Powrót z gwiazd - Koń, jaki jest
ihan - 15 Czerwca 2014, 13:09
nureczka napisał/a | Kumplowi wymienili cały tylny most, a w końcu okazało się, że stukała gaśnica, bo się mocowanie obluzowało |
Jak w tym kawale,
Przyjeżdża facet do mechanika, proszę pana, bo na zakrętach strasznie mi się coś w bagażniku tłucze. Mechanik się przejechał, pomyślał, otworzył bagażnik i okazało się, że zawiniła kula bilardowa, którą facet woził w bagazniku.
W temacie, byłam na czempionacie koni małopolskich w Klikowej, zmarzłam strasznie, dłonie mi przemarzły, nie miałam czucia w palcach, dopiero ogrzanie gorącym kubkiem kawy pomogło. I zasmucił mnie sam czempionat, kurcze, jak człowiek popatrzy jak się ruszają niemieckie rasy, poogląda skoki w korytarzu, to naprawdę hodowle małopolaków usprawiedliwia tylko hodowla dotacyjna na mięso. Straszna bryndza, sędzia oceniający skoki w korytarzu był zniesmaczony poziomem, zresztą konie czempionatowe, z których żaden za poszczególne elementy nie dostał więcej niż 7,5/10 (no, może jedna 8 się gdzieś tam zawieruszyła).
Godzilla - 15 Czerwca 2014, 13:56
Moja kota nie nadaje się na czempiona, za to nadaje się na kanapowca i świetnie mruczy Jej istnienie jest jak najbardziej usprawiedliwione. Biedne te konie, skoro jedynym sensem ich istnienia są zawody
ihan - 15 Czerwca 2014, 14:12
Na bycie końmi do kochania świetnie nadają się różne "odpady" (czyli to, co nie wyszło doskonale) z dobrych hodowli, bo wiadomo, że w 100% nie da się zagwarantować, że przekażą się cechy, które chcemy. Niemcy, Holendrzy i sporo świata końskiego potrafiło wyprowadzić rasy, które nadają się do sportu, a z drugiej strony są selekcjonowane ze względu na charakter, więc i do rekreacji się nadadzą. W Polsce wymyślili hodowlę dotacyjną na zachowanie "zasobów genetycznych", hoduje się pokraki (leczenie konika do kochania i sportowca, które mają wady budowy skutkujące różnymi zwyrodnieniami aparatu ruchu, to takie same, spore koszty), psychicznie porąbane, bo akurat taki ogier był na stanówce dwie wsi dalej, więc i kupienie normalnego konia do kochania i spacerów w lesie bywa zadaniem trudnym. Większość źrebaków dotacyjnych ląduje w rzeźniach.
Ergo, koń dobrze zbudowany to też większa szansa, że będzie zdrowy, że mu się nogi i kręgosłup nie posypią. Hodowla powinna mieć jakiś sens i iść w jakimś kierunku, na ponad 50 koni, które były na czempionacie (a więc powinny prezentować górny poziom, bo i tak większość tych, co weszły do trójki, to były konie ze stadniny w Udorzu, więc nie spod sroczego ogona) żaden nie zachwycił.
Adon - 16 Czerwca 2014, 13:08
I pomyśleć, że drzewiej to u nas hodowano najlepsze konie. Ale to też jeden z symboli, które trzeba było zniszczyć i wyśmiać kreując bzdurne i nieprawdziwe mity o tym jakoby naszą jedyną taktyką i jedynymi możliwościami było atakowanie kawalerią ciężkiego sprzętu.
Luc du Lac - 17 Czerwca 2014, 11:34
Adon napisał/a | I pomyśleć, że drzewiej to u nas hodowano najlepsze konie. Ale to też jeden z symboli, które trzeba było zniszczyć i wyśmiać kreując bzdurne i nieprawdziwe mity o tym jakoby naszą jedyną taktyką i jedynymi możliwościami było atakowanie kawalerią ciężkiego sprzętu. |
ależ z nadal się hoduje w Polsce świetne konie , a ihan pisze (tzn. krytykuje) o konikach naszej rodzimej myśli genetycznej tzw. małopolskich
chyba że czegoś nie zrozumiałem
Adon - 17 Czerwca 2014, 19:11
Nie wiem, co ihan miała na myśli, to wie tylko ona.
