Powrót z gwiazd - J.K.R = aktorka?:)
kruczywiatr - 6 Grudnia 2005, 21:35 Temat postu: J.K.R = aktorka?:) http://ksiazki.wp.pl/wiad...=1133901049.983
Ziuta - 6 Grudnia 2005, 23:41
Dick był święcie przekonany, że Lem nie istnieje. Miał nawet sensowne dowody:
a) poziom wiedzy pisarza jest zbyt duży, jak na jedną osobę
b) Lem nie jest typowym nazwiskiem, ani polskim, ani ukraińskim, ani żydowskim
c) Dick zgodził sie na honorarium za wydanie Ubika w Polsce w złotówkach. Rzecz jasna inflację mieliśmy taką, że zostały bezwartościowe papierki
Wniosek: LEM to akronim kryjący komórkę KGB, której celem jest inwigilacja i sabotowanie amerykańskiego środowiska SF
NURS - 7 Grudnia 2005, 00:00
Aż tak daleko sie nie posunę jak owa pani, ale dla mnie JKR to tez dziwny przypadek, jakiego nauki medyczne nie znają. Z tym, że sytuacja może być prostsza, firma wypromowała produkt, który ona firmuje. Za tę kasę nigdy sie nie przyzna, że tego nie napisała
Haletha - 7 Grudnia 2005, 09:02
No proszę, czysta fantasy. J. K. Rowling jest efektem zbiorowej halucynacji wywołanej zapewne przez Tkaczy Iluzji (a może to nawet SF - da się fotografować). "HP" zaś napisali masoni wespół z cyklistami, żeby doprowadzić od upadku moralności biednych dzieci ;)
mawete - 7 Grudnia 2005, 09:04
NURS: a Ty byś się przyznał??
IMO JKR istnieje, a reszta to spiskowa teoria dziejów...
NURS - 7 Grudnia 2005, 10:48
Teoria spiskowa mówi, że to podstawiona aktorka, zatem w sferze złudzeń nie mozna tego traktować.
A czy sama to napisała, czy po prostu została wybrana na autorke to juz inna inkszość. dla przypomnienia słynny zespół Mili Vanili czy jakoś tak, też śpeiwał ustami innych osób, prawda?
Dunadan - 7 Grudnia 2005, 11:22
Kurde, była taka pisarka w latach 70'... no zapomniałem nazwiska i tytułów tekstów w każdym razie przez kilka lat wszyscy myśleli że to facet. Byli tego pewni. Gościu zdobył światowe uznanie i dopiero na rozdaniu jakiś nagród okazało się to jednak starsza pani ludzie przeżyli szok, po czym dali jej kilkuminutowe owacje na stojąco
Co do tego artykułu - równie dobrze można by powiedzieć ze Tolkien nie napisał WP, bo to zbyt skomplikowane jak na jednego człowieka...
Z drugiej strony taka afera to naprawdę niezły zysk - można po tym pisać ksiązki i filmy kręcić... nie dajmy się zwariować.
NURS - 7 Grudnia 2005, 12:26
Jamest Tiptree Jr, czy jakoś tak.
A tolkien jak Ziemiański 10 lat pisał WP.
Pako - 7 Grudnia 2005, 16:42
Ale uczepić się zawsze można. A sienkiewicz to też nie istniał, bo też za fajnie jak na jedną osobę pisał. I Mickiewicz nie istniał. I Tolkien. I Dick nie istniał (bo który ćpun i alkoholik może tak dobrze pisać?). Lem nie istanił. I NURSW nie istnieje, a pod literkami kryje się: Natasha, Umberto, Riddick, Sarturusa. To wszystko spirek! Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Anonymous - 7 Grudnia 2005, 16:47
Jestem obecnie na studiach z marketingu i mnie również się wydaje, że JKR to produkt marketingowy, a może nawet aktorstwo. Za dobrze i za szybko to zorganizowano.
