Powrót z gwiazd - Kozetka
Margot - 23 Października 2005, 08:39 Temat postu: Kozetka Tragarze już poszli zostawiając walające się pudła i śmieci. Pod oknem ustawili wielkie łoże z nabitymi niezbyt gęsto gwoździami (też w rozmiarze XXXL, dopasowanych do leża). Starannie ukryte pod łóżkiem terapeutycznym łańcuchy nie powinny wzbudzić podejrzeń pacjentów.
Pod ścianą regały z książkami pamiętającymi co najmniej trzy epoki. Wzruszone mole tańczą bezszelestnie wśrod drobin kurzu. Obowiązkowe wyposażenie - wielkie mahoniowe biurko - na razie wygląda dość porządnie, nie zawalają go papiery, notatki, sergregatory i karty pacjentów. Ale to się zmieni.
W skrzyni za biurkiem ukryte przed okiem gości pomoce terapeutyczne - kiedy będą potrzebne, zostaną użyte do ułatwienia zezn... znaczy, zwierzeń.
Na skrzypiących, solidnych drzwiach do gabinetu wisi krzywa kartka: "Otwarte".
Znaczy: wątek, gdzie można poddać sie terapii grupowej, jeżeli leży komuś coś na wątrobie, coś się śni niezrozumiałego, coś dręczy nie tylko w stanach onirycznych. Tu można opowiadać w nadziei, że znajdzie się specjalista od tego rodzaju dolegliwości....
Pako - 23 Października 2005, 09:32
Rzuciła mnie dziewczyna, a ja ją ciągle kocham (albo tak mi się wydaje). Do tego nic mi się w życiu nie udaje, piszę kiepsko (co mi ostatnio kolega uświadamia, dzięki Piotrek!) mimo wielkich starań. Niby czasopismo zainteresowało się moją pisaniną, ale czy coś z tego wyniknie - nie wiem. Do tego kasy ubywa jak lodu w ciepłe, lipcowe popołudnie z gorącej herbaty. Z przyjaciółmi się pokłóciłem, sprawdziany w szkole zawalam, mimo, że zawsze dobry byłem z tych przedmiotów.
Innymi słowy wszystko się sypie.
Ktoś zna lekarstwo? Od rzu mówię, że sznur mnie nie interesuje
NURS - 23 Października 2005, 10:29
Allways Look on the Bright Side of Life.
spójrz za okno, na tych co po śmietnikach grzebią, żeby cos zjeść. Stary nalezysz do ludzi szczęśliwych, tylko tego nie zauważasz. Świeże mięsko samo przypełza, wystarczy poczekać, co do pisania, to King czekał kilka lat zanim cos mu wydrukowano - polecam jego książkę jak pisać, a kasę wciąż masz (szklanka w połowie pełna, czy pusta).
Jesli bedziesz patrzył na jasniejsze strony, to przetrwasz bez bólu a mówi ci to facet, ktory musiał się pozbyć merców, hawajów i przez rok z okładem zapieprzal tylko na opłaty i 100 zł na żarcie tygodniowo.
Da się zyć w zancznie gorszych warunkach, tylko patrz pierwsze zdanie:-)
Pako - 23 Października 2005, 10:34
No... i o takie spojrzenie na świat mi chodziło. bo wiesz jak to jest, Nursie - człowiek, a Polak z dziada pradziada to już w szczególności, ma tendencje do tego, że widzi tylko, jak mu źle i jaki to on jeden biedny, a ten tam merolem jeździ i na Hawajach był.
Ale kubeł chłodnej wody mi pomaga. Teraz jest już lepiej. Dzięki!
NURS - 23 Października 2005, 10:36
Ci z merolów maja o tyle gorzej, że bolesniej upadają:-) ALotBSoL, pamietaj:-)
Pako - 23 Października 2005, 10:44
A to też racja jakby nie patrzeć. Widać starszy radą zawsze wspomoże
AlatBSoL - zapamiętam
Dunadan - 23 Października 2005, 18:16
O problemach to ja za dużo gadać nie będę bo nie mam aż tyle czasu poza tym AlatBSoL ( kurde, dzięki NURSie... choć wiesz jak to bywa, jak am się doła to nawet AlatBSoL nie pomaga... ), a chciałem opowiedzieć po króce swój sen...
