To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Nakłady

rybieudka - 8 Lutego 2010, 23:06
Temat postu: Nakłady
Miałem pewien problem z dopasowaniem w jakim dziale wrzucić ten temat, ale tutaj chyba będzie mu dość dobrze.

Jakiś czas temu w rozmowie, w której brałem udział, dotyczącej stanu współczesnej fantastyki wydawanej w Polsce (rozmawiałem z osobą raczej mało interesującą się tym gatunkiem) padło pytanie o to w jakich nakładach wydawane są w Polsce książki i czasopisma fantastyczne. Ma ktoś z was takie dane? Tu pytam się tez redakcji SFFiH, czy przedstawicieli Fabryki. Oczywiście jasne, że NF czy SFFiH będą mieć inny nakład niż np. MF, a nowe książki Pilipiuka czy Komudy zupełnie inny nakład, niż powieści krajowych debiutantów. Ciekaw jestem jakie są nakłady książek tłumaczonych. Jeśli macie tego typu dane, proszę podzielcie się:)

PS. Mam nadzieję, ze tematu nie zdublowałem:)

Ozzborn - 9 Lutego 2010, 00:23

Pytanie już kiedyś padło i NURS klarował, że nakład jest ściśle tajny i za wyjawienie obcinają różne części ciała, bo to tajemnica handlowa. Więc nie spodziewałbym się, że ze zmianą wydawcy te dane się odtajnią...
Fidel-F2 - 9 Lutego 2010, 00:23

rybieudka napisał/a
Tu pytam się tez redakcji SFFiH, czy przedstawicieli Fabryki.
:mrgreen: :bravo
gorat - 9 Lutego 2010, 13:20

Możesz najwyżej domagać się danych o historycznych nakładach (może taki 2002 rok?), o ile minął okres ich utajnienia... :P:
dalambert - 9 Lutego 2010, 13:31

A już informacja ile się NAPRAWDĘ sprzedało egzemplarzy danej książki jest najściślej ukrywana . Przede wszystkim przed AUTOREM któremu się płaci od ilości przedanych egzemplarzy :mrgreen: :!: :evil:
nureczka - 9 Lutego 2010, 13:33

dalambert, dobrze gada. Dać mu wódki!
joe_cool - 9 Lutego 2010, 15:11

Jak czytam o tych tajnych nakładach, to się zawsze zastanawiam, czy nie ma aby obowiązku informować jakiejś tam organizacji (ISBN czy czegoś, nie wiem, nie znam się), ile się drukuje tych egzemplarzy? Przez mgłę pamiętam, że kiedyś w książkach było napisane, jaki jest nakład... Jeśli chodzi o gazety i czasopisma, to jest taki Związek Kontroli Dystrybycji Prasy, ale z tego co wiem, to nie jest to obowiązkowe: http://www.zkdp.pl/index.php?d=1&p=11&t=116
:roll:

hrabek - 9 Lutego 2010, 15:14

można też Studni piwo postawić :twisted:
gorat - 9 Lutego 2010, 15:33

A może zapytajmy NURSa, jak pozyskuje informacje (bo nie wygląda na kiepsko poinformowanego), a potem samemu korzystać z tych źródeł :twisted:
NURS - 9 Lutego 2010, 16:17

Tam akurat się nie dopchacie. I nie piszę tego złośliwie. To naprawdę poufne dane. Zreszta dzisiaj wszystko jest chyba poufne :-)
A nakłady książek sa naprawde rózniste, nie ma żadnego wzoru, każde wydawnictwo ustala własne pułapy, zależenie od tematu, autora itp. Temat rzeka.

