To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Spodenki - Bóg, Honor, Ojczyzna. Głosowanie do 11.11.2012

brajt - 28 Października 2012, 22:54
Temat postu: Bóg, Honor, Ojczyzna. Głosowanie do 11.11.2012
Przed nami trzy szorty. Dobre, bo polskie! Które z nich zdobędą wasze uznanie?

Drodzy Autorzy, jeśli dostrzeżecie gdzieś jeszcze coś do poprawienia, dajcie znać.


-----------------------------


Wiedeń

Jasio biegł.

Krew pulsowała w skroniach, serce waliło jak dzwon, płuca jęczały niczym gwałcona branka. Nogi grzęzły w kałużach brunatnej i ciemnozielonej krwi, plątaninie jelit i odciętych kończyn. Wokół rozciągała się nieznana wcześniej ludzkości hekatomba, tysiące, dziesiątki tysięcy zmasakrowanych ciał. Ludzie, gryfony, pegazy - obrońcy Przenajświętszej. Ogry, troglodyci i smoki w służbie plugawej herezji. Wielka bitwa zmieniona w wielkie cmentarzysko.

Brnąc po kostki w posoce, Jasio biegł.

Przez ostatnie tygodnie był popychadłem, nieporadny pomocnikiem kucharza, cherlakiem niedoleczonym z suchot. Teraz pędził, choć nogi bolały jak na torturach, choć przekrwione oczy niemal wyskakiwały z oczodołów. Pod pazuchą trzymał zawiniątko, które mogło przesądzić o wszystkim. O losach świata.

Dlatego, choć jego ciało było kłębkiem bólu, biegł.

Ziemią znów targnął wstrząs i chłopak omal nie stracił równowagi. Góra była już blisko. Żywa góra, gigantyczna abominacja stworzona przez heretyckich magów. Otomański golem z obsydianu, wzrostem przewyższający krakowską Hejnalicę. Przeciw niemu husarz na pegazie szarym od pyłu i czerwonym od krwi.

Ostatni dwaj wojownicy na polu bitwy. Jeden na jednego, ale... metafora Dawida i Goliata nie była tu adekwatna. Nie mieliśmy do czynienia ze zwykłą różnicą wzrostu czy wagi, lecz - jakby rzekł uczony - różnicą skali. Motyl przeciw niedźwiedziowi, tak to wyglądało z perspektywy biegnącego Jasia. Zwinny motyl z szabelką desperacko podszczypujący kamiennego niedźwiedzia.

Kopię husarz stracił już dawno. Mitrylówka w jego prawicy odrąbywała kamyczek po kamyczku, ale było to niczym próba zabrania całego piasku z plaży za pomocą cynowego kubka. Golem wściekle wywijał łapskami. Zamach. Unik. Zamach. Unik. Wystarczy jeden celny cios obsydianowej pięści i walka się skończy. Zło zwycięży. Unik za unikiem... jak długo jeszcze można.

Jasio czuł, że płuca zalewa mu ogień. Ale biegł.

Husarz z pegazem stanowili jedno ciało. Kreślili w powietrzu beczki, piruety i korkociągi, pikowali, kąsali i odskakiwali, zawstydzając swymi manewrami najzwinniejsze z ptaków. Lecz z każdą sekundą uchodziła z nich siła. To już nie był atak-unik-atak-unik-atak. Raczej atak-unik-unik-unik. Patrzącą z międzyświatów na pole bitwy Kostucha odłożyła ostrzałkę i powoli uniosła kosę...

Jasio dobiegł.

- Daaawaj! - wychrypiał wojak, robiąc kolejny odskok. Jasio odwinął kuchenną szmatę, wyjął butelkę i zrobił zamach.

Wirująca flaszka poszybowała w powietrzu. Skrzydlaty wierzchowiec zapikował. Głownia mitrylówki odrąbała szyjkę tuż pod korkiem. Błogosławiona gorzałka trysnęła spiralnym strumieniem, husarz odtworzył usta, poczuł przyjemny gorąc na wargach, języku, gardzieli. Również pegaz wykręcił w locie łeb, aby bezcenne krople zrosiły jego chrapy i jęzor. Obsydianowa łapa minęła ich o parę cali.

Wycieńczony chłopiec osunął się na kolana. Czuł jak serce mu pęka i dusza uchodzi z ciała. Otuliły go anielskie skrzydła, lecz zanim całkiem zasnął, zobaczył jeszcze, że wojak na pegazie mu salutuje.

