Powrót z gwiazd - Pisać każdy może, jeden lepiej... ale czemu???
Anko - 10 Lutego 2006, 05:28 Temat postu: Pisać każdy może, jeden lepiej... ale czemu??? Romek Pawlak podsunął pewien pomysł:
Romek P. napisał/a | może więc warto wygospodarować jakiś inny wątek, w którym byłoby miejsce na dyskusje warsztatowe i okoliczne? (...) Jest na tym forum kilku, a może nawet kilkunastu publikujących autorów i autorek. No i cała rzesza pytających więc może czas pomyśleć o takim wątku? |
I o tym właśnie niech będzie ten wątek - może ktoś zdradzi nam klucz do sukcesu albo chociaż mały wytryszek? Czy przynajmniej ustawi drogowstaz - "prosto do niedrukowalności - tędy" & "wyboiście i kręto do sławy (gorzkiej) i kasy (wątpliwej) - to mniej więcej tam"?
Oczywiście zachęcam wszystkich do zadawania pytań związanych z warsztatem pisarskim i innymi metodami ulepszania "TFUrczości" przez "T" duże i "t" małe. Tak, tak, mamy wielu pisarzy na tym forum, okaże się - mam nadzieję - że "Galeria" Kresa w SFFH się skończyła, ale duch zgłębiania tajników pisarstwa w sercach nie umarł. A być może niejeden autor ma w zanadrzu jakąś anegdotę na tę okoliczność i te tematy...
Łukasz Śmigiel - 10 Lutego 2006, 09:52 Temat postu: bad blood Taaa, plus jeszcze anegdoty dotyczące zmagań z wydawcami, tudzież redaktorami i naczami, chociaż biorąc pod uwagę wielkość "fantastycznego" rynku "pisarsko-czytelniczego" w PolSZcze szybko się z tych anegdot wyprztykamy
hrabek - 10 Lutego 2006, 09:57
Uwazam, ze to znakomity pomysl. Cos jak u Kresa, tylko z racji braku czegos, co nazywa sie cyklem wydawniczym, mozna szybciej liczyc na odpowiedz ;)
Popieram z calego serca i bede sie przypatrywal jak sie to rozwinie. Kto odwazny na pierwszy ogien?
Romek P. - 10 Lutego 2006, 10:19 Temat postu: Re: Pisać każdy może, jeden lepiej... ale czemu???
Anko napisał/a | Romek Pawlak podsunął pewien pomysł: |
Właśnie o coś takiego mi chodziło
O, to ja mam pierwszą poradę warsztatową: nie pisać. Konkrencja będzie mniejsza
A skoro już i tak piszecie, to mam drobny patent przećwiczony na własnej skórze: nie ma sensu pisać, jeżeli się nie ma puenty. Inaczej 9 na 10 zaczętych tekstów nie dojedzie do szczęśliwego finału... przynajmniej tak było u mnie.
Este - 10 Lutego 2006, 11:03
Oby się tylko jeden wątek nie rozdzielił na trzy:
a) co robić, żeby dobrze pisać?
b) co robić, żeby to, co napiszesz, zostało opublikowane?
c) co robić, żeby się spodobało czytelnikom?
A to, wbrew pozorom, nie to samo.
Anko - 10 Lutego 2006, 16:10
Este napisał/a | Oby się tylko jeden wątek nie rozdzielił na trzy: | A czemużby nie? Roztrojenie (albo nawet rozsiedmiorzenie ) może być bardzo inspirujące. No i te pytania, które stawiasz, to jak etapy jednej sztafety: co z tego, że jeden - ktoś przebiegnie jak mistrz świata, jak na następnym inny zgubi pałeczkę? Wszystko się liczy.
count napisał/a | Uwazam, ze to znakomity pomysl. | Wyrazy wdzięczności składaj Romkowi, on wpadł na ten pomysł.
Romek P. napisał/a | nie ma sensu pisać, jeżeli się nie ma puenty. | A co, kiedy ma się początek i koniec, a środka brak? To wtedy wychodzi taki pączek bez nadzienia... Cóż, jak ktoś jest zawodowym puento-twórcą przynajmniej może zrobić karierę w branży dowcipów.
Henryk Tur - 14 Lutego 2006, 12:30
Co prawda daleko mi do Romka pod względem popularności (ale pisuję 10 lat krócej), ale jeśli mogę coś od siebie :
Cytat | a) co robić, żeby dobrze pisać?
b) co robić, żeby to, co napiszesz, zostało opublikowane?
c) co robić, żeby się spodobało czytelnikom? |
a - dużo czytać i pisać to, co samemu chciałoby się czytać.
b - wysyłaj i cierpliwie czekaj ; przypomnij się od czasu do czasu i nie zniechęcaj, jeśli na początku nikt nie będzie zainteresowany. Nie raz, nie dwa, to może trzy ?
c - nie kopiuj innychy, staraj się zrobić coś naprawdę oryginalnego.
