To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Ptasia grypa w Polsce, czyli dlaczego kaczki nie umierają...

Wielki K - 10 Marca 2006, 08:44
Temat postu: Ptasia grypa w Polsce, czyli dlaczego kaczki nie umierają...
AAAAAARRGGGGGGGGGGHHHHH!

Nie zdierżyłem. Ja już normalnie, chyba sobie kupie kij bejsbolowy i wyjde na ulice i się troche rozerwę. Ile można? Jeez, ja wyemigruje z tego kraju przy pierwszej nadażającej się okazji.

Ponieważ miałem spore braki w dziedzinie najnowszych światowych wieści, bo od wyborów parlamentarnych w zasadzie żadnych programów informacyjnych nie oglądałem, tak teraz postanowiłem się nawrócić i od ostatniego poniedziałku zacząłem ściągać ze strony TVP aktualne wydanie Wiadomości. I mówiąc szczerze, był to jeden z większych popełnionych przeze mnie błędów od dłuższego czasu. I teraz pluje sobie w brode, nie wytrzymałem. Będe wyć!

Pierwsza sprawa - ptasia grypa. Ludzie maja fioła na punkcie tej choroby, prawie jak za czasów BSE i choroby wściekłych krów. Gdy widmo ptasiej grypy zawisło nad Polską, zaczęło się zjawisko masowej paniki. Patrząc jednak na to wszystko zboku, okiem sceptyka, można dojść do następujących wniosków: co my, zwykli ludzie możemy zrobic, by uchronić się przed jakże groźnie brzmiącym H5N1? Ano możemy sobie w nosie podłubać. Czy panika pomoże nam w czymś, nawet jeśli choroba przekształci sie w plagę dziesiątkującą ludzkość? Czy to naprawde wielka różnica czy zginiemy od jakiegoś paskudnego wirusa, w wyniku wypadku na drodze, czy też zakrztusimy się wymiocinami we śnie? Kilka osób rocznie ginie w wyniku uderzenia niewielkich kawałków meteorytów. Czy może być głupsza śmierć? To tylko strach przed tym ostateznym końcem nieraz wzbudza w nas pierwotne instynkty, panicznej bojaźni i lęku. Nic tym nie zmienimy, a mając świadomość, że kiedyś zginiemy, możemy zmienić swoje podejście do życia, na bardziej efektywne(np. zawsze twierdziłem, że szkoda życia na spanie).
A gdyby faktycznie H5N1 okazał się wielką plagą w Europie, no to cóż trudno. Raz na jakiś czas coś takiego w historii się zdarza. A każdy historyk potwierdzi, że tzw. "morowe powietrze" nawiedzające w wiekach średnich nasz kontynent, oprócz wytrzebienia znacznej części ludności, przyniosło coś dobrego. Mianowicie chodzi mi tu o postęp. Ta wielka zaraza stała się jakby motorem napędzającym powstawanie nowych wynalazków, poglądów na temat życia i śmierci oraz ogólnie postępu. Świat po tamtej pladze już nie był taki sam jak kiedyś... Czyli ogólnie rzecz biorąc, wracając już do ptasiej grypy, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Radujmy się.

