To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Mechaniczna pomarańcza [film] - Ekranizacje prozy Philipa K. Dicka.

Logan - 15 Października 2005, 20:09
Temat postu: Ekranizacje prozy Philipa K. Dicka.
Proponuję tutaj przenieść rozmowę o ekranizacja prozy Dicka. Okazja tym lepsza, że po wczorajszym "Raporcie mniejszości" na TVN dzisiaj na TVP1 puszczają "Pamięć absolutną", która jest ekranizacją innego opowiadania. O ile dobrze pamiętam wtedy Vernhoeven wziął na warsztat tekst "Przypomnimy to panu hurtowo".
Margot - 15 Października 2005, 22:53

Telepata jaki, czy co? :?:
Loganie, przenieś proszę post ostatni z wątku o Raporcie mniejszości, bo też zaczęłam dryfować w kierunku innych ekranizacji Dicka :wink:

A "Pamięci absolutnej" jakoś nie lubię... Niby zły film nie jest, ale jakiś sztuczny.

hrabek - 16 Października 2005, 08:31

Z pamiecia absolutna jest tak (jak z wieloma filmami, ktore w momecie wyjscia na rynek maja przede wszystkim olsniewac efektami), ze starzeje sie. Mnie na przyklad smieszyl, jak wczoraj ogladalem go sobie urywkami. Pamietam, ze kiedys mi sie bardzo podobal, ale jak ogladalem wczoraj to budzil tylko moj usmiech politowania. Pewnie, jakby go odswiezyc, to wciaz by fascynowal, bo akcje mial swietna, ale problem w tym, ze swiat przedstawiony w filmie wydaje sie albo infantylny, albo zupelnie rozminiety z rzeczywistoscia (np. jak widac obecnie, samochody sa oble, a tam byly kanciaste koszmarki).

A kto ogladal film Impostor z Garym Sinise? Jak dla mnie film byl swietny, podczas gdy na swiecie przeszedl bez echa (chyba byl wydany straight-to-DVD, czyli nie lecial nawet w USA w kinach). Mnie sie podobal, mimo tego, ze od samego poczatku znalem zakonczenie (a w zakonczeniu tkwila sila opowiadania). Wiadomo - budzet mniejszy od Raportu Mniejszosci, rezyser tez nie taki znany, ale ogolnie swiat wykreowany w tym filmie bardzo przypominal ten z Raportu.

Kaox - 16 Października 2005, 12:45

Bardzo lubię Raport Mmniejszości, Impostora również. Gorzej z filmem Zapłata (Paycheck) - jakoś nie jest tak wyrazisty jak tamte. Jestem za ekranizacją jak największej ilości prozy Dicka, może kiedyś ktoś sfilmuje "Trzy Stygmaty Eldritcha Palmera"...
Pako - 16 Października 2005, 12:51

Lubisz Trzy stygmaty? Jak tak, to wypijmy jednego. Ja się do tej pory z samymi negatywnymi recenzjami spotkałem, jesteś chyba pierwszym, któremu się podobało, jak sądzę.
Logan - 16 Października 2005, 13:24

Jako że Margo nie dopisała się tutaj cytuję jej posta z wątku o Spielbergu:

Cytat
Coś w tym jest, że jak Dicka utwór słabszy, to ekranizacja lepsza. Doskonale obrazuje tę sytuację zestawienie Czy androidy marzą o elektrycznych owcach (takie sobie, jak na Dicka) i wersja filmowa - klasyka i kanon gatunku, czyli Blade runner. Oczywiście, ten przykład wyznacza ekstrema Smile

Kaox - 16 Października 2005, 13:43

Pako napisał/a
Lubisz Trzy stygmaty? Jak tak, to wypijmy jednego. Ja się do tej pory z samymi negatywnymi recenzjami spotkałem, jesteś chyba pierwszym, któremu się podobało, jak sądzę.


Samymi negatywnymi ???
Nie mogę tego zrozumieć . Dla mnie to książka lepsza, niż Ubik, czy Człowiek z Wysokiego Zamku...Wizje w niej są porażające, a przy tym spójne - obok opowiadań to mój faworyt, dlatego bardzo chciałbym kiedyś film zobaczyć... Żelazne atrybuty Palmera na niebie...

