ten drugi przez ostatnie pare lat krecili z reguly dobre filmy i raczej ich kariera sie rozwijala niz gasla, wiec troche mnie to dziwi.
NURS - 29 Wrzeœśnia 2006, 12:48

Count, prosze cie. Kingsley gral juz w takich kiszkach, ze szkoda gadac, jego czas juz dawno minal po Ghandim już nie błysnął i ostatnio gra drugie plany, a Statham to kino akcji, zupelnie nie cenione w branży, jesli liczyć ligowo ;-) I malobierze.
niech ci bedzie, ze to druga liga, co nie zmienia faktu, ze to aktorzy za grosze o w miare znanych nazwiskach.

hrabek - 29 Wrzeœśnia 2006, 14:09

Wiem, ze gral w kiszkach. Ale gral tez w kilku dobrych filmach ostatnio. Myslalem, ze zalezy mu na tym, zeby piac sie wyzej, ale moze jest tak jak piszesz. A Statham... czy bierze malo to nie wiem, wierze na slowo. Chociaz znowu - gra u Uwe Bolla nie spowoduje, ze bedzie mogl brac wiecej, wiec nie wiem, czy to dobry ruch w karierze.
Nexus - 29 Wrzeœśnia 2006, 19:05

Orbitoski,
Cytat
Albo zapytajcie Rutgera Hauera jak to grać w złych filmach.


Tak coś czułem, że wymienisz jego nazwisko. Muszę przyznać, że się "stoczył" w swojej karierze, ale mogę mu to wybaczyć... w końcu był Nexusem :mrgreen: Poza tym grał w wielu produkcjach SF - lepszych, czy gorszych nieważne, ale nie taplał się w błocie seriali...
Może ci aktorzy, których wymieniłem to nie pierwsza liga, ale ci z samej góry też grają w gniotach... eee... w zasadzie sam sobie odpowiedziałem :P Oki... uznajmy fenomen Uwe Boll'a za kolejną zagadkę wszechświata.

Iscariote - 29 Wrzeœśnia 2006, 19:13

Heh.. BloodRayne... Ten film ma dwa plusy tylko :) Michaela Madsena i ładną tytułową bohaterkę. ZTyle mojego komentarza co do filmu :wink:
Orbitoski - 2 Listopada 2006, 10:20

zapraszam do lektury naszego tekstu poświęconego Bollowi:
http://doza.o2.pl/?s=4097&t=7689



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group