A serio, poszperam, bo nie tak dawno widziałem dane, jak to było kiedyś, a jak jest dzisiaj, i dzisiaj naprawdę nie jest najlepiej. Jak znajdę, to przekleję.
ihan - 19 Czerwca 2014, 10:40
Wracając do koni, w okresie międzywojennym byliśmy potęgą, ot, rzut beretem ode mnie hrabia Sanguszko w Klikowej i Chyszowie trzymał świetne konie, był jednym z pierwszych, który sprowadzał araby do Polski. W stajni w Klikowej mogła stać ponad setka koni. Chyszowskie konie stały się podstawą m.in. stadniny w Prudniku. O dziwo PRL zachował dobry standard, mimo, że większość PSO zatrudniała hmmm, nie stroniących od kieliszka gości, ale z drugiej strony byli też tam profesjonalni masztalerze i ludzie wiedzący o co z końmi chodzi, nie wiem jak to się działo, ale dobre ogiery były na stanówkach w terenie i teraz przeglądając papiery nawet jakichś koni zza stodoły w wieku 15+ naprawdę niezłe pochodzenie można znaleźć, i to masowo, nie wyjątkowo. Mój pokrak i ze strony matki nie jest tragiczny, ojciec naprawdę niezły, ma dobre kopyta, żadnych wad budowy, które by się rzucały w oczy. A to też koń zza stodoły. Nasze, polskie konie chodziły sport, że wspomnieć choćby Kowalczyka i Artemora. I małopolaki i wielkopolskie, pojedyncze ogiery, były uznawane w Niemczech i tam kryły. A potem po prywatyzacji PSO poschodziły na psy albo już ich nie ma, dobre państwowe stadniny albo już nie istnieją, albo są w trakcie rozsprzedawania co lepszych koni. Owszem, są pojedyncze hodowle, w Pankowie Mazurek ma przyzwoite (to znaczy nie na olimpiadę, ale przyzwoite) konie ujeżdżeniowe, jest kilka prywatnych hodowli niezłych holsztynów, trakeny niezłe czy araby, państowe które się ostały, na resztkach, które mają starają się trzymać niezły poziom.. Ale..., ale większość hodowców poprzenosiła się do zagranicznych związków hodowców, bo tam i wsparcie większe nie ograniczające się tylko do przyjęcia opłaty członkowskiej, i jednak hodowla czegoś co może pójść wyższy sport może gwarantować, że hodowla finansowo będzie miała jakikolwiek sens. Bo dziś rynek jest tragiczny, jeśli sprzedaje się odsadki za 1000-1500 PLN, jeśli 3 latki czy konie starsze bywają po 3000 PLN, to o jakiej opłacalności można mówić. Jeśli policzyć kowala za 50 PLN co 6-8 tygodni, dwa razy w roku szczepienie za 100-150 PLN, a to minimum, nie mówiąc o jakiejś lepszej paszy czy kosztach leczenia, jeśli jakakolwiek choroba, kontuzja czy kolka się trafi. Zarobić można tylko na koniu, który pójdzie sport wyżej niż jakieś N, czyli powyżej 120 cm, to tak a propos koni do kochania, większość rozmnażanych, bo nasza klaczka taka kochana, trafia do rzeźni. Utrzymanie konia kosztuje więcej niż psa czy kotka, jego leczenie też, znalezienie nowego właściciela jest problematyczne. Więc zwłaszcza konie trzeba rozmnażać z głową. Konika do kochania i do rekreacji można hodować jako hobby, ale nie będzie to na pewno źródłem utrzymania, ba, nawet do poziomu zero się nie zwróci.
Koń małopolski, jako rozszerzenie angloarabów, kiedyś był koniem spełniającym wymagania nabywców. Sporo stadninowych małopolskich matek z zachodnimi, sportowymi ogierami daje świetne konie. Tylko, no właśnie, nie ma ich z czym łączyć w rasie, bo dobrych, sportowych małopolskich ogierów nie ma praktycznie, czasem się ewentualnie w WKKW pokażą. Teraz gdy nieprawdopodobne mieszanki z NNkami (czyli nieznanym pochodzeniem) wpisuje się do ksiąg wstępnych, a w rezultacie ich potomstwo już wskakuje do księgi głównej, gdy nikt nie dba o wzorzec, przestaje mieć sens ich hodowanie. Jeśli był pomysł by był to koń i do zaprzęgu, i pod siodło i nie wiadomo jeszcze do czego (jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego i hodowla jeszcze raz, nie przyniesie zarobku), jeśli we wzorzec wpisany jest niewielki wzrost, to się go trzymajmy (choć statystycznie wzrost ludzi rośnie, więc koń 155cm w kłębie niekoniecznie jest pożądany). Jeśli był pomysł żeby iść w stronę rajdów i hodować konie z dobrymi kopytami, wytrzymałe, o dobrej kondycji, to trzeba iść w tym kierunku. Na razie małopolak, to ni pies, ni wydra.
Reasumując, jest kilka niezłych hodowli w Polsce, ale trzeba pamiętać, że dziś jeśli ktoś chce coś fajnego wyhodować, to raczej sprowadza nasienie z zachodu. Ale przeciętnie nie jest dobrze.
|
|
|