Husarz chuchnął żywym ogniem, a końcówki sumiastych wąsów zapłonęły niczym poświęcone gromnice. Łapa golema zatoczyła potężny łuk, lecz pegaz uskoczył zwinnie, a ostrze mitrylówki uderzyło z mocą gromu. Odrąbane obsydianowe paluchy opadły z łoskotem na ziemię.

Rycerz na skrzydlatym rumaku zawisł w powietrzu tuż przed matowymi oczyma golema. Zakręcił młyńca szabelką.

- No, saraceński kundlu! - ryknął. - Teraz sobie potańcujemy!


-----------------------------


Na Srebrnym Globie

Srebrny glob. Niby skała jak inne, a jednak tak przeraźliwie obca. Dziś jednak człowiek miał ją wreszcie ujarzmić. Właz kosmicznego pojazdu otworzył się, po schodach zszedł ubrany w skafander kosmonauta. Kilka niepewnych kroków... skok, lądowanie. Wyraźnie szczęśliwy, rozwinął płachtę materiału i dumnie wyprężył w stronę kamery. Biel i czerwień chyba nigdy nie prezentowały się piękniej. Przez interkom wypowiedział kilka zdań dla potomności. Zebrał próbki i wrócił na pokład. Wkrótce księżyc ponownie oddalił się, by znów stać się jedynie lśniącym kształtem na czarnym niebie. Nagle jednak ogarnęło go przerażenie. Co poszło nie tak? Skąd ta syrena alarmowa?

***

Mistrz Twardowski obudził się w swoim łożu. Chwycił leżący obok but i cisnął w oznajmiającego świtanie koguta, który wyraźnie upodobał sobie jego okno.
- Tam do diabła! - mruknął pod nosem. Odruchowo sięgnął po niedokończoną w nocy butelkę. Po chwili jednak odłożył ją zdegustowany.
- Mam dość tych snów - powiedział do siebie. - Więcej nie piję.


-----------------------------


Szumią jesienne jabłonie i woda w płytkim strumieniu

Miałam sen. Śniło mi się, że patrzę z góry na uśpioną dolinę. Towarzyszy temu przedziwne uczucie - jakbym lewitowała. Ale nie jestem to ja; mnie nie ma. Nie czuję swojego ciała, jestem spojrzeniem. To moje postrzeganie jest płynne i mgliste, nie mam nad nim kontroli, wszystko rozpływa mi się przed oczami i zanika. Mam wrażenie, że błądzę we mgle, ale nie jest to zwyczajna mgła, tylko taka, która pozwala mi widzieć. Widzę, więc ciemność, wyczuwam w niej wilgotny zapach zimnego powietrza i słyszę szum; nie jest mi jednak chłodno. Szumią jesienne jabłonie i woda w płytkim strumieniu. Przez mleczną zawiesinę przebija nikła poświata bladego światła. Z pozoru jest spokojnie. Ale ja potrafię przenikać przez pozory. W oddali kolistą linią równego widnokręgu ciągną na wschód wysokie czarne szczyty. W dole za drewnianą chatą obok strumienia jest głęboka studnia otulona bukszpanem. Wydaje mi się, że ktoś w niej mieszka, i że o świcie z niej wychodzi, aby postrzegać, tak jak ja. Skoro Ten-Tamten patrzy na wszystko z dołu, to zapewne widzi lepiej ode mnie, bo dostrzega szczegóły. Ale nie on, bo pod płaszczykiem słonecznego oślepienia, widzi zaledwie koniec własnego nosa i patrzy na innych spode łba. Nie patrzy, zatem, tak jak ja.

Potrafię postrzegać zarówno w przestrzeni jak i w czasie. Nie ma żadnego ja, jest tylko patrzenie. Ten-Tamten wychodzi wcześnie rano i wraca pijany wieczorem. Tłucze ręką i kopie w drzwi domu Agi Agi. Aga Aga jest coraz smutniejsza. M.T. głośno płacze w łóżeczku. Ten-Tamten idzie, więc do studni, przechyla się przez jej betonowy murek, za którym znika. W studni panuje ciemność. Słyszę jak pije, jak przełyka, nie jest to jednak woda. Wyczuwam zapach wódki. Aga Aga trzyma na rękach dziecko, mówi do niego i je przytula. M.T. przestaje płakać. Niczego nie mogę powiedzieć i nic nie mogę zrobić, nie przybywa mi też niczego, ani nie ubywa. Tylko patrzę. W tym patrzeniu widzę jasną kuchnię, czuję też ciepło, które wypełnia dom. Pośrodku niskiej kuchni stoi okrągły stół, przykryty kolorową ceratą w duże maliny. Na ścianie widnieje puste miejsce po krzyżu. Ten-Tamten wyrzucił go do studni. Boga nie ma, powiedział Adze Adze i wyszedł.