Hubert - 9 Lutego 2010, 19:32

Ale pewne wnioski można wysnuć, czytając listy bestsellerów na koniec każdego roku - te, które podają konkretne liczby. Dosyć dobrze zakitrane, ale nie utajnione. Gdzieś mi taka mignęła sprzed roku-dwóch.
Navajero - 9 Lutego 2010, 19:34

Tak, ale to tylko ścisła czołówka.
Hubert - 9 Lutego 2010, 19:39

Fakt, ale liczby tam sprezentowane nie zawsze napawają optymizmem.
Navajero - 9 Lutego 2010, 19:48

Bo stan czytelnictwa w Polsce nie napawa optymizmem... Przypominam sobie jak kiedyś zaszedłem do znajomej polonistki: w salonie pyszniła się duża biblioteczka, półki miała zastawione kryształami i innym badziewiem, obok polegiwało skromnie kilkanaście fachowych opracowań i cztery - słownie - cztery książki. W tym jedna moja, kradziona ( znaczy pożyczona ode mnie, nieoddana).
Hubert - 9 Lutego 2010, 19:58

Dziwna to polonistka. Różnych znam polonistów, u kilku byłem w domu - oni niemalże biblioteki prowadzą. No, ale skoro i w tym zawodzie pojawiają się czarne owce...
Najzabawniejsze, że takie czytelnictwo przecież nie jest stanem nie do odkręcenia, choć oczywiście wymagałoby to dużych nakładów pracy.

Anonymous - 9 Lutego 2010, 20:06

No, tak. Ludzie nie czytają. Sto tysięcy ludzi nie czyta Dana Browna, Meyer, Paoliniego. Moim zdaniem jest wręcz przeciwnie: mózgi przegrzewają się nam od czytania (książek, gazet, portali), tylko nie zawsze czytamy to, co warto. Dużo większy problem to pokolenie dzisiejszych gimnazjalistów i uczniów podstawówek. Z nimi, faktycznie, może być nieciekawie. Ale jako naród czytamy, i to sporo.

Z tymi polonistami...Well, nie jestem obiektywny, bo moja Mama jest polonistką, a w domu mamy małą bibliotekę (lekko licząc kilka tysięcy książek). Wiem też, że u kilku innych polonistów też jest sporo książek, soł...Wszystko zależy do człowieka, imho. Swoją drogą, to trochę masochizm: iść na polonistykę, nie lubiąc czytać.

Witchma - 9 Lutego 2010, 20:09

Hmm... u mojej polonistki potykało się o książki na każdym kroku, więc to chyba tylko niechlubny wyjątek.
Navajero - 9 Lutego 2010, 20:24

Witchma napisał/a
Hmm... u mojej polonistki potykało się o książki na każdym kroku, więc to chyba tylko niechlubny wyjątek.

Nie, aż taki :) Niestety. Żeraniu - książki kultowe funkcjonują nieco inaczej niż reszta literatury.

WhiteMagic - 9 Lutego 2010, 20:25

Cytat
Z tymi polonistami...Well, nie jestem obiektywny, bo moja Mama jest polonistką, a w domu mamy małą bibliotekę (lekko licząc kilka tysięcy książek). Wiem też, że u kilku innych polonistów też jest sporo książek, soł...


True. U mnie dokładnie taka sama sytuacja - Mama polonistka, a w każdym pokoju stoją regały pełne książek (w tym i jeden regał mój - z fantastyką :) ) Podobnie jest, jak podejrzewam, u innych nauczycieli tegoż przedmiotu, z którymi miałem do czynienia, zwłaszcza sądząc po ich wielkim zamiłowaniu do literatury. Więc przypadek opisany przez Navajero wydaje mi się dość odosobniony.

IMO dużym problemem wartościowszej literatury jest brak poważniejszej reklamy, która skłaniałaby do kupna. Przecięty czytelnik z mojego otoczenia zazwyczaj kieruje się wyborem książki dopiero w empiku, gdzie królują zwykłe wersje, wersje rozszerzone i filmowe książek Paoliniego, podczas gdy np o takim Wegnerze nikt w życiu w mojej szkole nie słyszał. A gdyby usłyszał i przeczytał, jestem gotów postawić, że chciałby więcej.

Anonymous - 9 Lutego 2010, 21:37

Navajero napisał/a
Nie, aż taki :) Niestety. Żeraniu - książki kultowe funkcjonują nieco inaczej niż reszta literatury.


Co masz na myśli mówiąc o książkach kultowych? U mnie w domu znajdują się zarówno Aecjusz Parnickiego, [i[Historia Afryki[/i], jak i dzieła Masłowskiej...

