Do redakcji - Jaki gatunek fantastyki lubicie najbardziej?
NURS - 11 Stycznia 2006, 11:22 Temat postu: Jaki gatunek fantastyki lubicie najbardziej? Zgodnie z sugestiami wpisujcie swoje preferencje czytelnicze. Dla uproszczenia podzieliłem to na główne działy. Zobaczmy jak rozkładają sie preferencje czytelnicze.
Żeby nie upraszczać wyników, macie możliwość wskazania dwóch gatunków - w końcu mozna lubić nie tylko jeden.
dzejes - 11 Stycznia 2006, 11:31
Horror + SF.
Przejadłem sie fantasy pacholęciem będąc.
Teraz, gdy czytam o gościu z mieczem błagam Niebiosa, by potknął się i nadział rzycią na klingę.
Rafał - 11 Stycznia 2006, 11:38
Humor SF i klasyczne SF. Fantasy zjadło swój ogon.
RB - 11 Stycznia 2006, 11:47
Na pewno horror. A z drugim głosem mam problem, bo ogólnie niby wolę dobre fantasy od SF, ale tego dobrego fantasy jest tak mało... a z drugiej strony wolę czytać przeciętne SF niż przeciętne fantasy. I co tu wybrać?
Trudno głosować na cały gatunek, bo w każdym trafiają się zarówno dobre utwory, jak i słabe. A ja po prostu lubię czytać dobrze napisane teksty - w sumie mniej ważne dla mnie jest, o czym one są. Ale skoro już jest taka ankieta...
Oddaję tylko jeden głos - na horror.
NURS - 11 Stycznia 2006, 11:52
Można oddawać po jednym głosie, drugi jest dla tych, którzy mają szerokie zainteresowania
Czarny - 11 Stycznia 2006, 11:52
A ja uwielbiam fantasy. I wcale nie zjadło swojego ogona. Ostatnio odkryłem (dla siebie) cykl Malazańskiej Księgi Poległych Eriksona i jest świetny. Oczywiście, że pełno jest sztampowych, nudnych pozycji, ale zdarzają się też ciekawe. Może mnie tu wyklną, albo do kąta postawią, ale czekam np. na piąty tom Wojen Pajęczej Królowej z ISY. Całkiem dobry cykl, każdy tom pisze inny autor, ale trzyma się to kupy jak trza.
mawete - 11 Stycznia 2006, 12:05
Ja SF + fantasy...
Margot - 11 Stycznia 2006, 13:58
A ja gardzę ankietami. A lubię po prostu dobrze napisane utwory fantastyczne. W szerokim ujęciu, gdzie mieści się SF, F i H, wszelkie podrodzaje - dystopie, urban fantasy, groteski SF, czy inne. W ogóle, podziały mnie nie interesują i leży mi, jaki typ tematyki będzie dobry utwór reprezentował. Znaczy: mam preferencje ponadgatunkowe i nie mogę wziąć udziału w ankiecie (bo musiałabym wybrać wszystkie odpowiedzi, a tego zrobić nie mogę)
kruczywiatr - 11 Stycznia 2006, 14:30
A ja lubię dobre fantasy. SF mnie nie rajcuje, bo (poza nielicznymi wyjątkami, choćby Diuna tom 1, bo później coraz gorzej) ma tendencje do przynudzania, głównie za sprawą grania przez scenografię pierwszych skrzypiec i nadmiernych wynurzeń filozoficzno-egzystencjalnych. Często bowiem albo fabuła w SF jest słaba, albo przesłonięta "gadżetami", a zabawki technologiczne szybko się nudzą. Co by pisarze SF nie wymyślili, na mnie to już nie robi większego wrażenia (poza nielicznymi wyjątkami). Bo w realu zgłębiamy naukę i robimy postępy technologiczne w takim tempie, że nie jest łatwo za wszystkim nadążyć.