Cytat | A co, kiedy ma się początek i koniec, a środka brak? |
Zostaw na jakiś czas ten tekst. Rozwązanie samo się znajdzie. Kiedy ? Tego nie wie nikt.
Ja mam w tej chwili kilka tekstow, w których nie mam zakończeń bądź nie wiem jak do nich doprowadzić.
Alkioneus - 14 Lutego 2006, 13:02
Stoję murem za pomysłem Anko. Cały czas wszystko powolutku się kręci w innym poście. Nieważne, co się pisze, nieważne jak. Przepływ informacji musi być. Wciąż mam za dużo wolnego czasu, wciąż mogę z przyjemnością coś przeczytać i powiedzieć co o tym myślę a nawet pokusić się o próbę analizy warsztatu, zdanie po zdanie.
Kto chciał słać coś do Kresa, niech po prostu śle do mnie, albo do Anko(ona opublikowała, ona ma to, do czego wszyscy dążymy). Mrówcza praca i wymiana informacji - jak to nic nie da, to nic więcej nie pomoże.
Piotrek Rogoża - 14 Lutego 2006, 14:48
A ja chciałbym zadać małe pytanie starszym i bardziej doświadczonym autorom: jak jest u Was z wydajnością pracy? Bo ja generalnie piszę koszmarnie wolno, gdy już zasiądę na poważnie, to po napisaniu strony-dwóch mam dosyć. W ten sposób od maja męczę krótką raczej powieść, i za cholerę nie mogę skończyć. A to coś wyskoczy, a to leń dopadnie... I miesiące mijają.
A tu słyszę, że taki na przykład NURS napisał powieść w dwa tygodnie.
Jak planujecie sobie pracę, jakie ustalacie normy produkcji ? I czy udaje się je potem spełnić?
Alkioneus - 14 Lutego 2006, 16:40
To jest naprawdę bardzo dobre pytanie. Mam ten sam problem i męczę się, pocę a tu nasmarowanie dziesiąt zdań i kilka godzin w plecy.
Gustaw G.Garuga - 14 Lutego 2006, 17:04
Samodyscyplina jawi mi się jako rzecz autorowi niezbędna. No więc mnie jej brakuje. Mam właśnie na warsztacie opowiadanko, a zamiast je pisać, bo mam teraz wymarzone warunki, czas i spokój, to siedzę na forum
Nie tak dawno wydawało mi się, że odkryłem sposób - trza sobie napisać konspekt i się go trzymać albo na bieżąco aktualizować. Wyprodukowałem już w ten sposób co nieco i byłem zadowolony jak jasna cholera. Tymczasem opowiadanko, które mam teraz na warsztacie, powstaje bez planu
Z praktyki tłumacza wiem, że sprawdza się narzucenie sobie pewnej ilości tekstu, który należy w danym okresie przerobić. Bez względu na nastrój, pogodę, ból brzucha itd. dzienną normę trzeba odwalić. O dziwo, świetnie przełożyło sie to na literaturę, bo nawet jeżeli pół opowiadania wysmażymy z niechęcią i z przymusu, to potem poprawianie poszczególnych scen, nawet gruntowne, jest o stokroć przyjemniejsze, niż tworzenie ich od zera. Tymczasem od opowiadanka, które mam teraz na warsztacie, odciąga mnie wszystko, począwszy od Internetu, przez nowonabytą książkę, na zepsutej drukarce skończywszy. Norma dzienna okazała się mrzonką
Chciałbym wierzyć, że jakiś stary wyga walnie tutaj posta, po którym mnie olśni i zacznę pisać jak nie przymierzając Kraszewski. Niestety mam wrażenie, że o ile sam się za siebie nie wezmę, niewiele się zmieni.
Gustaw G.Garuga - 14 Lutego 2006, 17:06
To rzekłszy zamykam przeglądarkę, odłączam Internet i siadam do pisania!!!!!
Anko - 14 Lutego 2006, 19:39
Alkioneus napisał/a | niech po prostu śle do mnie, albo do Anko | Czy to znaczy, że jednak moje recenzje (a może raczej pastwienie) nie odstraszyło Cię, skoro mnie rekomendujesz?