Ale nie otym miało być. Zboczyłem nieco z tematu. Otóż, w poniedziałkowym wydaniu Wiadomości, w którym dowiedzieliśmy się o wirusie ptasiej grypy w polsce, cały odcinek praktycznie wypełnił im ten temat. Ani słowa o politykach. Jedynie o tym,że premier na obiad zjadł sobie kurczaka(standardowa polityczna gierka, dam sobie ręke uciąć, że nie jadł). A po za tym co zrobili nasi politycy tego dnia?(nie mówie tu o ministerstwie rolnictwa-ci mieli pełne ręce roboty). Mieli naprawde pracowity dzień, tyle się napracowali, że aż nie było czasu wspomnieć o nich w Wiadomościach.
Kolejne odcinki Wiadomości - czym zajmuje się nasz rząd? Ano rządzeniem państwem. Czyli przede wszystkim rzeczy najważniejsze. Otóż - od poniedziałku do dziś, czyli do czwartku w świecie polityki słychać jedynie o komisjach śledczych, o teczkach IPN-u, o lustracjach, o rozliczeniu się z przeszłością, to znów jakieś ustawy odnoszące się do IPN-u. A gdzie ustawy o gospodarce państwa? O dotacjach społecznych, o tworzeniu nowych miejsc pracy, o naprawieniu służby zdrowia? Czy tymi tematami zastępczymi naprawdę chcą nam świecić w oczy, że poznanie prawdy sprzed 15 lat, jest naprawde tak ważną rzeczą dla rządu? W d**** mam taki rząd(napisałem specjalnie, czekam aż forum zostanie zablokowane, a na stronie głownej opatrzone napisem "ocenzurowano").

Dodam jeszcze, że kolega mi opowiadał, jak rozmawiał ze swoim kumplem, który jest w wojsku, niedaleko Warszawy. Otóż w tamtejszej jednostce wojskowej znaleziono martwego łabędzia. Co się z nim stało? Czy został przewieziony do ośrodka w Puławach, by zbadać go na obecność wirusa H5N1? Hmm, nie, tak się w Polsce nie dzieje. Przełożeni tegoż żołnierza stwierdzili, że gdyby faktycznie to była ptasia grypa, to by musieli zamknąc całą jednostke, a na takie coś to on nie moga sobie pozwolić... O to cała Polska właśnie...

Także ptasia grypa dotarła do naszej ojczyzny, ale jak widać polskie kaczki trzymają się dobrze(chodzi mi tu o te dwie,co ukradły księżyc), i im takie wirusy niestraszne. Ech, chyba ide zakupić ten kijek bejsbolowy...

Rafał - 10 Marca 2006, 09:39

Wielki K napisał/a
Otóż w tamtejszej jednostce wojskowej znaleziono martwego łabędzia. Co się z nim stało? Czy został przewieziony do ośrodka w Puławach, by zbadać go na obecność wirusa H5N1? Hmm, nie, tak się w Polsce nie dzieje.

No co ty? Jeszcze by cosik znaleźl! A po co rozszeżać paranoje jak kilka ustępówwcześniej sam napisałeś? Zwróć uwagę na dwa fakty. W Polsce mamy największe w Europie obszary bytowania dzikiego ptactwa, miejsca odpoczynku migrujących kaczek, łabądków i innego gęgającego ptoctwa. Po drugie oglądając na pięknie wykolorowanych mapach europy kraje w których stwierdzono występowanie H5N1 nieodparcie nasuwa się wniosek o tym, że Polska jest samotną wyspą otoczoną przez zapowietrzone nacje. Pytanie: jakim cudem te pozarażane ptaki z Rugii i innych krajów dostały się do swoich odwiecznych miejsc lęgowych z ominięciem Polski - odmiennie jak to czyniły od wieków? Odpowiedź jest prosta - wcale, a wcale Polski nie omijały. Śmiem twierdzić, że w Europie pierwszym krajem z H5N1 była właśnie Polska. Chylę czoła w tym momencie :wink: polskiej tradycji olewactwa i niechlujstwa. Nie poddaliśmy sę panice. Szkoda, że te toruńskie łabędzie przebadano tak skrupulatnie. Dalej nic by się nie działo. Wszak łabędzi nikt po główkach nie głaszcze (kiedyś spróbowałem, wiem dlaczego :mrgreen: gdyby nie mój refleks ...). Epidemii niema co się spodziewać. Wśród ludzi się choróbsko nie przenosi. Pytanie dla kogo rozdmuchiwanie tej światowej histerii jest opłacalnym interesem? Odkuwają się producenci wołowiny za tę panikę z BSE? A może to zgrabmna intryga koncernów farmaceutycznych? A może to atakują wegetarianie? :mrgreen:

Godzilla - 10 Marca 2006, 10:14

Niedawno przeczytałam, że kończy się dziesięcioletni zakaz eksportu wołowiny przez Wielką Brytanię, spowodowany epidemią (a może pandemią? :wink: ) BSE. Jeszcze kilka takich nagonek i uodpornimy się na wszelkie zarazy roznoszone drogą gazetową.
NURS - 10 Marca 2006, 10:42

Podzielam wasze opinie, że ptasia grypa była już wcześniej, ale w tym burdelu nikomu nie zależało na ogłaszaniu tego faktu. Ale to pikuś, akurat w naszych warunkach epidemia raczej nie grozi, ale psychoza juz działa.
BTW jest już grypa psia i kocia, o których nie słyszałem piszac wstepniaka do numeru marcowego. I minęło zaledwie dwa tygodnie a już fala usypiania i trucia zwierzaków domowych siegnęła niebotycznych rozmiarów - w TV pobakują o tym, ale ton tych informacji jest ciekawy. wyrażenie, że służby weterynaryjne nie radza sobie z falą porzucanych i oddawanych do schronisk zwierząt w takich krajach jak Francja, Niemcy, to może być problem. U nas tez podobno nie jest fajnie.

Vykosh - 10 Marca 2006, 10:53

Sytuacja w Polsce od starych czasów PRL niewiele się zmieniła. Wtedy za Czarnobyla o napromieniowaniu dowiedzieliśmy się od Szwedów.
A chyba faktycznie najbardziej zalezy na rozdmuchiwaniu paniki producentom farmaceutyków. Służby zdrowia za państwowe pieniądze nakupowały Tamiflu - w Polsce chyba na szczescie jeszcze nie :) A kaska do producentów płynie szerokim strumieniem.

Ciekawe co by się stało gdyby H5N1 zmutował na tyle, żeby przenosił sie bezproblemowo na ssaki w tym ludzi. Pozamykają wszystkich w domach? :wink:

Godzilla - 10 Marca 2006, 11:16

Za Czarnobyla skażenie rzeczywiście było, choć czytałam parę artykułów kwestionujących całą tę historię. A ja swoje wiem.

Moja mama, botanik na UW, latami robiła badania na rzepaku, i część roślin miała gdzieś ze wsi, a trochę hodowała w pracownianym ogródku, pod gmachem biologii przy Krakowskim Przedmieściu (wiem, wiem, biologia od dawna mieści się w nowym budynku, ale wtedy była tam). Otóż kilka dni po awarii w Czarnobylu spadł deszczyk, w którym na własne oczy widziałam takie charakterystyczne płatki popiołu. Ojciec (fizyk) warczał wtedy na mamę: nie chodź to tego ogródka, bo po deszczu ziemia świeci. Ale mama jest uparta a drobiazgi w stylu promieniowania jej nie przekonują. Wreszcie przekonał ją, żeby przynajmniej zmierzyła poziom promieniowania na sobie, bo licznik mieli koledzy z pracowni izotopów. Jakie to były jednostki, nie mam pojęcia bo się nie znam. Przed kopaniem w ogródku licznik pokazywał 250, czyli w normie. Po kopaniu - mama zaczynała mierzenie od głowy i jechała w dół - najpierw 250, potem rosło, potem przekroczyło 400 (przy 400 na izotopach robiło się odkażanie pracowni), a na brzegu spódnicy wskazówka wyleciała poza skalę.

Tegoż lata rzepaczek hodowany przez mamę obrodził nadzwyczajnie. Do dziś w rodzinnym albumie jest zdjęcie pamiątkowe mamy i jej szefa pod rzepaczkową roślinką. Okaz mierzył ponad 2 metry, liście miał jak dorodna kapusta, łodygę u nasady grubą jak mój nadgarstek, a wysoko w górze kwitły sobie żółte kwiatki :mrgreen:

A z tą ptasią grypą? Jeszcze trochę i lobby producentów parasoli zarobi krocie rozdmuchując pogłoski o gigantycznym deszczu meteorów, który niechybnie zdziesiątkuje nas w sierpniu.