Dobre fantasy (którego wcale nie jest tak mało) lubię za to, że gdy je czytam, to czuję się jak bym czytał o sobie samym. Zwykłe ludzkie problemy i dylematy, często natury duchowej, są pokazane na skromnym tle, wplecione w ciekawą fabułę z elementami baśniowymi, historycznymi, kulturowymi itd. Jak wszystko jest jeszcze doprawione dobrym humorem, to super. Bohaterowie, nawet jak machają mieczem, to wpierw pracują nad sobą, by móc to czynić. Nie ma próżni. Świat przedmiotów nie przesłania świata istot żywych. Walcząc, walczą tak właściwie z samym sobą. Poza tym, chyba co najważniejsze, fantasy ma niedopowiedzenia, co sprawia, iż daje większe pole do popisu dla wyobraźni czytelnika.
Heglana - 11 Stycznia 2006, 14:47
SF. Klasyczne. I najlepiej z odchyłami socjologicznymi lub cp. Z braku laku Webera nawet czytam, chociaż jak na koniec każdego tomu dzielna i wspaniała Honor wygrywa to mi trochę gorzej. Ale brakuje mi dobrego SF (jakoś zombie w tym klimacie mi nie pasują...)
A się jeszcze ustosunkuję do postu przedpiszącego. SF to nie tylko gadżety i szał na technologię/naukę. Mało nowego wymyślimy, a jeśli już, to niewielu jest w stanie to ogarnąć, pisarz musiałby mieć niebywałą wiedze z dziedziny i do tego byc rewelacyjnym popularyzatorem. A teraz patrz. Zajdel, "Limes inferior", Asimov i cała "Fundacja", Lem i "Dzienniki gwiazdowe", "Opowieści o pilocie Pirxie" i sporo innych. Gadżety o tyle, o ile, jedynie niezbedne, nauka zrozumiała praktycznie dla każdego, żaden tam super zaawansowany specjał. A jednak SF, i to takie, do którego się wraca (przynajmniej ja to czytałam wiele razy).
Fantasy? Piękna rzecz, lubię poczytać, ale te wielotomowe dzieła mnie powalają, owszem, jest pokazany rozwój postaci, ale jak ostatni lebiega z najdalszego Wygnajewa zostaje super wojownikiem/czarownikiem i padają przed nim plackiem królewny całego świata/światów, to mam dość. "Miecz Prawdy" jakos się skończyć nie chce, "Koło czasu" kula się dalej, no norrrrrmalnie....
kruczywiatr - 11 Stycznia 2006, 15:33
Cytat | Fantasy? Piękna rzecz, lubię poczytać, ale te wielotomowe dzieła mnie powalają, owszem, jest pokazany rozwój postaci, ale jak ostatni lebiega z najdalszego Wygnajewa zostaje super wojownikiem/czarownikiem i padają przed nim plackiem królewny całego świata/światów, to mam dość. |
Tak, niestety, jest w kapitaliźmie. Jak przyjdzie moda na sf, skończy się na tym samym. Diuna też z początku była fajna, ale później to się spsuło.
Pewnego razu usłyszałem takie zdanie "Czym się różni fantasy od sf? Scenografią". SF jest bardziej elitarne, bardziej wymagające od autora, dlatego jest go mniej (tego dobrego sf), choć mam wrażenie, że w czasopismach jest więcej sf niż dobrej, nowatorskiej fantasy. Bo choć sf jest bardziej wymagająca pod pewnymi względami, to w fantasy jest monstrualna konkurencja, cholernie trudno o oryginalność. I nie wiem też, czy sf się nie zaciera, nie zostaje z tyłu, nie staje się powoli fantasy. Ostatnio się przyglądam nurtowi i widzę, że sf i fantasy mają rosnące tendencje do przenikania się nawzajem. Lem, Asimov, fajnie. A coś z sf tej wielkości powstałego dzisiaj, mającego podobny wymiar, zainspirowanego obecnym poziomem techniki i nauki?
Heglana - 11 Stycznia 2006, 16:03
Cytat | A coś z sf tej wielkości powstałego dzisiaj, mającego podobny wymiar, zainspirowanego obecnym poziomem techniki i nauki? |
Szukam, szukam, ale finanse średnio na to pozwalają a i na regałach już w dwóch rzędach wszystko w domu stoi Jak znajdę to się podzielę.