WhiteMagic napisał/a
IMO dużym problemem wartościowszej literatury jest brak poważniejszej reklamy, która skłaniałaby do kupna. Przecięty czytelnik z mojego otoczenia zazwyczaj kieruje się wyborem książki dopiero w empiku, gdzie królują zwykłe wersje, wersje rozszerzone i filmowe książek Paoliniego, podczas gdy np o takim Wegnerze nikt w życiu w mojej szkole nie słyszał. A gdyby usłyszał i przeczytał, jestem gotów postawić, że chciałby więcej.


A swoją drogą to ciekawy problem: w jaki sposób reklamować książki? Do jakiej grupy docelowej? Książki Dana Browna, Paoliniego, czy Meyer sprzedają się jako czytadła, ale komu - i w jaki sposób - przedstawiać książki Wegnera czy Palinsky'ego? IMHO nie można ich potraktować, jak Actimela i puścić reklamy w telewizji (niezależnie od kosztów), bo to nie jest produkt masowy. I nigdy nie będzie. A różne wersje książek są popularne, bo człowiek to zwierzę zbierające i wynika to chyba z uwarunkowania genetycznego, jak sądzę. Po prostu jako australopiteki czy inne erectusy zbieraliśmy różne rzeczy "na zapas", głównie żarcie, by przydało się nam na chude czasy, to na tej samej zasadzie teraz, parę milionów kolekcjonujemy karty, znaczki, płyty, a wreszcie książki. Genetyka, imho. Chociaż mogę się mylić.

Navajero - 9 Lutego 2010, 21:44

Żerań napisał/a
Co masz na myśli mówiąc o książkach kultowych? U mnie w domu znajdują się zarówno Aecjusz Parnickiego, [i[Historia Afryki[/i], jak i dzieła Masłowskiej...

Kultowe - znaczy takie które musisz przeczytać jeśli nie chcesz być wieśniakiem/ mugolem itp. ;) Tych niekultowych czytać już nie musisz. I tu jest pies pogrzebany.

Anonymous - 9 Lutego 2010, 21:45

Ja znam definicję kultu, chodzi mi o to, czy uważasz np. książkę Parnickiego za kultową, którą trzeba przeczytać...U mnie w domu naprawdę jest sporo książek, które mało kto uznaje za "kultowe". Na przykład wspomniana w innym wątku Burza na Pacyfiku, czy Na wodach Guadalcanalu.
Navajero - 9 Lutego 2010, 21:54

Żerań napisał/a
Ja znam definicję kultu, chodzi mi o to, czy uważasz np. książkę Parnickiego za kultową, którą trzeba przeczytać...U mnie w domu naprawdę jest sporo książek, które mało kto uznaje za kultowe. Na przykład wspomniana w innym wątku Burza na Pacyfiku, czy Na wodach Guadalcanalu.

Ale co to ma do rzeczy? Tzn. to co Ty czytasz? Mam Cię pochwalić, że czytasz ambitne pozycje? :) Dyskutowaliśmy o poziomie czytelnictwa w Polsce i o tym dlaczego jest to poziom niski, mimo, że bywają książki wydawane w wysokich nakładach. Nb. sądzę, że dobra książka - także ambitna - zawsze dobrze się sprzeda. No, powiedzmy - prawie zawsze ;) Tyle, że na naszym rynku "dobrze", oznacza w paru/ parunastu tys. egzemplarzy. A to nie jest żaden rekord.

Hubert - 9 Lutego 2010, 21:58

Cytat
IMHO nie można ich potraktować, jak Actimela i puścić reklamy w telewizji (niezależnie od kosztów), bo to nie jest produkt masowy.


Dumas dowiódł czegoś innego, już dawno temu ;-)
To zależy od kraju. Taki Zafon bez wielkiej reklamy świetnie się rozchodził. Kryminały Larsona 'jakoś' sobie radzą ;-) A to przecież nie są tak strasznie, okropecznie masowe książki, nie z założenia.
Swego czasu olbrzymim bestsellerem był Klub Dumas, książka z pozoru niszowa - zorientowana na satanistów i fanów Dumasa. ;-) Więc da się, nie klepiąc koszmarku dla szalonych 'nastek'.
A reklama w TV raczej by nie zaszkodziła. A już na pewno mniej niż przemiana książki w elektroniczne nie wiadomo co.