NURS - 7 Grudnia 2005, 17:16
Pako napisał/a | Ale uczepić się zawsze można. A sienkiewicz to też nie istniał, bo też za fajnie jak na jedną osobę pisał. I Mickiewicz nie istniał. I Tolkien. I Dick nie istniał (bo który ćpun i alkoholik może tak dobrze pisać?). Lem nie istanił. I NURSW nie istnieje, a pod literkami kryje się: Natasha, Umberto, Riddick, Sarturusa. To wszystko spirek! Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
|
to czepianie nie w tym sensie. HP to zlepek paru pomyslów istniejących - vide proces o plagiat jaki JKR miała wytoczony - podlany totalnym sosem promocji. Margota kiedyś pisała, jak pokrętnie nakręcano goraczkę wokół tej serii.
kruczywiatr - 7 Grudnia 2005, 17:36
Pretensje do adeptów marketingu. Ja na codzień widzę jak się pokrętnie nakręca gorączki (począwszy od polityki a na show biznesie i religii skończywszy). To jest właśnie esencja kaptalizmu; liczy się produkt i zysk, a nic poza tym. A że Harry to zlepek pomysłów, no cóż, kolaż to także forma sztuki. Popatrzcie na branże muzyczną, tam plagiat goni plagiat, lecz bez owych plagiatów nie powstałoby wiele fajnych utworów. Jakis muzyk (znany) powiedział: "Jak już kradniesz, to kradnij z głową. Jeśli dzięki tej kradzieży odniesiesz sukces, zostanie ci ona wybaczona, jesli odniesiesz porażkę, to po tobie". Oczywiście nie popieram kradzieży, aczkolwiek w showbiznesie udane kradzieże uchodzą płazem (odszkodowanie załatwia wszystko). Ot, kapitalizm.
Margot - 7 Grudnia 2005, 23:50
JKR istnieje i pewnie ma się dobrze => ma się dobrze, bo na liście Forbesa jest wysoko.
HP to produkt, dobrze wypromowany przez PR i techniki okołoPRowe. (pisałam dawno temu, felieton w Fahrenheicie, debiutancki mój tekst to jest, dziękuję, że przypomniałeś, NURSie)
Sama JKR miała co najmniej trzy razy zmienianą biografię. Rzeczone serwetki, na których powstawała powieść, raz były, a raz nie. Bardzo marketingowy chwyt, taki prosto ze stereotypu artysty natchnionego. A kto naprawdę na serwetkach rysował? (Tłucze mi się w pamięci, że to był Picasso, ale nie mam pewności - jakiś sławny malarz, w każdym razie).
Kwestia ubóstwa okazała sie jeszcze bardziej pokręcona. Najpierw nie było, że biedna, lecz że po rozwodzie wróciła do domu, zamieszkała u siostry, która zdecydowała się zainwestować - czyli utrzymywać JKR, aż napisze książkę i wyda. Siostra dobrze była sytuowana, tak na marginesie. Pomysł rodzinnej samopomocy wydał sie jednak jakoś mało chwytliwy. Ergo: JKR została biedną, pokrzywdzoną przez los matką, co to nie miała pieniędzy i dlatego chwyciła za pióro. Klasyczny mit Kopciuszka sprzedał sie o wiele lepiej
A pretensji do reklamowców-marketigowców proszę nie mieć. Dpbrze wykonali swoją pracę
NURS - 8 Grudnia 2005, 00:34
O ile pamiętam, to dali zwykl podpisywac się na serwetkach w knajpach i płacic nimi
Margot - 8 Grudnia 2005, 11:49
NURS napisał/a | O ile pamiętam, to dali zwykl podpisywac się na serwetkach w knajpach i płacic nimi |
Poszukałam, skąd skojarzenie. Dali - nie wiem, ale to do niego pasuje
Modigiliani podobno nie mając czym zapłacić, machnął właścicielowi podrzędnej knajpki szkic na kawałku papieru. Właściciel szkic przechował na pamiątkę balangi. I minęły dwa pokolenia, a szkic przyniósł wnukom knajpiarza fortunę niezłą
Inna anegdota głosi, że młody malarz siedział sobie w knajpce i szkicował pracującą tam kelnerkę, dziewczynę młodą i urodziwą. Zauważył go starszy pan, podszedł, zerknął, potem wziął serwetkę i kilkoma pociągnięciami ołówka narysował własną wizję kelnerki i wyszedł bez słowa, zostawiając ogłupiałego młodzieńca z niedowierzaniem wpatrującego się w rysunek. I podpis: Picasso (to dlatego mi się skojarzyło)
Ziuta - 8 Grudnia 2005, 16:11
Radziłbym wszystkim forumowiczom sięgać częściej po wiadomości z Radyja. Już dawno stwierdzili, że Rowling to figurantka, a prawdzimwym autorem jest Szatan
Myślę, że wszystkie nieścisłości w biografiach są winą PR z czasu, gdy Rowling dopiero stawała się sławna i lyczył się każdy szczegół.Teraz zobaczyli, że przecholowali, więc zaczęli "poprawiać" oficjalne informacje.