Rafał - 10 Marca 2006, 11:25

Godzilla napisał/a
Przed kopaniem w ogródku licznik pokazywał 250, czyli w normie. Po kopaniu - mama zaczynała mierzenie od głowy i jechała w dół - najpierw 250, potem rosło, potem przekroczyło 400 (przy 400 na izotopach robiło się odkażanie pracowni), a na brzegu spódnicy wskazówka wyleciała poza skalę.

Kolega miał praktykę na Kasprowym, jest tam taka stacja pomiarowa. Bada się też poziom promieniowania pyłów (wygląda to ponoć tak, że pompka pompuje powietrze przez jakowyś filter, potem filter się spala, a popioły są badane - jak coś nie pokręciłem). I wychodzą wielkości w jakichś tam jednostkach. Norma to było 8 - 14 tych jednostek. Jak pierdyknął Czarnobyl to zrobiło się 40.000 jednostek (czterdzieści tysięcy). Jak kolega nie nakłamał to robi to wrażenie.

Godzilla - 10 Marca 2006, 13:06

Więc chyba nie była to bajka z tym skażeniem, jak niektórzy niedawno wmawiali.

Moja babcia mieszkała w Brodnicy, czyli na trasie przelotu głównej chmury skażenia. Tata też ją przekonywał, żeby darowała sobie ogródek, marchewkę i całą tę grzebaninę. Babcia nie mogła sobie wyobrazić, że takiego brudu nie da się ani zmyć, ani wygotować. Tak się jakoś stało, że rok później zmarła. Niby ze starości (82 lata), ale gdy na sam koniec znalazła się w szpitalu i zrobili jej RTG, kości na zdjęciu były dziurawe jak rzeszoto. Dopiero wtedy dali jej morfinę, bo poprzednio od bólu dostawała Tramal czy coś takiego.

Przypadek? :(

dzejes - 10 Marca 2006, 13:24

Z fizyki nie jestem Herkules, ale chyba mówicie o skali w mikrorentgenach.

A co do katastrofy czarnobylskiej, to wg mojej wiedzy wyjątkowo władza ówczesna nie dała ciała.
Prawdopodobnie wynikało to z przerażenia sytuacją. Nie pamiętam dokładnie, ale płyn Lugola podawano b. szybko. Sam piłem :wink:

Rafał - 10 Marca 2006, 13:28

dzejes napisał/a
Sam piłem

Ochyda, fuj, do dziś czuję w koszmarach ten smak ... :twisted:

Wielki K - 10 Marca 2006, 13:35

Rafał napisał/a
Wielki K napisał/a
Otóż w tamtejszej jednostce wojskowej znaleziono martwego łabędzia. Co się z nim stało? Czy został przewieziony do ośrodka w Puławach, by zbadać go na obecność wirusa H5N1? Hmm, nie, tak się w Polsce nie dzieje.


No co ty? Jeszcze by cosik znaleźl! A po co rozszeżać paranoje jak kilka ustępów wcześniej sam napisałeś?


Pomiędzy rozszerzaniem paranoi a skrupulatnym badaniem występowania ognisk ptasiej grypy jest dość znaczna różnica. Zwłaszcza, że blisko jest do miasta stołecznego, gdzie mógłaby się rozprzestrzenić ewentualna epidemia. Także takie lekceważenie podstawowych zasad wywiedliśmy chyba jeszcze z poprzedniego ustroju, towarzysze...
Hmm, zresztą to lekceważenie takich środków bezpieczeństwa to nie ewenement. Podam przykład z mojego otoczenia. Mieszkam w jednym z warszawskich akademików, budynek jeszcze z czasów wczesnego PRL. Tutaj, na 8. piętrze latające po korytarzu gołębie nie są niczym dziwnym. Nie raz trzeba się uchylić przed przelatującym właśnie ptakiem. Nie to że mi one jakoś strasznie one przeszkadzają, ale gdy stanowią one potencjalne zagrożenie, należałoby ten budynek jakoś uszczelnić przed nieproszonymi gośćmi(a gołębie i tak dokarmiam wystawiając niepotrzebną mi żywność za okno :mrgreen: ).