A nawet na regale znalazłam, w drugim rzędzie: PL +50, Historie Przyszłości. Parę ciekawych rzeczy tam jest.
Rafał - 11 Stycznia 2006, 16:17
Dzielimy się, dzielimy, trochę przypomina to dyskusję o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą czy też vice wersa. A ja lubię i choinkę i zająca, a najlepiej zająca pod choinką. Czyli SF w barwach Fantasy. Albo na odwrót.
Heglana - 11 Stycznia 2006, 16:24
No ej, nie napisałam, że jest złe. Jeno mnie denerwuje. A w sumie czego chcieć, dobre fantasy wymaga od autora dużo, dobre SF jeszcze więcej. Zostaje jeszcze cos pod nazwą "rzeczywistość magiczna", co to ni po fantasy, ni horror, ni pod SF nie bardzo da sie wciągnąć
kruczywiatr - 11 Stycznia 2006, 16:51
Cytat | A w sumie czego chcieć, dobre fantasy wymaga od autora dużo, dobre SF jeszcze więcej. |
A ja powiem inaczej. Obecnie oryginalne fantasy wymaga od autora nie mniej niż dobre sf. I nie jest przypadkiem, że IMHO najlepsze fantasy tworzą obecnie kobiety i są jego mistrzyniami (całuję rączki ). Dzieje się tak z dwóch powodów. Pierwszy powód jest taki, że nie jest to fantasy o "machaniu mieczem", lecz ma głębszy i specyficzny wymiar. Drugi powód - będę sknerą i zachowam go dla siebie. Ten drugi powód jest tym, czego IMHO brakuje polskim pisarzom fantasy (choć oczywiście mogę się mylić, jako że jestem uczniakiem tylko:)).
Z góry wiedziałem jaki będzie wynik ankiety; nie był trudny do przewidzenia. Zresztą NURS-s napisał już, że teksty sf mają pierwszeństwo przed innymi. Wszędzie (czasopisma, ziny) widać dominację sf i realizmu magicznego, a dobrego, zjawiskowego fantasy nie uraczysz. Ale to daje spore pole manewru...
NURS - 11 Stycznia 2006, 17:01
Rafał napisał/a | Dzielimy się, dzielimy, trochę przypomina to dyskusję o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą czy też vice wersa. A ja lubię i choinkę i zająca, a najlepiej zająca pod choinką. Czyli SF w barwach Fantasy. Albo na odwrót. |
nie dzielicie się, po prostu ustalamy preferencje.
Piech - 11 Stycznia 2006, 17:12
SF. Bo intryguje.
Chodzi o to, żeby autor popuścił wodzy, sięgnął wyobraźnią i odkrył coś interesującego. Ważne żeby sięgał, a nie uciekał. Wymyślanie i zaludnianie fantastycznych światów, jakichś rzeczywistości "obok", na mnie raczej nie działa. Zresztą, to się zwykle nie udaje. Wciąż te same stworki i rekwizyty. Ten sam język. Jak zaczynam czytać i widzę "postronek", "sakiewka", "dziewka służebna", to mi się dalej nie chce, bo czuję, że to już czytałem. Pewnie przez to pomijam niechcący jakies majstersztyki, ale trudno. Nie chce się i juz. Czytam klasyków fantasy, ale nie dlatego, że to fantasy: Tolkiena, bo to wielka wspaniała literatura, ponadgatunkowe arcydzieło; Sapkowskiego, bo to jest mistrz, i basta - a do tego niezły jajcarz.
Z autorów SF najbliżej mi do Egana (pomijam jego wzmagające się obsesje na punkcie politycznej poprawności seksualnej). Z klasyką, wiadomo. Z młodszych, Bear, Crichton. Z naszych, Lem, Snerg, Dukaj, Ziemkiewicz. Zwłaszcza Dukaj ostatnio wspina się i wspina.
Rodion - 11 Stycznia 2006, 18:06
Horror odpadł! SF i F górą! A jak kto powie ze nie to....