Anonymous - 9 Lutego 2010, 21:59

Odniosłem po prostu wrażenie, że mówimy o dwóch różnych rzeczach, niekoniecznie ze sobą pasujących. Zwłaszcza, że założyłeś istnienie w mojej biblioteczce książek kultowych, nie sprecyzowawszy jednocześnie, o jakie tytuły ci chodzi. Oto się rozchodzi.


Navajero napisał/a
Nb. sądzę, że dobra książka - także ambitna - zawsze dobrze się sprzeda. No, powiedzmy - prawie zawsze ;) Tyle, że na naszym rynku dobrze, oznacza w paru/ parunastu tys. egzemplarzy. A to nie jest żaden rekord.


Nie zgodzę się. Gdyby tak było, Uczta Wyobraźni sprzedawałaby się w takich właśnie nakładach; a nie sprzedaje, o czym świadczy wypowiedź Miszkurki dopuszczająca zamknięcie serii.

---

E: Cholera, sosna się wcięła. Widziałeś w polskiej telewizji reklamy książek Dumas, czy "Millenium"? Bo ja nie. Nie twierdzę, że nie można sprzedać dobrej książki w milionowym nakładzie, to nie jest niemożliwe. Ale nie można też twierdzić, jak Navajero, że dobra książka ZAWSZE się sprzeda. Reklama w TV nie zaszkodzi, ale koszta jej produkcji i emisji są zwykle nieproporcjonalne do zysków czerpanych z książek. Prasa ma pod tym względem trochę łatwiej (inny tryb wydawania, inna cena, inny target). Tak sobie myślę, że my trochę mieszamy niepotrzebnie dwie rzeczy: czytelnictwo w ogóle, które nie stoi na tak złym poziomie, jak się wydaje, a z drugiej strony czytelnictwo książek.

Hubert - 9 Lutego 2010, 22:06

Żerań napisał/a
Cholera, sosna się wcięła. Widziałeś w polskiej telewizji reklamy książek Dumas, czy Millenium?


Wytłuszczyłem konkretny fragment - chodziło mi o masowość, nie reklamy. Ale widzę, że na tym polu się nawet zgadzamy.

Navajero - 9 Lutego 2010, 22:09

Żerań napisał/a
Nie zgodzę się. Gdyby tak było, Uczta Wyobraźni sprzedawałaby się w takich właśnie nakładach; a nie sprzedaje, o czym świadczy wypowiedź Miszkurki dopuszczająca zamknięcie serii.

Przecież nie musimy się zgadzać ;P: Tym bardziej, że w tym wypadku jest to rzecz degustibusu. Znam wybitnie inteligentnych, oczytanych ludzi którym część książek z tej serii bardzo się podbała, a inne wcale. I co? Są gorsi bo ich gust nie jest kompatybilny z gustem Miszkurki?

NURS - 9 Lutego 2010, 22:11

Żerań napisał/a

Nie zgodzę się. Gdyby tak było, Uczta Wyobraźni sprzedawałaby się w takich właśnie nakładach; a nie sprzedaje, o czym świadczy wypowiedź Miszkurki dopuszczająca zamknięcie serii.


Może jest to produkt hermetyczny? Może żyjesz złudzeniami, że ludzie tego własnie pragną? Obudź się, Żerań. To, że w domu myśliwego jest 12 sztucerów i dubeltówek, a u jego kolegów pobobnie, nie oznacza, że miliony sztuk broni lezą po całym kraju. Jesteś specyficznym człowiekiem, jak pan, pani i ja. Ale jest nas niewielu, zbyt mało.
Powiadasz o setce tysięcy czytelników Browna, Paoliniego czy Meyer? Z nimi jest jak z poterem. Trzeba to przeczytac bo taki jest lans, - sprawdziłem na szerokim kręgu znajomych z tzw middle class. za tymi lekturami nic nie idzie, bo nikt nie zapyta, hej, znasz najnowsza książkę Szmidta (tu wstaw jakie chcesz nazwisko z naszej półki). Media tworza głód na produkt. Wybrany produkt i o nim się w kółkogo pisze/gada/pokazuje napędzając sprzedaż. Czysty marketing. .

Hubert - 9 Lutego 2010, 22:18

I zero sentymentu :(
NURS - 9 Lutego 2010, 22:19

Sentyment to my :-)


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group