Powrót z gwiazd - Stronnictwo antykanapowców
gorat - 30 Czerwca 2006, 13:03 Temat postu: Stronnictwo antykanapowców Lato wreszcie jest (trochę takie... kuchenne - znaczy, dobrze smaży i gotuje ), więc może czas wreszcie na jakieś pogaduszki o sporcie? Chyba trudno cały czas przy kompie (choćby i na tym forum ) spędzić.
Jest tu ktoś oprócz mnie, kto zdecydowanie preferuje sporty piesze?
elam - 30 Czerwca 2006, 13:05
zdecydowanie piesze. moj ulubiony to grzybobranie.
ewentualnie rowerek, ale po plaskim. czyli bez wysilku.
Czarny - 30 Czerwca 2006, 13:07
Co to są sporty piesze
Ja głównie poruszam się pieszo, żaden samochód, motor czy rower nie wspominając o wozie drabiniastym, ale to nie w ramach sportu a życia codziennego.
Albion - 30 Czerwca 2006, 13:43
Heh, sporty piesze to ja cosziennie z domu do kieratu i zkieratu do domu uprawiam A wolnych chwilach, to się po lasach włóczyć lubię, ewentualnie rowerem, ale na własnych płetwach przyjemniej. No i pływanie - zmoją wypornością to czysta przyjemność
Gustaw G.Garuga - 30 Czerwca 2006, 14:22
Dzięki pracy higieniczne pół godziny spaceru dziennie mam zapewnione Wprawdzie tak się nieszczęśliwie złożyło, że tą samą trasą chodziłem do i z liceum, potem uczelni a teraz firmy, więc czasem szlag mnie trafia jak po raz milijonowy widzę tych samych pijaczków w zabytkowej bramie Ale nogi pracują, to najważniejsze
A w weekendy jak czas dozwoli ruszam na górską wędrówkę. Beskidy nadają się idealnie na jednodniowe umiarkowanie wymagające wyprawy. To chyba najbliższe sportowi zajęcie jakiego się imam
Pako - 30 Czerwca 2006, 16:14
Khem... <zerka na ilość swoich postów> khem... no... tego...
Biegać lubię. ALe mi się nie chce, bo zawsze: albo upały że nie da się biegać, albo deszcz, i dróżka polna podmokła
Od roweru tyłek boli... postury jestem, jakiej jestem, to sztangą nie pomacham, a piłka nożna mnie nudzi.
Siatkówka i kosz są fajne, ale z racji tego, że partaczę, to nie gram
Coś jezcze ?
GAndrel - 30 Czerwca 2006, 17:24
Wspinam się. Niestety rzadko. Ale chodze na siłownię i caly czas trzymam formę.
Fidel-F2 - 30 Czerwca 2006, 19:00
Kiedyś strasznie dużo jeździlem konno, nawet w Konnej Straży Ochrony Przyrody byłem, ale teraz...szkoda gadać, jak raz do roku na konia wsiądę to sukces. A co tam, pochwalę się. Jako jeździec statystowałem w "Ogniem i Mieczem". Stare dzieje...
Gustaw G.Garuga - 30 Czerwca 2006, 19:05
Widać Cię w jakiejś scenie?
Pako - 30 Czerwca 2006, 19:11
Pewnie go w zbroję zakuli... albo zakutali w płaszcze i tyla. Ale i tak przeżycie fajne
Ze sportów.. no cholera... nic mnie nie interesuje, tylko pobiegać lubię czasem, ale i w tym osiągnięć nie mam
Fidel-F2 - 30 Czerwca 2006, 19:13
Statystą byłem...znaczy wiem gdzie jestem w poszczególnych scenach. Za to w oficjalnym albumie filmu autorstwa Żyburtowskiego mam dwa bardzo wyraźne ujęcia.
Pako grałem wszystkich oprócz tatarów . I pancernych i husarię i lekką jazdę i kozaków i pieszo taż stawałem po obu stronach... ech jak sobie przypomnę 12 godzin w siodle co dzień... :łezka:
Pako - 30 Czerwca 2006, 19:17
Heh... to musiało dawać w dupę... żę się tak wyrażę, bo od siodła podobno tyłek boli
Ale konno bym pojeździł. Tylko ja mam jakoś tak, że zwierzaki za mną nie przepadają, pewnie by mnie ów koń zrzucił i tyla by ze mnie było w siode
Fidel-F2 - 30 Czerwca 2006, 19:24
Przez pierwszy tydzień, może dwa du'pa bolała ale potem się przezwyczaiła.