O tym, że w Polsce występuje ptasia grypa podejrzewałem od dawna. Ale nawet, gdy były znane były wyniki badań znalezionych łabędzi w Toruniu, rząd zwlekał z podaniem do informacji publicznej tego faktu. Gdy media się zainteresowały tym, skąd to opóźnienie, władze poszły w zaparte(jak za starych,dobrych czasów), że to potwarz dla rządu ze strony mediów.

NURS - 10 Marca 2006, 13:39

Jaka znowu epidemia. Jesli w Azji, gdzie ludzie brodzą w odchodach ptasich, żra je na surowo (ptaki, nie odchody), a myja się raz na ruski miesiąc nie było epidemii, to jak ma ona wybuchnąc tutaj?
Lu - 10 Marca 2006, 13:42

No to ja zmienię na chwilę temat i powiem tylko ze żal mi się zrobiło tych ptaków których nikt nie karmi, kupiłam dzisiaj rano 2 bochenki chleba i zaplaciłam jakimś bezdomnym zeby nakarmili ptactwo - w ten sposób ratuję ptaki i daję bracę bezrobotnym - limit dobrych uczynków mam wyczerpany na następny tydzień 8) :lol:

A tak poważnie - APELUJĘ O DOKARMIANIE PTAKÓW !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Te biedactwa głodują..... :cry:

dzejes - 10 Marca 2006, 13:43

Czytałem gdzieś notkę o możliwej genetycznej podatności na wirusa ptasiej grypy - podawano tam jako argument rozkład zarażeń -> w ramach rodzin, przy podobnych warunkach panujących w okolicznych gospodarstwach. Niestety temat wygasł, nie dokopałem się niczego więcej.

Ale takie życie, kiedyś gospodarkę światową napędzały wojny, teraz o prawdziwą wojenkę trudno, to szaleją wirtualne epidemie. Chyba jest to jednak jakiś postęp.

NURS - 10 Marca 2006, 13:44

Kurcze, lu, dawanie bezrobotnym chleba, zeby karmili ptaki, to trochę niedopracowalny plan. Skąd pewność, że to zrobia a nie zjedzą sami? Musiałabyś ich pilnować.
nie pisze tego ironicznie. ci ludzie lekko nie mają.

Rafał - 10 Marca 2006, 13:45

Lu napisał/a
zaplaciłam jakimś bezdomnym zeby nakarmili ptactwo

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
O mało z krzesła nie spadłem, chcesz rozwiązać problem bezdomności w Polsce? :mrgreen: :bravo :mrgreen:
Swoją drogą to albo ja mam spaczone poczucie humoru, albo sam nie wiem co ... :wink:

hrabek - 10 Marca 2006, 13:46

Wlasnie o tym samym pomyslalem, co NURS. Lepiej dac jakims dzieciakom, bo frajde beda mialy i na pewno nie zachomikuja. Chyba, ze kupilas dwa bochenki, jeden dla bezdomnych, drugi dla ptactwa.
Czarny - 10 Marca 2006, 13:49

Lu napisał/a
i zaplaciłam jakimś bezdomnym zeby nakarmili ptactwo


Wy się nie znacie. Wysłała bezdomnych, żeby sama się przypadkiem nie zaraziła :mrgreen: , a Wy tu dzieci wysyłać chcecie.
Lu bardzo nieładnie :evil:

Godzilla - 10 Marca 2006, 13:49

Badania - Tak! Zasady - tak! Paranoja - nie!