Umarłem idąc ulicą - ot po prostu nagle upadłem i wstałem - tzn mój duch a nie moje ciało. Od razu wiedziałem co się stało ale czułem spokój i jednocześnie jakąś pustkę. wtedy przyszedł do mnie Śmierć - pratchetowski Śmierć dodam. Jednak nie przeprowadził mnie na drugą stronę. Razem zaczęliśmy łazić po moim rodzinnym mieście. Gdy tak szliśmy pomyślałęm o swoich rodzicach, co oni przeżyją gdy się dowiedzą... potem zacząłem odwalać jaja, w stylu przechodzenie przez ściany, latanie itp, było zarąbiście... i wtedy zacząłem spotykać znajomych. Musiało minąć sporo czasu bo chyba wiedzieli o mojej śmierci. Poczułem wtedy ogromny żal - niby już wiem ze jest to drugie życie ale... już nigdy nie spotkam się z kolegami, nie napiję się z nimi piwa, nigdy nie będę miał dziewczyny i rodziny z nią... Potem spotkałem koleżankę z LO którą swego czasu bardzo lubiłem. Śmierć sprawił że mnie ujrzała. To było bardzo nieprzyjemne... Gdy się rozstaliśmy spytałęm Śmierć jak i dlaczego umarłem, odpowiedział: POWIEM CI PÓŹNIEJ. Ale nie powiedział - sen się skończył.
I jak tu AlatBSoL ? Czekam na interpretację
Pako - 23 Października 2005, 18:24
to tylko sen. Sny, przynajmniej te, które się pamięta, nie sprawdzają się chyba nigdy.
A deja'vu czy jak to się pisze, to już zupełnie inne zagadnienie.
A sen nieciekawy po prawdzie. Ale ja uwielbiam mieć horrorowate sny. Ta adrenalina, jak się człowiek budzi w środku nocy zlany potem, bojąc się zamknąć oczy, bojąc się poruszyć, bojac się spojrzeć gdziekolwiek. Miodzio
Dawno już żadnego koszmaru nie miałem. Dawno już nie śniłem, żeby pamiętać, co.
Dunadan - 23 Października 2005, 18:29
NO ale wiesz, mnie ten sen zdziwił bo to była jakaś odmiana od moiejego tradycyjnego snu czyli - jestem sobie gdzieś ( u babci, w mieście, na HAwajach - różnie ) i nagle na horyzoncie błysk i grzybek na pół nieba . Miałem też sen o nazistach podczas II WŚ że gdzieś mnie prowadzili z grupą ludzi i co chwila ząłatwiali kogoś. Postanowiłem uciec...
Problemw tym że sny chcoiaż są snami to cholernie mocno oddziaływują na psychikę... są takie realistyczne...
Pako - 23 Października 2005, 18:44
No.. takich snów, jak ty, to nie miewałem nigdy chyba. A na pewno nie tak realistycznych i takich, co bym pamiętał.
A na snach dokładniej, to ja się nie znam. Poczekaj, może ktoś cię wspomoże
Dunadan - 23 Października 2005, 22:40
Szkoda ze nie ma dra Gorgelfreuda...
NURS - 23 Października 2005, 22:45
To go zaproś, nic prostszego:-)
Margot - 24 Października 2005, 09:31
Doktor Gorgelfreud, jak zechce, to się zjawi. Po to gabinet otwarty jest
A na razie spróbuję trochę. <wertuje książki, nad głową z niemym wyrzutem unosi się stado moli i kurz, po gabinecie rozchodzi się odór formaliny>
Dunadan, to sen o rozdzieleniu ducha i materii oraz o pragnieniu śmierci. Zdarzają się takie, kiedy masz, mówiąc kolokwialnie, doła, problem Cię jakiś przytłacza i wtedy pojawia się pragnienie ucieczki za każdą cenę. Zważ, że nie było nic o szczęściu, a jedynie o spokoju, jak mi się wydaje => pragnienie świętgo spokoju, uwolnienie się od problemów ze świata materii.