Pako - 16 Października 2005, 13:50

O.. dokładnie - te wizje, ciężkie, przerażające, pokazujące co może się stać z narkomanami, jakie efekty legalizacji narkotyków mogą przyjść. Piękna książka.
Logan - 16 Października 2005, 13:53

"Trzy stygmaty..." i "Ubik"... Palce lizać. Mój poziom psychozy. :) Jeżeli kiedykolwiek doszłoby do ich ekranizacji, to ja osobiście w roli reżysera widziałbym jednego z tych dwóch osobników: David Lynch i David Cronenberg.
Pako - 16 Października 2005, 14:45

Lunch możę i coś by z tego zrobił. Widziałem fragmenty Diuny (pozostałe przespałem :P ) i była naprawdę dobra. Cronenberga nie kojarzę w ogóle. Wydaje mi się jednak, że Spilberg równie dobrze poradziłby sobie z tymi książkami, jak z "Raportem...". Rzekło się jednak, że Spilberg ma to do siebie, że tworzy i gnioty i filmy ponadprzeciętne.
Może Polacy zabiorą się za ekranicazję?
Albo lepiej nie.. jeszcze z tego Wiedźmak wyjdzie :(

Logan - 16 Października 2005, 15:13

Pako napisał/a
Cronenberga nie kojarzę w ogóle.


"Skanerzy", "Videodrome", "Strefa śmierci" wg Kinga, "Mucha" czy "eXistenZ" to tylko kilka jego filmów. Dosyć specyficznych trzeba przyznać. Najbardziej jednak odlotowym, utrzymanym w konwencji narkotycznej jest "Nagi lunch" wg Williama Burroughsa. Powieści nie czytałem, film natomiast kilka razy widziałem. Coś podobnego w narkotykowych wizjach do wizji Dicka, dlatego też moim zdaniem Cronenberg byłby w tym dobry.

Wracając jednak do "Blade Runnera" którego wcześniej wymieniła Margot. Film, który w momencie wejścia na ekrany pozostał prawie kompletnie niedoceniony, dopiero po latach został uznany przez fanów za wręcz kultowy. Film, w którym jest wiele niedomówień, istniejąy z dwoma zakończeniami. Jednym narzuconym przez producentów, a drugim reżyserskim. Powieść Dicka słabo pamietam, pamiętam jednakże tyle, że faktycznie jak Margot pisała była to powieść słaba, a Scott zrobił z tego małe arcydzieło.

Romek P. - 16 Października 2005, 16:01

Logan napisał/a
Trzy stygmaty... i Ubik... Palce lizać. Mój poziom psychozy. :) Jeżeli kiedykolwiek doszłoby do ich ekranizacji, to ja osobiście w roli reżysera widziałbym jednego z tych dwóch osobników: David Lynch i David Cronenberg.


Nie, Cronenberg nie, błagam. Horrorowatą kichę z tego zrobi.
Lynch... no owszem. Chociaż jak wspomnę "Diunę"...

Ale ja wątpię, czy "Ubika" da się dobrze prxenieść na ekran. Tam dużo wartości to opisy... po przeniesieniu na ekran może być śmiesznie...

Ale jest jedna, bardzo dobra książka Dicka, która chyba nie została sfilmowana - "Słoneczna loteria". a to akurat materiał na film, prawie scenariusz.

Romek P. - 16 Października 2005, 16:06

Logan napisał/a
Wracając jednak do Blade Runnera którego wcześniej wymieniła Margot. Film, który w momencie wejścia na ekrany pozostał prawie kompletnie niedoceniony, dopiero po latach został uznany przez fanów za wręcz kultowy. Film, w którym jest wiele niedomówień, istniejąy z dwoma zakończeniami. Jednym narzuconym przez producentów, a drugim reżyserskim. Powieść Dicka słabo pamietam, pamiętam jednakże tyle, że faktycznie jak Margot pisała była to powieść słaba, a Scott zrobił z tego małe arcydzieło.


Powieść jest, jak na Dicka, słaba - zgadzam się.
Scott zrobił naprawdę dobry film - ale dlatego, że odrzucił 99 procent wizji autora, zrobił nie ekranizację, tylko film na motywach. nieco podobnie jest z "Lśnieniem" Kubricka. Rewelacyjny film na podstawie ksiązki Kinga - ale sam autor po obejrzeniu filmu dziko protestował, a po latach nakręcił własną wersję. Tyle, że gorszą o jakieś trzy klasy :)
Nb. książka (Lśnienie) kończy się kiczowatą rozmową przy wschodzie czy zacdhodzie słońca - łojezu! Kubrick wycinał takie bzdety. Scott, wracając do Bladerunnera, też tak postąpił. Tyle że miał prostą sytuacje, bo wtedy Dick już nie żył, o ile sie nie mylę...