Piotrek Rogoża napisał/a | Bo ja generalnie piszę koszmarnie wolno, | Sądzę, że nie ma żadnego pułapu częstostiwości pisania/publikowania, od którego zaczyna się "bycie pisarzem". Jeden opublikuje w życiu 1 książkę, inny 10, inny 100. I może tak być, że autora jednej książki zapamiętają za tę jedną, a z tamtych 100 nie zapamięta się żadnej i autor zostanie zapomniany... Moim zdaniem, nie ilość i nie szybkość, a jakość się liczy.
Chyba, że ktoś pisze dla pieniędzy, to wtedy musi dotrzymywać terminów i pilnować, żeby mieć za wyposażyć lodówkę.
Hansag napisał/a | Rozwązanie samo się znajdzie. Kiedy ? Tego nie wie nikt. | Np. nigdy.
Gustaw G.Garuga - 14 Lutego 2006, 20:20
Przyznam otwarcie, że w półtorej godziny po wyłączeniu Internetu napisałem jedną scenę i nakreśliłem konspekt całej reszty opowiadania Po przerwie kulinarno-informacyjnej jestem z powrotem. Jeszcze parę minut w Internecie (póki się herbata nie zaparzy) i biorę się do pracy Dzięki Ci Anko za założenie niniejszego wątku (i Romkowi P. za zainspirowanie Anko)! TO DZIAŁA!!!
Henryk Tur - 14 Lutego 2006, 20:39
Cytat |
Hansag napisał/a:
Rozwązanie samo się znajdzie. Kiedy ? Tego nie wie nikt.
Np. nigdy. |
A i tak bywa. Ja staram się pisać co najmniej stronę dziennie. Ostatnio uwięziło mnie cholerstwo pod nazwą SPACE RANGERS II i na to tracę czas. I oczywiście serdecznie polecam.
dzejes - 14 Lutego 2006, 20:52
Techniczne pytanie: mówicie o stronie znormalizowanego maszynopisu? T.zn. ok. 1800 znaków?
Henryk Tur - 14 Lutego 2006, 20:58
Ja mam swoje ustwienia strony. Marginesy boczne po 1,5 cm, tekst w 2 kolumnach z odstępem 0,5 cm. Czcionka TNR 10. Wychodzi mi ok. 5000 znaków (ze spacjami) na stronę.
dzejes - 14 Lutego 2006, 21:02
No to "trochę" więcej.
Ja niestety zarzuciłem jakiekolwiek nakładanie odgórnych limitów, bo są dni, gdy nie jestem fizycznie w stanie siąść do pisania. Jeśli w ciągu dnia mam wolne w sumie 2 godziny poszatkowane na trzy części, a jeszcze trzeba z psem wyjść, to jakiekolwiek zakładanie od góry, że MUSZĘ ileś tam k znaków nie da rady.
Za to czasem (wczoraj tak miałem) siadam z gorącą kawą zbożową i w ciągu godziny mi wychodzi 7/8k znaków.
Henryk Tur - 14 Lutego 2006, 21:06
E, ja też nie mam żadnych "norm". Czasem przez 2-3 dni niczego nie napiszę. Jak skończę jedno opowiadanie, to robię sobie kilka dni wolnego.
Na dzień dzisiejszy mam 32 teksty rozpisane, z czego 6 to powieści, 12 tekstów zaczętych.
I wciąz nowe pomysły mi do głowy przychodzą...
Alkioneus - 14 Lutego 2006, 21:18
Anko napisał/a | Czy to znaczy, że jednak moje recenzje (a może raczej pastwienie) nie odstraszyło Cię, skoro mnie rekomendujesz? |
Anko, na mnie trzeba Mandaryny i Dody, żeby mnie odstraszyć. A poważniej, to masz zapał i głód czytania i pisania. Zdziwiłem się, jak dopraszałaś się o Skorpiony i Ifryty, które obiecałem a potem zapomniałem dosłać. Solidność jest w cenie.
A tak gwoli dziennej normy. To jest dobry pomysł, też tak się staram robić, tylko czasem po prostu siedzę nad otwartym Office'm, ojciec chce grać w jakąś mutację Tetrisa, brat ściągać muzę, siostra sprawdzać pocztę. To utrudnia - jest też druga sprawa. Rzadko piszę jedno opowiadanie na raz. Jak jest pomysł, to trzeba zrobić szkielet a nuż później się przyda. I tak zawalam sobie pulpit. Nauczyciel jak dzieciaczek, ma ferie, więc postaram się przynajmniej jedno ukończyć. A potem pod topór Anko.