Aga Aga nie ma pracy, wychowuje małe dziecko. Lodówka świeci pustkami. W piwniczce jest kilka ostatnich skrzynek z jabłkami, które Ten-Tamten zebrał spod okolicznych drzew. Nie chciało mu się ich zrywać, wolał poczekać aż spadną. Chciał zrobić z nich bimber, pokłócili się o to. To wtedy Ten-Tamten utracił wiarę.

Aga Aga je pachnące, soczyste jabłka, karmi piersią chłopca. M.T. uśmiecha się do matki. Kiedy Ten-Tamten dowiedział się, że będzie ojcem, obiecał jej złote góry. Po porodzie było jednak inaczej. Ale on się nie zmienił, po prostu taki już był. Nigdy nie miał stałej pracy, teraz też jej nie ma. Każdego dnia na nowo wyrusza na poszukiwania. M.T. urodził się przed terminem w środku nocy. Aga Aga bardzo się o niego bała. Ten-Tamten upił się ze szczęścia tamtej nocy i już więcej nie wytrzeźwiał. Aga Aga poznała Tego-Tamtego w kościele. Był wysoki, starszy od niej. Wypatrzyła go w tłumie, wydał jej się przystojny. Miała wtedy siedemnaście lat. Po dwóch latach urodził się M.T.. Kiedy Ten-Tamten ją dotykał, pytała go o zabezpieczenie. Odpowiedział, że to nie honorowo, i że kościół krzywo na to patrzy - ślepo mu zawierzyła.

Słyszę szum, ale to nie drzewa tak szumią. Stoję boso w strumieniu. Widzę dom dzienny i nocną studnię. M.T. jest już dorosły. To jest moja mała ojczyzna. A ja już nie śnię.

terebka - 29 Października 2012, 08:44

Trzy równe szorty. Mimo to, choć nie chciałbym czegokolwiek sugerować Piłsudskiemu, ja osobiście założyłbym te pierwsze :wink:

Punkt dla Wiednia

Kruger - 29 Października 2012, 09:44

Takoż dla Wiednia. Pięknie językowo.
dalambert - 29 Października 2012, 09:48

Na srebrnym globie - wcale udany żarcik,
Szumiące jabłonie - trochę nie moja bajka, ale się czyta.
Wiedeń - dla mnie w równej trójce najlepsze, czyli PUNKT

Nina Wum - 29 Października 2012, 10:35

"Wiedeń" - kto to napisał? To jest znakomite.
marekz - 29 Października 2012, 10:37

Punkt dla Wiednia.

3/4 punktu (zaokrąglone w górę w ankiecie) dla Jesiennych jabłoni i wody (na marginesie: pośrodku piszemy łącznie).

terebka - 29 Października 2012, 12:18

łał! Oby nie falstart :D
Przemo - 29 Października 2012, 13:24

Wiedeń - PUNKT
Chętnie bym poczytał w dłuższej formie.
Taki trochę klimat "Czarnego Horyzontu"

shenra - 29 Października 2012, 14:14

Ode mnie również punkt dla Wiednia. Bardzo zacny szort.
Ziemniak - 29 Października 2012, 19:46

Wiedeń!
Agi - 29 Października 2012, 20:06

Wiedeń. Zdecydowanie.
brajt - 29 Października 2012, 21:56

Ha! A ja wiem, kto to napisał. I nie powiem. :P

Agi, Shenra, Nina Wum, Dalambert, Kruger, Marekz, Przemo, Terebka, Ziemniak, dziękuję za głosy!

Agi - 29 Października 2012, 23:50

brajt, kiedyś wreszcie powiesz. :mrgreen:
marcolphus - 30 Października 2012, 08:53

Wiedeń, zdecydowanie. Na resztę szkoda czasu.
brajt - 30 Października 2012, 17:01

Na razie Wiedeń na czele, ale pozostałe szorty wyraźnie depczą mu po piętach! Marcolphus dzięki. :)
shenra - 30 Października 2012, 19:37

marcolphus napisał/a
Na resztę szkoda czasu.
To bardzo niefajna opinia, wiesz? Bo ludzie się w sumie namęczyli, napisali, wysilili. Szkoda czasu to przeglądać bzdury w Internecie, a szortom daleko do bzdur w Internecie.
Oczywiście gusta gustami, jedne rzeczy się podobają, drugie nie, ale serio tak krótka i dosadna opinia brzmi chamsko(moim zdaniem, naturalnie).