Zwierzaki nie przepadają bo czują Twoje niezdecydowanie. Z koniem trzeba po partnersku, ale Ty musisz być szefem. Inaczej nie da rady.
Zeby zaś wystartować to trzeba trochę samozaparcia bo na początku łatwo nie jest ale warto. Przygoda z końmi - trwało to z 5-6 lat - to jedna z najpiękniejszych rzeczy w moim życiu. Trudno to opisać.
Pako - 30 Czerwca 2006, 19:37
Heh.. niestety, sam konia nie będę utrzymywał, bo nie ma jak, a dojazd do stadninki jakieś, wypożyczanie itp drogie, także u mnie to pewnie pozostanie w sferze: jak dorosnę
Chyba zacznę się wybierać na spacery...
Argael - 30 Czerwca 2006, 20:13
Na studiach w Krakowie trenowałem kung fu, styl Choy Lee Fut. To wspaniały sport, rozwija całe ciało, koordynację ruchową i świetnie relaksuje psychicznie. No i można się nauczyć władać bronią białą (szabla, kij itp.). Niestety potem wyjechałem do Japonii, wróciłem do Wrocławia i zacząłem pracować. Teraz mój jedyny sport to 5 minutowy marszobieg z domu do miejsca zbiórki, z którego wyruszamy samochodem na 30 kilometrową przejażdzkę do pracy.
Ostatnio znalazłem szkołę kung fu we Wrocku, muszę się nią bliżej zainteresować we wrześniu, bo w wakacje podobno nie ma treningów.
Gustaw G.Garuga - 30 Czerwca 2006, 20:21
Cytat | Niestety potem wyjechałem do Japonii |
W sumie też bym klął
Argael - 30 Czerwca 2006, 20:28
Wiedziałem, że ktoś się przyczepi do tego fragmentu
Chodziło mi oczywiście o to, że musiałem przerwać treningi.
Gustaw G.Garuga - 30 Czerwca 2006, 20:32
Jasne I mam nadzieję, że rozumiesz, iż przyczepić się musiałem - takie reguły interakcji forumowych, nic na to nie poradzimy
mad - 3 Lipca 2006, 10:30
Piechur jestem z zamiłowania. Nawet żadnym środkiem lokomocji nie dysponuję (programowo). A od jutra czekają mnie prawie dwutygodniowe spacery brzegiem morza. Może góry do łażena byłyby lepsze, ale tym razem wygrała opcja urlopowa żony.
Godzilla - 3 Lipca 2006, 10:39
No nie, u nas wygrywają góry. Nie wiem tylko jak zdołamy utrzymać w nosidełku energiczną półtoraroczną córeczkę. Możemy się uszarpać
Ale urlop bez gór to jak nie urlop.
Ech, można sobie pomarzyć o łażeniu pod górkę, gdy się siedzi całymi dniami w robocie. Mięsień biurowy rośnie, wiecie, ten na plecach, na wysokości łopatek.
mad - 3 Lipca 2006, 10:47
Urlop bez gór też może być. Mój rozkład sympatii: góry - morze wygląda mniej więcej jak 60-40. Morze jest ok.
Godzilla - 3 Lipca 2006, 11:58
Mad, gdybym miała prawdziwe wakacje jak na studiach ( ), to by było i morze, i góry, i Brodnica, i może jeszcze jakaś zagranica. A tak to sobie mogę pomarzyć. Dwa-trzy tygodnie urlopu to za mało, żeby być wszędzie. Zwłaszcza z dziećmi. Już się boję drogi samochodem, bo gardło sobie zedrę od śpiewania córeczce, albo mąż dostanie cholery za kierownicą wysłuchując wrzasków. Tak że góry muszą być.
Piech - 3 Lipca 2006, 15:38
Od wczesnej młodości byłem namiętnym piechurem. Potem zacząłem palić papierosy i przestałem odczuwac potrzebę jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Palacz co chwilę wywołuje u siebie rausz adrenalinowy, nie wychodząc zza biurka. Od kiedy rzuciłem palenie, znów rozpiera mnie energia. Potrzebuję się choć trochę zmachać: pojeździć na rowerze, połazić, najlepiej rzecz jasna po górach, powiosłować, cokolwiek. Dopiero wtedy czuję, że żyję.
|
|
|