Este - 14 Lutego 2006, 22:03
Co tu mówić o jakichś dziennych normach... Da się pisać opowiadanie na 30 str. znormalizowanego maszynopisu przez dwa i pół roku, da się też 400-stronicową powieść machnąć w 5 miesięcy, ze skutkiem na tyle dobrym, że sam autor może ją z przyjemnością potem przeczytać (a czytanie własnych dzieł bywa nudne, bo to rzecz już znana).
Anko - 15 Lutego 2006, 03:49
Alkioneus napisał/a | A tak gwoli dziennej normy. To jest dobry pomysł, też tak się staram robić, tylko czasem po prostu siedzę nad otwartym Office'm, ojciec chce grać w jakąś mutację Tetrisa, brat ściągać muzę, siostra sprawdzać pocztę. To utrudnia |
Ot, pokolenie komputerowe. Ja tam mam na to tylko jedną radę - pisać tradycyjnie, w notesie/zeszycie. Wtedy można to robić w wielu miejscach, gdzie nie ma komputerów, a nawet prądu. No i spokojniej, jak nam rodzinka głowy nie suszy. Zysk taki, że przepisując na kompa skończony tekst często zauważa się głupie błędy i można je od razu poprawić.
Alkioneus napisał/a | A potem pod topór Anko. | Widzisz, To Romek Pawlak mi tak powiedział: trzeba sobie pomagać. No to staram się pomóc, w miarę skromnych możliwości czasowych, oczywiście.
Alkioneus - 15 Lutego 2006, 09:29
Mam problemy z pisaniem na papierze. Jestem niechluj i bazgrolę. Głupi dialog rozpiszę w czterech zdaniach na pięć stron, pokreślony. Zeszyt zgubię, albo gdzieś zostawię.
Gustaw G.Garuga - 15 Lutego 2006, 09:50
Pisanie na papierze - groza, o której chcę jak najszybciej zapomnieć! Dla mnie MS Word to było objawienie. Alkioneusie, miałem podobny problem z komputerem, z konieczności często pisałem w godzinach 22:00 - 4:00 ! To już przeszłość i chwała Bogu
Henryk Tur - 15 Lutego 2006, 10:15
A moja żona pisze najpierw na papierze.
Tez się dziwię, ale skoro tak jej wygodniej
Alkioneus - 15 Lutego 2006, 10:21
Gustaw G.Garuga napisał/a | Pisanie na papierze - groza, o której chcę jak najszybciej zapomnieć! Dla mnie MS Word to było objawienie. Alkioneusie, miałem podobny problem z komputerem, z konieczności często pisałem w godzinach 22:00 - 4:00 ! To już przeszłość i chwała Bogu |
Jak Bóg i redaktor da, to coś może gdzieś się śmignie, to będę miał argument nie do odparcia, że muszę usiąść i pisać. Na razie, to w hierarchii ważności Tetris ojca jest równie ważny jak moje pisania a moja wena jest równa jego wizji pobicia rekordu akurat w tej chwili.
Piotrek Rogoża - 15 Lutego 2006, 11:41
Polecam Wam zakup jakiegoś starego laptopa. Ja piszę na dwunastoletnim złomie - potem gotowe opowiadania/rozdziały powieści przerzucam na biurkowca i tam dokonuję tylko poprawek. A laptop, choćby i przedpotopowy, ma jako maszyna do pisania same zalety: bardzo wygodną klawiaturę, sporą mobilność, i oczywiście możliwość pisania na leżąco .
Na allegro można nabyć takie machiny za naprawdę niewielkie pieniądze.
Henryk Tur - 15 Lutego 2006, 12:04
Pisanie w zeszycie nie jest złe. Jak przepisujesz potem na kompouter, to od razu robisz korekty.
Alkioneus - 15 Lutego 2006, 13:12
Też myślę o takim zakupie. Ale pracuję ledwie od miesiąca, może po wypadzie na Wyspy...
Gustaw G.Garuga - 15 Lutego 2006, 13:35
Nie widzę przewagi przepisywania z zeszytu do komputera. Tzn., kiedy jeszcze miałem maszynę do pisania, to przepisywałem na niej z zeszytu, ciesząc się, jaki to fajny system wymyśliłem, przepisuję a zarazem poprawiam, rewelacja! Teraz mam to za stratę czasu. O wiele sprawniej poprawia się bezpośrednio na tekście w edytorze. Jedyny wyjątek dla papieru, jaki czynię, to wydruk w ostatniej fazie poprawek, krzesło na balkonie i spokojna lektura dla wyłapania tego, co z róznych powodów na ekranie zbytnio nie rzuca się w oczy. Ale, rzecz jasna, wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji.
|
|
|