Fidel-F2 - 30 Października 2012, 20:14

shenra, zauważ, że marcolphus, nie prosił o komentowanie swoich wypowiedzi w przeciwieństwie do uczestników konkursu. Z was dwojga to niestety Ty brzmisz bardziej chamsko. Moim zdaniem naturalnie.
shenra - 30 Października 2012, 20:36

Fidel-F2, na Twojego wtręta jak zawsze można liczyć. Czuję się zaszczycona.
Fidel-F2 - 30 Października 2012, 21:06

Służba nie drużba

Na przyszłość, myśl zanim napiszesz.

shenra - 30 Października 2012, 21:32

Fidel-F2 napisał/a
Na przyszłość, myśl zanim napiszesz.
Ech, ta Twoja gra wstępna, ten dreszczyk emocji... :roll:
Agi - 31 Października 2012, 06:20

Może dalszy ciąg na priva załatwicie?
Fidel-F2 - 31 Października 2012, 07:52

przecież cała radość w publiczności
Arya - 31 Października 2012, 08:59

Wiedeń.
ihan - 31 Października 2012, 17:03
Temat postu: Re: Bóg, Honor, Ojczyzna. Głosowanie do 11.11.2012
Szorty. jak sama nazwa wskazuje krótkie toto, sprawdzenie pisowni, literówek itp. nadmiernie obciążające nie jest, chyba, że Autor planuje w niezmienionej formie do NF wysłać i wzoruje sie na tamtej korekcie. Wtedy powodzenia. Tylko jeszcze należałoby w kilku miejscach wstawić "chodź" zamiast "choć".


Wiedeń

Cytat

Przez ostatnie tygodnie był popychadłem, nieporadnyM pomocnikiem kucharza,
Dlatego, choć jego ciało było kłębkiem bólu, biegł.


j.wyżej, krótki tekst, po co drażnisz autorze czytelnika?

Cytat
Ziemią znów targnął wstrząs i chłopak omal nie stracił równowagi.

Dlaczego "znów"? Wrzuceni jesteśmy w środek akcji, OK, ale o wstrząsach nic nie było, może raczej 'po raz kolejny" albo coś w ten deseń

Cytat
gigantyczna abominacja


O rany, rany. Ja rozumiem lecimy sobie żargonikiem. Ale po co?

Czytam krótki tekst. O górze abominacyjnej (ufff), a potem nagle góra ma wzrost i okazuje się golemem. Szort jest za krótkim tekstem żeby takie zwroty robić, bo tak stwarza wrażenie, że autor kompletnie nie przemyślał, nawet nie przeczytał po raz drugi po napisaniu.

Cytat
lecz - jakby rzekł uczony


"jak by rzekł" w tym kontekście.

Cytat
Mitrylówka w jego prawicy odrąbywała kamyczek po kamyczku


Nooo, pisanie o obsydianie per kamyczek, wielbiciele kamieni szlachetnych mogą się poczuć urażeni :mrgreen:

Cytat
Jasio odwinął kuchenną szmatę


Raju, jaką kuchenną szmatę? to o jakiejś kobiecie czy jak?

Na Srebrnym Globie

Bez przesady, wbicie chorągiewki, to jeszcze nie ujarzmienie przeraźliwie obcej skały.

Cytat
Mistrz Twardowski obudził się w swoim łożu.


Rozumiem podkreślanie, że ktoś obudził się w nie swoim łożu. Ale co takiego niezwykłego, że obudził, się w swoim?

Tym niejmniej plus autorze, bo ani literówek, ani abominacji w szorciku nie ma. To na tle już by do plusa skłonić mogło. Ale wybieranie mniejszego zła to za mało by plusować.

Szumią jesienne jabłonie i woda w płytkim strumieniu

Używanie wyrażenia: "widzę ciemność" jest bardzo niebezpieczne. Choć doceniam i "więc" i przecinek w dobrym miejscu (mam nadzieję, że celowy).
Doczytałam do końca. Na pewno celowy. Doceniam. Plus. Jedziesz autorze wrażeniami i emocjami. Dobrze.

brajt - 1 Listopada 2012, 02:50

ihan dziękuję za komentarze. Głosowałeś na kogoś? :)
ihan - 1 Listopada 2012, 09:26

Tadam,

Szumią...

ja napisał/a
Doceniam. Plus.