Skąd wiadomo, że ewentualna zaraza to będzie właśnie ptasia grypa? A może coś całkiem innego, nie do przewidzenia? Cała Europa świetnie się bawi kupując lekarstwa i gadżety przeciwko ptasiej grypie, porzuca pieski i kotki bo ptasia grypa, panikuje na widok zdechłych łabędzi, bo ptasia grypa, a tu bums i ludzi powala coś całkiem, całkiem innego, na co ptasiogrypowe lekarstwa są całkiem bezradne.

Gołębie na korytarzach w akademiku - toż to horror czysty, brudne, zarobaczone ptaki, roznoszące wszelkie możliwe świństwa. Ja i bez ptasiej grypy bym je tępiła (no, może wyłapała i wypuściła gdzieś daleko - ale pewnie próbowałyby wrócić do gniazd). Każdy weterynarz wymieni harmonię choróbsk, które te ptaszyska mogą zawlec z większym prawdopodobieństwem, niż ptasią grypę.

dzejes - 10 Marca 2006, 13:52

Godzilla napisał/a
Gołębie na korytarzach w akademiku - toż to horror czysty, brudne, zarobaczone ptaki, roznoszące wszelkie możliwe świństwa. Ja i bez ptasiej grypy bym je tępiła (no, może wyłapała i wypuściła gdzieś daleko - ale pewnie próbowałyby wrócić do gniazd).


Podmień te "ptaki" na "studenty" i będzie akurat :twisted:

NURS - 10 Marca 2006, 13:53

dzejes napisał/a
Czytałem gdzieś notkę o możliwej genetycznej podatności na wirusa ptasiej grypy - podawano tam jako argument rozkład zarażeń -> w ramach rodzin, przy podobnych warunkach panujących w okolicznych gospodarstwach. Niestety temat wygasł, nie dokopałem się niczego więcej.

Ale takie życie, kiedyś gospodarkę światową napędzały wojny, teraz o prawdziwą wojenkę trudno, to szaleją wirtualne epidemie. Chyba jest to jednak jakiś postęp.


to nie jest wirtualny problem. to może być niezła hekatomba, ale nie dla ludzi, przynajmniej nie bezposrednio. akurat wspomniałem o tym problemie we wstepniaku. Wszyscy sie podniecaja przypadkami smiertelnymi wśród ludzi, ale ta choroba dotyczy ptaków. i może nieźle zamieszać w ekosystemie, bo w afryce nikt sie tym nie bedzie przejmował a ptaki co roku migrują.
Dam wam obrazowy przyklad: rynek w Krakowie. wystarczy kilka przypadkow ptasiej grypy w okolicy, a ktos załatwi sprawę golebi. W starciu, wpływy z turystyki-golebie, bedzie jeden werdykt. mogę się załozyć, że bedzie rzeźnia. A dzisiaj juz znaleźli padłego labędzia w tamtej okolicy.
kolejna sprawa, coraz głosniej o zarażeniach zwierząt wirusem H5N1. kilka kotow i mamy masowa panike i pozbywanie sie zwierzaków z domów w polowie europy, u nas też. a im więcej bezdomnych zwierzaków, tym większe prawdopodobieństwo ich zarażania i wieksza panika na widok padliny.
Myslacych ludzi jest niewielu, bezmyslnych krzykaczy, którzy popchna ludzi do wybicia zwierząt tysiące.

dzejes - 10 Marca 2006, 13:55

Pisząc: "wirtalne epidemie" nie miałem na myśli, że taka ptasia grypa to humbug zupełny, tylko że zabieramy się do problemu od d... strony i to chyba nie bez powodu.
Lu - 10 Marca 2006, 13:59

Rrrrrrrrrrrrany!
Człowiek raz w życiu dokarmi ptaki a tyle tłumaczenia.....