Zdrowy rozsądek odezwał się w smutku, gdy uświadomiłeś sobie koszt tej ucieczki => żadnych perspektyw na przyszłość. Znaczy: nie masz pragnień samobójczych (może powinnam dodać: na razie)
A że nie dowiedziałeś się, jak umarłeś? No, cóż - to nie był sen profetyczny
To tak w skrócie.
Christof - 24 Października 2005, 15:44
Pako napisał/a | Innymi słowy wszystko się sypie.
Ktoś zna lekarstwo? Od rzu mówię, że sznur mnie nie interesuje |
Alkohol - pisze serio. W ciagu dnia zapieprz w robocie - nie ma czasu na myslenie o czyms innym, wieczorem picie. Funkcjonuje tak od dluszego czasu i narazie wygrywam z depresja (poza niedziela - wtedy jakos zawsze dopada).
Romek P. - 24 Października 2005, 15:54
Christof napisał/a | Pako napisał/a | Innymi słowy wszystko się sypie.
Ktoś zna lekarstwo? Od rzu mówię, że sznur mnie nie interesuje |
Alkohol - pisze serio. W ciagu dnia zapieprz w robocie - nie ma czasu na myslenie o czyms innym, wieczorem picie. Funkcjonuje tak od dluszego czasu i narazie wygrywam z depresja (poza niedziela - wtedy jakos zawsze dopada). |
Ale to trochę leczenie dżumy cholerą. Na krótką metę można się znieczulić. Ale na dłuższą, może dać gorsze skutki niż depresja.
Dunadan - 24 Października 2005, 20:15
Margot napisał/a |
Dunadan, to sen o rozdzieleniu ducha i materii oraz o pragnieniu śmierci. Zdarzają się takie, kiedy masz, mówiąc kolokwialnie, doła, problem Cię jakiś przytłacza i wtedy pojawia się pragnienie ucieczki za każdą cenę. Zważ, że nie było nic o szczęściu, a jedynie o spokoju, jak mi się wydaje => pragnienie świętgo spokoju, uwolnienie się od problemów ze świata materii.
Zdrowy rozsądek odezwał się w smutku, gdy uświadomiłeś sobie koszt tej ucieczki => żadnych perspektyw na przyszłość. Znaczy: nie masz pragnień samobójczych (może powinnam dodać: na razie)
A że nie dowiedziałeś się, jak umarłeś? No, cóż - to nie był sen profetyczny
To tak w skrócie. |
Heh, dzięki. Problem w tym że trudno w moim przypadku mówić o dole. Depresja przestaje być depresją gdy zajmuje większość powierzchni powiedzmy planety ( o, pomysł na opowiadanie s/f ) - nie zwraca się na nią uwagi. Co do samobójstwa to mi na szczęście nie grozi, tego jestem pewien ( nie porafię pojąć desperacji człowieka który się na to decyduje... ). Tak czy siak dzięki za ciekawą interpretację
Pako - 24 Października 2005, 20:27
Też nie mogę sobie wyobrazić takiego aktu desperacji, ale coraz więcej osób się na niego decyduje. Ja uważam to (zazwyczaj) za uciekanie przed wyzwaniami, jakie życie stwia na drodze KAŻDEGO.
Co do alkoholu - Romek wypowiedział się za mnie bardzo trafnie. Takie rozwiązanie nie jest najlepsze i tobie też polecam odejście od niego. Rozumiem browar z kumplami, ale żeby pić na uśmierzenie bólu? Nie.. prosta droga do alkoholizmu, a w konsekwencji do stracenia swojego życia, jego zmarnowania.
Dunadan - 24 Października 2005, 20:33
W pewnym sensie prosta droga do samobójstwa. Czasami lubie się wieczorem napić wina, nawet w takiej ilosci coby się zaczęło kołować w głowie ale żeby się upijać z powodu kłopotów ( również tych drobnych, "psychicznych" że się tak wyrażę )... nawet o tym myślałęm ale uznałem ze to raczej zły pomysł...
mayu - 12 Listopada 2005, 23:44
Przepraszam, że się wetnę, ale zna ktoś może lekarstwo na brak radości z życia przed 30 rokiem życia? Swoją drogą życia dość szczęśliwego, bez kłopotów ze zdrowiem i z niezłą pracą...oczywiście są problemy z kobietą (eks, ale kto takich nie ma?), bliższą rodziną (przydałby sie rozwod, a tu nic) i takie tam, ale bez przesady. Brak marzeń to zły objaw, moze jakas profilaktyka zanim bedzie za pozno?