Nie zdziwyłbym się, gdyby powtarzał się ty casus Dumasa ojca. Joan K. napisała pierwsze dwa tomy, a teraz ogranicza się do rzycania pomysłów i zarysów; całośc doszlifowują "murzyni".
A może jestem (bo pragnę zostać Wielkim Autorem) kolejnym zawistnikiem?
kruczywiatr - 8 Grudnia 2005, 16:26
Jak się ma odpowiednie fundusze, to sprawny marketing nie jest żadną sztuką.
Ale fakt faktem HP wciąga, posiada namacalną angielską swojskość, świat Hogwartu jest niezwykle klimatyczny i podchwytliwy psychologicznie (któż z nas jako dziecko nie chciałby zawitać do krainy, gdzie szkoły są odlotowe, można sobie poczarować, jeść słodycze do woli, nie trapiąc się o stan uzębienia, czy ogólnie wieść ciekawe, pełne przygód życie, pozbawione idącej w parze z rutyną nudy ))
Margot - 8 Grudnia 2005, 17:18
To też, bracie mój, Kruczywietrze. Ale chyba najbardziej ewidentną sprawą jest mechanizm utożsamienia wzorca bohatera cyklu. Zauważ, HP praktycznie niczym sobie nie "zasłużył" na swoją wyjątkowość, a do tego nie wiążą go żadne ograniczenia - cokolwiek robi, jest OK. I jest całkowicie bezkarny. Nie ponosi konsekwencji => raj, nie tylko dla dziecka, jak myślę.
A co do budżetu na marketing, to niezupełnie tak. Przecież nie poszli w spoty reklamowe w blokach, lecz partyzancko się dostali na rynek. I ładnie to rozegrali w PR, opcjach wiarygodności przekazu i urabiania opinii. Wcale nie tak dużo kasy na to poszło, bo spora cześć reklamy była gratis. Udało się im. Naprawdę ładnie to zrobili
kruczywiatr - 8 Grudnia 2005, 18:33
Mając na myśli fundusze, siostrzyczko, brałem pod wzgląd nie li tylko gotówkę, lecz również odpowiednie mechanizmy i znajomości:)))
Margot - 9 Grudnia 2005, 10:03
kruczywiatr napisał/a | Mając na myśli fundusze, siostrzyczko, brałem pod wzgląd nie li tylko gotówkę, lecz również odpowiednie mechanizmy i znajomości:))) |
A, to wybacz, bracie mój, nadinterpretację
Oni po prostu dobrą opcję wybrali - zamiast kreować gorączkę przez niezbyt wiarygodne przecież spoty reklamowe (we wszystkich możliwych mediach), poszli w wiarygodność PRu. Niełatwa to rzecz, trzeba przyznać, rzadko się udaje. Może mieli szczęście, a może dobrą strategię i znajomości odpowiednie, a może i jedno, i drugie. Cokolwiek to było => udało się znakomicie...
A mnie się wczoraj syn przyznał, że cały cykl przeczytał chyba ze 30 razy. Ech...
Haletha - 9 Grudnia 2005, 12:45
Jest też inna możliwość. Hogwart i HP istnieją w rzeczywistości, ale wiedzą o tym tylko wtajemniczeni. Rowling przypadkiem poznała prawdę i w zakamuflowany sposób opisała ją w swoich książkach (dlatego ktoś chce podważyć jej wiarygodność). Podobnie uczynił Lucas kręcąc "Gwiezdne Wojny", które jak wiadomo opowiadają o prawdziwej Mocy i prawdziwych rycerzach.
Wiedzą o tym Anlicy (kult Jedi jest oficjalnie zarejestrowaną religią - może teraz powstanie Zakon Feniksa?), zaczynają się też domyślać Polacy.
;-)
kruczywiatr - 9 Grudnia 2005, 14:36
Cytat | A mnie się wczoraj syn przyznał, że cały cykl przeczytał chyba ze 30 razy. Ech... Sad |
To jest lepszy niż ja z Władcą Pierścieni Idzie w ślady mamusi, może pisarzem zostanie Wujek Kruczywiatr jest z niego dumny , byle tylko się od zbyt częstego czytania w jakiego skrzata nie zamienił, co się już Putinowi przytrafiło
Margot - 9 Grudnia 2005, 15:28
Na szczęście, już mu przeszło, teraz się dokształca w innych powieściach. Ku mojemu bezbrzeżnemu zdumieniu, lubi cykle Ciekawe, dlaczego?