Pako - 16 Października 2005, 16:29

A ja zaprotestuję - chociaż tak lekko i cicho.
Blade Runner mi się podobał. Fakt, Dicka stać było na o wiele więcej, ale ta powieść też nie była zła.
Co do filmu - nie widziałem, albo inaczej - widziałem, zasnąłem w połowie (młody byłem ;) ) a teraz to już i tak z niego niczego nie pamiętam. Trzeba będzie sobie pamięć odświerzyć..

btw. Romek, popraw cytat, bo słowa Logana wsadziłeś mi w usta (nie Logan, nie mam nic do ciebie, ale twoje słowa w twoich ustach niech zostaną ;) )

Margot - 16 Października 2005, 16:32

Loganie, dziękuję, że zacytowałeś posta - ponieważ prosiłam o przeniesienie, nie chciałam Ci później mieszać :)

Romku, z ekranizacjami bywa pewnie tak samo, jak z tłumaczeniami: albo są wierne i brzydkie, albo niewierne i piękne :D
Być może dzieła dobre traktują reżyserzy z większym szacunkiem bojąc się za bardzo odejść od oryginału, za bardzo kurczowo być może trzymają się literackiego pierwowzoru i tym samym ograniczają środki wyrazu, którymi mogliby się przysłużyć. Odwrotnie bywa z utworami słabszymi, mniej popularnymi - tutaj do głosu dochodzi właśnie kwestia "przekładu" języka literatury na język filmu => i udaje się lepiej.
Oczywiście, to tylko moje podejrzenia...
Z Dickiem mi się sprawdzają :D

Pako - 16 Października 2005, 16:38

Kto wie, czy właśnie nie w tym tkwi szkopuł? Bo mi się wydaje, zę masz chyba rację. Chociaż też nie zawsze (przykładem niech będzie Władca, bardzo dobry film imho). Co nie zmienia faktu, że z chęcią najlepsze dzieła Dicka zobaczyłoby się na ekranie. Nawet jako amatorkę.
Jak pomyślę o takim czymś "Płyńcie łzy moje rzekł policjant" - bardzo fajna opwieść, taka odjechana, a nie trzebaby tam więlu efektó specjalnych, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że film obszedł by się i bez nich. Może by więc jakiś amator - filmowiec się za to zabrał. Kto wie?

Romek P. - 16 Października 2005, 16:42

Pako napisał/a
A ja zaprotestuję - chociaż tak lekko i cicho.
Blade Runner mi się podobał. Fakt, Dicka stać było na o wiele więcej, ale ta powieść też nie była zła.
Co do filmu - nie widziałem, albo inaczej - widziałem, zasnąłem w połowie (młody byłem ;) ) a teraz to już i tak z niego niczego nie pamiętam. Trzeba będzie sobie pamięć odświerzyć..

btw. Romek, popraw cytat, bo słowa Logana wsadziłeś mi w usta (nie Logan, nie mam nic do ciebie, ale twoje słowa w twoich ustach niech zostaną ;) )


Film obejrzysz - zobaczysz różnicę :)
A cytat poprawiłem i przepraszam, nie zauważyłem :)

Romek P. - 16 Października 2005, 16:45

Margot napisał/a
Romku, z ekranizacjami bywa pewnie tak samo, jak z tłumaczeniami: albo są wierne i brzydkie, albo niewierne i piękne :D


Zależy od filmu, jak bym tak nie uogólniał. "Ziemia obiecana" Wajdy jest raczej ekranizacja, a dla mnie to jeden z najlepszych polskich filmów. Zresztą, w jakimś głosowaniu został uznany za najlepszy :)

Pewnie znalazłbym wiecej takich wiernych i ładnych, ale za mało filmów obejrzałem :)

Margot - 16 Października 2005, 16:47

Z "Ziemią obiecaną" - doskonały przykład! Zdecydowanie film jest o niebo lepszy od tej nudnej/długiej powieści :mrgreen:
Znaczy: na serio uważam, że Reymont napisał akurat słabiznę, ale Wajda zrobił świetny film :D