Alkohol nie wchodzi w gre, glowa potem boli. i zoladek
Dunadan - 12 Listopada 2005, 23:48
zacznij się czymś interesować najlepiej czymś co pozwoli ci dużo wychodzić z domu...
Albo... no kurde, zawsze mi sie wydawało że jedynym lekarstwem na takie coś jest "baba"*... mam podobny problem co ty, lecz muszę sobie najpierw znaleźć ową "babę".
*dziewczyny sory, to tylko taki skrót
Czarny - 12 Listopada 2005, 23:50
Jak to mówią klina klinem, ale wg mnie będzie jeszcze gorzej. Lepiej jakieś hobby.
mayu - 13 Listopada 2005, 00:26
Do tej pory interesowalem sie "komputerami" (ha, stuknie 20 latek od pierwszego Atari) ale przeszlo w pracę zawodową... i wlasciwie okazuje sie, ze nic poza ta praca nie ma...jakos nie moge sie przekonac do innego hobby, bo tez i na niczym innym sie nie znam Z tym wychodzeniem z domu tez nie bardzo - choc ostatnio podejmuje pewne proby z videofilmowaniem (przewaznie gwozdzi w drzwiach), tylko ze jak wroce z pracy to teraz juz ciemno i to by bylo na tyle
klin klinem - jako hobby - owszem, byly pewne proby podejmowane, ale tu jest jeszcze gorzej: zaden klin na dluzsza mete nie pasuje bo o pokemonach to jednak jakos nie mam ochoty rozmawiac
Troche bagatelizuje, sprawy sa nieco powazniejsze ale bez przesady z ta terpaia grupowa
Nivak - 13 Listopada 2005, 10:03
Terapia grupowa czasem jest bardzo skuteczna
To tak na poprawienie ci humoru napiszę, że dzięki twoim informacjom kupiłam SFFH, bo z tego co widzę mieszkasz niedaleko mnie i podałeś miejsce, które dość często odwiedzam. Były ostatnie dwa egzemplarze SFFH Widzisz, nie jest tak źle, przydajesz się
Pako - 13 Listopada 2005, 10:10
Każdy sie do czegoś przydaje. A podzielenie się swoimi problemami często pozwala na znalezienie rozwiązania. Bo nie dość, że samemu się o tych problemach mysli, to jeszcze inni pomagają. Inni życzliwi.
A hobby? Baba jest dobra, ale jak już swoja jak tak jeszcze bez pierścionka to nie wiadomo ciągle czego się spodziewać
Polecam na przykład wyjechać wieczorem za miasto, z aparatem (tylko nie cyfrówką!) i porobić zdjęcia nocnego nieba, drzew na tle gwaizd. Można też odwiedzić jakiś stary, oddalony od miasta cmentarz. Widoki zapierają dech w piersiach, zdjęcia wychodzą przepięknę.
A z marzeń - sam musisz sobie coś znaleźć. Spróbuj malować, pisać. Napisz własną grę - zajmuje czas jak cholera... Zawsze się coś znajdzie, trzeba się zrelaksować, nie myśleć o tym, a pomysł sam wejdzie.
Nivak - 13 Listopada 2005, 10:20
Pako napisał/a | Polecam na przykład wyjechać wieczorem za miasto, z aparatem (tylko nie cyfrówką!) i porobić zdjęcia nocnego nieba, drzew na tle gwaizd. |
No co ty, dobra cyfrówka nie jest zła
A cmentarze są już oklepane
Teofil - 13 Listopada 2005, 10:30
mayu napisał/a | klin klinem - jako hobby - owszem, byly pewne proby podejmowane, ale tu jest jeszcze gorzej: zaden klin na dluzsza mete nie pasuje bo o pokemonach to jednak jakos nie mam ochoty rozmawiac |
W rubryce "Skąd" napisałeś "Łódź". No więc w weekend wsiądź sobie do jakiegoś pociągu na trasi Łódź - Katowice, wysiądź np. w Myszkowie i przespaceruj się piechotą z Włodowic (Skały Rzędkowickie) do Podlesic przez Górę Zborów. Jeżeli zostawisz samochód w garażu, to w Rzędkowicach możesz bezpiecznie odkapslować jakiś browarek w zajeździe... Zapomniałem nazwy (właściciel nazywa się jakoś na H - zresztą dawno tam nie byłem, nie pamiętam).