Argael - 11 Stycznia 2006, 18:22
Za horrorem nie przepadam. Nie mogę za to powiedzieć, czy wolę fantasy, czy SF, bo to zależy od mojego aktualnego nastroju. Od fantasy oczekuję przede wszystkim klimatu i akcji, oryginalność nie ma dla mnie specjalnego znaczenia (może dlatego, że nie czytałem za dużo zachodniej fantasy i nie zdążyła mi się przejeść). Za to w SF cenię przede wszystkim pomysł. Na jakiś gadżet, ideologię, wizję społeczeństwa, cokolwiek, co sprawi, że zacznę się zastanawiać nad tym, co ta przyszłość faktycznie przyniesie.
Dunadan - 11 Stycznia 2006, 20:45
SF - bo najblizsze mojej naturze choć... pieprzę. SF jest tak bliskie mojej naturze jak F hmmm... więc co? chyba się przejadłem wszędobylskim F i horrorem. Poza tym zawsze starałem się poznać swiat w sposób namacalny... no i sf pozwala mi na to w pewnym stopniu, daje możliwosci których nie daje Fantasy czy nawet horror.
nasciturus - 11 Stycznia 2006, 21:25
only hardcore sf
bardzo_czarny_kot - 12 Stycznia 2006, 10:24
Miałam dylemat pomiędzy fantasy i SF, bo ostatnio czyste epickie fantasy po prostu mi się przejadło i coraz chętniej sięgam po SF (którego jeszcze jakiś czas temu nie trawiłam).
Dodałabym do ankiety jeszcze jedno hasło, na które zagłosowałabym bez wahania: ORYGINALNE.
dzejes - 12 Stycznia 2006, 11:01
Rodion napisał/a | Horror odpadł! SF i F górą! A jak kto powie ze nie to.... |
Eeee...Zdajesz sobie chyba sprawę, że to raczej niezbyt reprezentatywne badanie?
No chyba, że życzysz NURSowi takich nakładów
Rodion - 12 Stycznia 2006, 11:18
Dzejs. Ilu z nas sie tu "bawi"
Zaprezentujemy tlko wlasne preferencje gatunkowe. A i tak, prawdopodobnie, kazdy z nas przeczyta taka czy inną pozycje gdy uzna ja za orginalną czy ciekawą. I to bez względu na to czy będzie to SF, F czy horror.
A NURS'owi zyczę nakladu w wysokości "Faktu" czy "Wyborczej"!
joe_cool - 12 Stycznia 2006, 14:17
Piech napisał/a | (...)Wciąż te same stworki i rekwizyty. Ten sam język. Jak zaczynam czytać i widzę postronek, sakiewka, dziewka służebna, to mi się dalej nie chce, bo czuję, że to już czytałem. Pewnie przez to pomijam niechcący jakies majstersztyki, ale trudno. Nie chce się i juz. (...) |
Zgadzam się z przedmówcą. Na widok słowa "rzyć" wszystko mi się przewraca w żołądku. No ileż można!
Ale i tak czytam wszystko...
Piech - 12 Stycznia 2006, 14:21
joe_cool napisał/a | Zgadzam się z przedmówcą. Na widok słowa rzyć wszystko mi się przewraca w żołądku. No ileż można! Rolling Eyes |
"Rzyć", to akurat mi się podoba.