Pako - 16 Października 2005, 16:53

:P Romek, nie udało ci się, tylko dałeś jej kolejny przykład do tego, że ma rację. Ale mam wrażenie, żę się nie zrozumeiliście.
Margot ma taki podział - bazowanie na - czyli zmienianie wielu rzeczy, żeby sens stał się wyraźny a film zdatny do przyjemnego oglądania.
Ekranizacja - dokładne i wierne przeniesienie książki na ekrany.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale Margot w tym wypadku uważa, że to bazowanie na - taki wniosek wyciągam z jej zachwytu :)

Romek P. - 16 Października 2005, 17:01

Margot napisał/a
Z Ziemią obiecaną - doskonały przykład! Zdecydowanie film jest o niebo lepszy od tej nudnej/długiej powieści :mrgreen:
Znaczy: na serio uważam, że Reymont napisał akurat słabiznę, ale Wajda zrobił świetny film :D


No tak, gust Margot - vox populi. Bo ja uważam, że powieść była fajna. I że akurat jest to ekranizacja.

Romek P. - 16 Października 2005, 17:02

Pako napisał/a
:P Romek, nie udało ci się, tylko dałeś jej kolejny przykład do tego, że ma rację. Ale mam wrażenie, żę się nie zrozumeiliście.
Margot ma taki podział - bazowanie na - czyli zmienianie wielu rzeczy, żeby sens stał się wyraźny a film zdatny do przyjemnego oglądania.
Ekranizacja - dokładne i wierne przeniesienie książki na ekrany.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale Margot w tym wypadku uważa, że to bazowanie na - taki wniosek wyciągam z jej zachwytu :)


Hm, jakby to powiedzieć, ja z góry przyjąłem, że nie rozmawiamy o ekranizacji w sensie przeniesienia literalnie każdej sceny i opisu. Taki film trwałby sto albo i dwieście godzin! :P

Logan - 16 Października 2005, 17:12

Gdyby przez ekranizację przyjąć dosłowne przeniesienie tekstu na ekran, to wiele filmów byłoby nieskończenie nudnymi i totalnie nienadającymi się do oglądania. Każdy reżyser czy też scenarzysta mają swoje wizje tekstu i do tego przykrawają scenariusz. Czasami wychodzi, czasami nie. Jest takie fajne opowiadanko Dicka "Model nr 3" (o ile dobrze pamiętam tytuł) z którego zrobiono koszmarny film pt. "Screamers".


Romku, unikaj proszę pisania dwóch postów pod rząd. Korzystaj z funkcji cytowanie selektywne, tj. ikonki koło cytowania po lewej.

Pako - 16 Października 2005, 17:16

To rozumiem - ale ekranizacja ma to do siebie, że jeśli już jakaś scena się znajduje w filmie, to jest bardzo podobna do swojego odpowiednika książkowego. Bardzo mało tez jest tam scen własnych, nie pojawiających się w książce.
Bazowanie natomiast pozwala sobie na pewną swobodę, pozwala na to, żeby sceny zmieniały się, znikały, opjawiały się nowe. Jednocześnie stara się pokazać to samo, co pokazywała/pokazuje powieść. Ale to już dyskusja bardziej o znaczenie słowa.
Ja w każdym bądź razie nie przeczytałem "Ziemi Obiecanej", filmu tez nie widziałem, dlatego pisałem, że wnioski wyciągnąłem z posta MArgot. Tak samo jak z twojego posta (tego powyżej Margot) da się wyciągnąć że film jest równie dobry jak książka. Tego jednak nie zrobiłem. Mea culpa.

Margot - 16 Października 2005, 17:34

Wyjaśnię, żeby nie było => ekranizacja, to dla mnie każde przeniesienie na ekran - np. literatury (zgodnie z definicją tego słowa). I rozróżniam tylko te wierne lub mniej wierne ekranizacje. Podejrzewam, ze Romek do ekranizacji zalicza tylko wierne odwzorowania dzieł np. literackich :) ))

A "Ziemia obiecana" - cały czas mówię, że to JA uważam, więc żaden vox populi nie wchodzi w grę :P

Romek P. - 16 Października 2005, 17:44

Margot napisał/a
Wyjaśnię, żeby nie było => ekranizacja, to dla mnie każde przeniesienie na ekran - np. literatury (zgodnie z definicją tego słowa). I rozróżniam tylko te wierne lub mniej wierne ekranizacje. Podejrzewam, ze Romek do ekranizacji zalicza tylko wierne odwzorowania dzieł np. literackich :) ))