Ale na pisarza nie wyrośnie. Ktoś, kto każde wypracowanie potrafi jednym zdaniem załatwić, marne ma szanse na tego typu karierę...
Może zostanie recenzentem - debiut już zaliczył
Rodion - 9 Grudnia 2005, 15:38
Margot napisał/a | Na szczęście, już mu przeszło, teraz się dokształca w innych powieściach. Ku mojemu bezbrzeżnemu zdumieniu, lubi cykle Shocked Ciekawe, dlaczego? Confused |
Miałem coś podobnego. Córa "dostała w łeb" gdy po raz enty, sięgnęła po "Horego". Na dictum "bo ja nie mam czego czytać", oberwała Eddings'em i Dickson'em. A "sentyment" do cykli także się pojawił.
Haletha - 9 Grudnia 2005, 16:15
Margot napisał/a | Ktoś, kto każde wypracowanie potrafi jednym zdaniem załatwić, marne ma szanse na tego typu karierę... |
Nie liczy się ilość, lecz jakość. W tym moc, kto lakonicznie a treściwie umie;-)
Margot - 9 Grudnia 2005, 16:30
Haletha napisał/a | Margot napisał/a | Ktoś, kto każde wypracowanie potrafi jednym zdaniem załatwić, marne ma szanse na tego typu karierę... |
Nie liczy się ilość, lecz jakość. W tym moc, kto lakonicznie a treściwie umie;-) |
Wierz mi, nie aż TAK lakonicznie. Cierpliwość nauczycielki polskiego wyczerpała się po jego zadaniu domowym na temat: "Na imieninach XBW Ignacego Krasickiego". Małolat napisał coś takiego: "11 maja 1770 w Smolajnach odbyło się huczne przyjęcie, na które przyszedł król polski i inni uczestnicy obiadów czwartkowych."
kruczywiatr - 9 Grudnia 2005, 17:04
Ma talent, bez dwóch zdań
Rodion - 9 Grudnia 2005, 19:58
I tu mimochodem dotknęliśmy sprawy naprawdę istotnej.
Jeśli dzięki fascynacji książką Pani R. Dzieciaki czytają i piszą ( przynajmniej niektóre ), to nie ma większego znaczenia czy autorka jest płatniczką podatków, czy zasilaną bateyjnie jednorazową golarką.
Podziękowania jej się należą, i tyle.
A że HP fenomenem marketingowym, bo nie literackim jest ,to fakt.
Margot - 9 Grudnia 2005, 21:08
Z jednej strony, doskonale Cię rozumiem, Rodionie. Mój syn tak właśnie zaczął - HP, HP, HP... I wreszcie przylazł do księgozbioru i zażądał ode mnie jakiejś innej książki, tylko żeby była o magach, smokach, etc. No, to go walnęłam Białołęcką, bo to było pierwsze, co mi do głowy przyszło. Teraz mam burdel w księgozbiorze, bo dziecko wyciąga starocie i czyta, ku mojemu bezbrzeżnemu zdumieniu, jak szaleniec.
A z drugiej strony kręcę nosem na HP, właśnie za promowanie tych pokręconych wzorców, brak wartości, etc. Niby to z domu małolat ma wynieść, rodziców rzeczą jest wpoić, ale taka książka nie pomaga. Nie, żebym jakoś miała z tym problem - w końcu przeżyłam Pokemony i nie zauważyłam jakiegoś obrzydliwego wpływu tychże na dziecko, podobnie, jak na razie nie zauważam jakiegoś potwornego wpływu wynikającego z wzorców HP. Tylko szkoda, że początki literackiej przygody zaczynają się od czegoś takiego... Od wykreowanego bestsellera
Pako - 9 Grudnia 2005, 21:13
A ja tam znowu się narażę, ale HP jako czytadełko ot takie, przeczytać i zapomnieć, sprawia się znakomicie. Ciekawa historyyjka, prosta może, ale czy to źle aż tak? Mi się podoba.
Chociaż fakt, to że dzieci sie nim i TYLKO nim zaczytują, to już takie dobre nie jest. Bo wiele dzieciaków zaczyna i kończy na HP, bo "to popularne jest". A szkoda.
|
|
|