Dawanie pieniędzy bezdomnym nie uważam za pomysł poroniony - w końcu za coś muszą pić. Dałam im na 2 wina i wręczyłam 2 bochenki chleba zakupione w pobliskiej piekarni żeby rozsypali ptakom bo nie miałam czasu zrobic tego osobiście - leciałam do pracy. A oni i tak siedzą na murku i nic nie robią..... ufam ze to zrobili. :|

Godzilla - 10 Marca 2006, 14:00

dzejes napisał/a
Godzilla napisał/a
Gołębie na korytarzach w akademiku - toż to horror czysty, brudne, zarobaczone ptaki, roznoszące wszelkie możliwe świństwa. Ja i bez ptasiej grypy bym je tępiła (no, może wyłapała i wypuściła gdzieś daleko - ale pewnie próbowałyby wrócić do gniazd).


Podmień te ptaki na studenty i będzie akurat :twisted:


Tylko studenty wypuszczone z akademika gdzieś daleko nie próbowałyby do niego wracać :mrgreen:

GAndrel - 10 Marca 2006, 14:32

Lu napisał/a
(...)Te biedactwa głodują..... :cry:


Było trzeba migrować. ;>

Wielki K - 10 Marca 2006, 14:33

dzejes napisał/a
Godzilla napisał/a
Gołębie na korytarzach w akademiku - toż to horror czysty, brudne, zarobaczone ptaki, roznoszące wszelkie możliwe świństwa. Ja i bez ptasiej grypy bym je tępiła (no, może wyłapała i wypuściła gdzieś daleko - ale pewnie próbowałyby wrócić do gniazd).


Podmień te ptaki na studenty i będzie akurat :twisted:


Podmieniłem. I wyszło mi, że jestem brudny(hmm, niby się już w tym tygodniu kąpałem), zarobaczony(fakt-w weekendy organizuje szeroko pojęte topiene) i że roznoszę wszelkie możliwe świństwo(na ten temat to ja już się nie wypowiem...). A do gniazda to ja wracam co jakieś 2-3 tygodnie, na weekendach :D

Godzilla - 10 Marca 2006, 14:40

Bo jakie tam gniazdo z tego akademika.

Poza tym jak zaliczyłeś przywitalnię, to już zostałeś wytępiony. :mrgreen:

O właśnie: meldowałeś się na "czy tu biją?" Bo nie sprawdzałam.

Wielki K - 10 Marca 2006, 14:47

Gniazdo w tym kontekście miało znaczyć do domu rodzinnego. A do akademika już się przyzwyczaiłem. Co do przywitania, to tak, ale to było dość dawno temu, gdy jeszcze to forum było w powijakach. A że teraz mam stały dostęp do internetu, to postanowiłem nadrobić zaległości :D
Godzilla - 10 Marca 2006, 14:50

Ja także!
elam - 10 Marca 2006, 15:13

dzejes napisał/a
Z fizyki nie jestem Herkules, ale chyba mówicie o skali w mikrorentgenach.

A co do katastrofy czarnobylskiej, to wg mojej wiedzy wyjątkowo władza ówczesna nie dała ciała.
Prawdopodobnie wynikało to z przerażenia sytuacją. Nie pamiętam dokładnie, ale płyn Lugola podawano b. szybko. Sam piłem :wink:

ech, plyn lugola to nam podali o te kilka dni za pozno, kiedy w koncu ogloszono skazenie. i do tej pory sie lecze na tarczyce, jak zreszta kilkanascie moich rowiesniczek...
z ptasia grypa bedzie podobnie, te szczepionki, co niby sa, wcale w ogole niekoniecznie beda skuteczne, zalezy, jak wirus zamutuje.
a na reunion" i innych francuskich dep. zamorskich panuje grypa chicungunia - nie wiem, czy w polsce sie o ym mowi, na samej reunion" jest ponad 150 tys osob zarazonych, kilka zmarlo, wiele ma powiklania pochorobowe. lekarstwa brak.
:mrgreen:



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group