Czarny - 12 Stycznia 2006, 14:24
Nie wiem czy nie częściej można spotakć "laser" (w sensie broni) w SF niż "rzyć" w fantasy. Jak widać można
Anko - 12 Stycznia 2006, 15:15
kruczywiatr napisał/a | A ja lubię dobre fantasy. SF (...) ma tendencje do przynudzania, głównie za sprawą grania przez scenografię pierwszych skrzypiec i nadmiernych wynurzeń filozoficzno-egzystencjalnych. Często bowiem albo fabuła w SF jest słaba, albo przesłonięta gadżetami, a zabawki technologiczne szybko się nudzą. |
Zgadzam się. Zagłosowałam na fantasy, ponieważ mam taki gust. A co, nie będę się wstydzić, przyznam się, że wolę kiełbasę ze świni hodowlanej niż z dziczyzny (choć ta druga niby wykwintniejsza). Aha, przepraszam, jeśli jakiś wegetarianin tu zajrzy i poczuje się porównaniem zniesmaczony. W każdym razie, lubię utwory, gdzie najważniejszy jest bohater i jego przygody, a nie opisy techonologiczne statku kosmicznego albo objaśnianie teorii naukowych. W kontekście najnowszego numeru SF - mamy tam dwa teksty, które właściwie nie są opowiadaniem, ale zakrawają na artykuł popularnonaukowy. I jak je tu ocenić? Ktoś mi podsunął pomysł, że to nie opowiadanie, ale "dialog" - podobna forma, jak stosowana przez filozofów do wyłożenia swoich poglądów. Ale dla mnie książka nie ma być popisem wiedzy fizycznej i technicznej autora. Bo w tych dwóch opowiadaniach właściwie kim są bohaterowie? Chłopak gada z dziewczyną, mąż z żoną, nic prawie o nich nie wiemy. A nie lubię tekstów, gdzie bohatera traktuje się po macoszemu, jako nieistotnego. Podobnie było w tekście Dworaka w zeszłym SF. To po prostu nie na mój gust.
Oczywiście, nie znaczy to, że fantasy kocham miłością ślepą. Fantasy nudne i kiepskie nie przypadnie mi do gustu dzięki naklejce "fantasy". Czytałam kiedyś taką książkę autorstwa Andre Norton, gdzie to fabuła przypominała streszczenie nudnej sesji RPG (szli, zabijali, korzystali z magii i artefaktów, a do tego gadali o niczym). To była chyba najgorsza książka, jaką pamiętam.
Jednakże, w kontekście kwestii "fantasy się przejadło, bo wszystko już było" podam znów przykład z jedzeniem: jeśli wczoraj zjadłam kromkę z kiełbasą, to nie znaczy, że i dziś nie będę mieć na nią ochoty. Nie wymagam od książki nie wiadomo jakiej "oryginalności", za to jak potrawa - musi być smaczna, a przede wszystkim strawna. Niestety, wywody techonologiczne stają mi ością w gardle.
No i co ma być smaczne, nie może być mdłe. Zatem kolejna historia "od zera do bohatera" musi mieć przynajmniej szczyptę czegoś, co pełni funkcję przyprawy. Czegoś, co sprawi, że nie wszystko będzie przewidywalne, a bohater nie będzie wycięty z papieru.
Nie wiem, skąd taka moda na wieszanie zdechłych psów na fantasy, jakby to był synonim głupawej papki. Niektórzy autorzy (może nie będę palcem wskazywać ) to nawet się odżegnują, że ich utwory - uważane przez czytelników za fantasy - absolutnie fantasy nie są. Bo to obciach, niby. I wtedy okazuje się, że fantasy to tylko historie o głupim Jasiu, który został ochroniarzem albo innym mordoklepem, bo wszak nie za rozum mu płacili... No bo się robi kalka konfliktu fantastyka - główny nurt, gdzie niektórzy uważali, że to, co mądre, fantastyką być nie może - wszak to z definicji same głupoty. A my co, metodą fali wojskowej, zrzucamy w dół - jeśli znajdziemy swojego kozła ofiarnego, to nie będziemy się czuli taką ofiarą. No to twierdzimy, że takie absolutne, arcygłupie głupoty od których zupełnie trzymamy się z dala - to się nazywają fantasy.
No nie uprawiajmy takiego elitaryzmu. Fakt, że o "rzyci" Maryni można opowiadać w dowolnym kontekście i będzie to nudne dla każdego poza opowiadającym, nie oznacza, że tylko do tego ogranicza się fantasy.