Freja - 1 Listopada 2012, 17:00

Punkt dla Wiednia.
brajt - 1 Listopada 2012, 21:32

ihan dzięki raz jeszcze, Freja dziękuję :)
marekz - 1 Listopada 2012, 22:16

Wróciłem do tego wątku, bo dał mi do myślenia sposób w jaki pamiętałem swoje głosowanie. Jako że szortów niewiele, przeczytałem je sobie drugi raz. Patrząc na wynik i biorąc pod uwagę frekwencję głosujących w ostatnich edycjach wszystko wydaje się być już rozstrzygnięte, wygrywa bezsprzecznie świetny szort.

Chciałbym przekazać autorowi Jesiennych jabłoni i wody drobne sprostowanie. Czasem człowiek przeczyta coś na szybko, poklika od razu, a potem wychodzi na to, że wypadałoby się wytłumaczyć. Otóż przy pierwszym czytaniu strasznie mnie drażniło to „Ten-Tamten”, a już kompletnie mnie zniechęcało to „M.T.”. Istnieją błędy, których nie wypada popełniać powyżej liceum, do takich w moim odczuciu zalicza się po środku w użytym kontekście (proszę o docenienie, że nie czepiłem się nie honorowo, które przy takiej konstrukcji zdania także być może należałoby uznać za błąd, ale jeśli nawet, to przynajmniej w moim odczuciu znacznie mniejszego kalibru). No i te trzy drobiazgi przy pierwszym czytaniu wybiły się na pierwszy plan, najwyraźniej przesłaniając mi całościowy obraz.

Kiedy przeczytałem szorta po raz drugi i trzeci upewniłem się, że zdecydowanie nieprawidłowo ustaliłem sobie kolejność w moim poprzednim poście z glosami. Szumią… jestem w stanie docenić dopiero po przeczytaniu kilka razy, no cóż, może po prostu już czas reakcji nie ten co dawniej. Wiedeń jest świetny, ale Szumią… jest dla mnie bardziej świetny, pomimo jakichś tam drobnych niedoskonałości. Sporo zyskuje przy bliższym poznaniu, ot co. W ogóle przez te dwa szorty edycja wydaje mi się być bardzo dobra, taki dziwny temat, a tu masz. Ale co to ma być to M.T., o ile niesie to jakąś informację, dalej nie wiem.

A tak przy okazji może pytanie do ihan. Poważnie konstrukcje:

Widzę, więc ciemność, wyczuwam w niej wilgotny zapach zimnego powietrza i słyszę szum; nie jest mi jednak chłodno.

oraz

Ten-Tamten idzie, więc do studni, przechyla się przez jej betonowy murek, za którym znika.

są prawidłowe?

Bo ja to odbieram jako interpunkty. Nie czepiam się M.T.., ale te czerwone przecinki to w moim odczuciu są dość ostre interpunkty (nie pisałem o tym, bo nie są to dla mnie rzeczy nadmiernie ważne i nie zaburzają wrażenia jakie robi całość), a tymczasem Ty wydajesz się za to na serio chwalić autora. Nie żebym to rozważał przez długie minuty, ale nie wydaje mi się to prawidłowe.
Gdyby to była konstrukcja typu: Widzę, więc ciemność coś tam robi, albo: Widzę, więc ciemność jakaś tam jest, to co innego, ale tak jak jest, nie jest wg mnie dobrze.
Uprzejmie proszę o skrótowe wytłumaczenie mi tego zagadnienia, a przy okazji o wskazanie prawidłowego wariantu interpunkcji w zdaniu poprzednim (ten zastosowany raczej nie jest do końca dobry).

ihan - 2 Listopada 2012, 11:25

Odpowiedź na pytanie do mnie.
Cytat

Widzę, więc ciemność, wyczuwam w niej wilgotny zapach zimnego powietrza i słyszę szum; nie jest mi jednak chłodno.

Ten-Tamten idzie, więc do studni, przechyla się przez jej betonowy murek, za którym znika.


ma kompletnie, zupełnie inne znaczenie niż:

Widzę więc ciemność, ....

Ten-Tamten idzie więc do studni, ...

Na podstawie całości oceniam, że zamierzone. I jako takie mi odpowiada. Jeśli się jednak pomyliłam i nie było zamierzone, mój problem, mojej naiwności powiedzmy. To już tylko autor może odpowiedzieć, ale nie mam zielonego pojęcia kto nim jest.

IMHO, (polonistą nie jestem stety czy niestety) bywa, że nie ma jednego prawidłowego wariantu interpunkcji. Że postawienie przecinka zmienia znaczenie, zmienia rytm, i że postawiony niekonwencjonalnie może być konieczny.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group