Pako - 13 Listopada 2005, 10:46
Xmantarze może i są oklepane, ale mimo to piękne. Zwłaszcza, że mam jeden cmętarz, z dala od domów, trochę grobów, drzewa i obrzydliwa rzeźba. Ale cały cmentarz ładny. a jeszcze lepszy wojskowy cmentarz rosujsko-niemiecko-inny. gróbów jako takich tam nie ma, nie znali nazwisk żołnierzy wszystkiech, ale za to jak pięknie tam jest nocą, jak się przejdzie na drugą stronę i spojrzy na moją wieś z góry. Piękne po prostu.
mayu - 13 Listopada 2005, 12:22
Nivak, miło mi, że mogłem pomóc z zakupem SFFH Mowilas o tesco czy fabryce?
Chyba trochę źle mnie zrozumieliście - nie chodzi o jakąś depresję czy poczucie, że jestem niepotrzebny i nikomu na nic. Nie mam problemów ze wstawianiem co rano, weekendów nie spedzam siedzac w pokoju z zasłonietymi żaluzjami i kilogramami lodów czekoladowych
Chodzi mi o brak radości jaką pamietam z kiedys - wszystko stało się dość przewidywalne. To chyba wiążę się z mechanizmem poznania...
Fotki juz byly, gry tez juz pisalem (na Amige to bylo co prawda, ale bylo), wycieczka ostatnio do arboretum pod Rogowem...Jest co robic, to nie jest problem znalezc sobie zajecie (tego to az nadto i czesto czasu brak), tylko to juz nie te emocje co podczas pierwszego rozkrecania PC 486
Mam takie przypuszczenie: kiedys wystarczylo rozkrecic PC a teraz wypadaloby zbudowac np. gokarta. Pierwsze trwalo pol dnia, drugie bedzie ywmagalo znacznie wiecej wysilku i czasu - przy stanie mojej wiedzy z tej dziedziny to daje sobie pol roku Moze wlasnie o to chodzi - o wysilek wlozony w efekt?
Nivak - 13 Listopada 2005, 12:31
mayu napisał/a | Nivak, miło mi, że mogłem pomóc z zakupem SFFH Mowilas o tesco czy fabryce? | Widziałam, że najpierw sprawdziłeś co napisałeś w tamtym temacie
Tesco.
mayu napisał/a | Chodzi mi o brak radości jaką pamietam z kiedys - wszystko stało się dość przewidywalne. To chyba wiążę się z mechanizmem poznania... | Wszedłeś na wyższy poziom doznań, że tak powiem. No to chyba musisz rzeczywiście zbudować coś kul~~
A Rogów jest super Też tam byłam.
Ja miałam nawet PC 386
mayu - 13 Listopada 2005, 14:29
Pamiętałem, aż tak dużo tych postów nie było
Cholera, tego właśnie się obawiałem. To teraz albo miła wegetacja i czekać do prawdziwego kryzysiu wieku sredniego albo zacząć tworzyć COŚ z dość małymi szansami na powodzenie
Po kolei: 800xl, c64 (stra obudowa), amiga 500, 386sx (tego tylko rozwaliłem softwae'owo ), 486sx (pomimo demontażu na śrubki dziala do dzisiaj), k6-2, duron, athlon xp...Az dziwne, ze pamietam ostatnio przymierzalem sie do A64, ale mi sie odechciało. Z przyczyn wymienionych wyzej
Jakby ktos mowil, ze to Offtop to ja protestuje. To kawał mojego zycia ;D
Nivak: tak, mam 27 lat.
|
|
|