Wymieniając "Ziemię obiecaną", napisałem że jest to _raczej_ ekranizacja :) kiedyś tam wbijano mi do głowy, że ekranizacja to własnie wierne z intencją autora oraz zasadniczm kształtem fabuły dzieło filmowe, ale wiadomo, że inne, bo 100 godzin filmu nikt nie wytrzyma.
Trawestacja - pan reżyser się nie zgadza, wobec tego dodaje n owe sceny i np. zmienia wymowę dzieła.
Inspiracja - bierze się tekst, jakąś scenę albo motyw, robi resztę po swojemu. Filmy wg Dicka z reguły, a na pewno Blade Runner i Raport mniejszości.

Ufff... :)

Margot - 16 Października 2005, 18:31

Owszem, też takie rozróżnienie miałam w liceum. :P
Co nie zmienia faktu, że ekranizacja to nadal opracowanie dzieła (sztuki, powieści, baletu, etc.) na film. Definicja szeroka i z granicami trudnymi do wyznaczenia. Jak natomiast to reżyser opracuje => trawersując czy inspirując się dziełem, to już sprawa reżyserskiej decyzji.
(przy trawersacji warunkiem koniecznym jest zmiana wymowy dzieła, nie "np.")
I tak mnie uczono. Nie widzę sprzeczności. Zwyczajnie, mam tendencję do generalizacji. Dla mnie filmy na podstawie opowiadań Dicka, to ekranizacje :) ))

Logan - 16 Października 2005, 18:56

Rzucę taki przykład - "Lśnienie" wg Kubricka i "Lśnienie" wg Kinga w reżyserii Micja Garrisa. Wersję Kubricka o ile pamiętam King przeklął, a wg mnie to film przerósł oryginał. Doskonale zobrazował to co King chciał przekazać. W 1997 Stefek sam napisał scenariusz i zrobił razem z Garrisem film będący wprawdzie wiernym odwzorowaniem powieści, ale dużymi partiami totalnie niestrawny i gubiący klimat. Nie wiem jak wy uważacie, ale czasami dla tekstu literackiego dobrym jest pominięcie pewnych rzeczy, a podkreślenie innych. Wychodzi to i tekstowi i obrazowi na lepsze. Jestem ponadto święcie przekonany, że przez kilkanaście najbliższych lat nikt nie podejmie się zrobienia nowej wersji "Władcy Pierścieni" pomimo tego, że Jackson straszliwie spłycił i zniekształcił oryginał, robiąc z filmu miejscami totalny kicz, do tego niestrawny.
Romek P. - 16 Października 2005, 19:38

Margot napisał/a
Owszem, też takie rozróżnienie miałam w liceum. :P
Co nie zmienia faktu, że ekranizacja to nadal opracowanie dzieła (sztuki, powieści, baletu, etc.) na film. Definicja szeroka i z granicami trudnymi do wyznaczenia. Jak natomiast to reżyser opracuje => trawersując czy inspirując się dziełem, to już sprawa reżyserskiej decyzji.
(przy trawersacji warunkiem koniecznym jest zmiana wymowy dzieła, nie np.)
I tak mnie uczono. Nie widzę sprzeczności. Zwyczajnie, mam tendencję do generalizacji. Dla mnie filmy na podstawie opowiadań Dicka, to ekranizacje :) ))


Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Margot, ja naprawdę nie chcę być złośliwy, ale zbytnie generalizacje prowadzą do tego, że np. teraz ludzie mówią, że wszyscy politycy są głupi, a wszystkie polskie filmy to kichy!!!

Margot - 16 Października 2005, 19:55

Romku, też nie chcę być złośliwa ani tym bardziej dyskutować o rozszerzeniu się zakresu pojęć w języku :P
I nie jęcz już tak strasznie, zwyczajnie - ekranizacją nazywam wszystko, co jest opracowaniem dzieła na film. Na ususie ciągnę, nie zaprzeczę :D

Ale to nie temat na dyskusję w tym wątku.
Co do Dicka - czy to inspiracja, czy bardziej wierna ekranizacja - zawsze mam problem z określeniem precyzyjnym granic. Pewnie dlatego, że lektura utworów Dicka wyrobiła mi już wyobrażenie o nastroju/klimacie, które polaryzuje mi odbiór filmu. Ergo: nie staram się precyzować :P



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group