A jeśli komuś nie podoba się sakiewka i służąca, to czy tak samo oburzałoby go, że facet poszedł do baru, wyjął portfel, zapłacił za piwo i obejrzał się za wydekoltowaną kelnerką w kusej miniówce?
joe_cool - 12 Stycznia 2006, 15:35
z tą "rzycią" to mi bardziej chodziło o pewną sztampowość w fantasy. nie mówię, że w sf jej nie ma - lasery, roboty... ale wydaje mi się, że w sf jest więcej możliwości - można mieć klasyczną space operę, jakiś cyber punk, postapokaliptyczne wizje, czy też - nazwijmy to tak - kosmiczną fantasy (do tego zaliczyłabym diunę).
Anko - 12 Stycznia 2006, 15:59
joe_cool napisał/a | z tą rzycią to mi bardziej chodziło o pewną sztampowość w fantasy. |
Cóż, zaczęłam patrzeć na "sztampowość" nie tylko z jednej strony - drugą mi kiedyś obnażyło paru znajomych, z którymi dyskutowałam o własnym tekście. I okazało się, że ledwie coś nie pasuje do schematu, to już im "niewiara z kołka spada". Czasem sztampowość jest zamierzona, kierowana właśnie do takiego czytelnika, jak mój znajomy, który mi powiedział wprost: "a co to za fantasy? toż to historyjka obyczajowa!" - no, bo nie było gastki potworów i ich malowniczego jatkowania, a nawet czarów za bardzo nie było... Pisanie pod publiczkę, zwłaszcza książek ze świata takiego czy innego RPG-a jest tworzeniem zamierzonej sztampy (zbytnie od niej odbieganie pewnie by zostało przycięte przez nadzorcę serii).
A do czego zmierzam - stylizacja językowa jest sztampowa, bo tego czytelnik oczekuje. Przecież nie średniowiecznej polszczyzny, której by nikt nie zrozumiał, gdyby nawet wiedział, jak właściwie ona brzmiała. Zresztą fantasy nie jest utworem historycznym... Facet mówiący w książce - za przeproszeniem - "*beep*", ew. "rzyć" różni się tylko tym, że pierwsze słowo jest popularne dzisiaj, a drugie z lamusa, więc a) nie jest takie "wulgarne", b) ma posmak stylizacji na realia inne niż te zza okna.
Problem w tym, że kiedy autor wyłamuje się ze sztampy "stylizacji" pseudo-fantasy, to sypią się na niego gromy, że taki język do fantasy nie pasuje. To już Sapkowskiemu wyrzucano, że nadużywa pojęć współczesnych (nie zacytuję, ale chodziło chyba o coś związane z psychologią czy medycyną). No, ale Sapkowskiemu się udało, więc wielu podchodzi do niego na klęczkach i nie wytknie mu "anachronizmu". A innemu wytkną. No to on się boi i pisze oklepanymi frazami.
Przykro mi, ale nie rozumiem przykładu - że przytoczone słownictwo oznacza koniecznie sztampową treść? Przecież każde słowo jest nieoryginalne, ale od dawna istniejące. Więc doprawdy, nie rozumiem, o co chodzi z postronkiem, który miałby coś świadczyć o treści...
A co do słów "rzyć" i pokrewnych - jedyne, co mnie może irytować, to sztampowy obraz bohatera, który koniecznie musi używać słów na poziomie faceta spod sklepu monopolowego. Nie wiem, może dziś już wymarło przekonanie, że klnięcie jest nieprzyzwoite. A może szkoda. Bo dla mnie bohater literacki nie musi być silny jak Conan, sprytny jak..., dobry jak..., ale przynajmniej mógłby mieć trochę przyzwoitości. To wiele człowieka nie kosztuje. A autor nie powinien zakładać, że stworzona przezeń postać musi wyrażać się na poziomie menela, ze słowem na k... w roli przecinka. Takiej fantasy nie lubię. Sztampowa fantasy mówi właśnie o bohaterze nie tylko walczącym i zaliczającym panienki (i mężatki ), ale obowiązkowo chlejącym na potęgę i klnącym w podobnym stopniu. Na szczęście, większość tego, co obecnie czytam, wygląda pod tym względem jako tako. (Modę na menelstwo wreszcie oddaliśmy Masłowskiej i spółce? )
|
|
|